Inscenizacja bitwy pod Grunwaldem w jej 600. rocznicę - relacja


Okrągła rocznica bitwy pod Grunwaldem była dla mnie powodem, by podobnie jak 600 lat temu król Jagiełło wyruszyć z Krakowa na północ w poszukiwaniu krzyżackiej armii. Tak jak przed wiekami, tak i dziś na polach grunwaldzkich odbywa się wielka bitwa. Niniejszy tekst jest moją subiektywną relacją widza, która po raz pierwszy wybrał się na pola grunwaldzkie, by zobaczyć na żywo rekonstrukcje jednej z największych bitew średniowiecza.

Grunwald

Grunwald 2010 / fot. Natalia Majerz

Droga na Grunwald

By zobaczyć bitwę trzeba się na nią rzecz jasna dostać, i to o odpowiedniej porze, dlatego rozpoczynamy wędrówkę bladym świtem w piątek, 16 lipca. Najpierw kolej na trasie Kraków-Ostróda. Wyjazd o 6:25 z Krakowa Głównego z przesiadkami w Warszawie Zachodniej, Kutnie i Toruniu. Szkoda, że brak było specjalnego pociągu, który dowiózłby turystów bezpośrednio w okolice miejsce docelowego. Trzy przesiadki to nielada wyzwanie. W Ostródzie, do której po wielu godzinach udało nam się dotrzeć, przesiadamy się na PKS. Tutaj także brak specjalnych autobusów - jak to możliwe, że nikt o tym nie pomyślał? Udało nam się wreszcie trafić na mniej przeładowany autobus - jedziemy na Pola Grunwaldzkie.

Na miejscu

Z lekkim opóźnieniem wynikającym z postoju w korku, wciąż entuzjastycznie nastawieni, docieramy do naszego przystanku - miejscowości Stębark. Tu następuje wysiadka, potem marsz z wielkimi plecakami pod wzniesienie do centralnego miejsca imprezy. Morze samochodów, parkingi umiejscowione w specjalnie przygotowanych do tego celu wykoszonych łąkach/polach.

Z wydrukowaną ze strony internetowej mapką (http://grunwald2010.warmia.mazury.pl/) szukamy pola namiotowego usytuowanego w pobliżu jeziorka, zakładając, iż tam znajdziemy trochę cienia, niedostępnego na innych polach z namiotami rozłożonymi w pełnym słońcu. Niestety, parkingowi ani o sektorach wyrysowanych na mapce, ani o polu namiotowym w pobliżu jeziorka nic nie wiedzą, co więcej, dowiadujemy się, że najbliższe jezioro jest, ale oddalone o jakieś 4 km., 8 km., 10 km. (padają różne odległości) lub inne - 15 km. Po ciężkim marszu z jeszcze cięższymi plecakami na plecach znajdujemy pole namiotowe tuż przy szkole - tanie, wygodne, z możliwością korzystania z pryszniców, łazienek, elektrycznego czajnika. Najbliższe dzikie jezioro, schowane między hektarami pól obsianych głównie teraz już dojrzewającym zbożem, odnajdujemy wieczorem. Wokół rozległe przestrzenie pagórków i wzniesień.

A w centrum imprezy - widowiska, przedstawienia, pojedynkujący się rycerze, tańce z ogniem, damy, żebracy, średniowieczni rzemieślnicy i rolnicy zamieszkujący Obóz Rycerski - charakterystyczne namioty, stragany, płoty. Wszyscy uczestnicy w historycznych strojach, bez komórek, zegarków, nie mówiąc o laptopach. Tworzy to fantastyczny klimat odległej epoki. Grzechem byłoby nie wspomnieć o możliwość zakupienia topora, rycerskich akcesoriów czy nawet odpustu za grzechy przeszłe i przyszłe w szalonej cenie 1 złotego.

Rozczarowuje to, co pochodzi z obecnych czasów - niedostateczna ilość sanitariatów, słabo oznaczone toy-toy’e, czy punkt informacyjny z ulotkami przeznaczonymi jedynie dla obcokrajowców. Dopiero spotkanie ze znajomymi uświadamia nam, jakimi jesteśmy szczęśliwcami, mając na naszym polu namiotowym dostęp do łazienek czy toalet - koledzy mogą nacieszyć się jedynie wiejskim wychodkiem, umywalką i szlauchem z zimną wodą.

Bitwa

Główne uroczystości odbywają się w sobotę, inscenizacja bitwy trwa w godzinach 14.00-14.45. Przed widowiskiem na Wzgórzu Pomnikowym odbył się apel grunwaldzki, podczas którego zabrakło Prezydenta-elekta (był pod Grunwaldem 15 lipca), Premiera, czy Marszałka Sejmu sprawującego obowiązki Prezydenta RP. Był za to wicepremier Waldemar Pawlak. Odczytano list, który do uczestników wystosował szef MON Bogdan Klich.

Po części oficjalnej przyszedł czas na inscenizację. Patrzymy, jak około 2200 rycerzy walczy z prawdziwą pasją na przeciwległym do widowni wzgórzu, dzięki czemu, siedząc na pagórku będącym niemal jego lustrzanym odbiciem, każdy widz może, na ile tylko pozwala odległość, podziwiać bitwę. W interesie każdego siedzącego (jak to na wzgórzu, dla większej empatii wobec walczących - na trawie) jest pilnowanie, by ci, znajdujący się przed nim, również zajmowali miejsca siedzące, a nie stojące, dlatego mimo tłumów, raczej nikt nikomu nie zasłania widoczności, a i dzięki pojemności wzniesienia, nie ma ścisku. Komu wygodniej, ten wpatruje się w telebimy. Co jakiś czas część oglądających musi usunąć się, by karetki, wezwane zapewne do omdleń, mogły swobodnie przejechać. Upał i pełne słońce, które i teraz odbierają siły, pozwalają choć w części domyślać się, co czuli rycerze walczący w tym miejscu 600 lat temu, kiedy pogoda była podobna. Rycerze-aktorzy „walczą” dzielnie, zakuci w skwarze w ciężkie zbroje. Z głośników wyraźnie sączą się głosy postaci i narratora opisującego przebieg zmagań. Każdy ulega pięknu widowiska, mało kto na widowni rozmawia. Czas mija szybko, po chwili jest już po wszystkim. Bitwę oczywiście zwyciężyła koalicja Polsko-Litewska.

Po bitwie

Po bitwie większość osób udaje się na poszukiwania chłodnych napojów. I tu niespodzianka - nie działają lodówki umieszczone w specjalnych stoiskach, więc należy zadowolić się tym, co jest. Najbliższy sklep i w zasadzie jedyny, jaki udało nam się znaleźć, jest nieco oddalony od naszego pola namiotowego, a w kolejce przed nim trzeba spędzić około 30 minut - każdy robi spore zapasy.

Wieczorem dalsze inscenizacje, atmosfera dawnej epoki przemieszana ze współczesnymi budkami z piwem, napojami i lodami, tu i ówdzie roznoszonymi przez nagły wiatr zwiastujący burze plastikowymi zgniecionymi kuflami i innymi śmieciami.

Dzień po bitwie

Na drugi dzień budzi nas deszcz i nieco jakby spóźniona burza, wszyscy starają się jak najszybciej z powodu pogody opuścić Grunwald, stąd tworzy się gigantyczny korek, trudny do rozładowania. Odczuwamy to dopiero teraz, nie do końca świadomi, iż problem z wydostaniem się istnieje już od poprzedniego dnia. Mamy wielkie szczęście, bo udaje nam się wsiąść do autobusu, co nie wszystkim było dane (znów zwykłego kursowego, brak specjalnie podstawionych, co stanowi duże rozczarowanie) i z wciągniętymi brzuchami, na przedniej szybie, opuszczamy to miejsce szczęśliwi, że mieliśmy okazje uczestniczyć w obchodach 600-letniej rocznicy wielkiej bitwy.

Udajemy się na północ, więc tym razem te kilkanaście godzin upojnej podróży do Krakowa musimy odłożyć w czasie.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz