Ludwik Mierosławski - świergotliwy gadacz |
Ludwik Mierosławski budził skrajne emocje. Arcybiskup Zygmunt Szczęsny Feliński przypisywał mu nieudolność, Walery Przyborowski zuchwałość i uzurpatorstwo, a Zygmunt Miłkowski aberrację umysłową. Kochała go jednak rewolucyjnie nastawiona młodzież. Bolesław Limanowski wspominał, że był uważany za „hetmana w przyszłej zbrojnej walce o niepodległość narodową„. Wziętość u młodzieży zapewniały mu radykalne poglądy, zgodne z oczekiwaniami wchodzącego na scenę polityczną pokolenia. Garnący się do czynu z zapałem zatem wołali ”Mierosławski nasz kochany w ręce da nam oręż!”. Kim zatem był ów mąż opatrznościowy?
„Urodzony z matki Francuzki i wychowany po większej części we Francji, więcej miał francuską niż polską naturę, a nawet językiem Gallów władał lepiej niż własnym„ – pisał Felińki. W 1820 r., a więc gdy Ludwik miał 7 lat, rodzina sprowadziła się do Polski. Nauki pobierał w Łomży, a potem w Kaliszu. Wstąpił do korpusu kadetów, z którego – w 15 roku życia – przeszedł w stopniu podchorążego do 5 pułku piechoty. Jako porucznik walczył w Powstaniu Listopadowym u boku gen. Samuela Różyckiego. Wraz z nim i wieloma weteranami znalazł się później na emigracji w Paryżu. Tam poświęcił się pracy literackiej, choć właściwiej byłoby powiedzieć za Miłkowskim: „wystąpił jako literat„. Było to wystąpienie w dość wąskim gronie, a utwory wiele pozostawiały do życzenia tak w formie, jak i treści. Z relacji Miłkowskiego wiemy, że ”utwory te, poezye i powieści, należały do rodzaju, traktującego erotyzm za zbyt swobodnie”. Z prób tych po czasie Mierosławski zrezygnował, paląc w dodatku rękopisy i każdy egzemplarz, który udało mu się odkupić. Próbował jeszcze sił w literaturze pięknej, ale bez większego powodzenia. Zbiegiem okoliczności trafiła mu się za to wyjątkowa okazja dokończenia dzieła Maurycego Mochnackiego na temat Powstania Listopadowego (Powstanie narodu polskiego w r. 1830 i 1831), nie doprowadzonego do końca z uwagi na przedwczesną śmierć tego obiecującego pisarza i historyka. Praca nad kolejnymi tomami rozwinęła Mierosławskiego. Wyrobił sobie niepowtarzalny styl, a zarazem wykształcił teoretycznie w „rzemiośle wojennym„, stając się jednym z najlepszych we Francji znawców geografii wojennej. Szybko, mimo młodego wieku, awansował na jedną z najbardziej wpływowych postaci polskiej emigracji. Młodzież polska uczyła się z tego dzieła zasad wojskowości i, jak pisze Limanowski, ”przejmowała się duchem demokratyzmu z niej wiejącym”. Porywające opisy bitew, ostra krytyka uchybień, trafiały do wyobraźni. Zaczynano wierzyć, że Polska doczekała się nareszcie wodza genialnego, który ją wyzwoli. Co najgorsze, uwierzył w to również sam Mierosławski.
Pierwszą okazją do udowodnienia światu swej dziejowej roli otrzymuje w marcu 1845 r. Jest już wówczas prominentnym członkiem Towarzystwa Demokratycznego Polskiego i Centralizacji. Zjawia się w Poznaniu, by nadać „właściwy„ kierunek rodzącemu się tam spiskowi. Właściwy, to znaczy zmierzający do przygotowania trójzaborowego powstania. Nim jakiekolwiek projekty weszły w fazę realizacji spisek jednak wykryto i posypały się aresztowania. Wpadł i Mierosławski, którego przewieziono do Berlina „pod zarzutem knowań, dążących do przewrotu państwowego„. Postawiony przed sądem zrezygnował z powierzenia sprawy adwokatowi i sam, śmiałą i kunsztowną przemową, wystąpił w swojej obronie. Niestety zeznaniami tymi pogrążył nie tylko siebie, ale i wielu współoskarżonych. Dokonał tego w tak dalekim stopniu, że prokurator prowadzący dochodzenia przeciwko innym spiskującym na zeznania te w głównej mierze się powoływał. Mierosławski tłumaczył się z tego mówiąc, że ”demokracja wojująca, do której on należy, przyznaje się otwarcie do zamiarów swoich”. Zdaniem historyka Kazimierza Rakowskiego, miał ostatecznie odwołać wszystko co powiedział.
„Odwoływanie zeznań […]przykre robiło wrażenie, ściągało bowiem cały proces z wysokiego politycznego piedestału w sfery pospolitej farsy. Farsa ta jednak groźnym zakończyła się wyrokiem […]; spomiędzy 254 oskarżonych skazano 58 osób”.
Mierosławskiemu i siedmiu innym wymierzono najwyższy wymiar kary, ale nim wyroki zdążyły się uprawomocnić, przyszedł im z odsieczą lud Berlina, który powstał w marcu 1848 r..
Niemieccy demokraci, uważający osadzonych w Moabicie za bohaterów wolności, wdarli się do więzienia i doprowadzili do ich uwolnienia. Mierosławskiego i Liebelta – jak wspomina świadek wydarzeń Zygmunt Szczęsny Feliński – wsadzono w pewien rodzaj wozu triumfalnego i powieziono na Plac Zamkowy.
„Przybywszy olbrzymią masą przed królewski zamek, tłumy póty wołały i wyzywały króla, aż monarcha ukazał się na balkonie i pokłonem uczcił tryumfatorów. To uniżenie się korony przed rewolucją, której chwilowym bohaterem był skazany na śmierć polski konspirator, otoczyło imię Mierosławskiego takim urokiem, zwłaszcza w Księstwie Poznańskim, iż wszystkie dawniejsze chwały narodowe zbladły wobec niego […]; owa przejażdżka po ulicach Berlina na tryumfalnym wozie uczyniła z niego bohatera”.
Opromieniony blaskiem „szarlatańskiej chwały swojej„ dojechał Mierosławski do Poznania, gdzie tłum powitał go z entuzjazmem, a stojący na czele rewolucji, świeżo zamianowany Komitet Narodowy, bez wahania obrał naczelnym wodzem. Wybuchło Powstanie Poznańskie, zaznaczone kilkoma zwycięskimi potyczkami z wojskami Jego Królewskiej Mości pod Miłosławiem i Wrześnią. „Nie tak doniosłemi i świetnemi, jak je Mierosławski w książce p. t. »Powstanie poznańskie w r. 1848« opisał, zawsze jednak zwycięstwami„ – pisał po latach Miłkowski, wówczas jeszcze postacią Mierosławskiego zafascynowany. Przebieg wydarzeń frontowych ujawnił bowiem ułomność pomysłów militarnych wodza. To, co działało na wyobraźnię czytelnika, nie sprawdzało się w praktyce i z całą pewnością wyhamowało dynamikę powstania. Feliński zarzucał naczelnikowi, że mając do dyspozycji spore fundusze nie spożytkował ich na sprowadzenie broni i amunicji, a na zakup sukna oraz zatrudnienie zastępu krawców do wyszywania mundurów. Wdrażał też do produkcji autorskie wynalazki zbrojeniowe, które – jak mniemał – stanowić miały nową epokę w technice wojennej. Jednym z takich „wynalazków” był ruchomy szaniec, na którego seryjną produkcję przeznaczył znaczną sumę. Były to mechaniczne skrzynie z koszami i plecionkami z witek wierzbowych, zza których strzelcy razić mieli ogniem w nieprzyjaciela, sami będąc od niego osłonieni. Jak pisze Kazimierz Rakowski, szaniec złożony był ”z szerokich na dwa pręty wozów dwukolnych, na których utwierdzone były ściany z desek, wyściełane workami, napełnionymi trocinami, słomą lub sianem”. Wynalazek nie był nowy. Mierosławski rozwinął myśl konstruktorów czeskich, którzy korzystali z machin tego typu w wojnach husyckich. Jakkolwiek historia wojskowości zna przykłady zastosowań elementów sztuki wojennej pochodzących nawet z czasów starożytnych, to ten akurat pomysł nie był adekwatny do postępów, jakie od XV wieku zdołały się w Europie wykształcić.
Wypadki okresu Wiosny Ludów wyniosły popularność rewolucyjną Mierosławskiego do najwyższego szczytu. Ceniony był nie tylko przez rodaków, ale i przez koronowane głowy. Fryderyk Wilhelm IV był ponoć pod takim wrażeniem, że w przypływie złości (Miłkowski pisze też, że „gdy za dużo kieliszków kminkówki wychylił„), generałom swoim rozpędzeniem i zastąpieniem ich przez Mierosławskiego groził. To wszystko sprawiało, że stawał się coraz bardziej odrealniony. Nawet życzliwy mu Limanowski zauważał, że „wziętość doprowadziła go do oślepiającej zarozumiałości i przekonania, że mu się należy przewodnictwo w sprawach polskich„. Nie przyjmował do wiadomości, że upadek powstania mógł być w jakimkolwiek stopniu spowodowany jego nieudolnością, co zarzucano mu tak na emigracji, jak i w Księstwie Poznańskim. Jozafat Bolesław Ostrowski w piątym tomie „Badań krytyczno-historycznych i literackich” z 1870 r. przytacza opinię, jaką na temat udziału Mierosławskiego w poznańskim zrywie, wystawił ”Przegląd Poznański”:
„Zeszedł ze sceny nie zaspokoiwszy obudzonych w kraju i za granicą oczekiwań. Spodziewano się po nim rzeczy nadzwyczajnych; tymczasem, najprostszym wymaganiom obowiązku wodza nie odpowiedział. […] Przechadzał się z miejsca na miejsce, oczekując popędu od okoliczności […]. Postępowanie nacechowane brakiem decyzji, niewiadomością stosunków miejscowych, wyłącznością i w pewnej mierze lekkomyślnością stronniczą. Nie jego wina, że go okoliczności wyniosły za wysoko, że Polacy i obcy naznaczali mu stanowisko i że poklask publiczny zrobił z niego tryumfatora pierwej jeszcze, nim mógł czynami wartość swoją okazać. Przypisano mu śmiałość w przedsiębiorczości, myśl działania wedle jakiego planu; tymczasem jedno i drugie u niego nie istniało”.
O ile Wiosna Ludów wyniosła Mierosławskiego na szczyt, to wydarzenia lat 1859-1861 sprawiły, że jego chwała dosięgła zenitu. Wiosną 1859 r. gen. Piotr Wysocki dopuścił Mierosławskiego do pertraktacji z Garibaldim. Chodziło o to, by polskie pułki przyszły z pomocą Włochom, gdy ci bić się będą z Austrią o Wenecję, a włoskie podążyły nad Wisłę, jeśli powstaną Polacy. Mierosławski zaręczył Garibaldiemu, że z łatwością znajdzie i miliony i pułki, byle dostał na piśmie moralne poparcie. Włoski przywódca był pod wielkim wrażeniem, gdyż – w odróżnieniu od innych prominentnych działaczy emigracyjnych – Mierosławski ani nie targował się o warunki, ani nie zgłaszał wygórowanych żądań. „Świegotliwy ten gadacz optymizmem swoim zaimponował samemu Garibaldiemu„ – napisał później świadek tych rozmów Władysław Mickiewicz. I faktycznie, zgodnie ze swoim życzeniem Mierosławski otrzymał od Garibaldiego polecające pisma. Zaczynały się od słów ”Kochany przyjacielu!” i były utrzymane w takim tonie, że nie sposób było nie zaufać osobie, która była ich adresatem. W jednym z nich Garibaldi pisał
„walka narodowości uciemiężonych zbliża się, ale nikt nie może dokładnie oznaczyć godziny […]; Wy, jenerale, i wasi przyjaciele gotowi jesteście życie poświęcić dla Włoch. Otóż ja i moi tożsamo uczynimy dla was„. W innym znowu mówi o „nieograniczonem zaufaniu do jenerała„, z którym utrzymuje stały kontakt ”we wszystkich kwestyach dotyczących walecznej Polski.”
Facsimile listów Mierosławski kazał powielać i wysyłać do Polski, opatrując osobistym komentarzem. Podkreślał nieustannie, jak wielka jest jego przyjaźń z Garibaldim, a zatem jak ważna dla narodu jest rola mu przeznaczona. Czas miał pokazać jak było w rzeczywistości. Rola Mierosławskiego w Powstaniu Styczniowym, a właściwie ostateczny upadek jego autorytetu to temat na osobny artykuł.
Bibliografia:
- Feliński Zygmunt Szczęsny, Pamiętniki, IW Pax, Warszawa 2009.
- Limanowski Bolesław, Ludwik Mierosławski naczelnik powstania poznańskiego w 1840 i bohater z pod Miłosławia i Wrześni, brak wydawnictwa i miejsca wydania, 1913.
- Mickiewicz Władysław, Emigracya polska 1860-1890, Spółka Wydawnicza Polska, Kraków 1908.
- Miłkowski Zygmunt, Sylwety emigracyjne, Słowo Polskie, Lwów 1904.
- Ostrowski Jozafat Bolesław, Badania krytyczno-historyczne i literackie t. V, Księgarnia B. Behr’a, Berlin 1870.
- Rakowski Kazimierz, Powstanie Poznańskie w 1848 roku, TW Poznań – Księgarnia A. Cybulskiego, Lwów 1900.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.