Charona łódź nieśmiertelna... Jan Byczkowski „Cedro” i Janusz Stolarski „Mały” |
„Liczna kadra oficerska w batalionie nadawała ton i stwarzała
wspaniałą atmosferę zgranej, bojowej rodziny wojskowej”.
Romuald Śreniawa-Szypiowski „Roman„, ”Wapniak”1
Od Woli przez Stawki, Muranów, Starówkę, Czerniaków i Mokotów aż do Śródmieścia, batalion „Czata 49„ od początku i niemalże do samego końca dawał dowody swojej wartości bojowej, ponosząc przy tym wysokie straty. Ogromna w tym zasługa kadry oficerskiej, która składała się w sporej części z żołnierzy Września 1939 r., partyzantów (spora grupa pochodziła z 27. Wołyńskiej DP AK, a był nawet i jeden z oficerów ”Hubala”2), cichociemnych, uczestników akcji zbrojnych w okupowanej Warszawie. W tej grupie znajdujemy dwie postaci, których losy niejako wyznaczają koniec pewnych etapów w dziejach baonu: kpt. Janusza Ireneusza Stolarskiego „Małego„ i por. Jana Andrzeja Byczkowskiego ”Cedro”.
Wstęp, czyli od autora słów kilka
Przed lekturą tekstu właściwego Czytelnikowi należy się kilka słów wyjaśnienia. Na początek dlaczego taki, a nie inny układ pracy. Losy batalionu „Czata 49„ w przeciwieństwie do innych baonów Zgrupowania „Radosław„ nie doczekały się po dziś dzień opracowania, które ujmowałoby losy oddziału mjra Tadeusza Runge ”Witolda” w sposób pełny, przy czym nie uwzględniam tutaj samych źródeł w postaci dokumentów i wspomnień. Na chwilę obecną dysponujemy jedynie pojedynczymi artykułami – w tym spore zbiory R. Śreniawy-Szypiowskiego3 - czy też fragmentami klasycznych opracowań m.in. Borkiewicza, Kirchmayera, Niżyńskiego. Oczywiście jest wydana w 2008 r. praca Bartosza Nowożyckiego4, ale nie spełnia ona oczekiwań osób zajętych tym tematem5. Niemniej mimo tych uwag, w tym tekście postanowiłem nie skupiać się na całościowym ujęciu szlaku bojowego „Czaty„, ale na pokazaniu właśnie wybranych fragmentów, które wiążą się z postaciami „Małego„ i ”Cedry”, a że obaj byli niezwykle bojowymi żołnierzami, to i tych epizodów trochę się znalazło.
Dlaczego akurat „Cedro„ i „Mały„? Przede wszystkim ze względu na fakt, iż obaj są stosunkowo słabo znani. Z kadry oficerskiej „Czaty” zazwyczaj wymienia się nazwiska Tadeusza Runge ”Witolda”6, Zbigniewa Ścibor-Rylskiego „Motyla”7, Zdzisława Zołocińskiego „Piotra”8 czy też Tomasza Wierzejskiego „Zgody”9, a i oni nie należą do grona Powstańców, których kojarzy się tak dobrze jak chociażby Andrzeja Romockiego „Morro„, żeby pozostać jedynie przy dowódcach liniowych. Przywrócenie ich pamięci szerszej publice wydaje mi się w takiej sytuacji szczególnie pożądane. Do tego dochodzi jeszcze setna rocznica urodzin por. Byczkowskiego. Trudno byłoby znaleźć teraz lepszy moment na napisanie tekstu o nim. A biorąc pod uwagę, że tak jak śmierć „Cedro„ zamyka okres sierpniowych walk „Czaty”, tak śmierć kpt. Stolarskiego kończy całą epopeję powstańczą ludzi mjra ”Witolda”.
Szczątki informacji - Jan Byczkowski i Janusz Stolarski przed wojną
Jeśli chodzi o okres przed 1939 r., to informacje jakie posiadamy nt. obu oficerów są zastraszająco skąpe. Jan Byczkowski urodził się 8 grudnia 1910 r. w Piotrkowie Trybunalskim. Jego rodzicami byli Jan10 i Wanda z domu Cedrowska11. Nie narzekali ponoć na problemy finansowe. Ojciec „Cedry” był prezesem Towarzystwa Kredytowego Miejskiego w Piotrkowie Trybunalskim. Wiemy również, że młody Jan spędzał sporo czasu u swojej babki, która mieszkała w Warszawie. I na tym koniec wiadomości o przedwojennym życiu Jana Andrzeja Byczkowskiego. Być może jest tego trochę więcej, ale na chwilę obecną nie udało mi się do niczego nowego dotrzeć.
Jakie szkoły kończyli, jakie były ich losy podczas Września 1939 r.? Tego niestety nie udało mi się ustalić (poza tą jedną informacją o podchorążówce późniejszego kpt. Stolarskiego). Mam jednak nadzieję, że dalsze badania tego tematu przyniosą dodatkowe informacje.Niewiele lepiej sytuacja przedstawia się w przypadku kpt. „Małego„, którego życie ogólnie jest dokładniej udokumentowane. Urodził się 15 grudnia 1919 roku w Warszawie, jako syn Franciszka (ur. 1881 r.) i Stefanii Makulskiej. Jego dziadkiem od strony ojca był Jan, a babcią Michalina Piotrowska. Rodzicie ślub wzięli w 1915 r. w parafii Wszystkich Świętych w Warszawie. Według relacji Leona Dubownika ”Dęba”12 ukończył podchorążówkę przy 79. pp.13
Okupacja
Tak jak o okresie od urodzenia do początku drugiej wojny światowej wiemy o Janie Byczkowskim bardzo mało, tak w przypadku okupacji nie wiemy dosłownie niczego, może poza jedną sprawą. Chodzi o to, na jakiej zasadzie „Cedro„ dołączył do batalionu ”Czata 49”. O tym jednak dopiero w następnym rozdziale.
Janusz Stolarski w trakcie okupacji działał w Okręgu Nowogródzkim AK, gdzie był m.in. komendantem rejonu Lachowicze14 w Obwodzie „Puszcza„. Zarabiał wówczas na życie jako tłumacz w zarządzie majątków ziemskich, czym zajmował się od końca 1941 r. do co najmniej połowy roku ’43. A oto jak „Małego„ wspominał przywoływany już Leon Dubownik ”Dąb”:
„Od miesiąca maja 1942 r. do lipca 1944 r. byłem komendantem AK na terenie gm. Darewo – pod pseudonimem ‚Dąb’. Zaprzysiężony zostałem przez Janusza Stolarskiego w Darewie w maju 1942 r. (kolega z podchorążówki przy 79 pp 20 DP). Janusz Stolarski, pseudonim ‚Mały’ był dowódcą kompanii-rejonu Lachowicze”15.
W końcu nadszedł lipiec roku 1944, obaj znaleźli się w Warszawie. Udziału w Powstaniu nie przewidywał najprawdopodobniej żaden z nich.
Powstanie Warszawskie – na początek Wola
Na samym początku opisywania losów obu bohaterów w Powstaniu, należy zadać pytanie, jak znaleźli się w nim. Wedle relacji Lidii Markiewicz-Ziental „Lidki„ z baonu „Zośka„, „Mały” miał być związany z 27. ”Wołyńską” DP AK. Brakuje jednak jakichkolwiek informacji na ten temat w podstawowych opracowaniach do historii tej dywizji, żeby wymienić tylko prace Władysława Filara16 i Michała Fijałki17. Może więc był dopiero szykowany do wyjazdu do tej dywizji? A nawet jeśli nie do 27. DP AK, to np. do 30. DP AK, gdzie miała trafić część żołnierzy baonu mjra „Witolda”. W każdym razie można założyć, iż wówczas jeszcze ppor. Stolarski był związany z którąś z grup, które później tworzyły interesujący nas batalion.
Nie mniej ciekawa wydaje się być historia „Cedro„. Jak już wspominałem, nie dysponujemy danymi nt. losów Jana Byczkowskiego w okresie okupacji (a przynajmniej mi nie udało się na takie informacje trafić). Skąd wobec tego wziął się w „Czacie„? Z pomocą przychodzą nam wspomnienia por. Kazimierza Augustowskiego ”Jagody”18, kwatermistrza batalionu:
„Jakie jest pana najgorsze wspomnienie z Powstania?
Kanały. To było tragiczne. ‚Czata’ była przeznaczona do torowania przebicia na Śródmieście ze Starego Miasta górą. Mieliśmy przechodzić przez Plac Bankowy, ale było złe rozeznanie. Miało tam być rzekomo pusto, ale okazało się, że stały tam samochody SS. Między innymi zginął mój przyjaciel podporucznik ‚Cedro’ Byczkowski, którego właśnie wyprowadziłem na Powstanie. Okazało się, że było tam pełno SS, jeden właz był zastawiony samochodem, jak tylko ‚Cedro’ wysunął się z tego kanału jako pierwszy żołnierz, dostał się pod silny ogień Niemców”19.
Tak więc wiemy, że został wciągnięty do oddziału przez „Jagodę„. Sam Kazimierz Augustowski w okresie okupacji działał między innymi w Centrali Zaopatrzenia Terenu. Czy można wobec tego przypuszczać, że i ”Cedro” miał jakiś związek z tym? Być może, trudno odrzucić taką koncepcję. Widać jednak, jak ciężko cokolwiek tutaj uznać za pewnik.
Pierwszy sukces ppor. Stolarski osiągnął już w nocy z 1 na 2 sierpnia. Jego dziesięcioosobowy oddział przez blisko sześć godzin (od 20 do 2 w nocy) prowadził walki z dwukrotnie liczniejszym wrogiem. Efekt starcia to czterech jeńców, trzy zdobyte samochody oraz broń, dzięki której batalion, i tak już nie najgorzej uzbrojony, mógł się wzmocnić20.
Pierwsze dni walk na Woli minęły na oczyszczaniu terenu i umacnianiu stanowisk. W dniu 3 sierpnia „Mały” razem z dwoma erkaemami miał wspierać natarcie powstańcze na niemieckie pozycje w koszarach żandarmerii na Żytniej21. Atak jednak zakończył się fiaskiem. Dzień później „Cedro„ uczestniczył w mało przyjemnej historii. Na cmentarzu ewangelickim miało zostać rozstrzelanych 46 volksdeutschów, którzy podpalali domy na Woli. Plutonem egzekucyjnym dowodził właśnie ppor. Byczkowski. Od dnia 5 sierpnia obaj uczestniczyli w ciężkich walkach obronnych. Pod wieczór w kontrataku, który miał na celu odrzucić Niemców jak najdalej od pozycji polskich, wziął udział ”Cedro”. Razem ze swoimi ludźmi prowadził z wrogiem walkę w rejonie ulic Płockiej i Gostyńskiej. Próbował podrywać ich do ataku, jednak wobec przewagi ogniowej Niemców kolejne szturmy nie przynosiły zamierzonego efektu22. Powstańcy byli zmuszeni wycofać się na swoje pozycje wzdłuż ulicy Młynarskiej. Z drużyny, którą dowodził „Cedro„ zostali po tej akcji jedynie on sam oraz strzelec „Mułek„. Następnego dnia ppor. Byczkowski na polecenie „Motyla” objął dowodzenie drużyny ”kurierskiej”23.
Kolejne dni upłynęły pod znakiem powstrzymywania Niemców przed wdzieraniem się coraz dalej w głąb stanowisk polskich. Żołnierze „Czaty”, a wśród nich ppor. Stolarski i ppor. Byczkowski, bronili m.in. cmentarza kalwińskiego oraz domów przy Karolkowej. Nieprzyjaciel naciskał na wszelkie możliwe sposoby. Artyleria, naloty, ogień broni maszynowej, ataki piechoty, czołgi. Do takich właśnie starć z czołgami doszło w dniu 7 sierpnia.
„Cisza panowała na naszym odcinku. Od czasu do czasu przerywały ją jedynie strzały i wybuchy radości, gdy któryś ze strzelców trafiał do trudnego celu.
Po stronie niemieckiej panował spokój. Stanowiska ich milczały, jakby nie było tam żywego ducha.
Zszedłem na dół, na punkt dowodzenia, i zacząłem się naradzał z por. ‚Głogiem’24, czy nie zrobić wypadu na Niemców. Ochotników do takiego przedsięwzięcia było pod dostatkiem. Kazałem ppor. ‚Małemu’ wybrać odpowiedni patrol. Jakoś jednak nie mogłem się zdecydować na wysłanie tych ludzi. Mimo panującej ciszy od niemieckich stanowisk buła groza. Czuło się, że przyczaiła się tam potężna siła, która lada chwila może dać znać o sobie, siejąc zniszczenie.
Siedzieliśmy w małym pokoiku: ja, ‚Głóg’, ‚Mały’, kpr. ‚Mirek’ i dwie łączniczki, ‚Cesia’ i ‚Zosia’, ‚zafasowane’ przez nas prawem kaduka z ‚Miotły’.
’Mały’ napierał, by już iść. Coś mnie jednak wstrzymywało. Nie chcąc mu jednak kazać tego wyraźnie, wdałem się z ‚Głogiem’ w ‚dyplomatyczną’ rozmowę: zaczynamy wspominać Włochy i naszą stację wyczekiwania w Loreto. Wiem, że to podziała. Będą, jak zwykle, słuchać opowiadań o wojsku polskim we Włoszech i zasypywać nas pytaniami. Moment wyjścia patrolu odwlecze się automatycznie.
Tym razem ‚Mały’ był jednak uparty i co chwila wracał do swego tematu.
- Dobrze – powiadam wreszcie. - Niech pan idzie, ale najpierw zjemy śniadanie”25.
Nad ranem 8 sierpnia „Czata„ została na swoich stanowiskach zastąpiona przez batalion „Pięść„ mjra Alfonsa Kotowskiego „Okonia„. Ten dzień i następny żołnierze mjra „Witolda” spędzili na reorganizacji oddziału i przygotowaniach do zmiany miejsca stacjonowania. Mówiło się nawet o wyjściu do Kampinosu. Ostatecznie jednak zostali skierowani w rejon Stawek, które to miały stać się jednym z najcięższych punktów etapowych na ich trasie w Powstaniu Warszawskim.Wedle relacji ”Zgody” dosłownie chwilę później rozpoczął się ostrzał niemieckiej artylerii. Powstańcy błyskawicznie przygotowali się do obrony. Kapral ”Długi” razem z PIATem czekał aż nieprzyjacielskie czołgi zbliżą się na odpowiednią odległość26. Podporucznik Stolarski z zebranymi ludźmi ruszył, aby zajść wroga z boku27. Po jakimś czasie udało się odrzucić Niemców, niszcząc na pewno jedną maszynę. Kwestią dyskusyjną pozostaje jednak to, kiedy opisywane przez „Zgodę” wydarzenie miało miejsce. Sam podawał, iż stało się to około 10:30. Tymczasem Romuald Śreniawa-Szypiowski był zdania, iż omawiany atak odbył się w okolicach godziny 18:0028. W dzienniku bojowym Zgrupowania „Radosław” znajdujemy informacje o dwóch tego typu wydarzeniach w dniu 7 sierpnia29. Najpierw o 6:45, kiedy to na rogu Żytniej i Karolkowej unieruchomiono czołg i wóz pancerny, a następnie między 17 a 18:20 – wówczas w natarciu brały udział dwa czołgi, z których unieszkodliwiony, a następnie podpalony, został jeden. W tym drugim przypadku brak jednak podanego miejsca wydarzenia. Trzeba jednak przyznać, że argumentacja podana przez Śreniawę-Szypiowskiego jest na tyle przekonująca, iż można przychylić się do jego wersji.
Stawki – zabójczy korytarz
Najprawdopodobniej już 9 sierpnia kpt. „Zgoda„ razem z por. „Głogiem„ i ppor. „Małym” postanowił wykonać uderzenie na niemieckie pozycje. Celem ataku było zniszczenie dwóch działek p-lot. Plan akcji – zatwierdzony przez mjra Gustawa Billewicza ”Sosnę” - zakładał wypad ppor. Stolarskiego razem z ośmioma ludźmi. Ogniem kaemów wspierać miał go kpt. Wierzejski, obu zaś osłaniał por. Nowodworski.
„Gdy tylko zapadły ciemności krótkiej sierpniowej nocy, cicho jak duchy wymknęliśmy się ze stanowisk. Rozpoczynałem ten pochód wraz z obsługą dwóch kaemów. Po zajęciu pozycji ubezpieczającej wyruszył ‚Mały’ ze swymi ochotnikami, chwilę zatrzymał się przy moim stanowisku; wskazałem mu kierunki ogni, jakimi będę ubezpieczał jego odwrót. Jeszcze ostatnie ‚szczęść Boże’ i ciemności pochłonęły śmiałków”30.
Całość zakończyła się niepowodzeniem. Po odrzuceniu kilku Niemców – jeden zginął – okazało się, iż nieprzyjaciel wcześniej zabrał działka w inne miejsce31.
Tej samej nocy ppor. „Cedro„ razem z patrolem ze swojego plutonu i plutonu ”Mieczyków” wyruszył ze Stawek w kierunku Dworca Gdańskiego celem przyjęcia zrzutu alianckiego. Niestety nie odbył się on.
Cały następny dzień minął na utrzymywaniu swoich stanowisk w rejonie m.in. Stawek. W oddziale „Cedry” ranny został jeden powstaniec32. Około południa 11 sierpnia ppor. Byczkowski zajął gruzy biegnące wzdłuż Stawek. O godzinie 14:00 – już pod odparciu niemieckiego natarcia – do ataku ruszyła „Czata„. Wśród nacierających był ”Cedro”. Powstańcom udało się zdobyć m.in. niemieckie działko33. W tym samym czasie w fabryce Temmlera stacjonowali ludzie por. „Głoga„ i ppor. ”Małego”. Bardzo prawdopodobne jest, iż podczas obrony tej placówki podporucznik Stolarski zniszczył goliata. Tak przynajmniej podał w swojej monumentalnej pracy płk Adam Borkiewicz34. W wątpliwość poddał to jednak Romuald Śreniawa-Szypiowski pisząc, że tak naprawdę nie dysponujemy żadnymi szerszymi relacjami na ten temat35. Dzień 11 sierpnia przyniósł przerażająco wysokie straty oddziałów Zgrupowania „Radosław„ - szczególnie wysoką cenę zapłaciła „Miotła„, która w ostatecznym rozrachunku musiała zostać włączona do ”Czaty”. A bój o Stawki nie był zakończony.
Noc minęła spokojnie, ale już od rana Niemcy ponownie rozpoczęli ostrzał pozycji powstańczych. W końcu o 12 Polacy zostali zmuszeni do opuszczenia Stawek36. Powstał plan kolejnego uderzenia. Tym razem wybrane oddziały „Czaty„ (w pierwszym rzucie „Zgoda„, a wraz z nim m.in. „Mały„), „Miotły” i „Pięści” oraz „Zośki”, miały około 16:00 ruszyć do natarcia. Porucznik Stolarski ze swoimi ludźmi atakował na prawym skrzydle, środek zajmował „Zgoda” z ”Głogiem”, podczas gdy lewym posuwał się powoli do przodu plut. pchor. Leszek Niżyński ”Niemy”37.
„Skrycie zajęliśmy stanowiska wyjściowe. Punktualnie o godzinie 15.15 dałem sygnał i sam z miejsca ruszyłem ostrym kłusem. Natychmiast rozszalało się piekło, huk wybuchów i świst pocisków przygłuszył wszystko. Wokół pryskały odłamki, nie wiem, gruzów czy pocisków. Budynek szkolny ział ogniem ze wszystkich pięter. Padały jakieś cięższe pociski wzniecając tumany kurzu”38.
Prawe skrzydło dowodzone przez „Małego„ skokami rwało naprzód, podczas gdy „Niemy„ przygwożdżony ogniem miał z tym spore trudności. W efekcie, jak podawał „Zgoda„, całe natarcie zawinęło się jakby na zawiasie w stronę lewego skrzydła. W trudnym terenie, przy fatalnej widoczności „Zgoda” powoli zbliżał się do celu. Kiedy tak biegł dołączył do niego „Mały” z kilkoma innymi żołnierzami. Łącznie było ich siedmiu. Udało im się w końcu dopaść szkoły. Niemcy uciekli. Kapitan Wierzejski natychmiast rozkazał ”Małemu” przygotować stanowiska obronne. Wedle relacji niemieckiego żołnierza, którego znaleźli w szkole, załoga tej placówki liczyła ok. 140 żołnierzy dysponujących moździerzami, bronią maszynową i dwoma armatkami ppanc. W trakcie dalszej walki życie stracił plut. ”Wiktor”, rozerwany na strzępy pociskiem jednej z armatek39. Według informacji zawartych w dzienniku bojowym Zgrupowania „Radosław” walka trwała do godziny 1740, czyli niecałą godzinę, podczas gdy „Niemy” dopiero na godzinę 20 przesunął koniec zmagań o Stawki41. Kompania „Zgody” straciła 12 zabitych i 10 rannych. Razem 22 ludzi na łączny stan 40, ponad 50%. Noc spędzili w szkole. Podporucznik Stolarski odpoczywał, podczas gdy ludzie ppor. Byczkowskiego pilnowali placówki.
Właśnie w dniu 12 sierpnia mjr Runge złożył wniosek o odznaczenie „Małego” Virtuti Militari V kl.42 oraz awans do stopnia kapitana (sic!), a „Cedrę” Krzyżem Walecznych oraz awans do stopnia porucznika.
Muranów i Starówka, czyli walka o każdy dom
Już 13 sierpnia oddziały „Czaty„ zostały przesunięte w stronę Starego Miasta, aby mogły wypocząć przed kolejnymi walkami. I tak „Cedro„ został ulokowany w domu przy Franciszkańskiej 12, podczas gdy ”Małego” skierowano na Franciszkańską 14.
Następne dni to obsadzanie stanowisk obronnych na Muranowie razem z „Brodą„ i ”Leśnikiem”. Podporucznik Byczkowski w tym czasie miał okazję wspierać swoim PIATem działania innych oddziałów43. Z kolei „Mały” zorganizował wypad na niemiecką placówkę na Karmelickiej. Jednak po dojściu do celu i krótkiej walce Powstańcy byli zmuszeni wycofać się bez zdobyczy na własne stanowiska44. Działania na Starówce wymagały nie tylko odwagi, ale także sprytu i pomysłowości. Tą wykazał się „Cedro„, kiedy poradził swoim ludziom, aby zamiast cennych granatów rzucali w Niemców... żarówkami. Te pękając powodowały huk, który łatwo można było pomylić z eksplodującymi sidolówkami. W środę 16 sierpnia zostały przyznane odznaczenia: „Mały„, jako pierwszy żołnierz w szeregach ”Czaty”, dostał VM V kl.45, podczas gdy „Cedrę” uhonorowano KW.
Noc z 16/17 sierpnia upłynęła pod znakiem ponownego zdobywania Stawek. Tutaj odznaczył się wybitnie „Cedro”, który razem ze swoimi ludźmi zajął teren magazynów. Jednak wobec braku odpowiedniego wsparcia około 3 nad ranem zmuszeni byli opuścić dopiero co zdobyty teren.
Pomijając uderzenie na Dworzec Gdański w nocy z 20/21 sierpnia „Czatę„ czekała walka o każdy metr ulicy, o każdy dom. Niestety nie dysponujemy dla tego okresu zbyt wieloma szczegółami działań „Małego„ i ”Cedry”. Wiemy, że po 20 sierpnia ppor. Stolarski brał udział w dwudniowych walkach o szpital i kościół św. Jana Bożego przy Bonifraterskiej. Pod datą 28 sierpnia niezwykle ciekawy opis ppor. Byczkowskiego umieścił R. Śreniawa-Szypiowski:
„Por. Cedro powiadomiony przez łączn. Dalicką o możliwości odcięcia, uśmiechnął się tylko. Stał właśnie w bramie od strony Bonifraterskiej. Zatoczył ręką łuk, pokazując łuny wznoszące się wokoło, oraz gruzy getta skąd był silny ostrzał npla i rzekł: Zobacz jakie to piękne. Teraz się czuje że żyje i walczy. - Niezwykły to był oficer, ten por. Cedro. Odważny do szaleństwa, bez najmniejszego cienia strachu. Nie darmo o. Paweł dowiedziawszy się od łączniczki o tym fakcie, rzekł: Dawno już nie widziałem tego dzielnego żołnierza, idę z tobą odwiedzić go”46.
Plutonowy Leon, do mnie...
Kiedy sytuacja na Starym Mieście nie dawała już żadnych szans na utrzymanie pozycji, dowództwo postanowiło podjąć próbę przebicia się do Śródmieścia. Jednym z najważniejszych elementów całego planu był tzw. desant kanałowy na plac Bankowy, który miał zostać wykonany siłami batalionów „Czata„ i „Miotła„ - wówczas działających jako „Czata„ - oraz plutonu „Juliusz”. Wśród oficerów „Czaty”, wyznaczonych do udziału w akcji, znaleźli się zarówno „Cedro” jak i „Mały”. Oto jak po latach moment przekazania informacji przez ”Cedrę” wspominał żołnierz jego plutonu, Stanisław Ożog ”Filip”:
„Po smukłej sylwetce poznałem od razu ppor Cedro, który niecierpliwie przechadzał się oczekując na nadejście wszystkich wezwanych na odprawę. Zameldowałem więc swoje przybycie i dołączyłem do grupki kolegów rozprawiających szeptem na temat przyczyn zarządzonej zbiórki.
Po chwili, gdy byliśmy już w komplecie, ppor Cedro podszedł do nas i powiedział, że z kompanii por Rolicza plutony Sewera i Cedro przewidziane zostały do bardzo trudnej i odpowiedzialnej akcji, stanowiącej istotny element w zamierzonej ewakuacji Starówki.
[…]
Korzystając z chwilowej pauzy, którą ppor Cedro prawdopodobnie przeznaczył dla obecnych na ochłonięcie z wrażenia po usłyszanym zadaniu bojowym – zapytałem czy nasz zwiad dostarczył jakichś bliższych danych o nieprzyjacielu znajdującym się na placu Bankowym i w jego bezpośrednim sąsiedztwie? Ale odpowiedź wskazywała niedwuznacznie, że właśnie my musimy rozpoznać faktyczną sytuację i zależnie od niej uczynić wszystko aby zapewnić powodzenie tego doniosłego przedsięwzięcia”47.
Oddział ponad stu Powstańców wieczorem48 30 sierpnia ’44 zszedł do kanału włazem na placu Krasińskich. Po kilkugodzinnym i bardzo wyczerpującym marszu w końcu dotarli na miejsce. Okazało się wówczas, iż z trzech włazów, które miały posłużyć do wydostania się na powierzchnię skorzystać mogą jedynie z jednego, znajdującego się u wylotu ulicy Senatorskiej. Na dodatek plac Bankowy, który wedle informacji jakie otrzymali od dowództwa miał być wolny od Niemców, był w rzeczywistości zapełniony śpiącymi żołnierzami nieprzyjaciela. Wobec takiego rozwoju sytuacji powstało pytanie, czy mają ryzykować i wychodzić, czy też wycofać się. Podczas narady oficerów ustalono, że jednak zaatakują zgodnie z planem. Tym, który miał najmocniej naciskać na realizację zadania, był por. Jan Byczkowski „Cedro„. On także zaoferował, że wyjdzie na górę jako pierwszy. Po krótkim przygotowaniu zaczęto wychodzić z kanału. Na powierzchnię wydostało się zaledwie kilkunastu ludzi, gdy nagle – z nie do końca znanego do dzisiaj powodu – rozpoczęła się strzelanina. Trwała ona ponad 40 minut. W jej trakcie poległ ”Cedro”. Dysponujemy kilkoma opisami ostatnich chwil jego życia.
„Cisza letniego wieczoru. Ciemne granatowe niebo rozedrgane krociami gwiazd. Na placu w lekkich mgłach i mrokach majaczą płachty namiotów, rysują się kształty fontanny, monumentalne kolumny i klasyczny fronton gmachu Ministerstwa Skarbu. Wszystko czyni wrażenie niezrównanej dekoracji scenicznej, na której lada chwila rozegra się tragedia klasyczna. Chłopcy suną jak cienie z pistoletami gotowymi do strzału. Z namiotu rozlega się głos:
- Hans, komm zu mir!
Zamiast odpowiedzi Cedro posyła mu krótką serię. Niemiec zwala się na ziemię. Zewsząd rozlegają się głosy i krzyki. Huczą powstańcze peemy. Zrywa się niesamowicie bezładna strzelanina. Zaskoczenie Niemców jest całkowite.
Mroki nocy pryskają. Z różnych stron wystrzelają jasne rakiety i zalewają cały plac martwym, seledynowym światłem, stwarzając niebywałe efekty świetlne. Widno jest jak w dzień. Właz zostaje wykryty przez nieprzyjaciela i na nim teraz skupia się cała siła ognia. Wywiązuje się gwałtowna walka. Przewaga nieprzyjacielska jest ogromna. Zewsząd padają granaty. Na domiar zanieczyszczone w kanałach pistolety maszynowe powstańców odmawiają posłuszeństwa. Jeden z chłopców klnie obrzydliwie i próbuje usunąć zacięcie pistoletu, lecz to mu się nie udaje. Odbezpiecza granat i wali w namiot, podbiega do drgającego jeszcze trupa Niemca, wyrywa mu pistolet z rąk i strzela... serię za serią.
Ranny w rękę Kurier Marek wraca do włazu. Mając w zdrowej ręce Błyskawicę, nie może zejść po klamrach do kanału, kule świszczą mu nad głową, więc zeskakuje na stojących w kanale. Na domiar złego Błyskawica wypala w kanale. Na szczęście nikogo nie rani. Odgłos strzału wielokroć spotęgowany rozchodzi się po kanale. Tuż po nim wchodzi do włazu podchorąży Winnicki, ranny w głowę. Za chwilę do włazu wpada plutonowy Leon, który wystrzelał wszystką amunicję ze swojego Bergmana.
Kilku chłopców usadowiło się w szalenie miejskim na placu Bankowym i rzucają granaty. Podchorąży Makina klęczy przy samym włazie i rąbie ze Stena w ulicę Elektoralną.
Chłopcy widzą, że są otoczeni, więc wpadają do włazu, zeskakują na łeb na szyję, jedni na drugich. Tamują wszelki ruch w kanale, nikt już nie może wyjść na powierzchnię. W pewnej chwili porucznik Cedro, strzelający pod fontanną, woła:
- Leon, do mnie!
To był już ostatni jego rozkaz...”49.
„A jeszcze wspomnę o tym, że na plac Bankowy pierwszy wyszedł porucznik „Cedro” ze swoją grupą. Niektórzy mówią, że to któryś z naszych żołnierz strzelił i go trafił. Nie, te strzały były między wychodzącymi z kanału a placówką niemiecką. Cedro strzelił do nadchodzącego Niemca, tamten odpowiedział i obaj zginęli”50.
„Strzelanina trwa nadal między N-mcami, którzy nie odrazu zorientowali się w położeniu powstańców. Pozostał na placu por. Cedro /słyszano go ostatni raz gdy wołał: /plut./ Leon do mnie!/”51.
„Po pewnym czasie walki, gdy obejrzałem się w stronę wyjścia z kanału, nie zauważyłem wychodzących naszych chłopców. Posłałem wówczas st. strz. ‚Kubę’ z poleceniem odszukania por. ‚Cedro’ i przekazania mi dalszych rozkazów. Byłem przekonany, że ‚Czata’ wyszła już na powierzchnię i trzeba będzie nacierać w stronę Śródmieścia. Po kilku minutach ‚Kuba’ wrócił i zameldował mi, że por. ‚Cedro’ nie żyje, że poległ w głębi ul. Senatorskiej /na wysokości kościoła Św. Antoniego/, gdzie udał się z ‚Mułkiem’ i kilkoma żołnierzami w celu ubezpieczenia naszych pozycji od tamtej strony oraz w celu rozpoznania tamtego terenu. Trzeba tu zaznaczyć, że por. ‚Cedro’ był jednym z najlepszych i najodważniejszych oficerów zgrupowania p.płk. ‚Radosława’, a jako dowódca odznaczał się tym, że na żadną nierozpoznaną pozycję nie posłał swoich podkomendnych, zanim sam jej nie spenetrował. W tej sytuacji uczynił tak samo”52.
„Podczas gdy my wykonywaliśmy jego rozkaz [’Cedro’ miał rozkazać obrzucić Niemców granatami, po czym desant miał zacząć cofać się w stronę włazu kanałowego – S. P.], Cedro postanowił sam odsunąć z włazu ciężką przykrywę żeliwną, pozbawioną od zewnątrz odpowiednich uchwytów. Po znalezieniu się w zbiorniku fontanny, zajęliśmy pozycje umożliwiające ostrzał placu we wszystkich kierunkach i na razie nie dopuszczaliśmy Niemców, którzy nie znając rzeczywistego stanu i rozmieszczenia w tym czasie naszych sił oraz wobec panującego mroku, niezależnie od ostrzeliwania nas, razili się ogniem wzajemnie.
Gdy Cedro odsunął pokrywę - zamiast wykorzystać okazję ratowania siebie zdecydował dotrzeć do nas. Podczas zbliżania się do fontanny został trafiony pociskiem i zdołał tylko krzyknąć: plutonowy Leon do mnie! - Były to ostatnie słowa naszego dzielnego dowódcy.
Błyskawica, który za murkiem fontanny zajmował stanowisko na wprost włazu zauważył, że Cedro upadł. Przedostawszy się przez murek podczołgał się do leżącego, chcąc udzielić mu pomocy, ale Cedro już nie żył”53.
Jak widać relacje różnią się w szczegółach. To co w nich się powtarza, to słowa, jakie miał „Cedro„ wypowiedzieć tuż przed śmiercią (jedynie „Łata„ pominął ten wątek). Ale już miejsce i okoliczności trafienia por. Byczkowskiego są wyraźnie sporne. Wymienia się najbliższe okolice fontanny (między fontanną a włazem) oraz rejon przy kościele św. Antoniego Padewskiego. Warto tutaj porównać odległości od włazu do fontanny i od włazu do kościoła św. Antoniego Padewskiego, chociażby przez proste spojrzenie na ortofotomapę. Wyraźnie widać, że znacznie bliżej było od włazu do fontanny. Pytanie teraz, czy faktycznie ”Cedro” poszedł w głąb Senatorskiej. Jeśli tak było, można by dzięki temu spróbować ustalić mniej więcej etap desantu, na którym to został trafiony. Gdyby miało to miejsce przy fontannie, można by zakładać, że była to już faza końcowa, kiedy zarządzono odwrót. Natomiast jeśli istotnie do zdarzenia doszło przy kościele, to można pokusić się o stwierdzenie, iż miało to miejsce jednak trochę wcześniej, kiedy jeszcze sytuacja nie była tragiczna.
Koszmar Czerniakowa
Desant kanałowy zakończył się porażką strony powstańczej. Oddział po wycofaniu się spod placu Bankowego, wbrew rozkazowi płka „Wachnowskiego„, odszedł do Śródmieścia. Tam już czekał... ”Mały”.
Podczas gdy desant kanałowy dochodził pod plac Bankowy, porucznik Stolarski, który wraz z kilkoma uczestnikami akcji zagubił się w kanale, zmierzał w stronę Śródmieścia. Na miejscu po umyciu i ubraniu się w świeże ubrania, razem ze swoim oddziałem zajął kwatery w domu na skrzyżowaniu ulic Złotej i Wielkiej. W dniu 3 września wziął udział w odprawie dowódców Zgrupowania „Radosław„, składającego się z dwóch oddziałów. Pierwszy stanowiła połączona „Broda„ z „Parasolem„, drugi „Czata” wsparta „Miotłą”. Janusz Stolarski został zastępcą „Głoga” w jego plutonie. Dzień później mjr ”Witold” złożył wnioski o awans ppor. Stolarskiego i pośmiertnie ppor. Byczkowskiego do stopnia porucznika, a także o odznaczenie ”Małego” KW.
Odpoczynek nie był długi. Już wieczorem 4 września część „Czaty„ wyruszyła na Czerniaków. Nad ranem 5 września również „Mały„ z plutonem ”Głoga” został skierowany na nowe placówki. Trafił do willi Pniewskiego oraz Domu Poselstwa Chińskiego54. Tego samego dnia zginął synek „Małego”, Waldemar Andrzej. Chłopiec, który urodził się 5 kwietnia 1944 r., nie miał nawet pół roku. Nie wiadomo, czy Janusz Stolarski kiedykolwiek dowiedział się o tym.
Walki na Czerniakowie nie różniły się w sposób szczególny od tego, co miało miejsce na Starówce. Tak jak tam, tak i tu Niemcy wykorzystywali swoją olbrzymią przewagę w sprzęcie i ilości ludzi. Identycznie trzeba było toczyć walkę o każdy dom, każdy pokój. Organizowane nieliczne wypady miały na celu poprawić stan uzbrojenia obrońców, z tym bowiem nie było najlepiej55. Już 8 września oddział „Małego„ trafił na Okrąg 3. Trzy dni później na rozkaz „Głoga„, który zastępował rannego ”Piotra” na stanowisku d-cy kompanii, blisko 30 ludzi dowodzonych przez por. Stolarskiego przeszło na Rozbrat. Mimo bezprzykładnego męstwa ze strony polskiej Niemcom udawało się powiększać swoje zdobycze terenowe:
„W ciągu dnia N-mcy atakują od strony ulicy Rozbrat w szczególności ulice Fabryczną i Przemysłową. Metoda ich walki polega na wysadzeniu materiałem wybuchowym ścian i domów, wskutek czego zmniejsza się stopniowo teren powstańczy, gdyż N-mcy zajmują zaraz gruzy”56.
Placówkę na Rozbrat por. Stolarski utrzymał do 15 września, kiedy to na Okrąg 2 ściągnął go mjr „Witold”. Zmagania o Twierdzę, czy jak mówili Niemcy Eine Festung, to kolejna epopeja walk na Czerniakowie. Także tutaj swoją rolę odegrał „Mały”:
„16 [września] wieczorem zauważyliśmy, ze Niemcy kują. Akurat byłam w pobliżu z porucznikiem „Małym„ (Janusz Stolarski), kiedy kucie stawało się już dość głośne. No i wyminowali nam otwór.Dzięki przytomności porucznika „Małego„, który wetknął lufę peemu i ostrzelał, Niemcy nie wdarli się wtedy. Nie zrezygnowali w dalszym ciągu. 17 podstawili nam goliata na narożnik Okrąg-Wilanowska. Goliat to taki mały czołg, który idzie po kablu. Ile razy udało się przeciąć kabel, goliat nie wybuchał. Ale tym razem goliat poszedł i wywalił nam cały narożnik od ulicy. Tam był erkaem z obsługą berlingowców. Berlingowcy się cofnęli, powstał straszny zator na korytarzu sutereny. Wtedy podchorążemu ”Leszkowi” (Leszek Wójcicki) udało się przebrnąć ze mną przez te ciżbę uciekających berligowców. Niemcy którzy byli już wewnątrz gmachu i mieli rzucić granaty, wycofali się. Od tego czasu z Okręgu wychodziło się na łączność przez tę właśnie wyrwę”57.
W dniu 16 września w związku z tym, że ranny został por. „Głóg„ dowodzenie nad ostatnim oddziałem bojowym „Czaty„ w Powstaniu objął właśnie Janusz Stolarski. Resztki ”Radosława” na Czerniakowie utrzymały się jeszcze tylko kilka dni, nawet mimo wsparcia jakie przyszło ze strony 1. Armii Wojska Polskiego. Próbowano trzymać przyczółek nad Wisłą, ale przewaga niemiecka była zbyt wyraźna.
„Koło włazu robi się ponownie ruch. Sanitariuszki, i kto może, opatrują rannych u usuwają z drogi zabitych. Znów zbiera się kolejka przy włazie do kanału. Ściemnia się coraz bardziej. Przychodzi major ‚Witold’ i obchodzi pozycje po raz ostatni. Wkrótce i on odejdzie. Odeszło już kwatermistrzostwo ‚Czaty’. Poszli saperzy. Idzie ‚Bończa’. Idzie ‚Mały’. Zostajemy sami – tuzin ludzi, oddziału osłonowego ewakuacji. Zastygają na ustach słowa pożegnania. To tylko chwilowe rozstanie”58.
Mokotów - „defetyści” na pomoc
Kiedy Zgrupowanie „Radosław„ dotarło z Czerniakowa na Mokotów jego stan wynosił, wedle relacji „Horodyńskiego„ i „Klary„ spisanej w ’45 w Murnau, nie więcej jak 150 ludzi (dla przypomnienia w dniu 1 sierpnia zgrupowanie liczyło około 1800 ludzi, co i tak nie było pełnym stanem liczbowym, który powinien wynosić blisko 2300 żołnierzy). W tej grupie skrajnie wycieńczonych obrońców Woli, Muranowa, Starówki i Czerniakowa znajdowało się około 60-80 ludzi z „Czaty”, 33 z „Parasola” i 30-40 z „Zośki”. Z ”Czaty” udało się wybrać ”Małemu” ok. 30 ludzi zdolnych do dalszej walki, reszta to ranni i chorzy. Co do tej liczby nie ma większych wątpliwości. Problem pojawia się wtedy, kiedy zaczynamy zagłębiać się w relacje oraz porównywać liczby. Wedle m.in. Stanisława Mazurkiewicza59 „Radosław„ wyselekcjonował 60-osobowy oddział, który został oddany do dyspozycji d-dztwa Mokotowa. To że grupę tę przekazano „Karolowi„, a później ”Zrywowi”, jest faktem bezspornym:
„Do p. Majora Zrywa.
1. Zawiadamiam Pana Majora, że wysłałem swój pluton odwodowy por. Małego celem odrzucenia nacierającego przeciwnika po ul. Szustra.
[...]
26.IX.44. 20.15
(-) Karol”60.
Mamy tych 60 ludzi, z czego co najmniej połowa to „Czata”. Ale czy na pewno tylko tyle?
„Dowódca Mokotowa płk ‚Karol’ (Józef Rokicki, ‚Michał’), zażądał właśnie od ‚Radosława’ kompanii żołnierzy do wzmocnienia linii obronnej dzielnicy. Po długiej selekcji zdołaliśmy wybrać zaledwie 47 ludzi zdolnych do akcji (oficjalny żargon - ‚zdolnych do noszenia broni’). Reszta - ranni lub chorzy. Tworzymy z tego 2 plutony. Jeden dostaje ‚Bończa’, drugi - ja. ‚Mały’ dowodzi całością”61.
Jest już 47 ludzi na 60, tylko czy tych 47 to sama „Czata„? Z podanego fragmentu ciężko cokolwiek wywnioskować. Na szczęście z pomocą przychodzi nam opis walk na Mokotowie autorstwa Anny Wyganowskiej-Eriksson „Ewy„ z plutonu pancernego „Wacek”, wcześniej będącej w szeregach ”Czaty”62. Według danych tam zawartych, w tej grupie około 60 ludzi znajdowały się dwie kompanie. Pierwsza to „Czata„ plus drużyna z plutonu pancernego, a druga to żołnierze „Parasola„ dowodzeni przez „Mirskiego„ plus saperzy od „Zośki”. Załóżmy, że tak było naprawdę. Ale wobec tego, jaki był sens robienia dwóch kompanii, z czego jedna liczyła blisko 50 ludzi, a druga około 15? Bo jeśli całość miała mieć te blisko 60 osób, to tak właśnie musiał wyglądać podział. Sam pluton pancerny dawał do 1. kompanii 11 ludzi, plus jeszcze paru z „Zośki”, ponoć ktoś z „Miotły” i jeden żołnierz dawnej „Pięści”. Poza tym, skoro „Mały” miałby dowodzić jedynie 1. kompanią, to na jakiej zasadzie funkcjonowała ta grupa z ”Parasola” i ”Zośki”? Kolejny odwód? Ale nawet jeśli, to jak wyjaśnić to:
„Po jakimś czasie przychodzi por. ‚Mały’ i dostajemy od niego rozkaz zejścia do kanału”63.
Zacytowany fragment to relacja Eugeniusza Kraszewskiego „Zojki„ z „Parasola„. Gdyby oddział „Parasola„ nie podlegał wówczas por. Stolarskiemu, to czemu on, a nie „Mirski”, przyniósł ten rozkaz? A może jednak całość sił wybranych z resztek „Radosława” była powierzona „Małemu”? Tak czy inaczej faktem pozostaje, że porucznik ”Mały” na Mokotowie był jednym z najważniejszych oficerów ”Radosława”.
Same oddziały „Radosława” na Mokotowie spotkały się z niezbyt przyjaznym przyjęciem. Zarzucano im defetyzm64, posuwano się nawet do stwierdzeń, iż ciągną za sobą zagładę kolejnych punktów oporu65. Miejscowi obrońcy byli zdania, że dopiero na Mokotowie ludzie od „Radosława” będą mogli zobaczyć, jak należy się bronić66. Zdarzały się jednak i milsze sytuacje, jak choćby ta kiedy „Mały„, ppor. Sergiusz Szoryn „Bończa„ i ppor. Leszek Jan Wójcicki ”Leszek” zostali zaproszeni na przyjęcie i koncert:
„Dostaję z ‚Małym’ i ‚Bończą’ zaproszenie na koncert muzyczny, organizowany przez ‚Basztę’. Gra znakomity młody pianista z Mokotowa Malcużyński (?). W czasie przerwy podano zakąski i chłodne napoje.
- No, to jest życie towarzyskie – mówi ‚Mały’. - A u nas co? Dorwie się chłop do butelki wódki i z rozpaczy wychla ją sam na sam”67.
Niestety długi odpoczynek i tym razem nie miał stać się udziałem porucznika Stolarskiego i jego ludzi. Jego oddział został przydzielony do dyspozycji dowództwa obrony Mokotowa. Walczyli m.in. o Królikarnię. Mimo wysiłku strony powstańczej, w tym także „Małego” który starał się zachęcać ludzi do walki, starania nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. W końcu postanowiono wycofać się z Mokotowa do Śródmieścia. Porucznik Stolarski miał już po raz trzeci przechodzić kanałami. Najpierw jednak czekało go zabezpieczenie włazów kanałowych tak, aby reszta załogi mokotowskiej mogła w miarę spokojnie i bezpiecznie zejść pod ziemię:
„Ludzie, którzy dostali przepustki, idą ku włazowi kanałowemu przy rogu ulic Szustra i Puławskiej i zajmują tam miejsce w kolejce, co tworzy zatory, gdyż większość z nich nie wejdzie do kanału przed zmrokiem, bo mają przydział do rzutu 2-go, lub nawet 3-go. Stoję z ‚Bończą’ i ‚Małym’ w bramie przed budynkiem dowództwa i obserwujemy odchodzących, ostrzegając ich przed ostrzałem i nalotami bombowców. Od czasu do czasu sprawdzamy dokumenty, by zobaczyć przydział i skierować ich do odpowiedniego włazu kanałowego. Przesuwają się przed nami szczęśliwcy trzymający w rękach otrzymane przepustki i legitymacje. Osiemdziesięcioletnia babka, zgarbiona i o kiju, idzie do kanału jako oficer AK. ‚A może była ona oficerem w Powstaniu Listopadowym’ – śmieje się ‚Bończa’. ‚Prędzej w Konfederacji Barskiej’ – mówi ‚Mały’. Przed dowództwem stoi grubas cywil w średnim wieku z brzuchem jak beczka i czeka w ogonku na przepustkę kanałową. ‚Co myślisz, dadzą mu przepustkę, czy nie?’ - pyta ‚Bończa’. Dali. Okazało się, że grubas był łącznikiem Komendy Głównej (KG). Dalszą obserwację przerywa nam goniec od płk. ‚Karola’. Alarm bojowy!”68.
Niemcy przedzierali się ulicą Szustra, pędząc przed czołgami ludność cywilną. Z każdą chwilą coraz bardziej zagrażali bezpieczeństwu m.p. dowództwa obrony Mokotowa, oraz włazom kanałowym. Dlatego też „Mały” musiał działać błyskawicznie.
„Przybiega do na żołnierz z pierwszej drużyny. ‚Mały’ potrzebuje pomocy, Niemcy atakują Szustra czołgami. Moi chłopcy bez słowa rzucają się do bramy i wybiegają na ulicę. Biegniemy tą samą drogą, którą przyszliśmy. Widzimy por. „Małego” i naszych chłopców, którzy biegną po drugiej stronie ulicy w stronę Kazimierzowskiej. Posuwamy się równolegle i zajmujemy na pół zrujnowany domek naprzeciwko stanowisk pierwszej drużyny. Słychać zbliżające się czołgi.
[…]
Czołg zatrzymał się i wali z działa na wprost i na boki. Ich karabiny maszynowe szczekają zawzięcie. Cywile rozpryskują się do na różne strony. Por. ‚Mały’ krzyczy do nich: - Do bram! Do bram!
Niemcy strzelają do uciekających.
Gruchnęły salwy z naszych okien i z bram. Na czołg posypały się granaty. Kilku Niemców pada, reszta ostrzeliwuje się i ucieka.
Por. ‚Mały’ rzuca z boku wiązkę granatów pod gąsienicę. Następuje silna eksplozja, która wstrząsa czołgiem, tryskają płomienie. Czołg szybko zawraca, już nie strzela. Piechoty niemieckiej ani śladu, czołg też ucieka i ostrzeliwuje się z karabinu maszynowego. Na jezdni lezą ciała zabitych: starszego mężczyzny z pierwszego szeregu, jakiejś kobiety. W bramach ukryli się ranni. Nadbiegają mokotowscy żołnierze. Por. ‚Mały’ każe wszystkim szybko wracać.
Cała bitwa trwała zaledwie kilkanaście minut”69.
W końcu także por. Stolarski zszedł do kanału, kierując się w stronę Śródmieścia.
Dramatu akt ostatni
Po wyjściu w Śródmieściu nieoczekiwanie razem z innymi swoimi żołnierzami został aresztowany pod zarzutem dezercji70. Nie udało mi się niestety znaleźć informacji nt. tego, jak cała sprawa została rozwiązana. Faktem pozostaje natomiast to, iż w końcu oskarżonym udało się wyjść z aresztu domowego.
Porucznik Stolarski nie doczekał zakończenia Powstania Warszawskiego, ginąc krótko przed jego kapitulacją. Przyjrzyjmy się relacjom, dzięki którym jesteśmy w stanie odtworzyć końcowe chwile Janusza Stolarskiego:
„Odwiedzałem inne pododdziały ‚Czaty 49′. Sytuacja była tam podobna do położenia ‚Jędrasów’. ‚Mały’ (Janusz Stolarski) od kpt. ‚Zgody’, wrócił z Czerniakowa kanałami przez Mokotów. Wypytywałem go, jak to się wszystko odbywało. Gdy następnego dnia przyszedłem do niego, już nie żył. Dostał odłamkiem w głowę. Przeszedł Wolę, Muranów, Stare Miasto, Czerniaków i Mokotów bez ran, by zginąć w przeddzień kapitulacji - nie w walce lecz na tyłach, na kwaterze, od przypadkowego pocisku z granatnika czy moździerza”71.
„Zginął por. ‚Mały’. Wiadomość i jego śmierci przynosi ‚Halina’ (Dalicka-Andrzejewska). Dostał odłamkiem szrapnela od pojedynczego pocisku moździerza, który rąbnął w dom przy Al. Ujazdowskich (obok szkoły ‚Królowej Jadwigi’), gdzie odbywała się odprawa Zgrupowania. Tak zginął jeden z najdzielniejszych oficerów powstania odznaczony Virtuti Militari i dwukrotnie Krzyżem Walecznych. Pozostawił młodą żonę i dziecko”72.
„Przyszedł por. ‚Xen’. Dowiedzieliśmy się od niego, że por. ‚Mały’ padł zabity odłamkiem granatnika na ul. Wilczej. Wiadomość przyjęliśmy z wielkim smutkiem”73.
„1 X 44
(...)
Po śmierci por. ‚Małego’, który zginął tuż przed wejściem do kanału, por. ‚Ksen’ objął resztę naszego oddziału”74.
„Już tam nie walczyliście, w Śródmieściu?
Nie. Już nie było żadnych walk. Jeszcze była tragiczna sytuacja 2 października, że jakiś zabłąkany pocisk pada w Alejach Ujazdowskich, przed domem gdzie stacjonowały nasze oddziały i porucznik ‚Mały’, który przeszedł calutką drogę od Woli, Starego Miasta, Czerniakowa, Mokotowa, siedział w oknie, już było wiadomo, że kończą się walki i ten pocisk upadł, odłamek granatnika uderza w jego skroń i on ginie. To był dla nas wielki wstrząs, że w ostatnim dniu, zginął bardzo dzielny oficer, naprawdę bojowy, kilka razy był zasypany, z gruzów go odkopywano, a tu w taki sposób zginął”75.
Z tych wymienionych relacji dowiadujemy się jednej rzeczy na pewno: zginął od pocisku z granatnika, którego to odłamek ugodził go najprawdopodobniej w głowę. Z tekstu Śreniawy-Szypiowskiego z ‚5976 dowiadujemy się z kolei, iż wydarzenie to miało miejsce wieczorem dnia 27 września. Część znanych relacji umieszcza ten fakt w dniu 1 albo 2 października. Niemniej wystarczy spojrzeć na protokół ekshumacyjny PCK (ekipa XI, meldunek nr 5 z dnia 13.03.1945 r. odcinek Alej Ujazdowskich od placu Trzech Krzyży do Piusa XI77), żeby upewnić się w dacie 27 września. Porucznik Stolarski został pochowany w ogrodzie domu przy Alejach Ujazdowskich 3578 razem z radzieckim oficerem Arkadiuszem Iwlewem, który zginął 11 września ’44 (sic!). Sporna natomiast jest kwestia tego, co robił chwilę przed śmiercią. Wedle L. J. Wójcickiego odbywała się wówczas odprawa Zgrupowania „Radosław„ (a raczej jego resztek), „Motyl„ w podanym fragmencie przytacza wersję z „Małym” odpoczywającym w oknie, a z kolei według ”Wapniaka”79 cała sytuacja miała miejsce na podwórzu domu przy Alejach Ujazdowskich 22, co w zasadzie wyklucza wersję z odprawą (o oknie nie wspominam). Przytoczona wyżej relacja Teresy Wilskiej „Bożeny„ jest o tyle ciekawa, że była ona łączniczką ”Małego” na Mokotowie, a tymczasem spisując swoją relację popełniła taki błąd.
Życie nie jest przeznaczeniem bohaterów, czyli słów kilka na zakończenie
Jan Andrzej Byczkowski „Cedro„ w chwili śmierci miał 33 lata, Janusz Ireneusz Stolarski „Mały„ 24. Ciała pierwszego nie udało się odnaleźć, choć po wojnie starania ku temu czyniła matka poległego. Symboliczny grób z ziemią z Warszawy znajduje się na starym cmentarzu w Piotrkowie Trybunalskim, skąd „Cedro” pochodził. Z kolei ”Mały” został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach, leży razem ze swoim synkiem80. Kwestią dyskusyjną pozostaje jego stopień wojskowy. Zarówno na grobie jak i na płycie przy symbolicznej kwaterze żołnierzy „Czaty” na Powązkach Wojskowych figuruje jako kapitan. Niestety nie udało mi się nigdzie znaleźć informacji, kto i kiedy awansował go do tego stopnia.
Jak widać po tekście niewiele wiadomo na temat losów obu oficerów, nawet gdy mówimy tylko o Powstaniu Warszawskim. Jednakże ten tekst bez wątpienia ma za zadanie jedynie przywrócić ich szerszej pamięci. Brak w nim chęci pretendowania do jakiegokolwiek opracowania tematu w sposób ostateczny. Zdaję sobie sprawę z tego, że mogłem popełnić w trakcie pisania sporo błędów natury merytorycznej. Za wszystkie pragnę z tego miejsca Czytelnika przeprosić. Liczę jednocześnie na to, że znajdą się osoby, które będą chętne do podzielenia się swoją wiedzą na temat omawianych postaci.
Aneks 1. Opinie mjra/ppłka Tadeusza Runge „Witolda” nt. Janusza Stolarskiego:
Wniosek o awans do stopnia por. rezerwy i służby stałej z dnia 17 sierpnia ’44:
„Wybitne zdolności dowódcze i odwaga! Duża bystrość umysłu w walce. Bezwzględny dla siebie i podwładnych przy wykonywaniu zadania. Bardzo ładna sylwetka żołnierza”81.
Wniosek o odznaczenie Krzyżem Walecznych z dnia 4 września ’44:
„Po wdarciu się npla do posesji Bonifraterska 31 poprowadził drużynę do przeciwnatarcia wypierając npla z posesji”82.
Wniosek o awans do stopnia porucznika z dnia 4 września ’44:
„Inteligentny, zaradny, niezawodny w akcji oficer-dowódca. Dał się poznać z tych zalet w szeregu zlecanych mu zdań. Wybitna odwaga”83.
Aneks 2. Opinie mjra/ppłka Tadeusza Runge „Witolda” nt. Jana Byczkowskiego:
Wniosek awansowy na stopień por. rezerwy i służby stałej z dn. 17 sierpnia ’44:
„Bardzo dobry D-ca, rozważny, opanowany, zdecydowany w wykonywaniu zadań. Dbały o podwładnych. Świeci zawsze przykładem odwagi i poświęceniem”84.
Wniosek o odznaczenie VM V kl. z dn. 17 sierpnia ’44:
„Wybitnie ofiarny i odważny oficer. Odznaczył się we wszystkich działaniach Czaty. Wzór ofiarności, poświęcenia i rozsądnej odwagi.- Dwukrotnie dowodził czołową w uderzeniu na Stawki i odwagą swoją i przykładem przyczynił się do wykonania akcji w obu wypadkach”85.
Wniosek o awans do stopnia porucznika z dn. 4 września ’44:
„Bardzo odważny, inteligentny, niezawodny w akcji oficer. Cechy te wykazał w wielu akcjach. Wybitnie przyczynił się do powodzenia nocnego wypadu na Stawki. Zginął na placu Bankowym”86.
Aneks 3.
„Razem
/Na cmentarzu w rocznicę Powstania/
I znów wraz z dowódcą pod cmentarnym zniczem
wśród mogiły druhów, my w ciała ubrani
a modlitewną skruchą i czcią
kierujemy głos nasz z ziemskiej otchłani
smagającej biczem.
Wtedy byliśmy razem od godziny „W”
do chwili rozstania- ich wiecznego snu
spięci obowiązkiem i walki wolą.
Na jedną kartę złożyliśmy naszą dolę
na szlaku krwi.
Z „Radosławem” zaczęliśmy od Woli,
przez cmentarze, Stawki, Muranów, Starówkę,
przez kanały, Śródmieście, Czerniaków, Mokotów-
kładąc znamię krwawe jak węgielny kamień
pod dom jutrzejszy, pod szczęśliwsze dni.
Zostały dziesiątki. Padły setki. Pod skorupą miasta
ogromny trup został - to Warszawa zgasła!
Ofiara bez reszty i bez zwycięstwa
w zrywie Powstania
„Czaty 49„ ofiara krwi.”
Marian Jakub Kamiński „Pionek„, żołnierz batalionu ”Czata 49”
Bibliografia:
Źródła:
1. Archiwum Historii Mówionej MPW:
- Zbigniew Ścibor-Rylski „Motyl”
- Kazimierz Augustowski „Jagoda”
- Anna Wyganowska-Eriksson „Ewa”
2. Bielecki R., Strok M. (współpraca), Żołnierze Powstania Warszawskiego. t. III: dokumenty z archiwum Polskiego Czerwonego Krzyża, Warszawa 1997;
3. Gabinet Rękopisów BUW, Archiwum Roberta Bieleckiego, sygn. 2919;
4. Jędrzejewski Z., Od września do września, Warszawa 1989;
5. Majorkiewicz F., Lata chmurne. Lata dumne, Warszawa 1983;
6. Oddział batalionu „Czata 49” w akcji na plac Bankowy 30/31 sierpnia 1944: relacja Stanisława Ożoga ps. Filip, Warszawa 1972;
7. Runge T., Na Czerniakowie [w:] Drogi Cichociemnych, Warszawa 2008;
8. Stachowiak T., Informacja o penetrowaniu terenu zbliżania się wojsk radzieckich do Warszawy w końcu lipca 1944 r. przez kurierów V-go Oddziału Komendy Głównej Armii Krajowej [w:] Żołnierze Komendy Głównej Armii Krajowej wspominają..., red. Wyczańska K., Warszawa 1994;
9. Stachowiak T., Relacja o przebiegu walki na Placu Bankowym Oddziału „Czata 49” /w nocy z 30 na 31 sierpnia 1944/ [w:] Żołnierze Komendy Głównej Armii Krajowej wspominają..., red. Wyczańska K., Warszawa 1994;
10. Wierzejski T., Kto jeśli nie łączniczka [w:] Drogi Cichociemnych, Warszawa 2008;
11. Wierzejski T., Z „Czatą 49” na Starym Mieście [w:] Drogi Cichociemnych, Warszawa 2008;
12. Powstanie Warszawskie 1944. Wybór dokumentów. t. V: 19-21 VIII 1944, red. Matusak P., Warszawa 2003;
13. Wilska T., Oszczędzajcie filipinki [w:] Pełnić służbę... Z pamiętników i wspomnień harcerek Warszawy 1939-1945, red. Zawadzka A., Zawadzka Z., Warszawa 1983;
14. Wójcicki L. J., Życie na stos. Pamiętnik z Powstania Warszawskiego 1944 r., Londyn 1985;
15. http://www.burzawwarszawie.zhr.pl/#;
16. http://www.sppw1944.org/index.html?http://www.sppw1944.org/start.html;
Opracowania:
17. Bartelski L. M., Mokotów 1944, Warszawa 1971;
18. Barykady Powstania Warszawskiego 1944, oprac. R. Śreniawa-Szypiowski, Warszawa 1993;
19. Borkiewicz A., Powstanie Warszawskie 1944. Zarys działań natury wojskowej, Warszawa 1964;
20. Grigo T., Powiśle Czerniakowskie 1944, Warszawa 1989;
21. Kulesza J., Powstańcza Starówka. Ludzie i ulice, Warszawa 2007;
22. Kunert A. K., Słownik biograficzny konspiracji warszawskiej 1939-1944, t. III, Warszawa 1991;
23. Kunert A. K., Tadeusz Runge (1898-1975) [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. XXXIII, Kraków 1991-1992;
24. Krajewski K., Na Ziemi Nowogródzkiej. „Nów” – Nowogródzki Okręg Armii Krajowej, Warszawa 1997;
25. Mazurkiewicz S., Jan Mazurkiewicz „Radosław„-„Sęp„-”Zagłoba”, Warszawa 1994;
26. Niżyński L., Batalion „Miotła”, Warszawa 1992;
27. Nowożycki B., Batalion Armii Krajowej „Czata 49” w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2008;
28. Podlewski S., Przemarsz przez piekło, Warszawa 1957;
29. Stachiewicz P., Starówka 1944. Zarys organizacji i działań bojowych Grupy „Północ”, Warszawa 1983;
30. Stachiewicz P., „Parasol”. Dzieje oddziału do zadań specjalnych Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej, Warszawa 1984;
31. Śreniawa-Szypiowski R., „Czata 49”, „Więź” 10 (1961), s. 132-137;
32. Śreniawa-Szypiowski R., Batalion „Czata 49” w Powstaniu Warszawskim, „Kronika Warszawy” 1/2(1994), s. 159-190;
33. Tucholski J., Cichociemni, Warszawa 1988
34. Wyganowska-Eriksson A., Pluton pancerny batalionu „Zośka” w Powstaniu Warszawskim, Gdańsk 2010.
- Gabinet Rękopisów BUW, Archiwum Roberta Bieleckiego, sygn. 2919, k. 123 [nieopublikowany artykuł R. Śreniawy-Szypiowskiego z roku 1959]. [↩]
- Marek Szymański „Sęp„, „Czarny„, ur. 25 kwietnia 1915 r. w Końskich, syn Mariana i Marii. Od 1927-1930 r. uczył się w gimnazjum w Końskich, a do 1936 r. w Korpusie Kadetów nr 2 w Chełmnie. Następnie przez rok był słuchaczem Szkoły Podchorążych Rezerwy Saperów w Warszawie. Od 4.01.1937 do 12.08.1939 r. w Szkole Podchorążych Saperów w Warszawie. W dniu 1 września 1939 r. został awansowany do stopnia ppor. Walki wrześniowe prowadził jako żołnierz 28. baonu saperów w Armii Łódź. Od połowy października 1939 r. w oddziale „Hubala„, początkowo był kwatermistrzem, następnie d-cą oddziałów piechoty. Po śmierci „Hubala” wstąpił do ZWZ. Od 1941 do sierpnia 1942 r. działał w Wywiadzie Wschodnim KG ZWZ OSR II Północ-Wilno. Z Wilna trafił do Warszawy. Tutaj został awansowany do stopnia porucznika. Wziął udział m.in. w akcji „Góral”. W marcu 1944 r. wyjechał z Warszawy i trafił do 27. „Wołyńskiej” DP AK. W lipcu tego samego roku ponownie znalazł się w Warszawie. W Powstaniu został d-cą plutonu w baonie „Czata 49”. W trakcie walk na Woli został ranny na Płockiej w ramię i głowę. Przetransportowano go do szpitala. Do walki powrócił na Czerniakowie. Tam ponownie został ciężko ranny. Groziła mu amputacja ręki. Dzięki opiece Ludwiki Wyszomirskiej „Ksenii” i Cezarii Iljin-Szymańskiej „Kai”, oraz sprawnemu przeniesieniu do szpitala w Aninie i Śródborowie, udaje się go uratować. Następnie trafił do Lublina i Zamku Lubelskiego. Został skazany na 10 lat więzienia. Z Lublina przewieziony do Wronek, a potem do Warszawy. Na wolność wyszedł po roku. Rozpoczął studia na Politechnice Warszawskiej, pracował też dla „Gazety Handlowej”. Prowadził działalność społeczną. Organizował środowisko „Hubalczyków”. Został jego pierwszym przewodniczącym, działał również w środowisku żołnierzy 27. DP AK. Udało mu się wprowadzić byłych żołnierzy ”Hubala” do ŚZŻAK. Umarł 27.03.1996 r. Pochowany został na Starych Powązkach w Warszawie. Był żonaty z Cezarią Iljin-Szymańską ”Kają”. Napisał m.in. książkę Oddział majora „Hubala”, Warszawa 1972. Pracował jako konsultant do filmu „Hubal” w reżyserii Bogdana Poręby. Odznaczony VM V kl., Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, KW x4, Krzyżem Armii Krajowej, Warszawskim Krzyżem Powstańczym, Medalem Wojska Polskiego x4. [↩]
- Patrz: https://historia.org.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1342:historyk-zapomniany-romuald-reniawa-szypiowski-1927-2003&catid=193:biografie&Itemid=622 [dostęp na: 11.11.2010 r.]. [↩]
- Batalion Armii Krajowej „Czata 49” w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2008. [↩]
- Przyczyny takiego stanu rzeczy pozwolę sobie wyjaśnić przy innej okazji. [↩]
- Ppłk Tadeusz Runge „Witold„, syn Tadeusza i Anny Paprockiej. Urodził się 22 listopada 1898 r. w Brodach. Był żołnierzem Legionu Wschodniego, armii austriackiej, POW, a także absolwentem Centralnej Szkoły Pirotechnicznej i Centralnej Szkoły Strzelniczej. Pracował jako wykładowca w CSS, z-ca naczelnika Wydziału Społeczno-Politycznego w Lublinie, szef bezpieczeństwa w Komisariacie Rządu na Miasto Stołeczne Warszawę oraz naczelnik Wydziału Społeczno-Politycznego w Urzędzie Wojewódzkim w Nowogródku. Ze względu na stan zdrowia nie wziął udziału w walkach Września ’39. Żołnierz 1. SBS, cichociemny. Do Kraju wrócił w nocy z 9/10 kwietnia 1944 r. Od maja 1944 r. kierownik Centrali Zaopatrzenia Terenu. D-ca batalionu ”Czata 49”. Odznaczony Medalem Niepodległości, Złotym Krzyżem Zasługi, 2x Medalem Wojska i Virtuti Militari V kl. (nr krzyża 11 529, zweryfikowany jako odznaczony na mocy rozkazu bez numeru z dn. 17.08.1944 r.). Zmarł 21 grudnia 1975 roku. Pochowany na warszawskich Powązkach Wojskowych. Patrz też: A. K. Kunert, Tadeusz Runge (1898-1975) [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. XXXIII, Kraków 1991-1992, s. 105-107; A. K. Kunert, Słownik biograficzny konspiracji warszawskiej 1939-1944, t. III, Warszawa 1991; T. Runge, Na Czerniakowie [w:] Drogi Cichociemnych, Warszawa 2008, s. 357-363; J. Tucholski, Cichociemni, Warszawa 1988. [↩]
- Kpt./gen. Zbigniew Ścibor-Rylski Zbigniew „Stanisław„, „Motyl„, urodzony 10 marca 1917 r. w Browkach, ok. 60 km od Kijowa, syn Oskara i Marii z domu Raciborowskiej. Miał trzy siostry: Kalinę (ur. 1910 r.), Ewę (ur. 1912 r.) i Danutę (ur. 1915 r). Dzieciństwo spędził w okolicach Zamościa (jego ojciec zarządzał kluczem siedmiu majątków w Ordynacji Zamoyskich) i Leszna. Absolwent Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Warszawie (grupa techniczna). Szkołę ukończył w 1939 r. w stopniu sierżanta ze specjalnością mechanika silników i przyrządów lotniczych. Jako miejsce swojej służby (ponieważ był jednym z najlepszych uczniów, miał prawo wyboru jednostki) wybrał 1. Pułk Lotniczy w Warszawie na Okęciu. Żołnierz SGO „Polesie„, w której walczył jako żołnierz Dywizji Kawalerii „Zaza”. Po zakończeniu walk w niewoli niemieckiej, powrócił do Warszawy 1 września 1940 r. Został żołnierzem ZWZ/AK. Był zajęty wyznaczaniem punktów zrzutu cichociemnych i sprzętu, później walczył w szeregach 27. DP AK (2. kompania 1. baonu). W Powstaniu Warszawskim był d-cą plutonu, kompanii i faktycznym zastępcą d-cy bonu, mjr. cc Tadeusza Runge „Witolda”. Po Powstaniu razem z ppłk. „Witoldem” zgłosił się do Milanówka, już jako major (awans ze starszeństwem z dnia 2 października 1944 r.). Działali dalej w konspiracji. W dniu 7 maja poinformował ”Radosława”, że w związku z końcem wojny przerywa działalność konspiracyjną. Przeniósł się do Poznania. Tam żył pod przybranym nazwiskiem, nie ujawniając się, ani nie włączając do życia społeczno-politycznego. Podjął pracę w Biurze Samochodów Remontowanych ”Motozbyt”. Później pracował jako kierowca w Poznańskim Przedsiębiorstwie Transportowym, od ’56 jako inspektor techniczny w Zjednoczonych Zakładach Gospodarczych INCO. W ’63 przeniósł się do Warszawy, zamieszkał w Radości, gdzie żyje do dziś. W 1946 w Gdańsku poznał Zofię Rapp-Kochańską vel Marię Springer, asa wywiadu AK. W dwa lata później wzięli ślub. Dzieci nie mieli, poza synem Zofii – Maćkiem - z małżeństwa z Janem Kochańskim „Maćkiem„, cichociemnym, który został rozstrzelany przez Niemców 16 lutego ’44. Odznaczony 2x Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari, 2x Krzyżem Walecznych, Krzyżem Partyzanckim, Warszawskim Krzyżem Powstańczym, Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski Polonia Restituta, Medalem Augusta Ferdynanda Wollfa, Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. W dniu 1 grudnia 2004 roku wybrany na członka Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari. W dniu 31 lipca 2008 r. odebrał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Stołecznego Warszawy. Aktywnie zaangażowany w działalność kombatancką, prezes Związku Powstańców Warszawskich. Członek grupy inicjatywnej powstania Muzeum Powstania Warszawskiego i Rady Honorowej Budowy Muzeum. Działa także w w Związku Kleeberczyków Samodzielnej Grupy Operacyjnej ”Polesie” oraz w Związku 27. Wołyńskiej Dywizji AK. [↩]
- Zdzisław Zołociński „Piotr„, ur. 3 lipca 1916 r. w Moskwie, syn Aleksandra i Stanisławy, miał młodszego brata Stanisława, również żołnierza „Czaty„. Absolwent Szkoły Podchorążych Saperów w Warszawie, w trakcie walk września 1939 r. dowódca plutonu w Armii Łódź. W konspiracji od początku 1940 r. Działał zarówno w Warszawie jak i w 27. DP AK, gdzie był d-cą tzw. „warszawskiej” kompanii saperów. W Powstaniu Warszawskim d-ca plutonu i kompanii w batalionie. Został ciężko ranny w dniu 7 września 1944 r. Do niewoli dostał się dopiero 23 września. Po zakończeniu wojny najpierw pracował w spółdzielni ”Spiera”, następnie po skończeniu Wyższej Szkoły Inżynierskiej zaczął pracować jako inżynier budownictwa lądowego, jednocześnie utrzymując kontakt ze swoimi kolegami z partyzantki i Powstania. Odznaczony VM V kl. i KW. Zmarł w dniu 17 lutego 1964 r. na skutek odnowienia się rany z Powstania (od tamtego czasu w jego głowie znajdowały się pozostałości odłamków pocisku). Jego grób znajduje się na warszawski Powązkach Wojskowych, kwatera 24A-11-5. [↩]
- Tomasz Jan Wierzejski, „Zgoda 2„, urodził się 30.03.1911 roku w Rzeżycy na Łotwie. W 1939 r. żołnierz 8. DP. Po zakończeniu walk w niewoli niemieckiej. Po ucieczce trafia do ZSRR. W lutym ’42 wstępuje do Armii Polskiej na Wschodzie. Zostaje żołnierzem 2. batalionu saperów. Przeszkolenie dywersyjne przechodzi we Włoszech. W dn. 12 lutego ’44 zostaje zaprzysiężony. Do Kraju wraca w nocy z 21/22 maja ’44, w ramach operacji lotniczej „Weller 29„, numer ekipy LIII. Dowódcą był mjr. naw. Eugeniusz Arciuszkiewicz. Oprócz kpt. Wierzejskiego skakali wówczas również: por. Marian Golarz „Góral 2„, rtm. Krzysztof Grodzicki „Jabłoń 2”, ppor. Witold Marecki „Żabik 2”, gen. bryg. Leopold Okulicki ”Kobra 2”, ppor. Zbigniew Waruszyński ”Dewajtis 2”. W Powstaniu Warszawskim d-ca kompanii w batalionie. Podczas walk na Starym Mieście kontuzjowany i ranny, przeżył. Po wyjściu z kotła staromiejskiego został awansowany do stopnia majora [B. Nowożycki, Batalion..., s. 170; awans za wnioskiem z dn. 4 września]:
„Wybitny oficer. Zrównoważony, obowiązkowy, niezawodny w spełnianiu zleconych mu zadań. Posiada posłuch w szeregach mimo najkrytyczniejszej sytuacji bojowej. Odważny. We wszystkich akcjach Czaty brał wybitny udział. Pozostawał w linii mimo parokrotnych ran”.
Po otrzymaniu awansu został mianowany d-cą saperów Zgrupowania „Radosław”. Po kapitulacji w niewoli niemieckiej. Od roku ’45 przebywał na emigracji na Wyspach. Zginął 25 czerwca 1957 roku w wypadku samochodowym pod Londynem. [↩] - Spotkałem się również z wersją Marian. [↩]
- Można założyć, że pseudonim wziął się właśnie od nazwiska rodowego matki. [↩]
- K. Krajewski, Na Ziemi Nowogródzkiej. „Nów” – Nowogródzki Okręg Armii Krajowej, Warszawa 1997, s. 322. [↩]
- Romuald Śreniawa-Szypiowski po wojnie podał informację, jakoby „Mały” był oficerem zawodowym artylerii. [↩]
- Tamże, s. 312, 321. [↩]
- Tamże, s. 322. [↩]
- „Burza” na Wołyniu. Dzieje 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej. Studium historyczno-wojskowe, Warszawa 2010. [↩]
- 27. Wołyńska Dywizja Piechoty AK, Warszawa 1986. [↩]
- Kazimierz Augustowski „Jagoda„, urodzony 4 marca 1916 roku w Wilnie, syn Witolda i Aliny Kuleszy. Absolwent gimnazjum św. Kazimierza oo. Jezuitów w Wilnie (1934). Przed wojną rozpoczął studia na wydziale farmacji Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Naukę przerwała wojna. Komendant bazy wileńsko-nowogródzkiej Centrali Zaopatrzenia Terenu, podkomendny płk. Krzyżanowskiego. W Powstaniu Warszawskim dowódca Kolumny Samochodowej i Oddziału Gospodarczego baonu. Po zakończeniu walk trafił do Stalagu IV-B/H Zeithain. Do Polski wrócił w 1945 r. Dwa lata później uzyskał dyplom magistra farmacji na Uniwersytecie Jagiellońskim. Żołnierz powojennego podziemia niepodległościowego. Aresztowany przez UB w 1948, był więziony w Areszcie Śledczym Warszawa-Mokotów, a po wydaniu wyroku w Rawiczu i we Wronkach. Wyszedł na wolność w ’55, rok później objęła go amnestia. Od listopada ’56 pracował w CPH Veritas. Od 1960 r. w Oddziale Stołecznym Stowarzyszenia PAX. W 1962 r. wrócił do Veritasu. Został kierownikiem biura skupów surowców pochodzenia zagranicznego, a następnie dyrektorem administracyjno-handlowym. Ponownie wrócił jednak do Stowarzyszenia PAX, gdzie pracował aż do emerytury. Działał aktywnie na rzecz odnalezienia miejsca pochówku zamordowanego płk. Aleksandra Krzyżanowskiego ”Wilka”. Podczas ekshumacji dokonał jego identyfikacji wraz z żoną pułkownika, Panią Janiną Krzyżanowską. Prezes Stowarzyszenia Filistrów Welecji. Zmarł 17 września 2007 r. w Warszawie. Pochowany 21 września 2007 r. na cmentarzu Wilanowskim w Warszawie. Był odznaczony VM V kl., 2x KW, Krzyżem Zasługi z Mieczami, Medalem za Zasługi dla Obronności Kraju oraz Medalem Pro Memoria. [↩]
- Za: http://ahm.1944.pl/_Kazimierz_Augustowski/3/?q=Cedro [dostęp na: 9.12.2010 r.]. [↩]
- L. Niżyński, Batalion „Miotła”, Warszawa 1992, s. 107. [↩]
- L. J. Wójcicki, Życie na stos. Pamiętnik z Powstania Warszawskiego 1944 r., Londyn 1985, s. 22-26. [↩]
- GR BUW, ARB, sygn. 2919, k. 91-94. [↩]
- T. Stachowiak, Informacja o penetrowaniu terenu zbliżania się wojsk radzieckich do Warszawy w końcu lipca 1944 r. przez kurierów V-go Oddziału Komendy Głównej Armii Krajowej [w:] Żołnierze Komendy Głównej Armii Krajowej wspominają..., red. K. Wyczańska, Warszawa 1994, s. 156. [↩]
- Cezary Nowodworski „Głóg”, urodzony 7 marca 1916 r. w Tomsku. Syn Wacława (zesłańca syberyjskiego) i Praksedy. Uczestnik walk września 1939 r., po ich zakończeniu w niewoli niemieckiej. Uciekł na zachód. Początkowo we Francji, później na Wyspach, gdzie służył w brygadzie artylerii. Po przeszkoleniu na cichociemnego, wrócił do Kraju w nocy z 4/5 maja 1944 r., w ramach sezonu operacyjnego Riposta. Kryptonim operacji lotniczej nieznany, ekipa nr XLIX. W jej skład wchodzili: d-ca kpt. naw. Edward Bohdanowicz, por. Tadeusz Jaworski „Bławat„, ppor. Zdzisław Luszowicz „Szakal„, por. Antoni Nosek „Kajtuś„, por. Mieczysław Szczepański „Dębina”, por. Czesław Trojanowski „Litwos” i por. Cezary Nowodworski ”Głóg”. W Powstaniu Warszawskim jeden z najodważniejszych żołnierzy ”Czaty”, d-ca plutonu. W dniach 6-7 sierpnia miał zniszczyć na Woli za pomocą PIATa dwa niemieckie czołgi, a w trakcie walk o kompleks kościelno-szpitalny św. Jana Bożego jego pluton był jednym z ostatnich, które się wycofały. W dniu 6 września awansowany do stopnia kapitana (za wnioskiem o awans z dnia 4 września). Odznaczony Krzyżem Walecznych i Krzyżem Virtuti Militari V klasy. Zginął około 22 września na Czerniakowie. Inna wersja głosi, iż po przepłynięciu przez Wisłę dostał się w ręce NKWD. [↩]
- T. Wierzejski, Kto – jeśli nie łączniczka [w:] Drogi Cichociemnych, Warszawa 2008, s. 312. [↩]
- Tamże, s. 314. [↩]
- Tamże, s. 315. [↩]
- GR BUW, ARB, sygn. 2919, k. 98-100; Barykady Powstania Warszawskiego 1944, oprac. R. Śreniawa-Szypiowski, Warszawa 1993, s. 342. [↩]
- Powstanie Warszawskie 1944. Wybór dokumentów, t. V: 19-21 VIII 1944, red. P. Matusak, Warszawa 2003, s. 130-131. [↩]
- T. Wierzejski, Z „Czatą 49” na Starym Mieście [w:] Drogi Cichociemnych, Warszawa 2008, s. 343. [↩]
- Tamże, s. 344; GR BUW, ARB, sygn. 2919, k. 105. [↩]
- GR BUW, ARB, sygn. 2919, k. 106. [↩]
- Jego właścicielem nie stała się jednak „Czata”. [↩]
- A. Borkiewicz, Powstanie Warszawskie 1944. Zarys działań natury wojskowej, Warszawa 1964, s. 142. [↩]
- GR BUW, ARB, sygn. 2919, k. 109. [↩]
- Powstanie Warszawskie 1944..., red. P. Matusak, s. 132. [↩]
- Tak podawali T. Wierzejski i L. Niżyński, podczas gdy A. Borkiewicz odwrócił strony. [↩]
- T. Wierzejski, Z „Czatą 49”..., s. 345. [↩]
- Tamże, s. 346; L. J. Wójcicki, Życie..., s. 49. [↩]
- Powstanie Warszawskie 1944..., red. P. Matusak, s. 132-133. [↩]
- L. Niżyński, Batalion..., s. 173. [↩]
- Ze względu na stałą obecność w walce „Witold” nie przedstawił uzasadnienia dla tego odznaczenia. [↩]
- GR BUW, ARB, sygn. 2919, k. 128. [↩]
- L. J. Wójcicki, Życie..., s. 50-54. [↩]
- Brak numeru krzyża, dokumentu weryfikacji, na liście Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari nie figuruje. [↩]
- GR BUW, ARB, sygn. 2919, k. 128. [↩]
- Oddział batalionu „Czata 49” w akcji na plac Bankowy 30/31 sierpnia 1944: relacja Stanisława Ożoga ps. Filip, Warszawa 1972, s. 2-3. [↩]
- Tematyka desantu kanałowego jest na tyle skomplikowana i rozbudowana, że nie będę opisywał go tutaj, ograniczając się do podania absolutnie niezbędnych wiadomości, przy czym także w ich przypadku nie będę wchodził w rozważania na temat różnych ich wersji. [↩]
- S. Podlewski, Przemarsz przez piekło, Warszawa 1957, s. 502-503. [↩]
- Za: http://www.sppw1944.org/ [dostęp na: 23.11.2010 r.; spotkanie z Juliuszem Kuleszą w MPW, fragment wypowiedzi Jana Romańczyka „Łaty”]. [↩]
- GR BUW, ARB, sygn. 2919, k. 134. [↩]
- T. Stachowiak, Relacja o przebiegu walki na Placu Bankowym Oddziału „Czata 49” /w nocy z 30 na 31 sierpnia 1944/ [w:] Żołnierze Komendy Głównej Armii Krajowej wspominają..., red. K. Wyczańska, Warszawa 1994, s. 260. [↩]
- Oddział batalionu …, s. 10. [↩]
- Stanowiska te obsadzał również pluton por. „Grabowskiego”. [↩]
- L. J. Wójcicki, Życie..., s. 87. [↩]
- GR BUW, ARB, sygn. 2919, k. 146. [↩]
- Za: http://www.burzawwarszawie.zhr.pl/# [dostęp na: 10.12.2010 r.; relacja Haliny Andrzejewskiej „Dalickiej”]. [↩]
- L. J. Wójcicki, Życie..., s. 117. [↩]
- Jan Mazurkiewicz „Radosław„ - „Sęp„ - ”Zagłoba”, Warszawa 1994, s. 326. [↩]
- L. M. Bartelski, Mokotów 1944, Warszawa 1971, s. 530-531. [↩]
- L. J. Wójcicki, Życie..., s. 125. [↩]
- Pluton pancerny batalionu „Zośka” w Powstaniu Warszawskim, Gdańsk 2010, s. 399. [↩]
- P. Stachiewicz, „Parasol”. Dzieje oddziału do zadań specjalnych Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej, Warszawa 1984, s. 614. [↩]
- L. M. Bartelski, Mokotów..., s. 472-473. [↩]
- F. Majorkiewicz, Lata chmurne. Lata dumne, Warszawa 1983, s. 297. [↩]
- Za: http://ahm.1944.pl/_Kazimierz_Augustowski/2/slowa-kluczowe [dostęp na: 10.12.2010 r.]. [↩]
- L. J. Wójcicki, Życie..., s. 124. [↩]
- Tamże, s. 134. [↩]
- A. Wyganowska-Eriksson, Pluton..., s. 415-416. [↩]
- L. J. Wójcicki, Życie..., s. 138. [↩]
- Z. Jędrzejewski, Od września do września, Warszawa 1989, s. 152. [↩]
- L. J. Wójcicki, Życie na stos. Pamiętnik z Powstania Warszawskiego 1944 r., Londyn 1985, s. 139. [↩]
- A. Wyganowska-Eriksson, Pluton pancerny batalionu „Zośka” w Powstaniu Warszawskim, Gdańsk 2010, s. 423. [↩]
- T. Wilska, Oszczędzajcie filipinki [w:] Pełnić służbę... Z pamiętników i wspomnień harcerek Warszawy 1939-1945, red. A. Zawadzka, Z. Zawadzka, Warszawa 1983, s. 484. [↩]
- Za: http://ahm.1944.pl/Zbigniew_Scibor-Rylski/1/slowa-kluczowe/ [dostęp na: 22.11.2010 r.]. [↩]
- GR BUW, ARB, sygn. 2919, k. 164. [↩]
- R. Bielecki, M. Strok (współpraca), Żołnierze Powstania Warszawskiego. t. III: dokumenty z archiwum Polskiego Czerwonego Krzyża, Warszawa 1997, s. 88. [↩]
- Między pałacem Dziewulskich - dzisiaj ambasada Bułgarii - a kamienicą Anny Mikulicz-Radeckiej. [↩]
- GR BUW, ARB, sygn. 2919, k. 164. [↩]
- Kwatera 25A-17-3. [↩]
- B. Nowożycki, Batalion..., s. 140; WBBH, sygn. III/44/54, k. 9-10. [↩]
- B. Nowożycki, Batalion..., s. 160; WBBH, sygn. III/44/54, k. 23-24. [↩]
- B. Nowożycki, Batalion..., s. 172; WBBH, sygn. III/44/54, k. 27-28. [↩]
- B. Nowożycki, Batalion..., s. 140; WBBH, sygn. III/44/54, k. 9-10. [↩]
- B. Nowożycki, Batalion..., s. 147; WBBH, sygn. III/44/54, k. 14-15. [↩]
- B. Nowożycki, Batalion..., s. 173; WBBH, sygn. III/44/54, k. 27-28. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.