„Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem” - T. Snyder - recenzja


rzeprowadziłem drobny eksperyment. Otóż, wnet po otrzymaniu Skrwawionych ziem…,poprosiłem jednego z moich dobrych znajomych o przejrzenie tej książki. Osoba ta nie jest historykiem, lecz tak jak spora ilość moich rodaków interesuje się piłką nożną, bieżącą polityką, prognozami pogody, zagląda czasem w TV na jeden z programów tematycznych, a od czasu do czasu sięga po jakąś mniej lub bardziej ciekawą lekturę. Słowem, obywatel współczesnej Rzeczypospolitej jak się patrzy.

Spore było moje zdumienie, gdy po kilku dniach otrzymałem telefonicznie prośbę aby jeszcze przez dwa lub trzy dni wspomniana pozycja mogła pozostawać w rękach mego znajomego. Po co? „Chcę dokończyć twoją książkę. Da radę?” – rzekł z nadzieją w głosie. Trudno było odmówić.

Timothy Snyder tworząc Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem podjął się niezwykle poważanego wyzwania. Przecież ilość monografii, przyczynków i syntez poświęconych zbrodniom czerwonego i brunatnego totalitaryzmu jest zaiste przeogromna. Wielu autorów podejmowało temat z różnych perspektyw. Np. zajmowało się praźródłami ideologii zła, opisami krwawych łaźni, skutkami gospodarczymi i kulturowymi epoki. Dotykało zagadnienia w skali makro i z punktu widzenia jednostki. Używało dla opisu zdarzeń nie tylko narzędzi z warsztatu historyka ale także przyrządów będących w posiadaniu socjologa, geopolityka, politologa… Czy wobec tego można dokonać opisu jednej z najciemniejszych kart historii ludzkości w oryginalny sposób? Moim zdaniem Timothy Snyder udowodnił, że można.

Jako cel swych badań przyjął opisanie losów mieszkańców terytorium zawartego (z grubsza) pomiędzy Niemcami a Rosją, na którym w latach 1918-1953 żyły miliony Słowian, Bałtów, Żydów, Ugrofinów oraz innych grup etnicznych. Nie zajął się jednak kwestiami gospodarczymi czy też starciami militarnymi, ale przebiegiem i skutkami opresji jakie stały się udziałem ludzi z omawianych obszarów. Wybaczcie, ale referowanie treści książki uznaję za niekonieczne. Wystarczająco wymownie została ona oddana w samym tytule. Zamiast tego chcę podzielić się kilkoma – w moim przekonaniu – znaczącymi uwagami.

Po pierwsze, jestem pełen podziwu dla wysiłku Autora, który włożył w pozyskanie wiedzy. Odwiedził bowiem i współpracował z archiwami w Polsce, Niemczech, Rosji, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i na Ukrainie. Wykorzystał kilkaset publikacji książkowych i artykułów, które – według własnego oświadczenia – zgłębiał w oryginalnych językach (podobno aż dziesięciu!). Rozmawiał z historykami zajmującymi się badaną tematyką a także z bezpośrednimi świadkami zdarzeń. Naprawdę to dziś rzadki przypadek.

Po drugie, będąc człowiekiem z innego niż wschodnioeuropejski kręgu kulturowego starał się wczuć w jego specyfikę. Nie zauważyłem w omawianej pracy ani krzty mentorstwa, politowania dla „dzikusów„ ze Wschodu, mądrości objawianej ex cathedra… Empatię – absolutnie niepozorowaną – daje się odczuć na wielu stronach pracy. Więcej nawet! W kończących książkę Podziękowaniach T. Snyder przyznaje, iż w trakcie zbierania materiałów i pisania zmienił się jego pogląd na niektóre zdarzenia – jak przypuszczam - często hołubione i tłumaczone koniecznością dziejową przez zastępy ”postępowych” intelektualistów z Zachodu. Duża odwaga.

Po trzecie, omawianą pozycję należy przypisać do wąskiej lecz niezwykle ważnej kategorii książek oryginalnych. Dlaczego? A no z tej przyczyny, że jej Autor próbuje obalać mity. Piszę „próbuje” bo nie jestem pewien na ile ta działalność doprowadzi do oczekiwanych rezultatów. Dla przykładu pozwólcie na krótki cytat:

„Najbardziej prześladowaną mniejszością narodowa w Europie w drugiej połowie lat trzydziestych [XX w.] nie było około czterystu tysięcy niemieckich Żydów (których liczba zmniejszała się wskutek emigracji), lecz sześćsettysięczna w przybliżeniu grupa sowieckich Polaków (których liczba spadała wskutek egzekucji)”1.

Takie właśnie fragmenty, posiadające umocowanie w źródłach, stają się dla zwolenników prawdy podstawą do oceny wartości książki, a dla innych, uznających – celowo lub nie - prymat narracji nad rzeczywistością, są powodem do poddawania w wątpliwość kompetencji twórców. Historia uczy, że w perspektywie długoterminowej ci drudzy nie mają szans.

Po czwarte, Skrwawione ziemie pokazują proporcje. Te proporcje, o których nie pamięta świat i nie pamiętamy my. Zarzuca nam się od czasu do czasu, że na dzieje patrzymy przez pryzmat polonocentryzmu. Przyznam, że choć jest to przypadłość dotykająca nie wszystkie narody, to w odniesieniu do nas (tzn. Polaków) jest w tym nieco racji. Szczególnie jeśli chodzi o II Wojnę Światową. Osobiście uważam, że mamy nie tylko prawo ale i obowiązek głośno wspominać o naszych niedolach, stratach i ofiarach. Powinniśmy też zdecydowanie walczyć o należne nam miejsce w historii. Tak, to prawda. Nie zaszkodzi nam jednak spojrzeć na niektóre zagadnienia z innej perspektywy. Takie podejście tylko wzbogaca. Czego zatem możemy dowiedzieć się z omawianej książki? Np. tego, iż nacją, która poniosła największe straty w starciu z dwoma totalitaryzmami byli … Ukraińcy. T. Snyder przytoczył wiele liczb i to wykazał.

Po piąte, to chociaż książkę czytałem dokładnie nie znalazłem poważniejszych uchybień merytorycznych. Daty i fakty nie budzą kontrowersji. Co więcej, pojawiają się informacje, które dla pewnej grupy, nawet nieźle znających temat czytelników mogą stanowić novum2.

Po szóste, Skrwawione ziemie zostały wydane starannie. Twarda okładka, wyraźny druk, bibliografia, indeks osób, przypisy… Praca redaktorów oraz przekład dokonany przez p. B. Pietrzyka profesjonalne.

Po siódme … Zaraz, zaraz. Czyżby zatem na rynku pojawił się produkt idealny? Jak to mawiają co niektórzy: Nie ma takiej opcji. Osobiście mam dwa zastrzeżenia. Jedno natury technicznej, drugie co do treści. Otóż, Skrwawione ziemie wciągają. Tak mocno, że początkowo nie zwraca się uwagi na odniesienia. Dopiero po kilkudziesięciu stronach odczułem potrzebę sprawdzenia źródeł twierdzeń Autora. Przypisy znajdują się jednak prawie na końcu i dla zawodowych „czytaczy” może to stanowić drobną dolegliwość. Ostatnie zastrzeżenie dotyczy niektórych stwierdzeń T. Snyder-a. Nie ma ich wprawdzie wiele, ale z punktu widzenia polskiego czytelnika (w tym i mnie, bom przecież nieodrodny syn Odrowiśla) mogą być delikatnym zgrzytem. Na stronie 280 tak oto Autor napisał:

„Globocnik miał znaleźć – i znalazł – sposób pozwalający Niemcom zabijać Żydów na zachód od linii Ribbentrop-Mołotow, gdzie brakowało ludzi, by dokonywać masowych rozstrzeliwań, a Niemcy nie chcieli dawać broni polskim pomocnikom”.

Na czym twórca oparł to stwierdzenie? Jeden Bóg raczy wiedzieć. Mimo to, wspomnianemu na wstępie znajomemu postaram się podarować Skrwawione ziemie przy najbliższej okazji. Bo to solidna rzecz.

PS Naszła mnie jeszcze refleksja. Każdy kto weźmie w ręce pracę T. Snyder-a niechaj otworzy ją na stronie 415. Przyjrzy się mapce, popatrzy, pomyśli… Potem odpowie sobie na pytanie: Czy obszar najbardziej doświadczony XX wiecznymi zbrodniami i nazwany przez Autora Skrwawionymi ziemiami nie przypomina mu w przybliżeniu jakiegoś nieistniejącego już organizmu politycznego? Ach, ta biedna Rzeczypospolita!

Plus minus
Na plus:

+ podbudowa faktograficzna,
+ podejście do zagadnienia,
+ język wykładu,
+ próba obalania mitów,
+ jakość wydania.
Na minus:

- umiejscowienie przypisów,
- brak odniesień do źródeł kilku kontrowersyjnych twierdzeń.

Tytuł: Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem
Autor: 
Timothy Snyder
Wydanie: 
2011
Wydawca: 
Świat Książki
ISBN/EAN: 
978-83-247-2278-5
Stron: 
544
Cena:
 ok. 60 zł.
Ocena recenzenta: 
9/10

  1. T. Snyder, Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem., Wa-wa 2011, s. 111. []
  2. Tamże, zob. rozdział: „Nazistowskie fabryki śmierci”, s. 280-303. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz