„Szczęśliwy w III Rzeszy” - M. Żak - recenzja |
Czy Polacy w czasie Drugiej Wojny Światowej byli niejako skazani na cierpienie, nieudane powstania i miliony zabitych? Marek Żak pisząc swoją książkę zdaje się stawiać tezę, że niekoniecznie. Na pewno bohater, którego nam przedstawia, jest jedyny w swoim rodzaju i zdecydowanie odróżnia się od pokolenia Kolumbów. Nie jest to postać którą da się lubić. Nie jest romantykiem, nie ma jednak też wątpliwości, ani wahań względem swojej postawy.
Od razu powiem, że książka jest bardzo trudna do zrecenzowania. Jej bohater, młody naukowiec, zaraz na początku wojny podejmuje brzemienną decyzję, że nie interesuje go konspiracja, a raczej pozytywistyczna praca u podstaw. Stąd decyduje się wyjechać do Rzeszy i podjąć tam pracę u Bayera – jako farmaceuta oraz dzięki przedwojennym kontaktom, udaje mu się całkiem przyzwoicie ulokować. Woli pracować, niż jak sam mówi bezproduktywnie szykować się do powstania. Jest cyniczny i jest tego świadomy, chce dobrze przeżyć tą wojnę, jak się uda na koszt okupanta i czekać, aż wrogowie się wzajemnie wykrwawią. Tyle w telegraficznym skrócie o życiu i postawach Marka. Mam jednak względem nich jak i generalnie konstrukcji bohatera szereg uwag. Nie będę też ukrywał, że czytając książkę miałem przed oczami Maxymiliana Aue, inną fikcyjną postać, której też nie polubiłem – ale też tak Aue jak i Gar nie są do lubienia.
Pozytywistycznie, ale czy aby na pewno?
Bohater często deklaruje, że nie interesują go powstania, walki które nieuchronnie kończą się klęskami (zgodnie z polską powstańczą tradycją). To może nawet się podobać, czuć tutaj powiew świeżości w próbie reinterpretacji polskiej historii czasu DWS. Spojrzenie nietypowe i myślę, że bardzo potrzebne. Niemniej, według mnie, Marek, wcale nie jest pozytywistą, a przynajmniej jest w nim tylko w niewielkim stopniu. Interesuje go równie mocno własna przyjemność, o którą dba w największym stopniu. Fakt bycia pozytywistą w niewielkim stopniu sam w sobie nie jest zarzutem, niemniej bohater jest tutaj niespójny, gdyż bardzo często ów pozytywizm deklaruje i lubi wręcz nim epatować, nie przymierzając jak niejeden romantyk swoim romantyzmem. Być może u nas trzeba tworzyć tak silnie kontrastowe postacie, niemniej Marek robi to niezwykle często na poziomie werbalnym. To jednak razi. Próbuje być też zupełnie apolityczny, ratuje ludzkość jako taką i nie interesują go w zasadzie poglądy indywidualne. Nawet jeśli potępia vel podśmiewuje się z kogoś (jeszcze niedawno głosowałeś z zapałem na Hitlera) to jednak celem nadrzędnym zawsze jest ludzkie życie. Tutaj w takim razie jest niezwykle… idealistyczny, co szalenie dziwnie współgra z głębokim cynizmem i dbałością o własną przyjemność. Ciekawie brzmią tutaj monologi bohatera na temat kolejnych uwiedzionych kobiet (których mężowie walczą gdzieś daleko). Z jednej strony bohater zdaje sobie sprawę, że nie powinien traktować tego jako sposób odpłaty za okupacje Polski (jest to raczej niewspółmierne), niemniej momentami mamy wrażenie, że tak właśnie czuje i że to jest jego „walka”
Niemcy, naród opozycjonistów?
Kolejny element, który mnie uderzył. Rzesza w której mieszka Marek Gach to kraj pełen przeciwników Hitlera, którzy nic nie mogą zrobić, albo zadeklarowanych nazistów (tych ostatnich jest mniej i w swoim głębokim nazizmie są bardzo płaskimi postaciami, szkoda że nie ma żadnego intrygującego, wielowymiarowego nazisty który stanowiłby wyzwanie dla Marka). W zasadzie nasz bohater ma niezwykłe wręcz szczęście… ciągle spotykając na swojej drodze „porządnych” Niemców. Aż chce zacytować się za filmem Urodziny młodego warszawiaka: „dobrych Niemców znacznie za mało jak na nasze potrzeby„. Młody farmaceuta trafia akurat ciągle na tą mniejszość. Autor książki zdaje się stawiać wręcz tym samym tezę, że może nie tyle my trafialiśmy tylko na tych ”złych”, może sami ich współkreowaliśmy?
Zarzut najważniejszy
Dochodzę tutaj powoli do najważniejszego elementu osobowości bohatera książki. Jest nią kompletny brak jakiegokolwiek rozwoju bohatera, pod katem jakiś przemian wewnętrznych, emocjonalnych. Gar rozwija się tylko naukowo, poglądy ma ustalone od początku książki, wciąż zresztą powtarza te same zdania na temat tradycji Wielkopolski, braku potrzeby wojny, życia z Niemcami od 1772 roku. Bohater od początku jest najbardziej przenikliwy, mądry i nic go nie wytrąca z generalnie dobrego samopoczucia. Jest to jakiś pomysł, ale taka postać jest dla mnie niewiarygodna, bezemocjonalna i nic nie może podważyć jej sądów. Ciągle przy tym trafia na postacie emocjonalnie słabsze, niedojrzałe. Doskonałym przykładem tutaj jest rozmowa z młodymi warszawiakami na temat sensu walki. To mógł być najważniejszy fragment książki, ciekawa próba rozprawy z narodowymi mitami, ale podanymi elegancko. Tutaj niestety mamy zaś grupę dzieciaków, bezrefleksyjnych, do których Marek może wygłosić swoje standardowe przemówienie. Szkoda, bo tutaj można było mieć wręcz mini debatę, a tak pokazano zwolenników „walki” z najsłabszej strony. Na takim tle argumenty Marka wyglądają bardzo dobrze, ale to może tylko kwestia tła…?
Pomimo wszystko książka może się podobać...
Dlatego że Autor miał kapitalny pomysł, który jest bardzo świeży i może ożywić nieco dyskusje na temat sensu powstania (Tak zwykle żywej, co roku w sierpniu), czy polskiej strategii na Drugą Wojnę Światową. Szkoda że pomysł trochę został zmarnowany i nie otrzymaliśmy drugiego Maxa Aue, bo scena została na to w jakiś sposób przygotowana.
Dodam jeszcze że książka ma ciekawe smaczki. Jednym z nich jest ciekawa interpretacja przyczyn nalotu na Drezno w 1945 r. nie zdradzę szczegółów, ale pomysł jest naprawdę interesujący. Z innych smaczków – niestety tych gorszych, jest apetyt bohatera na kawę, świeżo zmieloną, są momenty, że bohater pije kawę co kilka akapitów, momentami naprawdę obawiałem się o stan serca Marka Gara pod koniec wojny. To oczywiście żart, niezależnie od zastrzeżeń będę dopingował Pana Marka Żaka by zdecydowanie szedł tym tropem, bo dla własnej wewnętrznej debaty i interpretowania własnej historii potrzebujemy wielu różnych spojrzeń, to na pewno jest oryginalne i warte by istniało w publicznej debacie.
Ponadto książka została dobrze wydana. Miękka przyjemna okładka, przyzwoity papier i druk. Do tego ciekawa graficznie okładka.
Plus minus
Na plus:
+ świetny pomysł na bohatera niemartyrologicznego
+ wiedza Autora, książka obraca się w środowisku farmaceutycznym i przy okazji można dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy na ten temat. Wszystko strawnie podane
+ swobodny styl Autora
Na minus:
- brak ewolucji bohatera
- według mnie, stanowczo nadmiar dobrych Niemców
Tytuł: Szczęśliwy w III Rzeszy
Autor: Marek Żak
Wydanie: 2010
Wydawca: Wydawnictwo Albatros
ISBN/EAN: 978-83-88038-74-7
Stron: 374
Oprawa: miękka
Cena: ok. 33 zł
Ocena recenzenta: 6/10
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.