Pojęcie człowieczeństwa w nazistowskim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau |
Według polskiego Kodeksu cywilnego i Kodeksu karnego Godność jest dobrem osobistym chronionym przez prawo. Akty prawne regulują naruszenie czyjejś godności jako przestępstwo karalne. Sąd Najwyższy RP w wyroku z 21 marca 2007 (I CSK 292/06) stwierdził, iż „godnością osobistą jest własne wewnętrzne przekonanie danego człowieka o jego etycznym i moralnym nieposzlakowaniu oraz oczekiwanie czci wobec siebie rozumianej jako pozytywne nastawienia innych osób wobec niego ze względu na społeczne i osobiste wartości, które reprezentuje. Tak rozumiana godność nie podlega wartościowaniu, a jej naruszenie występuje, gdy bez uzasadnionych podstaw, zwłaszcza w obecności osób trzecich, traktuje się kogoś negatywnie i wyraża się o nim w sposób poniżający.„1
Auschwitz stał się międzynarodowym symbolem ludzkich tragedii sztucznie stworzonych przez system nazistowski. Każdego dnia deptano tu godność człowieka i niszczono jego tożsamość. Auschwitz był miejscem bitwy narodów o wolność i godność człowieka.
Niemożliwe jest by ogólnie zarysować pojęcie godności w Auschwitz. Chcąc rzetelnie ją przedstawić należałoby przestudiować wspomnienia wszystkich byłych więźniów obozu. Każdy z nich indywidualnie przeżywał poczucie godności. Inaczej odczuwał upokorzenia i sobie z nimi radził. Każdego z nich sytuacja w której się znalazł była inna. Przykre doświadczenia niektórych wzmacniały. Innych załamywały. Wydarzenia w Auschwitz trwale zmieniły osobowość człowieka. To miejsce codziennie wystawiało go na próbę. . Naziści stworzyli warunki do tego, aby ludzie tracili swą godność i ludzkie uczucia. Nie wszyscy podołali tej próbie i sami zatracali swoje człowieczeństwo Zdaniem watykańskiego dyplomaty obozy śmierci świadczą o bezprecedensowym planie, który chciał systematycznej i rozmyślnej eksterminacji całego narodu – żydowskiego2. Nieliczni byli niezłomni do końca.
Oświęcim poza miejscem masowego uśmiercania ludzi był miejscem świadomego, bezlitosnego upokarzania przez Niemców tzw. „niższych ras”. Już z chwilą przybycia do obozu człowiek zostawał pozbawiony swojej tożsamości.
Była więźniarka Auschwitz, Krystyna Żywulska w swojej książce wspomina:
„Ustawili nas w szeregi do tatuowania. Kilka zemdlało, niektóre krzyczały. (…) Więźniarka z wydziału politycznego z bardzo niskim numerem (…) wzięła moją rękę i zaczęła nakłuwać kolejny numer: 55908.
Kłuła mnie właściwie nie w rękę, lecz w serce — tak to czułam. Od tej chwili przestałam być człowiekiem. Przestałam odczuwać, pamiętać. Umarła wolność, mama, przyjaciele, domy, drzewa. Nie miałam już nazwiska, adresu. Byłam numerem 55908. W tej minucie za każdym ukłuciem odpadał jakiś okres życia, a zaczynało się otępienie, w którym miałam żyć... jako numer.„3
Pierwszy posiłek w Auschwitz wydawał się równie upokarzający. Przy kolejnych to uczucie minęło. Żywulska wspomina:
„Połknęłyśmy chleb i zupę w niezwykłym tempie. W pewnej chwili spojrzałam na koleżanki i na siebie — zrozumiałam, że w ciągu dwudziestu czterech godzin upodobniono nas do zwierząt. Trudno było uwierzyć, że jadłyśmy kiedyś widelcem przy stole.„4
Więźniowie Oświęcimia byli „sprzedawani„ jako króliki doświadczalne firmie Bayer, będącej częścią koncernu I.G. Farben, która wykorzystywała więźniów do testowania nowych leków. W jednym z listów z firmy Bayer do władz obozu napisano: ”Transport 150 kobiet przybył w dobrym stanie. Ponieważ jednak w toku doświadczeń zmarły, nie możemy wyciągnąć wiążących wniosków. Zwracamy się więc do panów z prośbą o przysłanie nam następnej grupy kobiet, w tej liczbie i po tej samej cenie.”5Jedną z ostatnich inicjatyw Rudolfa Hössa na stanowisku komendanta było utworzenie domu publicznego. Ponieważ Himmler uważał, że zakładanie domów publicznych w obozach zwiększy wydajność i będzie zachęcać do cięższej pracy. Przeznaczone były dla więźniów z wyjątkiem Żydów. Kobiety, które pracowały w domu publicznym w Auschwitz, zostały wybrane spośród więźniarek Brzezinki. Zmuszano je do odbywania stosunków z sześcioma mężczyznami każdego dnia6. W obozie oświęcimskim kobiety pracujące w domu publicznym nie wzbudzały jednak litości, tylko zazdrość.
„Dziewczyny były bardzo dobrze traktowane - opowiada Ryszard Dacko - i jedzenie mieli dobre, i spacery mieli, i no - było luksusowo, tylko musieli odpracować swoje.„7
SS-manów bawiła ludzka krzywda. Sprawiało im wiele satysfakcji poniżanie więźniów. Stosowali rozmaite środki publicznego pośmiewiska. Uczestnicy najdłuższego apelu w historii obozu Auschwitz w swoich relacjach przywracają upokarzające więźniów sceny. Jeden z nich napisał: „Wyciągnęli go z szeregu, kazali na podany papier wyjąć ze spodni to, co narobił, położyć się z nosem umazanym we własnym kale i szczekać jak pies.” – wspomina Henryk Kobylański8.
Obóz w Oświęcimiu wykańczał psychicznie ludzi poczuciem bezradności. Jeden z byłych więźniów obozu wspomina:
„Zjawisko historyczne Auschwitz skłania (…) do refleksji, jak sami zachowaliby się [ludzie] w sytuacji przymusowej, w której byliby bezradnymi ofiarami bezwzględnego terroru. W podobnej sytuacji znalazłem się sam po raz pierwszy w życiu we wrześniu 1940 r. na placu apelowym (…): staliśmy w szeregu, nowo przybyli więźniowie, gdy SS-mani wybrali sobie jako ofiarę jednego z nas (…). Bili go, maltretowali, potem tratowali już leżącego na ziemi. Pięć tysięcy mężczyzn stało na baczność, żaden z nas się nie ruszył, żaden nie krzyknął - a działo się to w odległości kilkudziesięciu metrów, na naszych oczach. Miałem wtedy osiemnaście lat, byłem sparaliżowany strachem i poczuciem bezradności. W zamkniętym świecie obozów koncentracyjnych opanowywało więźniów uczucie beznadziejności.”
Inna, była więźniarka obozu w swoich wspomnieniach pisze:
„Żadna nie zbliżała się do bloku śmierci. Żadna nie podała wody. Nie miałyśmy jej, a gdyby nawet się znalazła, nikt by nie zaniósł obcej, greckiej Żydówce. „I tak umrze, za chwilę, za godzinę”. Tym zdaniem zagłuszałyśmy w sobie poczucie najbardziej elementarnych obowiązków wobec bliźniego. Ale te głosy rozdzierające nie dawały nam spokoju, nie można było ich nie słyszeć. Wdzierały się w serce, w mózg.„9
Żywulska wspomina słowa jednej więźniarki, które świadczą o zachwianiu emocjonalnym więźniów Auschwitz:
„Słuchaj, Krysiu, te metody są straszne, ale w każdym razie kwestię żydowską będziemy mieli w Polsce załatwioną. I to jest paradoksalne, ale rozwiązanie tego problemu będziemy zawdzięczać Hitlerowi”.
„Po tym oświadczeniu ta sama dziewczyna miała łzy w oczach na widok jakiegoś ładnego dziecka żydowskiego, i to ona właśnie narażała życie podając starszej Żydówce wodę...”10
Rola więźniów funkcyjnych, czy tak zwanych kapo, była szczególnie trudna. Stawiani oni byli co chwila wobec konieczności moralnego wyboru sposobu postępowania Więźniowie pracujący w Sonderkomando chociaż wbrew swojej woli, brali udział w masowym uśmiercaniu ludzi.
Wielu członków Sonderkommanda wiedziało, że ich najbliżsi zginęli już w krematoriach i zdawało sobie sprawę, że pomagają zabijać tysiące innych ludzi. Każdy z nich musiał sobie z tą świadomością jakoś poradzić. Jeden z nich pisze „Po pewnym czasie nic do człowieka nie dociera - nic nie martwi. Zawsze znajdowała się siła, żeby przeżyć następny dzień, ponieważ chęć życia jest tak „potężna„. Morris Venezia pracujący w Sonderkommando poczuwał się do jeszcze większej odpowiedzialności za swoje czyny, mówiąc: „My też zmieniliśmy się w zwierzęta... każdego dnia palenie trupów, każdego dnia, każdego dnia, każdego dnia. Człowiek się przyzwyczaja”. Słysząc krzyki dochodzące z komór gazowych, ”czuliśmy, że powinniśmy popełnić samobójstwo, a nie pracować dla Niemców. Ale to nie jest takie łatwe.”11
Poruszające są zapiski członka Sonderkommanda- Chaima Hermana znalezione w lutym 1945 na terenie obozu, zaadresowane do jego żony i córki. Nie mógł on wiedzieć na pewno, czy jego rodzina żyje, czy nie, ale wciąż prosił swoją żonę o przebaczenie:
„Jeśli były między nami czasem głupie kłótnie, to teraz widzę, jak należy cenić te chwile, kiedy byliśmy razem„. Opisuje swoje życie w obozie Auschwitz jako ”zupełnie inny świat, ten tutaj, jeśli można to tak powiedzieć, to po prostu piekło, ale piekło Dantego jest śmieszne w porównaniu z tym prawdziwym tutaj, a my, naoczni świadkowie, nie możemy opuścić go żywi...”.
„W tym miejscu chcę was wszystkich zapewnić, że odejdę w spokoju i może heroicznie (to będzie zależało od okoliczności).„12
Nie ulega wątpliwości, że naziści naruszali godność swoich więźniów, ale często i oni pod wpływem ciężkich warunków, wyniszczenia psychicznego i fizycznego zatracili swoje człowieczeństwo.
Morris Venezia, po wyzwoleniu Auschwitz jechał pociągiem z innymi więźniami. Był jednym z nielicznych więźniów, którym udało się znaleźć w nieprzykrytym dachem wagonie miejsce do siedzenia. Wspomina: „Był straszliwy ziąb, padający na wszystkich śnieg i ciągłe wyrzucanie zwłok tych, którzy nie podołali trudom podróży.” Razem z Morrisem jechał w wagonie niemiecki więzień, który chciał usiąść po godzinach stania w śniegu. Zawarł więc z Venezią umowę - za kilka papierosów posiedzi na jego miejscu, kiedy ten będzie palił. Morris wstał, wziął papierosy i zaczął je palić, podczas gdy Niemiec usiadł w rogu wagonu. Po jakichś dziesięciu minutach Morris skończył palić. Niemiec nie chciał wstać z miejsca.
„Razem z kilkoma kolegami usiedliśmy na nim. Po trzydziestu minutach albo godzinie udusił się i wyrzuciliśmy go z wagonu. Po sprawie. Byliśmy zadowoleni, że zabiliśmy Niemca”.
Nie było ważne, że człowiek ten, tak jak on, był więźniem obozu oświęcimskiego. Liczył się tylko język, którym on mówił. „Byłem szczęśliwy. Niemcy zabili całą moją rodzinę, trzydzieści czy czterdzieści osób, a ja zabiłem jednego Niemca.„13
Niewątpliwie prawo do godności człowieka w Auschwitz było naruszane. I wtedy także w czasach pogardy, w warunkach grozy i lęku przejawiały się odważne postawy poszczególnych ludzi, pomocy słabszym i wspólnoty działania - organizowania się w grupach samoobrony i oporu. Takie postawy nie mogą być zapominane, wiedza o nich stanowić powinna ważny element świadomości ludzi współczesnych.14
Ojciec Maksymilian Maria Kolbe stał się symbolem godności i niezłomności.
„Bohaterska śmierć ojca Kolbe była orędziem o wielkości Boga i godności człowieka. (…) Ratował tę godność, którą tak bezwzględnie i okrutnie deptano i poniewierano w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. Bezcenny w oczach Bożych człowiek, tam nie miał wartości. Cela śmierci, w której konał św. Maksymilian, była miejscem cynicznego znieważania człowieka, ale dzięki jego nieugiętej postawie stała się miejscem przywrócenia wywyższenia ludzkiej godności, godności, która urzeczywistniła się przez miłość, aż do śmierci”. – tak o Śmierci Maksymiliana Kolbe powiedział Ks. Bp Tadeusz Rakoczy w czasie homilii na uroczystość 26. rocznicy kanonizacji obchodzonej w kościele pw. św. Maksymiliana w Oświęcimiu.15
Papież, Jan Paweł II podczas audiencji po kanonizacji Ojca Kolbego powiedział:
„Ta trudna, tragiczna epoka, naznaczona straszliwym podeptaniem ludzkiej godności, zrodziła w Oświęcimiu swój zbawczy znak. Miłość okazała się potężniejsza od śmierci, potężniejsza od antyludzkiego system.(…) Ofiara św. Maksymiliana, którą złożył jako kapłan, jest znakiem heroicznej wiary gotowej oddać życie za drugiego człowieka. Jest także znakiem franciszkańskiej miłości, którą przekazał swoim czynem więźniom, którzy w tym strasznym miejscu jakim był Auschwitz stracili wiarę w miłość.„16
W homilii mszalnej z 7 czerwca 1979 r. na terenie byłego obozu Auschwitz-Birkenau papież powiedział:
„W tym miejscu straszliwej kaźni, która przyniosła śmierć milionom ludzi z różnych narodów, o. Maksymilian Kolbe odniósł duchowe zwycięstwo, podobne do zwycięstwa samego Chrystusa, oddając się dobrowolnie na śmierć w bunkrze głodu - za brata. Kolbe jest symbolem godności człowieka w tym miejscu. Podobne zwycięstwa odnosili ludzie różnych wyznań, różnych ideologii, zapewne nie tylko wierzący. Pragniemy ogarnąć uczuciem najgłębszej czci każde z tych zwycięstw, każdy przejaw człowieczeństwa, które było zaprzeczeniem systemu systematycznego zaprzeczenia człowieczeństwa. Na miejscu tak straszliwego podeptania człowieczeństwa, godności ludzkiej – zwycięstwo człowieka!17
„Człowieczeństwo nie jest stanem,
w którym przychodzimy na świat.
To godność, którą trzeba zdobyć.”
Jean Bruller18
Bibliografia:
- L. Rees, Auschwitz. Naziści i „Ostateczne rozwiązanie”, Warszawa 2005.
- Żywulska K., Przeżyłam Oświęcim, Warszawa 2004.
- http://prawdziwe-historie-auschwitz-birkenau.blog.onet.pl/SWIADECTWA-ZYCIA-RELIGIJNEGO-W,2,ID315630039,n
- http://zadrutami.blogspot.com/2007/10/najduszy-apel-w-historii-kl-auschwitz_2426.html
- http://www.fantasy.dmkhost.net/artykuly/index.php?nr=1425
- http://www.harmeze.franciszkanie.pl/aktualnosci.php
- http://www.maksymilian.bielsko.opoka.org.pl/aktualnosci2_27.php
- http://www.kosciol.pl/article.php?story=20050127154500491
- http://www.psychologia.vxap.info/?title=Godno%C5%9B%C4%87_cz%C5%82owieka
- http://www.psychologia.vxap.info/?title=Godno%C5%9B%C4%87_cz%C5%82owieka [↩]
- http://www.kosciol.pl/article.php?story=20050127154500491 [↩]
- Żywulska K., Przeżyłam Oświęcim, Warszawa 2004, s. 17. [↩]
- Żywulska K., dz. cyt., s. 20. [↩]
- L. Rees, Auschwitz. Naziści i „Ostateczne rozwiązanie”, Warszawa 2005, s. 143. [↩]
- Tamże, s. 146-155. [↩]
- Tamże, s. 156. [↩]
- http://zadrutami.blogspot.com/2007/10/najduszy-apel-w-historii-kl-auschwitz_2426.html [↩]
- Żywulska K., dz. cyt., s. 56. [↩]
- Tamże, s. 212-213. [↩]
- L. Rees, dz. cyt., s. 179. [↩]
- Tamże, s. 178. [↩]
- Tamże, s. 201-202. [↩]
- Tamże, s. 8. [↩]
- http://www.maksymilian.bielsko.opoka.org.pl/aktualnosci2_27.php [↩]
- http://www.harmeze.franciszkanie.pl/aktualnosci.php [↩]
- http://prawdziwe-historie-auschwitz-birkenau.blog.onet.pl/SWIADECTWA-ZYCIA-RELIGIJNEGO-W,2,ID315630039,n [↩]
- http://www.fantasy.dmkhost.net/artykuly/index.php?nr=1425 [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
„Rola więźniów funkcyjnych, czy tak zwanych kapo, była szczególnie trudna. Stawiani oni byli co chwila wobec konieczności moralnego wyboru sposobu postępowania.”
Na czym opiera Pani to stwierdzenie? Chyba na opinii samych nielicznych więźniów funkcyjnych, których nie dosięgnął samosąd „zwykłych” więźniów w momencie wyzwolenia. W literaturze i wspomnieniach spotykamy się z opinią, że to właśnie wśród kapo i więźniów funkcyjnych znajdujemy najbardziej zdeprawowanych i okrutnych wykonawców nazistowskiego wewnątrzobozowego terroru. Oczywiście od reguły tej zdarzały się chlubne wyjątki, ale generalnie to dzięki odpowiedniej strukturze i bestialstwu więźniów funkcyjnych i kapo, Niemcom udało się uzyskać oczekiwaną w obozie śmiertelność wśród osadzonych (nie licząc oczywiście masowych mordów w komorach gazowych i egzekucji).