„Kresy kresów. Stanisławów” - T. Olszański – recenzja


Polskiego Stanisławowa już nie ma. Jest ukraiński Iwano-Frankiwsk. Miasto z nazwą sztuczną nawet dla Ukraińców, a dla Polaków – obcą i niepasującą. Tadeusz Olszański, opowiadając o swym dzieciństwie, zabiera nas w swojej książce do miasta utraconego.

Założony przez Potockich w 1662 r. Stanisławów był wpierw twierdzą broniącą Pokucia przed Tatarami. Przez wieki rozbudowywany, z piękną barokową zabudową, stał się miastem wielonarodowym, wzorem tolerancji, łączącym Polaków, Ormian, Żydów, Rusinów, Hucułów i Węgrów. Mówiono o nim „mały Lwów”, a z czasem – stał się po Krakowie i Lwowie – trzecim najważniejszym miastem Galicji.

W mieście tym urodził się i spędził swoją młodość Tadeusz Olszański. Później został cenionym dziennikarzem i niezrównanym tłumaczem literatury węgierskiej. Ale to inna historia. Wracając do czasu swego dzieciństwa zabrał nas w fascynującą podróż na Kresy. Do Stanisławowa. Bo dla niego Stanisławów wciąż istnieje, choćby w samym Iwano-Frankiwsku. Bo jego genius loci przetrwał, choćby na rynku z ratuszem przypominającym z lotu ptaka polski Krzyż Walecznych, w kościele parafialnym zwanym farą, w którym Sienkiewicz w Trylogii pochował pułkownika Wołodyjowskiego, w kościele ormiańskim, na ulicy Sapieżyńskiej przemianowanej na Nezależnosti, w secesyjnym pięknym dworcu kolejowym stanowiącym wizytówkę miasta, na ulicy Trzeciego Maja, a dziś Hruszczewskiej i na wielu innych.

Oprowadzając nas po wybrukowanych kocimi łbami uliczkach, przenosi nas w czasie. Opowiada o ludziach i wydarzeniach związanych z tą perłą Pokucia. Przedstawia mieszkańców i przyjaciół. Swojego ojca chrzestnego, generała Romualda Dąbrowskiego, ojca Franciszka, prawdziwego obrońcy Westerplatte. Hetmana wielkiego Rewerę Potockiego i jego synów, którzy mieli wizję cywilizacji obszarów, na których niegdyś kwitło księstwo halickie. Ulbrichów i Kudelskich, zasłużonych mieszkańców, a szczególnie wynalazcę Stefana Kudelskiego i jego słynny magnetofon Nagra.

To tylko niektórzy mieszkańcy. Było ich więcej. Nastał rok 1939, nastała wojna. Tu spokojna, nostalgiczna opowieść dorastającego Tadeusza zmienia swą tonację. Zaczyna się dramat i nieuchronne konanie Stanisławowa. Wkraczają Sowieci wraz z NKWD, następują aresztowania, wywózki, dewastacja. Rodzina Olszańskich z trudem wiąże koniec z końcem. Następnie miasto opanowują Ukraińcy, zaczynają się mordy na Polakach, anarchia i dzicz. W końcu wkraczają Niemcy, Gestapo. Powstaje getto, dalsze wywózki do obozów, mordowanie mieszkańców, Polaków i Żydów. Polskość Stanisławowa odchodzi w przeszłość. Na zawsze…

Tadeuszowi wraz z rodziną udaje się przeżyć dzięki pomocy przyjaznych węgierskich oficerów. Dostają się do Węgier, które wkrótce także staną się terenem okupowanym – w marcu 1944 roku Niemcy najadą czołgami swego dawnego sojusznika. 22 sierpnia 1945 roku Olszańscy po długich perypetiach docierają do punktu repatriacyjnego w Dziedzicach. Są znów w Polsce. To już jednak inna opowieść. Opowieść T. Olszańskiego, która dotyczyła Stanisławowa, Pokucia i Kresów osiągnęła swój kres.

Plus minus:
Na plus:
+ interesujący temat
+ piękny język i narracja
+ bardzo staranne wydanie
+ prywatne ilustracje
+ solidna okładka
Na minus:
- drobne błędy edytorskie

Tytuł: Kresy kresów. Stanisławów
Autor: Tadeusz Olszański
Wydanie:
 2008
Wydawca: Iskry
ISBN: 978-83-244-0077-5
Stron: 173
Oprawa: twarda
Cena: ok. 25–40 zł
Ocena recenzenta: 7/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz