„Najazd 1939. Niemcy przeciwko Polce” – J. Böhler - recenzja


Wydawnictwo Znak opublikowało ostatnio książkę Jochena Böhlera Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce, reklamując ją na okładce „Kampania wrześniowa widziana po raz pierwszy z niemieckiej perspektywy”. W sumie jest to racja, ale nie tego się po tej pozycji spodziewałem.

Böhler koncentruje się bowiem na niemieckich zbrodniach dokonanych w Polsce, a ja oczekiwałem niemieckiej perspektywy wobec działań wojennych w 1939 r. Ponadto Najazd… jest próbą relatywizacji zdarzeń, które zaszły przed i w czasie kampanii wrześniowej. To taki nurt we współczesnej historii będący kompletnym zaprzeczeniem zdrowego rozsądku.

Najazd... jest książką napisaną przez Niemca dla Niemców, chociaż trzeba koniecznie zaznaczyć że Böhler zna język polski i pracował razem z polskimi naukowcami z IPN-u. Książka powstała jako swego rodzaju zapis produkcji telewizyjnej, która została wyemitowana w najlepszym czasie antenowym przez niemiecką telewizję publiczną w 2009 r.

A u was biją Murzynów!

Böhler chce się pokazać jako bezstronny obserwator wydarzeń historycznych podchodzący z równym dystansem do obu stron konfliktu. Widać to na przykład w podejściu do sprawy żydowskiej, którą autor potraktował tak, że chyba płycej nie można. „Wrogość wobec Żydów przybierała wówczas (1937-38) różne formy wyrazu – na porządku dziennym były akty wandalizmu, jak również sprawiające wrażenie pogromów ekscesy. Zdarzały się także morderstwa„ (s. 45). O ile prawdziwość tego zdania nie budzi moich specjalnych oporów to zestawienie go z polityką ówczesnych Niemiec wobec Żydów jest już dramatycznym nadużyciem. Takich kwiatków jest więcej np. dotyczących ”marszów śmierci” zorganizowanych przez polską policję. Tyle tylko, że ten morderczy marsz opisany przez Böhlera na podstawie relacji konsula Wengera z Konsulatu w Toruniu jakiś specjalnie morderczy nie był, bo nikt w nim nie zginął (s.140-145).

Pogromca mitów

Autor Najazdu… poświęca aż osiem stron na obalanie mitu Wieży Spadochronowej w Katowicach (s. 153-161). Po co? Ano, żeby udowodnić, że taki fakt nie miał miejsca, bo przecież wiadomo, że służył on walce o „polonizację” Ziem Odzyskanych. Böhler uważa, że:

„Gdyby zaangażowaniu polskich harcerzy w walkę o Katowice w 1939 roku przydano przede wszystkim symboliczne znaczenie, odłożono ad acta debaty na temat obrony miasta podczas kampanii wrześniowej oraz spory, których mityczne centrum stanowi walka o wieżę spadochronową, i gdyby wydarzenia te zaakceptowano jako część historii Śląska, nie budziłoby to żadnych zastrzeżeń”.

Pojawia się pytanie czyich zastrzeżeń by to nie budziło? Niemców?

Mordy od samego początku – Wehrmacht

Niemcy mają jakąś taką skłonność do mordowania ludności cywilnej i jeńców – już od wojny 1870 roku z Francją. Tam gdzie przechodzi armia niemiecka mnożą się groby setek i tysięcy pomordowanych cywilów. Taka cecha narodowa. Przyzwolenie szło oczywiście z samej góry – generałowie w pełni godzili się na ekstremalne okrucieństwo i barbarzyństwo. Były oczywiście wyjątki, ale tylko potwierdzające regułę. Niemcy tłumaczyli się ze swoich mordów przesterowaną reakcją nieostrzelanych żołnierzy, którzy np. w nocy wpadali w panikę po kilku strzałach oddanych przez nie wiadomo kogo – a ich reakcją było rozstrzelanie wszystkich mężczyzn w wiosce, w której biwakowali. Mnie najbardziej zdumiało z jaką ochotą ci niemieccy żołnierze mordowali i grabili – przy współudziale swoich dowódców. Najlepszym podsumowaniem jest cytat z książki:

„W służbie «na rzecz narodu i ojczyzny» wszystkie środki były dozwolone, dopóki nie przynosiły szkody własnym ludziom. Zbrodnie wojenne wobec ludności cywilnej były ganione w najlepszym razie dopiero po fakcie, jednak z reguły obywało się bez wymierzenia kary” (s. 268).

Mordy od samego początku – SS, Gestapo, Selbschutz

Tutaj sprawa była prosta. Mordowano planowo z list przygotowanych przed wojną, przede wszystkim inteligencję, powstańców śląskich i wielkopolskich, duchowieństwo i Żydów. I znowu armia niemiecka  w pełni tę sytuację akceptuje. Halder pisze w swoim dzienniku 18 września: „oczyszczanie przedpola: Żydzi, inteligencja, kler i szlachta„. Co ciekawe, o skali mordów wiedzieli wszyscy – od szeregowców po generałów. W zasadzie nikt nie oponował – nawet ”dobry Niemiec” Claus von Stauffenberg, uważał że do Polski (kraju mieszańców i brudu) trzeba wprowadzić niemiecką Kultur!

Podsumowanie

Książka Jochena Böhlera nie jest zła. Nigdy dość przypominania zbrodni niemieckich wobec Polski i Europy. Pomijając ów nieszczęsny relatywizm, to Najazd… jest dobrze udokumentowaną pracą ukazującą zbrodniczość Niemiec w czasie II wojny światowej, a w kampanii wrześniowej w szczególności. Książka jest poza tym ładnie wydana i zredagowana – dobrze się ją czyta. Głównym zarzutem jest to, że skupia się w zasadzie tylko na zbrodniach, nie ukazując w ogóle perspektywy militarnej z poziomu mikro – co sugeruje tytuł i podtytuł książki. Nie dowiemy się jak żołnierze niemieccy postrzegali armię polską, jak z nią walczyli, co było przyczyną ich sukcesów, jakie błędy taktyczne popełniali oni lub ich przeciwnicy.

Plus minus:
Na plus:
+ temat, który nie jest obecny w Polsce w nadmiarze (w ostatnich czasach)
+ książka jest dobrze napisana i przetłumaczona
+ opis zbrodni niemieckich
Na minus:
- relatywizm
- brak perspektywy militarnej

Tytuł: Najazd 1939. Niemcy przeciwko Polsce
Autor: Jochen Böhler
Wydanie: 2011
Wydawca: Znak
ISBN: 978-83-240-1808-6
Stron: 175
Oprawa: twarda
Cena: ok. 40 zł
Ocena: 6/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz