„Tobruk 1941” – Z. Wawer - recenzja


Tobruk 1941 to nie książka, tylko laurka. Przygotowana została jako album na 70. rocznicę walk Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich w Afryce Północnej i tak powinniśmy na nią patrzeć, tak ją czytać. Nie oczekujmy po laurce, by obok pięknego, uporządkowanego przedstawienia zagadnienia, wniosła do naszej wiedzy coś nowego, szczególnego. To nie jest zarzut, tylko konstatacja założeń powstania tego albumu.

Autorem koncepcji i całego albumu jest dr hab. Zbigniew Wawer, profesor Politechniki Koszalińskiej. Dobrze znany z wielu wcześniejszych prac, w tym jako Autor setek programów telewizyjnych, kilkudziesięciu filmów dokumentalnych, licznych artykułów. Autor i współautor ponad dwudziestu książek. Do tej publikacji Wawer zebrał kilkaset elementów graficznych, dość luźno połączył je w całość i opatrzył kilkudziesięciostronicowym tekstem. Album jest dwujęzyczny; polsko-angielski. Tłumaczenie prowadzone jest równolegle, na zasadach prawa-lewa. Ilustracje prezentowane są tylko raz, nie są bowiem bezpośrednio powiązane z tekstem, lecz oparte na zasadach grupowania w rozdziałach. Tych rozdziałów jest sześć. Pierwszy mówi o losach polskiej armii po wrześniu 1939 roku, skutkujących m.in. powstaniem Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Kolejny przybliża skrótowo teatr działań wojennych w Afryce Północnej w latach 1940-1941. Trzeci zbliża nas do kulminacji i zawiera walki obronne o twierdzę Tobruk, ze szczególnym uwzględnieniem roli polskiej brygady. Następnie razem z polskimi żołnierzami opuszczamy miasto i pokonujemy Włochów pod Gazalą. Piąty rozdział traktuje o życiu kulturalnym naszych żołnierzy, głównie podczas pobytu w Palestynie. Szósty zaś i ostatni, przypomina krótko dalsze losy brygady „Tobrukczyków”, która posłuży jako trzon formowania 3. Dywizji Strzelców Karpackich, która w przyszłości wejdzie do walk w kampanii włoskiej, okrywając się sławą m.in. pod Monte Cassino.

Całość albumu przedstawia się dość atrakcyjnie, a pozorny chaos jest miły dla oka. Zbigniew Wawer wykorzystuje tu pomysł, już kilkanaście lat temu zrealizowany przez niego przy redagowaniu „Gazet Wojennych” - fotografowania umundurowania, oporządzenia i broni, głównie będącej w zbiorach Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Mamy więc pokaz elementów z jednostek włoskich, niemieckiego DAK, brytyjskich i mających ich wyposażenie polskich, a także wspierającego Polaków batalionu czechosłowackiego. Do tego spora dawka zdjęć w dającej wrażenie upływu czasu sepii, w tym fotografie zgromadzone przez byłych żołnierzy SBSK, a także dokumenty, ulotki, gazety, odznaki. Pomocą w zgromadzeniu ikonografii służyły też Instytut Polski i Muzeum Sikorskiego z Londynu, muzeum z Pragi i cała grupa osób prywatnych.

Mimo, że Tobruk 1941 podoba mi się wizualnie i wpisuje się w nurt nowoczesnych publikacji książkowych, targają mną jednak mieszane uczucia, które po zamknięciu kart nie nikną. W kilku miejscach albumu, z wyraźną przesadą akcentowana jest obecność Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Instytucja ta objęła bowiem książkę patronatem, co zapewne objawiło się nie tylko przedmową pełniącego obowiązki kierownika tej instytucji Jana Stanisława Ciechanowskiego, ale i stosownym wsparciem. Gdybym uczestniczył w organizowanej przez Autora albumu ubiegłorocznej, międzynarodowej konferencji o nazwie zgodnej z tytułem albumu, wówczas byłbym kontent z pięknego, kolorowego albumu. Gdybym jednak miał go kupić w księgarni internetowej za kilkadziesiąt złotych, nie zaglądając najpierw do wnętrza, byłbym już trochę mniej szczęśliwy. Z szacunkiem jednak myślę, że to doskonała pamiątka dla byłych żołnierzy Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich i ich rodzin. Niewielu z wówczas walczących dożyło 70. rocznicy starć o afrykański port. I im się ten kolorowy album od współczesnych po prostu należał w podzięce. Ten aspekt powoduje, że wszystkie moje zastrzeżenia zostają wyparte szczytnym celem upamiętnienia udanej obrony i pierwszego zwycięstwa w otwartym boju, dokonanego przez regularne polskie siły zbrojne z orłem na hełmie, licząc od czasu kampanii wrześniowej. I niech tak zostanie.

Szczególne gratulacje za Tobruk 1941 należą się Robertowi Gretzyngierowi, autorowi koncepcji graficznej, projektantowi okładki albumu i wykonawcy prac DTP. Okładka dobrze zapowiadająca wnętrze, modnie matowa z punktowym lakierowaniem i wyraźnym tytułem, akcentującym narodowe barwy. Elegancko dobrane, stylizowane na zżółknięte (albo przypominające piasek pustyni) karty papieru. Druk całości na papierze kredowym, dobrze oddającym jakość zdjęć i kolory. Nowoczesny, przestrzenny układ kart, pozwalający na duże formaty ilustracji i możliwość oglądania detali. Minusem niech będzie za to, że litery tekstu chlebowego i podpisów są małe i zostały wyraźnie poddane rygorowi przodownictwa ilustracji nad słowem pisanym. Gdyby litery były choć o punkt lub dwa większe, albo gdyby użyć innej, tłustszej czcionki, całość wyraźnie zyskałaby na czytelności.

Na pytanie, komu tę książkę polecić, już chyba odpowiedziałem. Jeszcze dopowiem, że na półce powinna się raczej znaleźć wersja z twardą okładką. Wśród wojennych albumów „Tobruk 1941” znajdzie swe właściwe, zasłużone miejsce.

Plus minus:
Na plus:
- album wydany on-time na rocznicę walk
- duża liczba zaprezentowanych ilustracji
- ciekawy dobór materiału
- nowoczesny układ graficzny i przyciągająca okładka
- solidne wydanie albumu
Na minus:
- dość luźne połączenie rozdziałów i towarzyszących im ilustracji
- dominacja ilustracji nad mało czytelnym liternictwem

Tytuł: Tobruk 1941
Redakcja: Zbigniew Wawer
Wydawca: Bellona
Data wydania: 2011
Okładka: miękka lub twarda
ISBN/EAN: 978-83-11121-57-7, 978-83-11121-61-4
Liczba stron: 160
Cena: ok. 50,00 zł
Ocena recenzenta: 7.5/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz