Wyrywanie klęsk. Pomijanie i nieumiejętność świętowania zwycięstw


Obchody 150. rocznicy Powstania Styczniowego stały się kolejnym polem politycznej walki. Tym razem kuriozalnej, bo polegającej na wyrywaniu sobie z rąk klęski. A co ze zwycięstwami? O kilku zapomnianych sukcesach też przypomnę w tym artykule.

„Kuropatwy” Józefa Chełmońskiego

Rozpoczęło Prawo i Sprawiedliwość atakując Platformę Obywatelską za to, że nie chciała by Sejm upamiętnił 150. rocznicę Powstania Styczniowego. Na prawicowych portalach i forach zawrzało. „Nawet Litewski Sejmas uchwalił rok Powstania Styczniowego, a u nas?”, „Platforma boi się Powstania Styczniowego.”, „Platforma boi się Rosji, więc nie uchwaliła uchwały.” - pisano. Skrzętnie PiS nie mówił o tym, że w Polsce taką uchwałę podjął Senat, a na Litwie jest tylko jedna izba parlamentu. Uchwałę poparło 87 senatorów, w tym senatorowie PO, którzy mają w Senacie wyraźną przewagę. W Sejmie Przewodnicząca Komisji Kultury i Środków Przekazu Iwona Śledzińska-Katarasińska przypomniała, że Sejm może podjąć tylko co najwyżej 3 uchwały czczące w danym roku. Jej zdaniem warto, by Sejm podjął 3 nowe uchwały niż miałby ponawiać chwały Senatu - z czym trudni się nie zgodzić.

Narodowe Centrum Kultury i Prezydent przygotowali program uroczystości związanych z 150. rocznicą Powstania Styczniowego. Podobnie postąpiło wiele samorządów. To PiS nie wystarczyło, więc powołało Społeczny Komitet Obchodów 150. Rocznicy Powstania Styczniowego. Zarzut był oczywisty. Upamiętnienie przez władze państwowe jest niewystarczające. Dlatego trzeba powołać Komitet i zorganizować własne, lepsze, jeszcze bardziej martyrologiczne obchody. A wszystko, tylko dlatego by wyrwać sobie z rąk obchody kolejnej narodowej klęski.

Do tego wszystkiego dorabia się martyrologiczną ideologię jakoby Polska bez powstań nie istniała, to nie tyle nietrafiony argument, co argument, którego nie da się w żaden sposób zweryfikować. Jedni mówią, że bez zrywów nie byłoby Polski, inni, że byłaby taka sama tylko bez powstańczych hekatomb i wywózki na Sybir. Sporu nie da się rozwiązać. Gdy widzę jaką popularność i ilu zwolenników ma powstanie dzisiaj, to słyszę rechot historii. Zdaje się on mówić, że wśród Polaków od lat nietrapionych konfliktami zbrojnymi, narodowowyzwoleńczy zryw z 1863 r. ma więcej zwolenników niż wśród uciemiężonych rodaków sprzed 150 lat.

Kiedyś powstańcy warszawscy spotkali się na grobach w smutnych, ale ważnych dla nich uroczystościach rocznicowych. Była to okazja do spotkań oraz wspominania o nieżyjących towarzyszach broni. Jednak politycy w pewnym momencie postanowili podpiąć się do tych uroczystości, i zaczęło się... Politycy zrobili sobie na grobach wiece, albo nawet zawody, kto lepiej upamiętni Powstanie Warszawskie, kto znajdzie lepszą analogię do obecnej sytuacji w kraju, kto bardziej przypodoba się powstańcom i ich rodzinom. Doszły do tego nawet gwizdy dla jednych, a brawa dla innych polityków. Wszystko zależne od tego, kto jaką grupę zwolenników przyprowadzi na Powązki. Znowu wyrywano sobie z rąk klęskę, by ją jakoś wykorzystać. Na szczęście kilka lat temu przyszło opamiętanie i przynajmniej pod pomnikiem Gloria Victis ukrócono polityczne wątki.

Nawet SLD i Ruch Palikota na arenie polityki historycznej postawili na martyrologię. Odwołując się wspólnie do śmierci Gabriela Narutowicza. Chociaż, co należy zaliczyć na plus, w ich scenariuszu najbardziej eksponowana była przestroga przed fundamentalizmem i brakiem tolerancji.

Z drugiej strony mam liczne rocznice historyczne, które są kompletnie pomijane. Oprócz bitwy pod Grunwaldem i bitwy warszawskiej nie wspomina się o wielkich zwycięstwach polskiego oręża. Nie istnieją już w ogóle rocznice związane z polskimi sukcesami gospodarczymi i naukowymi. Wyjątkiem był rok Marii Skłodowskiej-Curie. Czy ktoś wie, że Polak Kazimierz Funk jest twórcą teorii o witaminach i twórcą tego terminu? Czy ktoś wie, że Karol Olszewski wraz z Zygmuntem Wróblewskim jako pierwsi skroplili tlen a potem azot? Czy ktoś wie, że obok roku Powstania Styczniowego mamy rok prof. Jana Czochralskiego, Witolda Lutosławskiego i Juliana Tuwima?

Akt konfederacji warszawskiej

Nikt nie promuje jako święta chociażby uchwalenia aktu konfederacji warszawskiej, który gwarantował tolerancję religijną w Rzeczypospolitej. Gdy cała Europa walczyła w wojnach religijnych, nasz kraj był oazą spokoju. Rozwijał się gospodarczo i kulturalnie. To akt nie mniej doniosły i epokowy od Konstytucji 3 maja.

Mieliśmy nawet święto bitwy pod Grunwaldem, ustanowił je Władysław Jagiełło. Było pierwszym świętem narodowym w naszym kraju. Obchodzone przez wieki, w 1918 r. zapomniane i nie zostało przywrócone.

Prawa strona głośno upominała się o zryw z 1863 r. W przeciwieństwie do uczczenia bohatera pracy u podstaw, wielkiego Wielkopolanina Hipolita Cegielskiego. Tutaj rzeczywiście ani Sejm ani Senat nie podjęli stosownej uchwały. Mimo to, nie było głosów, że ktoś się czegoś boi albo sprzyja Niemcom. Co więcej Sejm jednogłośnie upamiętnił Cegielskiego uchwałą okolicznościową, zamiast uchwałą o roku Hipolita Cegielskiego. Pewnie, gdyby w miejscu Cegielskiego byłby Traugutt reakcje byłyby zupełnie odmienne.

Gdy w Krakowie studenci ze stowarzyszenia Studenci dla RP zorganizowali obchody rocznicy hołdu ruskiego i polskiego zwycięstwa pod Kłuszynem znowu nie zabrakło krytyków. Tym razem ze strony „Gazety Wyborczej”, która uznała ten sukces za plugawy. Autor tekstu Łukasz Adamski twierdził, że to była wojna napastnicza i nie ma co się cieszyć, że ją wygraliśmy.

Adamski napisał:

„Lepiej już obchodzić klęski poniesione w słusznej sprawie, niż świętować triumfy będące symbolem upokorzenia innych narodów.”

W tekście dziennikarza wyszła natura wielu Polaków, którzy chętnie świętują klęski i rozpływają się nad bezsensownymi acz heroicznymi zrywami. Dla Rosjan porażka pod Kłuszynem i utrata Moskwy to największa klęska w historii ich armii. Nikt tak długo nie rządził w ich stolicy, nikt nie obsadził tam własnego cara. Gdy pojawił się tam Napoleon, stolica była w Sankt Petersburgu.

Bitwa pod Orszą

To politycy wyrywając klęski przyzwyczajają Polaków do martyrologii. Media oczywiście za tym, co robią parlamentarzyści ślepo podążają. Kolejno relacjonując, co mówią i robią w ramach rocznicy. Same z siebie niestety rzadko przypominają o wielkich rzeczach sprzed lat. Za to na 10. rocznicę Afery Rywina telewizje znalazły mnóstwo miejsca w swoich ramówkach. Rocznica Powstania Warszawskiego dostaje wiele godzin transmisji, zaprasza się ekspertów, robi wywiady z powstańcami. Rocznica bitwy pod Kłuszynem nie dostaje nic, rocznica bitwy pod Grunwaldem to ciekawostka wspominana w kontekście rekonstrukcji, jedynie rocznica bitwy warszawskiej stanowi tu wyjątek. Za rok będziemy obchodzić 500. rocznicę bitwy pod Orszą. Naiwni, którzy sądzą, że ktoś w największych mediach o nich wspomni.

Widocznie nasi politycy uważają, że na martyrologii i przelanej krwi Polaków można znacznie więcej zyskać niż na innych rocznicach. Pompatyczne wspomnienia są lepsze niż radosny patriotyzm. PiS już własnego Komitetu obchodów roku Lutosławskiego i Tuwima nie powołał. Przypadek?

Czy świętowanie budowy Gdyni, decyzji o utworzeniu COP albo uchwalenia aktu konfederacji warszawskiej nie mieści się w dzisiejszej mentalności? Dużo w tym winy polityków, którzy takimi rocznicami nie są zainteresowani. To oni, swoimi zachowaniem narzucają o czym usłyszymy w serwisach informacyjnych. A gdyby tak wyrywali sobie z rąk pamięć o zwycięstwach, powoływali Komitety, oskarżali się o niedostatecznie upamiętnianie... W takim sporze bym im gorąco kibicował.

Bynajmniej nie chodzi o to, by nie pamiętać klęsk, trzeba z nich wyciągać wnioski. Jednak nie podoba mi się dzisiejsza forma politycznego zaangażowania we wszelkie nasze dziejowe porażki oraz dysproporcję pomiędzy obchodami zwycięstw i sukcesów. Winą za to obarczam całą polityczną klasę, która zrobiła sobie z historii przedmiot a nie podmiot.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

7 komentarzy

  1. Gorol pisze:

    Akt konfederacji warszawskiej, to wielki dokument. Europa widzi nas jako nietolerancyjnych, a jest zupełnie odwrotnie. To oni na zachodzie bili się w wojnach religijnych, zwłaszcza na terenach Niemiec. Dobrze byłoby ten akt promować i świętować.

  2. Adam pisze:

    „...Czy świętowanie budowy Gdyni, decyzji o utworzeniu COP albo uchwalenia aktu konfederacji warszawskiej nie mieści się w dzisiejszej mentalności?...”

    Oczywiście że się nie mieści w mentalności. Ale głównie w politycznej mentalności.
    Przy takich rocznicach nie ma krwi, nie ma trupów, nie ma całego patriotycznego zrywu, nie ma walki zbrojnej o wyzwolenie ojczyzny. A w związku z tym nie ma możliwości przedstawienia się jako spadkobierca tychże powstańców. Nie ma możliwości że tak jak oni i na równi z nimi przelewa krew dla dobra ojczyzny walcząc z „siłami antypolskimi” które okupują kraj, albo raczej stołki.

  3. Gorol pisze:

    „Przy takich rocznicach nie ma krwi, nie ma trupów, nie ma całego patriotycznego zrywu, nie ma walki zbrojnej o wyzwolenie ojczyzny. A w związku z tym nie ma możliwości przedstawienia się jako spadkobierca tychże powstańców. Nie ma możliwości że tak jak oni i na równi z nimi przelewa krew dla dobra ojczyzny walcząc z „siłami antypolskimi” które okupują kraj, albo raczej stołki.”

    Lepiej, bym tego nie ujął.

    Jednak, by chociaż jedna partia się nie ujęła...

  4. Michał pisze:

    Smutna, to rzecz, że w wolnej od prawie ćwierćwiecza Polsce nie mówi się o jej pięknej historii zwycięstw, dumy i siły, a jedynie o smutnych kartach naszych dziejów heroicznych, acz niezbyt wesołych. A może jest, tak jak pisał poeta:
    O, luba Polsko! krwią zbroczona niwo!
    ...
    Ale, im więcej jesteś nieszczęśliwą
    Tymeś droższą twoim synom.

  5. Siara pisze:

    JA czegoś tu nie rozumiem.
    Świętujemy 3 maja (w zadymach lewacko liberalnych), świętujemy 11 listopada (w zadymach z policją).
    O reszcie rocznic pamiętamy. Nikt radośnie nie wyraża się o przegranych bitwach wojnach czy zaborach.
    Mam poczucie, że ktoś chce ze mnie zrobić kogoś kim nie jestem.

  6. Andrzej pisze:

    Jak na historyka zbyt wyraźne preferencje polityczne …
    Artykuł mierny , miejscami żałosny ….

    Wychodzi na to , że martyrologia to jest zła rzecz , niepotrzebna ...
    Podobno niektórzy lubią ją „świętować” (znaczy – zboczenie takie).
    To już zaczyna być nudne , to ciągłe narzekanie na „martyrologię”.

    No to trzeba wiedzieć , że martyrologia stanowi element każdej wojny , nawet tej zwycięskiej.
    I stąd na całym świecie tyle pomników , uroczystości.
    My , mądrzejsi o 150 lat wiemy co byśmy zrobili , co trzeba było zrobić , cwani jesteśmy ....
    Ale nasi przodkowie nie byli samobójcami , też umieli liczyć siły na zamiary , chociaż mogli się mylić.
    A naszym narodowym obowiązkiem jest zachować ich w naszej pamięci i oddać hołd .
    Nie „świętować” , ale przypomnieć i każdy ma do tego prawo robić tak , jak to czuje , nawet powołać swój komitet.

    Nie wiem kto i po co wzbudza niechęć do polityków.
    Autor wyraźnie nie rozumie zasad demokracji parlamentarnej.
    My bez partii i polityków nie możemy się obejść.
    Mają ustanawiać dobre prawo , kontrolować władzę wykonawczą , wsłuchiwać się w głos wyborców etc.
    Wilczym prawem i obowiązkiem OPOZYCJI jest patrzeć na rączki rządzących , krytykować , atakować , proponować inne rozwiązania itp.
    Najmniej ważnym elementem działalności posłów może być „upamiętnianie” i „rozsławianie”.
    Autor tego nie rozumie.

    A jakby te pretensje skierować do ... rządu : panów Zdrojewskiego (kultura i dziedzictwo narodowe) , Sikorskiego (zagranica) i ich szefa - p. Tuska ?
    To ich ministerstwa i agendy mają misję i pieniadze na rozsławianie , upamiętnianie , promocję ..
    Oczywiscie , organizacje społeczne mogą pomagać , ale to ich działka , ich koordynacja i inicjatywa , za to obywatele płacą im z podatków !
    Autor - ani słowa , do znudzenia o politykach (partiach jak rozumiem).

    A co byśmy powiedzieli dzisiaj p. Cegielskiemu , gdyby się obudził ?
    No bo rząd też niezależnie uczcił ten rok - przygotowuje prywatyzację.
    Ale spoko , uczcimy go i po sprawie ...
    Nie on jeden , Ossolineum przetrwało zabory , a teraz – stan likwidacji.

    • Marek pisze:

      „Świętujemy 3 maja (w zadymach lewacko liberalnych), świętujemy 11 listopada (w zadymach z policją).”

      3 maja to nic nie znacząca rocznica, a 11 listopada radosna więc rząd zochydza ją w oczach Polaków celowo, w końcu ostatnie zamieszki prowokowała policja
      A co do tego :
      „Najmniej ważnym elementem działalności posłów może być „upamiętnianie„ i ”rozsławianie”.
      Autor tego nie rozumie.„
      może i mało ważnym ale jak można upamiętniać i rozsławiać klęski narodowe ?
      Cel jest jasny-pokazać że nie powinniśmy się buntować przeciw władzy bo znów dostaniemy po dupie.
      W tym aspekcie niestety wszystkie partie trzymają sztamę.
      „My bez partii i polityków nie możemy się obejść.”
      W Polsce XVI wiecznej nie było partii politycznych , w I poł XVII także a to właśnie wtedy byliśmy potęgą, teraz możemy się równać z Białorusią, Rumunią czy Litwą

Zostaw własny komentarz