Attacca L’Inghilterra! Włoskie bombowce nad Harwich


„Attacca L’Inghilterra! Włoskie bombowce nad Harwich” opowiada o włoskim bombardowaniu brytyjskiego miasta Harwich w trakcie bitwy o Anglię. Jest to tekst gościnny Łukasza Golowanowa, redaktora naczelnego konflikty.pl.

Fiat BR.20M nr MM.22267 z 242. Eskadry / fot. Regia Aeronautica

Harwich to nieduże, piętnastotysięczne obecnie miasto w hrabstwie Essex, około 130 kilometrów na północny wschód od Londynu. Po raz pierwszy zapisało się w historii w 885 roku, kiedy to okręty króla Alfreda Wielkiego pokonały tam flotę wikingów. Wróciło na karty Wielkiej historii dopiero osiemset lat później – w listopadzie 1688 roku obrał je sobie za cel Wilhelm Orański ruszający z flotą na drugą stronę Kanału La Manche. Kaprysy pogody sprawiły jednak, że późniejszy Wilhelm III wylądował opodal Brixham, a Harwich znów na ponad dwa stulecia przestało pojawiać się na arenie dziejów. Nie znaczy to jednak, że popadło całkowicie w zapomnienie. Wręcz przeciwnie, zgodnie z nazwą, znaczącą w języku staroangielskim „Osada Wojskowa”, istniała tam twierdza i jedna z ważniejszych baz Royal Navy, z której działała między innymi – w czasie pierwszej wojny światowej – eskadra znana jako Harwich Force, która w ukutych przez Admiralicję planach unieszkodliwienia kajzerowskiej Hochseeflotte.

Obecnie baza Royal Navy w Harwich już nie istnieje, ale istniała w czasie drugiej wojny światowej1. Stanowiło więc dogodny (ze względu na położenie) i wartościowy cel dla Luftwaffe toczącej z RAF-em bitwę o Wielką Brytanię. Bombowce z czarnymi krzyżami pojawiały się tam regularnie, ale w czwartkowy wieczór 24 października 1940 roku, gdy bitwa w jej najintensywniejszej postaci miała się już ku końcowi, na niebie pojawiło się coś nowego – samoloty Corpo Aereo Italiano.

* * *

Można by się zastanowić, czy aby w Harwich tamtej jesieni nie mieszkało więcej personelu Royal Navy aniżeli cywilów. Wielu bowiem posłuchało władz i wyjechało w bezpieczniejsze rejony, ewakuowano też wszystkie dzieci w wieku szkolnym, które trafiły do hrabstw Herefordshire i Gloucestershire. Liczba ludzi na ulicach wyraźnie się zmniejszyła, za to ruch w porcie wojennym zdecydowanie wzrósł – przebywało tam często kilkadziesiąt krążowników, niszczycieli, korwet, trałowców i okrętów podwodnych. Luftwaffe raz po raz próbowała zaminować wejście, do lokalnych placówek medycznych trafiali więc również ludzie z zatopionych w ten sposób statków i okrętów, nie tylko Brytyjczycy i obywatele państw sprzymierzonych, ale także na przykład Japończycy.

Można się zastanawiać, czy dowódcy lotnictwa Osi wiedzieli, jak wygląda rozkład dnia w typowym brytyjskim miasteczku. Jeśli tak, to trudno się dziwić wybranemu przez nich harmonogramowi. O godzinie 22:30 owego 24 października na ulicach było więcej ludzi niż w godzinach wczesnowieczornych, ponieważ o tej mniej więcej porze ostatni klienci opuszczali puby i knajpki.

Dźwięk, który usłyszeli nad głowami, nim zawyły syreny alarmu lotniczego, różnił się od tego, który mieli okazję poznać przy okazji wcześniejszych bombardowań. Peter Haining przytacza opis porównujący go do „grzechotu blaszanych puszek”. Jesienią 1940 roku ochronę przeciwlotniczą portu zapewniało przede wszystkim siedemnaście dział dużego kalibru oraz dwadzieścia cztery balony zaporowe plus oczywiście reflektory. Podczas gdy cywile śpieszyli do schronów, obsługi reflektorów przeszukiwały niebo w poszukiwaniu wroga.

Port wojenny w Harwich stał się celem nalotu małej formacji dowodzonej przez kapitana Franca Bassiego, rodowitego Sycylijczyka, odznaczonego za dzielność w trakcie hiszpańskiej wojny domowej. Formacja liczyła osiemnaście dwusilnikowych bombowców Fiat BR.20M Cicogna z 1., 3. i 5. Eskadry wchodzących w skład 13. Pułku Lotniczego (13º Stormo). Były to całkiem udane maszyny, w podstawowej wersji produkowane od 1936 roku, ale w omawianym tu okresie Regia Aeronautica stosowała już nowszą wersję „M” o wyraźnie lepszych właściwościach pilotażowych (wyprodukowano 264 egzemplarze BR.20M w okresie do kwietnia 1942 roku). W komorach bombowych zabierały najczęściej po dwie bomby o wagomiarze 500 lub 800 kilogramów.

Pierwsze samoloty wystartowały z belgijskiego Melsbroek około godziny 20.30. Od początku musiała jednak zmagać się z pechem. Jeden z bombowców (numer MM21928 pilotowany przez kapitana Paganiego) już kilka minut po starcie z niewiadomego powodu – prawdopodobnie zawiniła awaria silnika – runął w dół i rozbił się na przykościelnym cmentarzu w wiosce Houtem. Cała sześcioosobowa załoga zginęła na miejscu.

Około godziny po katastrofie Paganiego maszyny Corpo Aereo Italiano nadlatywały nad Harwich na pułapie 5000–5500 metrów. Choć jednak Bassi mógł się pochwalić niemałym doświadczeniem bojowym, nie naprowadził swoich bombowców poprawnie nad cel, którym był port wojenny. Przeszkodziło mu nie tylko zaciemnienie, którego oczywiście się spodziewał, ale też gęsta mgła, przez którą nie był w stanie stwierdzić, gdzie kończy się morze i zaczyna ląd. Efekt był taki, że bombowce przeleciały nad miastem i prawdopodobnie większość zrzuciła bomby na rozległe pola między wsiami Trimley (na północ od Harwich) i Walton-on-the-Naze (na południe). Inne raporty podają, że aż sześć bomb wpadło do morza. Nie zmienia to jednak faktu, że ani w Harwich, ani nigdzie w okolicach od włoskiej bomby nie zginął ani jeden człowiek, nie odnotowano też jakichkolwiek strat materialnych.

Nalot okazał się więc klęską, ale dopiero w drodze powrotnej miał się okazać klęską kosztowną. Kiedy pomiędzy 23.50 a pierwszą nad ranem dnia następnego bombowce siadały jeden po drugim w Melsbroek, okazało się, że poza maszyną kapitana Paganiego brakuje jeszcze trzech. Pierwszy, z załogą pod dowództwem kapitana Machieraldo, lądował awaryjnie w Lille. Załoga drugiego, z porucznikiem Pesso na czele, zgubiła się i, nie mogąc odnaleźć żadnego lotniska, wyskoczyła ze spadochronami pomiędzy Namur i Charleroi. Trzeci wreszcie utracony samolot był maszyną samego kapitana Bassiego, który również zgubił się nad kontynentem i wraz z całą załogą wyskoczył nieopodal Cambrai.

Przepływ informacji w państwach autorytarnych i totalitarnych rządzi się jednak swoimi prawami. Rankiem 25 październik włoskie rozgłośnie radiowe i gazety przechwalały się wkładem Regia Aeronautica w bitwę o Wielką Brytanię. Niektórzy dziennikarze zatracili się jednak w swoich zachwytach do tego stopnia, że na przykład Avanti donosiła o udanym nalocie na… Londyn! Niemniej jednak, naciskane przez Benita Mussoliniego Corpo Aereo Italiano zaczęło szykować się do kolejnego nalotu. 29 października celem wyprawy pod dowództwem majora Giuseppego Tentiego stało się inne miasto portowe – Ramsgate.

* * *

Po pierwszym, tak bardzo nieudanym nalocie Włosi bynajmniej nie zostawili Harwich w spokoju na dobre. Po raz drugi zjawili się nad miasteczkiem 5 listopada – w noc Guya Fawkesa (ognisk, rzecz jasna, nikt nie palił). Wyprawa ponownie nadleciała na pięciu tysiącach metrów. Tym razem obsługi reflektorów i artylerii przeciwlotniczej spisały się dużo lepiej i kilka bombowców otrzymało trafienia, jeden nawet został poważnie uszkodzony, ale mimo to wszystkie bezpiecznie wróciły na swoje lotniska. Włosi zrzucili czterdzieści cztery bomby i bomby oświetlające na spadochronach. Efekt był właściwie taki sam jak poprzednio, ponownie też część bomb spadła do morza.

Na przełomie jesieni i zimy 1940 roku Harwich stało się najczęściej bombardowanym przez Corpo Aereo Italiano miastem, ale raz za razem – bez powodzenia. Weźmy na przykład nalot z 13 grudnia. Pechowa data (był to piątek) przełożyła się na przebieg wyprawy. Trzy samoloty musiały wrócić do baz tuż po starcie ze względu na awarie silników, a nad miastem kolejne kilka zostało uszkodzone pociskami z dział przeciwlotniczych. Istnieją również informacje, jakoby zaatakowały je – bez powodzenia – myśliwce RAF-u. Jak zwykle, skutek okazał się praktycznie żaden.

Przedostatni nalot włoskich bombowców na Harwich nastąpił wieczorem 21 grudnia. Cztery BR.20 z 13. Eskadry zrzuciły w sumie dwadzieścia małych bomb i dwadzieścia ładunków zapalających. Kilka spadło na Market Street, zabijając dziesięć osób i poważnie uszkadzając piętnaście budynków. Obrona przeciwlotnicza tym razem spisała się gorzej i nie trafiła żadnego bombowca. Jednak co ciekawe – jeden z BR.20 wrócił do bazy z podziurawionym skrzydłem i kadłubem. W tamtym czasie wszyscy byli przekonani, że to efekt ataku samotnego nocnego myśliwca RAF-u, ale brytyjskie dokumenty jasno dowodzą, że tamtej nocy w tamtym rejonie nie uczestniczyła w walce żadna brytyjska eskadra. Możliwe, że uszkodzenia były w istocie błędnie zidentyfikowanymi skutkami ostrzału z ziemi, lecz bardziej prawdopodobne jest, że pechowy samolot został ostrzelany przez inny włoski bombowiec.

Dwa dni później Corpo Aereo Italiano wrócił nad Harwich po raz ostatni w roku 1940. Był to kolejny nalot, którego równie dobrze mogłoby nie być. Sześć bombowców z 43. Eskadry bezpiecznie dotarło nad Anglię i bezpiecznie wróciło na swoją stronę Kanału, lecz z powodu błędów nawigacyjnych bomby ponownie spadły na pola uprawne, tym razem na półwyspie Shotley.

* * *

Choć Corpo Aereo Italiano bardzo się starało, nie zdołało udzielić Luftwaffe wymiernej pomocy. Niektóre naloty na inne miasta przynosiły bardziej konkretne skutki, lecz i tak wkład Regia Aeronautica był mniej niż symboliczny i służył raczej Mussoliniemu, by ten mógł się pysznić przed rodakami, aniżeli Hitlerowi i jego reżimowi. A najboleśniejszy dowód słabości Corpo Aereo Italiano dał RAF w dniu 19 grudnia, kiedy to pierwszy i ostatni raz przeprowadził nalot odwetowy na zajmowane przez Włochów lotnisko Ursel (stacjonowały tam myśliwce). Pojedynczy Bristol Blenheim ze 107. Eskadry zrzucił z około trzydziestu metrów cztery bomby o wagomiarze 113 kilogramów i odleciał nieniepokojony ani przez lotnictwo, ani przez obronę przeciwlotniczą. Efekt? Kilka zniszczonych samolotów i budynków. Włoska opinia publiczna nie usłyszała o tym, rzecz jasna, ani słowa.

Bibliografia:

  1. Peter Haining, The Chianti Raiders. Robson Books, London 2005.
  2. Adrian Room, Placenames of the World. McFarland & Company, Jefferson 2003.
  3. Leksykon Uzbrojenia: Fiat BR.20 „Cicogna”, Wojna Mussoliniego. http://wojna-mussoliniego.pl/?p=1372 Dostęp: 21 lutego 2013.
  1. W różnych okresach wojny bazowały tam również okręty polskie, na przykład niszczyciele, którym udało się uciec z Polski we wrześniu 1939 roku, czy niszczyciele eskortowe Kujawiak i Ślązak. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz