„Żołnierz Południa Generał Robert E. Lee (1807-1870)” – T. Toporowski – recenzja


Nakładem Wydawnictwa Adam Marszałek z Torunia w 2012 roku ukazała się książka Żołnierz Południa Generał Robert E. Lee (1807-1870) autorstwa Tomasza Toporowskiego. Tytuł odzwierciedla treść książki – jest ona biografią jednego z najbardziej znanych oficerów Konfederacji.

Zawartość książki

Pozycja ta ma układ chronologiczny – najbardziej korzystny w przypadku biografii, jak również w większości opracowań historycznych. Składa się z sześciu rozdziałów oraz Zakończenia, Bibliografii, Wykazu Dokumentów, Ilustracji i Map oraz Indeksów: Osobowego, Nazw Geograficznych a także Przedmiotowego. W pierwszym rozdziale opisane są dzieje rodu Lee na tle jego siedziby – stanu Wirginia – oraz pierwsze lata życia przyszłego bohatera Południa. Drugi rozdział przedstawia karierę Lee jako oficera wojsk inżynierskich, w tym również chlubną służbę w wojnie z Meksykiem. Oddzielny rozdział został poświęcony jego działaniom jako superintendenta West Point oraz jako oficera liniowego w Teksasie. W rozdziałach czwartym i piątym mowa jest o zmaganiach o niepodległość Południa – pierwszy z nich przedstawia początkowy okres walk, a kolejny drogę Lee do legendy – od objęcia dowództwa nad Armią Północnej Wirginii aż do końca – kapitulacji pod Appomattox. Ostatni rozdział przedstawia końcowe pięć lat jego życia, wypełnione pracą na stanowisku rektora Washington College w Lexington.

Autor w dużym stopniu wykorzystał dostępną literaturę tematu, sięgając po liczne, zwłaszcza amerykańskie, opracowania dotyczące opisywanego okresu. Spożytkował również w zadowalającym stopniu drukowane źródła, pamiętniki etc.
Podsumowując pod względem układu oraz wykorzystanej literatury nie można Autorowi zarzucić zaniedbań. Na tym jednak kończą się pozytywne aspekty tegoż opracowania.

Uwagi krytyczne

Po pierwsze tekst został bardzo słabo zredagowany, występują rażące błędy językowe, a zdania bardzo często są zbudowane niegramatycznie i zawierają liczne błędy stylistyczne. Podaję przykładowo początek jednego z takich zdań: „Zapewne po fiasku kolejnej inwestycji w ziemię zachodnie” (str. 24) – naprawdę nie wiadomo o co chodzi. Co Autor chciał wyrazić pisząc: „Do południa 30 czerwca Armia Potomaku wycofała się z White Oak Creek Swamp, utykając z powodu nieskoordynowanego odwrotu pod Glendale” (str. 248)?

Kilkukrotnie używane są, nazwijmy to, „makaronizmy angielskie” np.:
– „period” zamiast okres (str. 5);
– „ancestor” zamiast przodek (str. 17);
– „superintendent” w znaczeniu przełożony, nadzorujący (str. 71, 96). Lepiej pozostawić to określenie wyłącznie do stanowiska zajmowanego przez Lee, jako kierującego West Point.

Brak konsekwencji – przykładowo część przydomków opisywanych członków rodziny Lee jest pisana z dużej litery, a niektóre z małej, np. „przewodniczący„ (str. 16), ”emigrant” (str. 17) i in.

Tłumaczenia z angielskiego są mizerne i wskazują na słabą znajomość tego języka u Autora – w przyszłości przetłumaczone teksty powinien konsultować z doświadczonym anglistą.

Powyższe uwagi są stosunkowo łagodne w porównaniu z karygodnymi błędami popełnianymi przez Autora, który, jeśli wziąć pod uwagę notkę biograficzną na tylnej stronie okładki, jest specjalistą w tej tematyce.

Toporowski nie ma całkowicie pojęcia o systemie nadawania stopni oficerskich w armii amerykańskiej w XIX wieku, co w połączeniu z nieumiejętnym tłumaczeniem nazw z języka angielskiego daje zatrważające wyniki. Otóż w armii amerykańskiej przed wojną secesyjną oraz przez kilka lat po jej zakończeniu, jak również w armii Unii w czasie jej trwania, używano systemu „brevet„ – tj. honorowych promocji oficerskich, w uznaniu za bohaterskie czyny na polu walki. Odznaczony oficer mógł oficjalnie używać honorowego tytułu, otrzymywał wyższy żołd i mógł czasowo pełnić funkcje przypisane do swojego ”brevet” stopnia (np. tytularny generał brygady mógł dowodzić brygadą, nawet jeśli faktycznie był w stopniu kapitana). Po wojnie secesyjnej w związku z przerostem treści nad formą (było prawie 2000 tytularnych generałów!!!) powoli zrezygnowano z tego systemu. Dodatkowo w czasie wojny secesyjnej w armii Unii oprócz armii regularnej istniała ochotnicza. Tak więc jeden oficer mógł zostać czterokrotnie awansowany na stopień generała brygady! Armia Konfederacji zarzuciła ten system, natomiast zastosowała cztery stopnie generalskie: generał brygady, generał major, generał porucznik i generał.

Kilka przykładów nieznajomości zasad awansów w wojsku amerykańskim:

– na stronach 90-102 Lee jest podawany raz jako porucznik raz jako kapitan – kapitanem jest nazywany przed swoim awansem na ten stopień, a porucznikiem już po jego uzyskaniu…;

– opisując wojnę meksykańską Autor pisze o awansach Lee tak, jakby były one na stopnie regularne (str. 121-129, 413) – a były to tylko awanse tytularne przez „brevet„. Poza faktem nieznajomości systemu awansów kłania się kiepska znajomość języka angielskiego – na stronie 125 określenie lieutenant-colonel zostało przetłumaczone jako porucznik pułkownik (!) zamiast podpułkownik (zresztą w tym wypadku tytularny). Ukoronowaniem braku wiedzy jest zdanie na stronie 129: „24 sierpnia 1848 roku został potwierdzony formalnie jego awans do stopnia pułkownika armii amerykańskiej, co było faktycznie znacznym wyróżnieniem, jeśli się weźmie pod uwagę opieszałość awansów„. Autor w tym względzie ma tylko częściowo rację – Lee po wojnie meksykańskiej miał nadal regularny stopień zaledwie kapitana, a jedynie tytularnie awansował do stopnia pułkownika. Na dalsze awanse musiał czekać dłuższy czas – wraz z przeskoczeniem awansu na majora został przeniesiony ze służby sztabowej do liniowej i awansowany na podpułkownika w 1855 roku, a dopiero 16 marca 1861 roku otrzymał pełen stopień pułkownika. O tym już jednak Autor nie wspomina, nie potrafiąc wyjaśnić dlaczego ”ponownie” uzyskał awans. Nie budzi też jego podejrzenia, że Lee – jeśli faktycznie byłby pułkownikiem – zgodził się przyjąć etat podpułkownika w II Pułku Kawalerii (str. 157) – a więc poniżej jego rangi (oczywiście nie – gdyż podkreślam jeszcze raz – stopień pułkownika był tytularny).

Kompletny bałagan w stopniach oficerskich widoczny jest w czasie opisów wojny secesyjnej. Poniżej kilka przykładów:

– Henry Rootes Jackson na stronach 200 i 201 raz jest nazywany generałem brygady, następnie pułkownikiem – został zdegradowany?;
– na jednym ze zdjęć na str. 211 widnieje podpis major generał zamiast generał major; podobny błąd znajduje się na str. 228;
– na str. 243 oraz 415 Longstreet oraz „Stonewall” Jackson (na str. 415 Jackson został dodatkowo określony jako sztabowiec generała Lee!) wymieniani są jako generałowie porucznicy – w opisywanym okresie byli generałami majorami, awanse na wyższe stopnie uzyskali dopiero w październiku 1862 roku. Podobnie na str. 244 Jeb Stuart wspominany jest jako generał porucznik – w tym okresie był tylko generałem brygady. Na str. 305 Wade Hampton również jest wymieniany jako generał porucznik – został nim znacznie później. Na str. 308 Stephen Dodson Ramseur wymieniany jest jako generał major – w tym czasie był generałem brygady. Natomiast na str. 398 wspaniały artylerzysta Edward Porter Alexander został zdegradowany przez Autora do stopnia pułkownika, chociaż wojnę ukończył w stopniu generała brygady.

Nagminnie przekręcane są nazwy własne – miejscowości, miejsc i – co najbardziej widoczne – osób.

W przypadku nazwisk w kilku wypadkach jest to objaw niedbalstwa (w innych miejscach podawane są poprawnie), w większości natomiast nieznajomość prawidłowej pisowni (podkreślam, u specjalisty z tego okresu historii!!!), a więc:

  • Archer James Jay – błędnie James A. Archer (str. 280);
  • Beauregard Pierre Gustave Toutant – błędnie Bauregard (str. 198, 199, 337), Beuregard (str. 235);
  • Breckinridge John Cabell – błędnie Breckridge (str. 310);
  • Brewerton Henry – błędnie Breverton Henry (str. 413);
  • Buford John – błędnie John Bueford (str. 280);
  • Burnside Ambrose Everett – błędnie Ambrose P. Burnside (str. 229);
  • Butler Matthew Calbraith – błędnie Mathew Butler (str. 309);
  • Early Jubal Anderson – błędnie Jubl A. Early (str. 272);
  • Elliott Stephen Jr. – błędnie Stephen Eliot Jr. (str. 316);
  • Evans Nathan George – błędnie Nathan G. Evan (str. 320);
  • Farnsworth Elon John – błednie Ellon J. Farnsworth (str. 283);
  • Frazar Douglas – błędnie Douglas Frazer (str. 378);
  • Frémont John Ch. – błędnie John Ch. Fremont (str. 116, 234, 235, 252);
  • Gregg David McMurtrie – błędnie David McAurtrie Gregg (str. 317);
  • Hancock Winfield Scott – błędnie Winfield F. Hancock (str. 248), Hancoock (str. 308);
  • Hays Harry Thompson – błędnie Henry T. Hays (str. 292);
  • Hill Ambrose Powell – błędnie Ambrowe P. Hill (str. 245);
  • Hoke Robert Frederick – błędnie Robert Hook (str. 308, 309, 313, 318);
  • Johnson Andrew – błędnie Johnston (str. 368);
  • Johnston Joseph Eggleston – błędnie Johnson (str. 233, 236);
  • Kautz August Valentine – błędnie August V. Krautz (str. 315);
  • Kearny Stephen W. – błędnie Stephen W. Karny (str. 116);
  • La Fayette Marie Joseph de – błędnie Lafaette (str. 52);
  • Law Evander McIver – błędnie Evander McLaw (str. 249);
  • Lilley Robert Doak – błednie Robert D. Liley (str. 392);
  • McClellan George Brinton – błędnie McLellan (str. 200);
  • McDowell Irvin – błednie Javin McDowell (str. 255);
  • Mahone William – błędnie William Mahon (str. 310, 315, 321, 351);
  • Marshall Humphrey – błędnie Humprhey Marshall (str. 229);
  • Meade George Gordon – błędnie Medea (str. 300);
  • Meigs Montgomery C. – błędnie Megis (str. 87, 91, 92);
  • Pleasonton Alfred – błędnie Alfred Pleaston (str. 279);
  • Polk James Knox – niepełnie podane Knox Polk (str. 114);
  • Reno Jesse Lee – błędnie Jesserman L. Reno (str. 255);
  • Schofield John McAllister – błędnie John McAlister Shofield (str. 157, 371), John M. Schoefield (str. 321);
  • Sheridan Philip Henry – błędnie Sheriddan (str. 325, 326);
  • Sigel Franz – błędnie Frantz Sigel (str. 255);
  • Slidell John – błędnie John Sidell (str. 114);
  • Taylor Zachary – błędnie Zahary Taylor (str. 114);

Patrząc na powyższe nagromadzenie literówek w pisowni nazwisk kuriozalnie brzmi uwaga ze str. 271 o błędnym podaniu drugiego imienia generała Lee w gazecie „Harpers Weekly”.

Wśród błędów w nazewnictwie miejsc najbardziej przytłaczają niepoprawne nazwy miejsc bitew (przypominam u historyka epoki!!!).
W czasie wojny o wolność Teksasu bitwa miała miejsce nie pod (str. 85), ale nad Jacinto – a faktycznie San Jacinto – jest to nazwa rzeki. Przekręcone zostały dwie nazwy bitew z czasów wojny z Meksykiem. Nie Paolo Alto, ale Palo Alto i nie Resaca de Palma, ale Resaca de la Palma (oba błędy na str. 115). Autor nie uniknął również błędów w nazewnictwie bitew z wojny secesyjnej, np. nad Manassas, zamiast pod Manassas (str. 226), Drewrys Bluff zamiast Drewry’s Bluff (str. 237), Gaines Mill zamiast Gaines’s Mill (str. 247), Culps Hill zamiast Culp’s Hill (str. 282), Chattannoga zamiast Chattanooga (str. 287), Chckmagua oraz Chickamagua zamiast Chickamauga (str. 289), Payn’s Farm zamiast Payne’s Farm (str. 294, chociaż na tej samej stronie pojawia się również prawidłowa pisownia), nie „Marsz do Morza„ ale ”Marsz ku Morzu” (str. 318), Fife Forks zamiast Five Forks (str. 323), Hatchers Run w miejsce Hatcher’s Run (str. 323), nie pod Sayler’s Creek ale nad Sayler’s Creek (str. 325).

Inne błędy nazewnicze to m.in.:

  • Friderick zamiast poprawnie Frederick (str. 258, 280, 285);
  • Fort Carrol zamiast poprawnie Fort Carroll (str. 138);
  • Galvestone zamiast poprawnie Galveston (str. 160);
  • Museum of Foregin Literature zamiast poprawnie Museum of Foreign Literature (str. 59);
  • Orange and Aleksandria Railroad zamiast poprawnie Orange and Alexandria Railroad (str. 289);
  • Rappidan zamiast poprawnie Rapidan (str. 288);
  • Republikan zamiast poprawnie Republican (str. 38);
  • Riggold Barracks zamiast poprawnie Ringgold Barracks (str. 164, 175);
  • Romancocke (str. 168) oraz Romanocok (str. 386) zamiast poprawnie Romancoke;
  • The New York Tribunne zamiast poprawnie The New York Tribune (str. 172);
  • Worecester zamiast poprawnie Worcester (str. 17);
  • Worecestershire zamiast poprawnie Worcestershire (str. 17);

Kolejnym elementem odstraszającym od lektury jest bardzo słaba jakość zdjęć (str. 29, 54 i in.) i niezbyt dopracowane mapy. Pojawiają się przedruki oryginalnych map z tamtego okresu – co zawsze jest ciekawym uzupełnieniem treści książek historycznych, ale jednocześnie Autor zamieszcza mapy z innych pozycji książkowych bez próby ich dopracowania. Tak więc nie są one przetłumaczone na język polski, nie zamieszczono do nich żadnych legend i w większości przypadków są całkowicie nieczytelne (str. 127, 229, 312 i in.). Trochę więcej zaangażowania ze strony Autora i można by stworzyć naprawdę bardzo ciekawe mapy, niezwykle pomocne dla zrozumienia treści przedstawianych wydarzeń.

Niestety trzeba wspomnieć również o kilku innych rażących błędach, czy też niedomówieniach:

– Princeston College (obecnie Princeston University), jak Autor poprawnie wspomniał, znajduje się na terenie stanu New Jersey, ale już na pewno nie na terenie Nowego Jorku! (str. 20);
– str. 34 – skoro pisząc o amerykańskim okręcie Autor używa określenia USS „Chesapeake„, to pisząc o angielskim powinien go w pełni nazwać HMS ”Leopard”.
– wojna, którą Stany Zjednoczone toczyły z Anglią w latach 1812-1815 do polskiej historiografii przeszła pod nazwą wojny 1812 roku (niezbyt zresztą fortunną) lub drugiej wojny z Anglią – nie, jak pisze autor, Wojny Pana Madisona (str. 38, 64). Ten termin funkcjonuje w historiografii amerykańskiej – i to raczej w literaturze okresu – i jest całkowicie niezrozumiały dla polskiego czytelnika;
– razi nagminne określanie przez Autora Waszyngtona „Wielkim” (str. 42, 54, 386) – zostawmy ubóstwianie pierwszego prezydenta USA Amerykanom;
– na str. 58 Autor wspomina, że najgorsi kadeci West Point zostawali dragonami. Lepiej napisać kawalerzystami. Przed 1861 roku w armii amerykańskiej były trzy rodzaje wojsk konnych: dragoni, kawaleria i strzelcy konni. Chociaż różnice między tymi formacjami były znikome – jednak istniały. To do tych trzech formacji konnych trafiali kadeci z najgorszymi wynikami w danym roczniku absolwentów West Point;
– Charles Mason był Najwyższym Sędzią nie w „Wyższym Sądzie Iowa” (str. 60), ale w Najwyższym Sądzie Iowa
– na str. 114 Autor pomylił się w liczebności dzieci Roberta Lee – Mildred Childe była jego czwartą, a nie piątą córką;
– skoro Autor założył, że znane nazwy geograficzne będą w polskiej pisowni, to dlaczego w stosunku do stolicy państwa Meksyk używa określenia Mexico City (str. 122, 123, 125, 126) zamiast miasto Meksyk?;
– walki o miasto Meksyk trwały nie do 16 września 1848 roku, ale do 16 września 1847 roku. Na mocy pokoju z 2 lutego 1848 roku Meksyk nie tracił Teksasu – utracił go już ponad dziesięć lat wcześniej. W tym dniu wyrażał zgodę na jego aneksję do USA (str. 126);
– na str. 184 jeden z najbardziej znanych oficerów federalnych, George Henry Thomas wymieniony jest jako oficer konfederacki;
– nie było takiej organizacji jak Prowincjonalna Armia Wirginii (str. 194, 195) tylko Tymczasowa Armia Wirginii – kolejny przykład nieumiejętnego tłumaczenia z angielskiego (Provisional Army of Virginia);
– kolejne nieudane tłumaczenie na str. 209 – nie ma takiego stanowiska jak adiutant generał, natomiast jest generalny adiutant (adjutant general); podobnie na str. 239 – generał poczmistrz zamiast generalny poczmistrz;
– dwukrotnie błędnie podpisano zdjęcia – na str. 211 podmienione zostały zdjęcia synów Lee Custisa i Rooney’a, a na str. 333 i 334 znajduje się Custis nie Rooney;
– w czasie bitwy pod Hampton Roads (a nie w Hampton Roads jak podpisano zdjęcie) okręt konfederacki nosił już zmienioną nazwę – nie CSS „Merrimack,„ ale CSS „Virginia„. A okręt Unii nosił nazwę USS „Monitor„ (str. 226). Autor w przypadku nazw okrętów nie powinien ich spolszczać – a więc powinien zostać przy nazwie ”Virginia,” a nie ”Wirginia” (str. 230, 232, 236);
– Autor trzykrotnie błędnie podaje Josepha E. Johnstona jako dowódcę jednego z oddziałów w Dolinie Shenandoah w 1862 roku (str. 228, 234) oraz w bitwie pod Payne’s Farm (str. 294). W obu wypadkach chodzi o innego konfederackiego generała – Edwarda Johnsona;
– nie jestem zwolennikiem nadmiernej poprawności politycznej, ale lepiej użyć określenia Murzyni, zamiast proponowanego przez Autora „czarni” (str. 232, 384);
– jeśli na str. 236 Autor pisząc o strumieniu ma na myśli James River – to jest to całkiem pokaźnych rozmiarów rzeka!;
– wbrew opinii Autora bitwa pod Seven Pines nie była zwycięstwem konfederatów i nie została w niej pobita armii Unii (str. 240, 415) – była ona bitwą nierozstrzygniętą;
– Autor twierdzi, że generał Lee był nazywany Mars Bob. Był nazywany Marse Robert i nie tłumaczy się to jak chce Autor (str. 251, 252, 330, 331) „Marsowy Bob„! Określenie „Marse„ w slangu znaczy „Pan„, a więc należy tłumaczyć je jako ”Pan Robert” albo ”Pański (w znaczeniu Czcigodny, Dostojny) Robert” – co oczywiście całkowicie zmienia wymiar tego określenia;
– wbrew temu co twierdzi Autor (str. 264), wstępna proklamacja emancypacji niewolników, za którą później podążyła właściwa, miała znaczny wpływ na przebieg wojny, m.in. przyspieszając kwestię organizacji oddziałów murzyńskich w wojskach Unii;
– autor pisze, że nie wiadomo dlaczego Lee nie zgodził się na kontratak pod Fredericksburgiem (str. 269) – otóż wiadomo. Obawiał się takiej samej masakry swoich wojsk, jaką zgotował armii Burnside’a, ze względu na silne stanowiska baterii artylerii unijnej po drugiej stronie rzeki Rappahannock;
– generał Oliver Otis Howard dowodził nie IX (str. 273), ale XI Korpusem w Armii Potomaku;
– opisowi wydarzeń po bitwie pod Fredericksburgiem, a przed Chancellorsville (str. 270-271), Autor poświęca zaledwie kilka linijek tekstu, a jest to prawie pół roku! Nie wspomina o nieudanej ofensywie Burnside’a, tzw. Błotnym Marszu w styczniu 1863 roku, czy też o wysłaniu Longstreeta z dwiema dywizjami do Suffolk i jego jakże istotnej nieobecności w czasie walk pod Chancellorsville;
– Autor kilkukrotnie zbyt wcześnie uśmierca wspominanych w tekście oficerów. Lewis Addison Armistead nie poległ 3 lipca 1863 (str. 282), ale został śmiertelnie ranny. Umarł dwa dni później w federalnym szpitalu polowym. Podobnie Jeb Stuart, nie zginął pod Yellow Tavern (str. 305), ale został śmiertelnie ranny – umarł następnego dnia w Richmond;
– wspominając o słynnych miejscach walk pod Gettysburgiem drugiego dnia bitwy (2 lipca) Autor nie wymienia Little Round Top (s. 282);
– Autor niestety powiela błędne tłumaczenie określenia Pickett’s Charge (str. 282), jak zwykło się nazywać główny atak konfederacki trzeciego dnia bitwy pod Gettysburgiem (3 lipca). Otóż nazwę tę należałoby tłumaczyć raczej jako Atak lub Natarcie Picketta, ale nigdy Szarża Picketta! Określenie „szarża” dotyczy wojsk konnych, ewentualnie artylerii konnej (słynna szarża Józefa Bema) – ale w żadnym wypadku ataku piechoty, a takim była Pickett’s Charge. Jedynymi konnymi byli nieliczni oficerowie (m.in. nieszczęsny generał Garnett, który ze względu na uraz nogi nie mógł maszerować) – wszyscy oni, najczęściej z tragicznym skutkiem, stali się doskonałymi celami dla żołnierzy federalnych;
– wspominając o ataku kawalerii na brygadę Lawa (str. 283) Autor pisze o „brygadzie generała Jamesa Alistera„ – bardzo chętnie bym się dowiedział kim był ”James Alister” i jaką dowodził brygadą, skoro Law został zaatakowany tylko i wyłącznie przez brygadę Elona J. Farnswortha;
– wspominając o ranieniu Longstreeta (str. 301) w czasie walk w Wilderness praktycznie w tym samym miejscu co Jacksona, warto wspomnieć, że, podobnie jak ten pierwszy, został on postrzelony przez swoich własnych żołnierzy;
– opisując bitwę o Krater (str. 316) Autor ani słowem nie wspomniał o znaczącej roli Williama Mahone w tym starciu;
– ukazując działania oddziałów Early’ego w Dolinie Shenandoah w 1864 roku (str. 316, 317, 416) Autor w ogóle nie wspomina o jego brawurowym rajdzie na Waszyngton (jedyny przypadek, kiedy Lincoln, nie opuszczając stolicy, mógł obserwować wrogą armię);
– Autor podaje, że Braxton Bragg brał udział w walkach o Petersburg w drugiej połowie lipca (str. 317). Otóż 9 lipca został wysłany do Georgii;
– Orville Elias Babcock, oficer federalny, jest wymieniany (str. 327) jako adiutant generała Lee!;
– na str. 330 Autor wspomina o Organizacji Pięciu Irokeskich Cywilizowanych Plemion. Błąd polega na połączeniu dwóch indiańskich organizacji ponadplemiennych – Konfederacji Irokeskiej oraz tzw. Pięciu Cywilizowanych Narodów (Czikasawowie, Czoktawowie, Czirokezi, Krikowie oraz Seminole). Autor miał na myśli tę drugą organizację. Błędnie odmienia on nazwę jednego z innych plemion indiańskich – nie „Kijowów” ale Kiowów (str. 175);
– generał Lee nie był, jak chce Autor, „niefachowym” delegatem na posiedzeniu Protestanckiego Episkopalnego Kościoła w 1868 roku (str. 381), ale świeckim delegatem. Mamy do czynienia z kolejnym niefachowym tłumaczeniem Autora z angielskiego – w oryginale lay delegate;
– Autor nie powinien nazywać uczelni, której rektorem był Lee nazwą Lee Washington College (str. 382), a faktycznie Washington and Lee College, gdyż taką nazwę uzyskała ona dopiero po jego śmierci. Podobnie lepiej pozostawić nazwę uczelni z okresu jego zarządzania jako Washington College, a nie – jak Autor częściowo tłumaczy na język polski – Waszyngton College (str. 346);
– George Davis nie był „pełnomocnikiem generalnym Konfederacji” jak podaje Autor (str. 400), ale prokuratorem generalnym Konfederacji. Kolejny przykład nieudanego tłumaczenia angielskiego określenia attorney general;
– Autor stosuje zamiennik „brygadier„ z generałem brygady (str. 63, 130 i in.) – lepiej pozostać przy określeniu generał brygady. Podobnie nie stosowałbym określenia ”saper” (str. 58, 60 i in.) jako zamiennika w stosunku do wojsk inżynierskich;
– pojawia się kilka „czeskich„ błędów, np. na str. 289 – posiłki zostały wysłane nie na wschód, ale na zachód; podobnie na str. 318 chodzi o front wschodni, a nie zachodni. W przypadku walk o Petersburg pozycje wrogich armii były oddalone nie o ”zaledwie 78 mil” (str. 320), ale o 78 metrów.

Podsumowując, niestety książka plasuje się bliżej miernych pozycji z zakresu wojny secesyjnej w polskiej historiografii w klasie tak nieudanych „dzieł” jak Wojna Secesyjna 1860-1865 Leona Korusiewicza. A szkoda – bo obecnie mamy świetnych historyków zajmujących się tym okresem, jak np. Jarosław Wojtczak, czy też Łukasz Niewiński.

Pozytywy

Oprócz uznania za dobrze skonstruowaną całość – układ chronologiczny i poruszenie praktycznie każdego istotnego aspektu życia generała Lee oraz bogatego wykorzystania materiałów źródłowych i odpowiednich opracowań, trudno znaleźć inne pozytywne aspekty książki Tomasza Toporowskiego. Kiepsko napisana, najeżona błędami stylistycznymi, gramatycznymi i, co najgorsze, merytorycznymi, z nie najlepszą jakością zdjęć i raczej mizerną oprawą kartograficzną – nie nadaje się do polecenia jako pozycja warta zapoznania się z nią.

Plus minus:
Na plus:
+ na pewno z radością należy przyjąć pojawienie się nowej publikacji na temat wojny secesyjnej – tematyki, która nadal jest rzadko poruszana w polskiej historiografii
+- lekturę polecam raczej osobom nie znającym zagadnień historii Stanów Zjednoczonych w XIX wieku
Na minus:
- nie polecam książki dla osób znających zagadnienia historii USA w XIX wieku – nagromadzenie błędów sprawia, że nie jest to zbyt przyjemna lektura
- nagminne błędy stylistyczne, słabe zredagowanie tekstu oraz niezbyt udane tłumaczenia tekstów angielskich znacznie utrudniają lekturę biografii

Tytuł: Żołnierz Południa Generał Robert E. Lee (1807-1870)
Autor: Tomasz Toporowski
Wydawca: Wydawnictwo Adam Marszałek
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7780-519-0
Liczba stron: 464
Cena: ok. 40 zł
Ocena recenzenta: 4/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

12 komentarzy

  1. Krzysztof pisze:

    Uważam, że jeden wymieniony przez Recenzenta plus tej publikacji brzmi kuriozalnie:
    „+- lekturę polecam raczej osobom nie znającym zagadnień historii Stanów Zjednoczonych w XIX wieku”

    Po przestudiowaniu uwag recenzenckich należy raczej unikać tego typu biografii. Zwłaszcza powinno to czynić osoby nieobyte z tematyką (tak, jak ja), żeby nie wyrobić sobie błędnego obrazu przedstawionego przez Autora problemu.
    Publikacja jest typowym przykładem bubla książkowego wydanego na siłę bez specjalnego merytorycznego przygotowania.

    • Szymon Gołębiewski pisze:

      Już tłumaczę - chodziło mi o to, że jeśli ktoś chce sobie poczytać książkę o wojnie secesyjnej, tak żeby trochę „liznąć” tę tematykę, nie zagłębiając się za bardzo w treść - zawsze można doczytać Korusiewiczem 🙂
      Co najbardziej przerażające p. Krzysztofie to, że autor ma przygotowanie merytoryczne, jest doktorem nauk historycznych i „specjalistą” w tej dziedzinie /tak przynajmniej wynika z notki biograficznej/ - i to mnie najbardziej przeraziło...

      • Krzysztof pisze:

        Tylko dodam, że te wydawnictwo również wydaje swoje publikacje skandalicznie. Bez żadnej korekty merytorycznej, czy też nawet ortograficznej. Sam zwiedzony tytułem kupiłem książkę „Unie polsko-litewskie w historiografii polskiej”, którą wydano nakładem tego wydawnictwa. Książka żenująco słaba, do tego obroniona jako doktorat w Częstochowie :/

  2. WP pisze:

    jeszcze jedna drobna uwaga- książka jest skandalicznie źle napisana. Czytam ją od 3 miesięcy i nie mogę przebrnąć przez pierwsze 200 stron. Składnia i styl naprawdę zniechęcają i po przeczytaniu 1-2 stron człowiek nie ma siły na więcej, a szkoda...

  3. WP pisze:

    Jeszcze jedna uwaga: Szanowny Autorze- lepiej byłoby wspomnieć chyba zamiast Wojtczaka to choćby Grzegorza Swobodę czy Jana Szkudlińskiego! Pozdrawiam i brawa za recenzję!

  4. Szymon Gołębiewski pisze:

    Dziękuję za komentarze do mojej recenzji. Do grona autorów wymienionych przez WP wypada mi jeszcze dodać Michała Staniszewskiego i jego świetnie napisany „Fort Pillow 1864”.

  5. Żaneta Wiśnik pisze:

    Recenzja jest szalenie rzetelna i skrupulatna - ogromne brawa! 🙂 Natomiast rzeczywiście sformułowanie przedstawione w plusach i przytoczone przez Krzysztofa nie jest zbyt fortunne. Ja bym po prostu poleciła unikać tej publikacji skoro zawiera całą masę błędów bo po co czytać książkę, po lekturze której trzeba weryfikować nabytą wiedzę sięgając po kolejne książki? Oczywiści, wiedzę warto poszerzać, ale jak już zabierać się za lekturę to taką, która nie wprowadza w błąd 🙂

  6. Szymon Gołębiewski pisze:

    Pani Żaneto - przyznam się szczerze, że próbowałem znaleźć jakiś plus tej pozycji /naprawdę jestem pasjonatem wojny secesynej/ - ale nic mi nie przyszło do głowy. Stąd to nieszczęsne zdanie 🙂

  7. Karol Robert pisze:

    Smutne, że z takimi błędami wydaje się książki historyczne. A już ucieszyłem się, że jest coś o „moim generale Lee”. Porażka! Nie znam książki, ale recenzja az krzyczy do mnie: uciekaj!...
    Swoją drogą: dlaczego nikt nie chwyci za pióro i nie napiszę biografii generałów civil war? Czy naprawdę tą tematyką interesuje się tak niewiele osób? Nie wierzę.
    Pozdrawiam z Bydgoszczy

  8. Szymon pisze:

    Szanowny p. Karolu Robercie!

    Jeśli czas i zdrowie pozwoli od czasu do czasu napiszę o niektórych z generałów. Obecnie zapraszam do śledzenia czasopisma „Indigena” - w najbliższych dwóch numerach pojawią się informacje o dwóch indiańskich generałach z tamtego okresu - Ely S. Parker /Unia/ oraz Watie Stand /Konfederacja/.
    Pozdrawiam,

    Szymon Gołębiewski

  9. Karol Robert pisze:

    Chciałbym zaprosić Pana do lektury postu na moim blogu, w którym opisuję obrońcę Małego Okrągłego Szczytu pod Gettysburgiem. Tematyka wojny secesyjnej wraca co jakiś czas w moim pisaniu. Od stycznia publikuję opowieść, której bohaterem jest gen. J. Longrstreet. Na pewno 19 stycznia pojawi się post o gen. Robercie Lee.

    pozdrawiam z zaśnieżonej Bydgoszczy

    http://historiaija.blogspot.com/2013/02/joshua-chamberlain-lion-of-little-round.html

  10. Grzegorz pisze:

    Dawno nie czytałem tutaj tak dobrej, merytorycznej, wnikliwej recenzji, pisanej przez osobę znającą zagadnienie. Chciałem z ciekawości wypożyczyć książkę, jednak chyba się wstrzymam. W zamian jaką biografię gen. Lee autor jest w stanie polecić? Może być rzecz jasna napisana po angielsku

Odpowiedz