Mord czy dywersja? Dwie tezy na temat bydgoskiej „krwawej niedzieli”


Bydgoszcz, 3 września 1939 r., niedzielne popołudnie. Polacy przeszukują domy Volksdeutschów w poszukiwaniu broni, gdyż około godziny 10:30 ostrzelano tłum uchodźców, który przechodził przez centrum miasta ulicą Gdańską. Polska znajduje się w stanie wojny z III Rzeszą Niemiecką, więc to Niemcy mieszkający w Bydgoszczy od razu po tym wydarzeniu stali się podejrzanymi. To niewątpliwie najbardziej kontrowersyjny rozdział w historii wojny polsko-niemieckiej.

Dwie tezy

We współczesnej historiografii istnieją dwa nurty, inaczej wyjaśniające przebieg bydgoskiej „krwawej niedzieli„. Pierwszy, „oficjalny„, jest reprezentowany przez większość polskich historyków, według których za wydarzenia z 3 września 1939 roku odpowiada mniejszość niemiecka, rzekomo prowokująca Polaków. Drugi, który w Polsce reprezentuje prof. W. Jastrzębski, a jest popularny wśród historyków niemieckich, mówi o dokonanej przez Polaków masakrze, spowodowanej niefortunnym zbiegiem okoliczności. W pracy zostaną szczegółowo przedstawione obie tezy, opracowane na podstawie dostępnej literatury w języku polskim, poprzedzone krótkim opisem sytuacji w mieście w okresie poprzedzającym wybuch II wojny światowej. Podsumowaniem będzie autorska próba interpretacji wydarzeń bydgoskich, możliwa dzięki zbiorowi studiów i dokumentów dotyczących ”krwawej niedzieli” wydanemu przez Instytut Pamięci Narodowej1.

Bydgoszcz w przededniu wojny

Inspekcja jednostki bydgoskiego Volksdeutscher Selbstschutzu

W dwudziestoleciu międzywojennym Bydgoszcz należała do grupy czternastu miast polskich, w których liczba mieszkańców przekraczała 100 tysięcy (Bydgoszcz zamieszkiwało około 150 tysięcy osób). 6,4% spośród nich stanowiła mniejszość niemiecka, będąca silniejsza gospodarczo od Polaków. Dzięki temu mogła także liczyć na pomoc finansową i socjalną z Rzeszy. Dzierżyła w swych rękach część zakładów przemysłowych, miała przewagę w branży handlowej i usługowej, a Niemcy stanowili 41% samodzielnych rzemieślników2. Bydgoszcz zwana była „małym Berlinem”, ze względu na to, że stanowiła centrum życia społeczno-politycznego mniejszości niemieckiej w Polsce. Prowadziła ona tutaj szeroką działalność kulturalną i oświatową poprzez liczne stowarzyszenia, takie jak Scena Niemiecka (Deutsche Bühne) czy też Niemieckie Towarzystwo Sztuki i Nauki (Deutsche Gesellschaft für Kunst und Wissenschaft). W mieście istniały również organizacje sportowe i zawodowe, ukazywało się 9 niemieckich czasopism. Zdecydowana większość obywateli polskich niemieckiego pochodzenia w Bydgoszczy należała do wyznania ewangelickiego, funkcjonowało 6 parafii tej konfesji, w skład których wchodziło 8 zborów3. Bydgoscy Volksdeutsche mieli także możliwość otrzymywania wsparcia ze strony NSDAP. Partia ta teoretycznie nie mogła zajmować się sprawami Niemców zamieszkujących inne kraje, a w praktyce zaś chętnie udzielała im pomocy, szczególnie inspirowanej działaniami dyplomatów4.

Deklaracja o niestosowaniu przemocy, zawarta pomiędzy Polską a Niemcami w 1934 roku, na krótko poprawiła stosunki między państwami i ich obywatelami. Należy tutaj wspomnieć, że większość bydgoszczan płynnie operowała językiem niemieckim i nie miała problemu z porozumiewaniem się z Volksdeutschami. Jak wyżej nadmieniono, poprawa stosunków była widoczna przez krótki czas. Osoby pochodzenia niemieckiego ulegały coraz większym wypływom NSDAP i hitleryzmu5. Od 1937 roku ścieśniały się kontakty partii z mniejszościami niemieckimi w Polsce. Wzajemna nienawiść Polaków i Niemców nasilała się poprzez liczne konflikty na tle oświatowym (nauczyciele niemieccy nie chcieli składać przysięgi na wierność państwu polskiemu, chcieli także wprowadzić do szkół zajęcia na temat podstaw rasizmu) i działalność propagandy hitlerowskiej, uprawianą między innymi przez H. Kohnerta, którego w niemieckiej historiografii chwali się i gloryfikuje6. W wierszach nauczanych w mniejszościowych szkołach można zauważyć pochwałę Hitlera i symbolu III Rzeszy, swastyki. Propagandą zajmował się także na szeroką skalę niemiecki konsulat w Bydgoszczy, organizując szkolenia i kolportując antypolskie broszurki7. Było to niewątpliwie znakiem zbliżającej się wojny – hasła propagandowe trafiły na podatny grunt, gdzie mniejszość niemiecka był według niej samej uciskana, a jej prawa ograniczane. Inną sprawą jest fakt, że nienawiść do Niemców była pogłębiana przez działanie władz polskich, rozpowszechniających twierdzenia o zagrożeniu ze strony Volksdeutschów, którzy często chcieli po prostu żyć w spokoju i nie mieli żadnych złych intencji. Na bydgoskich ulicach często można było spotkać żołnierzy w mundurach Wehrmachtu (rzekomo zbiegów). Polacy mieli świadomość, że konfliktu zbrojnego nie da się już uniknąć, co można zauważyć w prasie pochodzącej z tamtego okresu, warto przedstawić nagłówek z pierwszej strony Dziennika Bydgoskiego z 1 września 1939 roku, który wyrażał gotowość do walki: „Czekamy z palcem na cynglu”8.

W tym miejscu należy nadmienić, że Bydgoszcz była ważnym ośrodkiem wojskowym. Mieściła się tu siedziba 15 Dywizji Piechoty9 Wojska Polskiego z generałem brygady Zdzisławem Przyjałkowskim na czele, będąca częścią Armii „Pomorze”. W skład 15 DP wchodziły następujące jednostki: 61 i 62 pułk piechoty, 16 pułk ułanów wielkopolskich, 15 pułk artylerii lekkiej i 8 Pomorski Batalion Pancerny. Wiosną 1939 roku powołana została jednostka, która gromadziła wyłącznie mieszkańców miasta w celu jego obrony – Bydgoski Batalion Obrony Narodowej10. Komendantem miejskim był major Wojciech Albrycht, a dowódcą garnizonu wojskowego generał Stanisław Grzmot-Skotnicki.

Teza pierwsza: mord11

Żołnierze Wehrmachtu pokazują zagranicznym dziennikarzom ciała jako niemieckie ofiary polskiego pogromu w Bydgoszczy - fotografia propagandowa / fot. Uznanie autorstwa: Bundesarchiv, Bild 183-2008-0415-505,CC-BY-SA

Wraz z rozpoczęciem wojny, 1 września 1939 roku, czołowi przedstawiciele mniejszości niemieckiej w Bydgoszczy zostali aresztowani. Celem takich działań było zabezpieczenie przed ewentualnymi działaniami dywersyjnymi z ich strony, gdyż z zachodniej części kraju (na przykład z Tarnowa) napływały informacje o możliwych zamieszkach, przygotowaniach na wejście Wehrmachtu – w zebranych już post factum zeznaniach jest mowa o donosach sąsiedzkich, zatrutych studniach i zrzucanych na Bydgoszcz balonikach gazowych. Trzeba pamiętać, jak już wcześniej wspomniano, że obie walczące strony toczyły także wojnę propagandową, wzajemnie się podburzając.

1 września 1939 roku oddziałom polskim nie udało się obronić Borów Tucholskich, przez które z łatwością przedarły się niemieckie czołgi pod dowództwem generała H. Guderiana. Wśród żołnierzy polskich wybuchła panika, zaczęli przemieszczać się w kierunku Bydgoszczy. W mieście opowiadano, że Niemcy są już w pobliżu i niebawem zajmą miasto. Wieści te spowodowały, że ludność cywilna dowodzona przez porucznika rezerwy Stanisława Pałaszewskiego w niedzielę, 3 września 1939 roku zaczęła przygotowywać się do obrony. Zajęte zostały stanowiska wzdłuż ulicy Gdańskiej, zwłaszcza od jej północnej strony. Wtedy to rozpoczęły się krwawo zakończone wydarzenia. Ulicą Gdańską przemieszczali się uciekinierzy z miasta, mieli ze sobą dobytek, który byli w stanie unieść. Transportowano także ciągnięte przez konie armaty. Jedna z takich armat była właśnie przyczyną całego zmieszania – gdy z głuchym dudnieniem spadła na brukowaną powierzchnię, tłum wpadł w popłoch, rozległy się krzyki: „Czołgi jadą!„, wybuchła panika. W reakcji na takie okrzyki cywilni obrońcy miasta rozpoczęli strzelaninę. Major Albrycht, którego wezwano, aby przyjrzał się sytuacji, zobaczył leżące obok kościoła Klarysek (skrzyżowanie ul. Gdańskiej z Jagiellońską i pl. Teatralnym) zwłoki pięciu osób. Na podstawie takiego tylko rekonesansu wysłał meldunek do generała Przyjałkowskiego, przekazując informację o tym, że ”uzbrojone bandy hitlerowskie atakują ludność cywilną i żołnierzy polskich”12. Wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Na ulicach Bernardyńskiej, Zbożowym Rynku, Kujawskiej, Koronowskiej, Grunwaldzkiej, Św. Trójcy, pl. Poznańskim, Poznańskiej, Nowym Rynku i Wałach Jagiellońskich cywilni obrońcy miasta strzelali do tłumu uchodźców, wśród których znajdowali się żołnierze z rozbitych jednostek Wojska Polskiego. Na ogień odpowiedzieli oni ogniem karabinowym. W. Jastrzębski używa tutaj celnego porównania do Dzikiego Zachodu13 - każdy strzelał do każdego, nie bacząc na to, czy strzela do wroga, czy do przyjaciela. Wprawdzie w takim zamieszaniu ciężko było odróżnić polskiego cywila od Volksdeutscha, ale nie podjęto próby uspokojenia sytuacji. Dopiero około godziny 12:00 na miejsce wydarzeń dotarły pierwsze patrole wojskowe, tworzyły się także samozwańcze patrole z żołnierzy będących w tłumie poruszających się ul. Gdańską i ludności cywilnej. Rozpoczęły one ataki na posesje należące do bydgoskich Niemców, a samych właścicieli wyciągano z mieszkań i bezbronnych cywilów na miejscu rozstrzeliwano. Regularne patrole zaś aresztowały Niemców, aby wypuścić ich już nocą. O udostępnienie wież do ostrzeliwań ludności polskiej zostały oskarżone zbory ewangelickie, które już przed wojną były skonfliktowane z katolikami. Podejrzenia takie były rzucone również w stronę kościołów katolickich (na przykład wspomnianego już kościoła Klarysek), co mogło świadczyć o działalności dywersji polskiej, nie niemieckiej. Informacje takie były przekazywane z drugiej ręki, oparte w większości na plotkach i nie dawano im wiary. Zbory ewangelickie zostały jednak skontrolowane przez polskie wojsko, wskutek tego niektóre z nich zostały zniszczone, a ich wieże podpalone – tak stało się ze świątyniami na Szwederowie i na Czyżkówku.

Teza druga: dywersja

Rozstrzelanie Polaków w Bydgoszczy w dniu 9 września 1939 r.

Historiografia polska wydarzenia z 3 września 1939 r. przedstawia inaczej. Aby przedstawić źródło tej tezy, należy powrócić do wydarzeń przedwojennych.

Propaganda niemiecka od roku 1933 stawała się coraz śmielsza. Przykładem na to może być zmiana w tonie artykułów dziennika niemieckiej mniejszości w Bydgoszczy, Deutsche Rundshau in Polen. Pojawiały się w nim zdjęcia uśmiechniętych członków Hitlerjugend, wielkich flag ze swastykami, powiewających nad boiskami sportowymi wypełnionymi członkami NSDAP, fotografie Hitlera uwiecznionego w charakterystycznym dla niego geście. Jedno z nich było zatytułowane „Niemcy mocarstwowe, pracy, honoru i wolności 10 kwietnia radośnie przyznają się do Adolfa Hitlera”14. Stało się jasne, że ma to na celu sprowokowanie niemieckiej mniejszości do jednoczenia się i wspólnego działania przeciwko Polsce. Dziennik ten stał się swoistym narzędziem propagandy III Rzeszy w Polsce. Za pośrednictwem dziennika i organizacji Deutsche Vereinigung für Westpolen (jego dyrektorem był już wcześniej wspomniany H. Kohnert) urządzano spotkania z mieszkańcami miast, miasteczek i wsi. Według W. Trzeciakowskiego są to wystarczające dowody na to, że Niemcy w Polsce stanowili Piątą Kolumnę III Rzeszy, świadczą o tym także bliskie kontakty H. Kohnerta z samym Hitlerem15. Za prawdziwością tej tezy przemawiają również wyżej już omawiane szkolenia propagandowe przeprowadzane przez niemiecki konsulat. NSDAP jeszcze przed zwycięstwem w wyborach w roku 1933 prowadziła szeroko zakrojoną działalność wśród mniejszości niemieckiej w Polsce poprzez liczne organizacje, jak już wcześniej wspomniane Deutsche Vereinigung, w których indoktrynowano Volksdeutschów zgodnie z ideologią hitlerowską. Organizacje te były wzorowane na wojskowych, członkowie często byli umundurowani. Ich zadaniem było przygotowanie gruntu na wojnę z Polską, prowadzenie propagandy, szkolenie dywersantów i sabotażystów16.

To właśnie na tej podstawie wysuwa się wniosek, że za wydarzenia z 3 września 1939 roku odpowiadają zamieszkujący Bydgoszcz Niemcy. Przecież byli szkoleni do działalności dywersyjnej przez niemiecki konsulat, byli przygotowani na wejście wojsk niemieckich do miasta, dlatego ostrzelali z własnych domów i świątyń wchodzące do Bydgoszczy wojska polskie i całą odpowiedzialność za wyżej opisane wydarzenia należy zrzucić na nich.

Próba interpretacji

Bydgoska „krwawa niedziela” jest tak kontrowersyjnym wydarzeniem, że nie sposób rozstrzygnąć sporu między przedstawicielami obu tez17. Młodzi historycy, o ile nie znajdą nowych, jednoznacznych źródeł (o które trudno, gdyż niektóre zeznania świadków są składane z afektem, a inne po prostu bronią jedną z grup, oskarżając drugą), mogą jedynie próbować dopasowywać do siebie kawałki układanki. Często interpretacja wydarzeń bydgoskich może zależeć też od tego, ku jakiej tezie już przed rozpoczęciem badań się skłaniali.

W oczach autorki szczególne znaczenie na temat działalności dywersyjnej w Bydgoszczy mają notatki i raporty H. Kohnerta oraz konsula generalnego Niemiec w Toruniu Ernsta von Küchlera, mówiące o werbowaniu przez służby specjalne III Rzeszy wiosną 1939 roku obywateli polskich narodowości niemieckiej oraz odpowiedzi na nie18. H. Kohnert podkreśla, że Rzesza prowadzi działania, które przyczyniają się do „rozniecania niepokoju w niemieckiej grupie narodowej”19. W tym samym raporcie Kohnert nawołuje do zaprzestania takich działań, bowiem ludność ta ma coraz większe nadzieje na bliskie przyłączenie do Rzeszy ziem byłego zaboru pruskiego. Działania takie były znane również konsulowi von Küchlerowi, który także prosi Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeszy o ich zakończenie, gdyż Volksdeutsche nie chcą narażać się na nieprzyjemności ze strony polskiej. Według kolejnej notatki Kohnerta, duże grono Niemców już przyłączyło się do tych działań. Pomimo prywatnego listu jednego z Volksdeutschów, informującego swojego brata, mieszkającego we Wrocławiu, z jednoznacznymi informacjami na temat działań wojsk polskich i przygotowaniach do wojny, Abwehra wyparła się werbowania osób do działalności szpiegowskiej. Nakazała jedynie większą ostrożność. Jest to jednoznaczny dowód na to, że dywersja niemiecka w okolicach Bydgoszczy miała miejsce. Pytanie jednak brzmi, na ile (i czy) przyczyniła się do wydarzeń bydgoskich z 3 września 1939 roku?

Raporty i relacje polskiego wojska mówią o tym, że nocą 3 września, po wejściu do miasta, oddziały zostały ostrzelane przez dywersantów. Równie dobrze mogli to być jednak Polacy, którzy byli już przygotowani na wejście do Bydgoszczy wojsk niemieckich. Nocą nie sposób było przecież stwierdzić, kto dokładnie strzelał. W raportach mowa jest o wcześniej napotkanych przez polskie wojsko grup dywersyjnych z Hitlerjugend. W relacji porucznika J. W. Koprowskiego20 mowa jest o działaniach sabotażystów prowadzonych na tyłach oddziału, takich jak przecinanie kabli telefonicznych czy ostrzeliwanie patroli. W kolejnej relacji, napisanej przez kapitana K. Bobbé, czytamy, że po wejściu do miasta od strony Fordonu („od wschodu”) oddział został ostrzelany ze szkoły przez dywersantów. W wielu innych raportach można przeczytać, że wojska po wejściu do Bydgoszczy, zarówno od wschodu, jak i od północy (ul. Gdańska) były ostrzeliwane przez dywersantów. A. E. Heilmann (Volksdeutch w polskim wojsku) zeznał jednak21, że żołnierze nie wiedzieli, kto strzelał. Mogli to być zarówno dywersanci, jak i Polacy, którzy wcześniej poinformowani o tym, że niemieckie wojska się zbliżają, pomylili się. Żołnierze dostali jednak rozkaz od dowódcy, aby w razie ostrzeliwania odpowiedzieć ogniem. W ten sposób na ulicy Gdańskiej wywiązała się strzelanina.

Świadkowie widzieli jednak swoich znajomych, strzelających do Polaków Niemców. Prof. M. Bieliński podczas rozmowy22 powiedział, że jego ojciec widział swojego sąsiada, Niemca, który z okna swego domu strzelał do bawiących się na ulicy polskich dzieci. Widziano też, że strzelano z cmentarza ewangelickiego, na który Polacy raczej się nie wybierali. Jan Lewandowski23 3 września zauważył dziwne poruszenie wśród Niemców w centrum miasta, widział, jak udawali się oni na stanowiska, z których później strzelano.

Według autorki, przy tak subiektywnym wyborze źródeł, nie sposób jest stwierdzić, kto rozpoczął strzelaninę na ul. Gdańskiej. Oczywistym jest, że Polacy – świadkowie - byli w stanie wojny z Niemcami i będą się o nich wypowiadać z nienawiścią i niechęcią. Karygodnym jednak było wyciąganie z domów bezbronnych cywilów i rozstrzeliwanie ich na oczach rodzin. Niemcy jednak nie byli bez winy. Prowadzili przecież szeroką działalność dywersyjną, której potwierdzenie znajdujemy w źródłach. Nawet jeden z historyków niemieckich, zajmujących się „krwawą niedzielą”, G. Schubert, uważa, że przyczyną wydarzeń była dywersyjna działalność niemiecka sprzed wojny24, nawet jeśli to Polacy rozpoczęli strzelaninę w centrum miasta. Ku takiemu właśnie poglądowi skłania się autorka, gdyż gdyby nie było w Bydgoszczy tak wielu podejrzeń o działalność sabotażową, wydarzenia takie być może nie miałyby miejsca, gdyż w jednym z raportów H. Kohnerta czytamy, że podejrzenia te zakłócają poprawę stosunków między obiema nacjami.

Zakończenie

Wydarzenia z niedzieli, 3 września 1939 roku były tylko preludium do masakry odwetowej urządzonej na Volksdeutchach przez Polaków w dniu następnym. W dniach 3-4 września 1939 roku zginęło łącznie ok. 100 Niemców zamieszkujących Bydgoszcz25. Za przelaną wtedy krew niemiecką została przelana jeszcze większa ilość polskiej krwi. Po wkroczeniu wojsk hitlerowskich do Bydgoszczy (5 września) rozpoczął działalność Sąd Specjalny, który miał za zadanie ukaranie sprawców z 3 i 4 września Rozprawiono się także z bydgoską inteligencją. Egzekucji dokonywano w fordońskiej Dolinie Śmierci, gdzie obecnie znajduje się Kalwaria Bydgoska – miejsce pamięci ofiar zbrodni hitlerowskich, dokonanych w Bydgoszczy. Na podstawie ekshumacji łączna liczba pomordowanych Bydgoszczan wyniosła 1576 osób.

  1. Bydgoszcz 3-4 września 1939. Studia i dokumenty, red, T. Chinciński, P. Machcewicz, Warszawa 2008. []
  2. Jastrzębski W., Dywersja czy masakra? Cywilna obrona Bydgoszczy we wrześniu 1939 r., Gdańsk 1988. []
  3. Ibidem, s. 24. []
  4. Ibidem, s. 21. []
  5. Ibidem, s. 27 nn. []
  6. Trzeciakowski W., Śmierć w Bydgoszczy 1939-1945, Bydgoszcz 2011, s. 36 nn. []
  7. Ibidem, s. 43. []
  8. Ibidem, s. 51. []
  9. Dalej: 15 DP. []
  10. Jastrzębski W., Dywersja czy masakra?..., s. 13. []
  11. Rozdział ten jest w głównej mierze oparty na rozdziale (Bydgoska krwawa niedziela) publikacji profesora Włodzimierza Jastrzębskiego Została w nim po raz pierwszy w historiografii polskiej zakwestionowana teza mówiąca o działalności dywersyjnej Niemców zamieszkujących Bydgoszcz. Vide: Jastrzębski W., Mniejszość niemiecka w Polsce we wrześniu 1939 roku, Toruń 2010, s. 97-167. []
  12. Jastrzębski W., Mniejszość niemiecka..., s. 136. []
  13. Ibidem, s. 138. []
  14. W. Trzeciakowski, op. cit., s. 30. []
  15. Ibidem, s. 39. []
  16. Ibidem, s. 53. []
  17. Pogląd taki przedstawia J. Böhler, vide: Böhler J., Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce, Kraków 2011, s. 145-149. []
  18. Bydgoszcz 3-4 września..., s. 464 – 473. []
  19. Ibidem, s. 464. []
  20. Ibidem, s. 486-487. []
  21. Ibidem, s. 458-460. []
  22. Rozmowa z prof. Markiem Bielińskim, prezesem Bydgoskiego Towarzystwa Naukowego, przeprowadzona przez Natalię Sandecką w dniu 30.12.2012 r. []
  23. Bydgoszcz 3-4 września..., s. 606. []
  24. Schubert G., „Bydgoska krwawa niedziela”. Śmierć legendy, Bydgoszcz 2003. []
  25. Trzeciakowski W., Listy imienne ofiar w Bydgoszczy 1939-1945, Bydgoszcz 2010, s. 166 nn. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

8 komentarzy

  1. QUATAR pisze:

    Jako mieszkanka Bydgoszczy i osoba intersująca się historią wiem o tym, zresztą lokalna prasa już poruszała ten temat, niemniej czyta się ciekawie.
    Moim zdaniem autorka tekstu podeszła wyczerpująco,
    ale i rzetelnie do tematu.

  2. Łukasz pisze:

    Bardzo dobry artykuł, sporo się można dowiedzieć. Pisałem też o tym na blogu ale ten artykuł zaskakuje szczegółowością

  3. Dukitytes pisze:

    Nie istnieją odnośnie tej sprawy „dwa nurty” w „polskiej historiografii”, istnieje jedynie prawda, obiektywnie rozpoznawalna i dowiedziona, bez narodowości, oraz żałosny przykład polityki niemieckiej w paranaukowych szatach, reprezentowany przez wskazanego folksprof. Jastrzębskiego. Niewątpliwie odpowiednio gratyfikowany.

  4. Tomasz pisze:

    Jak można zastanawiać się, czy Niemcy strzelali do Polaków w Bydgoszczy? Przecież to oczywista oczywistość.
    Mój dziadek wycofywał się z niedobitkami Armii Pomorze przez Kujawy, brał udział w bitwie nad Bzurą, dostał się do niewoli 18 września pod Sochaczewem. Opowiadał, że wycofujące się oddziały polskie były nieustannie ostrzeliwane przez niemieckich cywili z V kolumny, w wielu miejscowościach, i że była to najgorsza plaga, gorsza nawet niż częste skądinąd naloty.

  5. Anita pisze:

    The Impartial Truth, film „A Last Appeal To Reason”

  6. Bilbo pisze:

    Niestety, podczas kampanii wrześniowej wielu przedstawicieli mniejszości narodowych II RP wykazało się zdradą swojej ojczyzny. Z drugiej strony, w pewnym sensie jednak trudno nie mieć pretensji do Niemców, że woleli III Rzeszę, a do Ukraińców, że chcieli mieć własne państwo. Choć, oczywiście, strzelanie z ukrycia do żołnierzy jest ohydne. Ale najbardziej chyba boli zdrada Żydów na Kresach Wschodnich.

  7. grzechu pisze:

    hitler kaput

Zostaw własny komentarz