„Ten dzień symbolizuje zgodę polityczną i wspólnotę działania Polaków” - prof. Nałęcz o przeszłości i przyszłości Święta Niepodległości |
Święto Narodowe 11 listopada to najważniejsze święto we współczesnej historii Polski. O początkach a także przyszłości tego dnia rozmawialiśmy z doradcą Prezydenta RP dr hab., prof. UW Tomaszem Nałęczem.
Konrad Tracz: Panie profesorze czy bez I wojny światowej Polska mogłaby odzyskać niepodległość?
dr hab., prof. UW Tomasz Nałęcz: To jasne, że nie. Historyk bardzo niechętnie mówi o alternatywnych scenariuszach, ale w tym przypadku nie ma najmniejszej wątpliwości. I wojna światowa zdekomponowała ład międzynarodowy, który strzegł zaborów. Bez takiego finału wojny, Polska niepodległości by nie odzyskała. Pewnie odnotowalibyśmy jakieś postęp w sprawie polskiej, ale o suwerennym znaczącym w Europie państwie polskim nie byłoby mowy.
Dlaczego akurat 11 listopada obchodzony jest, jako święto niepodległości?
- Rzeczywiście 11 listopada w Polsce nic przełomowego się nie wydarzyło. Trudno też określić jedną datę, odzyskanie niepodległości było procesem. Władze zaborców zrzucały poszczególne tereny w różnym czasie i przy tej różnorodności dat trzeba było wybrać jakąś datę symboliczną.
Zdecydowano się na 11 listopada, aby podkreślić związek Polski z zachodem ze zwycięską Ententą. 11 listopada był dniem podpisania rozejmu, czyli faktycznego zakończenia wojny, gdyż formalnie I wojnę światową kończyły traktaty pokojowe podpisane w Paryżu. Jednak państwa Ententy 11 listopada uważały za dzień zwycięstwa, to do dzisiaj jest święto narodowe Francji, a nie tylko Polski.
Podkreśleniem znaczenia 11 listopada była zainteresowana szczególnie Narodowa Demokracja, która od początku związała sprawę Polską z Ententą, oni forsowali obchody w tym dniu. Chciano w ten sposób dokuczyć Piłsudskiemu i przypomnieć mu, że przez dużą część wojny walczył po drugiej stronie i był sojusznikiem państw centralnych. Ten zamiar dezawuowania tą datą Piłsudskiego spalił na panewce, ponieważ Piłsudski był Naczelnikiem Państwa, naczelnym wodzem. Piłsudski bardzo szybko wziął tą datę na swój sztandar, dzisiaj nikt nie wiąże 11 listopada z endecją tylko z Piłsudskim. Piłsudczycy dokonali nawet zabawnego przekłamania, ponieważ Piłsudski w rzeczywistości wrócił z Magdeburga 10 listopada, ale zaczęto twierdzić, że wrócił 11 i to, dlatego ten dzień jest tak ważny dla Polaków.
Święto Niepodległości w Polsce ustanowiono dopiero w 1937 r., jak wcześniej wyglądały obchody 11 listopada?
- Ustawa o 11 listopada, jako Święcie Niepodległości z 1937 r. sankcjonowała stan faktyczny. Po raz pierwszy świętowano 11 listopada już w 1919 roku, uroczyście z udziałem Naczelnika Państwa, wojska, z tym, że przez pierwszych parę lat przenoszono to święto na dzień wolny od pracy, świętowano w pierwszą niedzielę po 11 listopada. Natomiast, od 1926, kiedy już Piłsudski wrócił do władzy świętowano dokładnie 11 listopada, bo zarządzeniem premiera Piłsudskiego był to dzień wolny od pracy dla wszystkich urzędów i instytucji państwowych. Odbywała się zawsze defilada. Najpierw były to defilady na Placu Saskim potem na Polach Mokotowskich, gdzie było więcej miejsca. Zawsze z udziałem Piłsudskiego, chociaż w ostatnich latach życia stan zdrowia mu już na to nie pozwalał. Ustawa potwierdziła tylko to, co było faktyczną praktyką polskiego życia.
Święto w Polsce było obchodzone dość krótko, bo tylko przez okres dwudziestolecia międzywojennego. Dlaczego święto jeszcze na dobre niezakorzenione w społeczeństwie Polskim trwało w pamięci Polaków?
- Po pierwsze to święto było symbolem niepodległości ono przetrwało w sercach Polaków, także w czasach PRL-u, kiedy zastąpiono 11 listopada 22 lipca. Demokratyczna opozycja powróciła do obchodów święta. Prezydent Komorowski początkowo jako student, później jako młody absolwent Wydziału Historycznego UW, był jedną z tych osób, które od 1978 r. w sześćdziesiątą rocznice odzyskania niepodległości organizowały takie demonstracje. Prezydent został za to skazany i znalazł się w więzieniu. Potem w stanie wojennym Solidarność zawsze pamiętała o tym święcie. Presja społeczna spowodowała, że już u schyłku PRL-u je przywrócono. Odrodzona suwerenna Polska naturalnie powróciła do tego święta.
Święto 11 listopada zaczyna być coraz bardziej zawłaszczane przez partie polityczne. Czy Pan Profesor widzi możliwość, aby święto to łączyło, a nie dzieliło ludzi? W chwili obecnej mamy do czynienia z kilkoma marszami organizowanymi niezależne w Warszawie...
- Żyjemy w wolnym kraju i każdy ma prawo demonstrować tak jak chce. Wydaje mi się, że tych emocji partyjnych związanych z tym świętem będzie coraz mniej. Pojawiły się próby upartyjnienia tego święta, właśnie tym marszem narodowców, ale część środowisk już odwraca się od tego pomysłu. Z dużym poparciem spotkała się inicjatywa Prezydenta „Razem dla Niepodległej”, żeby razem uroczystym pochodem historycznym upamiętniać ten dzień. 11 listopada to wyjątkowa data. Tak jak niepodległość jest wynikiem działania różnych obozów politycznych, tak i ten dzień symbolizuje zgodę polityczną i wspólnotę działania Polaków. Próba wykorzystania tego dnia do dzielenia Polaków nie uda się i będą dominowały te państwowo-prezydenckie obchody, a obchody partyjne będą coraz bardziej marginalizowane.
Czy w II RP również próbowano upolityczniać święto przez różne ugrupowania próbowały zawłaszczyć święto do własnych celów?
- Nie było rywalizacji pomiędzy endecją a Piłsudskim o 11 listopada, ponieważ propozycja endecka została przejęta przez Piłsudczyków. W II RP była dużo większa lojalność wobec państwa, nie było wydzierania sobie tego święta. Rywalizować z 11 listopada próbowała polska lewica, z której zresztą wywodził się Piłsudski. PPS uznawała za święto 7 listopada, czyli datę powstania rządu Daszyńskiego w Lublinie. Z czasem ta tradycja zaczęła się marginalizować. II RP była okresem bardzo dużych sporów politycznych, ale na 11 listopada zawieszano rywalizację. Ludzie uważali ten dzień za jednoczący wszystkich w imię niepodległości.
Jak obchodzono to święto w II RP?
- Świętowano przede wszystkim uroczystą defiladą. Zwłaszcza po zamachu majowym był to element państwowego wychowania. Formuła tamta i nasza obecna niewiele się różnią, więcej było oficjalnego dostojeństwa. Intencją Prezydenta RP jest, żeby w tych naszych obchodach było więcej zabawy i radości.
Obchody państwowe odbywają się na placu Piłsudskiego, powstała inicjatywa, aby na stulecie niepodległości odbudować Pałac Saski. Czy Pan Profesor uważa, że ta inicjatywa jest potrzebna?
- Wielkim trudem i poświęceniem zrekonstruowano historyczną część miasta. Wydaje mi się, że to dzieło nie jest skończone. Ja jestem gorącym zwolennikiem odbudowania tego pałacu, chociaż zdaję sobie sprawę jak to kosztowne przedsięwzięcie. Myślę jednak, że prędzej czy później zostanie on zrekonstruowany. Uważam pomysł za bardzo ciekawy tak, aby ten historyczny plac, gdzie są tak nowoczesne akcenty poboczne w postaci hotelu i biurowca dopełnić Pałacem Saskim.
Wielkimi krokami zbliża się stuletnia rocznica niepodległej Polski. Czy Pan Profesor ma wizję jak powinniśmy uczcić tę rocznicę?
- Jestem przekonany, że warto wykorzystać to stulecie dla przypomnienia całego procesu, który doprowadził do niepodległości. W przyszłym roku będziemy mieli duże obchody wymarszu I Kadrowej. Potem każdy rok będzie przynosił znaczące wydarzenia sprzed stu lat, które poprzedzały odzyskanie niepodległości. Mnie by się marzyło, jako historykowi, żeby wianem, które wnosimy na stulecie niepodległości było oddane do użytku i pokazujące to wszystko Muzeum Historii Polski. Niewzniesienie tego muzeum na stulecie niepodległości byłoby zaniechaniem, którego przyszłe pokolenia nam nie darują.
W zeszył roku Prezydent rozpoczął marsze przez Warszawę. W tym roku marsz wyruszy ponownie...
- W imieniu Prezydenta wszystkich warszawiaków i nie tylko serdecznie zapraszam. Ta inicjatywa Prezydenta polega na tym, żeby przy całej polskiej różnorodności,to tego dnia powinniśmy być razem. Mamy taki symboliczny „trakt niepodległości„, myślę tutaj o Trakcie Królewskim, to są ulice, przy których stoją pomniki ”ojców założycieli” II Rzeczypospolitej. W tym roku marsz będzie przebiegał podobnie.
Pierwszym pomnikiem, u wylotu Królewskiej w Krakowskie Przedmieście jest pomnik Prymasa Stefana Wyszyńskiego, który nie jest ojcem założycielem II RP, ale to postać, która reprezentuje pokolenia ukształtowane przez II RP. To pokolenie było bastionem narodowej tożsamości w walce z komunizacją społeczeństwa. Wieniec składany pod monumentem prymasa jest także podziękowaniem za wielkie zasługi polskiego kościoła dla odzyskania niepodległości w 1918 roku. Następnym pomnikiem na placu Trzech Krzyży jest monument trzykrotnego premiera II RP Wincentego Witosa, króla polskich chłopów, bez przebudzenia narodowego chłopów nie byłoby wolnej Polski. Następny, to pomnik generała Grota Roweckiego, legionisty symbolizujący trud żołnierski i w czasie I Wojny Światowej i w pierwszych latach niepodległości. Nieopodal znajduje się pomnik Ignacego Paderewskiego pierwszego oficjalnie uznawanego premiera II Rzeczypospolitej, tego, który „Polskę wygrał na fortepianie”. Kilkaset metrów dalej znajduje się pomnik Romana Dmowskiego, przywódcy obozu narodowego, osoby bardzo zasłużonej, bo to właśnie obóz narodowy związał niepodległość polską z Ententą. Pomnik kończący trasę to znajdujący się pod Belwederem monument Marszałka Piłsudskiego. Dodatkowym rysem marszu będzie oddanie hołdu bohaterom Powstania Styczniowego. Będą też liczne akcenty związane z powstaniem, w tym grupy rekonstrukcyjne.
Dzięki marszowi prezydenckiemu rozpoczął się proces „odpaństwowienia” Święta Niepodległości?
- Taka jest dokładnie intencja prezydenta, żeby ten marsz „Razem dla Niepodległej” był radosnym widowiskiem historycznym, swoistą zabawa obywatelską, żeby tam było jak najmniej polityki, a jak najwięcej szacunku i radości dla przeszłości.
W tym roku czołg Renault PT17 dzięki staraniom Wojska Polskiego pojedzie o własnych siłach. Piękną atrakcją będzie również limuzyna Prezydenta Mościckiego.
Upolitycznianie takich marszów oznacza, że zwracamy się przeciwko sobie. Zbyt dużo mamy partyjnych sporów przez 364 dni w roku, więc intencją prezydenta żeby na tym wspólnym fundamencie historii być razem. Mam nadzieję, że to będzie radosny i pełen zabawy dzień.
Nie pozostaje nic innego jak tylko przyjść na marsz?
- Dokładnie przyjść na marsz i się razem z jego uczestnikami cieszyć niepodległością.
***
dr hab., prof. UW Tomasz Nałęcz - polski historyk, polityk, prof. UW. Jest absolwentem Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie następnie się doktoryzował. Autor licznych publikacji o II RP. W Sejmie IV kadencji wybrano go na stanowisko wicemarszałka Sejmu. Obecnie jest doradcą Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Ja wiem, 11 listopada to symbol a tak dokładniej wiara w to, że Piłsudski był tym co nam niepodległość na tacy dał i bez niego bylibyśmy nikim i nigdzie. Czyli E viva sanatio! Vivat wodza kult...
Gwoli przypomnienia: Piłsudski 11 listopada otrzymał władzę wojskową od Rady Regencyjnej, kilka dni później cywilną. Co to oznaczało - ano tyle, że Rada Regencyjna w swoim mniemaniu sprawowała REALNĄ władzę, którą mogła SAMODZIELNIE i bez PRZESZKÓD dysponować. Sama Rada jako taka była na początku zależna od Niemiec i Austrii. Coś się więc musiało stać po drodze. I stało się. Na początku października (bodajże 7-go) ogłosiła ona, że w związku z wydarzeniami na świecie zrzuca zależność i do czasu wyborów sejmowych jest jedyną władzą na terenach jej podlegających. W ciągu niecałego miesiąca utworzone zostało Wojsko Polskie, które przysięgało na wierność Bogu i Ojczyźnie i tak dalej. Znaczy to, że dnia 11 listopada uważał, że oważ Rada jest niezależna od nikogo.
Znaczy to że:
- święto niepodległości powinno być na początku października - owego 7-go („wodzu” siedzi w Magdeburgu)
- kolejne uroczystości (także wojskowe) - w ciągu kolejnego tygodnia - dwóch („wodzu” - j.w.)
- z chwilą objęcia władzy cywilnej (realnej!) - „wodzu” staje się Regentem (-> Rada Regencyjna, przekazuje władzę jednej osobie), a kraj jest Królestwem o ustroju monarchii (konstytucyjnej?!)
Co ciekawe owe zapędy do jedynowładztwa zostały mu do końca życia. A na sumieniu miał trochę...
Saski było blisko, HGW miała szansę go zbudować. Co do MHP, to nie wiem dlaczego minister Zdrojewski nie wykazuje wielkiego żaru w tej sprawie.