„Gehinom znaczy piekło. Przeżyłem getto i dziewięć obozów” – M. Oster – recenzja


Wydaje się, że człowiek ma jakiś limit cierpienia, ponad który nie jest w stanie wyjść. Jednak każda kolejna lektura wspomnień Ocalonych z niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych powoduje, że zaczyna się powątpiewać w istnienie jakiegoś maksimum. Ile może znieść człowiek? A ile z tego może udźwignąć dziecko? Moshe Oster w chwili wybuchu wojny miał 12 lat. Zdołał przetrwać jako jedyny z całej rodziny Osterów. Jego droga ku wolności wiodła przez rzeszowskie getto i dziewięć obozów (głównie obozów pracy tzw. Arbeitslagrów – AL.).

OSTER 2w.cdrLektura wspomnień Moshe Ostera nie należy do łatwych. Po pierwsze z całej jego narracji przebija złość, smutek i głęboko zakorzenione poczucie krzywdy. Te emocje skierowane są przeciwko dwóm narodom: Niemcom i Polakom. Niejednokrotnie na kartach książki znajdujemy opisy brutalnych nadzorców w obozach pracy, interesowności Polaków, którzy nie chcą pomagać „Żydkowi” bez dodatkowych profitów. Opisując swój pobyt w leśnym obozie pracy w Hucie Komorowskiej tak pisze o polskich nadzorcach:

„W lesie »panowali« nad nami strażnicy – Polacy. Jak taki diabeł napadł na Żyda, to potrafił go zabić. Według nich to była łaska, którą mu czynił, aby krócej się męczył… Ale jeśli złamał mu kość, to tylko przedłużał i powiększał jego cierpienie. Dwóch takich Polaków do dziś pamiętam. Pierwszy nazywał się Bogacz, z którego ust nigdy nie wyszło dobre słowo. W każdej wypowiedzi pojawiał się wyraz »kurwa«. Kurwami były nasze matki, siostry, ojcowie, »wszyscy są kurwami u tego żłoba«. Drugi, niby-inteligent, polski oficer o nazwisku Borowski. Raz napadł z siekierą na Żyda i posiekał go na kawałki. Dawał przykład innym strażnikom, co można zrobić z Żydem. W Hucie było też trzech niemieckich »leśniczych«: Heinz Schmidt i jego pomocnicy Albert oraz Willi. Poganiali nas w lesie, niekiedy bili kijem, ale nigdy nie mordowali, tak jak Borowski i Bogacz”1.

Jest to dosyć charakterystyczny fragment dla całości wspomnień Ostera, który w każdym aspekcie relacji polsko-żydowsko-niemieckich podkreśla bestialskość Polaków i stosunkowo mniej nieludzkie podejście Niemców.

Nastoletni Oster swoją wojenną tułaczkę rozpoczął w getcie rzeszowskim, skąd został wywieziony do obozów w Pustkowie. Dzięki odrobinie szczęścia udało mu się stamtąd uciec i powrócić do Rzeszowa. Później został złapany do pracy w Staroniowie dla Luftwaffe. Następnie pracował w obozie leśnym w Hucie Komorowskiej, po raz kolejny trafił do Pustkowa, skąd wywieziono go do KL Auschwitz II-Birkenau. Kolejnym jego przystankiem był KL Laurahütte w Siemianowicach Śląskich, a z Siemianowic przewieziony został do KL Mauthausen, skąd trafił do podobozu Gusen. Nie był to jednak jego ostatni obóz. Wyzwolony został dopiero w Hanowerze.

To, co przeżył Moshe Oster, jest niewątpliwie straszne. Jednak zastanawia fakt jego jednoznacznej oceny wszystkich Polaków podczas wojny. Wspomnieniom brak redakcji, można więc przypuszczać, że nie znane mu są niuanse społeczeństwa polskiego. Na początku wspomnień pisze on o sprowadzonych jeszcze przed wojną do budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego Polakach ze Śląska. Wielu z nich po wkroczeniu Niemców miało paradować w opaskach ze swastykami. Zachodzi prawdopodobieństwo, że byli to Ślązacy sympatyzujący już podczas pobytu na Śląsku z opcją niemiecką, a może nawet członkowie V kolumny zrzeszeni w nazistowskich organizacjach paramilitarnych. Jednak z powodu braku redakcji wspomnień wiele takich rzeczy można po prostu domniemywać. Obniża to znacząco możliwość dokładnego odbioru książki przez czytelnika nie mającego szerokiej wiedzy historycznej. Brak również opisu terenu Rzeszowszczyzny i panujących tam stosunków pomiędzy Polakami a mniejszościami jeszcze przed wojną.

Niewątpliwym mankamentem książki jest również brak poprawnej pisowni niemieckich zwrotów. Pisane są one z błędami, tak jak się je najczęściej wymawia. Brakuje w tym miejscu zaznaczenia, jak powinna wyglądać pisownia oryginalna.

Wspomnienia Moshe Ostera są niewątpliwie cenną pozycją, wartą zapoznania. Trzeba oddać hołd autorowi, który był w stanie tyle przeżyć. Jednak zaniechanie przeprowadzenia warstwy redakcyjnej spowodowało, że są one trudne w odbiorze dla czytelnika, który nigdy wcześniej nie spotkał się ze złożonością stosunków polsko-żydowskich na Rzeszowszczyźnie.

Plus minus:
Na plus:
+ brak
Na minus:
- brak redakcji
- drobne literówki
- brak wstępu historycznego

Tytuł: Gehinom znaczy piekło. Przeżyłem getto i dziewięć obozów
Autor: Moshe Oster
Wydawca: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-233-3480-4
Liczba stron: 231
Oprawa: miękka
Cena: ok. 50 zł
Ocena recenzenta: 7/10

  1. M. Oster, Gehinom znaczy piekło, s. 145. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

2 komentarze

  1. Studios pisze:

    Dlaczego ocena w takim wypadku 7? Jeśli książka została niechlujnie wydana to nie więcej niż 5.

    • Już wyjaśniam. Wspomnienia same w sobie są bardzo wartościowe. Szczególnie dla zawodowych historyków. Mankamenty, które powstały z winy wydawcy nie odbierają relacji świadka wartości źródłowej. I tylko dlatego ocena jest 7. Nie karzę autora za głupotę wydawcy.

Odpowiedz