Alternatywne scenariusze Powstania Warszawskiego. Wywiad z Szymonem Nowakiem |
Bardziej realną szansą dla Powstania mogło być rozpoczęcie walki w dniach 21-23 lipca, kiedy przez miasto maszerowały pobite oddziały wroga, a niemiecka administracja brała również „nogi za pas” - mówi Szymon Nowak, autor Warszawa 1944. Alternatywna historia Powstania Warszawskiego, w której opisał kilkanaście alternatywnych scenariuszy dla warszawskiego zrywu.
Wojtek Duch: Powstanie Warszawskie zakończyło się militarną i polityczną klęską Armii Krajowej. Stolica została niemalże doszczętnie zniszczona. W swojej książce opisałeś alternatywne scenariusze powstania, który z nich Twoim zdaniem był najbardziej realny a zarazem w swoim skutku prawdopodobnie najmniej dotkliwy dla Warszawy?
Szymon Nowak: Smutna prawda jest taka, że najbardziej realny scenariusz właśnie się wykonał w 1944 roku.
Natomiast jeśli chodzi o te opcje alternatywne, opisane w książce, to niewiele brakowało, aby kilka z nich mogło się naprawdę wydarzyć. Zresztą niektóre z nich, w jakieś cząstkowej formie, miały przecież miejsce. Mam tu na myśli alianckie zrzuty, pomoc AK z terenu, czy desanty „Berlingowców”. Również nie inaczej należy traktować pomoc Sowietów po 10 września, ich zrzuty, wyzwolenie Pragi i rozkaz do pokonania Wisły wydany wojsku Berlinga. Uważam również, że bliskie było przejście Węgrów na stronę Powstańców. Przypomnijmy, że pod koniec sierpnia sojusz z Niemcami porzuciła Rumunia, a na początku września Bułgaria. Węgry próbowały tego dokonać w październiku. Cały czas trwały również rozmowy pomiędzy przedstawicielami AK z Warszawy, a wojskami węgierskimi. Wystarczyło, aby przywódca tego kraju od razu poszedł drogą Rumunii i 23, może 24 sierpnia zmienił front. Odpowiednie rozkazy dotarłyby z pewnością do korpusu znajdującego się pod naszą stolicą, a wojska te albo próbowałyby nawiązać kontakt a Armią Czerwoną, albo dołączyły do polskich Powstańców (co wydawało się łatwiejsze).
Dla Polaków najlepszą opcją było wyjście Niemców z miasta, albo prawdziwa pomoc ze wschodu, prowadzona od początku wybuchu walk.
Czy Twoim zdaniem, gdyby Powstanie wybuchło dużo później, rzeczywiście w momencie ataku Rosjan na stolicę, miałoby większe szanse powodzenia? Wówczas Niemcy z jednej strony musieliby stawić odpór Armii Czerwonej, z drugiej Polacy, jako V kolumna sparaliżowaliby ich działania w mieście...
- Wcale niekoniecznie tak by się stało. Możliwe, że miałoby to odwrotne skutki. Gdyby Warszawa znalazłaby się na linii frontu, bombardowana i szturmowana, również i po stronie konspiracyjnej AK mógł panować chaos organizacyjny i decyzyjny, w związku z ewakuacją ludności, czy wcześniejszym wykorzystaniem jej do budowy umocnień. Niemiecka próba zmienienia Warszawy w twierdzę, spowodowałaby ściągnięcie do jej obrony frontowych jednostek. Wiemy, że kiedy Sowieci ruszyli się wreszcie i zdobyli Pragę, a żołnierze Berlinga przeprawili się przez Wisłę, do akcji weszły siły niemieckiej 9 A, a więc grupy szturmowe z 19 DPanc., 25 DPanc. i Dywizji „Hermann Göring”. A wtedy szybko i po kolei kapitulowały powstańcze dzielnice: Czerniaków, Mokotów, Żoliborz.
Bardziej realną szansą dla Powstania mogło być rozpoczęcie walki w dniach 21-23 lipca, kiedy przez miasto maszerowały pobite oddziały wroga, a niemiecka administracja brała również „nogi za pas”. Impulsem mogła wtedy być informacja o zamachu na Hitlera. Czy to mogło coś zmienić? Chyba jedynie to, że Polacy mogli przez zaskoczenie opanować większą część miasta i z mniejszymi stratami. Ale czy wtedy Stalin nie zatrzymałby frontu?
W Twojej książce, szczególnie zainteresował mnie rozdział dotyczący możliwego desantu Brygady Spadochronowej gen. Sosabowskiego. Czy taki oddział elitarnych komandosów, mógł w jakikolwiek sposób zmienić bieg powstania?
- To bardziej chodziło o wykorzystanie tego oddziału, zgodnie z jego przeznaczeniem. Gdyż Brygada Spadochronowa gen. Sosabowskiego powstała tylko i wyłącznie w celu wykorzystania jej podczas akcji w naszym kraju. Takie były uzgodnienia z Aliantami, takie też były motywy wstępowania do tej jednostki polskich ochotników, którzy jeśli nie spłyną na spadochronach do okupowanej Polaki jako cichociemni, to spadną tam jak orły na karki niemieckiego okupanta podczas powszechnego powstania zbrojnego.
Na początek jeszcze wspomnę uwagi niektórych osób dyskutujących na ten temat. Twierdzą oni mianowicie, że nierealny był desant bezpośrednio na lasy Puszczy Kampinoskiej. Inni sugerują, że przelot transportowych Dakot do Polski i z powrotem nie był możliwy. Po pierwsze nikt nie każe lądować polskim spadochroniarzom na drzewa. Wystarczy spojrzeć na mapę, w sercu Puszczy Kampinoskiej znajduje się olbrzymi teren wolny od drzewostanu, w kierunku na północ od wsi: Wiersze, Truskawka, Janówek. Obszar ten został całkowicie opanowany przez Grupę AK „Kampinos„ i był wolny od nieprzyjaciela. Druga sprawa dotyczy możliwości technicznych Dakot. Po zapoznaniu się ze wspomnieniami gen. Sosabowskiego, uważam, że po zamontowaniu dodatkowych zbiorników, taki przelot mógł być możliwy. Zresztą, proszę zauważyć, że to właśnie Dakoty latały do Polski i z powrotem w ramach kolejnych trzech operacji ”Most”. Nawet jeśli lądowały na przygotowanych konspiracyjnych lądowiskach, to nie tankowały tam dodatkowej benzyny.
Nawet zrzut całej brygady do Kampinosu nie oznaczał zwycięstwa Powstania. Ta akcja mogła jedynie przedłużyć polską obronę o kilkanaście dni, może kilka tygodni. Chyba że alianci zachodni poparliby tę operację wielkimi zrzutami zaopatrzenia dla tych spadochroniarzy i swoimi obserwatorami. A to działanie z kolei mogło wreszcie uwolnić reakcję strony sowieckiej i natarcia skierowane przeciw Niemcom.
Wielu krytyków Powstania nie może pogodzić się z tym, iż Niemcy nijako w odwecie za jego wybuch wysadzili dużą część Warszawy. Niemieckie oddziały niszczycielskie przeprowadziły planową operację wyburzania stolicy. Czy Twoim zdaniem można było temu zapobiec? Jedną ze strat było spalenie przez Niemców Archiwum Akt Nowych wraz z ponad 90% zbiorów...
- To najbardziej boli. Tyle ofiar, morze ruin, bezpowrotne straty dziedzictwa narodowego i kulturowego Polaków. Niekiedy czytając teksty nawet znanych ludzi, mam wrażenie, że w ogarniętej powstaniem Warszawie to „Bór„ i „Niedźwiadek„ rozstrzeliwali polskich cywilów i to oni wysadzali całe kwartały miasta. Ale nie zapominajmy kto tak naprawdę mordował Polaków i kto burzył nam Warszawę – Niemcy. I to oni są odpowiedzialni za te wszystkie okropieństwa, będące wynikiem rozpoczęcia przez nich agresji we wrześniu 1939 r. i okupacji naszego kraju. Chyba nawet będąc prezydentem Warszawy ś.p. Lech Kaczyński kazał wyliczyć konkretne straty Warszawy będące wynikiem II wojny światowej. Nie pamiętam dokładnie, ale suma była olbrzymia. I nie chodziło tu wcale o pieniądze, ale o jakiś sposób przeciwstawienia się niemieckim żądaniom ”Związku Wypędzonych”. Ktoś wyliczył również procentowo materialne straty Warszawy podczas II wojny światowej.: całość to 82%, z tego podczas powstańczych walk 25%, a niszczenie miasta już po kapitulacji Powstania to aż 30%...
Czy można było temu zapobiec? Można było przez całą wojnę iść drogą Czechosłowacji, tzn. poddać kraj bez walki Hitlerowi we wrześniu 1939. Ale przecież później w czeskiej Pradze również wybuchło powstanie, wtedy jednak Sowieci natychmiast pomogli. Z drugiej strony działanie Czechów nie uchroniło ich kraju przed komunistyczną dominacją po wojnie, ale Praga nie ucierpiała tak jak Warszawa…
Czy nie wydaje Ci się, że spór o powstanie, jaki mamy przy okazji każdej jego rocznicy jest mocno polityczny, więcej w nim emocji niż merytorycznych argumentów. Przeciwnicy Powstania przez jego zwolenników często są przyrównywani do nie-patriotów, a z kolei jego zwolennicy do jeźdźców bez głowy... Zresztą takie spory dotyczą także chociażby zamachu majowego, czy stanu wojennego. Skąd tyle w nas emocji i często wzajemnej agresji?
- Podobne spory będą trwały wiecznie. Dziesięciolecia komunistycznej propagandy, gdzie np. gen. Komorowskiego przedstawiano jako hitlerowca z SS, zrobiły wiele złego. Nie ukrywajmy również, że w Polsce istnieje całkiem spory odsetek ludzi (i ich potomków) – spadkobierców komunistycznej PZPR, dla których Powstanie Warszawskie od zawsze było „be”. Narodowcy chyba również chętniej widzieliby sojusz z Niemcami, skierowany przeciwko Rosji, a nie walkę z nimi.
Tadeusz Kościuszko również przegrał swe powstanie, fatalnie dowodził w bitwie pod Maciejowicami, w której ranny dostał się do niewoli. Nadal jest bohaterem narodowym spoczywającym na Wawelu. Nawet jeśli jakiś historyk wyłuskuje jego wady i jakieś brudne sprawy, nikt nie ma zamiaru odbierać mu należnej czci i honoru.
We wrześniu 1939 r. Polska przegrała całą wojnę obronną, a kraj przestał istnieć. Mimo wszystko jakoś łatwiej współczesnym Polakom przejść do normalności przy tej niewątpliwie strasznej i szybkiej klęsce.
Takie emocje będą targały naszym społeczeństwem. Jeśli ktoś w skrzynce telewizora słyszy przez 30, 40 lat, że Powstanie Warszawskie było katastrofą narodową, że szeregowi powstańcy byli dzielni, ale ich dowódcy oficerowie to niekoniecznie, że ci którzy zadecydowali o walce powinni stanąć przed sądem (ale za co? Za decyzję zgodną z wytycznymi najwyższych kół rządowych z Londynu?) - To co ma myśleć?
W tle sporów o powstanie wyrósł nijako powstańczy biznes. Mamy powstańcze koszulki, klocki, płyty etc. Czy nie została przekroczona granica komercjalizacji tego wydarzenia?
- Uważam, że nie. Z pewnością wolę widzieć młodych ludzi z koszulkami przedstawiającymi Powstańców Warszawy, czy symbole AK, PW z kotwiczką, niż np. z napisami „je…ć system„, „CHWDP„, czy twarzami Lenina i Che Guevary. A z tej fascynacji ludzi młodych tym wydarzeniem historycznym powstało (i z pewnością jeszcze powstanie) wiele wspaniałych dzieł. Można tu chociażby wspomnieć niepowtarzalną i genialną moim zdaniem płytę zespołu Lao Che ”Powstanie Warszawskie”.
Na koniec zapytam o jeszcze jedną alternatywną historię. Otóż w dyskursie dotyczącym powstania znajduje się opinie, iż pamięć tragedii Powstania zapobiegła węgierskiemu wariantowi wydarzeń roku 1956 w Polsce. Wariantowi, który paradoksalnie mógłby się okazać dużo tragiczniejszy dla nas niż ofiara 1 sierpnia 1944 r...
- „Wariant węgierski” mógł zdarzyć się w Polsce o wiele wcześniej niż w roku 1956. Prowadzone walki podziemia antykomunistycznego, nazywane również Powstaniem Antykomunistycznym, z apogeum w latach 1945-47, to nic innego jak właśnie takie przeciwstawienie się dominacji sowieckiej w Polsce. Oczywiście wyludniona i zburzona Warszawa nie była w stanie podjąć takiego wysiłku i włączyć się do tej walki. Ale gdyby Powstania nie było, pewnie stolica jako największy ośrodek mogła stać się takim polskim powstańczym Budapesztem. Nigdy nie było zgody na zabranie nam Kresów z Wilnem, Grodnem i Lwowem. Nie było zgody na aresztowanie Polaków tylko za to, że walczyli z niemiecką okupacją w ramach AK czy NSZ. Nie było również przyzwolenia na nową sowiecką i komunistyczną okupację. Jak to wszystko mogło się wówczas zakończyć? To temat do następnego wariantu alternatywnego. Ale nie sądzę, aby straty wtedy były większe niż w Powstaniu roku 1944. Sowieci nie pozwoliliby na trwanie tak rozbudowanej polskiej konspiracji po zakończeniu wojny w Warszawie i od razu NKWD wkroczyłoby do akcji, pacyfikując od wewnątrz armię podziemną oraz konspiracyjne organizacje.
* Szymon Nowak - absolwent Wydziału Historii Wyższej Szkoły Humanistyczno-Pedagogicznej w Łowiczu. Jest autorem kilku artykułów popularno-naukowych w czasopismach historyczno-wojskowych oraz takich publikacji jak: Przyczółek Czerniakowski 1944; Puszcza Kampinoska - Jaktorów 1944; Warszawa 1944. Alternatywna historia Powstania Warszawskiego. Stały recenzent portalu „historia.org.pl”.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Aby powstanie miało jakikolwiek sens potrzeba było kilka warunków, które muszą być spełnione łącznie:
1. Rosjanie atakują Pragę i podchodzą do mostów na Wiśle (mogą atakować przyczółki mostowe)
2. Niemcy muszą się wycofywać z miasta - przynajmniej częściowo
3. Mosty muszą przejść w całości dla atakujących....
4. Najważniejszy: Rosjanie muszą chcieć atakować Warszawę, bo znacznie sensowniej byłoby obejść miasto od południa i północy i zmusić Niemców do jego opuszczenia poprzez otoczenie i zagrożenie odcięciem jednostek...
„Jeśli ktoś w skrzynce telewizora słyszy przez 30, 40 lat, że Powstanie Warszawskie było katastrofą narodową, że szeregowi powstańcy byli dzielni, ale ich dowódcy oficerowie to niekoniecznie, że ci którzy zadecydowali o walce powinni stanąć przed sądem (...) - To co ma myśleć?”
Tak się składa, że mnie, młodego człowieka, przez lata akurat karmiono uwielbieniem dla Powstania. I do wniosków, że było ono katastrofą, koszmarnym błędem, a nawet zbrodnią kierownictwa AK, doszedłem po prostu czytając o nim więcej.
Więc niech autor nie insynuuje, że krytyka Powstania wynika z komunistycznej propagandy, tylko zmierzy się z faktami