Kara śmierci za zabójstwo Jana Gerharda


20 sierpnia 1971 roku w Warszawie zamordowano we własnym mieszkaniu Jana Gerharda. Był pułkownikiem Ludowego Wojska Polskiego, posłem na sejm PRL V kadencji, publicystą, pisarzem (sławę przyniosła mu powieść Łuny w Bieszczadach) i dziennikarzem.

Jan Gerhard

Jan Gerhard - pułkownik Ludowego Wojska Polskiego

16 czerwca 1972 roku zabójcy Gerharda skazani zostali na karę śmierci. Sąd stwierdził, że morderstwa dokonano z premedytacją wyłącznie w celach rabunkowych i nie dopatrzył się okoliczności łagodzących.

Jan Gerhard uczestniczył podczas II wojny światowej we francuskim ruchu oporu. Tam zaczął posługiwać się pseudonimami „Jean„ i ”Gerhard”, które później przyjął jako nazwisko. Właściwie nazywał się Wiktor Lew Bardach i był pochodzenia żydowskiego. Przed II wojną światową należał do skrajnie prawicowej organizacji syjonistycznej Bejtar. Był żonaty, miał córkę Małgorzatę. Dochody uzyskane z działalności literackiej i pracy zawodowej sprawiły, iż był bogaty. W chwili śmierci posiadał ponad 1,7 mln zł oszczędności, co było wówczas ogromną sumą.

20 sierpnia 1971 roku około godziny 18.00 na milicję zadzwoniła Irena Tołczyńska (sekretarka tygodnika „Forum”) zaniepokojona nieobecnością w pracy redaktora naczelnego. Gerhard słynął ze swojej punktualności i rzetelności. Do pracy przychodził zawsze o godzinie 15.00. Nikogo wcześniej nie uprzedził o swojej nieobecności w pracy i nie otwierał drzwi swojego mieszkania. Milicja zaalarmowana przez sekretarkę przyjechała na wskazany adres (ulica Matejki 4/17). W jednym z pokojów funkcjonariusz Wincenty Wisłocki znalazł zwłoki 50-letniego Gerharda. Jak ustalono do morderstwa doszło o godzinie 9.00 rano. Zmarły leżał na brzuchu w kałuży krwi. Głowę miał zmasakrowaną tępym narzędziem. Na szyi znajdował się zaciśnięty pasek od spodni. W plecach tkwił wbity sztylet. Na miejscu zbrodni nie było prawie żadnych śladów. Sprawcy działali najprawdopodobniej w rękawiczkach. Mieszkanie było splądrowane, a dokumenty porozrzucane. Jak się później okazało nie zginęły wartościowe przedmioty, w kieszeni marynarki było 12 tysięcy złotych dlatego milicja wykluczyła morderstwo na tle rabunkowym. Zniknęło natomiast wiele dokumentów m.in. czeki podróżne, legitymacja prasowa i kilka pierścionków. Jego samochód został odnaleziony po kilku godzinach przy ul. Świętokrzyskiej.

Śledztwo

Denat był powszechnie znany, dlatego śledztwo miało prowadzić Biuro Śledcze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. 13 września 1971 roku powołano Grupę Operacyjno-śledczą pod kryptonim „Bieszczady”. Na jej czele stanął pułkownik Stanisław Dereń, a jego zastępcami byli: pułkownik Władysław Trzaska i pułkownik Józef Pielasa. Rozpoczęto intensywne działania mające na celu wykrycie zabójców. Do końca miesiąca przesłuchano 150 osób. Śledczy kontrolowali rodzinę, sprawdzali notesy i korespondencję pisarza. Od pracowników z redakcji dowiedzieli się, że ofiara czegoś się bała. Podobno Gerhard dostawał anonimy z pogróżkami.

Początkowo brano pod uwagę motyw polityczny. Według jednej z proponowanych hipotez zabito go w wyniku porachunków za działalność we francuskim ruchu oporu. Pojawił się również motyw związany z działalnością w pułku piechoty. Według świadków Gerhard walcząc w pułku piechoty z oddziałami UPA zlecił wykonanie egzekucji na rannym Ukraińcu (walczącym w oddziałach UPA) i rozkazał zabić również bez sądu innych ujętych żołnierzy ukraińskich. Zakładano, że zabójstwo mogło być zemstą za decyzje z przeszłości. Jan Gerhard był również członkiem komisji powołanej w celu zbadania okoliczności śmierci generała Świerczewskiego. Raport komisji nigdy nie został opublikowany (nie ma dowodów, że w ogóle powstał). Ponoć nieznani sprawcy włamali się do domu Mariana Naszkowskiego (kierował komisją) i zabrali raport, a później został zamordowany sam Gerhard. Jeden ze świadków w sprawie śmierci Gerharda zeznał, że: spotkał J. Gerharda na przełomie kwietnia/maja 1971 roku W czasie rozmowy w redakcji Gerhard miał mu powiedzieć że doszedł do wniosku, że gen. Świerczewski nie zginął z rąk Ukraińców, lecz z rąk Polaków, że jest w posiadaniu części materiałów pozwalających na wysnucie takiego wniosku.1

Milicja jednak nie podjęła tego wątku. Gerhard sprzeciwiał się również usuwaniu z wyższych stanowisk państwowych osób związanych ze środowiskiem syjonistycznym, podobno chciał opublikować artykuł wymierzony w środowisko skupione wokół Mieczysława Moczara. Pojawiały się również pogłoski, że mordercą mógł być zazdrosny partner którejś z wielu przyjaciółek pisarza. Radio Wolna Europa sugerowało, że zabójstwo Gerharda mogło mieć podłoże polityczne. W celu potwierdzenia swojej tezy w audycjach radiowych przytaczało opinie na temat śmierci pisarza różnych osób i grup w kraju: Środowisko katowickich dziennikarzy komentując zabójstwo J. Gerharda uważa, że zostało ono dokonane na tle politycznym i że zabójca wywodzić się może ze środowiska nacjonalistów ukraińskich. Nie wyklucza się również możliwości zemsty ze strony syjonistów za jawne krytykowanie polityki Izraela na łamach »Forum«. Niektórzy dziennikarze uważają, że zabójstwo to mogło mieć podłoże seksualne, jak również że sprawca mógł wywodzić się ze skompromitowanych kół wojskowych, który był znany J. Gerhardowi.2

Jednak te hipotezy nie potwierdziły się ponieważ pojawił się nowy trop. W przeddzień zabójstwa ofiara wykupiła czeki podróżne do Bułgarii. Milicja nie znalazła ich w mieszkaniu. Bank, który je wystawił, ustalił ich numery. Jednak trzeba było czekać na ustalenie kto zrealizował czeki. 18 marca 1972 roku w końcu ustalono dane osób realizujących czeki. Zostały zrealiz
owane w październiku 1971 roku w Budapeszcie. Podpisane były przez Lilię Samojluk i Wandę Kołucką. Podczas przesłuchania Kołucka podała osobę, od której uzyskała czeki. Osoba wskazana naprowadziła na Zygmunta Garbackiego. Był to przełom w śledztwie. Zygmunt Garbacki był narzeczonym córki Gerharda. Według pośrednika przekazał mu rzeczy z kradzieży celem upłynnienia.

Podejrzani

Zabójcy Jana Gerharda: Garbacki i Wojtasik

Zabójcy Jana Gerharda - Zygmunt Garbacki i Marian Wojtasik w chwili orzeczenia im przez sąd kary śmierci

27-letni Zygmunt Garbacki pochodził z rodziny inteligenckiej. Ojciec zginął w powstaniu warszawskim, matka była aktorką. Zygmunt był bliźniakiem, urodził się jako pogrobowiec 23 marca 1945 roku. W dzieciństwie wychowywała go babka. Na początku chodził do liceum, potem przeniósł się do technikum budowlanego. Miał wielu kolegów m.in. Mariana Wojtasika. Po skończeniu szkoły średniej trafił do wojska, następnie rozpoczął studia na wydziale architektury politechniki w Warszawie. Początkowo był pilnym studentem, lecz gdy odnowił kontakty z Wojtasikiem zaczął mieć problemy z nauką i prawem: Odnawia znajomość z Wojtasikiem (…) poznaje jego kolegów (…) Zapraszają go na liczne libacje zwykłe popijawy. Na naukę nie starcza mu już czasu i sił, oblewa egzaminy i zarywa kolejne semestry. Bujne życie jednak kosztuje. Pieniądze zdobywa »sposobem «. (…) plądruje gmach Politechniki. Nie gardzi niczym. Kradnie czapki (…) pomoce naukowe, części samochodowe (…) i sprzedaje je później na bazarze3.

Na czas morderstwa posiadał alibi, które zapewniła mu siostra. Małgorzatę Gerhard poznał w 1969 roku na wakacjach w Kołobrzegu, gdzie pracował jako ratownik. W następnym roku przypadkowo spotkali się i odnowili znajomość. Garbacki twierdził, że studiuje na czwartym roku (podobnie jak Małgorzata). Faktycznie miał zaliczone tylko pięć semestrów ponieważ został skreślony z listy studentów. Dziewczyna planowała z nim związać swoją przyszłość. Jak wynikało z zeznań Małgorzaty i jej matki, Gerhard zgodził się na ślub córki, ale dopiero po skończeniu studiów.

Pośrednik w transakcji z czekami Andrzej Sojczyński podczas przesłuchania przyznał, że nabył czeki od Zygmunta Garbackiego, który będąc pod wpływem alkoholu przyznał mu się do zamordowania pisarza. Zbrodni miał dokonać
razem z Marianem Wojtasikiem zwanym „Romanem”.

Wojtasik urodził się 5 sierpnia 1946 roku w Warszawie. Wychowywany był tylko przez matkę. Od początku sprawiał trudności wychowawcze, kilka razy zmieniał szkoły i pracę. Dopuszczał się też drobnych kradzieży, utrzymywał kontakty z tzw. marginesem społecznym.

5 kwietnia około godziny 22 Garbacki został aresztowany. Wojtasik natomiast od jesieni odsiadywał wyrok jednego roku pozbawienia wolności za włamanie. Pierwszy przyznał się Wojtasik, następnego dnia – 7 kwietnia Garbacki. Zygmunt zeznał, że motywem była miłość do Małgorzaty i chęć zawarcia z nią ślubu, któremu rzekomo miał sprzeciwić się Gerhard. Śledztwo wykazało jednak, że ojciec nie przeciwstawiał się planom małżeństwa córki. Z kolei Wojtasik zeznał, że brał udział w morderstwie ponieważ potrzebował pieniędzy. Za udział Garbacki obiecał mu 50 tysięcy złotych. Zabójstwo miało pomóc Garbackiemu w urządzeniu się w życiu i przejęciu majątku polityka.

Zabójstwo

Do zbrodni miało dojść w sierpniu, gdy żona pisarza była w Iwoniczu Zdroju, a Małgorzata we Francji. Pierwsza próba 18 lub 19 sierpnia zakończyła się niepowodzeniem, ponieważ pisarz nie był sam w mieszkaniu. 20 sierpnia spróbowali kolejny raz. Około godziny 9.00 rano Zygmunt przyjechał do Gerharda. Pisarz wpuścił do środka narzeczonego córki chociaż znał go tylko z opowiadań i zdjęć. Następnie do drzwi zadzwonił Wojtasik trzymając legitymację studencką Garbackiego. Twierdził, że znalazł legitymację mężczyzny, który przed chwilą wszedł do mieszkania. Kiedy Gerhard rozmawiał z Wojtasikiem został przez Zygmunta uderzony w głowę metalową rurką. Upadł na podłogę, ale próbował czołgać się w stronę pokoju. Potem dostał cztery ciosy nożem w plecy, a następnie sprawcy zacisnęli wokół jego szyi pasek od spodni. Potem splądrowali mieszkanie, aby wyglądało na zabójstwo na tle politycznym. Zabrali również drobną biżuterię i czeki podróżne: To była jatka. Na dużym biurku papiery i książki zalane obficie krwią, porozrzucane drobiazgi, pióra, przyciski, popielniczka. Na tym wsparte głowa i ramiona zmasakrowanego człowieka. W tle biblioteczne regały, zegar, poprzewracane fotele. Jan Gerhard bronił się długo i umierał niekrótko4.

W celu zmylenia śledczych zbili zegar i ustawili go na godzinę 11.13, ponieważ swoje ubrania poplamili krwią to przebrali się w rzeczy Gerharda. Pierwszy mieszkanie opuścił Garbacki, po nim wyszedł Wojtasik. Zabrał samochód pisarza i przejechał nim na ul. Świętokrzyską. Zabierając auto, chciał stworzyć wrażenie, że polityka nie ma
w mieszkaniu i dzięki temu opóźnić wykrycie zbrodni. Obaj wrócili do swoich domów, zapewniając sobie alibi ze strony rodziny. W przypadku, gdyby podejrzenia milicji skierowały się w stronę Garbackiego, Wojtasik miał zabić Alicję Gerhard, żeby śledczy myśleli, że rodzinę Gerhardów likwiduje z zemsty lub z celów politycznych jakaś organizacja.

Proces

25 maja w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie rozpoczął się proces Zygmunta Garbackiego i Mariana Wojtasika: Przed dziewiątą tłum oblega salę 252. Proces jest jawny (…) Samych dziennikarzy jest kilkudziesięciu. (...) Garbacki (…) czoło podniesione przedwczesną łysiną, na marynarkę granatową spadają z tyłu długie włosy. I Wojtasik. Niski, przysadzisty, niczym szczególnym nie wyróżniający się.5.

Oskarżono ich o zabójstwo: w celu pozbawienia życia Jana Gerharda (…) uderzyli go kilkakrotnie w głowę metalowym narzędziem, powodując wieloodłamkowe złamanie kości czaszki i rozległe ogniskowe stłuczenia mózgu, a gdy ten upadł w wyniku zamroczenia, zadali mu sztyletem rany kłute w okolicy serca, powodując uszkodzenie płuc, a następnie przy użyciu skórzanego paska zacisnęli pętlę na jego szyi, w wyniku których to działań Jan Gerhard poniósł śmierć, po czym zrabowali z jego mieszkania czeki podróżne, biżuterię i garderobę o łącznej wartości około 9 tysięcy złotych6 i dokonanie wspólnie lub osobno wielu przestępstw m. in. kradzieży i rozbojów. Proces budził ogromne zainteresowanie. Na salę rozpraw można było się dostać tylko za okazaniem specjalnego biletu wstępu. Przebieg relacjonowały media, codziennie sprawozdania z procesu były dostarczane kierownictwu PZPR. W toku rozprawy nie wykazano jednoznacznych i jasnych motywów morderców. Nie udało się wyjaśnić niektórych zapisów w notatniku polityka i wytłumaczyć dlaczego były dwie różne ekspertyzy. Jedna przedstawiała opinię, że w zabójstwie użyto chlorku etylu w celu odurzenia ofiary, a druga wykluczała użycie tej substancji. Milicja znalazła również kartkę, na której Gerhard zapisywał swoje kontakty intymne z kobietami. Rozszyfrowano je z wyjątkiem jednego zapisu: „Zgm„ lub ”Zym”. Zastanawiano się czy nie był to skrót do imienia Zygmunt, ale śledztwo tego nie potwierdziło. Śledczy przyznali, że zapis mógł odnosić się do jakiejś kobiety, z którą pisarz był umówiony w dniu 20 sierpnia.

W trakcie procesu przesłuchano 44 świadków. Przez pięć dni zeznawali oskarżeni. W pierwszym dniu procesu Garbacki przyznał się i poprosił o utajnienie obrad: Chciałem, aby wszystko wyglądało tak, że mord popełniony został na tle politycznym. Dlatego przewracaliśmy papiery (…) Nie pamiętam, ile razy uderzyłem, raz albo dwa… potem zaciskaliśmy razem pasek na jego szyi… podałem Wojtasikowi sztylet…7.

W utajnionej części procesu opowiadał, że Małgorzata była ofiarą despotyzmu ojca. Zabijając polityka chciał uwolnić ukochaną spod władzy tyrana. Małgorzata w sowich zeznaniach zaprzeczyła wersji przedstawionej przez byłego narzeczonego. Wojtasik natomiast podkreślał, że w morderstwo został wciągnięty przez Zygmunta.

grób płk. Gerharda na Wojskowych Powązkach

Grób płk. Gerharda na Wojskowych Powązkach

16 czerwca 1972 roku sąd skazał Zygmunta Garbackiego i Mariana Wojtasika na karę śmierci. Sąd stwierdził, że morderstwo dokonano z premedytacją wyłącznie w celach rabunkowych i nie dopatrzył się okoliczności łagodzących. Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok (27 września 1972 roku). 20 stycznia 1973 roku prasa opublikowała, że wyrok został wykonany.

Zainteresowanie śmiercią Jana Gerharda sprawiło, że wokół zbrodni narosło wiele legend. Stanisław Podemski w Pitawalu PRL-u pisał: Nie tylko ja, także warszawska ulica nie wierzyła w rzetelność tego oskarżenia i procesu. Powtarzano sobie z ust do ust, że Gerhard był już umówiony z Edwardem Gierkiem i chciał poinformować go o aferze łapówkowej w MSW (paszporty przyznawane za pieniądze). Nie wierzono nawet w komunikat Rady Państwa o wykonaniu wyroków śmierci na obu oskarżonych. Krążyły plotki, że żyją sobie gdzieś w Bułgarii pod zmienionymi nazwiskami. To nie była prawda, egzekucja się odbyła. Wiem to od mecenasa Jerzego Nowakowskiego8.

Zachowane dokumenty potwierdzają, że Zygmunt Garbacki i Marian Wojtasik byli zabójcami. Chociaż nie wyjaśniono do końca motywów zabójstwa to obaj przyznali się do winy i opisali szczegółowo mord. Prawdopodobne wydaje się, iż mężczyzna obawiał się, reakcji polityka na wiadomość o jego problemach na studiach. Może myślał, że Małgorzata po śmierci ojca szybciej zdecyduje się na małżeństwo i dzięki temu przejmie majątek. Do powstania legend przyczyniło się również utajnienie części rozprawy, dla dobra rodziny zmarłego oraz chęci ukrycia przez SB pewnych faktów, np. o nawiązaniu współpracy z Garbackim w celu uzyskania informacji o zachowaniach córki i żony pisarza. Te oraz inne wątpliwości spowodowały, że powstało wiele wersji dlaczego zginął Gerhard (np. wersja politycznego spisku).

Bibliografia:

  1. Podemski S, Pitawal PRL–u, Warszawa 2006.
  2. Seidler B., Schody do raju czy rozpacz?, Warszawa 1977.
  3. Sygit B., Kto zabija człowieka…Najgłośniejsze procesy o morderstwa w powojennej Polsce, Warszawa 1989.
  4. http://lubczasopismo.salon24.pl/parasol/post/412403,smierc-z-polityka-w-tle (dostęp 19.05.2014)
  5. http://niniwa2.cba.pl/motyka_bieszczady.htm (dostęp 19.05.2014).
  1. http://niniwa2.cba.pl/motyka_bieszczady.htm (dostęp 19.05.2014). []
  2. Tamże. []
  3. B. Sygit, Kto zabija człowieka… Najgłośniejsze procesy o morderstwa w powojennej Polsce, Warszawa 1989, s. 117. []
  4. S. Podemski, Pitawal PRL – u, Warszawa 2006, s. 172. []
  5. B. Seidler, Schody do raju czy rozpacz?, Warszawa 1977, s. 21. []
  6. B. Sygit, Kto zabija człowieka…, s. 125. []
  7. B. Seidler, Schody do raju czy rozpacz?..., s. 24. []
  8. S. Podemski, Pitawal PRL – u..., s. 174. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

5 komentarzy

  1. ROMAN pisze:

    BARDZO WIARYGODNE

  2. ROMAN pisze:

    SPRAWIEDLIWA KARA

  3. Mirosław pisze:

    Słuszny wyrok KS .

  4. Stanisław pisze:

    Ogromne śledztwo, specjalne komisje, przesłuchania tysięcy osób.
    W PRL dbano o swoich.
    A jak było ze śledztwem w sprawie zabójstwa syna Piaseckiego. Tak robili żeby nie wykryć sprawców.
    Milicja Obywatelska.

    • ppłk pisze:

      Gdyby nie te czeki, pewnie by ich nie złapali. Bandyci z Wołowa wpadli przez banknot 500 zł, wydany przez żonę jednego z nich. Niekiedy potrzebny jest „szczęśliwy” przypadek. Ale zgadzam się, że w poważniejszych sprawach = politycznych, sprawcy nigdy nie są wykrywani, vide Kennedy, by nie szukać za daleko.

Odpowiedz