Zburzenie klasztoru na Monte Cassino - plama na honorze aliantów |
15 lutego 1944 roku pod lawiną bomb runął klasztor na Monte Cassino. Zabytkową siedzibę benedyktynów alianci poświęcili, by zlikwidować oddziały niemieckie, które wycofując się, miały schronić się wewnątrz zakonnych budynków. Wystosowany dzień później komunikat Wehrmachtu zdecydowanie zaprzeczał, by w klasztorze znajdował się choćby jeden niemiecki żołnierz. W warunkach wojennych taką linię obrony należałoby uznać za typową dla III Rzeszy propagandę. Jednak po latach historycy, dysponując licznymi dokumentami, zaczynają powątpiewać czy naloty aliantów miały jakikolwiek sens. Czy w klasztorze faktycznie nie było Niemców? I czy rzeczywiście Monte Cassino trzeba było zrównać z ziemią?
Nadciągający front
Jesień 1943 r. przyniosła pasmo porażek faszystowskich Włoch. Wiadomości o klęsce Mussoliniego i lądowaniu wojsk sprzymierzonych dotarły również do zakonników na Monte Cassino. 9 września Amerykanie dotarli do Kalabrii, 6 dni później wylądowali w Salerno i Tarente. Alianci przemieszczali się coraz bliżej klasztornego wzgórza. Śledząc wydarzenia, opat klasztoru, ojciec Gregorio Diamare, obrał sobie za główny cel uratowanie zbiorów muzeum w Neapolu. Na Monte Cassino schronienie przed wojenną zawieruchą znalazły dzieła Tycjana, Rafaela, Leonarda da Vinci. Skarbami szybko zainteresował się niemiecki pułkownik Schlegel, koneser dzieł sztuki. Chcąc je ochronić, a jednocześnie pragnąc uniknąć oskarżeń o kradzież, w porozumieniu z ojcem Diamare w październiku 1943 r. w 120 ciężarówkach wywiózł wszystko do Watykanu. Przyszła zima, wszyscy widzieli, że walki coraz szybciej zbliżają się do Cassino. Opat nie mógł narażać bezpieczeństwa swoich zakonników. Większość z nich schroniła się w rzymskich klasztorach. Uciekli w samą porę, bowiem w nocy 24 stycznia 1944 r. Amerykanie dotarli do przedmieść Cassino.
Wejście aliantów
Rozpoczęła się bitwa, która miała zakończyć się dopiero po 3 tygodniach. Znajdujący się na zboczach wzgórza Niemcy, wykorzystując doskonałą pozycję, umiejętnie odpierali ataki. Po 21 dniach dowodzący we Włoszech amerykański gen. Alexander otrzymał wymowną depeszę: Wszystkie próby przedarcia się na przedmieścia spaliły na panewce1.
Na początku lutego w amerykańskiej kwaterze pojawił się Brytyjczyk gen. Tuker, oznajmiając, że otrzymał od swojego dowództwa rozkaz zdobycia wzgórza. Oznajmił sojusznikom z USA, że skoro nie potrafią wykonać zadania, on sam się tego podejmie. Przygotowania rozpoczął od…wizyty w księgarni. Chciał dowiedzieć się jak najwięcej o klasztorze, jego charakterystycznych cechach i planie budowy, a posłużyły mu do tego przewodniki i monografie na temat Monte Cassino znalezione w pobliskim sklepie. Pochłaniając coraz to większe zasoby teorii, natknął się na wzmiankę, która potwierdzała krążące po okolicy plotki, jakoby klasztor miał cechy niezniszczalnej twierdzy: (…) mury o wysokości 45 metrów i grubości, wzniesione z pełnego kamienia. (…) tylko jedno wejście, zbudowane z masywnych belek wtopionych w kamienne sklepienie2.
Plan generałów
Dla Tukera i jego przełożonego Nowozelandczyka gen. Freyberga wszystko stało się jasne. Niemcy, wiedząc o zaletach budowli, najprawdopodobniej wykorzystują siedzibę zakonników do ukrywania swoich sił rezerwowych, dlatego stawiają tak zaciekły opór. Będą się bronili tak długo, jak długo stał będzie klasztor. Freyberg wiedział jedno - bombardowanie rozwiąże problem.
Plan generałów wydawał się, mimo swojej prostoty, niemal genialny, zastanawiał ich tylko jeden problem - czy wewnątrz klasztoru na pewno znajdują się żołnierze Wehrmachtu? Pewności nie mieli, wiedzieli jedynie, że oprócz przeora Diamare i kilku jego najbliższych współpracowników, na pewno nie ma tam benedyktynów. Tymczasem, uciekając przed artyleryjskim ogniem, za bramą klasztoru schronienia szukali okoliczni mieszkańcy, którzy począwszy od 5 lutego zaczęli tłoczyć się za zakonną bramą.
W alianckim sztabie trwało przerzucanie się odpowiedzialnością za nadchodzący atak. Współpracownicy Freyberga wiedząc, że obiekty zabytkowe i religijne należy chronić przed jakimkolwiek szwankiem, starali się odwieść go od planów. Obawiali się również propagandy niemieckiej po ewentualnym bombardowaniu. Zniszczenie bezcennego kompleksu stawiałoby aliantów w niekorzystnym świetle. Milkli jednak ilekroć przypominali sobie o wojennych zasługach generała. Ostateczne przyzwolenie na atak nastąpiło po poparciu Freyberga przez gen. Wilsona, który wykonując lot nad klasztorem, stwierdził, że z wysokości 75 m zauważył na jego dachu anteny radiowe, co miałoby dowodzić obecności niemieckich żołnierzy. Dziś wiemy, że takich anten na pewno tam nie było.
Atak
Bombardowanie ruszyło o świcie 15 lutego. 142 samoloty ruszyły na klasztor. Na wzgórze spadły niewyobrażalne ilości śmiercionośnego materiału. Według pobitewnego raportu zrzucono 454 tony różnego rodzaju bomb. Zanim budynki zamieniły się w kompletne ruiny, na osobiste życzenie papieża Piusa XII zawarto chwilowe zawieszenie broni, by umożliwić ewakuację znajdującej się w środku garstce zakonników. Tyle szczęścia nie miała miejscowa ludność chroniąca się za murami - po ataku znaleziono w okolicy ok. 300 ciał. Ojciec Diamare opuszczając swój klasztor, wyświadczył Niemcom niemałą przysługę. Na piśmie zadeklarował, że ani jeden niemiecki żołnierz nie przebywał na terenie Monte Cassino, za wyjątkiem trzech policjantów, którzy ochraniali teren, aby nikt nie naruszał jego neutralności.
Klasztor został zniszczony, jednak na niewiele się to zdało. Podejmując szturm na Cassino, alianci zostali bezlitośnie wyparci. Freyberg jako główny inspirator akcji3 poniósł klęskę. Jedynym efektem zburzenia świątyni było faktyczne osadzenie się tam Niemców, którzy wykorzystali ruiny do celów obronnych. Niemcy nadal pozostawali na pozycjach.
Biało-czerwona na Monte Cassino
Monte Cassino zostało zdobyte dopiero w maju, i to nie dzięki zasługom Brytyjczyków, którzy zrównali klasztor z ziemią, a przez Polaków. Sukces żołnierzy gen. Andersa poprzedzony był wysiłkiem równie niedocenianych Francuzów4, którzy podejmowali morderczy wysiłek, walcząc w okolicznych górach i stopniowo wypierając Niemców. Natarcie polskiego 2 Korpusu było już czwartym z kolei ze strony aliantów5, a żołnierzy Andersa wykorzystano do walki dopiero po wcześniejszych, nieskutecznych działaniach. 18 maja 1944 r. w ruinach pojawiła się biało-czerwona flaga.
Wiedzieli, czy nie?
Patrząc z dzisiejszej perspektywy, wiemy na pewno, że zrujnowanie Monte Cassino było jedną z najbardziej bezsensownych akcji w historii. Należy postawić pytanie - czy alianci naprawdę nie wiedzieli, że wewnątrz nie ma żadnego Niemca? Powojenne rekonstrukcje wydarzeń wyraźnie wskazują, że taką wiedzę Brytyjczycy i Amerykanie posiadali. Po 7 latach od zakończenia wojny przyznał to sam Winston Churchill w swojej pracy „Druga Wojna Światowa”. Takiego zdania był również włoski publicysta Vittorio Messori, który barbarzyńskie działania wojsk Freyberga tłumaczył ich antyklerykalizmem: (…)Wiadomo także, że zadecydowali o zniszczeniu klasztoru nie z powodów wojskowych, lecz dla samego zniszczenia, co można wytłumaczyć jedynie pragnieniem usunięcia z oblicza ziemi jednego z bardziej znaczących symboli tzw. »katolickiego papizmu«6.
Ciekawe są dzisiejsze oficjalne stanowiska armii biorących udział w zniszczeniu opactwa. Amerykańska, wydając drukiem swoją historię, wyraźnie przyznała, że zrobiono to z pełną świadomością nieobecności Niemców. Brytyjska z kolei do dziś nie zmieniła dawnego stanowiska, broniąc swoich wojsk i posiadanych przez nich „niepodważalnych dowodów7”.
Bibliografia:
- A. Decaux, Sekrety historii, Warszawa 2001.
- K. Warecki, Monte Cassino: nieudolność i zbrodnia, w: http://www.pch24.pl/monte-cassino--nieudolnosc-i-zbrodnia,22987,i.html, dostęp: grudzień 2014.
- Monte Cassino-najbardziej zaciekła bitwa II wojny światowej, w: http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1126540,Monte-Cassino-%E2%80%93-najbardziej-zacieta-bitwa-II-wojny-swiatowej, dostęp: grudzień 2014.
- Z. Wawer, Monte Cassino, Warszawa 2009.
- P. Dybicz, Nie byliśmy mięsem armatnim – rozmowa z prof. Zbigniewem Wawrem, w: http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/nie-bylismy-miesem-armatnim-rozmowa-prof-zbigniewem-wawrem, dostęp: grudzień 2014.
- A. Decaux, Sekrety historii, Warszawa 2001, s.158. [↩]
- Tamże, s. 160 [↩]
- P. Dybicz, Nie byliśmy mięsem armatnim – rozmowa z prof. Zbigniewem Wawrem, w: http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/nie-bylismy-miesem-armatnim-rozmowa-prof-zbigniewem-wawrem, dostęp: grudzień 2014. [↩]
- Monte Cassino-najbardziej zaciekła bitwa II wojny światowej, w: http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1126540,Monte-Cassino-%E2%80%93-najbardziej-zacieta-bitwa-II-wojny-swiatowej, dostęp: grudzień 2014. [↩]
- P. Dybicz, dz. cyt. [↩]
- K. Warecki, Monte Cassino: nieudolność i zbrodnia, w: http://www.pch24.pl/monte-cassino--nieudolnosc-i-zbrodnia,22987,i.html, dostęp: grudzień 2014. [↩]
- Tamże [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Wszystko pięknie tylko, że Głównodowodzący we Włoszech a następnie na całym obszarze Morza Śródziemnego gen. Harold Alexander później marszałek polny, 1. hrabia Alexander of Tunis nie był amerykaninem tylko brytyjczykiem.
Mnóstwo nieścisłości - jak zwykle gdy mowa o Monte Cassino. Była to niezwykle skomplikowana operacja i trzeba dużej wiedzy aby sensownie o niej pisać. Poza już wytkniętym wyżej błędem o narodowości gen. Aleksandra można dodać inne, a także istotne niedopowiedzenia.
1. Autor nie napisał ani słowa o niemieckim dowódcy tego odcina Linii Gustawa gen. Frido von Sengerze, choć jest na zdjęciu obok opata. To on jako świecki członek zakonu Benedyktynów przekonał opata o konieczności ewakuacji.
2. Waga ładunków wybuchowych zrzuconych na klasztor przez amerykańskie latające fortece B-17 była prawie trzy razy większa niż podał autor.
3. Wskutek braku koordynacji działań, to jest nie przeprowadzenia ataku piechoty na wzgórze klasztorne bezpośrednio po bombardowaniu, efekt bombardowania został zmarnowany.
4. Alianci wyświadczyli Niemcom dużą przysługę rozwalając klasztor - oprócz efektu propagandowego - ponieważ ruiny są dużo dogodniejsze jako pozycja obronna niż cała budowla. Nie ma groźby że sufit się zawali na łeb i trudniej wykryć umiejscowienie obrońców.
5. Wreszcie rola Polaków. Jak zwykle w polskich tekstach wymowa tekstu autora jest taka. Od miesięcy wszyscy się bezskutecznie się męczyli z Monte Cassino, aż przyszli dzielni Polacy i to oni dopiero zdołali wykurzyć Niemców.
Tu trzeba wyjaśnić że:
a) Nazwa „bitwa o Monte Cassino” to bardzo umowne określenie. Chodziło o przełamanie Linii Gustawa, w której wzgórze klasztorne było tylko jednym z punktów oporu. Walki trwały – zwłaszcza w ostatniej fazie - na odcinku około 20 km. Od okolic miasta Cassino prawie do wybrzeża wzdłuż rzeki Garigliano.
b) Polacy walczyli najkrócej ze wszystkich narodowych formacji, tylko kilka dni. Zjawili się na samym końcu, w maju 44, a walki o przełamanie Linii Gustawa trwały od grudnia 43. Największa daninę krwi złożyli Nowozelandczycy. Polacy przyszli, kiedy Niemcy już byli skrajnie wyczerpani.
c) Autor napisał „Monte Cassino zostało zdobyte przez Polaków„. W samej rzeczy nikt nie zdobył wzgórza klasztornego. Polacy zajęli opuszczoną pozycję. Polską flagę zatknęli nie szturmowcy jak podaje piosenka ”Czerwone maki...” ale zwiadowcy, patrol 12 pułku Ułanów Podolskich. Zresztą nie istnieje opis zdobycia Monte Cassino poza rzeczoną piosenką.
d) Zajęcie wzgórza klasztornego miało miejsce w ramach ofensywy aliantów na całym 20-kilometrowym odcinku w dniach 11-18 maja 44; Polacy walczyli na skrajnym prawym skrzydle. Dowódca włoskiego frontu marszałek Kesselring wydał rozkaz wycofania wycofania spadochroniarzy ze wzgórza klasztornego w nocy z 17 na 18 maja 1944 ponieważ obrona tej pozycji straciła sens. Linia Gustawa została przerwana w innym miejscu, najpierw przez francuskie oddziały kolonialne. Spadochroniarze musieli uciekać, ponieważ groziło im odcięcie.
e) Reasumując. Polacy walcząc w ramach ofensywy sił alianckich wzięli udział w przełamaniu Linii Gustava. Ponosząc koszmarne straty zdobyli na swoim odcinku wzgórza w sąsiedztwie wzgórza klasztornego, a końcu zajęli same Monte Cassino opuszczone wcześniej przez Niemców.
Bardzo ciekawy i konkretny komentarz.
Nie zgodzę się tylko ze stwierdzeniem w punkcie 5, podpunkt c - „Zresztą nie istnieje opis zdobycia Monte Cassino poza rzeczoną piosenką”.
Taki opis istnieje w książce Melchiora Wańkowicza - Bitwa o Monte Cassino.
Piszę wiele lat po pojawieniu się artykułu, ale chciałem podziękować za bardzo skrótowy, ale treściwy opis „walk o Monte Cassino”. Dotychczas na polskich stronach opis tych walk sprowadza się do „Czerwonych maków pod Monte Cassino”, czyli do legendy, za którą jednak stoją fakty, których w żadnym wypadku ignorować nie należy.
Zwłaszcza że samo obsadzenie wzgórza Monte Cassino przez nie wiadomo jak liczne wojsko niemieckie nic by nie dało.