Śmierciożercy, czyli SS w krainie fantasy |
SS – elitarna niemiecka formacja nazistowska, której symbolem była trupia główka. Czy to przypadek, że znakiem szczególnym śmierciożerców z cyklu powieści Rowling jest tzw. Mroczny Znak – czaszka z wyłaniającym się z ust wężem? I dlaczego zasady obowiązujące śmierciożerców do złudzenia wydają się przypominać założenia światopoglądowe SS?1
SS, czyli Sztafeta Ochronna (Schutzstaffel) to organizacja, która w latach III Rzeszy wywierała znaczny wpływ na siły zbrojne, gospodarkę i policję. Wyrosła z jednostki specjalnej utworzonej w maju 1923 roku pod nazwą „Stosstrupp Hitler”, mającej stanowić gwardię przyboczną Hitlera. W 1925 roku została przekształcona w SS, a jej zadaniem była ochrona przywódców i wieców partyjnych2. Rozkwit tej organizacji przypadł na okres, kiedy jej naczelnym dowódcą (Reichsführer SS) został Heinrich Himmler. Członkowie SS byli postrzegani jako elita intelektualna i rasowa narodowego socjalizmu3. Nic zresztą dziwnego, bo o ich wyjątkowości stanowił nawet niezwykle elegancki ubiór – charakterystyczne czarne mundury z godłem w kształcie trupiej główki4. Wpływ, na postrzeganie SS w kategoriach arystokracji, miały także zasady wprowadzone do tej organizacji przez Himmlera, który ustanowił bardzo rygorystyczne normy przyjęcia kandydatów zobowiązanych do wypełnienia specjalnych kart rasowych i spełnienia określonych wymogów fizycznych. Mimo, że sam Himmler nosił okulary, były one zakazane dla członków SS, gdyż Reichsführer uznawał słaby wzrok za oznakę genetycznych niedostatków5. Poza tym Himmler zobligował wszystkich członków SS do uzyskania jego osobistego zezwolenia na zawarcie związku małżeńskiego (jak można się domyślać – istotne było pochodzenie kandydatki na żonę, a także posiadane przez nią cechy aryjskie)6. SS odegrało kluczową rolę w trakcie rozprawiania się z opozycją partyjną, np. podczas nocy długich noży, a do końca II wojny światowej, za sprawą wyjątkowej brutalności, urosło do rangi najsilniejszej organizacji w III Rzeszy7.
Gwardia przyboczna Himmlera ma zaskakująco wiele wspólnego z poplecznikami Voldemorta, których w magicznym świecie stworzonym przez Rowling nazwano „śmierciożercami„. Zasadniczą zbieżnością jest już kreacja samych śmierciożerców, którzy w momencie ”pełnienia służby” odziani są w czarne szaty z kapturem i maski8. Najistotniejszą jednak konotacją jest symbolika, która łączy członków SS i śmierciożerców. Jak bowiem wiadomo – SS nazywane jest „zakonem trupiej czaszki„, która stała się godłem członków organizacji. Nieco zmodyfikowaną jej wersję przedstawiła J.K. Rowling w powieściach o Harrym Potterze: ”[…] Potem zdał sobie sprawę, że to olbrzymia czaszka, złożona z elementów, które przypominały szmaragdowe gwiazdy. Spomiędzy szczęk, jak język wysuwał się wąż”9. Ów symbol, nazywany przez czarodziejów Mrocznym Znakiem, każdy spośród śmierciożerców miał wytatuowany na przedramieniu, a dotknięcie go czy to przez Voldemorta, czy też przez któregokolwiek z jego popleczników, oznaczało wezwanie10. Śmierciożercy, podobnie jak elitarna gwardia SS, przyczynili się do cierpień i śmierci wielu członków magicznego świata. Symbolika, jaką posługiwali się śmierciożercy, celowo nie została dosłownie przejęta od SS-manów. Połączenie trupiej główki z wężem miało w koncepcji Rowling zapewne oznaczać odwołanie do Salazara Slytherina, przodka Voldemorta, którego to symbolem był właśnie wąż. Należy także nadmienić, iż Voldemort kładł olbrzymi nacisk na pochodzenie rekrutowanych przez siebie śmierciożerców i nie tolerował jakichkolwiek oznak braku wierności:
- Widzę, że wszyscy jesteście zdrowi, pełni sił, fizycznych i czarodziejskich. Cóż za szybka odpowiedź na moje wezwanie! Zapytuję więc sam siebie: dlaczego taka doborowa paczka czarodziejów nie przyszła z pomocą swemu panu, któremu przysięgła wierność?
- I odpowiadam sobie… - wyszeptał Voldemort. – Na pewno uwierzyli, że moja moc została złamana na zawsze, że już nie wrócę. Wśliznęli się między moich wrogów, przysięgając, że są niewinni, że nie wiedzieli, że zostali zaczarowani… Więc pytam się dalej, jak oni mogli uwierzyć, że już nigdy się nie odrodzę? Oni, którzy dobrze wiedzieli, jakie podjąłem kroki, dawno, dawno temu, by uchronić się od nieodwracalnej śmierci? Oni, którzy na własne oczy widzieli bezmiar mojej mocy w czasach, gdy byłem najpotężniejszym spośród wszystkich żyjących czarodziejów? I odpowiadam sobie: może uwierzyli w to, że istnieje jeszcze większa moc, taka, która może unicestwić nawet samego Lorda Voldemorta? Może przysięgli wierność innemu, na przykład temu idolowi i obrońcy prostaków, szlam i mugoli, Albusowi Dumbledore’owi? (…)
- Weź się w garść, Avery – powiedział łagodnie Voldemort. – Wstań. Prosisz o przebaczenie? Ja nie przebaczam. Ja nie zapominam (…)11.
Bezwzględne wymaganie wierności i posłuszeństwa od śmierciożerców przywodzi na myśl motto SS – „Unsere Ehre heisst Treue„ czyli ”naszym honorem jest wierność”. Słowa te idealnie oddają idee, jakie powinny przyświecać śmierciożercom w mniemaniu Voldemorta, bo o tym, że, ku rozpaczy Riddle’a, wśród śmierciożerców zdarzały się zdrady, wie każdy miłośnik powieści Rowling. Dla Voldemorta olbrzymie znaczenie, podobnie jak dla Himmlera w stosunku do członków SS, miało to, z kim wiążą się uznawane przez niego za prawdziwe i wartościowe rodziny czarodziejów:
- Wielkie szczęście… nawet w porównaniu z tym, co wydarzyło się w waszej rodzinie w tym tygodniu?
Przez chwilę patrzyła na niego zdumiona, z rozchylonymi ustami.
- Nie wiem, o czym mówisz, panie…
- Mówię o twojej siostrzenicy. I waszej, Lucjuszu i Narcyzo. Właśnie poślubiła wilkołaka, Remusa Lupina. Musicie być bardzo dumni.
Wokół stołu wybuchły szydercze śmiechy. Wielu wychylało wykrzywione uciechą twarze, by wymienić znaczące spojrzenia, niektórzy uderzali pięściami w stół. Wielki wąż, wyraźnie zniesmaczony wrzawą, otworzył paszczę i zasyczał gniewnie, ale śmierciożercy nie zwracali na niego uwagi, radując się z hańby Bellatriks i Malfoyów. Twarz Bellatriks, jeszcze niedawno zarumieniona ze szczęścia, powlekła się purpurowymi plamami oburzenia12.
Nadrzędną zasadą obowiązującą zarówno SS jak i śmierciożerców, było dbanie o czystość krwi, a co za tym idzie – wiązanie się wyłącznie z osobami o wartościowych cechach rasowych.
Pomimo, iż szeregi SS zasiliło wielu funkcjonariuszy i oficerów policji, Sztafeta Ochronna nigdy uprawnień policyjnych nie posiadała. Dopiero w 1939 roku Heinrichowi Himmlerowi udało się przekonać Adolfa Hitlera do tego, by utworzyć zbrojne jednostki SS, które mogłyby walczyć u boku regularnej armii. Tak powołano do życia formację paramilitarną Waffen-SS, mającą dostęp do zaopatrzenia i sprzętu wojskowego13, rekrutujące swoich członków spośród zgłaszających się ochotników. Tym, co może wydawać się zadziwiające w funkcjonowaniu Waffen-SS, było werbowanie przez rzekomo elitarną organizację, za jaką uważano SS, ochotników nie spełniających kryterium „czystości rasowej” – Łotyszy, Ukraińców, Albańczyków czy Estończyków. Współcześni znawcy tej problematyki do tej pory zastanawiają się nad tym, czy owo posunięcie należy uznać za przejaw oportunizmu i zło konieczne, wynikające z faktu, że walka na wielu frontach, w jaką zaangażowana była III Rzesza, wymagała odpowiedniego stanu liczbowego armii, czy też może był to element innego, głębszego planu14. Niemniej jednak wraz z utworzeniem Waffen-SS zauważalne stało się odejście przez nazistów, z Himmlerem na czele, od restrykcyjnego przestrzegania wyznacznika rasowego, jakim była czystość krwi.
W trakcie drugiej wojny w czarodziejskim świecie wykreowanym przez Rowling, co jest pewnego rodzaju analogią do II wojny światowej, Lord Voldemort zaczyna poszukiwać sojuszników pośród ras, którymi wcześniej gardził. I tak na przykład wysyła poselstwo do olbrzymów, którzy ze względu na zagrożenie, jakie stanowią i poziom rozwoju intelektualnego, zostali wyobcowani z magicznego świata (olbrzymy)15, czy też w szeregi śmierciożerców pozwala wstąpić Fenrirowi Greybackowi – niezwykle okrutnemu wilkołakowi16. Owo odejście od przyjętych norm wydaje być się projekcją rekrutacji ochotników do Waffen-SS. Pozostaje tylko pytanie o motywację, jaką kierowano się wcielając olbrzymy, wilkołaki czy dementorów w szeregi armii Voldemorta. Choć podobnie jak w przypadku Waffen-SS można by wysuwać hipotezę o brakach w armii, to nie do końca jest ona przekonująca.
* * *
Autorka niniejszego artykułu w żaden sposób nie łączy J.K. Rowling z narodowym socjalizmem, ani nie uważa, iż pisarka promuje go w swoich dziełach. Celem niniejszej publikacji było wyłącznie naukowe pokazanie na przykładzie książek J.K. Rowling, iż w powieściach fantasy można doszukać się wielu wątków znanych z historią, co w portalu było już pokazywane na przykładzie artykułu poświęconego Grze o Tron. Jednocześnie zachęcam do dyskusji nad historycznymi motywami w innych książkach fantasy. W samym Harrym Potterze można znaleźć ich znacznie więcej, nie tylko związanych z narodowym socjalizmem.
- Uwaga! Fragmenty tekstu zawierają spoilery! [↩]
- R. Overy, Trzecia Rzesza. Historia Imperium, przeł. M. Antosiewicz, H. Turczyn-Zalewska, Warszawa 2012, s. 95. [↩]
- Szerzej zob. P. Longerich, Himmler. Buchalter śmierci, przeł. S. Szymański, J. Skowroński, Warszawa 2014, s. 311–471. [↩]
- Szerzej zob. G. d‚Alquen, Die SS. Geschichte, Aufgabe und Organisation der Schutzstaffeln der NSDAP, Berlin 1939. [↩]
- Zob. R. Overy, dz. cyt., s. 95. [↩]
- Zob. I. Heinemann, Rasa, ziemia, niemiecka krew. Główny Urząd Rasy i Osadnictwa SS i nowy porządek rasowy Europy, przeł. J. Górny, Gdańsk 2014, s. 52–54. [↩]
- Szerzej zob. H. Hӧhne, SS – Zakon trupiej czaszki, Warszawa 2006. [↩]
- Zob. J.K. Rowling, Harry Potter i Zakon Feniksa, tłum. A. Polkowski, Poznań 2004, s. 854; taż, Harry Potter i Czara Ognia, tłum. A. Polkowski, Poznań 2001 s. 130. [↩]
- Czara Ognia…, s. 139. [↩]
- Zob. Czara Ognia…, s. 734; J.K. Rowling, Harry Potter i Insygnia Śmierci, tłum. A. Polkowski, Poznań 2008, s. 486. [↩]
- Zob. Czara Ognia…, s. 672–674. [↩]
- Insygnia Śmierci…, s. 17–18. [↩]
- R. Overy, dz. cyt., s. 95. [↩]
- Zob. Ch. Hale, Kaci Hitlera. Brudny sekret Europy, przeł. M. Haruba, Kraków 2012, s. 24–26. [↩]
- Zob. Zakon Feniksa…, s. 478–481. [↩]
- Insygnia Śmierci…, s. 462. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
To niepowodzenie Voldemorta w Ministerstwie Magii to cos jak nieudany pucz Hitlera 😉
Pani Alu!
A te uwagi końcowe to też od Pani?!!! Bo styl jakby opłakany i odwaga jakby nie ta... i jakbym gdzieś to już czytał? Czyżby portalowy cenzor grasował?
Jeśli tak - to szkoda, bo bardzo psuje efekt skądinąd bardzo ciekawej całości... 🙂
Koniecznie proszę o odpowiedź, a tekstu gratuluję i czekam na więcej... 🙂
W portalu nie grasuje żaden cenzor, tak jak żadne treści nie są dodawane do tekstów autora bez jego wiedzy i zgody. Nie licząc śródtytułów, czy drobnych poprawek korektorskich.
Przepraszam bardzo,
ale chyba nie ma Pan na imię Alicja?
Pozwoli Pan, że poczekam na odpowiedź Autorki... 🙂
Nie mam, zawsze podpisuje się imieniem i nazwiskiem. Aczkolwiek, jako wydawca czuję się w obowiązku jednoznacznego reagowania nawet na tego typu sugestie, by nie rzec insynuacje.
A słyszał Pan takie powiedzenie:
„Uderz w stół a nożyce się odezwą?”...
Czyżbym miał wiec rację, ze to obca „dopiska”?
I proszę tak się nie gorączkować: mnie chodzi tylko wyraźne osłabienie wymowy całości poprzez zbytnie (w moim prywatnym mniemaniu :)) asekuranctwo... Ale jeśli się mylę to bardzo przepraszam 🙂
Podstawy erystyki widzę, że opanowane. Gratuluję. Przejdźmy jednak do faktów. Są takie, jak napisałem powyżej: nikt nie ingeruje w teksty autorów, ani nie zamieszcza im dopisków-niespodzianek. Myślę, że to klarowny komunikat. Ponadto jeśli grasowałby tu jakiś cenzor Pana komentarz też by został przechwycony.
Wojtku nie warto. Zasady dyskusji z anonimami w Internecie są takie, że rzuca błotem, a tłumaczący się w nim babra. Nawet jeśli jest biały, jak kreda. Przywołanej autorce gratuluję dobrego tekstu i proszę się nie przejmować kąśliwymi komentarzami, które sugerują, że nie jest samodzielna. Przeczy temu Pani świetna książka, którą przeczytałam z wypiekami na twarzy. Czekam na kolejne teksty!
Szanowny Panie Wojciechu!
Bardzo dziękuję za życzliwy komplement i jakże miłe gratulacje 🙂
Przechwytywania komentarzy jakoś się nie boję: bo cóż wart byłby portal, w którym Wydawca eliminuje niewygodne dla siebie głosy, nieprawdaż?
Pańskie zapewnienie do wiadomości przyjąłem.
A teraz - jeśli Pan, jako Szanowny Wydawca - pozwoli, chciałbym w spokoju poczekać na odpowiedź Autorki, dobrze? 🙂