„Łączniczki. Wspomnienia z Powstania Warszawskiego” - M. Fredro-Boniecka, W. Krajewski - recenzja


Łączniczki to kolejna książka, która ukazała się tuż przed 1 sierpnia, czyli przed 71. rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego. W swej treści przybliża nam postać dziewięciu bohaterek, młodych dziewcząt, które w 1944 r. poszły walczyć za wolność, za Polskę.

 laczniczki,big,554761Według notek przedstawionych w książce, Maria Fredro-Boniecka, to urodzona w 1972 r. dziennikarka, redaktorka i tłumaczka, która związana była z redakcją czasopism: „Zwierciadło„, „Sens„, „Voyage„ i ”Harper’s Bazaar”. Aktualnie pracuje w dwumiesięczniku ”Esquire”.

Wiktor Krajewski, to urodzony w 1986 r. dziennikarz i redaktor. Pracował dla agencji TVN News & Services, portalu Onet.pl, magazynów: „K Mag„, „Gala„, „Kobieta i Życie”. Obecnie związany z dwutygodnikiem ”Party. Życie Gwiazd”. Jego babcia jest jedną z bohaterek niniejszej książki.

Recenzowana książka prezentuje nam dzieje dziewięciu dziewcząt, które podczas wybuchu II wojny światowej, a później Powstania Warszawskiego, miały po kilkanaście lat. Wojna, okupacja, konspiracja i ostatecznie otwarta walka z Niemcami, wyrwała młode dziewczęta ze spokojnych domów, rodzin, szkół. Musiały zamienić szkolne pióra, może nie dosłownie na karabiny, ale z pewnością na bandaże i opatrunki. Większość z nich, jak sam tytuł książki wskazuje, było łączniczkami, przenosiły rozkazy, meldunki, sprzęt. Dla porządku przedstawię wszystkie bohaterki książki: Balbina Szymańska-Ignaczewska, Jolanta Mirosława Zawadzka-Kolczyńska, Wanda Traczyk-Stawska, Bronisława Romanowska-Mazur, Barbara Wilczyńska-Sekulska, Teresa Kuklińska-Tyrajska, Krystyna Królikiewicz-Harasimowicz, Maria Stypułkowska-Chojecka, Zofia Słojkowska-Krajewska. W większości są to nieznane ogółowi społeczeństwa bohaterki powstańczego zrywu. Dla mnie takim wyjątkiem pośród nich jest Maria Stypułkowska-Chojecka „Kama„ z batalionu „Parasol„ - za okupacji uczestniczka m. in. akcji specjalnej na kata Warszawy – Franza Kutscherę, która w Powstaniu przeszła cały szlak wraz ze swym batalionem. Kilka lat temu miałem nawet przyjemność osobiście spotkać się z ”Kamą” i wysłuchać niewiarygodnych opowiadań o Powstaniu, ze szczególnym uwzględnieniem walk na Górnym Czerniakowie (akurat ten temat mnie wówczas najbardziej interesował). Takie opowiadania usłyszane od bezpośredniego świadka to niezwykłe przeżycie. Można dowiedzieć się co czuła dana osoba w konkretnej chwili, jak zapamiętała jakieś wydarzenie ze swej perspektywy. No i oczywiście, jak po latach ocenia insurekcyjne walki.

Niezwykłą wartością tej pozycji książkowej jest forma przekazu. To bohaterki same opowiadają swoje niezwykłe przeżycia. W ich spisanych słowach, często zabawne anegdoty mieszają się z tragicznymi wydarzeniami. Od radości do płaczu, od szczęścia do rozpaczy. Takie było Powstanie i takie jest życie. „Dziś Krzyż Walecznych – jutro krzyż drewniany” – mawiali żołnierze Powstania i niestety często mieli rację. Bohaterki – narratorki tejże książki, swoimi słowami jeszcze bardziej uwiarygodniają opisywane wydarzenia. Książka Łączniczki staje się niezwykłym świadectwem tamtych wojennych przeżyć i źródłem historycznym.

Podkreślić należy również ładne wydanie książki. Kartki zostały sklejone i oprawione w miękką okładkę, ale klejenie jest solidne i nie ma obaw, by książka „rozeszła się”. Warto zwrócić także uwagę na zdjęcie zamieszczone na okładce. Niebieskooka dziewczyna z czerwonymi ustami i biało-czerwoną opaską ma takie rozmarzone oczy, że aż żal puszczać ją do Powstania… Ja wiem, że zdjęcie jest współczesne, stylizowane, ale manewr udał się i okładka wręcz zachęca, aby sięgnąć po Łączniczki i zanurzyć się w lekturze. W treści pracy nie znalazłem błędów czy literówek, w związku z czym wysoko oceniam pracę korekty i redakcji.

Jeśli chodzi o uwagi, myślę, że w książce użyto zbyt dużej czcionki. Ma się wrażenie, że redakcja wydania specjalnie zwiększyła rozmiar liter, aby celowo powiększyć objętość książki i dodać jej stron, kartek. Dzięki temu zabiegowi zamiast teoretycznych 160 stron, mamy 318. Być może to celowy zabieg, by rozmiar czcionki był odpowiedni dla młodych czytelników i osób starszych. Ale moim zdaniem nie wygląda to najlepiej. Mam uwagi również do wkładek ze zdjęciami, gdzie panuje zupełny brak porządku. Np. na pierwszym zdjęciu przedstawiona jest bohaterka czwartego rozdziału, natomiast na ostatnim bohaterka drugiego rozdziału. W ogóle nie znalazłem fotografii Marii Stypułkowskiej-Chojeckiej, a wiem że istnieje taka z Powstania, zrobiona po przejściu kanałami ze Starówki do Śródmieścia. „Kama” pali na niej papierosa (czego do dziś się wstydzi).

Pomimo tych drobnych uwag, zdecydowanie polecam książkę Marii Fredro-Bonieckiej i Wiktora Krajewskiego. Przedstawione historie z pewnością ożywią przed czytelnikami Powstanie Warszawskie i przybliżą wydarzenia z 1944 roku. Współczesny nam czas to być może ostatnia szansa, aby o Powstaniu móc usłyszeć bezpośrednio od żyjących jeszcze świadków tamtym dni.

Plus/ Minus

Na plus:

+ temat książki – dziewczyny w Powstaniu

+ opowieści bohaterek - bezpośrednich świadków wydarzeń

+ praca jako źródło historyczne

+ ładne wydanie

Na minus:

- duża czcionka

- bałagan pośród publikowanych zdjęć

Tytuł: Łączniczki. Wspomnienia z Powstania Warszawskiego

Autor: Maria Fredro-Boniecka, Wiktor Krajewski

Wydawca: WAB

Rok wydania: 2015

Strony: 318

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena: 39,99 zł (z okładki)

Ocena recenzenta: 7,5/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz