„Syn Szawła”. Nowa historia o Holocauście |
22 stycznia wszedł na ekrany polskich kin długo oczekiwany film Laszlo Nemesa Syn Szawła. Warto podkreślić, że nie tylko nagrody, które otrzymał (Grand Prix w Cannes, Złoty Glob, Nagroda FIPRESCI, nominacja do Oscara), są powodem, aby obejrzeć dzieło Węgra.
Nie ulega wątpliwości, że Nemes opowiedział nową historię o Holocauście. Młody reżyser dowiódł, iż w kinie nic nie jest niemożliwe, a X muza potrafi jeszcze zaskoczyć i wstrząsnąć widzem, którego pierwszą reakcją po projekcji będzie – najprawdopodobniej – brak reakcji. Bowiem nawet ludzie o najtwardszych, kamiennych sercach powinni wyjść z kina zatrwożeni.
Powstaje pytanie: co takiego zrobił Nemes? Skąd bierze się wyjątkowość jego obrazu? W odpowiedzi pomocne okazuje się porównanie Syna Szawła do wojennych blockbusterów w rodzaju Listy Schindlera (1993, S. Spielberg); Pianisty (2002) w reżyserii Romana Polańskiego; Szarej Strefy (2001, T.B. Nelson) itp. Rzecz jasna, Nemesowi jako młodemu, ambitnemu twórcy zależało na odróżnieniu swojego filmu od długiej listy dzieł, poruszających podobną problematykę.
Kazimierz Kutz w książce Klapsy i ścinki. Mój alfabet filmowy i nie tylko wspomina przyjazd Stevena Spielberga do Krakowa na zdjęcia do Listy Schindlera. Amerykański gwiazdor otoczony kordonem ochroniarzy sprawiał wrażenie niedostępnego pomnika kina. Kutz rozmyślał wówczas o tym, czy ten hollywoodzki olbrzym z wypchanym portfelem zbliży się na krok do największej tragedii człowieka XX wieku, skoro na progu lat 90-tych nie mogą do niego podejść zwykli ludzie. Ostatecznie, mimo obaw słynnego Ślązaka, Spielberg nakręcił świetny film, który jednak po ponad dwudziestu latach od premiery nie burzy już przyzwyczajeń odbiorczych widza; widza bogatszego o doświadczenia minionych dwóch dekad. Identyczna sytuacja dotyczy pozostałych, wymienionych przeze mnie, filmów. Są one zrealizowanymi z rozmachem, epickimi opowieściami, ale imponują głównie z powodu tegoż widowiska. Ich twórcy nie znaleźli się tak blisko zwykłego człowieka jak Nemes w Synie Szawła. Oskar Schindler, Władysław Szpilman nie byli „bohaterami filmowymi z ulicy”. Obaj w rzeczywistości pełnili ważne funkcje, osiągnęli wysoką pozycję w hierarchii społecznej. Szpilman, rzecz jasna, w określonych warunkach stracił ją z powodu swojego pochodzenia, jednakże przed wojną zdążył zdobyć uznanie jako znakomity artysta.
Widz nie dowie się, czym przed trafieniem do obozu zajmował się Szaweł, ale co jednego może być pewny: nie jest on postacią ze świecznika. Mógł być urzędnikiem, nauczycielem, rzemieślnikiem; prawdopodobnie wykonywał jeden z wielu zawodów bliskich prostemu człowiekowi. Nagle, Szaweł znajduje się w sytuacji skrajnie krytycznej. Rzucony w wir traumatycznych wydarzeń musi im sprostać, aby jak najdłużej utrzymać się przy życiu. Co najważniejsze, bohater nie dąży do ocalenia z egocentrycznych pobudek. Przeciwnie, Szaweł okazuje się gotów na najbardziej straceńcze działania tylko po to, aby sprawić godny pochówek dziecku, które przykuło jego uwagę po wyjęciu ciała z komory gazowej. Szaweł sądzi, iż odnalazł zwłoki własnego syna. Absurd polega na tym, że główny bohater kierował się raczej wyobraźnią niż rozumem. Ani jedna sekunda czasu ekranowego nie przekazuje informacji o takim fakcie. Owszem, Szaweł wmawia sobie, że odnalazł syna, ale nie ma na to dowodów. Sam chyba nawet nie wierzy, iż wszystko dzieje się naprawdę. Karkołomność działań Szawła nie zostawia widza obojętnym. Nawet mający braki filmoznawcze odbiorca poczuje siłę rażenia dzieła.
Ponadto historia kina nie zna filmu o tematyce obozowej, który cechowałby się tak silnym oddziaływaniem. I właśnie ta, osiągnięta bez pompatyczności, intensywność doznań odbiorczych wyróżnia Syna Szawła ponad inne filmy.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.