„Przystanek Moskwa” - H. Happe - recenzja


Mieli podbić cały świat i stworzyć wielkie terytorium na wschodzie, pracujące na rzecz zwycięzców. Dotarli do wrót samej Moskwy, ale nie zdołali zdobyć miasta. Zostali na tytułowym, krańcowym przystanku tramwajowym. Zwycięstwo wymknęło się z rąk, a wtedy przyszła zima. I pokonała ich na równi z Armią Czerwoną.

przystanek-moskwa-b-iext31095833Heinrich Haape przedstawił historię wojny hitlerowców przeciwko bolszewikom w sposób subiektywny. Pozornie, właśnie dlatego jego opowieść jest ważna i ciekawa. Bo dla jego rodaków, od pierwszego wydania w 1957 r., stała się ta książka wręcz klasyką wspomnień wojennych, pokazujących sowiecka hołotę i jej podłość naprzeciw rycerskiego Wehrmachtu, który honorowo walczy za… kolegów. Tak, tak - przecież Hitlera, nazistów,  mało kto w Niemczech popierał. Drwię? Oczywiście. Koncept, mówiący o tym, że zwykły żołnierz był bez skazy wyziera z kart książki i z całego wspomnieniowego wczesnego niemieckiego powojnia. Zabijał czerwonoarmistów, lecz to przecież „zwierzęta bez cywilizacyjnych norm” – strzelają zza węgła, mordują rannych i personel medyczny, a co dopiero mówić o komisarzach – to bestie wcielone komunizmu. Dopiero kilkadziesiąt lat później Niemcy przeszedł lodowaty dreszcz prawdy o zbrodniach Wehrmachtu na ludności cywilnej podbitych krajów, likwidowaniu jeńców, nie mówiąc już o praktykach eksterminacyjnych, choćby wobec Żydów, Polaków i Rosjan. Bestialstwie dorównującym komunistycznym wrogom. Zaraz, komu? Przecież przez parę poprzednich lat Stalin i Hitler byli sojusznikami, tylko tego nie można dostrzec w recenzowanej książce. Wszystko tu zaczyna się 22 czerwca 1941 r. Wcześniej nic nie było, żadnej przyjaźni, żadnych wspólnych parad po podbiciu Polski.

Kiedy kilkadziesiąt lat później ta książka ukazuje się na naszym rynku wydawniczym, ma więc podwójne znaczenie historyczne. Obok zapisanych zdarzeń, przeszłością jest także sam sposób zapisu. Niemiecka, narodowa pamięć wojny, która pozwala roztkliwiać się nad przegraną kompanią rosyjską i jej konsekwencjami w późniejszej drodze ku kapitulacji,  w tym przypadku opisana jest przez wojskowego lekarza. Poznajemy więc świat pełen śmierci, ran i krwi od wrogiego ostrzału, ciała gnijącego od odmrożeń, powodujących tyfus wszy i wszechogarniającego strachu przed trafieniem w łapy goryli, czyli partyzantów. Poznajemy także koleżeństwo, nieznaną nigdzie indziej bliskość frontowego żołnierza, wystawionego przez dowódców na wielokrotną próbę przeciwstawienia się losowi i zależnego od będącego obok, człowieka ubranego w podobny mundur. Taki obraz, szczególnie pierwszego półrocza wojny niemiecko-sowieckiej pokazuje Haape, kiedy jego batalion kurczy się w walkach z ośmiuset do mniej niż stu ludzi. Ich  szlak bojowy znaczony jest mogiłami z wojennych cmentarzy, a niekiedy tylko ciałami poległych, zagrzebanymi w śnieżnych zaspach.

Zdolności literackie doktora wystarczają, by opisane przez niego zdarzenia miały wyraźny koloryt, pełne były interesujących dialogów, oddawały cierpienia niemieckiego wojska, pozbawionego pierwszej zimy na wschodzie ciepłych ubrań i butów. I jakoś przeraźliwie dotkliwa jest scena, kiedy Sowieci wydłubują oczy niemieckiemu zwiadowcy, by nie wskazał miejsca ich pobytu, za to zupełnie naturalna i racjonalnie wytłumaczona została żmudna praca całych komand niemieckich, odcinających nogi martwym bolszewikom, by po odtajaniu przy piecach zdjąć z nich i samemu przyodziać ciepłe, filcowe buty. Taka to wojna pełna relatywizowania. Sam Haape już w pierwszych chwilach kampanii na wschodzie, kiedy staje oko w oko z niedawnymi sojusznikami, a ci zabijają mu przyjaciela-lekarza, pospiesznie zdejmuje opaskę z nadrukiem czerwonego krzyża, bierze w ręce automat, a kieszenie wypycha granatami.

Obok idących początkowo tłumnie do niewoli czerwonoarmistów, autor zauważa i nastroje cywilów, czekających zrazu na klęskę bolszewików. I niemieckie oszustwo wobec nich, które powoduje przeradzanie się ufności w śmiertelny opór i zemstę. Tu niech Haape tłumaczy sam. Pod koniec swego spotkania z sowiecką Rosją pisze: „Oczekiwania i nadzieje ludności cywilnej, jej gościnne i niemalże radosne przyjmowanie nas w pierwszych dniach po tym, jak weszliśmy do Rosji jako wyzwoliciele – wszystko to zmieniło się w nienawiść do naszej wiarołomnej polityki, »brunatnej« tyranii i w końcu do nas samych jako takich. To była nienawiść, która rosła z dnia na dzień niczym lawina i która falą wzbierała nam za plecami, w każdej chwili gotowa nas pochłonąć.”

Ta wojna opisana została niezwykle blisko autora. Najobszerniejszym tłem jest kilkuosobowa, batalionowa grupa medyczna, nieco dalej - tenże batalion, trzeci w 18. pułku piechoty, 6. Dywizji Piechoty. Można i szerzej – korpus, armia, grupa armii, ale doktor tak daleko nie sięga. Jego wojenne życie to jego batalion, to ludzie znikający w bitewnej otchłani, to ciągłe zmaganie się z rannymi i chorymi, z niedostatkami wyposażenia i z czasem, który decyduje o życiu i śmierci. Heinrich Haape zazwyczaj jest tuż za grupą bojową, pomocy udziela jak najszybciej, sprawnie selekcjonując tych, którym pomóc trzeba w pierwszej kolejności. Nie zapomina o nim armia, kiedy przyznają mu kolejno dwie klasy Żelaznego Krzyża, z czasem też Niemiecki Krzyż w Złocie, Odznakę za rany, Odznakę szturmową piechoty, kolejną za osobiste zniszczenie czołgu. Tylko na urlop musi czekać długo, do połowy kwietnia 1942 r. I właśnie powrót pierwszego w czasie wojny wypoczynku, podczas którego zaręczył się z ukochaną Martą, śpiewaczką operową z Duisburga, zamyka opowieść tej książki. Dalej jest tylko przypomnienie, że od 1943 r. Haape trafił na front zachodni, gdzie był do kapitulacji w 1945 r. Po wojnie nigdy więcej nie pracował jako lekarz, na ponad trzydzieści lat wyemigrował do Afryki Południowej, skąd na krótki czas przyjechał do Niemiec, gdzie zmarł 18 lutego 1976 r., w wieku 66 lat.

Książka Przystanek Moskwa została olidnie wydana. Twarda oprawa, chwytliwa okładka z motywem z wojennych grafik, klasyczny układ rozdziałów i treści. To zarazem część serii wspomnieniowej wydawnictwa, tzw. „czerwonej”. Jedynym negatywnym aspektem książki jest brak zdjęć i map terenów, na których toczyła się walka. Nie jest to jednak tak poważne uchybienie, by nie przyznać maksymalnej punktacji.

Plus/minus:

Na plus:

+ klasycznie barwny styl wspomnień

+  indywidualny, wnikliwy ogląd wojny

Na minus:

- absolutny brak ilustracji, map, grafik

 

Tytuł: Przystanek Moskwa

Autor: Heinrich Haape

Tłumacz: Piotr Tymiński

Wydawca: KATMAR sp. z o.o.

Data wydania: 2015

Okładka: twarda

ISBN: 978-83-65201-30-0

Liczba stron: 512

Cena: 49 zł

Ocena recenzenta: 8,5/10

Korekta: Diana Walawender

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz