„Zapomniana Wojna 1914–1918. Front Wschodni” – A. Nieuważny - recenzja


Po pierwsze: tytuł. Tak, I wojna światowa zdecydowanie zasługuje dziś na miano zapomnianej. W tym przekonaniu utwierdzam się przy każdej wizycie w księgarni. Po chwilowej hossie związanej z 100. rocznicą wybuchu tego konfliktu sytuacja wróciła do normy: w powodzi książek historycznych ciężko dostrzec coś, co dostarczałoby nowej wiedzy o wojnie, która rozpoczęła krwawy wiek dwudziesty. A jeśli już coś dostrzeżemy, to będzie to najprawdopodobniej tłumaczona na język polski książka historyka zachodniego, który koncentruje się na froncie zachodnim I wojny światowej. Można by więc pójść krok dalej i w tytule recenzowanej książki użyć przymiotnika „zapomniana” dwa razy: zapomniany front zapomnianej wojny.

zapomnianaKsiążka, a właściwie album, składa się z trzech rozdziałów: Kalendarium (s. 6–35), Wojna totalna na froncie wschodnim (s. 36–179) i Pamięć o wielkiej wojnie (s. 180–211) oraz wykazu wymienionych w publikacji broni, listy proponowanych lektur, wybranych stron internetowych, indeksu i wykazu skrótów.

Książkę wyróżnia niecodzienne opracowanie graficzne autorstwa prof. Lecha Majewskiego, profesora Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Mówiąc wprost, mamy tu do czynienia z ekstrawagancją niespotykaną w książkach historycznych. Ekstrawagancja ta przejawia się przede wszystkim w dość nietypowym formacie, użyciem efektu lustrzanego odbicia pierwszej strony okładki na jej czwartej stronie, prawie nieczytelnym (niestety) grzbiecie i nieco efekciarskim spisie treści.

O zawrót głowy przyprawia liczba ilustracji: użyto ich prawie sześciuset. Pochodzą one przede wszystkim z bogatej kolekcji zmarłego przed wydaniem książki dra Andrzeja Nieuważnego. Co prawda część z nich (szczególnie na pierwszych stronach książki i w podrozdziale o propagandzie) to mniej lub bardziej popularne pocztówki, o tyle gros materiału ikonograficznego stanowią arcyciekawe fotografie. Przypuszczać należy, że większość z nich istnieje tylko w jednym egzemplarzu. Dzięki doskonałemu zreprodukowaniu ich przez wydawcę możemy, i nie ma tu ani grama przesady, godzinami wpatrywać się w szczegóły umundurowania, wyposażenia walczących wojsk, wreszcie w twarze bohaterów wydarzeń sprzed wieku. Z pewnością wpatrywać się z nie będzie nawet osoba, tak jak piszący te słowa, od kilkunastu lat interesująca się tematyką I wojny światowej.

Wiele cech omawianej tu książki może powodować, że nie będzie zbyt przyjazna dla czytelników po raz pierwszy stykających się z tematem frontu wschodniego I wojny światowej. Nie ma tu bowiem klasycznego wstępu, a ogólniejsze refleksje zawiera dopiero dwustronicowy tekst prof. Adama Koseskiego. Kalendarium zdaje się zawierać wszystkie najważniejsze daty, lecz niektóre z komentarzy wydają się nieco zbyt skrótowe – tytułem przykładu: „8 września – pierwsza walka powietrzna” (s. 17). Kalendarium może dość brutalnie zderzyć czytelnika z masą nazw miejscowości i nazwisk.

W rozdziale drugim jest już jednak tylko lepiej. Omówione tu zagadnienia pogrupowane są w dwa duże bloki tematyczne: „taktyka i technika„ oraz ludzki ”wymiar wojny”. Tutaj z wielkim znawstwem i potrzebnym do wysnuwania ogólniejszych wniosków dystansem omówiono np. rolę kawalerii, zjawisko wojny okopowej, rozwój nowych broni czy fenomen masowego jeniectwa i udział kobiet w wojnie, itp. Na szczególną pochwałę zasługuje to, iż każdy z tych tematów ilustrowany jest niepowtarzanymi, doskonale dobranymi ilustracjami. Towarzyszą im lapidarne, lecz trafne i poprawne pod względem merytorycznym opisy. (A jeśli już o opisach mowa, to należy wspomnieć, że w kilku przypadkach trudność sprawia połącznie opisu z fotografią, np. ss. 30–31, 50–51). W poszczególnych podrozdziałach znajdziemy, dobrane równie dobrze jak ilustracje, cytaty z dzienników i wspomnień szeregowych i oficerów walczących armii.

Niedostatek map w rozdziale pierwszym i drugim rekompensować mają reprodukcje map z epoki zamieszczone na ss. 182–183, 185, 186–187. Pierwsza i trzecia prezentują sytuację na kontynencie europejskim przed i po wojnie, druga zaś w sposób dość schematyczny przedstawia tereny, przez które przetoczył się front wschodni I wojny światowej. Czy wspomniany niedostatek został faktycznie zrekompensowany? Moim zdaniem nie do końca…

Wspomniane mapy otwierają rozdział trzeci, którego zasadniczą treścią są współczesne zdjęcia cmentarzy wojennych w województwie mazowieckim, łódzkim, warmińsko-mazurskim, podkarpackim i małopolskim. Jest to zdecydowanie najsłabsza część recenzowanego albumu: wiele z fotografii prezentuje dość niski poziom artystyczny i techniczny. Zwyczajnie szkoda szlachetnego papieru na ponure i nieostre zdjęcia takie jak te  na s. 192, 200, 203, 204 i 205. Największy sprzeciw budzi jednak zastosowana metoda oznaczania przynależności poległych armii niemieckiej i austro-węgierskiej – użyto tu bowiem współczesnych flag Republiki Federalnej Niemiec i Republiki Austrii.

Strony 208 i 209 poświęcono na prezentację, jak głosi nagłówek, Szlaku Frontu Wschodniego. Zaprezentowano tu jednak tylko szczegóły przebiegu szlaku w województwie podkarpackim. Wpływ na to miał zapewne silny związek wydawnictwa z tym województwem, niemniej jednak wielu czytelników może poczuć pewien niedosyt lub zdziwienie.

Podobnie zadziwiający jest dobór stron internetowych zaprezentowanych na s. 213. Są to długie i skomplikowane odnośniki: pierwszy i ostatni prowadzą do nieistniejących już stron, dwa do artykułów prasowych z Dziennika Łódzkiego (które pewnie niedługo także znikną z sieci), dwa pozostałedo stron, na których prezentowany jest Szlak Frontu Wschodniego w województwach świętokrzyskim i warmińsko-mazurskim. Ten niezbyt szczęśliwy wybór wpisuje się w widoczną w wielu miejscach chęć reklamowania szlaku, który został jednak przez wiele środowisk skrytykowany, głównie ze względu na brak należytej staranności i rzetelności w przygotowywaniu materiałów promocyjnych.

Z recenzenckiego obowiązku muszę jeszcze zwrócić uwagę na drobne błędy, które można będzie łatwo wyeliminować w ewentualnych dodrukach lub II wydaniu: szef Sztabu Generalnego w Austro-Węgrzech nazywał się Hötzendorf, nie Hötzendorff (s. 10). Rzeka na Wołyniu to Stochód, nie Stochod (s. 29). Wschodniopruskie miasta Stallupönen i Gerdauen (s. 170) mają polskie egzonimy: Stołupiany i Gierdawy. Cmentarzy wojennych w Galicji nie budowano za panowania Franciszka Józefa I (s. 189), bo ten zmarł jesienią 1916 r. i gros prac przypadło na okres rządów jego następcy, Karola I. Ten ostatni nie abdykował (s. 35), ale „zrezygnował z udziału w rządach” – ta przemyślna formuła miała mu umożliwić mu starania o powrót na tron.

Powyższe usterki nie powinny jednak zaważyć na całościowej ocenie pracy. Autor, któremu nie było dane zapoznać się z końcowym efektem swoich prac, podjął się przedstawienia zagadnienia mało znanego – zrobił to ze znawstwem i swadą. Zaprezentował niezwykle różnorodny, wprost zachwycający materiał ilustracyjny. Warto zapoznać się z przedstawionym w tak atrakcyjnej formie frontem zapomnianej wojny.

 

Plus/minus:

Na plus:

+ prezentacja niezwykle bogatej kolekcji unikatowych fotografii
+ poruszenie ważkiego tematu
+ cytaty z egodokumentów
+ wieloaspektowość
Na minus:
– nieprzemyślane, chaotyczne i wybiórcze przedstawienie Szlaku Frontu Wschodniego I Wojny Światowej
– niska jakość części współczesnych zdjęć cmentarzy wojennych
– drobne nieścisłości merytoryczne

Tytuł: Zapomniana Wojna 1914–1918. Front Wschodni

Autor: Andrzej Nieuważny

Wydawca: BOSZ

Liczba stron: 216

ISBN: 978-83-7576-228-0

Oprawa: twarda

Cena: 79,90 zł

Ocena recenzenta: 9/10

 

Korekta: Joanna Maciejewska

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz