Logo XXV Letnich Igrzysk Olimpijskich (Barcelona 1992). Vicky Cristina Barcelona 1992, czyli Igrzyska Olimpijskie w Hiszpanii


Zobaczyć Barcelonę i umrzeć. O tym mieście nie można zapomnieć, podobnie jak o igrzyskach, które odbyły się w stolicy Katalonii między 25 lipca a 9 sierpnia 1992 r. Święto sportu w wersji hiszpańskiej zapisało się w historii złotymi zgłoskami. I nie tylko dlatego, że oficjalnie jako dyscyplina olimpijska zadebiutowały… baseball, badminton i judo kobiet.

Kasa, misiu, kasa

1992_Summer_Olympics_logo.svg

Logo XXV Letnich Igrzysk Olimpijskich

Mieć albo być. Pod koniec XX w. szekspirowskie rozterki musiały dopaść także organizatorów Igrzysk Olimpijskich. Wszystko jest na sprzedaż, a więc do przewidzenia było, że symbole olimpijskie w odpowiednim momencie dziejowym staną się towarem na wzór artykułów spożywczych i sprzętu AGD. Rozwój świata charakteryzuje się brutalną logiką, dlatego plecionka pięciu kolorowych kół, aby przetrwać, musiała wygenerować olbrzymie zyski.

Założyciel Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Pierre de Coubertin powiedział: „Istotą igrzysk nie jest zwyciężyć, ale wziąć udział. Nie musisz wygrać, bylebyś walczył dobrze”1. Piękne słowa, ale na początku lat osiemdziesiątych ludzie pokroju Juana Antonia Samarancha wnet dostrzegli, że nadają się one na napis nad bramą skansenu; na wieki wieków pozostaną symbolem piękna, którego nie ma na wzór rzeźby Dyskobol Myrona. Jeszcze w 1981 r., podczas kongresu Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w Baden-Baden, o organizację igrzysk w 1988 r. ubiegały się zaledwie dwa miasta – Nagoya i Seul – i to tylko dlatego, że Azja przeżywała wówczas okres boomu gospodarczego. Włodarze MKOl-u znaleźli się w kryzysowej sytuacji, a potrzeba zmian była nieunikniona.

Bitwa o igrzyska A.D. 1992 rozpoczęła się w 1985 r., tuż po sukcesie finansowym imprezy w Los Angeles, której komitet organizacyjny z liderem w osobie Petera Ueberotha sprzedał prawa do transmisji telewizji NBC za ponad dwieście milionów dolarów. Nic więc dziwnego, że nagle sześć miast zdecydowało się stanąć w szranki oraz walczyć o sławę i potężne pieniądze. A były to: Amsterdam, Barcelona, Belgrad, Birmingham, Brisbane oraz Paryż. Ówczesny szef MKOl-u markiz Samaranch nie miał wtedy ani dobrej opinii, ani dobrej prasy, ale miał jedno… dobrą kasę, ale przede wszystkim potrafił ją zdobyć.

I tak 25 lipca 1992 r. igrzyska otworzył nie kto inny, tylko król Hiszpanii Juan Carlos I. Dochody ze sprzedaży transmisji przekroczyły siedemset milionów dolarów. Firmy spod znaku tak uznanych marek, jak Coca-Cola, Kodak, Visa, Panasonic, ukonstytuowały Klub Olimpijskich Sponsorów, co wiązało się z wpłatą rzędu sześciu milionów dolarów za prawo do używania loga olimpijskiego w reklamach własnych produktów. W podobnym celu po dwa miliony wpłaciły m.in. Apple, Pirelli i Sony. Dodajmy do tego dwadzieścia pięć milionów dolaró1) wpłacone kolejno przez: Philipsa, Rank Xerox, Seat-Volksvagen-Audi, Telefonicę, IBM, Alcatel i bank Banesto w zamian za szczytne miano współorganizatora igrzysk, z których uczyniono – owszem – towar, ale niesłychanie ekskluzywny. Łączna liczba  wszystkich przychodów wyniosła miliard dolarów. Możemy więc zacząć prawdziwą zabawę we wspomnienia.

Na ostatni guzik

Znicz zapalił łucznik i uczestnik paraolimpiady Antonio Rebollo, a zaszczyt przyrzeczenia przypadł żeglarzowi Luisowi Doreste Blanco. Warto pamiętać, że wśród żeglarzy znajdował się wówczas nawet książę z dynastii Burbonów, będący obecnie królem Hiszpanii, Filip VI, który wziął udział w zawodach, podążając śladem większości członków swojej rodziny. Ponad trzy godziny ceremonii otwarcia upłynęły szybko i błogo, zwłaszcza polskim piłkarzom, którzy doskonale odnajdywali się w wydarzeniach tworzonych z „wielką pompą”. Ciekawe fragmenty można obejrzeć w znakomitym dokumencie Barcelona ’92 z cyklu Sport bez fikcji w reżyserii Jakuba Polkowskiego. Projekt maskotki igrzysk w Barcelonie wykonał Javier Mariscal (notabene współreżyser filmu Chico i Rita, nagrodzonego w 2011 r. Europejską Nagrodą Filmową w kategorii najlepszej animacji). Owczarek kataloński o imieniu Cobi miał symbolizować odrębność regionu katalońskiego. Mariscal przyjął kubistyczną formę, co z kolei mogło nasuwać skojarzenia z wybitnym hiszpańskim przedstawicielem kubizmu – Pablem Picassem. Imię Cobi wzięło się natomiast od hiszpańskiej nazwy organizatora igrzysk. Funkcjonalność maskotki została maksymalnie wykorzystana, co dobrze charakteryzuje poziom organizacyjny wprowadzony przez Samarancha i jego współpracowników.

  3, 2, 1, START!

Liczby są imponujące nie tylko pod względem zielonych banknotów. W Barcelonie wystąpiło 9367 sportowców (6659 mężczyzn i 2708 kobiet) ze 169 państw. Pozwoliło to na przeprowadzenie 257 konkurencji w 25 dyscyplinach. W klasyfikacji medalowej– zwłaszcza pod względem złotych medali – bezapelacyjnym zwycięzcą została Wspólnota Niepodległych Państw. Pod szyldem tego dziwnego tworu o intrygującej nazwie po raz ostatni wspólnie wystąpiła część reprezentantów rozwiązanego w 1991 r. ZSRR. Do pokaźnej ilości złota (45 medali) dołożyli 38 srebrnych i 29 brązowych. Drugą lokatę zajęły Stany Zjednoczone z wynikiem 37 złotych krążków, 34 srebrnych oraz 37 brązowych. Na ostatnim miejscu na pudle stanęły Niemcy (33 złota, 21 sreber, 28 brązów). Polska w stosunku do igrzysk w Seulu awansowała w rankingu o jedną pozycję, z miejsca 20 na 19. Zdobyliśmy również o trzy medale więcej niż w Azji.

Z istnym niedowierzaniem oglądano wyczyny białoruskiego gimnastyka Witalija Szczerby, który aż sześciokrotnie stanął na najwyższym stopniu podium. Do dzisiaj pozostaje w znamienitym gronie multimedalistów olimpijskich oprócz Michaela Phelpsa i Marka Spitza. Trzy złota zgromadził rosyjski pływak Jewgienij Sadowy, tyle samo pojawiło się na koncie Węgierki Krisztiny Egerszegi. W rywalizacji na 200 m stylem grzbietowym powtórzyła  swój sukces sprzed czterech lat. Największym objawieniem basenu, a zarazem jego największą gwiazdą okazał się jednak 21-letni Aleksandr Popow, zdobywając podwójne złoto na 50 i 100 m stylem dowolnym. Popowa nie zadowoliła podwójna wiktoria, dołożył więc jeszcze dwa srebra na 4 x 100 m stylem dowolnym i zmiennym. Identyczny rezultat osiągnął cztery lata później w Atlancie. 

Wielkie pojedynki na Żydowskim Wzgórzu

Sportowcy i kibice przeżywali wielkie emocje na Montjuïc ( hiszp. Żydowskie Wzgórze). W tych malowniczych okolicznościach przyrody umiejscowiono arenę, na której zmagali się lekkoatleci. Wielki gwiazdor, prawdziwy władca bieżni Carl Lewis triumfował dwukrotnie: w skoku w dal oraz w sztafecie 4 x 100 m. Nie powtórzył sukcesu z Los Angeles, gdzie czterokrotnie sięgał po złoto, lecz po udanych igrzyskach w Atlancie i tak szczycił się dziewięcioma najwyższymi trofeami. Kolekcjonował je przez dwanaście lat, na czterech imprezach z rzędu. Człowiek legenda zostawił ślad także na katalońskich ścieżkach. W zawsze pełnym hollywoodzkiego dramatyzmu biegu stumetrowców zwycięstwo odniósł srebrny medalista z Seulu Linford Christie. Mimo że pochodził z Jamajki,  reprezentował Wielką Brytanię, dzięki temu brylował też na mistrzostwach Europy, zdobywając na nich sześć medali (trzy złote, jeden srebrny, dwa brązowe). Dobra passa skończyła się w 1999 r., kiedy w jego organizmie wykryto niedozwolone środki.

Igrzyska w Barcelonie charakteryzowały się kapitalną organizacją oraz brakiem skandali, lecz czym byłaby beczka miodu bez kropli dziegciu2? Tym razem odrobiną złej woli wykazali się radykalni muzułmanie w Algierii (sic!), którzy zarzucali swojej czołowej zawodniczce Hassibie Boulmerce zbyt frywolną ekspozycję ciała w czasie biegu. Grozili jej nawet śmiercią. Jednak niestrudzona i żądna sukcesu sportsmenka nie przestraszyła się fundamentalistów, przedostała się do Europy pociągiem, podołała wyzwaniu i okazała się najlepsza w biegu na 1500 m, zwycieżając Rosjankę Ludmiłę Rogachovą oraz ówczesną rekordzistkę świata Chinkę Qu Yunxia.

Do olimpijskiej rodziny wróciła Republika Południowej Afryki, która –  wyzwoliwszy się z  polityki apartheidu –  wysłała na zawody przedstawicieli różnych ras. W ekscytującym damskim biegu na 10 000 m Afrykanka Elana Meyer dotarła do mety jako druga, ustępując miejsca Etiopce Derartu Tulu. Po finale doszło do jednej z najbardziej wzruszających i wymownych scen na Igrzyskach XXV Olimpiady. Białoskóra Meyer ucałowała Tulu w policzek, a gest ten odebrano jako symboliczne zniesienie podziałów rasowych na stadionach. Tulu powtórzyła mistrzowski bieg osiem lat później w Sydney, gdzie również sięgnęła po złoto. Afrykanie byli też faworytami na dłuższych dystansach w rywalizacji mężczyzn. Zdarzały się jednak  niespodzianki, jak ta, której autorem był  Dieter Baumann. W biegu na 5000 m na ostatniej prostej ruszył jak rażony gromem, zdołał wyprzedzić Kenijczyka Paula Bitoka (srebro) oraz Etiopczyka Fita Bayisa . który w ostatecznym rozrachunku zdobył brązowy krążek. Podobną strategię, tyle że na 800 m, stosował później  Paweł Czapiewski.

Niemal identyczną końcówką w wyścigu na 1500 m popisał się reprezentant Hiszpanii Fermín Cacho Ruiz. Tuż za nim uplasowali się Raszid al-Basir z Maroka oraz Muhammad Ahmad Sulajman z Kataru. Wolne tempo, w jakim rozgrywano bieg, było zbawienne dla zawodników dobrze czujących się w sztuce błyskawicznego finiszu. Europejczycy udowodnili, że szybki koniec nie zawsze oznacza kompromitację. Wręcz przeciwnie, wszyscy są szczęśliwi: i autorzy sukcesu, i kibicujący im naród.

Niestety ze stadionem na Żydowskim Wzgórzu wiąże się też  przykry incydent z udziałem Roberta Korzeniowskiego. Polski lekkoatleta w chodzie na 50 km radził sobie wybornie. Na arenę wkraczał jako drugi, wydawało się, że nic nie jest w stanie odebrać mu srebra, ale w bramie stadionu otrzymał czerwoną kartkę za nieprawidłowy krok. Jak napisał Bolesław Prus  w Lalce – los czasem mocno żartuje z ludzi. Na szczęście w przypadku Korzeniowskiego karta się odwróciła już cztery lata później.

Big Star

Osobny akapit należy się rozgrywkom koszykarskim, które były  absolutnie wyjątkowe. Fani basketu z utęsknieniem oczekiwali na przyjazd – po raz pierwszy w historii – amerykańskich zawodowców z ligi NBA. Gdyby Marcin Świetlicki napisał Finlandię trzynaście lat wcześniej, mógłby aspirować do miana proroka. Bowiem profetyzm refrenu „Nigdy nie będzie takiego lata” w kontekście rywalizacji koszykarzy na Igrzyskach XXV Olimpiady byłby wręcz porażający. I chociaż o Dream Team (ang. Drużyna Marzeń) mówiło się także w kontekście igrzysk w Atlancie czy Mistrzostw Świata w Kanadzie w 1994, to najwybitniejszy skład zawitał jednak do Barcelony w 1992 r. Widownia podziwiała istnych czarodziei, artystów parkietu, którzy stali się elementami amerykańskiej popkultury i mitologii. Nikomu nie trzeba przedstawiać Scottiego Pippena, Karla Malone’a czy Larry’ego Birda. Charles Barkley rok później pojawił się w programie „Saturday Night Live„ wspólnie z muzykami Nirvany. Przybycie Earvina „Magica„ Johnsona było z kolei wydarzeniem na skalę zarówno światową, jak i medyczną, ponieważ nikt  nie spodziewał się, że najbardziej znany nosiciel wirusa HIV (Freddie Mercury zmarł w listopadzie 1991 r.  na AIDS, więc to się nie liczyło) zdecyduje się na grę. A Michael Jordan był po prostu Bogiem. Gdyby zaszła taka potrzeba, Zeus posadziłby go obok siebie na Olimpie. ”Przed każdym meczem powtarza przyjęty instynktownie rytuał. W swoisty sposób wiąże sznurowadła, zawsze pamięta żeby założyć nowe skarpety i nowe buty, pozostając jednak wciąż przy tych samych spodenkach, w których wywalczył tytuł akademickiego mistrza USA w barwach Uniwersytetu Carolina. Niektórzy podziwiają skromność Michaela (…). Dyktator parkeitu jest – ich zdaniem – o wiele mniej rozrzutny niż nieżyjący już dyktator Rumunii Nicolae Causescu, który zakładał codziennie nowy garnitur”3. W ten barwny sposób opisywali ówczesny status Jordana autorzy publikacji Kulisy olimpiad od Aten do Barcelony. Mimo że pozostawał na szczycie jeszcze przez długie lata, laur olimpijski dopełnił  kariery tego wspaniałego sportowca. Amerykanie zdeklasowali Chorwatów 117:85. Nie każda gwiazda może świecić równie jasno. Specjalistka na dystansie 100 i 200 m Katrin Kribbe zakończyła karierę dwa dni przed rozpoczęciem olimpijskich zmagań, ponieważ na ostatnim zgrupowaniu przed igrzyskami oskarżono ją o stosowanie dopingu. Z kolei genialna tenisistka Steffi Graf w finale musiała uznać wyższość Jennifer Capriati.

3 x złoto

29 lipca 1992 r. sejm uchwalił ustawę o grach losowych i zakładach wzajemnych, a w Barcelonie Polacy zdobyli trzy złote medale. Wcześniej w dziejach polskiego sportu tylko raz doszło do tak pięknego wydarzenia. Chodzi oczywiście o igrzyska w Tokio i zwycięstwa naszych bokserów. Sporty walki przez wiele lat były naszą mocną stroną, co potwierdził judoka Waldemar Legień. Triumfował najpierw w Seulu (kat. 78 kg), a w Hiszpanii dołożył złoto w kat. 86 kg. Dramaturgia walki stała na bardzo wysokim poziomie. Po świetnym początku, kiedy Legień powalił Pascala Tayota, Francuz niespodziewanie szybko się pozbierał i rozpoczął kontratak. Legień przetrwał trudne momenty, a pojedynek już do końca toczył się pod dyktando Polaka. Po wspaniałych bojach w stolicy Katalonii zakończył wyczynową karierę i jako absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku wyemigrował wraz z rodziną do Francji. Tu znakomicie sprawdził się w roli trenera w Racing Club de France w Paryżu, gdzie wychował przyszłego mistrza olimpijskiego Djamela Bourasa. W sportach walki srebrne krążki dołożyli zapaśnicy: Józef Tracz i Piotr Stępień, a brąz w wadze półciężkiej wywalczył Wojciech Bartnik.

Arkadiusz Skrzypaszek, dziś wzięty developer, a kiedyś wybitny pięcioboista, jechał do Barcelony jako faworyt. Presja psychiczna nie przeszkodziła naszemu mistrzowi w realizacji celu. Swoją historyczną przygodę rozpoczął od drugiej lokaty w szermierce, ustępując jedynie Laszlo Fabianowi. Zmiana nastąpiła po strzelaniu, które było trzecią konkurencją. Polak stracił fotel lidera po biegu na 4 km, a wyprzedził go Rosjanin Eduard Zenovka. Skoki miały definitywnie odpowiedzieć na pytanie: kto jest najlepszym pięcioboistą pod katalońskim niebem. Zenovka popełnił sześć błędów, zaliczył przy tym upadek, a Skrzypaszek, który tylko dwukrotnie strącił przeszkodę, pewnie wrócił na najwyższą pozycję, co oznaczało także złoto drużynowe z Maciejem Czyżowiczem i Dariuszem Goździakiem.

Piłka nożna jest najważniejsza

Przy tej okazji trzeba przypomnieć wszystkich medalistów z Barcelony. Srebro zdobyli:  Rafał Szukała w pływaniu, Krzysztof Siemion w podnoszeniu ciężarów oraz duet kajakarzy: Maciej Freimut i Wojciech Kurpiewski. Polacy najczęściej stawali na najniższym stopniu podium. Oprócz Bartnika byli to: Grzegorz Kotowicz w parze z Dariuszem Białkowskim (kajakarstwo, 1000 m); Izabela Dylewska (kajakarstwo, 500 m); Artur Partyka (skok wzwyż); Sergiusz Wołczaniecki (podnoszenie ciężarów); Waldemar Malak (podnoszenie ciężarów); Małgorzata Książkiewicz (strzelectwo); Kajetan Broniewski (wioślarstwo); Piotr Kiełpikowski, Adam Krzesiński, Cezary Siess, Ryszard Sobczak, Marian Sypniewski (szermierka, floret drużynowo); Wojciech Jankowski, Maciej Łasicki, Jacek Streich, Tomasz Tomiak, sternik Michał Cieślak (wioślarstwo, czwórka ze sternikiem).

Nie wymieniłem jeszcze dwudziestu srebrnych medalistów. Ujawnienie wisienki na torcie wymaga nieco czasu. Sukces polskich piłkarzy młodzieżowych – a było ich właśnie dwudziestu – pod wodzą Janusza Wójcika po dziś dzień jest wspominany z rozrzewnieniem zarówno przez samych bohaterów, jak i kibiców. Sądzę, że ta legendarna już kadra jest symbolem przewagi piłki nożnej nad innymi dyscyplinami sportu. Mecz piłkarski wywołuje zbiorową emocję na podobieństwo seansu kinowego. Po finałowym meczu z Hiszpanią przegranym przez orły  Wójcika 3:2, okładki polskich gazet głosiły: Dziękujemy za szlachetne srebro; Na bankiet przyjdzie czas; Worek goli na Camp Nou. Hiszpanie przegrywali do przerwy 0:1, czyżby szykował się wielki blamaż gospodarzy? Po pierwszej połowie na trybunach pojawił się sam król Juan Carlos I. Do ostatnich sekund Polska remisowała z Hiszpanią 2:2, lecz słynny Kiko pozbawił nas nadziei na dogrywkę. Pozbawił nas nadziei, ale nie złudzeń, ponieważ Polacy grali wówczas naprawdę dobrą piłkę i niczym nie ustępowali ani Hiszpanom, ani faworyzowanym Włochom, których roznieśli w meczu grupowym 3:0. Andrzej Juskowiak z siedmioma trafieniami na koncie został królem strzelców, a następny sezon zaczynał w barwach Sportingu Lizbona. Patrząc indywidualnie, wielu piłkarzy Wójcika zrobiło kariery w zachodnich klubach, lecz jako reprezentacja seniorów nie awansowali ani na mistrzostwa świata, ani na mistrzostwa Europy. Zaledwie kilku dotrwało do mundialu w Korei i Japonii. Co zawiodło? Odpowiedź na to pytanie jest tematem na osobną, smutną opowieść.

Nie wypada jednak kończyć chmurnym akcentem. Po sukcesie piłkarzy w Barcelonie autor jednego z artykułów pytał mądrze w tytule: Początek nowego? Na początek nowego musieliśmy czekać aż do ostatnich mistrzostw Europy. Oby tym razem los z nas nie zażartował.

Bibliografia:

  1. Górski P., Bazylow K., Petruczenko M., Kulisy olimpiad od Aten do Barcelony, Warszawa 1992.
  2. Lipoński W., Polacy na olimpiadach, Poznań 2008.
  3. Olszański T., Osobista historia olimpiad, Warszawa 2000.
  4. Wójcik J., Wójt. Jedziemy z frajerami. Całe moje życie, Kraków 2014.

  1. P. Wilkowicz, Piękne zmyślenia barona de Coubertina, http://www.rp.pl/artykul/96688-Piekne-zmyslenia-barona-de-Coubertina.html?template=restricted, (dostęp: 11.07.2016). []
  2. Zabawna sytuacja wiąże się jeszcze z konkursem w pchnięciu kulą. Trójka medalistów (Mike Stulce, Jim Doehring, Wiaczesław Łycho) zażywała wcześniej doping, ale dyskawalifikacje szczęśliwie kończyły im się przed igrzyskami. []
  3. P. Górski, K. Bazylow, M. Petruczenko, Kulisy olimpiad od Aten do Barcelony, Warszawa 1992, s. 243. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz