Afrykańskie złoto - handel niewolnikami i jego znaczenie |
Złoto było, jest i będzie najbardziej pożądanym metalem szlachetnym na świecie. Dzięki spisanej historii możemy zauważyć, że towarzyszy człowiekowi od milionów lat. Początkowo jako kruszec, następnie metal, z którego bito monety czy wykonywano w sztuce przeróżne zdobienia, podziwiane po dziś dzień.
Obecnie, w dobie papierowych nominałów, przeciętny człowiek nie zwraca uwagi na ten drogocenny metal, który w dzisiejszych czasach używany jest głównie w sztuce jubilerskiej. Złoto w ilościach satysfakcjonujących zwykłych obywateli krajów na całym świecie jest szeroko dostępne, dlatego może nie każdy pamięta, gdzie znajduje się główne źródło wydobywania tego drogocennego minerału.
Podstawową skarbnicą naturalną tego kruszcu była i jest po dziś dzień Afryka. Złoto było obiektem zainteresowania wielu, dlatego też było jednym z najważniejszych i najbardziej popularnych towarów w handlu wewnątrzkontynentalnym, jak i zewnętrznym, w którym brała udział Europa1 . Kopalnie w Sudanie Zachodnim były głównym źródłem wydobywania złota, były też obiektem, przez który toczyły się wojny domowe na terenie Afryki2 . Również państwa Europy były zainteresowane przechwyceniem źródeł tak cennego towaru. Wyprawy marokańskie Portugalczyków nie przyniosły oczekiwanych wyników, czyli przechwycenia źródeł kruszcu, dlatego też Henryk Żeglarz3 , główny zainteresowany ekspansją morską swojego kraju, podjął decyzję o zainicjowaniu kolejnej próby zdobycia źródeł złota, dzięki czemu mógł uniknąć brania udziału w handlu jako kupiec, a stać się dostawcą, co przyniosło oczekiwane efekty, ale dopiero po pięćdziesięciu latach. Wyprawa ta wymagała ogromnego nakładu finansowego, dlatego dopiero po tak długim okresie flota morska Portugalii dotarła do Zatoki Gwinejskiej, nie bez przyczyny nazywaną Złotą. Zdobycie niewyobrażalnej ilości złota sprawiło, że monarchia portugalska stała się potęgą w całej Europie. Nie obyło się oczywiście bez sprzeciwu ze strony tubylców, jednak po długich negocjacjach Portugalczycy uzyskali zgodę na wybudowanie fortu4 i zabezpieczenie kruszcu, obawiali się bowiem, że jeśli opuszczą Zatokę, inne kraje Europy pokuszą się o dotarcie do niej i przejęcie bogactwa, na którym tak zależało Henrykowi. Obecność w Afryce Portugalczyków niosła za sobą również wiele korzyści dla plemienia Akan. Razem z nimi na kontynent zostały dostarczone materiały niedostępne wcześniej tubylcom, ale również większe ilości soli czy niewolników, którymi sami handlowali, co, jak się później okazało, miało ogromne znaczenie nie tylko dla Europy, ale również Ameryki Łacińskiej. Byli oni drugim, zaraz po złocie, towarem, którym najczęściej handlowano5 .
Handel złotem odbywał się w zamkniętych murach fortu zbudowanego przez Diogo de Azambuja. Kruszec ten był tak pożądanym metalem, że duża część wydobywanego złota nie trafiała na targi i do skarbca państwa, ale do prywatnych kieszeni. Mogło się to wydarzyć jedynie po przetopieniu kruszcu na monety, co miało miejsce w Portugalii. Zdarzało się jednak, że statki przewożące złoto nie docierały do portów monarchii, ponieważ często padały one ofiarami piratów, czy też tonęły ze względu na popełniane błędy kapitanów lub warunki pogodowe6 .
Do lat czterdziestych XVI w. Portugalia cieszyła się monopolem na afrykańskie zasoby handlowe. Statki transportujące złoto z Afryki były zagrożone już nie tylko ze strony piratów, ale także przez francuskie floty, które przejmowały wpierw towar na środkowym Atlantyku, by następnie odważyć się zrobić krok do przodu w tym lukratywnym biznesie i udać się ku wybrzeżom afrykańskim. Tam początkowo zostali przywitani przez tubylców z wielką radością. W przeciwieństwie do Portugalczyków, dla których towary oferowane przez plemię Akan były już chlebem powszednim, za który nie płacili dużych sum, dla Francuzów wszystko było nowe i gotowi byli płacić o wiele więcej, co szczególnie ważne było dla mieszkańców Afryki. Ponadto sami tanio oferowali towary, które do tej pory były tubylcom obce. Z czasem Francuzi przekonali się również do handlu żywym towarem i widząc korzyści płynące z posiadania niewolników rozpoczęli zakupywać czarne złoto oferowane na tym kontynencie. Miało to oczywiście konsekwencje dla Portugalii, która do tej pory bezpiecznie obejmowała hegemonię na tym terenie, a z biegiem czasu musiała bronić się przed przymierzem tubylców i ludzi z innych krajów, którzy również dotarli do wybrzeży Zatoki Gwinejskiej, czyli Francuzów, Anglików i Holendrów. Państwo portugalskie nie miało szans. Mimo prób zachowania choć najbardziej wydajnych kopalń, stracili wszystko, ale udało im się utrzymać w biznesie, ponieważ przez czas swojego panowania na tych ziemiach poznali zasady handlu i byli użyteczni pozostałym krajom, między którymi również zaczęło dochodzić do spięć. Z czasem handel z Afryką rozrósł się również na inne państwa, co miało kluczowe znaczenie na linii handlowej z Europą. Zmieniły się ceny, stały się bardziej korzystne dla tubylców, zwiększyła się ilość oferowanych towarów z obu stron, a przed Afryką otworzyła się możliwość szybkiego rozwoju gospodarczego, społecznego i finansowego. Z biegiem czasu jednak zainteresowanie produktami sprowadzanymi z Czarnego Lądu opadło i ograniczyło się głównie do złota i niewolników. Wszystko wróciło do czasów, gdy na wybrzeżu gościli jedynie Portugalczycy. Ten zwrot akcji miał katastrofalne skutki, o czym Afryka miała się przekonać w zaskakująco szybkim czasie. W związku z tym, iż niewolnictwo było bardzo popularnym i nadal pożądanym zjawiskiem, handel ten nie stanowił problemu dla żadnej ze stron, prawdopodobnie też dlatego między bardziej cywilizowanymi krajami zapadło ciche porozumienie. Dzięki temu Europa poczyniła ogromny progres ekonomiczny, a Afryka, mimo wcześniejszych nadziei na ogromny krok do przodu, zaczęła się cofać w rozwoju gospodarczym7 .
Handel niewolnikami i jego znaczenie
Mimo wszelkich zmian politycznych i ekonomicznych, jakie zachodziły na wybrzeżu afrykańskim, niewolnicy byli towarem cieszącym się popytem niemal tak wielkim jak złoto. Był to jednak efekt uboczny ekspansji po pożądany kruszec. Porywanie i zmuszanie do niewolniczej pracy rdzennych mieszkańców Czarnego Lądu było raczej sporadyczne, dopiero gdy jasnym stało się, że handlowanie ludźmi może przynieść znaczne dochody, zjawisko to rozrosło się na dużą skalę. Tak wielkie zainteresowanie pozyskaniem czarnej siły roboczej było też spowodowane niedawną epidemią dżumy, która zdziesiątkowała ludność europejską, zwłaszcza z uboższych stanów, więc ludzie do ciężkich robót byli jak najbardziej pożądani8 . Najbardziej chętnymi odbiorcami tego towaru były kolonie hiszpańskie w Nowym Świecie. Brazylia, która była największym nabywcą i wyspy leżące na Ocenie Atlantyckim, w tym Wyspa Świętego Tomasza położona w Zatoce Gwinejskiej, która osiedlona została przez Portugalczyków ze względu na idealny klimat do plantacji trzciny cukrowej. Wyspa Św. Tomasza wraz z Wyspami Zielonego Przylądka, do których przewożono niewolników, stały się również głównymi dostawcami tego towaru nie tylko do Europy, ale również do Ameryki Łacińskiej. Szacuje się, że ofiarami handlu ludźmi padło od 10–11 mln do ponad 18 mln ludzi. Liczby te podają oczywiście tylko przybliżoną liczbę niewolników, która dotarła na drugi ląd, nie wiadomo, jak wielu zginęło w trakcie transportu. Europejczycy, osiedlający się na Czarnym Lądzie, również kupowali niewolników, którzy pełnili rolę służby. Głównymi obszarami, z których nabywano siły niewolnicze, były tereny Afryki Zachodniej, a z czasem również Złote Wybrzeże, Wybrzeże Niewolnicze oraz Mozambik. Afryka poniosła olbrzymie straty demograficzne, liczące trzykrotnie większą wartość eksportu żywego towaru, co było skutkiem pozyskiwania jeńców, którzy stawali się niewolnikami, ponieważ zaczęły powstawać wojownicze państwa, prowadzące wojny właśnie w celu zdobycia ludzkiego towaru. Wszystko to na skutek prowadzonych w tym celu wojen, przez które Afryka narażona była na upadek produkcji wcześniej sprzedawanych towarów, strach i poczucie ciągłego zagrożenia wśród tubylców i, co najważniejsze, na wysoki spadek przyrostu naturalnego, ponieważ niewolnikami stawali się zazwyczaj młodzi ludzie9 .
Historia niewolnictwa na tym kontynencie sięga jednak czasów przed osiedleniem się tam Portugalczyków. Zamożniejsi mieszkańcy Afryki posiadali w swoich domach niewolników, byli to jednak ludzie, którzy mimo swojego statusu byli uważani za członków rodzin swojego właściciela. Takiego niewolnika nie można było dalej sprzedawać i prawo to było raczej respektowane, ponadto potomstwo takiego niewolnika, urodzone w domu pana, gdy osiągnęło pewien wiek, otrzymywało wolność i nie musiało podzielać losu swojego rodziciela. Zdarzało się nawet, że właściciele obdarowywali swoich niewolników ziemiami, które ci mogli zagospodarować wedle własnego uznania. Kraj ten nie był jednak bezpieczny od najazdów wrogich plemion i tak właśnie koczownicy arabscy i berberyjscy napadali tereny afrykańskie, a jeńców wywozili do państwa islamu i tam sprzedawali jako czarną siłę roboczą. Byli to jeńcy wojenni, dlatego też, gdy Portugalia dotarła na Czarny Ląd i założyła swoją kolonię, handel ludźmi był już tam rozwinięty i zdecydowanie nie był czymś nowym dla Portugalczyków, ponieważ niewolnicy w nieporównywalnie małych ilościach, ale jednak, byli już wywożeni do Europy. Dzięki czemu Portugalczycy sami nie musieli też porywać ludzi siłą, ponieważ nawet wśród plemion afrykańskich znajdowali się niewolnicy – jeńcy z wojen domowych, których władcy chętnie sprzedawali białym, a zachwyceni towarami wymiennymi organizowali kolejne wyprawy wojenne między plemionami, których głównym celem było pozyskanie niewolników10 .
Do połowy XVII w. głównym dostawcą czarnego towaru, ze względu na swoją pozycję w handlu w Afryce, była Portugalia. Inne państwa dołączyły do tego interesu, gdy w Nowym Świecie założono ich kolonie. Jednak zanim tak się stało, Portugalia mogła narzucać opłacalne dla siebie ceny, musiała być jednak ostrożna, ponieważ dostawcy niewolników mogli się zbuntować i opóźnić zebranie odpowiedniej ilości czarnego towaru, który mógł opuścić kontynent. Gdyby doszło do takiej sytuacji, Portugalia musiałaby zwlekać z planowanym transportem, przez co poniosłaby dodatkowe koszty, w tym także pokarmu dla niewolników, nad którymi pełniła pieczę do opuszczenia przez nich kontynentu. Handel miał jasno określone zasady, towar za towar. Sztuka polegała na tym, by jednej ze stron zaoferować więcej tańszego towaru za droższy, tylko w ten sposób kupiec mógł liczyć na zysk ze sprzedaży. Towar wyceniano w zależności od jego pierwotnej ceny w Europie i ceny zbytku w Afryce, biorąc pod uwagę drogę przebycia tego towaru i popyt. Wydawałoby się to uczciwe, jednak wbrew pozorom kupcy w zależności od swojego pochodzenia płacili różne ceny, w przeliczeniu na pieniądze. Jak pisze Antoni Mączak: „kupiec z Wyspy Świętego Tomasza musiał zapłacić znacznie więcej za wyroby z miedzi i mosiądzu niż kupiec z Lizbony, z kolei tego więcej kosztowały tkaniny z Beninu. Tak też wyglądało to przy zakupie niewolników, który przykładowo kosztował trzy miedziane kotły, kilka miedzianych bransolet i parę łokci11 tkaniny bawełnianej. Na samym początku najbardziej pożądanym towarem były konie, przy czym za jednego konia można było otrzymać do dwunastu niewolników. Działo się tak dlatego, że zwierzę to w Afryce było oznaką dostojeństwa i przynosiło korzyści podczas najazdów innych plemion”12 .
Handel niewolnikami był tak popularny i rozprzestrzeniał się na tyle szybko, że wkrótce Afryka mogła pozwolić sobie na podwyższenie cen. Chętnie zaczęto kupować żelazo i wyroby z metali kolorowych, którymi nie wszyscy dysponowali, tak jak Portugalia, która gwałtownie spadła w rankingu handlowym. Koszty zakupu niewolników nie zależały jednak tylko od państwa afrykańskiego, ale także od Ameryki, której budżet sprawiał, że ceny niewolników wysoko wzrastały. Problemem kupców było jednak uzyskanie zapłaty od handlarzy, którzy musieli brać kredyty na zakup niewolniczej siły roboczej, często bez pokrycia, które spłacane były nawet do piętnastu lat, co automatycznie narażało kupców na wysokie straty. Dlatego też zaczęli przemycać ludzi do innych kolonii, gdzie sprzedawali ich za czystą gotówkę lub opłacalne produkty. W ten sposób handel niewolnikami rozprzestrzenił się i urósł w siłę w koloniach, a wyprawy do Afryki zmieniły się w szeroki system handlowy. W miejscach, gdzie sprzedaż niewolników była naprawdę wysoka, ograniczone było sprzedawanie innych produktów. Dopiero gdy ich ilość była niewystarczająca do zapełnienia okrętu, zakupowano inny towar w celu zapełnienia luk w statkach. Najpopularniejszymi towarami, zaraz po niewolnikach, były oczywiście złoto i kość słoniowa, które sprzedane w Europie przynosiły natychmiastowe zyski, i które były w stanie sfinansować kolejną wyprawę przez Atlantyk13 .
Można by rzec, że Europa bardzo wzbogaciła się na rozpoczętym przez Portugalczyków handlu czarną siłą roboczą. Sami prekursorzy do samego końca pobierali solidną opłatę za licencję na niewolnictwo. Należy zwrócić jednak uwagę, że nie samo państwo jako gospodarka wzrosło w siłę dzięki dochodom, ale również wielu ludzi, którzy pośredniczyli przy handlu. Zaczynając od producentów wszelakich towarów, którymi handlowano, poprzez bankierów, właścicieli stoczni, armatorów, oficerów wyruszających do Afryki, a także wielu ludzi, którzy pośrednio uczestniczyli w tym biznesie, czy skorzystali na jego rozwoju. Ciekawym i dość istotnym faktem jest, że nawet Kościół brał udział, może nie bezpośredni, ale jednak, w handlu i on również się na tym wzbogacił, nigdy też nie musiał się martwić o jakiekolwiek poniesienie strat. Przed opuszczeniem lądu każdy niewolnik musiał zostać ochrzczony, a to kosztowało. Jednak za tym kryje się cała ideologia niewolnictwa wymyślona z punktu widzenia Europejczyków. Kupowani niewolnicy byli zazwyczaj w opłakanym stanie. Gdyby pozostali w swoim kraju, byliby skazani na wieczne potępienie. Kupując i wywożąc w świat takich ludzi, Europejczycy uważali to za swoisty ratunek dla tych dusz, jak i dla samych siebie, traktując to jako krok ku wiecznemu zbawieniu. Ludność zamieszkująca tereny Afryki uważana była za potomków Chama14 , wyklętego syna Noego, i skazana została przez Boga na wieczną służbę u innych. Handlując tymi ludźmi, biali uważali, że rozprzestrzeniają wiarę i działają zgodnie z własnym sumieniem, a sami biorą udział w czymś w rodzaju krucjaty15 .
Wcześniej wspominałam o Wyspie Św. Tomasza, która była jednym z ważniejszych miejsc dla historii rozwoju handlu niewolnictwem. Ze względu na trudne warunki i zabójczy klimat Portugalczycy osiedlali się tam niechętnie, dlatego głównymi mieszkańcami byli skazańcy zesłani tam w ramach odpuszczenia im kary śmierci. Każdy z nich dostawał po dotarciu na wyspę czarną niewolnicę w nadziei, że zostanie tam na zawsze i założy rodzinę. I tak w istocie było. Wraz z rozwojem gospodarczym wyspy i zakładaniem nowych plantacji import niewolników wzrastał. Utrzymanie takiego niewolnika nie było kosztowne. Przydzielano im również działki ziemi, które mogli uprawiać jedynie w soboty, ponieważ niedziele mieli wolne, a pozostałe dni tygodnia musieli pracować u swojego pana. W związku z tanim utrzymaniem niewolnicy cierpieli chłód i głód. Nie otrzymywali dużo odzieży, jedynie materiały, z których mogli zrobić dla siebie przepaski biodrowe. Jedynym plusem dla niewolników, wynikającym ze znalezienia się na wyspie, był możliwy awans społeczny, ale głównie szanse miały na niego kobiety, które wyszły za mąż za białego człowieka, lub dzieci ze związków małżeńskich niewolników. Ci często byli już wykształceni i naśladowali sposób życia Portugalczyków. Paradoksem jest, że znając historię niewolnictwa i swoich rodziców, sami nie lepiej zachowywali się wobec własnych niewolników, tak bardzo zatracając się w próbie naśladowania białych ludzi, którzy mimo wszystko nie traktowali ich jak równych sobie16 .
Na wyspach, ze względu na złe traktowanie taniej siły roboczej, zaczęły wybuchać pierwsze bunty niewolników, przez co społeczność zaczęła się ich obawiać, a właściciele byli popychani do okrucieństwa wobec nich. Zjawisko to rozprzestrzeniło się poza wyspy i dotarło do Europy17 .
Z punktu widzenia społeczno-kulturowego, transport tak dużej ilości niewolników do krajów europejskich przyniósł za sobą też wiele efektów ubocznych. Ludność zaczęła się obawiać o przenikanie i ucieczki z Czarnego Lądu, do cywilizowanego świata. Ludność afrykańska zaczęła budzić niechęć i zaczęły powstawać pierwsze ruchy rasistowskie, wykorzystujące niską pozycję społeczną tych ludzi. Nawet wyzwoleńcy mieli ogromny problem z asymilacją w środowisku. Czarny kolor skóry stał się symbolem pogardy i powstało przekonanie, które jest kultywowane przez rasistów po dziś dzień, że „Murzyni nadają się tylko do ciężkiej pracy, że są skazani na służbę u białych panów, że do niczego innego nie można ich spożytkować”18 .
Bibliografia:
- Bieżuńska-Małowist I., Małowist M., Niewolnictwo, Warszawa 1987.
- Mączak A., Europa i świat w początkach epoki nowożytnej, t. I, Warszawa 1991.
- Małowist M., Europa a Afryka Zachodnia w dobie wczesnej ekspansji kolonialnej, Warszawa 1969.
Więcej o historii Portugalii przeczytasz klikając na poniższą grafikę:
Korekta: Aleksandra Czyż
- A. Mączak, Europa i świat w początkach epoki nowożytnej, t. I, Warszawa 1991, s. 294–295. [↩]
- Maroko było głównym odbiorcą złota, to stamtąd kruszec był transportowany do Europy chrześcijańskiej czy do Egiptu, od końca XV w. rozpoczęto wysyłkę tego towaru również na południe, do Songhaju. Ogromne ilości złota, sprowadzone do Europy, były czynnikiem, który spowodował spadek ceny tego kruszcu, a wzrost cen innych towarów, dlatego też opłacalność handlu podupadła i odczuły to obie strony. Maroko rozpoczęło wojnę z Songhajem, z której wyszło zwycięsko. Zob: Tamże, s. 294–295. [↩]
- Henryk Żeglarz – jeden z synów króla Portugali Jana I Dobrego, przypisuje mu się stworzenie imperium kolonialnego. [↩]
- Należy zaznaczyć, że mimo dobrego uzbrojenia Portugalii, tubylcy z plemienia Akan, które zamieszkiwało tereny z zasobami złota, posiadali inną, jednak równie dobrą broń, którą gotowi byli użyć podczas negocjacji, do czego prawie doszło. Zob.: Tamże, s. 309. [↩]
- Tamże, s. 307–309; I. Bieżuńska-Małowist, M. Małowist, Niewolnictwo, Warszawa 1987, s. 322. [↩]
- A. Mączak, dz. cyt., s. 311. [↩]
- Tamże, s. 312–315. [↩]
- I. Bieżuńska-Małowist, M. Małowist, dz. cyt., s. 322, 325. [↩]
- A. Mączak, dz. cyt., s. 297, 318–323; I. Bieżuńska-Małowist, M. Małowist, dz. cyt., s. 328–330. [↩]
- Tamże, s. 323–325. [↩]
- Łokieć był używany jako jednostka miary, jeden łokieć to w zaokrągleniu 61 cm. [↩]
- Tamże, s. 324; A. Mączak, dz. cyt., s. 323–324. [↩]
- Tamże, s. 325–326. [↩]
- Noe, znany przede wszystkim z potopu biblijnego, zajmował się w swojej dalszej historii rolnictwem. Jedną z roślin, którą hodował, była winorośl. Spotkanie Noego, niemającego doświadczenia w tworzeniu wina, z fermentacją skończyło się upojeniem alkoholowym. Jego syn, Cham, pojawił się na miejscu zdarzenia, widząc, w jakim stanie znajduje się jego ojciec, rozgłosił to dalej, przez co został wyklęty przez ojca. [↩]
- Tamże, s. 326; I. Bieżuńska-Małowist, M. Małowist, dz. cyt., s. 326–327. [↩]
- M. Małowist, Europa a Afryka Zachodnia w dobie wczesnej ekspansji kolonialnej, Warszawa 1969, s. 399–410. [↩]
- Tamże, s. 415. [↩]
- I. Bieżuńska-Małowist, M. Małowist, dz. cyt., s. 333. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.