Dyrektor Muzeum II WŚ: „O kształcie wystaw historycznych powinni decydować historycy i muzealnicy, a nie politycy”. |
Trwa spór o Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Dyskusja dotyczy głównie wystawy stałej, jaka jest przygotowywana w placówce. Na nasze pytania odpowiadał dyrektor Muzeum, prof. Paweł Machcewicz*. „O kształcie wystaw historycznych powinni decydować historycy i muzealnicy, a nie politycy” - powiedział nam rozmówca.
Wojtek Duch: Muzeum II Wojny Światowej jest w stanie wojny z Ministrem Kultury i Dziedzictwa Narodowego? Spór publicystyczny przerodził się teraz w spór prawny...
Dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, prof. Paweł Machcewicz - Muzeum nie prowadzi z nikim wojny, a już na pewno nie z Ministrem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Chcemy tylko dokończyć naszą pracę, doprowadzić do otwarcia Muzeum i wystawy, nad czym pracowaliśmy osiem lat i co będzie możliwe już na początku 2017 r. Łączenie naszego Muzeum z Muzeum Westerplatte, które nie prowadzi żadnej realnej działalności, jest bytem głównie „papierowym”, nie ma żadnych podstaw merytorycznych. Według naszej oceny jest także działaniem wadliwym prawnie, ponieważ Minister nie zasięgnął – i nie zamierza tego robić - w sprawie połączenia opinii Rady ds. Muzeów, a pozytywna opinia ze strony tego ciała jest w takiej sytuacji według ustawy o muzeach konieczna. Jeżeli Minister nie wycofa się ze swojej decyzji, zaskarżymy ją w sądzie administracyjnym.
Czy rzeczywiście poza wymiarem personalnym dotyczącym wprost Pana Dyrektora oraz politycznym istnieje realne zagrożenie, iż obecna sytuacja zagrozi ostatecznemu powstaniu Muzeum?
- Likwidacja naszego Muzeum, która ma nastąpić 30 listopada, może sparaliżować ostatnią fazę montażu wystawy, która ma się zakończyć w grudniu tego roku i tym samym opóźnić otwarcie Muzeum. W tej chwili, zamiast skupiać całą uwagę na dokończeniu budowy i przygotowaniach do otwarcia Muzeum, musimy zajmować się jego likwidacją, przed powołaniem z dniem 1 grudnia „nowego” Muzeum. Odrębnym problemem jest, że Ministerstwo przewiduje utrzymanie budżetu Muzeum na tegorocznym poziomie, co nie pozwoli na otwarcie gmachu i wystawy, udostępnianie ich zwiedzającym. Tak jakby Muzeum Ministerstwo Kultury nie planowało w ogóle otwierać w 2017 r. Muzeum wybudowanego z wielkim nakładem publicznych środków, które mogłoby pokazywać naszą historię nawet kilkuset tysiącom zwiedzającym rocznie, bo na taką frekwencję liczymy.
Trudno zatem zaprzeczyć, że temperatura wokół muzeum jest bardzo gorąca, a obie strony mocno okopane na swoich pozycjach. Czy nie było szans na kompromisowe rozwiązanie, np. zmienienie przynajmniej w części wystawy zgodnie z sugestiami MKiDN?
- O kształcie wystaw historycznych powinni decydować historycy i muzealnicy, a nie politycy. Czy chciałby Pan – i czytelnicy historia.org.pl – żyć w kraju, w którym po każdych wyborach będzie zmieniana treść wystaw historycznych, a może i podręczników historycznych? Ministerstwo Kultury nie przedstawiło zresztą żadnych propozycji odnośnie wystawy, które byłyby możliwe do przyjęcia. Za takie nie można uznać trzech recenzji zamówionych przez Ministerstwo. Recenzenci nie zapoznali się nawet z rzeczywistym kształtem wystawy, zarzucają nam brak tematów, które w rzeczywistości są na wystawie, jak np. rzeź Woli w trakcie Powstania Warszawskiego, zbrodnie na Polakach na Wołyniu, czy Monte Cassino. Poza tym padają ogólnikowe zarzuty, że pokazujemy za mało polskich wątków. To zupełnie nie odpowiada rzeczywistości. Nasza wystawa pokazuje światu polskie doświadczenie historyczne wpisane w kontekst europejski i światowy. To najlepszy sposób opowiadania o polskiej historii i jej specyfice. Nie ma żadnych powodów do zmiany wystawy, która jest efektem wieloletnich prac zespołu kompetentnych historyków.
Kto odpowiadał za wystawę, jak powstawała jej koncepcja?
- Wystawę stworzyło grono historyków pracujących w Muzeum, wspieranych przez najwybitniejszych historyków polskich i zagranicznych (m.in. Norman Davies, Timothy Snyder) z Kolegium Programowego. Ne etapie prac koncepcyjnych zamówiliśmy też kilkadziesiąt ekspertyz od historyków i różnych instytucji (m.in. Muzeum Auschwitz-Birkeanu, Muzeum Powstania Warszawskiego), które zawierały sugestie jak poszczególne tematy przedstawiać na wystawie głównej. Potem dołączyli scenografowie i specjaliści od multimediów, którzy przekładali idee i fakty historyczne na język scenografii, obrazu, filmu. Cały czas nasz zespół poszukiwał też eksponatów. Mamy ich w naszych zbiorach ok. 40 tysięcy, na wystawie głównej znajdzie się ok. 2 tysięcy z nich.
Jak Pan Dyrektor wspomniał wśród zarzutów dot. wystawy pojawiły się te o pobieżnym potraktowanie tematu powstania warszawskiego, w tym rzezi Woli...
- Oba zarzuty są całkowicie nieprawdziwe. Powstanie Warszawskie zajmuje ważne miejsce w naszej ekspozycji, mamy poruszające eksponaty z nim związane, np. bucik należący do zamordowanego dziecka. Obok opowieści o walce Armii Krajowej wprowadzamy perspektywę ludności cywilnej, min. poprzez opowieść właśnie o rzezi Woli. W znacznie większym stopniu niż Muzeum Powstania Warszawskiego pokazujemy cierpienia cywilów.
...kolejne dotyczyły też marginalizacji obrony Westerplatte, o bitwie opowiadać ma 5 eksponatów...
- Westerplatte, a także Poczta Polska, walki na Kępie Oksywskiej, obrona Helu – to wszystko bardzo ważne watki naszej opowieści o wrześniu 1939 r. i poświęcamy im wiele uwagi. Na temat Westerplatte mamy 19 eksponatów, w tym unikatowy destrukt karabinu Mauser. Naszym celem jest pokazanie jednak całości polskiego doświadczenia w wojnie, a nie tylko walk we wrześniu 1939 r. Co do Westerplatte, nasze Muzeum już w 2009 r. otworzyło tam stałą wystawę plenerową, która jest co roku oglądana przez tysiące ludzi i pozytywnie oceniana.
…oraz braku dostatecznej informacji o ludobójstwie Polaków na Wołyniu…
- Jeśli chodzi o zbrodnie na Wołyniu, to jesteśmy pierwszym muzeum w Polsce – a pewnie i na świecie – które przedstawia je w sposób systematyczny. Pokazujemy m.in. przedmioty należące do mieszkańców wsi Ostrówki zamordowanych przez Ukraińców, wydobyte w czasie ekshumacji. Ten zarzut wobec nas uważam za szczególnie niesprawiedliwy i oburzający, pokazujący w jak wielkim stopniu jest wobec nas stosowany „czarny PR”, jak oskarżenia wobec nas nie mają żadnego związku z rzeczywistością.
... wreszcie są zarzuty, że na wystawie zbyt mało miejsca poświęcono czynowi zbrojnemu polskiego wojska w trakcie wojny...
- To znowu nieprawda. Pokazujemy wszystkie walki Polaków. Mamy wspaniałe eksponaty, np. karabin Ur, polski wykrywacz min, czy czołg Sherman w barwach Dywizji Pancernej gen. Maczka. Ale nie jesteśmy kolejnym Muzeum Wojska Polskiego, które już istnieje w Warszawie. Pokazujemy wojnę znacznie szerzej – także w jej wymiarze politycznym, ideologicznym, uwzględniając losy ludności cywilnej. Zresztą w polskich przypadku to wręcz konieczne – jako żołnierze zginęło ponad 200 tysięcy Polaków, a zamordowanych zostało ponad 5 milionów cywilnych polskich obywateli. Mamy obowiązek o nich pamiętać, przypominać ich los.
Załóżmy jednak, że krytycy wystawy mają trochę racji. Czy nie można było jej bardziej spolszczyć? Zarzuty krytyków przedstawiają wystawę w taki sposób, iż historia Polaków jest tłem dla historii wojny w Europie, może należałoby zdecydowanie odwrócić proporcje, tak by mocno wpływać na gości, zwłaszcza tych z zagranicy?
- Historia Polski nie jest na naszej wystawie tłem, ale ważną częścią historii Europy i świata. Nie można pokazać losu Polski w izolacji o szerszego kontekstu. Mieliśmy wrogów, agresorów, okupantów, ale także sojuszników. Musimy wyjaśnić dlaczego Polskę zaatakowano w 1939 r., dlaczego okupanci postępowali w tak brutalny, zbrodniczy sposób, dlaczego w 1945 r. byliśmy w zwycięskim obozie, ale nie odzyskaliśmy niepodległości i utraciliśmy część terytorium. Przecież tego nie da się wyjaśnić i zrozumieć bez szerszego kontekstu, uwzględniające działania innych krajów, tłumaczącego ich cele, motywy, ideologie – takie jak nazizm i komunizm – które za nimi stały. Nie da się też opowiedzieć o tym, że okupacja niemiecka w Polsce była zupełnie, nieporównanie bardziej represyjna niż we Francji czy Danii, bez pokazania na wystawie także innych okupowanych krajów. Podobnie jak widz nie zrozumie, jak wyjątkowym tworem było Polskie Państwo Podziemne bez pokazania jak wyglądał ruch oporu w innych okupowanych krajach.
Muzeum na pewno będzie odwiedzać wielu gości, w tym z Niemiec i Rosji. Czy wystawa w jakiś sposób polemizuje z polityką historyczną tych drugowojennych okupantów?
- Przede wszystkim poprzez pokazywanie prawdy historycznej. Niemcy swoje zbrodnie na wschodzie rozumieją głównie jako Holokaust, o innych zbrodniach wiedzą znacznie mniej. My pokazujemy na naszej wystawie, że zbrodnie na masową skalę Niemcy zaczęli już we wrześniu 1939 r. – przez planową eksterminację polskich elit, bombardowanie miast, ataki na kolumny uchodźców. I potem w systematyczny sposób opowiadamy jak wyglądała niemiecka okupacja ziem polskich. Pokazujemy też Pakt Ribbentrop-Molotow, wywózki sowieckie, Katyń, a następnie represje wobec AK w latach 1944-1945 i zniewolenie Polski. Liczymy na to, że będą mogły to zobaczyć tysiące zwiedzających i z Niemiec i z Rosji, którzy tłumnie odwiedzają Gdańsk.
Wielu nieprzychylnych zagranicznych Polsce komentatorów zarzuca Polsce udział w zbrodni Holokaustu. Jak ten temat jest przedstawiony na wystawie, czy pokazuje to, iż Polacy ratowali Żydów mimo, iż ryzykowali życiem, czyli zupełnie inaczej niż w czasie wojny chociażby we Francji..
- Pokazujemy i Żegotę, i Irenę Sendlerową i innych Sprawiedliwych, min. przypominamy historię krakowskiej Apteki pod Orłem. Pokazujemy też przedmioty, które należały do żydowskiej rodziny, ukrywającej się u Polaków. Ale pokazujemy też Jedwabne. Tego wymaga prawda historyczna i uczciwość.
Panie Dyrektorze powiedział Pan, że właściwie to koniec Muzeum w kształcie, który stworzył Pana zespół. Jak Pan podsumowałby tę wizję i w jaki sposób różni się od wizji przedstawianej przez Pana krytyków?
- Jest to wizja wpisująca polskie doświadczenie w historię europejską i światową. Pokazująca, że Polska była krajem o wyjątkowym znaczeniu dla dziejów największego w dziejach świata konfliktu. Inaczej niż nasi krytycy, nie uważamy, że Polska straci na tym, że obok pokażemy losy innych narodów, walczących i okupowanych. Wręcz przeciwnie, na tym tle nasza historia stanie się bardziej zrozumiała. Po drugie, nie chcemy tworzyć muzeum wojskowości, takie są już i w Polsce i w innych krajach. Chcemy przedstawić jak najszerszy obraz wojny, z ludnością cywilną w samym środku tej opowieści. Bo przecież ta wojna była inna od wszystkich wcześniejszych dlatego, że to cywile byli jej głównymi ofiarami, ale i bohaterami. To dotyczy zwłaszcza Polski. Taka perspektywa będzie wielkim atutem naszego Muzeum, jeśli tylko zostanie ono otwarte w takim kształcie, w jakim je stworzyliśmy.
* Propozycję wywiadu wysłaliśmy także do prof. Zbigniewa Wawera, który będzie pełnił funkcję pełnomocnika Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego do realizacji czynności związanych z połączeniem Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku i Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 oraz utworzenia państwowej instytucji kultury - Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Nadal czekamy na odpowiedź.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Podoba mi sie ten wywiad, dobre pytania dobre odpowiedzi, znam racje tej strony. Czekam na wywiad z Wawrem. Generalnie z ta wystawa to z malej chmury duzy deszcz, nawet jesli cos tam jest za malo, to nie da sie zrobic kilku poprawek i zostawic na lata? Laczenie muzeow to znowu pozegnanie z dyrektoremi, wielka polityka...
Muzeum jest publiczne, podporządkowane siłą rzeczy politykom, więc i politycy decydują o nim. Obecne władze mają inną wizję jego funkcjonowania, i mają do tego prawo.