„Mundur” - M. Ławrynowicz – recenzja |
Wspomnienia z wojska zawsze stanowiły barwną część życia mężczyzny. Poczucie wspólnoty, siły, stawianie czoła wspólnym wyzwaniom i podłym szkoleniowcom kształtowało poborowego. Nie bez powodu mówiło się, że chłopiec wracając z wojska był już mężczyzną. Niczego z tych rzeczy nie da się jednak powiedzieć o bohaterze i powieści Mundur.
Bohater książki, Paweł Zabłocki, jest chłopakiem z podwarszawskiego Miedzeszyna, który ma ciągoty do sztuki, poezji, alkoholu, wolności i kobiet, a przy tym jest wręcz patologicznym pacyfistą. Zważywszy jednak, że urodził się, jak wynika z moich obliczeń, gdzieś w latach 50., nie mógł nie przeżyć antyzachodniej indoktrynacji kolejnych podporządkowanych ZSRR rządów, ani nie stanąć przed koniecznością oddania kawałka życia Ludowemu Wojsku Polskiemu.
Paweł, jak wspomniano, patologiczny pacyfista, stara się ze wszystkich sił nie pójść w kamasze. Niestety, co można spokojnie Czytelnikowi powiedzieć, wszystkie fortele, nawet leczenie psychiatryczne, tylko odwlekają nieuchronny moment przekroczenia bram jednostki wojskowej. Zresztą, wojsko PRL, w postaci obowiązkowych zajęć na Studium Wojskowym UW, wyciągało chciwie ręce nawet po teoretycznie zwolnionych z obowiązku służby studentów.
Ławrynowicz, pardon, jego porte-parole Paweł Zabłocki trafia więc na szkolenie do Wyższej Szkoły Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu, gdzie przechodzi okres kocenia i staje się, z rozmysłem, polskim odpowiednikiem Wojaka Szwejka, stojącego zawsze i wszędzie w ostatnim rzędzie. Poznaje tam całą galerię wojskowych osobowości – oficerów pamiętających wojnę, młokosów żyjących na koszt armii, sierżantów opojów. Wraz z przyjaciółmi, których zdecydowanie potrafił sobie zjednywać, stawia czoła wszelkim przeciwnościom szkolenia unitarnego i rygorowi koszarowemu: ucieka na noc bez przepustki, by spotkać się z dziewczyną, organizuje w wojsku pacyfistyczny kabaret, poznaje uroki czyszczenia toalet i logikę wojska.
Po szkoleniu na PWSWZ zostaje wysłany do Opola w celu odbycia służby w regularnej jednostce. Jako osoba z wyższym wykształceniem zostaje adiutantem oficera politycznego. Poznaje tam także grupę przyjaciół, którzy starają się uprzyjemnić sobie życie koszarowe i zarobić na przyjemności. To fenomenalna część książki – przeplatające się sytuacje i postacie, nieraz groteskowe, wraz z nieubłaganą (nie)logiką wojska tworzą kosmiczne i komiczne sytuacje.
Dodam jeszcze, dla kronikarskiej rzecz jasna rzetelności, że bohater łasy jest na wdzięki kobiece. Często więc ładuje się przez to w kłopoty. Scen łóżkowych oczywiście nie zabraknie, ale nie można powiedzieć, że powieść kipi seksem. Ot, życie seksualne PRL – jest, ale tak trochę po cichu, zamiecione pod pierzynę, gdzieś w zaciszu domu albo pokoju hotelowego na godziny.
Książkę wydano ładnie, co jest charakterystyczne dla Wydawnictwa Zysk i S-ka. Okładka jest przyjemnie minimalistyczna – przedstawia wysokie buty z wetkniętą w nie flagą na kijku (symbolikę tejże znajdzie Czytelnik w treści powieści). Papier, nieco żółty, idealnie pasuje do delikatnego światła 60-watowej żarówki i kubka z parującą herbatą. Czcionka jest odpowiednio duża, nie męczy oczu. Język jest zaś bardzo barwny, dowcipny, pełen dosadnych wyrażeń z żołnierskiego żargonu.
Książka ma niespełna 300 stron i jest to zdecydowanie za mało. Połknąłem ją w jeden dzień i jeszcze zostało mi trochę wieczora, ale nie mogłem czytać już nic innego, bo rozpamiętywałem wszystkie komiczne i tragiczne wydarzenia z koszarowego życia Pawła Zabłockiego i jego kolegów. Nie pozostaje mi nic więcej, jak dać książce najwyższą możliwą notę – za humor, za realizm, za niesamowitą lekkość pióra – i polecić ją zarówno tym, którzy chcą wrócić do czasów swojej służby, jak i tym, którzy obowiązkowi tejże służby nie podlegali. Odmaszerować!
Plus/minus:
Na plus:
+ lekki, barwny język
+ wspaniała polska kontynuacja „Przygód dobrego wojaka Szewejka”
Na minus:
- brak
Tytuł: Mundur
Autor: Marek Ławrynowicz
Wydawca: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2016
ISBN: 978-83-65521-30-9
Liczba stron: 300
Okładka: miękka
Cena: 34,90 zł
Ocena recenzenta: 10/10
Korekta: Klaudia Orłowska
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.
„Państwowa” szkoła oficerska? Czy były albo są prywatne szkoły oficerskie? Kiepska rekomendacja.