„Urodzony w Tybecie” – C. Trungpa – recenzja


Niezwykle barwna opowieść o przemijaniu pięknego, dziewiczego i błogiego świata, który ściera się z bezwzględną i szorstką, a wręcz wrogą rzeczywistością. Tybet-stolica wschodniej duchowości oraz Chiny-centrum komunizmu, stają do konfrontacji w obliczu współczesności.

uriJedenaste wcielenie Trungpy Tulku, czyli Chogyam Trungpa i jego niezwykłe losy są kanwą książki, która nie jest zwykłą biografią ani też powieścią. Jest to nieprzeciętna opowieść rozpoczynająca się bardzo niewinnie, ukazując nam barwną i głęboką duchowość Tybetu. Widzimy rozwój buddyjskiego mnicha, który rozpoczął swoją przygodę już w wieku trzynastu miesięcy. Następnie przechodzimy wraz z bohaterem przez trudne lata okupacji komunistycznych Chin, niszczącej wszystko, co piękne i niewinne w Tybecie.

Doskonale da się tu zauważyć różnice, a wręcz przepaść między tymi dwoma światopoglądami. Jesteśmy świadkami zmian politycznych, ustrojowych i mentalnych. Represje, groźby, aresztowania, a w końcu morderstwa mnichów spowodowały podjęcie decyzji o ucieczce z kraju. Towarzyszymy bohaterowi w kilkunastomiesięcznej, niezwykle trudnej i niebezpiecznej wędrówce przez Himalaje, aż do Indii, a następnie przeprowadzce do Europy. Stykamy się tu znowuż z pewnym kontrastem kulturowym i mentalnym dla bohatera. Podejmuje on jednak w latach 60. studia na Okswordzie, a w latach 70. przeprowadza się do USA. Tu intensywnie poznaje dharmy, czyli najważniejsze nauki, prawa i doktryny buddyzmu. Szybko staje się jednym z najbardziej cenionych nauczycieli na Zachodzie. Wszystko to dzieje się w zaskakująco krótkim czasie, Chogyam Trungpa umiera w wieku zaledwie czterdziestu ośmiu lat.

Trudy i wyzwania, przed jakimi stanął mnich oraz to, jak sobie z nimi poradził, zawsze z odwagą, wiarą, szacunkiem do tradycji, a niejednokrotnie z humorem, są niezwykle cenne. Widzimy, że rozpoznanie w niemowlęciu wcielenia przywódcy duchowego nie wystarcza, należy przejść jeszcze długą i trudną edukację oraz samotność spowodowaną oderwaniem od rodziny i środowiska, z którego się pochodzi. Niezwykła przygoda i przemiana bohatera, której jesteśmy świadkami, sprawia, że nie jest to kolejna książka o Tybecie czy też swojego rodzaju dokument historyczny. Jest to pomoc zrozumienia duchowości tego kraju i kultury, a także pomoc w odczytaniu pewnych kodów kulturowych, których my, Europejczycy, nie znamy.

Pomimo że akcja i okoliczności, przed którymi staje Trungpa zmieniają się dość szybko, szczegółowość opisów sprawia, że książkę czyta się dość wolno. Drobiazgowe, przydługawe opisy obniżają atrakcyjność książki i nudzą. Mamy tu półstronicowe opisy architektury klasztorów, w których przebywał bohater książki, z podaniem łącznej ilości kolumn, kolorem, a także opisem dachów, dachówek, proporcji budowli. Sprawia to, że momentami dosłownie nie można przebrnąć do kolejnej strony. Opisy te będą zapewne niezwykle cenne dla smakoszy wschodniej architektury, nie wnoszą one jednak zbyt wiele do fabuły.

Dodatkowo dla przeciętnego odbiorcy, wychowanego w kulturze zachodniej, książka może być trudna i nie do końca zrozumiała. Już sam język, styl i obce nazwy (szczególnie nazwy własne, np. miejsc, miejscowości, nazwisk) mogą sprawiać trudności. Co mniej wprawny czytelnik zatrzyma się przy nich dłużej. Wydłuża to i utrudnia odbiór. Mimo iż w książce zapis tybetańskich słów, nazw i nazwisk jest w alfabecie łacińskim, to są one po prostu dość trudne do odczytania. Na początku książki znajduje się wskazówka do wymowy tybetańskich nazw i słów. Mamy tu podstawowe zasady jak prawidłowo wymawiać spółgłoski czy samogłoski, jednak dla laika nie będą one zbyt wielką pomocą. Czytania nie ułatwi na pewno także czcionka i układ tekstu. Jest ona dość drobna, a rozdziały długie. Wielką stratą jest mała ilość ilustracji i zdjęć, które są niezwykle cennym dokumentem.

Różnice i trudności spotkają czytelnika również na głębszym poziomie, dotyczącym przykładowo takich pojęć jak wolność, religia, tradycja czy przywiązanie i szacunek. Wiele z nich jest całkowicie inaczej rozumiana i odczuwana przez Tybetańczyków. Są także opisy różnych sytuacji i zachowań, w których główny bohater zachowuje się odmiennie, niż zrobiłby to człowiek Zachodu. Wymaga to dodatkowego skupienia i próby zrozumienia przez czytelnika uwarunkowań i różnic w mentalności.

Warto wspomnieć, że na końcu książki znajduje się spis tybetańskich terminów, który na pewno będzie przydatny podczas czytania. Aneks I zawiera zaś listę tytułów i funkcji klasztornych.

Pozycja na pewno godna polecenia osobom interesującym się kulturą i religią wschodu. Ciekawa będzie również dla tych, którzy chcą poznać historię Tybetu oraz szukających wiarygodnego źródła dotyczącego historii opisywanego regionu. Trudność sprawi wszystkim laikom, którzy dotąd nie mieli do czynienia z buddyzmem i podobnymi tematami. Radzę sięgnąć po nią dopiero po zagłębieniu się w pewnym stopniu w poruszane zagadnienia, gdyż książka może zniechęcić formą przekazu i szczegółowością, a mogłaby być to strata dla czytelnika.

 

 

Plus/minus:

Na plus:

+ zdjęcia, ryciny, rysunki autora

Na minus:

- trudny język

- szczegółowe i obszerne opisy

- duża ilość obcych nazw

- mała ilość zdjęć, rycin, ilustracji

 

Tytuł: Urodzony w Tybecie

Autor: Chogyam Trungpa

Wydawca: Dom Wydawniczy REBIS
Rok wydania: 2016
ISBN: 978-83-7818-709-7

Liczba stron: 304

Okładka: twarda
Cena: 44,90 zł
Ocena recenzenta: 6/10

 

Redakcja merytoryczna: Adrianna Szczepaniak

Korekta: Klaudia Orłowska

 

 

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz