„Juventus. Historia w biało-czarnych barwach” – A. Digby – recenzja


Medialny boom na książki związane ze sportem, a z piłką nożną w szczególności, nie ustępuje! Tym razem trafiła się okazja na poznanie historii Juventusu, najbardziej utytułowanego klubu we Włoszech, niesamowicie popularnego na całym świecie, zajmującego szczególne miejsce w wielu polskich sercach.

Książka została wydana w Polsce dzięki staraniom i patronatowi serwisu JuvePoland.com oraz krakowskiemu wydawnictwu Sine Qua Non, które mają na wspólnym koncie przekład i dystrybucję takich tytułów jak: Andrea Pirlo – Myślę, więc gram, Gigi Buffon – Numer 1, Antonio Conte – Głowa, serce i nogi oraz Alessandro Del Piero – Gramy dalej. Tym razem poszli o krok dalej i przedstawili polskiemu czytelnikowi biografię klubu, z którym związani byli autorzy wymienionych opowieści.

Autorem pozycji jest Adam Digby, dziennikarz sportowy pracujący dla „beIN SPORTS„, piszący również artykuły do takich magazynów, jak „Four Four Two„, „Sport360” oraz dla portalu ”Bleacher Report”. Prywatnie wielki kibic Juventusu, co niewątpliwie odbija się na zawartości książki, ale o tym w dalszej części recenzji.

Na samym wstępie trzeba wspomnieć o oprawie – jednej z najlepszych jakie w życiu widziałem. Twarda okładka z ładnie wyeksponowanym tytułem (na biało) oraz autorem (na żółto) to nic szczególnego, ale pomysł, by wydrukować na niej imiona, nazwiska i miejsce pochodzenia fanów Starej Damy w Polsce jest genialny. Dla każdego fana Juventusu, który zakupił książkę w przedsprzedaży, znalazło się miejsce – pierwsi szczęśliwcy sa na frontowej stronie okładki, następni z tyłu, a jeszcze kolejni na tzw. wyklejce wewnątrz. Robi to niesamowite wrażenie, inicjatywa godna pochwały (dla porównania, wersja anglojęzyczna jest sztampowa aż do bólu).

Polskie wydanie książki składa się z 23 rozdziałów (posłowie dotyczące okresu pomiędzy wydaniem oryginału i polskiego tłumaczenia opisał Mateusz Polek, związany z redakcją serwisu JuvePoland.com) prowadzących czytelnika przez historię Juventusu od jego założenia aż po ostatnie lata dominacji w Serie A, pięć zdobytych scudetto z rzędu i finału Ligi Mistrzów w 2015 r.

To, co dodaje książce blasku, to niewątpliwie styl Adama Digby’ego (znakomicie oddany przez Marcina Nowomiejskiego), który „pędzi jak lokomotywa” przez dzieje Starej Damy, choć im bliżej czasów współczesnych, tym bardziej pociąg zwalnia. Można w tym miejscu wytknąć autorowi, że najciekawsze z perspektywy czytelnika są początki klubu, czasy, których nie pamięta, i te, których pamiętać po prostu nie może, a są one opisane najmniej szczegółowo.

Należy również pamiętać, że Digby’emu zadanie ułatwiło… życie. Historia Juventusu to nie tylko klasyczny roller coaster formy zespołu, który kilkuletnie okresy dominacji przeplatał suchymi latami klęsk. To również opowieść o tragicznej śmierci Edoarda Agnelliego (prezydenta klubu w latach 20. i 30. XX w.), wędrówce piłkarzy Starej Damy po obcych stadionach, wielkich legendach (wokół których toczy się opis poszczególnych okresów w dziejach klubu) i tych zapomnianych, cichych bohaterach, o zdobyciu Pucharu Europy i towarzyszącej temu tragedii na Heysel, o dżentelmeńskich zasadach prowadzenia klubu przez rodzinę Agnellich, ale także o aferze Calciopoli, która na długo zhańbiła Juventus.

W tym wszystkim nie zabrakło polskiego akcentu i choć Zbigniew Boniek ostatecznie nie został bohaterem osobnego rozdziału (przyćmił go Michel Platini), to jego postać kilkukrotnie pojawiła się w pozytywnych barwach. W historię Juventusu Polska wpisała się także tragicznie – to na naszych drogach zginął jeden z najbardziej zasłużonych Juventini – Gaetano Scirea.

Bardzo chciałbym pochwalić tłumacza tekstu, który nie tylko świetnie potrafił oddać nastrój tej opowieści, ale dodatkowo – dzięki przypisom rzeczowym – przybliżył polskiemu czytelnikowi to, co być może dla Włochów jest oczywiste. Wychwycenie niektórych niuansów naprawdę zasługuje na docenienie, czego nie można powiedzieć o bibliografii umieszczonej na końcu książki. Została ona stworzona według bardzo dziwnego wzoru – w polskiej tradycji literackiej takie informacje umieszcza się w formie przypisu bibliograficznego. Zaproponowana przez autora formuła jest niewątpliwie związana z systemem oksfordzkim, niemniej wygląda po prostu dziwnie.

Pomimo tego, że historia dostarczyła Adamowi Digby’emu scenariusza godnego co najmniej Alfreda Hitchcocka, to należy mu się uznanie za znakomite oddanie ducha drużyny Starej Damy, emocji związanych z najważniejszymi wydarzeniami z życia klubu. Zaznaczę jednak uczciwie, że książka spodoba się tylko fanom Juventusu. Oddanie temu klubowi, jego uwielbienie i gloryfikacja najlepszych momentów w historii, a jednocześnie usprawiedliwianie Calciopoli mocno rzucają się w oczy i mogą kłuć co bardziej przywiązanych do pozytywistycznego wyobrażenia historii. Jeśli jednak ktoś darzy Juventus (i w odróżnieniu od polskich komentatorów i dziennikarzy wie, że do nazwy klubu nie dodaje się miasta Turyn) choćby najmniejszą sympatią, powinien sięgnąć po tę książkę!

 

Plus minus:

Na plus:

+ efektowny styl autora

+ świetne wydanie, genialna okładka

+ dobry przekład na język polski

Na minus:

- pierwsze rozdziały są mniej szczegółowe niż ostatnie

- subiektywna wersja historii klubu, czytelnika obojętnego wobec Juve może to razić

- szkoda, że Boniek „nie dostał” własnego rozdziału

- zdjęcia przedstawiają tylko współczesną drużynę (przełom XX/XXI w.)

 

Tytuł: Juventus. Historia w biało-czarnych barwach

Autor: Adam Digby

Wydawca: Sine Qua Non

Rok wydania: 2016

ISBN: 978-83-79-24551-2

Liczba stron: 320

Okładka: twarda

Cena: 39,90 zł

Ocena recenzenta: 8,5/10

Redakcja merytoryczna: Malwina Lange
Korekta: Edyta Chrzanowska

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. Ja pisze:

    nazwiska na okładce to nie jest nowy pomysł. Już coś takiego było chociażby w książce „Barca”

Odpowiedz