Film Wojenny na Weekend – „The Men of the Fighting Lady”


Wojna w Korei jest w Polsce zapomnianym tematem. Jeśli ktoś o niej pamięta, to patrzy na nią z perspektywy doskonałego serialu komediowego M*A*S*H z Alanem Aldą. Ale przecież wojna toczyła się nie tylko w szpitalu i nie tylko na ziemi. Bardzo ważnym frontem w Korei był ten bez wyraźnej linii, bez okopów, którego walki miały miejsce w powietrzu. W pierwszym odcinku cyklu „Film Wojenny na Weekend” spojrzenie na wojnę w Korei z punktu widzenia pilotów US Navy.

Plakat filmu „The Men of the The Fighting Lady”.

Na film trafiłem przypadkiem na stacji TCM/TNT. Skacząc po programach zauważyłem intrygujący tytuł i fragment kolorowego filmu z działań pierwszych odrzutowców US Navy. Pechowo, trafiłem na końcówkę, ale wspomniana stacja ma zwyczaj wielokrotnego emitowania jednej produkcji w ciągu tygodnia, więc nie było problemu z zapoznaniem się z całością.

The Men of the Fighting Lady wyreżyserował Andrew Marton. Zdjęcia realizowano jesienią 1953 r., a premiera miała miejsce w maju 1954 r. Był to jeden z pierwszych filmów wojennych o udziale Narodów Zjednoczonych, pokazujący konflikt w Korei niemal na gorąco.Fabuła oparta została na dwu reportażach z walk powietrznych: The Case of the Blinded Pilot H.A. Burnsa1 oraz The ForgottenHeroes of Korea J.A. Mechenera2. Historia kręci się wokół bezskutecznych ataków lotnictwa Sił Pokojowych na cele w Korei Północnej, które „w dzień niszczone, w nocy są odbudowywane”. Wbrew moim obawom okazało się, że nie jest to film propagandowy (do Zielonych Beretów z Johnem Waynem mu bardzo daleko!), a bohaterowie wypowiadają nawet kwestie poddające w wątpliwość zasadność użycia drogiego uzbrojenia przeciwko celom w rodzaju wozu drabiniastego. W XXI w., kiedy warte setki milionów dolarów samoloty bombardują drogim, precyzyjnym uzbrojeniem namioty warte co najwyżej kilkanaście zielonych, wydaje się, że nauki płynące z Korei zostały zapomniane.

Jako że obraz ma formę bożonarodzeniowej opowieści, snutej przez korespondenta wojennego, nie ma jednego, szczególnego bohatera, jest za to bohater zbiorowy. Są nim piloci VF 192, dywizjonu lotniczego stacjonującego na lotniskowcu USS Oriskany, latającego na samolotach myśliwskich F9F Panther. W pewien sposób bohaterem jest także załoga okrętu, a nawet on sam, gdyż zdjęcia ukazujące operacje na pokładzie są częste i istotne dla fabuły. Dzięki temu spełnia się także nienachalna propagandowa funkcja filmu, który pokazuje wielkość, nowoczesność i sprawność wojsk amerykańskich.

Spośród nich wyróżnia się dowódca dywizjonu – komandor podporucznik Paul Grayson (w tej roli Frank Lovejoy), twardy oficer, który zmusza swoich ludzi do ataków z najniższego pułapu, by w końcu zniszczyć wyznaczony cel – północnokoreańską stację rozrządową. W opozycji do niego stoi jego kolega, Ted Dodson (KeenanWynn), który uważa, że ataki z niskiego pułapu są zbyt niebezpieczne dla pilotów. Poza nimi sportretowano jeszcze kilku pilotów oraz lekarza okrętowego, który stara się zachować normalność pośrodku szaleństwa wojny. Bardzo ciekawą postacią, a jednocześnie typową dla amerykańskiego kina wojennego lat 1950-1970, jest twardy oficer lub podoficer uzbrojenia, w tym wypadku opiekujący się samolotami, uważający je wręcz za swoją własność. Co ciekawe, kilka postaci nosi nazwiska pilotów występujących we wspomnianych artykułach!

Bohaterowie stanowią bardzo mocną stronę filmu. Są to postacie wyraziste, harde i jednoznaczne, ale nie sztuczne. Można powiedzieć, że są nieco westernowi, co na pewno docenią koneserzy amerykańskiego kina lat 50-60. Chociaż mają wątpliwości i pragną wrócić do rodzin, to wypełniają swoje obowiązki. Z kolei dialogi bywają momentami nieco zbyt pompatyczne lub sztuczne, ale nie jest to bardzo rażące.

Film kręcono w kolorze, z wykorzystaniem, również kolorowych, ujęć z fotokarabinów i kamer nagrywających akcje bojowe. Wszystkie sceny ostrzeliwania celów lądowych są prawdziwymi zdjęciami z walki. Także fragmenty pokazujące wypadki przy lądowaniu na lotniskowcu pochodzą z archiwów. Trzeba powiedzieć, że montaż scen kręconych przez ekipę z archiwaliami jest perfekcyjny. Dostrzegłem zaledwie jedną scenę, która zaburza ten idealny obraz. Podnosi to wartość omawianego filmu, tym bardziej, że młodsza o 22 lata ekranizacja bitwy o Midway w fenomenalnej obsadzie z Henrym Fondą, Charltonem Hestonem i Robertem Mitchumem pełna jest nieścisłości tego rodzaju.

A propos nieścisłości, filmowcom Andrew Martona zdarzyła się wpadka, a właściwie rozbieżność historyczna. Film przedstawia bowiem działania VF 192, których jednostka nie mogła prowadzić na F9F i z podkładu USS Oriskany, ponieważ operowała w Korei z pokładu USS Princeton i używała F4U Corsair. Wynika to z tego, że film nagrywany był w trakcie rejsu lotniskowca na Daleki Wschód, kiedy to VF 192 dopiero trenowała loty na Pantherach. Nie umniejsza to jednak pozostałym walorom filmu. Można powiedzieć, że ta rozbieżność ma sugerować, iż piloci ukazani w filmie są raczej bohaterem zbiorowym, portretem wszystkich lotników US Navy walczących w Korei, niż obrazem konkretnej jednostki. Wskazywałaby na to także rozbieżność pomiędzy ukazanym lotniskowcem USS Oriskany a nazwą w tytule – Fighting Lady ­– gdyż nazywano tak USS Yorktown. Trudno jednak spekulować, czy to miał na myśli reżyser.

Na sam koniec warto, choćby jednym zdaniem, wspomnieć o muzyce. Jest doskonale dobrana do scen, a przede wszystkim nienachalna, co jednak nie powinno dziwić, gdyż napisał ją Miklós Rózsa, autor muzyki do takich filmów jak Quo vadis (1951), Ivanhoe (1952), Ben Hur (1959) czy Zielone Berety(1968).

Film spodoba się każdemu, nie tylko zaciekłym militarystom i fanom gatunku. To wszystko dzięki twardym, ale realistycznym postaciom, bardzo dobrym zdjęciom, także tym pochodzącym z kamer w samolotach, oraz dzięki bardzo mądrze skonstruowanej fabule z ciekawymi wątkami, których nie mogę tu zdradzać. W mojej ocenie warto poświęcić 80 minut na obejrzenie tego starego, ale jakże znakomitego filmu.

 

Tytuł polski: -

Tytuł oryginalny: The Men of the Fighting Lady

Reżyser: Andrew Marton

Wytwórnia: Metro-Goldwyn-Mayer

Muzyka: Miklós Rózsa

Premiera: 1954

Czas trwania: 79 min.

 

Redakcja merytoryczna: Malwina Lange
Korekta językowa: Patrycja Grempka

 

[1]

[2]

  1. H. A. Burns, The Case of the BlindedPilot, „The Saturday Evening Post„ z 29 listopada 1952 r.,”U.S.S. Oriskany”: http://www.ussoriskany.us/Oriskany/omag/29%20Nov%2052.pdf (dostęp 21 maja 2017 r.). []
  2. J. Nilsson, The Forgotten Heroes of Korea, „The Saturday Evening Post” z dnia 12 listopada 2011 r.: http://www.saturdayeveningpost.com/2011/11/12/history/post-perspective/forgotten-heroes-korea.html (dostęp: 21 maja 2017 r.) Artykuł ten zawierafragmenty tekstu J. A. MecheneraThe ForgottenHeroes of Korea, który ukazał się w SaturdayEvening Post z 10 maja 1952 r. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz