„Błazen – wielki mąż”. Przedstawienie Stańczyka na obrazach Jana Matejki i Leona Wyczółkowskiego


Czasy ostatnich Jagiellonów nazywane są „złotym wiekiem„ państwa polskiego. Nastąpił wtedy rozkwit renesansu, widoczny także w sztuce. Nie wolno zapominać o mecenacie królewskim, dzięki któremu możliwe było m.in. zbudowanie Kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu zwanej ”perłą renesansu”. Wszystko to obserwował ktoś mający bliski dostęp do króla i żadnego formalnego wpływu na politykę. Stańczyk – owiany legendą nadworny błazen aż trzech Jagiellonów: Aleksandra, Zygmunta I i Zygmunta II.

Stańczyk w czasie balu na dworze królowej Bony, kiedy wieść przychodzi o utracie Smoleńska, Jan Matejko, 1862

Jego tożsamość nie jest pewna, prawdopodobnie miał na imię Stanisław i pochodził z Proszowic. Nie ma wielu potwierdzonych informacji o tej postaci – zachowane są rachunki dworskie, z których wynika, że Stańczyk otrzymywał dużo większe wynagrodzenie niż inni błaźni – może to świadczyć o sympatii żywionej do niego przez Zygmunta Starego. Z tamtego czasu zachowało się wiele anegdot, opisanych potem np. przez Józefa I. Kraszewskiego. Gorszym okresem dla trefnisia było panowanie Zygmunta Augusta – wydaje się, że nie zdobył jego zaufania i często opłakiwał „starego króla”. Do historii przeszedł on ze względu na swoje przymioty, opisywane już przez mu współczesnych – był błyskotliwy, inteligentny, przewidujący, nie bał się bronić prawdy i wytykać błędów władcom. Pod jego maską krył się prawdziwy mędrzec, którego jednak nikt nie chciał słuchać. W taki właśnie sposób ukazywał go na obrazach mistrz malarstwa historycznego – Jan Matejko. Dzięki niemu Stańczyk jest dzisiaj dla większości Polaków stereotypem wesołka. 

Zawieszeniu dzwonu Zygmunta na wieży katedry w Krakowie w 1521 r., Jan Matejko, 1874

Stańczycy Matejki

Stańczyk obecny jest w wielu dziełach J. Mateji, mk.in. Stańczyku udającym ból zęba, Gamracie i Stańczyku oraz trzech klasykach: Stańczyku w czasie balu na dworze królowej Bony, kiedy wieść przychodzi o utracie Smoleńska, Zawieszeniu dzwonu Zygmunta na wieży katedry w Krakowie w 1521 r. i Hołdzie pruskim. Aby zrozumieć zainteresowanie sylwetką błazna, należy przybliżyć atmosferę drugiej połowy XIX w.

Po powstaniu styczniowym pojawiły się głosy konserwatywne mówiące o tym, że zrywy narodowowyzwoleńcze w obecnej sytuacji nie mają sensu, dlatego należy skupić się na rozwoju samoświadomości Polaków oraz ich kultury pod zaborami i przenieść walkę na scenę polityczną. W 1869 r. w Krakowie wydano Tekę Stańczyka, satyrę na działalność zbrojną i patetyczny patriotyzm. Wokół pisma „Czas„ powstała grupa skupiająca konserwatystów krakowskich, od rzeczonej publikacji nazywanych stańczykami. Związana z nimi była krakowska szkoła historyczna, głosząca, że rozbiorom winna jest przede wszystkim sytuacja wewnętrzna Rzeczypospolitej oraz coraz silniejsza pozycja szlachty, która odgrywała dużą rolę już w czasach ostatnich Jagiellonów. Z tym środowiskiem związany był Józef Szujski – znajomy J. Matejki. Wydaje się, że podobne poglądy miały wpływ na myślenie malarza i jego wizję historii. Na swoich obrazach nie ukazywał po prostu jednego wydarzenia – są one pełne alegorii i kluczy, dzięki którym zyskujemy całościowy ogląd procesu historycznego. Częstym zabiegiem było np. umieszczanie postaci, które w danej sytuacji znaleźć się nie mogły, ale symbolizowały ważny czynnik, mający wpływ na dane zdarzenie. Malarz wyjaśniał swoje postępowanie: ”Żył w tym czasie, był tych a tych przekonań, usposobień, działał, choć nie w tej chwili, na tym miejscu, ale w tym interesie, sprawie, więc tu być powinien – wreszcie ja maluję epokę, a zapiski kronikarzy, historyków to nie Pismo Święte, ja robię po swojemu i basta!”1. Stańczyk jest wyjątkowy jeszcze z jednego powodu – J. Matejko do malowania potrzebował modelów, ale błaznowi, jako jedynemu, dał własne rysy. Podkreślił tym swoje pojmowanie roli twórcy sztuki w społeczeństwie – wszyscy biorą jego przewidywania tylko za wizję artystyczną, a ich prawdziwość mogą ocenić dopiero przyszłe pokolenia.

Stańczyk udający ból zęba, Jan Matejko, 1856 r.

Jedną z pierwszych prac malarza był Stańczyk udający ból zęba z 1856 r. Ówczesny osiemnastolatek podarował obraz Józefowi Muczkowskiemu, dyrektorowi Biblioteki Jagiellońskiej, w zamian za co bez przeszkód mógł korzystać z jej zasobów. Obecnie dzieło znajduje się w Muzeum Narodowym w Krakowie. Na płótnie widzimy przedstawienie jednej z anegdot o przygodach Stańczyka. Podczas uczty założył się z arystokratą, że w ciągu trzech dni znajdzie stu lekarzy w Krakowie. Warto nadmienić, że w XVI w. miasto było o wiele mniejsze niż dzisiaj, a liczba ludności wynosiła tylko ok. 20 tys. Następnego dnia błazen chodził po ulicach z obwiązaną głową – udawał, że bolą go zęby. Każdy napotkany przechodzień miał sposób na tę dolegliwość i udzielał rad mężczyźnie. Nawet człowiek, z którym się założył, polecił mu lekarstwo. Po trzech dniach Stańczyk przedstawił mu listę krakowskich lekarzy z możnym panem na czele. Kiedy zaprotestował, wesołek zripostował: „Przeciężeć mię waszmość na zęby lekarstwa nauczył”2. Płótno J. Matejki przedstawia trefnisia pytającego o radę mieszczanina. W centrum widzimy właśnie te dwie postaci. Stańczyk ubrany jest w żółtą koszulę i czapkę z dzwonkami oraz charakterystyczne czerwone spodnie. Ma obandażowaną twarz i pilnie notuje słowa stojącego obok mężczyzny. On z kolei nosi długi czerwony płaszcz z futrem i czapkę. Ręką wskazuje na zęby, wyraźnie tłumacząc błaznowi, jak pozbyć się dolegliwości. Na drugim planie można zauważyć życie miejskie toczące się na Rynku. Są tam handlarze i rozglądający się po straganach klienci, za Stańczykiem stoją wiklinowe kosze. W tle widzimy kamienice i górujący nad wszystkim kościół Mariacki. Dominuje ciepła kolorystyka, barwy czerwieni i odcienie żółci. Stańczyk nie jest tu jeszcze pokazany jako mędrzec zatroskany o losy kraju. To młody, bystry człowiek, który lubi pożartować i pośmiać się z pseudolekarzy.

Gamrat i Stańczyk, Jan Matejko, 1873-1878

Nieznaną szerokiej publiczności pracą J. Matejki jest Gamrat i Stańczyk z 1878 r. Z nim także wiąże się anegdota – oddajmy głos J.I. Kraszewskiemu: „Znając wszystkich dobrze na dworze królewskim, mówił, że w Polszcze jest dwóch, którzy nigdy nic nie wyjawią. A to arcybiskup Gamrat i biskup krakowski Samuel Maciejowski, bo Gamrat powiadał zawsze, że wie wszystko, a nie wiedział nic, Maciejowski zaś mówił chętnie: nic nie wiem, chociaż wszystko wiedział”3. Kim był ów wyszydzany przez Stańczyka duchowny? Bardziej niż na polu kościelnym udzielał się w polityce – był stronnikiem wspominanej królowej Bony. Zachowały się informacje o jego umiłowaniu przepychu, zarozumiałości i wystawnym życiu. Te wady wyśmiewał Stańczyk. Na obrazie widzimy wieczorny powrót do domu otyłego, chwiejącego się na nogach mężczyzny – Gamrata. Ubrany jest w sutannę, na szyi ma krzyż. Podtrzymuje go i szepcze mu coś na ucho królewski trefniś w charakterystycznym kostiumie. Wokół toczy się nocne krakowskie życie – ktoś leży na ulicy, ktoś gra na gitarze, inni jeszcze bawią się pochodniami. Nad wszystkim góruje potężna architektura – brama i kamienice. Obraz ma kompozycję dynamiczną, widzimy postaci podczas przejścia po ulicach. Dominują czerwienie i brązy, a źródłami światła są pochodnie niesione przed Gamratem. Stańczyk nie jest tu synonimem mędrca, ale zwykłym błaznem, podobnie jak w Stańczyku udającym ból zęba. To ostatnia praca J. Matejki, gdzie został przedstawiony w równie beztroskiej sytuacji, później widzimy go już tylko jako zmartwionego o los kraju patriotę.

Przedstawienie Stańczyka, które do dzisiaj mamy przed oczami, kiedy o nim mówimy, to ukończony w 1862 r. Stańczyk w czasie balu na dworze królowej Bony, kiedy wieść przychodzi o utracie Smoleńska. Jest to dzieło przełomowe, rozpoczynające pierwszy cykl obrazów historycznych i zawierające poglądy historiozoficzne samego malarza. Utrata przez Wielkie Księstwo Litewskie Smoleńska w 1514 r. była symboliczna – ta stojąca na straży wschodnich granic twierdza stanowiła jedną z pierwszych zdobyczy państwa moskiewskiego i zwiastowała początek jego potęgi. Józef I. Kraszewski zanotował anegdotę związaną z tym wydarzeniem: „Często bardzo po ulicach Krakowa widziano go w dziwnym stroju szachowanym, z czapką uszatą i pałką w ręku. Chłopcy uliczni biegli za nim krzycząc, skubali go i wyśmiewali. Raz nawet całkiem go z opończy obdarli. Za powrotem do zamku, król śmiał się z niego, że się dał obedrzeć ulicznikom. Ciebie, królu – odpowiedział – gorzej drą: wydarto ci Smoleńsk, a milczysz”4. W tamtym czasie żoną Zygmunta Starego nie była jeszcze Bona, która pojawiła się na dworze w 1518 r., lecz Barbara Zapolya. Księżna Bari była jednak symbolem złej królowej i zapewne dlatego mistrz użył tej figury, tytułując obraz. Nielubiana przez szlachtę, wciąż podejrzewana o spiski, knująca przeciwko młodej żonie Zygmunta Augusta – taki jej obraz zachował się do dzisiaj, m.in. dzięki Barbarze Radziwiłłównie Alojzego Felińskiego. W centralnej części obrazu widzimy dobrze oświetloną postać Stańczyka siedzącego na krześle w charakterystycznej pozie. Jego czerwony kostium błazna kontrastuje z ciemnozielonymi tkaninami na ścianach. Czapka z dzwoneczkami nie jest zabawna – nie pasuje do wyrazu twarzy mężczyzny – zaniepokojonego, poważnego, smutnego. Oczy patrzą w jeden punkt, a splecione ręce podkreślają filozoficzną postawę. Atrybuty umieszczone wokół Stańczyka nie są przypadkowe – na stole leży list, który – jak się domyślamy – przynosi wieść o utracie Smoleńska, w przybliżeniu widzimy jednak napis: „A.D. MDXXXIII, Samogitia„. Umieszczenie go mogło być działaniem celowym – w 1533 r. zanotowano pojawienie się na niebie komety, która jest symbolem klęski. Widzimy ją zresztą na obrazie, za oknem zamku. W tym też roku skończył się rozejm z Moskwą, a konflikt podsycała sprawa przynależności Smoleńska. Nie doszło do porozumienia i w 1534 r. wybuchła nowa wojna, będąca kolejnym ogniwem w sporze mającym trwać jeszcze przez kilka wieków. Wracając do obrazu, na ziemi leży kaduceusz – odrzucony symbol błazna, który przemienił się w mędrca. Zza jego koszuli wystaje medalion z Matką Boską – ważny dla Polaków symbol religijny, łączony z patriotyzmem. Za oknem widzimy kometę – często uznawaną za proroctwo klęski, zniszczenia. Drugi plan stanowi kontrast do statycznej kompozycji pierwszego planu. Za plecami Stańczyka, skąpani w czerwonym świetle, bawią się goście na balu, wnosząc elementy dynamiki. Możni nie przejmują się informacją o utracie Smoleńska, nie odczuwają tego jako zagrożenia. Powagę sytuacji rozumie tylko błazen, ale tragiczny paradoks polega na tym, że nikt nie bierze na poważnie jego słów. Prawdopodobnie przejrzał plany działającej na szkodę Polski Bony, przewiduje więcej niż politycy. Jan Matejko oskarża szlachtę o upadek Ojczyzny. Obraz ten ”stał się jednym z wielkich nauczycieli narodu”5, pokazując, że jeśli chcemy znaleźć rozwiązanie dzisiejszych problemów, nie możemy odwracać się od przeszłości.

Stańczyk, Leon Wyczółkowski, 1898 r.

Tajemniczy Stańczyk Wyczółkowskiego

Błazen ostatnich Jagiellonów pojawia się także na ukończonym w 1898 r. obrazie Stańczyk Leona Wyczółkowskiego. Był on uczniem J. Matejki, którego poznał, studiując w Krakowie. Początkowa fascynacja malarstwem historycznym i symbolicznym z czasem ustąpiła, ale jej śladem jest wspomniane dzieło. Inspiracją do niego były spory L. Wyczółkowskiego ze środowiskiem politycznym stańczyków, którzy nieprzychylnie odnosili się do jego twórczości. Zarzucali mu m.in. ludowe sympatie, brutalny realizm i niejasność ideową kompozycji symbolicznych. Kiedy jako profesor Szkoły Sztuk Pięknych wprowadził tam studium aktu kobiecego z żywego modelu, wywołał skandal obyczajowy, z powodu którego wszczęto nawet policyjne dochodzenie. Odpowiedzią był Stańczyk – kompozycja jednoznacznie pesymistyczna, choć dość niejasna.

Widzimy na niej charakterystyczną postać siedzącego błazna, zasłaniającego twarz dłonią. Po jego lewej stronie znajduje się otwarta drewniana skrzynia, z której wystaje lalka przedstawiająca mężczyznę. Reszta kukiełek stoi na półce za plecami trefnisia. Ubrane są w stroje narodowe, mundury, niektóre są w żałobnych czarnych szatach. Dominuje barwa czerwona – taki jest kostium Stańczyka i ściana pokoju. Postawa mężczyzny jest tajemnicza – możemy się tylko domyślać przyczyn jego załamania. Czy zasłania twarz, nie mogąc znieść widoku bezwolnych marionetek – symbolu społeczeństwa polskiego? Czy nie odpowiada mu funkcja reżysera tej narodowej szopki i manipulatora? Być może płacze nad kondycją narodu. Symbolika kukiełek jest dość jednoznaczna – są komuś posłuszne, przez kogoś kierowane. Stańczyk, którego imię przyjęli krakowscy konserwatyści, zapewne nie zgodziłby się na lojalność wobec zaborcy, ale nie ma wpływu na politykę. Może tylko rozpaczać nad upadkiem narodu. Na obrazie J. Matejki był prorokiem upadku państwa, u L. Wyczółkowskiego – świadkiem zawierania ugody z wrogiem, nigdy jednak nie może zaradzić złu.

Różne oblicza błazna

Postać błazna w ciągu wieków była postrzegana na różne sposoby, rzadko jednak zwracano uwagę na jej podstawową rolę – zabawianie dworu. Zazwyczaj starano się ukazać inne aspekty – najwybitniejszym przykładem na gruncie polskim jest malarstwo J. Matejki i jego sportretowanie Stańczyka. Wesołek wyrósł na mędrca, nauczyciela pokoleń i proroka, którego nikt nie chce słuchać. Do tej tradycji odwołał się też później L. Wyczółkowski, który – w przeciwieństwie do swojego mistrza – miał do krakowskich konserwatystów stosunek krytyczny. To ukazanie trefnisia ostatnich Jagiellonów zaowocowało potem m.in. przedstawieniem Stańczyka w Weselu Stanisława Wyspiańskiego. Należy jednak pamiętać, że J. Matejko nie od razu tak zinterpretował tę sylwetkę – początkowo malował go w sytuacjach anegdotycznych, związanych z żartami trefnisia. Dostrzegamy zatem dwoistość natury sportretowanego mężczyzny. To postać, która w tłumie zawsze gra – zabawia dwór, rzuca ciętymi uwagami, niektórych śmieszy, innych denerwuje. Maskę może zdjąć tylko w samotności. Wtedy ukazuje prawdziwe uczucia, może skupić się na problemach swoich lub całego narodu. Malarze zdawali sobie sprawę z tego rozdarcia i starali się odzwierciedlić je w swoich dziełach.

Bibliografia:

  1. Bernacki W., Stańczyk, [online] http://www.24ikp.pl/skarby/ludzie/krajanie/stanczyk/art2.php [dostęp: 22.05.2016].
  2. Blak H., Hołd pruski – obraz Jana Matejki, Kraków 1990.
  3. Gawroński R., Smutne oblicze błazna, [online] http://historia.focus.pl/swiat/smutne-oblicze-blazna-325 [dostęp: 21.05.2016].
  4. Kraszewski J I., Stańczyk [w:] tenże, Nowele, obrazki i fantazye, Warszawa 1908, s. 177–182; [online] https://pl.wikisource.org/wiki/Sta%C5%84czyk [dostęp: 19.04.2017].
  5. Lubicki L., Matejko i Wyczółkowski – dwa różne przedstawienia Stańczyka, [online] http://niezlasztuka.net/strona-glowna/stanczyk-jan-matejko-leon-wyczolkowski/ [dostęp: 19.04.2017].
  6. Malinowski J., Leon Wyczółkowski, Warszawa 1987.
  7. Michałowski J., Jan Matejko. Portrety, Warszawa 1987.
  8. Szypowska M., Jan Matejko, Warszawa 1976.
  9. Wilska M., Stanisław Stańczyk [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. 42/2, Kraków 2004.
  10. muzeum.krakow.pl

Redakcja merytoryczna: Marcin Tunak
Korekta: Edyta Chrzanowska

  1. H. Blak, Hołd pruski – obraz Jana Matejki, Kraków 1990, s. 45. []
  2. J.I. Kraszewski, Stańczyk [w:] Nowele, obrazki i fantazye, Warszawa 1908, s. 179. []
  3. Tamże. []
  4. Tamże, s. 181. []
  5. M. Szypowska, Jan Matejko, Warszawa 1976, s. 85. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. Anonim pisze:

    „Instytucja Stańczyka” być może jest też potrzebna na naszym współczesnym dworze parlamentarnym 😉 . Aga

Zostaw własny komentarz