Wymarsz Pierwszej Kompanii Kadrowej z Krakowa. Nieudany plan wywołania powstania i zajęcia Warszawy |
Pierwsza Kompania Kadrowa 6 sierpnia 1914 r. wyruszyła z Krakowa w stronę Warszawy, by w Królestwie Polskim wywołać powstanie, które doprowadziłoby do powstania Rządu Narodowego. Żaden z celów kadrówki nie został zrealizowany. Jednak to z jej żołnierzy sformowano, podporządkowane Austrii Legiony Polskie.
Tło międzynarodowe
28 czerwca 1914 r. w Sarajewie doszło do udanego zamachu na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda. Zamachowcem okazał się być serbski nacjonalista Gavrilo Princip. Przez miesiąc trwały napięte i tajne rokowania dyplomatyczne, które skłoniły Austrię1 do wystosowania Serbii ultimatum. Serbia zgodziła się na prawie wszystkie żądania Austrii To okazało się niewystarczające i 28 lipca Austria wypowiedziała Serbii wojnę. Następnie doszło do kolejnych deklaracji wojny spowodowanych „efektem domina” związanego z sojuszniczymi zobowiązaniami europejskich mocarstw. 1 sierpnia Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji, a 3 sierpnia Francji. Następnie z 4 na 5 sierpnia Wielka Brytania wypowiedziała wojnę Niemcom. 6 sierpnia Austria wypowiedziała wojnę Rosji. Tym samym zaborcy Polski znaleźli się w stanie wojny. Odżyły nadzieje, że może przynieść to Polsce niepodległość. Tak myślał zapewnie Piłsudski chcący zorganizować powstanie w Królestwie Polskim i zająć, na czele powstańczej armii, Warszawę.
Przygotowanie powstania
Plan Piłsudskiego był prosty, ale w swojej prostocie naiwny. Komendant chciał by sformowany w Krakowie oddział polskiej armii ochotniczej, po wkroczeniu do Królestwa Polskiego, zyskał poparcie społeczne, które spowodowałoby napływ nowych rekrutów. Następnie te w założeniu liczne oddziały, miały wkroczyć do Warszawy przed zmierzającymi do niej wojskami państw centralnych. Piłsudski liczył także, że marsz kadrówki wyzwoli w Polakach tradycje powstańcze z roku 18632. Tym samym Niemcy i Austriacy po przybyciu nad Wisłę musiałyby podjąć rozmowy polityczne z przedstawicielami polskich oddziałów. Piłsudski oczywiście liczył, że będzie centralną postacią w planowanej układance.
Organizowanie przez Piłsudskiego oddziałów i decyzja o ich późniejszym wymarszu nie należała tylko do niego, nie była także spontaniczna. Musiał uzyskać zgodę od Austriaków. Stało się to 2 sierpnia 1914 r. za pośrednictwem kapitana Józefa Rybaka. Dopiero po tej zgodzie Piłsudski zaczął ściągać do Krakowa swoich ludzi3.
Wymarsz Pierwszej Kompanii Kadrowej
Oddział, który przeszedł do historii jako Pierwsza Kompania Kadrowa, został sformowany 3 sierpnia ze słuchaczy szkół oficerskich Związków Strzeleckich oraz Drużyn Strzeleckich4. Liczył zaledwie 144 żołnierzy, którzy zostali oddani pod komendę Tadeusza Kasprzyckiego. Niestety uzbrojenie oddziału pozostawało wiele do życzenia, należałoby je uznać za przestarzałe. Część z żołnierzy maszerowała z siodłami na plecach, gdyż nie otrzymali koni5. Do nich przemówienie wygłosił Piłsudski, który powiedział:
„Odtąd nie ma ani strzelców, ani drużyniaków. Wszyscy, co tu jesteście zebrani, jesteście żołnierzami polskimi. Znoszę wszelkie odznaki wszystkich grup. Jedynym waszym znakiem jest odtąd orzeł biały (...) Żołnierze! Spotkał was ten zaszczyt niezmierny, ze pierwsi pójdziecie do Królestwa i przestąpicie granice rosyjskiego zaboru, jako czołowa kolumna wojska polskiego, idącego walczyć za oswobodzenie ojczyzny (...) Patrzę na was jako na kadry, z których rozwinąć się ma przyszła armia polska, i pozdrawiam was, jako pierwszą kadrową kompanię.”6.
Formowaniu Kompanii towarzyszył entuzjazm ochotników, który odpowiadał także nastrojom w Krakowie. Mieszkańcy cieszyli się, że po wielu latach znów mogli zobaczyć polskie wojsko7.
Dwa dni po przemówienia kompania oczekiwała na krakowskich Oleandrach na dalsze rozkazy. Te przyszły w nocy 6 sierpnia. Kompania wyruszyła o godzinie 2:42 w stronę Miechowa, kierując się do niego przez Słomniki.
Mistyfikacja Piłsudskiego
W dniu wymarszu kadrówki Piłsudski został w Krakowie i wziął udział w spotkaniu Komisji Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych. Podczas posiedzenia Piłsudski oświadczył, iż w Warszawie utworzył się Rząd Narodowy. Ponadto stwierdził, iż polskie oddziały muszą dotrzeć do Warszawy przed armią pruską. Odezwa8 owego rządu została napisana z inspiracji Piłsudskiego i jej fragment brzmiał następująco:
„Polacy! W Warszawie utworzył się Rząd Narodowy. Obowiązkiem wszystkich Polaków jest skupić się solidarnie pod jego władzą. Komendantem polskich sił wojskowych mianowany został ob. Józef Piłsudski, którego rozporządzeniom wszyscy ulegać winni. (...)”9.
Naprawdę żaden Rząd Narodowy w Warszawie nie powstał10. Była to od początku do końca mistyfikacja Piłsudskiego. Jednak w jej treści ówcześni zobaczyli autorytarne zapędy Piłsudskiego, który gdyby zrealizował swój plan, zagarnąłby dla siebie dużą władzę. Tak to rozumieli konserwatyści i endecy, którzy oskarżyli Piłsudskiego o próbę socjalistycznego zamachu stanu11. Oczywiście rzekomy Rząd Narodowy miał nie tylko podnosić rangę Piłsudskiego, ale także byłby użyteczny w przypadku zajęcia przez kadrówkę Warszawy. Wówczas te fikcyjne plany zamienionoby w rzeczywistość, stawiając państwa centralne przed faktem dokonanym istnienia polskiego rządu.
Zajęcie Kielc i bitwa, której nie było
Jeszcze 6 sierpnia strzelcy dotarli do Słomnik, które zajęli. Wcześniej w podkrakowskich Michałowicach obalili słupy graniczne. Następnego dnia dotarli do Miechowa, oddalonego od Krakowa o ok. 40 km. Do Miechowa z Krzeszowic dotarł także oddział dowodzony przez Mieczysława Norwida-Neugebauera. Po połączeniu zgrupowań ochotników było ok. 450.
Tak szybki marsz żołnierzy spowodowany był brakiem rosyjskiego oporu. Rosjanie przed 6 sierpnia wycofali swoich urzędników i funkcjonariuszy w głąb Królestwa Polskiego.12. Zatem kadrówka nie napotkała żadnego oporu.
Jednak by pokazać społeczeństwu, że ich marsz był walką okraszoną sukcesami i ciężkimi bojami, do prasy nadano nieprawdziwy komunikat o treści: „Oddziały Związku Strzeleckiego pobiły i wyparły Moskali z Miechowa, gdzie Sztandar Polski powiewa”, kolportowano także widokówki i ulotki opisujące to starcie13. W rzeczywistości żadnej bitwy nie było, a ochotnicy nie zabili żadnych Rosjan. Nie mieliby nawet czym, biorąc pod uwagę ich nędzne uzbrojenie. Tak jednak budował się mit kadrówki.
9 sierpnia ochotnicy dotarli do Książa Wielkiego oraz Jędrzejowa, w którym strzelcy spotkali się z austriackimi oficerami. Ci podeszli lekceważąco do kadrówki, której wartość bojową negowali. 11 sierpnia oddziały dotarły do podkieleckich Chęcin.
Do oddalonych od Krakowa o 123 km Kielc ochotnicy dotarli 12 sierpnia, gdzie triumfalnie przeszli przed niebronione miasto. Już dwa dni później musieli opuścić Kielce mając przed sobą wizję stoczenia walki z rosyjską kawalerią. Strzelcy powrócili do Kielc 19 sierpnia, ale stało się jasne, że nie uda się ani dotrzeć do Warszawy, ani wywołać narodowego powstania. W Kielcach polscy żołnierze zostali do 10 września, gdy wraz z Austriakami wycofali się z miasta.
Chłodne przyjęcie
Po wkroczeniu do Królestwa Polskiego na ochotników czekało rozczarowanie. Nie tylko brakowało ochotników, ale również miejscowa ludność była wobec żołnierzy niechętna. Powodów takiej postawy mogło być kilka. Jednym z nich była obawa i strach, że Rosjanie wkrótce wrócą i za pomoc strzelcom wprowadzą represje. Jednak sama kadrówka również nie budziła zaufania swoim uzbrojeniem i umundurowaniem. W efekcie nie były odosobnione takie wspomnienia: „Ani jednego pozdrowienia dla nas jadących; ani jednego zaciekawionego spojrzenia, ani zapytań na postojach (...).”14.
Wspomnienia Michał Sokolnickiego opisują postawę ludności Królestwa Polskiego w taki sposób:
„Mobilizacja rosyjska się powiodła; jeszcze teraz, z terenów, przez które przechodzimy, uciekali ludzie do swoich, do rosyjskiego wojska (...). Przed kilkoma dniami wchodziliśmy do jednej z podkieleckich wsi. Pustka na ulicy, okna i drzwi domów zabite deskami, ani jednego człowieka, ani bydlęcia czy kury; po prostu wieś cala na pierwszą pogłoskę o naszym przyjściu zamknęła się i padła przed nami martwa. Dowódca kompanii, wstrząśnięty tym widowiskiem, kazał odbijać pierwsze wrota; wszyscy byli zdrowi, cali i z dobytkiem, tylko się ukrywali przed Polakami; zrobiono wtedy wyjątek i podczas, gdy wszędzie płacono za wszystkie dostawy, tu rozkazano zabrać wsi wszystko.”15.
Metoda konfiskaty strzelców przy niechęci społecznej była powszechna i nie sprzyjała budowaniu zaufania i entuzjazmu wobec kadrówki.
Rozwiązanie akcji
Oddziałom Piłsudskiego nie udało się dotrzeć do Warszawy, nie powstała także silna armia ochotnicza, nie udało się także przeszkodzić mobilizacji rekruta do rosyjskiej armii.
Rozczarowani Austriacy już 12 sierpnia zażądali wcielenia tych oddziałów do armii austriackiej16. Piłsudski faktycznie otrzymał ultimatum. Miał albo rozwiązać sformowane oddziały albo wcielić je do najbliższej formacji austriackiego landsturmu17. Każdy z wyborów oznaczał przekreślenie istnienia niezależnych oddziałów polskich i zakończenie rozpoczętej 6 sierpnia próbie dotarcia do Warszawy.
Wkrótce po zakończeniu akcji środowisko Piłsudskiego przystąpiło do działań propagandowych, które miały przedstawić marsz kadrówki jako sukces. W wydaniu socjalistycznej gazety „Naprzód” napisano:
„Prędko łotrowskie pogłoski przestały oddziaływać na włościan, przekonywujących się, że mają przed sobą kadry wojska polskiego, niosących im wolność braci. Zmieniło się usposobienie, a zachwyt, entuzjazm serdeczny wzrastał z godziny na godzinę. Wnet zaczęto dostarczać kwater, prowiantów, podwód. Chłopi gromadnie zaczęli zgłaszać się do szeregów”18.
W rzeczywistości w Królestwie Polskim chłopi częściej o oddziałach rosyjskich mówili, że „nasi idą”, traktując oddziały austriackie jako obce.
Naczelny Komitet Narodowy i Legiony Polskie
Na wyjście z twarzą Piłsudskiemu oraz uratowaniem oddziałów strzeleckich pozwoliły działania KSSN. W dniu 16 sierpnia za aprobatą Austriaków i za porozumieniem środowisk konserwatywnych i demokratycznych powołano Naczelny Komitet Narodowy
Jednym z sukcesów NKN było utworzenie polskich oddziałów walczących u boku austriackiej armii19. Nazwa Legiony Polskie nawiązywała do tradycji Legionów Polskich we Włoszech. Austriacy zgodzili się na oddziały w liczbie dwóch legionów. Formalnie Komenda Naczelna Armii Austro-Węgierskiej rozkaz o powołaniu legionów wydała 27 sierpnia20, w którym zarządzono utworzenie Legionu Wschodniego i Legionu Zachodniego. Komendantem Zachodniego został gen. Rajmund Baczyński, a Wschodniego gen. Adam Pietraszkiewicz. Tym samym na bazie kadrówki utworzono Legiony Polskie podporządkowane Austriakom. Dla Piłsudskiego oznaczało to utratę samodzielnej kontroli nad strzelcami21. Nie takie było zamierzenie jego planów, ale w obliczu austriackiego ultimatum przystąpił do Legionów, by nie znaleźć się na politycznym marginesie. Na niepodległość przyszło Polakom poczekać jeszcze 4 lata.
Bibliografia:
- Chwalba A., Wojna Polaków 1914-1918, Warszawa 2018.
- Garlicki A., Józef Piłsudski 1867-1935, Warszawa 1989.
- Kaczmarek R., Historia Polski 1914-1989, Warszawa 2014.
- Kasprzyk J.J., Wywiał P., Marsz Szlakiem I Kompanii Kadrowej Wakacyjna przygoda z Ojczyzną, Kraków 1914.
- Nowak A., Niepodległa! 1864-1924. Jak Polacy odzyskali Ojczyznę, Kraków 2018.
Czytaj także:
- Austro-Węgry. [↩]
- A. Nowak, Niepodległa! 1864-1924. Jak Polacy odzyskali Ojczyznę, Kraków 2018, s. 147. [↩]
- A. Garlicki, Józef Piłsudski 1867-1935, Warszawa 1989, s. 164 [↩]
- R. Kaczmarek, Historia Polski 1914-1989, Warszawa 2014, s. 39. [↩]
- Tamże. [↩]
- A. Garlicki, Józef Piłsudski..., dz. cyt., s. 165 [↩]
- R. Kaczmarek, Historia..., dz. cyt., s. 39. [↩]
- Opublikowano ją z datą wsteczną 3 sierpnia 1914 r. [↩]
- A. Garlicki, Józef Piłsudski..., dz. cyt., s. 166 [↩]
- Piłsudski wiedział, że KSSN nie będzie się cieszyć ogólnopolskim uznaniem, stąd pomysł na tę mistyfikację. [↩]
- A. Garlicki, Józef Piłsudski..., dz. cyt., s. 166. [↩]
- A. Chwalba, Wojna Polaków 1914-1918, Warszawa 2018, s. 161 [↩]
- Tamże. [↩]
- A. Chwalba, Wojna Polaków..., dz. cyt., s. 163 [↩]
- A. Garlicki, Józef Piłsudski..., dz. cyt., s. 168. [↩]
- R. Kaczmarek, Historia, dz. cyt., s. 40. [↩]
- Rodzaj pospolitego ruszenia w Austrii [↩]
- A. Garlicki, Józef Piłsudski..., dz. cyt., s. 170. [↩]
- R. Kaczmarek, Historia..., dz. cyt., s. 40. [↩]
- A. Nowak, Niepodległa..., dz. cyt., s. 152. [↩]
- A. Chwalba, Wojna Polaków..., dz. cyt., s. 171 [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Nie wiem tylko co tutaj jest czczone, świętowane. Sam marsz kadrówki to porażka, ani nie osiągnięto celów politycznych ani wojskowych. Jeśli sam fakt, że to polskie oddziały, to słabo umundurowane i uzbrojenie. Myślę, że tutaj przede wszystkim chodzi o tradycje marszów w II RP. Piłsudski dbał o propagandę, co widać nawet w tym artykule.
Na micie legionów Piłsudski budował i swój mit. To nie socjalista, a populista. Wojna z sejmem, który obrażał to także gra medialna, dziwne że współcześni tego nie rozumieją
O ile mistyfikacja była sprytnym fortelem to o tyle oddanie sobie samemu władzy to hit ^^ a bitwa, której nie było to jak z dowodzeniem w bitwie warszawskiej, fake newsy.
A POW, założona już w sierpniu 1914 r. w Warszawie, to też porażka? Wprost przeciwnie, sukces i to wielki. Z drugiej strony na bazie 1 Kompanii Kadrowej wyrosły Legiony Polskie, które odegrały bardzo ważną rolę w odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Wreszcie, co to znaczy „populista”? Używanie tego określenia w obecnych czasach tak się zdeprecjonowało, że nie znaczy ono tak naprawdę nic (podobnie jak słowo „faszysta”).
Populista, taki Trump. Pod płaszczem działania dla Polski przede wszystkim działał na siebie. Co widać w tej odezwie.
Celem Piłsudskiego nie było wywołanie żadnego powstania. JP miał taki plan, że w miarę podążania ku Warszawie do „Kadrówki” będą dołączać ochotnicy i z poważną siłą zbrojną uda się dotrzeć do W-wy przed Austriakami. Wówczas Austriacy musieliby się z nim liczyć, a na ile plan był realny, to inna sprawa.
A POW to oczywiście sukces, w końcu to POW W dużej mierze rozbrajał żołnierzy zaborczych jesienią 1918.
To chyba nazywa się powstanie. Jakby nie patrzeć obywatele rosyjscy narodowości polskiej ruszyliby na Warszawę w ramach armii ochotniczej występując przeciwko formalnie swojemu krajowi. To jak to nie jest powstanie to co to jest?
OK, jak to nazwać, wydarzenia z lata 1914 r. nie wyszły Piłsudskiemu. I co z tego? Na bazie 1 Kompanii Kadrowej zostały utworzone Legiony Polskie (kilkanaście tysięcy patriotycznie nastawionych żołnierzy polskich, którzy uzyskali szalenie potrzebne po 1918 r. doświadczenie militarne).
Piękne i merytoryczne rozprawienie się z tym mitem! Polecam książkę Złowrogi cień Marszałka Ziemkiewicza.
Akurat Ziemkiewicz nie jest ani rzetelny, ani merytoryczny w swojej krytyce Piłsudskiego.
Za: ungern.fora.pl
Autor:
BRMTvonUngern Nie 16:35, 27 Mar 2011
„A tutaj recenzja z pisma Rzeczpospolita:
Cytat: Jeszcze jedno polskie powstanie
Tomasz Stańczyk 05-11-2010,
Do listy polskich powstań Leszek Moczulski dopisuje jeszcze jedno, sierpniowe, w 1914 roku. Rozpoczęła je wysłana przez Józefa Piłsudskiego do Królestwa Polskiego kompania kadrowa, która dała początek rozrastającej się, podległej tylko jemu, jednostce wojska polskiego, liczącej pod koniec sierpnia już pięć batalionów.
Powstanie kojarzy się zwykle z nagłym wybuchem i porywem entuzjazmu, co dokładnie w 30 lat po wymarszu z Oleandrów widziano w Warszawie. Tego jednak w 1914 roku nie było. Radości na widok strzelców nie okazywano. Panowała niepewność, obojętność, niechęć, wrogość, obawa przed zemstą Rosjan, gdyby wrócili. „Polacy okazali się kamieniem pleśnią pokrytym, a nie ładunkiem dynamitu” – mówił rozczarowany Piłsudski.
Leszek Moczulski uważa jednak, że powstanie może być pewnym procesem, dojrzewaniem emocji i zaangażowania. Tak właśnie było w sierpniu 1914 r. na Kielecczyźnie. Moczulski kładzie nacisk na zmieniające się na coraz życzliwsze strzelcom nastroje. A powstanie jego zdaniem było, bo istniały siła zbrojna i opanowane przez nią terytorium, na którym budowano polski aparat administracyjny.
Jak to się skończyło? Odpowiada na to pytanie tytuł książki: „Przerwane powstanie polskie 1914”.
Naturalnie, to powstanie mogło tylko zakończyć się przegraną. Nawet gdyby Piłsudski pociągnął za sobą ludność Królestwa, nie byłby przecież w stanie wyzwolić Polski. Władze austriackie po tygodniu trwania strzeleckiej akcji postanowiły: nie będzie niezależnych polskich sił zbrojnych ani budowania polskiej administracji. W gruncie rzeczy mogły wcielić strzelców, tych, którzy byli obywatelami Austro-Węgier, w szeregi regulowanej armii. Piłsudski zostałby na lodzie, bez przepustki do historii. Stało się inaczej – powstały Legiony Polskie.
Nie byłoby ich bez poprzedzającej I wojnę pracy Piłsudskiego nad stworzeniem kadr dla przyszłego wojska polskiego, szkolenia żołnierzy i oficerów w Związku Strzeleckim i Strzelcu (choć trzeba pamiętać, że były także inne organizacje paramilitarne). „Ziuk całkiem zdziwaczał. Biega z wyrostkami po krzakach, urządza podchody albo z kijami ćwiczy musztrę” – pisał w 1909 roku jego wuj Stanisław Witkiewicz. Pięć lat później w mundurach i z karabinami strzelcy wymaszerowali z Oleandrów po to, by rozpocząć powstanie .
To ono zmusiło do działania polskich polityków z Galicji – inspirowanych, jak czytamy, przez Leona Bilińskiego, ogromnie wpływowego i cenionego przez Franciszka Józefa ministra skarbu. Wykorzystali oni kielecką kampanię oddziałów Piłsudskiego do przedstawienia Wiedniowi polskich postulatów. No i przejęcia politycznej inicjatywy na rodzimym gruncie. Ziemie polskie – Galicja i zdobyte na Rosji Królestwo Polskie – miały się stać trzecim elementem monarchii, z własnym Sejmem i rządem. To właśnie Biliński podpowiadał takie rozwiązanie, które miał obwieścić w swoim manifeście Franciszek Józef.
Przypomina Moczulski polityków galicyjskich na czele z prowadzącym rozmowy w Wiedniu Juliuszem Leo, prezesem Koła Polskiego w parlamencie austriackim, a zarazem prezydentem Krakowa. Leo był pierwszym prezesem Naczelnego Komitetu Narodowego wysuwającego postulat stworzenia Legionów. Moczulski podkreśla przy tym, że autorem koncepcji Legionów był Władysław Sikorski, później tak skłócony z Piłsudskim. Legiony kojarzą się dziś tylko z jednym nazwiskiem – Piłsudskiego, a ten sukces miał wielu ojców. Kto teraz pamięta Bilińskiego i Leo?
Do ogłoszenia manifestu Franciszka Józefa w sierpniu 1914 roku nie doszło, Austro-Węgry nie odnosiły na froncie z Rosją sukcesów, w końcu przekazały sprawy polskie w ręce Niemiec. Orientacja na Austrię stała się ślepym zaułkiem – pisze Moczulski. Podobnie jak orientacja na Rosję reprezentowana przez Romana Dmowskiego.
To konstatacja, brzmiąca mimowolnie jako osąd. Leszek Moczulski przyznaje przecież, że z dystansu łatwiej odczytywać błędy.
Książka opowiada – bo jest to opowieść, nie zaś drętwa, szczegółowa monografia historyczna, obarczona przypisami – a pisze ją historyk z doświadczeniem dziennikarskim i zacięciem publicysty, nie tylko o grach politycznych wokół sprawy polskiej. Równolegle prowadzi Leszek Moczulski w reporterskim stylu narrację o wyprawie żołnierzy Piłsudskiego do Królestwa Polskiego, owych Śmigłych, Kmiciców, Rysiów, Lisów, Grzmotów, Młotów, czyli o powstaniu i budowaniu wolnej Polski na skrawku zajętego terytorium zaboru rosyjskiego. Ciągle migają czytelnikowi przed oczyma nazwiska przyszłych oficerów w wojnach 1920 i 1939 roku, polityków, ministrów i generałów II Rzeczypospolitej, oficerów Armii Krajowej.
Zanim wybuchła wojna, dzielili czas między naukę, pracę a ćwiczenia wojskowe, ponieważ byli gotowi rzucić na stos swój życia los, jak później śpiewali. I wielu z nich oddało życie za Polskę, już w 1914 roku i jeszcze w latach 40. i 50. w komunistycznych więzieniach. Oni, strzelcy i drużyniacy, a potem legioniści, tworzyli (tak samo jak członkowie innych polskich ochotniczych formacji wojskowych w I wojnie światowej) elitę pokolenia urodzonego w ostatnich 15 latach XIX wieku. Stała się ona wzorem dla Kolumbów, rocznik 1920 i dalszych roczników urodzonych w latach 20., młodych żołnierzy Armii Krajowej.
Dla Polaków żyjących w II Rzeczypospolitej tamten sierpniowy wymarsz z Oleandrów i epopeja legionowa stały się elementem tożsamości. Nie dla wszystkich oczywiście. Tak jak nie dla wszystkich jest nim dziś drugi sierpień – ten z 1944 roku, i ten trzeci – z 1980 roku. Zawsze byliśmy podzieleni.
Trudno o nich – strzelcach i drużyniakach, legionistach – nie myśleć także i wtedy, gdy Leszek Moczulski, zamykając swą opowieść o kilku tygodniach gorącego lata 1914 roku powrotem oddziałów Piłsudskiego do Galicji, kończy książkę następującym zdaniem:
„Któż jednak wiedział, że dobiegł kresu zaledwie pierwszy rozdział epopei rozpoczęty w insurekcyjnym Krakowie, że kończyć się będzie ona w pożodze powstańczej Warszawy, w sowieckich i ubeckich więzieniach precyzyjnymi strzałami w tył czaszki. I niewielu rozumie, jaką to daje siłę”.
Leszek Moczulski „Przerwane powstanie polskie 1914”. Bellona, Warszawa 2010
Rzeczpospolita”