„Dziewczyny z Wołynia” – A. Herbich – recenzja


Rzeź wołyńska to wydarzenie historyczne, wobec którego nie sposób przejść obojętnie. Liczba ofiar ukraińskiego barbarzyństwa, wymyślne tortury zadawane przed śmiercią i dramat ludzi zabijanych tylko dlatego, że byli Polakami – wszystko to razem wzięte nie pozwala zapomnieć o ofiarach zbrodni UPA i OUN. Jeszcze żyją świadkowie, cudem ocaleni z rzezi, jeszcze można posłuchać ich opowieści, przeczytać ich wspomnienia.

Autorka recenzowanej książki, Anna Herbich, to urodzona w 1986 r. w Warszawie dziennikarka i publicystka, absolwentka Instytutu Anglistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Swoje teksty zamieszczała m.in. w „Rzeczypospolitej„, „Uważam Rze„ i ”Do Rzeczy”. W 2014 r. Wydawnictwo Znak Horyzont opublikowało jej książkę Dziewczyny z Powstania, rok później Dziewczyny z Syberii, wreszcie w 2017 r. pracę Dziewczyny z Solidarności. Wszystkie te pozycje ukazały się w popularnej serii Prawdziwe Historie. Warto jeszcze wspomnieć, iż Anna Herbich jest członkiem zarządu Fundacji Rodacy’37, a prywatnie żoną Piotra Zychowicza.

Książka Dziewczyny z Wołynia to opowieść bardzo osobista. Autorce udało się odnaleźć dziewięć bohaterek, cudem ocalałych z ukraińskiego ludobójstwa, wysłuchać ich relacji i je spisać. Najczęściej były to kilkuletnie bądź kilkunastoletnie dziewczynki, na oczach których zamordowano całe rodziny, puszczono z dymem całe wioski.

Janina była kilkuletnim dzieckiem, gdy banderowcy zamordowali jej rodzinę. Nie wie, kiedy i gdzie się urodziła. Nie jest nawet pewna swojego imienia i nazwiska – taka była malutka w czasie pogromu. Teodora cudem ocalała na strychu zakrystii w oblężonym przez upowców kościele w Kisielinie. Niewielu obrońców wytrzymało tam ataki Ukraińców, ciskając w nich kawałki cegieł, gruzu i odrzucając odbezpieczone granaty. Alfreda pamięta do dziś przecudny krajobraz Wołynia i przedwojenne spokojne życie. Ale też nigdy nie zapomni śmierci swojego taty i dwóch sióstr, zamordowanych na podwórzu ich pięknego domu. „Ojciec podjął rozpaczliwą próbę ratunku. – Panowie – zwrócił się do Ukraińców. – Czego ode mnie chcecie? Przecież ja żadnej krzywdy nikomu nie wyrządziłem. Za co? – Ty polska mordo! – zaczęli krzyczeć. – Za szczto? A za to, żeś Lach! Wsich Liachiw wybyjemo!”1. Janina przeżyła dni grozy w Zasmykach, a potem była sanitariuszką w 27 Wołyńskiej Dywizji AK. Józefa jako jedna z nielicznych cudem przeżyła masową egzekucję. Żyje do dziś z piętnem ludzi ocalałych z Rzezi Wołyńskiej – ze strachem, który jest „wszechobecny, paraliżujący, ściskający za gardło. Zalegający w trzewiach niczym kamień. Niepozwalający spać, jeść, myśleć. Żyć”2. Helenę, jej matkę i brata w Wigilię Bożego Narodzenia uratowała sąsiadka Ukrainka, która później wprowadziła się do opuszczonego przez Polaków domu.

Opowiedziane historie porażają swym realizmem. Brutalne morderstwa Ukraińców na cywilnej polskiej ludności, zapamiętane przez kilkuletnie najczęściej dziewczynki, na zawsze wryły się w pamięć tych bezbronnych dzieci. Makabrę pogłębia fakt, że te małe istoty przeżyły śmierć swoich rodziców, swojego rodzeństwa. Były tuż obok, gdy upowcy zarzynali ich ojca, rozstrzeliwali matkę czy znęcali się nad nieletnim rodzeństwem. Beztroskie dzieciństwo i życie na magicznym Wołyniu przerwała wojna. Ale prawdziwe niebezpieczeństwo nadeszło wcale nie od Niemców Hitlera czy Sowietów Stalina. Tortury i śmierć bezbronnych Polaków na Wołyniu przyszły od Ukraińców – chorych na antypolską ideologię banderowców, upowców, również od ukraińskich sąsiadów, zazdroszczących Polakom lepszego domu, lepszej gospodarki. Autentyczności zdarzeń dopełniają też smutne powojenne lata, spędzone przez bohaterki opisywanych historii w domach dziecka, sierocińcach czy na służbie u obcych i bezwzględnych ludzi.

W recenzowanej książce zamieszczono szereg fotografii, na których uwieczniono przede wszystkim bohaterki oraz członków ich rodzin. Materiał ilustracyjny uzupełniają zdjęcia osadników polskich na Wołyniu, fotografie przedstawiające folklor wołyński oraz stare widokówki z miasteczkami i wsiami wołyńskimi. Należy pamiętać, że części tych wiosek już od dawna nie ma – zostały całkowicie spalone, a mieszkańców wymordowano. W pracy Anny Herbich umieszczono jeszcze mapę przedwojennego województwa wołyńskiego, kalendarium historyczne oraz indeks osób. Chciałbym także docenić znakomite wydanie publikacji, gdzie strony zostały zszyte i oprawione w twardą, lakierowaną okładkę, oraz doskonałe zdjęcie umieszczone na przedniej stronie książki, przyciągające wzrok i zachęcające do zakupu woluminu i jego lektury.

Książka Dziewczyny z Wołynia to pozycja trudna, ciężka, porażająca, ale jednocześnie bardzo wartościowa poprzez autentyczne bohaterki, które przetrwały makabryczne ludobójstwo, a teraz dały świadectwo o swoim życiu, o ukraińskim ludobójstwie, o ogromie polskich ofiar Rzezi Wołyńskiej. Szczerze polecam wszystkim czytelnikom.

Plus minus

Na plus:

+ historia rzezi wołyńskiej opowiedziana przez świadków

+ dramatyczne wydarzenia widziane oczami dzieci

+ brutalny realizm w relacjach

+ solidne i staranne wydanie

+ zdjęcie na okładce

Na minus:

- brak

Metryczka

Tytuł: Dziewczyny z Wołynia

Autor: Anna Herbich

Wydawca: Znak Horyzont

Rok wydania: 2018

ISBN: 978-83-240-4291-3

Liczba stron: 280

Okładka: twarda

Cena: 44,90 zł

Ocena recenzenta: 9/10

Redakcja merytoryczna: Malwina Lange
Korekta językowa: Aleksandra Czyż

  1. A. Herbich, Dziewczyny z Wołynia, Kraków 2018, s. 88. []
  2. Tamże, s.140 []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz