„Enzo Ferrari. Wizjoner z Maranello” – P. Ferrari, L. Turrini – recenzja


Jego nazwisko zna każdy chłopczyk, który bawi się samochodzikami, a dla wielu posiadanie Ferrari jest oznaką statusu. Leo Turrini w wywiadach z Piero Ferrarim starał się przedstawić legendarnego Enzo od strony, z której znało go niewielu. Chociaż z książki wyłania się pewien obraz Włocha, to trudno nie odczuć niedosytu po lekturze.

Czytając opis zamieszczony z tyłu książki, można spodziewać się nieprzeciętnej historii o niepospolitym człowieku, jakim bez dwóch zdań był Enzo Ferrari. Napisania jej podjął się również nieprzypadkowy człowiek. Leo Turrini to jeden z największych znawców Formuły 1, który ma na koncie wiele pozycji książkowych, a wywiad z Piero jest jednym z nich. Zestaw autorów książki to już pierwszy plus. Czytelnik może bowiem poznać legendę motoryzacji od zupełnie innej, tej rodzinnej strony. Dowiedzieć się m.in. o metodach wychowawczych Enzo czy też jego ogólnym podejściu do rodziny.

Drugą zaletą całego wywiadu jest fakt, że został on podzielony tematycznie. Lektura jest bowiem prawdziwą kopalnią anegdot o Włochu. Można przeczytać zarówno o sytuacjach rodzinnych, jak i o wydarzeniach prosto ze stajni Ferrari. Osoby, które spodziewają się ograniczenia rozmów Turriniego i Ferrariego jedynie do sportu, spotka zaskoczenie.

Niestety, może to być jednak koniec pozytywnych informacji na temat książki. Przede wszystkim w opowieści brakuje porządku chronologicznego, a wielokrotnie będzie się zdarzać, że wypowiedź podobna do tej, którą czytelnik czyta, znajduje się też dużo wcześniej. Nie można tego nazwać chaosem, a bardziej nieuporządkowaniem, które momentami przeszkadza w płynnej lekturze.

Minusem książki, która ma opowiadać o życiu Ferrariego, jest spojrzenie na to życie tylko z jednej strony. Syn Enzo niewątpliwie wie dużo o własnym ojcu, ale jest z pewnością wiele innych osób, które mogłyby przekazać informacje dopełniające ten obraz. Jeżeli autor zdecydował się już na konwencją wywiadu, to mógł również przeprowadzić rozmowy z większą liczbą postaci z bliskiego otoczenia głównego bohatera. Chociaż Piero stara się nakreślić, jaki charakter miały relacje Ferrariego z niektórymi kierowcami, czy też jak dbał o innych pracowników, to nie to samo, co rozmowa z nimi samymi. Pomijając fakt, że pewnie wiele osób już nie żyje, to na pewno są jeszcze ci, którzy pracowali u Enzo.

Kolejną rzeczą, której brakuje w książce tego typu, to ilustracje. Nie chodzi tutaj o zdjęcia Enzo, ale fotografie modeli aut, o których rozmawiają autorzy. Z pewnością pomogłoby to w odbiorze lektury, a osoby, które nie znają historii marki, mogłyby poznać niektóre z legendarnych samochodów.

Chociaż książka pozostawia wiele do życzenia, na pewno ma kilka atutów, które sprawiają, że warto zwrócić na nią uwagę. Anegdoty, historie rodzinne i dotyczące firmy, a także pokazanie, jak wyglądał świat Enzo poza motoryzacją. Nie należy jednak spodziewać się szczegółowej opowieści o życiu Włocha od A do Z.

Plus minus

Na plus:

+ pokazanie Enzo Ferrariego od innej strony

+ mnóstwo anegdot

+ wyjście poza sport

Na minus:

- spojrzenie tylko z jednej strony

- przeskakiwanie między wątkami, kilkukrotne wracanie do tych samych kwestii

- brak ilustracji

Metryczka

Tytuł: Enzo Ferrari. Wizjoner z Maranello

Tytuł oryginalny: Mio padre Enzo. Dialoghi su un grande italiano del Novecento

Autorzy: Piero Ferrari, Leo Turrini

Tłumaczenie (z jęz. włoskiego): Eliza Kasprzak-Kozikowska

Wydawca: Sine Qua Non

Rok wydania: 2018

ISBN:978-83-65836-20-5

Liczba stron:256

Okładka: twarda

Cena: 39,90 zł

Ocena recenzenta: 6,5/10

Redakcja merytoryczna: Marcin Petrynko
Korekta językowa: Aleksandra Czyż

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz