Czołg lekki 7TP – konstrukcja swoich czasów


Czołg 7TP był koniem roboczym polskich wojsk pancernych w 1939 r. i jedną z niewielu maszyn zdolnych stawić czoło niemieckim wozom na równych prawach.

Geniusz marektingu

Korzeni 7TP należy szukać w Wielkiej Brytanii końca lat 20. XX w. w firmie Vickers. Wóz „6-Ton” powstał w 1928 r. jako jedna z wielu samodzielnych konstrukcji ówczesnego potentata konstrukcji pancernych. Zaproponowano go rodzinnym siłom zbrojnym, ale Brytyjczycy odrzucili go. Dzięki szerokiej akcji promocyjnej, zainteresował jednak inne kraje. Bardzo szybko został zakupiony przez Boliwię, Bułgarię, Republikę Chińską, Grecję, Japonię, Portugalię, ZSRR i Tajlandię. Nieco później kupiły go Finlandia i Turcja. W wyniku zbiegu okoliczności dostał się także w ręce niemieckie, włoskie, paragwajskie i hiszpańskie.

Vickers E w The Tank Museum Bovington.

Polska kupiła 38 pojazdów w 1932 r. 16 wozów było w wersji dwuwieżowej z karabinami maszynowymi, a 22 w jednowieżowej z działkiem 47 mm i CKM. Zakupiono także licencję na wytwarzanie pojazdu w kraju, jednak nigdy nie wybudowano czystych kopii. Podobnie jak w ZSRR zmodernizowano pojazd, korzystając z jego olbrzymiego potencjału. Sowieci stworzyli w ten sposób T-26, który powstał w różnych wersjach w ponad 12 tysiącach egzemplarzy, a Polacy – 7TP.

Rozsądna ewolucja

7TP nie był wynikiem przebłysku geniuszu, ale spokojnej i rozsądnej kalkulacji marzeń i możliwości. Pierwszy prototyp polskiej wersji Vickersa E powstał w 1934 r. pod oznaczeniem VAU-33 (Vickers-Armstrong-Ursus)/PZInż. 120. Był to wóz wersji dwuwieżowej o nazwie własnej „Smok”, wykonany z blach żelaznych. Przeszedł on wkrótce próby terenowe i porównawcze z Vickersami E. Wnioski, jakie wyciągnięto z tego rajdu, zostały przekazane do fabryki i dokonano odpowiednich poprawek, m.in. zwiększono grubość pancerza do 17 mm, zamontowano lepszy silnik i skrzynię przekładniową, a także wzmocniono podwozie.

7TP w wersji dwuwieżowej z ciężkimi karabinami maszynowymi.

Pierwsza partia 7TP trafiła do odbiorcy w 1936. Były to 22 wozy dwuwieżowe. Często padają pytania, po co komu wtedy dwuwieżowa wersja uzbrojona wyłącznie w karabiny maszynowe. Odpowiedź jest prosta – wersja ta była widomym znakiem, że Wojsko Polskie podporządkowuje broń pancerną broni głównej – piechocie – dając tej ostatniej ruchome stanowiska CKM, wspierające ją w natarciu i obronie.

Zmienne trendy

W drugiej połowie lat 30. zarysowała się jednak zgoła odmienna koncepcja, w myśl której czołg miał być wsparciem uniwersalnym, a przede wszystkim służyć do zwalczania broni pancernej wroga. Prąd ten zyskał uznanie w Polsce, gdzie przystąpiono do prac projektowych. W tym samym czasie dokonywano wyboru podstawowego działka przeciwpancernego dla piechoty i zdecydowano się na konstrukcję szwedzkiej firmy Bofors. Zarysowująca się możliwość stworzenia wieży uzbrojonej w tę armatkę i sprzężony z nią CKM zainteresowała także samych Szwedów, którzy zaoferowali, że podejmą się bezpłatnego opracowania takiej konstrukcji. Dlatego w końcu lat 30. pojazdy z niemal identyczną wieżą pojawią się w Finlandii.

Vickers E z wieżą z działkiem 37 mm w fińskim muzeum w Parola.

Ostatecznie jednowieżowa wersja 7TP powstała w 1937 r. i nosiła fabryczne oznaczenie PZInż. 220. W kolejnym roku zamontowano w prototypach silnik Saurer CT1D, co było jedną z pierwszych prób montażu silnika wysokoprężnego w czołgu. W ten sposób ustanowiony został ostateczny kształt podstawowego czołgu Wojska Polskiego w kampanii 1939 r.

Wciąż do przodu

Pomimo problemów finansowych i technicznych zbudowano 132-134 czołgi 7TP, przy czym przebudowano większość pojazdów dwuwieżowych na jednowieżowe. We wrześniu tych pierwszych było mniej, niż 25, ale dokładne liczby nie są znane.

Pojazdy, mimo nazwy 7-tonowy polski, ważyły 10 t w wersji jednowieżowej. Miały pancerz grubości do 17 mm z przodu, wysokość 2,3 m, szerokość 2,43 m i długość 4,56 m. Prędkość maszyny wynosiła 37 km/h. Uzbrojony był w przeciwpancerne działko 37 mm z zapasem 80 pocisków i CKM wz. 30 kal. 7,92 mm. Obsługę stanowiło trzech żołnierzy – dowódca/ładowniczy, celowniczy i kierowca.

7TP jednowieżowy - rzut boczny

Do ostatnich dni przed wojną podejmowano próby modernizacji poprzez zwiększanie mocy silnika, grubości opancerzenia kadłuba i wieży oraz dokonywanie wielu innych poprawek. Przyjmuje się, że w lecie 1939 r. powstały dwa prototypy 9TP, będących wozami, w których wprowadzono różnego rodzaju zmiany.

W boju i w grze

7TP był wysoko oceniany tak w kraju jak i za granicą. Był to pojazd silnie uzbrojony, jak na ówczesne standardy, mogący zwalczać dowolne czołgi przeciwnika, w tym średnie PzKpfw III i PzKpfw IV. Był jednak dość wrażliwy na ostrzał broni przeciwpancernej, tym bardziej, że jakość wykonania część partii blach pancernych pozostawiała sporo do życzenia. Obok Vickersów E i TKS z działkiem 20 mm stanowił jedyne liczące się maszyny w polskim parku pancernym1.

W czasie wojny obronnej 1939 r. wozy używane były przez dwa Bataliony Czołgów Lekkich i dwie Kompanie Czołgów Lekkich. Oddziały liczyły odpowiednio 63, 65, 10 i 11 wozów jedno- i dwuwieżowych. Także 10. Brygada Kawalerii i Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa miały otrzymać oddziały 7TP, ale ostatecznie jednostka płk. Maczka musiała zadowolić się Vickersami E.

Czołg 7TP z alternatywnym działkiem w grze World of Tanks. Grafika: wargaming.net

Pojazdy tak w rzeczywistości, jak i w grze, spisywały się doskonale. Oceniając 7TP nie sposób spojrzeć na niego przez pryzmat obecnego od początku w grze T-26. To dwa teoretycznie podobne pojazdy, jednak 12 stopni opuszczania działa w 7TP zawstydza swój rosyjski odpowiednik, w którym kąt ten wynosi zaledwie 8 stopni. Choć 7TP strzela wolniej i mniej celnie, to zadaje większe obrażenia i jest znacznie bardziej elastyczny podczas walki na pagórkach i podjazdach, czym zdecydowanie bardziej zaskarbi sobie miłość bardziej doświadczonych graczy. Niestety pancerz pozostawia wiele do życzenia, a pod względem osiąganych prędkości pojazd niespecjalnie się wyróżnia, więc zajęcie dobrej pozycji obronnej w trakcie bitwy odbywa w przypadku tego pojazdu kluczową rolę.

Tekst powstał we współpracy z wydawcą gry World of Tanks, firmą Wargaming.net

 

  1. Francuskie Renault R-35 w zasadzie nie zdążyły wziąć udziału w walce []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

4 komentarze

  1. xar pisze:

    ogólnie był czołgiem słabym, odzwierciedlał poziom II RP. Nic lepszego nie mogliśmy zrobić w tamtym czasie.

  2. Jacek pisze:

    Był czołgiem bardzo dobrym , lecz żle użytym . Lepszym od większości czołgów niemieckich w tym czasie ,

  3. pasjonat 2 wojny swiatowej pisze:

    Wady slabe opancerzenie, chociaz 75% czolgow niemieckich mialo podobne lub gorsze, zalety uzbrojenie.Ale coz z tego skor powstalo ich 100 kilkadziesiat sztuk....Co podzialo sie z kredytem z francji na 2 mld frankow?-ok 650 milionow zlotych (starczyloby na 2,5 tys takich czolgow...) Po co w budzecie trzymac prawie 100 ton zl na wypadek kryzysu, skoro gdy wojna byla ewidentna (od 1935-37) skoro nie uzyto go tylko ewakuowano z czego polowa po drodze zginela...Mielismy jednak pewna tania i bardzo skuteczna bron, najnowoczesniejszy karabin przeciwpancerny w ilosc 3500-4000 sztuk, ale co z tego skoro dostarczono go do jednostek na 3 dni przed wojna (z obawy Niemcy sie o nim dowiedza...) i w wiekszosc przypadkow byl nie uzyty (lezal w skrzyniach ) a jesli byl uzyty to bez wczesniejszego treningu....

    • Aninim pisze:

      Połowa kredytu z Francji poszła na budowe ...COP który zacząłby produkcje od...1940 roku. Za cześć z tych pieniedzy kupiono czołgi R-35(straszny bubel ze świetnym pancerzem), oraz samoloty MS 406. Cześć kredytu została niewykorzystana, a sam kredyt to też była pułapka bo Francuzi zdewaluowali franka. Ale prawdziwa kasa którą można było wykorzystać na budowe czołgów utopiono w MW - 2 niszczyciele i 1 stawiacz min. Zresztą 2 RP najbardziej potrzebowała rejonów umocnionych - schrony bojowe z żelbetonu i umocnień polowych z polami minowymi i zebów smoka które mogły powstrzymać atak czołgów. A także lotnictwa myśliwskiego zamiast zupełnie nieprzydatnych bombowców „Łoś”.

Odpowiedz