Czołg rozpoznawczy TKS-20 – próba zwiększania potencjału |
Starzejący się park tankietek TK-3 i TKS wymagał zastąpienia lub przynajmniej ograniczonej modernizacji. Naprzeciwko potrzebom wyszli konstruktorzy najcięższego karabinu maszynowego wz. 38 FK-A kal. 20 mm, co uczyniło z części tankietek trzecie pod względem jakości uzbrojenia wozy Wojska Polskiego.
Dekada tankietek
Na fali pomysłów na mechanizację konfliktów zbrojnych – mających przyspieszać działania zbrojne i uniemożliwiać tkwienie w okopach i ponoszenie niewyobrażalnych strat w próbach przełamania – pojawił się pomysł stworzenia „one-man-tank”, czyli pojazdu pancernego dla jednego żołnierza, uzbrojonego w karabin maszynowy.
Realia techniczne lat 20. XX w. nie pozwoliły na skuteczną realizację tej koncepcji. Dodatkową przeszkodą były – i dziś są nadal – ograniczenia percepcyjne człowieka, który nie może prowadzić pojazdu i operować uzbrojeniem jednocześnie. A gdyby dołożyć do tego obowiązki dowódcze, choćby na najniższym szczeblu, okaże się, że idea sama w sobie była zupełnie chybiona. Zadania rozbito więc na dwie osoby, z których jedna miała za zadanie prowadzić pojazd, a druga obsługiwać karabin maszynowy.
Pojazdy takie były małe, a przez to możliwe do wprowadzenia do masowej produkcji. Ich projektanci, wśród których na pierwszy plan wybili się John Carden i Vivial Loyd, zadbali też o to, by korzystały z podzespołów z rynku cywilnego, co zwiększało zwłaszcza atrakcyjność relacji koszty-efekty. Tak właśnie popatrzyli na ich wynalazek decydenci wojskowi niemal z całego świata, w tym z Polski.
TK/TKS
Zakupiona partia wozów została poddana testom pod koniec lat 20. Postanowiono opracować własny pojazd, oparty na tej koncepcji. Postanowiono jednak zastosować zamknięty od góry przedział bojowy i zmodyfikować zbyt twarde zawieszenie. W ten sposób powstała tankietka TK-3. W początkach lat 30. trwała produkcja, która wyniosła około 300 egzemplarzy, a także liczne testy i manewry. Już wtedy wskazywano, że przynajmniej jeden pojazd w plutonie liczącym pięć czołgów, powinien zostać uzbrojony w dedykowaną broń przeciwpancerną w celu zapewnienia osłony wozom uzbrojonym w karabiny maszynowe. Podejmowano więc próby montażu lekki działek przeciwpancernych kal. 37-47 mm, nie przyniosło to jednak oczekiwanych efektów na skutek oczywistych wad podwozia – niewielkich wymiarów i nośności.
TKS pojawił się po modernizacji TK-3 dokonanej przez zespół Biura Projektów PZInż. Pod kierownictwem znanego już inż. Edwarda Habicha. Zmieniony został kształt przedniej części kadłuba, teraz już nie pudełkowy, poprawiono opancerzenie, przyrządy obserwacyjne i układ jezdny. Od 1934 do 1936 r. wyprodukowano 280 sztuk tych pojazdów. Wciąż jednak były one uzbrojone tylko w karabin maszynowy kal. 7,92 mm, który mógł co najwyżej strzelać amunicją przeciwpancerną. W przypadku napotkania czołgów wroga byłoby to jednak wciąż rzucaniem grochu o ścianę. Także TKS-y próbowano przezbroić w działko 37 mm Bofors wz. 36, ale TK-D powstały tylko dwa egzemplarze.
Wz. 38FK-A
Zauważalny wzrost opancerzenia czołgów oraz szybkości samolotów spowodował, że Wojsko Polskie postanowiło pozyskać broń, która skuteczniej będzie mogła się im przeciwstawić. Państwowa Fabryka Karabinów w Warszawie, rękami inż. Bolesława Jurka, opracowała więc najcięższy karabin maszynowy o kalibrze 20 mm (część bronioznawców będzie się jednak upierać, że kaliber ten powinien być klasyfikowany już jako działko, kwestia nazewnictwa jest jak widać sporna i dość płynna, ja posługuję się obydwoma terminami). Pierwszy model z czterech proponowanych – A – przeznaczony był do montażu w pojazdach pancernych i miał zaspokoić najbardziej palącą potrzebę armii – zwiększenia możliwości lekkich czołgów TK/TKS, oraz stanowić główny oręż ich projektowanych następców – 4TP i PZInż. 130.
NKM działał na zasadzie krótkiego odrzutu lufy, która była – co ważne w warunkach polowych, szybkowymienna. Zasilanie odbywało się z magazynków pudełkowych o pojemności 5 lub 10 nabojów, lub bębnowych 15-nabojowych. Zastosowana amunicja Solothurn 20x138 mm (kaliber x długość łuski) miała możliwość penetrowania 25 mm płyty pancernej ze stali jednorodnej z odległości 300 m, która to wartość spadała do 20 mm na 500 m. W przypadku trafień w płyty ze stali nawęglanej przebijalność wynosiła 20 mm na 100 m.
TKS-20 mm
Nową broń posadowiono w jarzmie kulistym TKS i regulaminowo ograniczono możliwość prowadzenia ognia do pojedynczych strzałów, co miało pozwolić strzelcowi na dokładniejsze namierzenie celu. Wojenna praktyka wykazała jednak, że było to zarządzenie nie zawsze przestrzegane, co w ogniu bitwy jest całkowicie zrozumiałe.
Wiosną 1939 r. rozpoczęto przezbrajanie części wozów z karabinów maszynowych na działka 20 mm. Do września przebudowano od 15 do 24 tankietek ze 110 planowanych. Część z nich przekazano 10. Brygadzie Kawalerii (Zmot.), gdzie walczyły np. pod Łańcutem, a relacja z tej walki zachowała się we wspomnieniach ówczesnego szefa sztabu Brygady mjr Franciszka Skibińskiego.
Wozy rozdysponowano różnym jednostkom, zgodnie z zaleceniem starając się zapewniać minimalną osłonę przeciwpancerną wozom uzbrojonym w CKM. Należy zaznaczyć, że ich zmasowanie w jednym oddziale nie miałoby operacyjnego ani tym bardziej strategicznego sensu.
Na TKS z działkiem 20 mm pierwszym polskim asem pancernym został plut. Edmund Orlik, który w trakcie kampanii wrześniowej wyeliminował 13 wrogich czołgów, w tym pojazd księcia Wiktora IV Albrechta von Ratibor pod Pociechą w rejonie Warszawy. Upamiętania go jedno z odznaczeń w World of Tanks.
W grze
TKS to bez wątpienia jeden z najbardziej unikalnych pojazdów w grze, ale pomimo niskiego tieru nie jest on pojazdem dla laików. Brak obrotowej wieży w lekkim czołgu i uzbrojenie umieszczone po prawej stronie kadłuba znacznie ogranicza jego praktyczne zastosowanie, a bardzo niska masa własna sprawia, że czasem nawet pokonanie zwykłego drzewa sprawia, że wytracamy prędkość starając się zdobyć strategiczną pozycję na mapie. Na szczęście pojazd jest bardzo niski i łatwo wykorzystać go do ataku z zaskoczenia, a karabin maszynowy wz. 38FK ma ogromną penetrację, toteż bardziej gra się tym jak niszczycielem czołgów, a nie lekkim czołgiem.
Tekst powstał we współpracy z wydawcą gry World of Tanks, firmą Wargaming.net
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Szkoda tylko, że za planami i projektami nie szła doktryna wojenna oraz realne wykorzystanie czołgów na polu walki. Zresztą kluczowym był brak skutecznego polskiego lotnictwa.
Główny brak to brak łączności. Właściwie na każdym szczeblu!
no