W adwencie nie było nudy |
Adwent, słowo wywodzące się z języka łacińskiego od adventus, czyli przybycie, przyjście, nadejście, zbliżenie się, pojawienie się; ale też od advento w znaczeniu zbliżać się, nadchodzić, przybywać i nadciągać. To okres, który w Kościele katolickim trwa od 29 listopada do 24 grudnia, a w prawosławnym i grekokatolickim, jako Post Filipowy, od 28 listopada do 6 stycznia roku następnego. To też czas oczekiwania powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa i wreszcie, jest jednym z najważniejszych momentów w kalendarzu chrześcijan.
Nie inaczej było w polskiej tradycji ludowej, gdzie okres ten był wyjątkowo oryginalnie pielęgnowany. Aby nadać mu ważności, by czas ten miał jeszcze większy wydźwięk, tuż przed nim odbywały się huczne zabawy, które właściwie niczym nie różniły się od organizowanych u schyłku karnawału, zwanego zapusty. W grę również wchodziły kiermasze, by spotykać się większą liczbą w wyznaczonym zwyczajowo miejscu. Spotykano się też po domach, gdzie głównym motywem było przędzenie lnu, lecz w tzw. między czasie oddawano się zabawie suto zakrapianej wódką. Do obowiązków panien było przygotowanie strawy i częstowanie nią przyszłych wybranków serca. Na wsiach w tym okresie karczmy tętniły życiem, a jeśli tam zakończyła się zabawa, przenoszono się z powrotem do domów. Był to czas srogiej zabawy, swoistego wyszumienia się, bo później nie wolno było sobie na to pozwolić.
Geneza
Niewątpliwie początków adwentu należy doszukiwać w okresie kiedy pierwsi chrześcijanie obchodzili Boże Narodzenie w II poł. IV w. W 380 r. odbył się synod w Saragossie, na którym ustalono, iż wiernym poleca się gorliwą modlitwę, a szczególnie w okresie od 17 grudnia do 6 stycznia. W tym przypadku adwent miał tutaj charakter ascetyczny oraz pokutny. Niektórzy badacze twierdzą, że sam adwent rozpoczęto praktykować w V w. Stało się tak po tym, kiedy biskup Tours, Perpetuus, podjął decyzję, że powinno się podjąć post rozpoczynając od 11 listopada, któremu patronował św. Marcin, skądinąd poprzednik Perpetuusa jako biskup w tym mieście. Post miał potrwać do Bożego Narodzenia i obejmował trzy dni w tygodniu.
W samym Rzymie okres adwentu obchodzono od końca VI w. Miał on formę radosnego oczekiwania na przyjście Jezusa Chrystusa, dlatego też brak w nim było postu i praktyk z nurtu pokutnego. To papieżowi Grzegorzowi Wielkiemu, późniejszemu świętemu, udało się ujednolicić czas adwentu. Miał on potrwać cztery tygodnie i traktowany jest jako szczególny moment w oczekiwaniu na ponowne przyjście Jezusa Chrystusa. Z czasem jednak przybrał on formę eschatologiczną, stąd też tak spore nawiązanie do spraw związanych ze śmiercią, jak i o końcu świata.
Terra Mater, zmarli i wróżby
Adwent w tradycji ludowej w powszechnym mniemaniu symbolizował ideę zamierającej przyrody, co związane było z kolei z porą roku w jakiej się odbywał. Był to jesienny zwyczaj, patrząc na kalendarz, a ten powiązany był z kultem zmarłych. Na początku listopada świętowano kult zmarłych, wyprawiając choćby sutą wieczerzę , której głównymi gośćmi mieli być zmarli przodkowie nawiedzający żywych. To słynny, opisany przez Mickiewicza, zwyczaj Dziadów, spotęgowany wywoływaniem imion umarłych, mający ewidentne nawiązania do przedchrześcijańskiego kultu zmarłych przodków.
Symbolika adwentu w nawiązaniu do ziemi – Matki Ziemi (łac. Terra Mater) – starała się pogodzić z wizją odpoczynku ziemi od pracy. Wierzono ponadto, iż ziemia wówczas umiera, a jednocześnie czeka na wiosenne przebudzenie. Obawiano się grzechu, który mógł nastąpić wówczas, gdy zaburzy się spokój ziemi. Niezwykle powszechne mniemanie, że ziemia w tym czasie powinna odpocząć, stanowiło nie lada problem, zważywszy na fakt form uprawy rolnej, jaka byłą praktykowana. Trójpolówka królowała na wsiach, a to znaczy, że trzecia część pola leżała odłogiem. W adwencie wreszcie nie poważano się na żadną pracę w polu. Tutaj też przewijał się kult zmarłych, zapoczątkowany na początku listopada i właściwie ciągnący się do Bożego Narodzenia, a nawet do wiosny i Świąt Wielkiejnocy. Powszechnie wierzono, że wtedy, tj. w adwencie, zmarli opuszczają swoje siedziby w zaświatach, tzw. inny świat, i powracają do świata żywych. Żywi z kolei starali się wykorzystać jedną z ich funkcji, a więc wieszczenie, ponieważ wszędzie tam gdzie przebywali, przyszłość nie miała tajemnic. Okres adwentu wyjątkowo nasycony był wróżbami. Jednocześnie też bardzo lękano się czarownic, złych duchów, jak i złych bytów demonicznych. W tym okresie bowiem istoty te charakteryzowały się wyjątkową aktywnością. Wierzenia te znalazły swoje odzwierciedlenie w praktykach obrzędowych jak wigilia św. Katarzyny z 24 listopada, św. Andrzeja z 29 listopada, ale też św. Mikołaja z 6 grudnia oraz św. Łucji z 12 grudnia. Każdy z dni, którym patronował wymieniony tutaj święty i święta, odnosił się do ściśle ukierunkowanych wróżb.
Post i życie we własnym gronie
Czas adwentu, zwanego gdzieniegdzie „jadwęta”, był formą postu. Spowodowane było oczekiwaniem, a jednocześnie przygotowywaniem się do Bożego Narodzenia. Post podczas adwentu przypominał nieco Wielki Post praktykowany tuż przed Wielką Nocą. Szczególnie poddawano się ścisłemu postowi w dni środa, piątek i sobota, podczas których powstrzymywano się od spożywania mięsa i nabiału. Generalnie miarkowano się w jedzeniu poprzez unikanie tłuszczów zwierzęcych, ale też alkoholu i tytoniu. Wstrzemięźliwość zachowywano w stroju. Unikano kolorowych barw, a także ozdób. Oczywiście nie organizowany zabaw, ani nie muzykowano.
Nadal spotykano się w domach, a podstawowym zajęciem było darcie pierza i przędzenie lnu konopi. Śpiewano wówczas adwentowe pieśni, opowiadano, albo czytano, żywoty świętych, szczególnie Barbary, Katarzyny, Andrzeja i Mikołaja, których dni już niebawem miały nastąpić. Była to też okazja na podzielenie się niesamowitymi opowieściami, w których przewijały się motywy mamun, krasnali, duchów dobrych i złych, a także diabłów określanych mianem „czarnych„. Kiedy upowszechnił się zwyczaj strojenia choinek, okres adwentu na przygotowanie ozdób, w tym ”światów” z kolorowych papierów, łańcuchów ze słomy i bibuły oraz różnego ptactwa z wydmuszek. W kościołach odprawiano o poranku roraty. Z kolei, gdy świątynia oddalona była od wioski, ludzie szli gromadami, oświetlając sobie drogę lampionami.
Mimo, że podczas adwentu starano się zachować post, wiele elementów tradycji ludowej na ziemiach polskich, miało formę ludyczną. Głównymi aktorami tego czasu były panny i kawalerowie, którzy schodzili się wówczas na tzw. „weczyrky”. To wówczas, w domowej atmosferze, opowiadano sobie baśnie, legendy i opowiastki, urządzano gry i zabawy.
Mimo postu, zabawa
Rozpowszechnionym zwyczajem w czasie adwentu była obecność zmierzających od domu do domu grup przebierańców za „cyganów„ i „żydów„, w towarzystwie turonia i niedźwiedzia. W grupie przebierańców byli tzw. „słomianycy”, okręceni słomą, ponadto cap, koń i przedstawiciele zawodów jak olejarz, maziarz, miśkarz, a nawet chłopcy przebrani za dziewczęta, tzw. ”paniczky”. Ta wiejska trupa adwentowa znana była z notorycznych zabaw i żartów z gospodarzy oraz zamieszkiwanych w poszczególnych chałupach domownikach. Kiedy przybywali do domów odgrywali swoje role, tłukąc przy tym rytmicznie obcasami i laskami w kolorze czerwonym. Zawsze obecny był przy tym śpiew. Na zakończenie gospodarz częstował grupę winem lub wódką.
Pośród osób uczestniczących w pochodzie przebierańców adwentowych byli tzw. „kozybraty„. Dominującą cechą tych postaci była stara, zniszczona odzież, pasy słomy i szpiczaste czapy. Jeden przedstawiciel ”kozybratów” wchodził do chałupy i oznajmiał, że będzie się żenił z jego córką. Przy tym zachwalał w sposób żartobliwy swoje zalety, a podchodząc do którejś z dziewcząt, obserwując ją, znajdywał jakąś wadę wypowiadając ją. Wówczas dochodziło do dialogu między nim, a dziewczynami. Te pytały go o podstawowe umiejętności gospodarcze. Te z kolei intencyjnie gniewał się, bił po nogach swym kijem po nogach zgromadzonych. Wtedy wchodził jeszcze jeden przebieraniec, po czym wywiązywała się między nimi zaaranżowana kłótnia, a niekiedy i bójka. Zgromadzone dziewczyny komentowały ich starcie, śmiejąc się przy tym do rozpuku. Wtedy jedna z nich oblewała ich wodą powodując ich ucieczkę z domu. Zarysowane tutaj praktyki niosą poważny element symboliczny odwołujący się do wegetacji.
Homo ludens
W 1938 r. wybitny holenderski historyk i językoznawca, Johan Huizinga wydał monografię pt. Homo ludens. Było to nawiązanie do łacińskiego zwrotu, którego dosłownym tłumaczeniem jest „człowiek bawiący się”. Badacz przedstawił na łamach publikacji koncepcję, która zakładała iż u podstaw ludzkiego działania jest gra, zabawa, a także współzawodnictwo. Przedstawione powyżej zwyczaje adwentowe na polskiej wsi, w niewątpliwie ważnym okresie w kalendarzu chrześcijańskim, gdzie jednym z punktów jest post, a także wyczekiwanie przybycia powtórnego Jezusa Chrystusa, mimo tego były okresem zabawy, hulanek, a także rodzinnego lub w najbliższym gronie sąsiadów, dobrego spędzania czasu. Czasu o tyle intrygującego, że będącego momentem, gdzie świat żywych zrównywał się ze światem zmarłych oraz wzmożonej obecności zmarłych przodków pośród żywych. Ponadto odwoływano się tutaj do najbardziej archaicznych zwyczajów związanych z kultem ziemi, który z kolei powiązany był z wiarą w bliską obecność zmarłych oraz istot tajemniczych, złych, na co dzień odżegnywanych za pośrednictwem przeróżnych praktyk magicznych.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
czytałem z zaciekawieniem.