Przerażające historie nawiedzeń. Głośne sprawy Eda i Lorraine Warrenów


Zło potrafi przybrać naprawdę straszną postać. Przekonali się o tym osobiście Ed i Lorraine Warrenowie, para demonologów, którzy przez lata swojej działalności wzięli udział w licznych sprawach związanych z działalnością nadprzyrodzonych bytów. Przed Wami najstraszniejsze prawdziwe historie, których byli świadkami.

Pogromcy duchów

Lorraine Warren / fot. CC-BY-SA 2.0

Ed Warren (1926-2006) był jedynym świeckim demonologiem uznanym przez Watykan. Jako dziecko mieszkał w nawiedzonym domu, co naznaczyło go na całe życie i nawet w dorosłości Ed był niezwykle czuły na istnienie rzeczy, które ciężko zobaczyć gołym okiem. Być może przeznaczenie sprawiło, że na jego drodze stanęła pewnego dnia wyjątkowa młoda kobieta – Lorraine Rita z domu Moran (1927-2019), zaledwie rok od niego młodsza. Już w chwili poznania nastoletniego Eda wiedziała doskonale, że spędzi z nim resztę życia. Nie było to jedynie zwykłe przeczucie czy pragnienie zaznania szczęścia z drugą osobą – Lorraine miała bowiem dar jasnowidzenia, od dziecka dostrzegała aury innych ludzi i samodzielnie rozwijała swój szósty zmysł, dzięki któremu mogła kontaktować się ze światem nadprzyrodzonym.

Bez względu na to, jak licznych niedowiarków spotykali na swojej drodze, małżeństwo Warren zbadało tysiące spraw, z których spora część mogła mieć związek z obecnością duchów, a nawet demonów. Dzięki temu, że wiele z tych spraw było nie tylko dobrze udokumentowanych, ale także nabrało medialnego rozgłosu, podchodzące sceptycznie do tematu osoby musiały przyznać, że być może nie wszystko da się racjonalnie wyjaśnić. Podczas swoich wykładów oraz wywiadów, a także w książkach, których byli współautorami, Ed i Lorraine mówili głośno o wydarzeniach, których byli świadkami, a wszystko po to, by przestrzec innych przed niebezpieczeństwem, które zdaje się czyhać na każdego. Dzięki temu możemy dziś przybliżyć kilka niezwykle przerażających i mrożących krew w żyłach historii ludzi nękanych przez demony.

Prawdziwy horror z Amityville

112 Ocean Avenue (1973) / fot. CC-BY-SA 3.0

14 listopada 1974 roku w domu przy Ocean Avenue 112 w Amityville doszło do niewyobrażalnej tragedii. Znaleziono tam ciała małżeństwa DeFeo oraz ich czwórki dzieci, z których najstarsze miało osiemnaście, a najmłodsze dziewięć lat. Brakowało tylko najstarszego syna, dwudziestotrzyletniego Ronalda Juniora, który dokonał rzezi na członkach swojej rodziny. Najpierw postrzelił swojego ojca, następnie matkę oraz siostry i braci. Każdy z nich zginął w swoim własnym łóżku, najwyraźniej nie podejmując nawet próby ucieczki.

Po dokonaniu morderstwa Ronald jak gdyby nigdy nic wybrał się do pracy, a następnie na spotkanie ze swoją dziewczyną i kolegami do pobliskiego pubu. Swojemu znajomemu powiedział, że nie może dodzwonić się do domu i poprosił go, by sprawdził czy coś się stało. Tam Joey Yeswit znalazł ciała i natychmiast skontaktował się z policją. Sprawca długo utrzymywał, że nie miał nic wspólnego z morderstwem, zasłaniał się mafią, która podobno niejednokrotnie mu groziła, m.in. ze względu na fakt, że handlował narkotykami i miał inne problemy z prawem. W końcu jednak znaleziono dowody i udowodniono mu winę, choć, co ciekawe, jego obrońca argumentował niepoczytalność Ronalda podkreślając, że do czynu popchnęły go głosy, które słyszał w swojej głowie.

Być może, gdyby na tym się skończyło, Amityville i dom rodziny DeFeo nigdy nie stałyby się tak sławne. Prawdziwy początek tej historii miał miejsce kilkanaście miesięcy później, kiedy po niezwykle okazyjnej cenie kupiła go rodzina Lutzów. I właśnie wtedy rozpoczął się prawdziwy horror. Dziwne siły uaktywniły się bardzo szybko, a mieszkanie w nowym domu stawało się nie do wytrzymania. Lutzowie nie tylko zaczęli słyszeć dziwne odgłosy, ale także czuli okropny odór zgnilizny, widzieli roje much w oknach, a także dziwny zielony śluz, który spływał po ich ścianach. Członkowie rodziny, włącznie z dziećmi, byli świadkami różnego rodzaju manifestacji nawiedzającego ich bytu – nie dość, że czuli czyjąś obecność, to ich córka zaczęła opowiadać o dziewczynce, która ją odwiedzała. Sam pan domu, George Lutz, niejednokrotnie lewitował nad swoim łóżkiem podczas snu, co doprowadzało jego żonę do niemal zagrażającego życiu przerażenia.

Lutzowie żyli w ogromnym napięciu i, niestety, zaczęli się od siebie oddalać. Najgorzej było z Georgem, który praktycznie odseparował się od swojej rodziny, czas spędzał w piwnicy, a gdy miał kontakt z żoną lub dziećmi, często wpadał w ogromny gniew. Później przyznał, że w głowie szalały mu przerażające myśli o ich zamordowaniu. Ostatecznie Lutzowie podjęli decyzję o opuszczeniu domu i wyprowadzili się z niego zaledwie po 28 dniach. Ich historia się jednak nie skończyła, zdecydowali się bowiem opowiedzieć o wydarzeniach, których byli świadkami. Wkrótce ukazała się bijąca rekordy książka Amityville Horror, przez co sprawa nabrała olbrzymiego rozgłosu, a domem przy Ocean Avenue 112 zainteresowali się badacze zjawisk paranormalnych – w tym Ed i Lorraine Warren. Jako jedni z nielicznych przyznali oni, że byli świadkami przerażających manifestacji siły, która najprawdopodobniej zmusiła Ronalda DeFeo do zamordowania rodziny i chciała dokonać tego samego w przypadku George’a Lutza. 

Co dzieje się obecnie w Amityville? Zdania na ten temat są podzielone. Niektórzy twierdzą, że cała sprawa z Lutzami była wielką mistyfikacją, mającą na celu uwiarygodnić wersję DeFeo o głosach w jego głowie. Inni zaś, że w tym domu nadal do chodzi do różnego rodzaju zdarzeń, którym daleko jest do normalności.

Nawiedzony dom Smurlów

West Pittston w 1892 roku

Ogromny dom w West Pittson w Pensylwanii został wybudowany pod koniec XIX wieku, ale dopiero dziewięćdziesiąt lat później nabrał rozgłosu. Wszystko za sprawą rodziny Smurlów, która wprowadziła na Chase Strett 328 i 330 – dom był oficjalnie bliźniakiem, dlatego został podzielony na dwie części: jedną zajęli Jack i Janet oraz ich gromadka dzieci, drugą zaś dziadkowie, John i Mary. Ich nowe życie układało się naprawdę dobrze i spokojnie, a dni wypełnione były zarówno obowiązkami, jak i działalnością społeczną i udziałem w nabożeństwach. A później wszystko zmieniło się z dnia na dzień.

Pierwszą oznaką, że coś jest nie tak, była tłusta plama na nowym dywanie, który kupiła Janet. Nie byłoby w niej nic dziwnego, gdyby nie fakt, że za każdym razem, gdy została usunięta, po krótkim czasie pojawiała się ponownie. Później poszło już górki: samozapłon telewizora, kłopoty z rurami, dziwne, przypominające ślady po szponach zadrapania na nowej umywalce, wyraźnie słyszalne kroki w pomieszczeniach, w których nikogo nie było, poruszające się samoistnie fotele na tarasie, a nawet materializujące się zjawy. Trwało to kolejne miesiące, aż w końcu Jack i Janet wiedzieli, że nie poradzą sobie sami i potrzebują pomocy. 

Świadkami dziwnych zjawisk byli nie tylko Smurlowie, ale także ich sąsiedzi. Słyszeli dobiegające z pustego domu wrzaski, hałasy, niecenzuralne słowa. Jedna z sąsiadek odczuła także obecność obcego bytu w swoim własnym domu, tuż po odwiedzinach Janet, która opowiadała jej o swoich przeżyciach. Do tej pory sceptyczna kobieta szybko zrozumiała, że coś, co nawiedza dom Smurlów wysłało do niej ostrzeżenie za pomocą samowłączającego się radia oraz otwierania zamkniętych na klucz drzwi.

To jednak nic w porównaniu z tym, co przeżywali Smurlowie, zwłaszcza nocą. Jack lewitował, a pewnego razu jakaś niewidzialna siła zaczęła ściągać sparaliżowaną Janet z łóżka. Najgorsze jednak było, gdy dochodziło do fizycznej napaści na tle seksualnym – spotykało to zarówno Janet, jak i jej najstarszą córkę Dawn. Jack natomiast przeżył coś jeszcze gorszego, został bowiem zgwałcony przez sukuba, nie będąc w stanie się ruszyć czy w jakikolwiek sposób zaprotestować.

Szukając pomocy, Smurlowie trafili w końcu na Warrenów. Tuż po ich przybyciu do bliźniaka, Lorraine wyczuła obecność aż trzech duchów, ale w żaden sposób nie mogły się one równać czwartemu bytowi, który zamieszkiwał w ich domu – demonowi, który pragnął siać chaos i zniszczenie. Przerażeni Jack i Janet wiedzieli jednak, że w końcu trafili na kogoś, kto będzie w stanie im pomóc. Ed i Lorraine postawili sobie za cel uwolnienie rodziny od zła, które ją otoczyło. Po pierwsze, wytłumaczyli im to, co ich spotkało. Po drugie, nauczyli ich istoty modlitwy i tego, w jaki sposób po nią sięgać, by uwolnić się od ponawiających się ataków. Po trzecie, sprowadzili księdza, który błogosławił dom, lecz nie mogli otrzymać zgody na egzorcyzm, który najwidoczniej był niezbędny, by przepędzić demona.

Sprawa zaczęła wyglądać na beznadziejną, więc Smurlowie chwycili się ostatniej deski ratunku – odezwali się do mediów i opowiedzieli swoją historię, licząc, że to zmusi diecezję do działania. Oczekiwali współczucia i delikatnego rozgłosu, otrzymali jednak szum, wyśmiewanie i ludzi wystających pod ich domem, nie zaś zgodę na egzorcyzmy. Na jego przeprowadzenie zdecydował się nieoficjalnie przyjaciel Warrenów, ojciec McKenna. Przeprowadził on aż trzy egzorcyzmy, które jedynie rozjuszyły nawiedzający dom byt. Jeśli nawet pojawiała się nadzieja, okazywała się płonna. Smurlowie zdecydowali się w końcu opuścić dom, wiele jednak wskazuje na to, że demon wcale ich nie opuścił…

Lalka z piekła rodem

O Annabelle słyszało wielu, przede wszystkim za sprawą serii filmów pod tym samym tytułem. Nic dziwnego, że tak niezwykła historia doczekała się swojej kinowej wersji, choć ta prawdziwa lalka nie przypomina wcale swojego filmowego odpowiednika. Podczas gdy z ekranów patrzy na nas niezwykle przerażająca i makabrycznie umalowana zabawka, Annabelle, którą spotkali Ed i Lorraine Warren, była szmacianką, która wcale nie wyglądała na groźną. A jednak nosiła w sobie niewyobrażalne zło.

Lalkę otrzymała pewnego dnia w prezencie urodzinowym młoda pielęgniarka, Deidre. Z pozoru zwykła zabawka zaczęła jednak wywoływać strach u swojej właścicielki, która zaobserwowała, że ta samoistnie się przemieszcza – pojawiała się w pomieszczeniach, które były zamknięte, często znajdowana też była w niezwykłych pozycjach, np. na klęczkach, co było nieosiągalne w przypadku szmacianej lalki. Mało tego, Deidre i jej współlokatorzy znajdowali liściki o dziwnych treściach, takich jak: „Pomóż nam”. To wszystko skłoniło dziewczynę i jej przyjaciółkę do skontaktowania się z medium. Kobieta, która przyszła do ich domu, szybko nawiązała kontakt z duchem, którym miała być dziewczynka o nazwisku Annabelle Higgins. Zmarła ona na terenie obecnej posesji przyjaciół, gdy miała zaledwie siedem lat, i próbowała nawiązać z nimi kontakt poprzez lalkę, by nie być już taka samotna. Duch zapytał wówczas dziewczęta, czy może wstąpić w lalkę, a one, niestety, rozczuliły się usłyszaną historią i wyraziły na to zgodę. Była to zdecydowanie najgorsza decyzja w ich życiu.

Szybko okazało się, że cokolwiek „weszło” w lalkę, nie było jedynie nieszkodliwą duszyczką małej dziewczynki. Za swoją ofiarę zabawka zwana już wówczas Annabelle obrała sobie przede wszystkim współlokatora pielęgniarek, Cala. Został on nawet fizycznie zaatakowany i skaleczony w pierś przez niewidzialną siłę, nawiedzały go też straszne sny. Te problemy skłoniły w końcu przyjaciół do skontaktowania się z księdzem, który z kolei zgłosił się do małżeństwa demonologów. Ed i Lorraine szybko zrozumieli, że mają do czynienia nie z niegroźnym duchem, a demonicznym bytem, który zwiódł młode kobiety i dobrym sercu. 

Dla Dedire i jej współlokatorów historia skończyła się szczęśliwe – ksiądz pobłogosławił dom, a Warrenowie zabrali ze sobą lalkę z piekła rodem. Jednak Ed i Lorraine przekonali się na własnej skórze, że wcale nie mylili się co do tego, co nawiedziło zabawkę. Już podczas podróży powrotnej Ed stracił panowanie nad samochodem i niewiele brakowało, by doszło do tragedii, natomiast w ich domu Annabelle bez przerwy popisywała się swoimi zdolnościami lewitacji i przemieszczania się z miejsca na miejsce. Bywała także groźna, szczególnie dla przybywających do domu Warrenów duchownych, którzy po kontakcie z nią ulegali niewytłumaczalnym wypadkom. Między innymi z tego powodu Ed i Lorraine podjęli decyzję o zamknięciu Annabelle w specjalnej, regularnie poświęcanej przez księdza gablocie. Jednak pomimo faktu, że lalka przez lata była dokładnie chroniona przez Warrenów, nie brakowało plotek o jej rzekomych ucieczkach, które nigdy nie zostały potwierdzone przez demonologów. 

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

3 komentarze

  1. DemonBiegunki pisze:

    Uuuuuuuuuuuuuuuu... To je kątent z Pudelka.

Odpowiedz