Dziwna i pomysłowa broń strzelecka


Pomysłowość człowieka jest doprawdy bezgraniczna, zwłaszcza jeśli tyczy się ona zabijania. Od pierwszych swoich dni ludzkość udoskonalała narzędzia służące pozbawiania życia przedstawicieli własnego i innych gatunków. Prześledzimy kilka ciekawych przypadków dziwolągów pośród broni strzeleckiej.

Borchardt C93

Borchardt C93

Trafia na sam początek listy z uwagi na charakterystyczny, zupełnie niezwykły wygląd, przypominający bardziej pistolet maszynowy UZI, niż jakikolwiek typowy pistolet samopowtarzalny. A jest właśnie tym ostatnim, co więcej – bezpośrednim przodkiem pięknego Lugera P08.

Hugo Borchardt chciał stworzyć pistolet automatyczny do użytku wojskowego i cywilnego. Nie umiał jednak przeskoczyć ograniczeń narzuconych przez wybrany mechanizm działania zamka. Mechanika opierała się o zamek składający się z dwu połączonych ze sobą zawiasem dźwigni, które po strzale, na skutek odrzutu składały się do góry. Konieczna długość ramion dźwigni była zbyt duża, żeby zmieścić ją w kompaktowym szkielecie typowego pistoletu, więc wymusiło to dodanie charakterystycznego „odwłoka”. Broń była więc nieforemna, niedostatecznie wyważona i stabilna przy strzelaniu, a przy tym ciężka – 1,3 kg.

Sytuację próbowano ratować, umożliwiając przyczepianie do „odwłoka” drewnianej kolby. Całość przypominała nieforemny karabinek, nie posiadający przy tym w zasadzie żadnych zalet. Nic więc dziwnego, że produkcja z lat 1894-1902 zamknęła się liczbą 3000 sztuk. Dziś nieliczne dobrze zachowane egzemplarze osiągają na aukcjach ceny około 40 tysięcy dolarów.

Hellriegel M1915

Hellriegel M1915

Motorem napędowym rozwoju broni palnej było przede wszystkim zwiększanie szybkostrzelności. Mniej ważne były celność czy estetyka. Typowym przykładem jest Standschütze Hellriegel 1915, skonstruowany za zamówienie Armii Austro-Węgierskiej jeszcze przed wybuchem I wojny światowej. Miał to być pistolet maszynowy. Warto jednak pamiętać, że pistolet maszynowy w tym okresie miał być lżejszą alternatywą dla tradycyjnych karabinów maszynowych, pełniąc w zasadzie rolę dzisiejszych lekkich lub ręcznych kaemów. Stąd też różne rozwiązania, raczej niekonwencjonalne dla „rozpylaczy”.

Jak widać na zdjęciu, Hellriegel składał się z kilku niezbyt do siebie pasujących elementów – kolby karabinowej, karykaturalnie małego zamka w cylindrycznej komorze oraz grubej rury, będącej chłodnicą lufy, wypełnioną wodą, na wzór klasycznych cekaemów. Rura ta z zewnątrz obciągnięta była skórą, co pozwalało bezpiecznie chwytać ją gołą dłonią nawet po intensywnym strzelaniu. W zwężeniu między chłodnicą lufy a zamkiem znajdowało się miejsce na magazynek pudełkowy lub bębnowy. Zwężenie nadawało całości wyglądu kruchej zabawki, łatwej do złamania i zniszczenia. Warto jednak pamiętać, że był to zaledwie prototyp.

Hellriegel nie został przyjęty do uzbrojenia ani nie powstał drugi prototyp. Już na pierwszych próbach wyszły na jaw jego wady – brak dwójnogu utrudniający strzelanie, duża masa, mała celność ognia w postawie stojącej, skomplikowanie produkcji i zbyt długi czas potrzebny na jej dopracowania. Amunicja pistoletowa była też za słaba do zadań, do jakich projektowano tę broń.

Jarr „Harmonijka”

Jarr „Harmonijka” / fot. CC-BY-SA 3.0

Jak już wcześniej napisano – rozwój broni strzeleckiej zmierzał przede wszystkim do zwiększania liczby strzałów oddawanych w jednostce czasu. Pierwsze próby obejmowały „urządzenia”, które łączyły wiele luf i komór nabojowych, ale przypominało to małe działka, a ich ładowanie zajmowało dużo czasu. Potem ktoś zdał sobie sprawę, że do jednej lufy można podsuwać kolejno przygotowane do strzału komory.

Tak powstała Harmonijka. To taki „rewolwer” sprzed epoki wynalazku pułkownika Samuela Colta. Zamiast jednak obrotowego bębna z kilkoma komorami nabojowymi, zastosowano poziomy magazynek na dwanaście ładunków. Każdy składał się ze spłonki, prochu i pocisku. Przesuwanie magazynka następowało automatycznie, jak współcześnie naciskanie spustu obraca bęben rewolweru.

Pierwsze egzemplarze konstrukcji różnych rusznikarzy powstawały już w połowie XVIII wieku – na przykład w Szwajcarii w 1742 roku. W ciągu następnych stu lat konstrukcje w takim układzie opatentowało kilku różnych inżynierów. A potem, w 1830 roku, powstał rewolwer bębenkowy i Harmonijka odeszła nagle do lamusa. Dobrze zachowane egzemplarze kosztują na aukcjach kilkanaście tysięcy dolarów.

Łańcuchowy Guycot 

Próba zwiększenia szybkostrzelności przybierała kuriozalne formy, którym nie można odmówić pomysłowości. Inna rzecz, że zwykle poziom metalurgii nie nadążał za geniuszem inżynierów, więc powstawały różnego rodzaju potworki. Do nich można zaliczyć także pistolet z magazynkiem łańcuchowym, którego jednak nie należy mylić z taśmami znanymi z karabinów maszynowych.

Dziwny kształt pistoletu panów Henriego Guénota i Paulina Gaya wynikał z ukrycia mechanizmu łańcuchowego magazynka w zasadzie w całym obrysie broni. Składał się on z łańcucha podobnego do rowerowego lub motocyklowego, do którego dołączone zostały małe cylindry komór nabojowych. Pociąganie spustu powodowało przesuwanie łańcucha tak, by kolejna komora ustawiła się we właściwym miejscu za lufą, a w końcu także zwolnienie iglicy i strzał. Pojemność magazynka to zawrotne 40 nabojów, podczas gdy w konwencjonalnych konstrukcjach nie było ich więcej niż 9-10.

Pistolet łańcuchowy Guycot niewątpliwie oznaczał się zwartą konstrukcją, małą podatnością na zabrudzenia, ale z drugiej strony przeładowanie przez specjalny port na górze komory, trwałoby wieki. 

Bergmann 1896

Bergmann 1896 / fot. CC-BY-SA 4.0

Konstrukcje z krajów niemieckich wiodą prym w tym zestawieniu, bo zamyka je Bergmann 1896. Ten pistolet jest szczególnej brzydoty, która – oczywiście – wynikała z przyjętych mechanizmów działania broni. Pod koniec XIX wieku bardzo interesowano się mechaniką odrzutu zamka swobodnego w pistoletach samopowtarzalnych, choć historia udowodniła później, że nie jest to dobry wybór.

Zamek działający na zasadzie odrzutu swobodnego musi mieć określoną masę, która we współpracy ze sprężyną stawi odpór odrzutowi naciskającemu na łuskę. Masa jednak wpływa też na gabaryty. Stąd też zamek Bergmanna 1896 musiał być odpowiednio ciężki, a więc długi. Choć strzał powodowany był przez kurek, wystający na samym końcu, jak w rewolwerze, to jednak nie stawiał on większego oporu odrzutowi. Przez długość zamka magazynek musiał zostać zabudowany przed spustem, a by nie dostawały się do niego zanieczyszczenia, ukryto go pod blaszaną, uchylaną na zawiasie osłoną. Charakterystyczny cylinderek wpasowany między lufę a magazynek mieścił z kolei sprężynę podajnika nabojów. Te do magazynka wkładano zapakowane w tak zwane „klipsy” na 5-8 nabojów, w zależności od kalibru. Spust ukryty był w okrągłym, dużym otworze.

Dziwacznego wyglądu i mechaniki działania uzupełniały dźwigienki bezpiecznika i innych mechanizmów, śruby mocujące i elementy moletowane. Nadaje to pistoletowi Bergmanna dieselpunkowego charakteru, który chętnie wykorzystują twórcy różnych światów science-fiction i gier w nich osadzonych.

 

Bibliografia

  1. Gortz J., Sturgess G., The Borchardt and Luger Automatic Pistols: A technical history for Collectors. From C93 to P.08, Galesburg, IL 2012.
  2. Grant N., The Luger, Oxford 2018.
  3. https://www.historicalfirearms.info/post/144116055269/standsch%C3%BCtze-hellriegel-belt-fed-submachine-gun

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz