Trzy klasyczne samoloty bardziej niebezpieczne dla pilota niż dla wroga


Czasem, mimo najlepszych chęci i założeń, inżynierom lotniczym po prostu nie wychodzi. Samoloty, które mają być szybkie, zwrotne i niebezpieczne dla wroga, wykazują tendencje odwrotne, zabijając więcej własnych pilotów, niż strącając maszyn wroga. Wiele z nich nazwano „widowmaker” – „twórcami wdów”. Oto trzy najgorsze samoloty śmigłowe, latanie którymi było dla załóg śmiertelnie niebezpieczne.

Christmas Bullet

Christmas Bullet

Jak pisałem kiedyś w tekście o maszynach z wieloma płatami, największym przekleństwem takich samolotów były opory powietrza generowane przez dwa płaty oraz usztywniające je zastrzały, cięgna i linki odciągowe. Wielu konstruktorów usiłowało sobie z tym poradzić, zwiększając sztywność dźwigarów. W początkach lotnictwa pojawiały się jednak pomysły wręcz absurdalne, a niektórzy wierzyli w swoje konstrukcje o wiele za bardzo.

Doktor Christmas, Amerykanin, przekonał inwestorów do swojego pomysłu wybudowania wolnonośnego dwupłata o relatywnie giętkim płacie, który nie mając zbędnych – zdaniem konstruktora – elementów, miał być szybki jak kula karabinowa, z angielskiego bullet. W ramach oszczędności masy i dla zwiększenia elastyczności płatów główny dźwigar nie miał być, jak w innych konstrukcjach, jedną sztywną belką, ale dwiema zespawanymi. To, oczywiście, zemściło się okrutnie – skrzydła, pozbawione pewnego oparcia dźwigara, złożyły się w locie. Dwukrotnie. Kosztowało to życie dwu dobrych lotników, co jednak nie przeszkodziło doktorowi Christmasowi na reklamowanie swojego wyrobu. Na szczęście nikt się nim już nie zainteresował. Z dwu zbudowanych egzemplarzy utracono 100%.

Ansaldo A.1 Balilla

Ansaldo A.1 Balilla

To jeden z pierwszych seryjnie produkowanych w Polsce samolotów myśliwskich, ale był on budowany na licencji włoskiej. Prototyp powstał w Turynie w roku 1917 jako rozwinięcie starszej konstrukcji samolotu rozpoznawczego SVA-5. Po dopracowaniu konstrukcji przez wprowadzenie zmian w układzie płatów i sterów, dających większą zwrotność, rozpoczęto produkcję seryjną w roku 1918. W lotnictwie włoskim tylko nieliczne wzięły udział w walce przed zakończeniem I wojny światowej.

Odrodzone Wojsko Polskie potrzebowało nowoczesnego sprzętu, by wywalczyć granice i pokój. Oferta zakładów Ansaldo była rozsądna cenowo i możliwa do realizacji w zniszczonym i wymęczonym wojnami kraju. Niestety brak wykwalifikowanej kadry, słabe materiały i pośpiech, w połączeniu z wrodzonymi wadami konstrukcyjnymi spowodowały, że samoloty były nadzwyczaj awaryjne. Spośród 92 maszyn (w tym 57 krajowych) utracono aż 35, w tym 30 produkcji krajowej. Zginęło na nich 5 pilotów, ale nie jest znana liczba tych, którzy ocaleli, lecz zostali ranni.

Martin B-26 Marauder

Dwa B-26 Marauder

Amerykański przemysł lotniczy wydał wiele pięknych i dobrych maszyn o wspaniałych osiągach, ale konstruktorzy czasem przesadzali, albo nie dawali rady opanować praw aerodynamiki. Szczególnie pechowy był w tym zakresie bombowiec B-26, oficjalnie zwany Maruderem, a nieoficjalnie, z powodu wysokiej liczby wypadków niezwiązanych z walką, twórcą wdów. 

Zdjęcie po katastrofie bombowca B-26 w dzielnicy mieszkalnej w East Meadow w stanie Nowy Jork

Główną przyczyną wszystkich problemów Marudera było dążenie do uzyskania jak największej prędkości przelotowej, która miała być ratunkiem przed myśliwcami wroga. Z powodu przyjętych założeń konstrukcyjnych, w tym dużego obciążenia powierzchni nośnej, samolot miał jednak bardzo wysoką prędkość lądowania, wynoszącą około 200 km/h, w obliczu typowych dla maszyn tego okresu 120-130 km/h. W wielu przypadkach szybkość i siła przyziemienia łamały golenie podwozia, pilotom zdarzało się też „przesmarować” pas podczas lądowania. Liczba wypadków podczas lotów treningowych w bazie Tampa Bay spowodowała, że ukuto rymowankę „One a day in Tampa Bay”, co można swobodnie przełożyć jako: „Jeden dziennie w zatoce Tampa się skąpie”. Poza tym samolot dorobił się przezwisk: Martin Murderer, Latająca trumna, B-Dash-Crash (B-trzask-wypadek), a nawet Latająca prostytutka czy Dziwka z Baltimore (od miejsca produkcji). Mimo wprowadzonych poprawek samolot nadal był niebezpieczny, nie mógł też latać na jednym silniku. Wyprodukowano jednak ponad 5000 sztuk, a straty bojowe, dzięki prędkości, były w tym typie jednymi z najniższych w całych alianckich siłach zbrojnych.

Bibliografia:

  1. Biodrowicz M., Kula w łeb na święta: Christmas Bullet, http://fajnysprzetbiodra.pl/kula-w-leb-na-swieta-christmas-bullet/ [online: 06.12.2021]
  2. Krawczyński R., Lotnictwo polskie w latach II Rzeczypospolitej, „Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis”, 2005, f. 24, s. 84-99.
  3. Sullivan J.J., One a Da One a Day in Tampa Ba ampa Bay: B-26 Bomber T y: B-26 Bomber Training at MacDill Air aining at MacDill Air Base during World War II, „Tampa Bay History,” 1989, vol. 11, art. 5.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz