Żydzi dali wyraz swojemu bohaterstwu – rozmowa z historykiem prof. Andrzejem Żbikowskim o Powstaniu w Getcie Warszawskim


Drewniana kładka nad ulicą Chłodną, jedna z czterech tego typu budowli wzniesionych w warszawskim getcie/fot. CC-BY-SA-3.0-de

Drewniana kładka nad ulicą Chłodną, jedna z czterech tego typu budowli wzniesionych w warszawskim getcie/fot. CC-BY-SA-3.0-de

Do wybuchu Powstania w Getcie Warszawskim, którego 71. rocznica minęła 19 kwietnia br., doszło, kiedy było już oczywiste, że celem Niemców jest eksterminacja narodu żydowskiego.

Niemcy zaczęli mordować ludność żydowską po agresji na ZSRR. Najpierw mordowano tylko młodych mężczyzn jako potencjalnych sympatyków komunizmu, później rozszerzono to na kobiety, a w listopadzie 1941 r. we wschodniej Polsce, czyli na terenie dzisiejszej Ukrainy i Białorusi, zaczęto mordować wszystkich żydowskich mieszkańców małych miejscowości. Ten proces ciągle się nasilał. Między październikiem a grudniem zapadła decyzja, że ludność żydowską należy eksterminować, eliminować, co określano słowem: Endlösung. Oficjalnie los narodu żydowskiego został przypieczętowany podczas konferencji w Wannsee pod Berlinem, która odbyła się 20 stycznia 1942 r. Na terenie Generalnej Guberni już wcześniej z taką inicjatywą wystąpił Odilo Globocnik, szef policji i SS, człowiek bliski Heinrichowi Himmlerowi. Służyło to realizacji niemieckich planów, które zakładały przemieszczanie ludności i tworzenie terytorium zasiedlonego przez Niemców. W pierwszej kolejności zamierzano się pozbyć właśnie Żydów. W Kraju Warty, który miał być częścią Rzeszy, powstał plan wyeliminowania Żydów niezdolnych do pracy – taka była geneza obozu w Chełmnie nad Nerem, gdzie 9 grudnia 1941 r. zagazowano Żydów w ciężarówkach. To była pierwsza masowa egzekucja.

Powstają też wtedy inne obozy śmierci, w których po raz pierwszy w dziejach będzie się zabijać ludzi na skalę przemysłową.

Ruszają prace nad budową ośrodka zagłady w Bełżcu, gdzie od wiosny 1942 r. zaczynają się masowe egzekucje. Podobnie będzie w Sobiborze, Treblince, Auschwitz-Birkenau. Niemcy sięgają po odhumanizowaną przemysłową mechanikę, używają komór gazowych: stacjonarnych lub przenośnych, w ciężarówkach. Szukają sposobów na „zwiększenie wydajności” tej machiny śmierci.

Jak zmieniał się charakter gett, kiedy ich mieszkańców dramatycznie ubywało?

W Generalnej Guberni, gdzie do końca 1942 r. Niemcy wymordowali przytłaczającą większość Żydów, istniały już tylko tzw. getta wtórne (mniejsze getta w dystrykcie radomskim, lubelskim i krakowskim i getto szczątkowe w Warszawie). Funkcjonowały one jako obozy pracy i pozostawały w gestii zarządu gospodarczego SS. Gromadzono w nich wyselekcjonowanych, młodych i silnych Żydów i Żydówki, których eksploatowano w pracy na rzecz Rzeszy. Te obozy początkowo nie miały charakteru ściśle eksterminacyjnego, ale uległo to zmianie na początku 1943 r., gdy sytuacja Niemców na frontach (wschodnim i południowym) się pogorszyła. Wtedy Himmler decyduje się na dalszą eskalację. Rodzi się pomysł przeniesienia warszawskich Żydów do obozów zamkniętych w dystrykcie lubelskim: do Trawnik i Poniatowej, gdzie działały szopy (zakłady produkujące dla III Rzeszy). Większość Żydów z tego szczątkowego getta warszawskiego została tam przetransportowana. Oczywiście Żydzi nie wierzyli, że jadą do obozów pracy. Sądzili, że pociągi z Umschlagplatzu zawiozą ich do komór gazowych, bo niby dlaczego Niemcy mieli poprzestać na wymordowaniu 70 czy 80 proc. Żydów? Zresztą ten sceptycyzm okazał się uzasadniony, ponieważ w listopadzie 1943 r., na rozkaz Himmlera, Żydzi przebywający w obozach w Trawnikach i Poniatowej zostali wymordowani w ramach akcji „Dożynki„ (”Erntefest”). Z Poniatowej przeżyły tylko dwie osoby.

Żydowska ludność cywilna schwytana podczas tłumienia powstania w getcie warszawskim (fotografia z raportu Stroopa)

Żydowska ludność cywilna schwytana podczas tłumienia powstania w getcie warszawskim (fotografia z raportu Stroopa)

Powstanie w Getcie wybuchło w kwietniu 1943 r., ale pierwsze strzały wymierzone w Niemców padły już w styczniu. Jak do tego doszło?

To działo się po wielkiej akcji (Gross Aktion) trwającej trzy miesiące, od lipca do września 1942 r., podczas której wywieziono do komór gazowych ponad 300000 osób. Wysiedlenia miały bestialski charakter, na Umschlagplatzu rozgrywały się dantejskie sceny, getto zostało brutalnie wyludnione. Wszystko to spowodowało, że ci Żydzi, którzy pozostali przy życiu, nie mogli mieć złudzeń. Wiedzieli, że pociągi, wbrew zapewnieniom Niemców, nie wiozą ludzi do pracy na wschód, ale do komór gazowych. Chociaż nie można wykluczyć, że część osób do końca żywiła złudzenia –bo przecież decyzja o mordowaniu ludzi potrzebnych do pracy była nieracjonalna. O tym, że większość wiedziała, jaki los zgotowali im Niemcy i straciła nadzieję na to, że zdołają przetrwać w getcie świadczy fakt, że od września 1942 do marca 1943 r. było najwięcej przejść na aryjską stronę. Ich liczbę szacuje się na kilka tysięcy, chociaż wtedy Niemcy wzmogli czujność i znacznie trudniej było wydostać się z getta. Wcześniej takie próby podejmowało niewiele osób, tylko ci, którzy mieli znajomych po aryjskiej stronie lub znaczące zasoby materialne.

Kiedy Niemcy w styczniu 1943 r., po tym, jak Himmler wizytował getto warszawskie, chcieli wywieźć 6000 ludzi do obozów pracy w Trawnikach i Poniatowej rozległy się strzały. Padły z rąk bojowców Żydowskiej Organizacji Bojowej (jednej ze struktur, która obok Żydowskiego Związku Wojskowego tworzyła w getcie zbrojne podziemie przygotowujące powstanie). Te strzały miały charakter spontaniczny, nie była to żadna zorganizowana akcja. Niemcy nie potraktowali tego jako ostrzeżenia, że w getcie może wybuchnąć powstanie. Wciąż nie podejrzewali, że Żydzi są w stanie chwycić za broń. Styczniowy opór miał większe znaczenie dla Żydów: została przekroczona pewna granica, bariera strachu. Wzmocnił też pozycję Żydowskiej Organizacji Bojowej w negocjacjach z Armią Krajową, pokazał, że Żydzi potrafią walczyć, dzięki czemu przekazano im więcej broni niż wcześniej.

Ilu Żydów z ogólnej liczby szacowanej na 460.000 w okresie największego zaludnienia pozostało w getcie warszawskim na początku 1943 r.?

Z raportu Jürgena Stroopa, kata warszawskiego getta, wynika, że podczas powstania 15 000 osób wysłano do Treblinki, a kolejne 15000 zginęło: zostali zastrzeleni lub spłonęli, gdy Niemcy palili kamienicę za kamienicą, a 30000 ludzi wywieziono do Poniatowej i Trawnik. Podczas Powstania w Getcie Niemcy dwa razy ogłaszali tzw. amnestię i zachęcali Żydów do wyjazdu do obozów pracy, część osób odpowiedziała na ten apel. To daje w sumie liczbę ponad 60.000, która zgadza się z naszymi szacunkami, przy czym 35.000 to byli ludzie legalnie przebywający w getcie, zatrudnieni w szopach i mający tzw. numerki życia, które chroniły ich przed wywiezieniem. Drugie tyle przebywało w getcie nielegalnie, ukrywało się w opustoszałych domach i poruszało tylko w nocy.

Każde powstanie jest aktem odwagi, ale Powstanie w Getcie miało szczególny charakter. Trudno sobie wyobrazić, że ludzie, którym bestialsko wymordowano bliskich, ludzie skrajnie udręczeni fizycznie i psychicznie, pozbawieni nadziei byli w stanie chwycić za broń, stawić opór.

Postąpili tak właśnie ze względu na sytuację, w której się znaleźli. Nie mieli już nic do stracenia, ich los był przesądzony. Trzeba pamiętać, że działania powstańcze przygotowali i podjęli ludzie silni, młodzi, w części syjoniści i bundowcy (działacze lewicowej partii żydowskiej). Czuli potrzebę zemsty, odwetu, przeciwstawienia się bestialstwu Niemców. Reszta mieszkańców getta chciała przetrwać, ukryć się w schronach, które od jesieni 1942 r., po wielkiej akcji wysiedleńczej, masowo budowano. Powstało tam drugie podziemne miasto.

Z wypowiedzi Marka Edelmana wynika, że bojowcy ŻOB-u chwycili za broń, by wybrać rodzaj śmierci. Nie chcieli umierać w komorze gazowej, tylko zginąć w walce. Nawet nie zakładali, że mogą przeżyć.

Tak, oni chcieli tylko wziąć odwet na Niemcach. Mieli nadzieję, że uda im się zastrzelić paru z nich, zanim sami zginą. Dlatego członkowie Żydowskiej Organizacji Bojowej nie szykowali sobie schronów, nie myśleli o tym, jak po powstaniu ewakuować się na aryjską stronę. W przeciwieństwie do Żydowskiego Związku Wojskowego, którego członkowie po powstaniu zamierzali się przyłączyć do partyzantki i dlatego mieli opracowany plan ewakuacji z getta. Oni byli też lepiej przygotowani do walki: mieli więcej broni, a przed wojną przeszli przeszkolenia w polskim wojsku. Bojowcy ŻOB-u dostali od AK 50 pistoletów, trochę materiałów wybuchowych, dynamitu oraz instrukcje, jak robić butelki zapalające i granaty ręczne. Ta współpraca nie była zbyt ścisła, w AK panowały różne nastroje, niektórzy uważali, że nie warto marnować broni, bo Żydzi i tak nie dadzą sobie rady. Nie bez znaczenia były dawne uprzedzenia, a także niechęć do osób komunizujących, które znajdowały się wśród bojowców, i nieznajomość realiów w getcie.

Żołnierze niemieckiej formacji SS na ulicy Nowolipie.

Żołnierze niemieckiej formacji SS na ulicy Nowolipie.

Dziś mówimy o Powstaniu w Getcie, ale bojowcy nazywali wtedy swoje działania samoobroną, natomiast Niemcy depeszowali do Berlina o dobrze zorganizowanym powstaniu.

Jeśli przyjmiemy, że powstanie ma jakiś cel, który jest osiągalny, np. zdobycie konkretnych budynków czy choćby wyprowadzenie ludzi poza mur getta, to trudno określić tym mianem kwietniowy zryw. Bojowcy byli słabo uzbrojeni: każdy miał pistolet (a taka broń nie sprawdza się w walce w mieście) i po10 nabojów, co, jak mówił Marek Edelman, wystarczało na trzy godziny walki. W posiadaniu Żydowskiej Organizacji Bojowej były dwa karabiny, a Żydowski Związek Wojskowy miał nawet jeden karabin maszynowy. Wszystkich bojowców było w sumie około tysiąca, a Niemcy skierowali do getta dwa tysiące dobrze uzbrojonych żołnierzy. Żydzi chcieli tylko wybrać rodzaj śmierci, zginąć w walce, na nic innego nie mogli liczyć, mogli tylko dać wyraz swojemu bohaterstwu. Niemcy natomiast niesłusznie podejrzewali, że to powstanie zostało przygotowane przez polskich komunistów – tak pisano w raportach Jürgena Stroopa.

Jak to możliwe, że mimo rażącej dysproporcji sił powstańcy początkowo odnosili sukcesy militarne?

Dużą rolę odegrał element zaskoczenia, bo Niemcy absolutnie nie spodziewali się oporu zbrojnego. Rzeczywiście, ponieśli pewne straty, spłonęły dwa lekkie wozy pancerne, musieli nawet wycofać się z getta, ale wrócili tam lepiej przygotowani. Nieudolnego Ferdinanda von Sammern-Frankenegga zastąpił Jürgen Stroop, który po trzech dniach walk kazał podpalać jedną kamienicę za drugą. Ludzie ukrywający się na strychach i w opuszczonych mieszkaniach płonęli żywcem lub wyskakiwali przez okna, a ci, którzy byli w schronach, dusili się od dymu i wysokiej temperatury.

Na jednym z budynków przy pl. Muranowskim powstańcy zatknęli dwie flagi: syjonistyczną — z gwiazdą Dawida i polską – — biało-czerwoną, która pierwszy raz od 1939 r. załopotała nad miastem. Jakie to miało znaczenie?

Jürgen Stroop uznał to za doniosły akt o znaczeniu symbolicznym. Bał się, że powstanie może się rozlać na całą Warszawę. Dlatego kazał za wszelką cenę zdjąć obie flagi, a oficer niemiecki Dehmke, który tego dokonał, zginął z powodu odniesionych ran.

 Z „Rozmów z katem” Kazimierza Moczarskiego wynika, że choć JürgenStroop w celi więziennej nadal wyrażał się bardzo pogardliwie o Żydach, to jednocześnie był pełen podziwu dla ich heroicznej walki do końca i dla niezwykłej waleczności bojowniczek ŻOB-u.

Tego typu stwierdzenia nie pojawiają się w raporcie ani w zeznaniach procesowych Jürgena Stroopa. W rozmowach z Kazimierzem Moczarskim on już się trochę kreuje, próbuje się wybielić, podkreśla, że musiał wypełniać rozkazy. Bojowniczki ŻOB-u, m.in. Cywia Lubetkin, rzeczywiście walczyły bardzo dzielnie, na równi z mężczyznami. Niektóre z nich detonowały ładunki, które miały na sobie, strzelały do Niemców oburącz z pistoletów. Ale mimo niezwykłego bohaterstwa i mężczyzn, i kobiet, powstańcy od początku byli praktycznie bez szans.

Czy pomoc ze strony polskiego podziemia zbrojnego mogła być większa?

Zapewne tak, ale kontakty getta z podziemiem były słabe. Antek Cukierman, wydelegowany przez Żydowską Organizację Bojową na aryjską stronę w celu nawiązania kontaktów z Armią Krajową, miał z tym ogromne trudności. Polskie podziemie zbrojne podczas Powstania w Getcie podejmowało próby odciągnięcia Niemców i wysadzenia muru otaczającego getto: przy ul. Bonifraterskiej, a także przy ul. Okopowej, koło cmentarza, lecz żadna z nich się nie powiodła. Było też kilka mniejszych strzelanin w innych miejscach, ale wszystkie okazały się nieskuteczne.

Symbolicznym momentem Powstania jest otoczenie przez Niemców bunkra przy ul. Miłej 18, w którym ukrywało się 300 osób: cywile i bojowcy ŻOB-u. Ci ostatni podjęli dramatyczną decyzję, taką jak żydowscy powstańcy broniący się w 73 r.n.e. przed rzymskimi żołnierzami w twierdzy Masada.

Bunkier przy ul. Miłej 18, świetnie zaopatrzony i wyposażony, był własnością Żydów, zajmujących się szmuglem żywności w sposób zorganizowany —takich, którzy potrafili przetrwać. To oni zaprosili do niego bojowców ŻOB-u z ich dowódcą Mordechajem Anielewiczem. Przebywali tam również cywile. Niemcy 8 maja 1943 r. otoczyli wejścia do bunkra, wezwali ukrywające się tam osoby do wyjścia i zaczęli wpuszczać gaz do środka. Przebywający wewnątrz nie wiedzieli, że Niemcy odkryli i  otoczyli pięć spośród sześciu wejść. Cywile się poddali i wyszli na zewnątrz, a bojowcy podjęli niezwykle dramatyczną decyzję, że nie dadzą się wziąć żywcem i popełnili samobójstwo. Część z nich zorientowała się, że jedno wyjście nie zostało odkryte przez Niemców. Zz trudem, ze względu na to, że byli już podtruci wpuszczanym do bunkra gazem, zdołali wydostać się na zewnątrz.

Za datę zakończenia Powstania w Getcie uznaje się 16 maja, kiedy to Jürgen Stroop triumfalnie wysadził synagogę na Tłomackiem, a potem napisał w raporcie znamiennie słowa: „Żydowska dzielnica mieszkaniowa w Warszawie przestała istnieć”.

Wysadzenie synagogi na Tłomackiem (dzisiejszy pl. Bankowy) było spektakularnym gestem, który Stroop wykonał by podkreślić, że żydowska Warszawa nie istnieje. Synagoga była już tylko symbolem, ona nie należała do getta od chwili, gdy Niemcy pierwszy raz zmienili jego granice. A sąsiadujący z synagogą budynek, w którym dziś mieści się Żydowski Instytut Historyczny, nie został zniszczony – zapewne dlatego, że nie miał tak charakterystycznej architektury i symbolicznej wymowy. Datę 16 maja uznaje się za koniec Powstania w Getcie, ale ostatni robinsonowie przetrwali na jego terenie aż do jesieni.

Warszawskie Getto, zrównane z ziemią przez Niemców, zgodnie z rozkazem Adolfa Hitlera, po stłumieniu powstania w getcie warszawskim w 1943. Widok na stronę północno-zachodnią, z lewej Ogród Krasińskich i ulica Świętojerska, zdjęcie zrobione ok. 1950

Warszawskie Getto, zrównane z ziemią przez Niemców, zgodnie z rozkazem Adolfa Hitlera, po stłumieniu powstania w getcie warszawskim w 1943. Widok na stronę północno-zachodnią, z lewej Ogród Krasińskich i ulica Świętojerska, zdjęcie zrobione ok. 1950

Jakie były dalsze losy powstańców?

Niewielu spośród nich zdołało się uratować. Działacze Żydowskiego Związku Wojskowego chcieli wydostać się z getta, by przedrzeć się do partyzantki i dalej walczyć z Niemcami. Pierwsza część planu się powiodła, dwie grupy ewakuowały się z getta kanałami, ale większość tych osób potem zginęła. Tylko trzy doczekały wyzwolenia. Spośród działaczy ŻOB-u z getta udało się wyjść blisko osiemdziesięciu osobom, w tym grupie wyprowadzonej kanałami przez Kazika Ratajzera. Część z nich: Marek Edelman, Antek Cukierman, Cywia Lubetkin i Kazik Ratajzer ponad rok później walczyła w Powstaniu Warszawskim. Najliczniejszą grupą Żydów, którzy wzięli w nim udział, byli Żydzi węgierscy, uratowani z obozu na Gęsiówce. Utworzono z nich oddział pomocniczy, którego zadaniem było wznoszenie barykad.

Czy Powstanie w Getcie to był pierwszy zbrojny opór wobec Niemców w okupowanej Europie?

Tak, to był pierwszy znaczący akt oporu, choć trzeba pamiętać, że wcześniej walczono zbrojnie przeciw Niemcom w innych gettach. A wyjątkowość Powstania w Getcie polega na tym, że nawet ludzie skrajnie zmaltretowani byli gotowi chwycić za broń.

Fotografia z Raportu Stroopa. Oryginalny niemiecki podpis: „Siłą wydobyci z bunkrów”

Fotografia z Raportu Stroopa. Oryginalny niemiecki podpis: „Siłą wydobyci z bunkrów”

A więc Powstanie w Getcie Warszawskim, które jest najbardziej znanym aktem oporu zbrojnego Żydów, nie było jedynym takim wydarzeniem?

Nie, opór Niemcom próbowano też stawiać w innych gettach, m.in. we Lwowie, w Będzinie i w Białymstoku. Te zrywy zwykle trwały jedynie parę godzin, ograniczały się do kilku domów, w których bronili się bojowcy uzbrojeni w parę pistoletów i kilka butelek z benzyną. W obozach zagłady także stawiano opór: był bunt więźniów Treblinki, bunt i ucieczka z Sobiboru oraz bunt komanda obsługującego krematoria w Auschwitz.

Jakie znaczenie miało Powstanie w Getcie dla utworzonego w 1948 r. państwa Izrael?

Dla samych Żydów, którzy po wojnie zaczęli się przenosić do Palestyny i myśleli o stworzeniu własnego państwa, sam Holokaust był wstydliwą sprawą. Tych, którzy przeżyli, pytano: „Jak mogliście iść bezwolnie na rzeź?”. Jasnym punktem była partyzantka żydowska i właśnie Powstanie w Getcie, które miało wymiar symboliczny i mocno syjonistyczny. W początkowych latach istnienia Izraela uczestnicy Powstania w Getcie, choć byli nieco na marginesie, strzegli pamięci tego zrywu, wielu zresztą walczyło w wojnach z Arabami, które wybuchały po utworzeniu Izraela. Dopiero, kiedy w 1953 r. powstał instytut Yad Vashem, rocznice Powstania w Getcie, obok innych ważnych dat, takich jak wyzwolenie Auschwitz, zaczęły być uroczyście obchodzone. Z czasem dyskurs o Holokauście został zrównoważony: uznaniem nadal cieszyła się walka zbrojna, ale nie potępiano też woli przetrwania.

W zeszłym roku, przy okazji obchodów 70. rocznicy Powstania w Getcie, mówiono o nim m.in. jako o Pierwszym Powstaniu Warszawskim. Czy Pan Profesor uważa takie porównania za trafne?

W postawach Polaków jest zauważalna pewna niechęć do takich porównań spowodowana tym, o czym już mówiłem: powstanie powinno mieć na celu zwycięstwo, a w przypadku Powstania w Getcie nie było takiej szansy, chodziło o stawienie oporu. W tym aspekcie Powstanie w Getcie i Powstanie Warszawskie to nie są podobne zjawiska, ale już w odniesieniu do losu i cierpień ludzi można je porównać.

Czy zdaniem Pana Profesora Powstanie w Getcie jest w wystarczającym stopniu traktowane jako element historii Polski?

Sądząc po tym, ilu ludzi przychodzi na uroczystości związane z Powstaniem w Getcie w porównaniu z tymi, którzy uczestniczą w obchodach Powstania Warszawskiego – raczej nie. W upamiętnianiu Powstania w Getcie biorą udział środowiska polsko-żydowskie, oficjele, garstka ludzi dobrej woli. To nie jest spontaniczna reakcja społeczeństwa. Chociaż istnieje powszechna świadomość, że taki fakt historyczny miał miejsce. Pewne nadzieje na zmianę tej sytuacji wiążę z powstaniem Muzeum Historii Żydów Polskich. Może kiedy kolejne klasy i szkoły zwiedzą ekspozycję, wzrośnie świadomość wielowiekowej wspólnoty losów Polaków i Żydów.

Dziękuję za rozmowę.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz