Czy Elżbieta I Tudor miała syna? Sprawa Arthura Dudleya


Wokół postaci królowej Anglii, Elżbiety I Tudor, narosło wiele legend. Do dziś historycy spierają się co do prawdziwości niektórych z nich, a jedną z najczęściej budzących wątpliwości jest ta o domniemanym synu władczyni. Kim był Arthur Dudley – oszustem czy dzieckiem Królowej Dziewicy?

Miłość życia Jej Królewskiej Mości

Elżbieta I Tudor

Elżbieta I była kobietą odważną, bo jak inaczej można nazwać niewiastę, która odmawia wzięcia sobie męża i postanawia samodzielnie rządzić krajem w czasach, gdy reprezentantki płci pięknej wciąż miały niezbyt wielkie prawa? Przeznaczone do zamążpójścia i rodzenia dzieci, nie były stworzone do celów wyższych, a jednak córka Henryka VIII i Anny Boleyn podjęła dobrze przemyślaną acz kontrowersyjną decyzję o przeżyciu swoich wszystkich nadchodzących lat w samotności. 

Przynajmniej oficjalnie. O tym, że królowa Elżbieta oddała swoje serce swemu długoletniemu przyjacielowi Robertowi Dudleyowi, mówiło się otwarcie, a sama władczyni niespecjalnie kryła się ze swoimi uczuciami. Wyniosła Dudleya na piedestał, uczyniła hrabią Leicester, przyznała mu także wiele majątków i urzędów oraz, co najważniejsze, darzyła ogromnym zaufaniem. Z powiernika stał się jej bratnią duszą i kimś, z kim najprawdopodobniej pragnęła być, chociaż nie mogła sobie na to pozwolić. Ich wspólną przyszłość, której, co ważne, nie odrzucono oficjalnie tak od razu, przekreśliła nagła i podejrzana śmierć żony Roberta, Amy. Kobieta pewnego dnia spadła ze schodów i skręciła kark – nie wiadomo jednak, jak do tego doszło, gdyż dziwnym zbiegiem okoliczności w domu nie było żadnej służby. Czy był to więc nieszczęśliwy wypadek, samobójstwo, a może celowe działanie innej osoby? Chociaż Roberta oczyszczono z zarzutów, cień wątpliwości już na zawsze miał wisieć nad jego głową, a to oznaczało, że królowa nie mogła pozwolić sobie na ślub z nim.

Nie zakończyło to jednak ich bliskiej relacji. Jak bardzo intymna ona była, wiedzieli najprawdopodobniej jedynie sami zainteresowani, chociaż plotkom nie było końca, a historycy do dziś próbują w najróżniejszych źródłach dostrzec informacje, które jednoznacznie opisałyby charakter tej znajomości. Wielu nie ma jednak wątpliwości, że impulsywna i pełna życia królowa nie zrezygnowałaby z tak wielkiej przyjemności, jak dzielenie łoża z kimś, kogo pragnęła i kochała. Jeżeli więc przez tyle lat Dudley tkwił u jej boku, znosząc prześmiewcze komentarze na swój temat, można uznać, że robił to, ponieważ był z Elżbietą w prawdziwym związku. Być może królowa pozostała dziewicą tylko z nazwy, dla opinii publicznej, podtrzymując tym samym mit na swój temat?

Tajemniczy młodzieniec

Robert Dudley

Jeżeli uznamy, że istnieje prawdopodobieństwo, że Elżbieta I i Robert Dudley nie unikali fizycznej bliskości, należy wziąć pod uwagę również fakt, że musieli liczyć się z ewentualnymi konsekwencjami takiego zachowania. Oczywiście, istniały wówczas pewne formy kontroli poczęcia, jednak daleko im było do stuprocentowej skuteczności – zapewne częściej kończyło się to spędzaniem płodu, co, jak można się domyślić, było tyleż niepewne, co niebezpieczne dla kobiety.

Co zrobiłaby królowa, gdyby okazało się, że jest w ciąży? Mogłaby np. urodzić dziecko, a później oddać je komuś na wychowanie, by nikt nie dowiedział się o tym, że wydała na świat bękarta. Pozostaje oczywiście jeszcze kwestia ukrycia ciąży, jednak za pomocą gorsetów udawało się to niejednej kobiecie, a mając przy sobie zaufane służące, Elżbieta mogłaby poradzić sobie z tym faktem z łatwością. To jedynie domniemania, prowadzą nas jednak one w konkretnym kierunku – człowieka, który twierdził, że właśnie w taki sposób przyszedł na świat.

Elżbieta i Robert Dudley

Elżbieta i Robert Dudley

Historię Artura Dudleya świat poznał za sprawą zaledwie czterech listów napisanych przez sir Francisa Englefielda, dawnego doradcę Marii I Tudor (siostry Elżbiety), a zaadresowanych do Jego Wysokości króla Filipa Hiszpańskiego. Englefield przebywał na tamtejszym dworze latem 1578 roku, kiedy u wybrzeży pojawił się angielski rozbitek przedstawiający się jako syn angielskiej królowej i jej faworyta Roberta Dudleya. Powierzono mu więc przesłuchania, z których raporty przesyłał samemu królowi. Początkowo młodego człowieka podejrzewano o szpiegostwo, szybko jednak jego historia zaintrygowała Englefielda. W swoich listach przedstawił Filipowi losy Arthura, który miał być wychowywany przez byłego sługę Kat Ashley, będącej opiekunką królowej. Robert Southern został rzekomo wezwany do Hampton Court, gdzie przekazano mu maleńkie niemowlę i polecono, by wychował je jak swojego własnego syna. Mając świadomość, że jest to dziecko kogoś ważnego, zagwarantował mu najlepsze wykształcenie, na jakie mógł sobie pozwolić. Arthur wiódł szczęśliwe i w miarę dostatnie życie, jednak jak wielu nastolatków, mając piętnaście lat, w akcie buntu, ukradł sakiewkę człowiekowi, którego uznawał za ojca i uciekł za morze. Gdyby był zwykłym chłopakiem, nic by się nie wydarzyło, jednak jego ucieczka wywołała najwyraźniej poruszenie na królewskim dworze, gdyż członkowie Królewskiej Rady nakazywali listownie natychmiastowe sprowadzenie go do Londynu. 

Intrygujące losy

Filip II

Prawdę o tym, że nie jest synem Southerna, Arthur poznał gdy w 1583 roku jego przybrany ojciec leżał na łożu śmierci. Przez jakiś czas umierający człowiek bronił się przed wyznaniem prawdy, w końcu jednak uległ namowom i przyznał, że jest on synem samej królowej Anglii i Roberta Dudleya. Przejęty chłopak uciekł do Francji, lecz gdy w końcu powrócił do kraju, został wezwany przez samego hrabiego Leicester. Być może Robert Dudley nie wyznał mu prawdy prosto w oczy, miał mu jednak okazać ciepłe uczucia i sugerował bezpieczny wyjazd z kraju z pomocą Francusa Walsinghama, naczelnego angielskiego szpiega. Arthur wyjechał, owszem, jednak na swoich warunkach, przestraszony dociekliwością Walsinghama i niepewnością, po której stronie ten stoi. I w końcu, w wyniku przypadku, trafił na wybrzeże Hiszpanii jako rozbitek. 

Pomimo faktu, że historia młodego Dudleya zainteresowała samego króla Filipa, wciąż podejrzewano chłopaka o szpiegostwo i koniec końców zdecydowano trzymać pod kluczem. Co ciekawe, na angielskim dworze naprawdę interesowano się losami młodego mężczyzny. Sytuację raportowano Williamowi Cecilowi, najważniejszemu doradcy królowej, któremu donoszono, że Arthura traktują na hiszpańskim dworze jak królewskiego syna. Pomimo tego, iż raporty pojawiały się dość systematycznie, nikt w Anglii nie traktował poważnie roszczeń młodego Dudleya. Wiedziano o jego istnieniu, czujnie śledzono jego losy, nie odpowiadano jednak w żaden sposób na wszelkie podejrzenia i sugestie z nim związane, jakby całkowicie odcinając się od ewentualnego skandalu.

Awanturnik, syn z nieprawego łoża czy szpieg?

Obraz przedstawiający tańczącą Elżbietę I z Robertem Dudleyem

Powszechnie uważa się dziś, że człowiek nazywający siebie Arthurem Dudleyem, był jedynie jednym z wielu ludzi z gminu, który wpadł na szalony pomysł i próbował wykorzystać swoją szansę. Być może Hiszpanie uwierzyliby w jego opowieść i pomogli w wyimaginowanych roszczeniach? Skoro królowa pozostawała niezamężna, a jednocześnie nie było żadną tajemnicą, że darzy Roberta Dudleya szczerymi uczuciami, można by ten fakt wykorzystać i wywołać zamieszanie, na którym by ewentualnie zyskał. 

Byli jednak i tacy, którzy twierdzili, że w opowieściach Arthura tkwi ziarnko prawdy. Gdy trafił na dwór króla Filipa jego wiek określano na mniej więcej 27 lat. Oznaczałoby to, że Elżbieta Tudor zaszła w ciążę w 1561 roku, gdy istotnie nie była w najlepszej formie, a hiszpański ambasador donosił, że jest nadmiernie opuchnięta, a jedna z towarzyszących jej kobiet stwierdziła, że władczyni wyglądała jak kobieta w połogu, choć najprawdopodobniej miała na myśli wyjątkową bladość. Królowa rzeczywiście w tym okresie zmagała się z problemami zdrowotnymi, które pozornie mogłyby sugerować jej odmienny stan. Nie ma na to jednak żadnych dowodów, a co bardziej dociekliwi znajdą w tej chronologii sporo niedociągnięć.

Trzecia i zarazem ostatnia teoria głosi, że podejrzenia Hiszpanów miały sporo słuszności, a człowiek podający się za Arthura Dudleya istotnie był angielskim szpiegiem. Jeżeli sam król uwierzyłby w tę bajeczkę i pozwolił mu zbliżyć się do siebie, dałby mu tym samy dostęp do ważnych dla Anglików informacji – Dudley przybył bowiem do Hiszpanii na rok przed słynnym starciem z Armadą, które ostatecznie okazało się być dla Elżbiety zwycięskie. Czy widmo nadchodzącej wojny zmusiło doradców królowej do podjęcia radykalnych kroków?

Kimkolwiek by nie był, Arthur Dudley stał się jedną z najczęściej powtarzanych legend związanych z postacią Elżbiety I. Przede wszystkim dlatego, że ktoś taki istniał naprawdę – są w końcu na to relacje świadków z obydwu stron barykady. Czy jednak jego historia została wymyślona przez doradców Elżbiety po to, by sprowokować Hiszpanów, a może on sam był jej twórcą, pozostanie już na zawsze tajemnicą, tym samym tworząc wokół Królowej Dziewicy jeszcze bardziej fascynującą aurę.

Bibliografia:

  1. S. Gristwood, Elżbieta i Robert Dudley, Kraków 2014.
  2. S. Alford, Obserwatorzy, Kraków 2014.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz