Stosunek Greków do przestrzegania traktatów międzypaństwowych w świetle „Wojny Peloponeskiej” Tukidydesa


„Prosząc o przyjęcie nas do przymierza, najpierw powiemy o zasadzie sprawiedliwości i uczciwości, gdyż wiemy, że ani między jednostkami nie może istnieć trwała przyjaźń, ani między państwami trwały związek, jeżeli obie strony nie uważają się za uczciwe i w ogóle nie mają podobnego charakteru, różnica bowiem w poglądach wpływa również na odmienne postępowanie” - Tukidydes, III 10.

Greckie państwo - wyjaśnienie terminu.

Popiersie Tukidydesa / fot. domena publiczna

Pojęcie „państwa” w odniesieniu do historii starożytnej Grecji, nie jest pojęciem łatwym do objaśnienia. Dzisiaj poleis, rozumiane jest jako „miasto-państwo”. Jest to oczywiście tłumaczenie niedokładne, żeby nie powiedzieć, błędne. W takim bowiem przypadku, można by odczytywać je jako określenie, dotyczące wyłącznie określonego obszaru, zamieszkanego przez pewną ilość ludzi1. Tymczasem jest to pojęcie znacznie szersze. U Tukidydesa w przemowie Nikiasa czytamy: „(...) państwo tworzą bowiem ludzie, a nie mury czy pozbawione załogi okręty2. Skoro u samego Tukidydesa pojawia się takie wyjaśnienie, wydaje się, że warto zwrócić na nie uwagę. Tym bardziej, że autorem tych słów miał być sam Nikias, jeden z najwybitniejszych polityków ateńskich V w. p.n.e. (Oczywiście nie można odczytywać tego jako bezpośredniej wypowiedzi Nikiasa. Jednakże pogląd ten, był zapewne bliski Nikiasowi, a i ciężko oskarżać Tukidydesa, o całkowite zmyślenie tak istotnego fragmentu.). Tak więc poleis należałoby rozumieć, jako pewną określoną wspólnotę, zorganizowaną w ramach określonych instytucji. Oczywiście takie namacalne rzeczy, jak obszar obwarowany murami, domy i budowle użyteczności publicznej, w świadomości przeciętnego Greka, czasów Peryklesa i Nikiasa, stanowiły ważny element państwa, jednak dzisiaj tłumaczenie takie było by chyba zbyt proste, i nie do końca odpowiadające istocie tego ciekawego zjawiska politycznego.
Traktaty międzypaństwowe - przykłady
Podobnie jak pojęcie „państwa” nie jest łatwe do wyjaśnienia, tak samo ciężko uznać, że traktaty międzypaństwowe można opisywać bez szczegółowego podziału. Jest to spowodowane prostym faktem: takich traktatów może być wiele, i wszystkie różnią się swoją rolą, znaczeniem dla stron zainteresowanych i postronnych, zobowiązaniami zainteresowanych itp. Wśród tych najważniejszych spotykanych u Tukidydesa (bowiem tylko takie nas w tej pracy interesują), wymienić możemy: pokój- czyli układ zawierany zazwyczaj na ściśle określony w traktacie okres czasu, będący bardzo często zwyczajnym paktem o nieagresji; przymierze obronne - mogło być zarówno kolejnym etapem zawierania pokoju (por. poniżej), jak i zupełnie oddzielnym traktatem, w żaden sposób nie związanym z układem pokojowym, strony zawierające ów układ zobowiązane były do udzielenia sobie pomocy w razie ataku na któregoś z sygnatariuszy traktatu; sojusz (summachia)3 - zawierany dla osiągnięciu określonego celu, bez określonych ściśle ram czasowych, charakteryzował się szczególnym związkiem państw związanych sojuszem, chociaż teoretycznie powinny być one sobie równe, to jednak często spotykamy się z sytuacjami, kiedy jedna ze stron sprawowała w nim funkcję hegemona (w przypadku Grecji mamy do czynienia choćby z symmachią spartańską czy też symmachią ateńską), pojęcie to jest stosunkowo szerokie znaczeniowo. Podział ten, choć ogólny, to jednak na potrzeby tej pracy w zupełności wystarcza, dokładniejsza charakterystyka każdego z traktatów będzie miała miejsce w dalszej części tekstu.

Oczywiście warto we wstępie zaznaczyć także pewien istotny fakt. Otóż wśród traktatów, także tych występujących w dziele Tukidydesa, można wydzielić trzy główne kategorie, ze względu na klasyfikację stron zawierających układ: obie strony są osobami prywatnymi, obie strony są organizmami państwowymi lub też jedna ze stron jest osobą prywatną, a druga organizmem państwowym4. Z wiadomych względów w pracy tej pod uwagę brany będzie głównie drugi rodzaj umów.

Charakterystyka źródła i autora

Zanim przejdziemy do omawiania samego tematu, warto zatrzymać się dosłownie na moment, przy kwestii źródła historycznego, jakim jest Wojna peloponeska, autorstwa Tukidydesa z Aten5, syna Olorosa.

Wielkie działo na wieczność (ktema es aei), czyli Wojna peloponeska. Badania prowadzone w XIX i XX wieku wykazały, że wiele tez Tukidydesa odnośnie wydarzeń mających miejsce na długo przed nim, okazało się być trafnymi. Tym bardziej warto zaufać temu, co pisze o swoich czasach.

Droga ku wojnie

Od momentu zakończenia kampanii roku 479 p.n.e., Ateny budowały swoją przyszłą potęgę. Robiły to w sposób systematyczny, i początkowo absolutnie nie budzący żadnych zastrzeżeń ze strony sojuszników. Dopiero z czasem można było zauważyć, że Ateny mają zamiar stworzyć wielkie imperium, ujarzmiając w tym celu słabszych sojuszników. Do kwestii tych słabych sojuszników, i tych którzy byli w stanie sami sobie poradzić, powrócimy jeszcze we fragmencie dotyczącym sprawy Mantynei.

Porażka wyprawy do Egiptu w latach 460-454, oderwanie się Eubei i Magary oraz najazd Peleponezyjczyków na Attykę, zmusiły Ateny do zawarcia pokoju ze Spartą i jej sprzymierzeńcami na lat trzydzieści. Zgodnie z nim Ateny miały oddać Nizaję, Pegaj, Trojdzenę i Achaję, które zagarnęły podczas wojny6. Zawarcie traktatu było w dużej mierze spowodowane faktem, iż ani Ateny, ani Sparta nie czuły się na siłach do prowadzenia dalszej walki. Zdawano sobie sprawę, że przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę może być trudne. Dlatego też zdecydowano się zawrzeć pokój, który dawał szansę na uporządkowanie własnych spraw. W dalszej części pracy jeszcze powrócimy do tego traktatu.

Po zakończeniu walk, Ateny musiały poradzić sobie z kolejnymi problemami. Tym razem zbuntowało się Samos7. Co ciekawe nie zbuntowało się całe Samos, a jedynie część jego obywateli. Miało to związek z walką stronnictw w państwie (stasis). Ateny znowu dość szybko poradziły sobie, stawiając na koniec następujące warunki: „(...) musieli zburzyć mury, wydać okręty, dać zakładników i zapłacić w ustalonych ratach odszkodowanie wojenne”. Po raz kolejny Ateny pokazały, że jakikolwiek sprzeciw ich sojuszników, nie wchodzi w grę. Oto jak przyczyny takiego stanu rzeczy przedstawia Tukidydes: „Winę ponosili tutaj przede wszystkim sami sprzymierzeńcy: większość ich bowiem, nie chcąc opuszczać swojego kraju, uchylała się od wypraw wojennych i aby nie dostarczać okrętów, zobowiązała się do składania pewnych określonych opłat pieniężnych; w ten sposób z ich składek powiększyła się flota attycka, a oni sami w razie powstania byli nie przygotowani do wojny i nie wyćwiczeniOczywiście nie sposób zaprzeczyć takiej ocenie. Jednak nie można zapominać o roli Ateńczyków. W momencie, kiedy wojna z Persją dobiegła końca, istnienie Związku Morskiego straciło podstawę do dalszego istnienia, gdyby przyjąć za jego prawdziwy cel działania, ową wspominaną zemstę. Mimo to Ateńczycy nie dość, że dalej kierowali nim, to jeszcze coraz ostrzej obchodzili się ze swoimi sojusznikami8. Owa sytuacja pokazuje, jak można było traktować traktat państwowy, jakim było uczestnictwo w Związku Morskim, czy wówczas już raczej arche ateńskiej. Z jednej strony mamy Ateny, dążące do roli dominującej w Grecji, z drugiej państwa, które interesują się tylko swoim losem i swoim dobrem, państwa bez ambicji mocarstwowych. Dla sojuszników Aten ustalenia traktatu były jasne i w miarę możliwości przestrzegane9, Ateńczycy z kolei pokazali, jak przedmiotowo traktują wszelkie ustalenie międzypaństwowe. Znowu oddajmy głos Tukidydesowi: „Skierowane one były [działania Ateńczyków- przyp. S.P.] częściowo przeciwko samym barbarzyńcom, częściowo przeciw własnym, zbuntowanym sprzymierzeńcom, częściowo wreszcie przeciw wchodzącym im ustawicznie w drogę Peloponezyjczykom”. W dalszej części pracy, interesować nas będą ostatnie dwa punkty. Jednak czy aby na pewno, podejście skrajnie przedmiotowe, jest tutaj jedynym wyjaśnieniem? Warto zwrócić uwagę także na pewien element, który pojawi się także w kolejnych przykładach. Strach jaki u Ateńczyków wywoływał bunt Samos, mógł odegrać tutaj decydującą rolę. Można się domyślać, nie bezpodstawnie, iż powodzenie Samos doprowadziłoby do efektu domina. Kolejni członkowie arche ateńskiej zachęceni sukcesem Samos, mogli kolejno podejmować działania mające uwolnić ich spod panowania Aten. Jak postaram się wykazać w dalszej części pracy, takie działania były zdecydowanie możliwe. Podobnie warto zwrócić uwagę, na kwestię walk politycznych wśród mieszkańców Samos. To także będzie jeden z podstawowych elementów, podejścia Greków do traktatów międzypaństwowych.

Parafrazując samego Tukidydesa, opisałem te wypadki w celu ukazania podłoża wojny peloponeskiej, której przebieg, a ściślej traktaty zawierane w jej trakcie, będą dla nas głównym tematem pracy. Ta niewielka dygresja, ułatwi nam odbiór dalszej części wywodu.

Początek wojny, złamanie pokoju 30-letniego

W poprzednim rozdziale wspomnieliśmy o traktacie pokojowym, zawartym między Atenami oraz Spartą i jej sprzymierzeńcami. W tej części pracy skupimy się właśnie na nim. Omawiając traktat nie sposób pominąć kwestię wybuchu wojny peloponeskiej. Głównym powodem, podawanym przez Tukidydesa był: „(...) wzrost potęgi ateńskiej i strach, jaki to wzbudziło u Lacedemończyków(...)10. Wszystko, o czym dalej pisał, to były tylko preteksty. Zatrzymajmy się nad nimi przez moment. Kwestia Epidamnos nie jest łatwa do rozstrzygnięcia. Kolonia Korkiry z zarazem Koryntu11, w której toczyły się walki między stronnictwami, nagle stała się jednym z oficjalnych powodów ku rozpoczęciu wojny. Dlaczego? Konflikt między Koryntem a Korkirą teoretycznie powinien rozstrzygnąć się między samymi zainteresowanymi, jednak w całą sprawę błyskawicznie wmieszane zostały Ateny. Można przypuszczać, że było im to na rękę. Korynt jako najsilniejszy sojusznik Sparty, jako polis posiadająca silną flotę morską i będąca konkurentem Aten w sprawach handlu, był dla Aten groźnym przeciwnikiem. Korkira z kolei, która miała: „(...) flotę najsilniejszą w Grecji nie licząc waszej [tj. Aten- przyp.S.P.]”12, i będąca osamotnioną, stanowiła idealnego sojusznika. Do tego dodać należy także dogodne położenie, na trasie ku Sycylii i Italii. Ateńczycy przystali na prośby Korkiry. Jednak nie mogli otwarcie wszczynać wojny z Koryntem, to bowiem byłoby jednoznaczne z zerwaniem traktatu z roku 446/445. Dlatego też jedynie:

„(...) posłali im na pomoc dziesięć okrętów;(...). Zabronili im walczyć z Koryntyjczykami, chyba żeby ci zaatakowali Korkirę lub zamierzali lądować na wyspie czy innym terytorium należącym do Korkiry;(...) polecenie to wydano, żeby nie doprowadzić, do zerwania rozejmu ateńsko-peloponeskiego”13.

Jak widać Ateny wcale nie były chętne do zrywania traktatu. Rozumiały, że wojna się zbliża, dlatego też udzieliły pomocy Korkirze, która mogła stanowić poważne wzmocnienie dla nich w przyszłym konflikcie, ale nie ryzykowały zbyt szybkim jego wybuchem. Widać to także w tym, iż wysłali im początkowo jedynie 10 okrętów, pod dowództwem Lakedajmoniosa, syna Kimona. Lakedajmonios to imię oznaczające Lakończyka, dodatkowo pochodził on z domu Kimona, polityka prospartańskiego. Więc być może, miało to niejako uspokoić Spartan14. Zastanawiać może wobec tego wysłanie dodatkowych 20 okrętów. Co chciano osiągnąć w ten sposób? Na szali stawiano przecież pokój z Peloponezem, oraz sojusz z Korkirą. Bardzo możliwe, że Ateńczycy zobowiązani już udzielić pomocy Korkirejczykom, nie chcieli ich zawieść. Dlatego też dosłali te 20 okrętów. Dzięki temu, iż dosłali je już w trakcie bitwy pod Sybotami15, zmniejszali ryzyko, że dojdzie do bezpośredniego starcia ich okrętów z flotą Koryncką. Perykles, podobnie jak wielu jego rodaków, musiał mieć w pamięci porażkę pod Tanagrą. Zdawał sobie zapewne sprawę z tego, iż Sparta jest najgroźniejszą przeszkodą na drodze do panowania w Grecji. Rozumiał, że Sparta zapewne w końcu przestanie biernie przyglądać się działaniom Ateńczyków, czy to pod wpływem własnych obaw, czy też ze względu na swych sprzymierzeńców. Jako przywódcy państwa, jego obowiązkiem było więc zadbanie o jego bezpieczeństwo.

Ateny Atenami, a przecież do wojny potrzeba dwojga. Tym drugim mieli być Lecedemończycy. Jednak zanim przejdziemy do nich, spójrzmy jeszcze na sprawę Potidaji. Jest to kolejny punkt zapalny między Koryntem a Atenami, a jak postaram się wykazać w dalszej części wywodu, Korynt był swoistym spiritus movens działań Sparty16. Potidaja jako kolonia Koryntu i członek arche ateńskiej, mogła być sporym zagrożeniem dla Ateńczyków. Jej położenie dawało Koryntyjczykom szansę, na rozwinięcie ich wpływów na północy. A to zagrażało tym samym interesom ateńskim17. Dlatego też nakazali Potideatom: „(...) zburzyć mur od strony Pallene, dać zakładników, odprawić epidemiurgów, których corocznie wysyłali tam Koryntyjczycy, i na przyszłość do siebie ich nie wpuszczać;(...)18. Wówczas Potidaja wraz z Koryntem zaczęła zabiegać o pomoc u Spartan. Sama Sparta nie miała praktycznie pretekstu, do wszczynania wojny z Atenami. Tych pretekstów dostarczali jej sojusznicy. Jednak miała ukryty powód, którym była rosnąca potęga ich niedawnego sprzymierzeńca. Dopóki Ateny interesowały się tylko Jonią i morzem, Sparta nie miała się czego obawiać. Jednak wraz z walkami lat 461-446 i późniejszymi wydarzeniami, okazało się, że Ateny nie mają zamiaru na tym poprzestać. Spartanie jednak albo nie czuli się na siłach, albo nie rozumieli w pełni zagrożenia. Mowa Koryntyjczyków na zebraniu członków symmachi spartańskiej19, skłania nas jednak ku tej drugiej możliwości. Spartanie pogrążeni w swoich sprawach, coraz bardziej zamykali się problemy Peloponezu. To też dało Ateńczykom wiarę w to, iż mogą wszystko, skoro ich największy rywal nie staje im na drodze: „Poszukują oni stale nowości, szybko tworzą nowe plany i szybko przeprowadzają to, na co się zdecydują; wy zaś chcecie zachować swój stan posiadania, niechętnie snujecie plany i nie przeprowadzacie nawet rzeczy koniecznych”. A więc Korynt i wraz z nim Megara skarżyły się na Ateny. Kwestia Megary wymaga tutaj chwili uwagi. Otóż wydany przez Ateny około 432 roku „dekret megerejski”20, Sparta mogła potraktować jako jeden z możliwych pretekstów do wszczęcia wojny. Jednak czy miało to już jakiekolwiek znaczenie? Oczywiście, że nie. Decyzja już zapadła. Teraz chodziło jedynie o jak najsprytniejsze wyłamanie się z traktatu pokojowego tak, aby nie ściągnąć na siebie gniewu bogów. Temu też miało służyć wysłanie poselstwa do Delf21. Sparta naciskana przez swoich sojuszników musiała w końcu przejrzeć na oczy - nie mogła wycofać się. Ateńczykom w gruncie rzeczy było to na rękę. Sami wojny nie wywołali, a mieli szansę usunąć ostatnią przeszkodę na drodze ku hegemonii w świecie greckim.

Obie strony od zawarcia traktatu pokojowego starały się go przestrzegać. Jednak, gdy przyszło do konfliktu interesów, okazało się, że pokój był tylko okresem oczekiwania na kolejny, znacznie poważniejszy konflikt, a traktat nic nie znaczącym dokumentem.

Do pokoju Nikiasa

O ile dotychczas poruszane były głównie sprawy związane z wielkimi świata greckiego, o tyle teraz chciałbym po raz pierwszy, ale i nie ostatni w tej pracy, poruszyć temat państw o mniejszym znaczeniu, chociaż jak miała pokazać wojna, państw które przyciągały uwagę. W niedługim czasie po rozpoczęciu wojny, Spartanie i ich sprzymierzeńcy starali się oderwać od Aten sojuszników. Zaczęło się od Dzakintyjczyków. Ci jednak odmówili jakichkolwiek układów, powołując się na sojusz z Atenami. Sprawa może zastanawiać o tyle, że przecież Lacedemończycy wysłali tam 100 okrętów i 1000 hoplitów pod dowództwem Knemosa. A więc była to siła niemała, i ciężko spodziewać się, aby Dzakintos nie ugięło się22. Rzeczywista więź z Atenami, strach przed reakcją hegemona, czy może zwyczajnie uznali, że Ateny są w lepszej sytuacji i to na nie warto stawiać w wojnie? O ile dwie pierwsze możliwości są równie prawdopodobne, już na pierwszy rzut oka, to trzecia wymaga chwili uwagi. W momencie wyruszenia Peloponezyjczyków na Dzakintos, wojna dopiero się rozwijała, zaraza ledwie co dotknęła Ateny. Przeciw tej możliwości przemawiają teoretycznie energiczne działania Archidamosa. Jednak czy były one wówczas na tyle efektywne, aby ktokolwiek na ich podstawie mógł wyciągać szersze wnioski? Mało możliwe. Jednak biorąc pod uwagę to, jak Ateńczycy postępowali ze zbuntowanymi sprzymierzeńcami, można zaryzykować twierdzenie, że to strach, podyktował taki wybór. Jednak idźmy dalej. Po upadku Potidaji Peloponezyjczycy wyruszyli przeciwko Platejom, które na samym początku wojny23 zaatakowali Tebańczycy. Pierwotne założenie dotyczyło tylko pustoszenia kraju. Jednak po powołaniu się na obietnice dane przez Pauzaniasza, Archidamos zaproponował Platejczykom, aby nie stawali po niczyjej stronie w konflikcie, oraz aby odeszli na czas wojny. Ci jednak związani sojuszem z Atenami, nie mieli zamiaru tak łatwo przystać na tę propozycję. Po wysłaniu herolda do Aten i otrzymaniu odpowiedzi, postanowili nie zmieniać swojego stanowiska. Co mogło ich ku temu skłonić? Znaleźli się w trudnej sytuacji. Ich miasto otoczone przez Spartan i ich sprzymierzeńców, pod wodzą samego Archidamosa, nie mogło raczej spodziewać się pomocy Aten. Najpierw jednak spójrzmy na to, jak Ateńczycy argumentowali swoje stanowisko:

„Platejczycy, Ateńczycy twierdzą, że od czasu zawarcia przymierza nigdy nie pozwolili was skrzywdzić i że teraz nie będą się obojętnie przyglądać waszym krzywdom, lecz przyjdą wam z pomocą ze wszystkich sił. Zaklinają was na przysięgi złożone przez waszych ojców, żebyście żadnych zmian nie wprowadzali do zawartego z nimi układu”24.

I znowu, podobnie jak w przypadku Dzakintos, na myśl przychodzi odpowiedź: bali się Ateńczyków, że ci zrobią krzywdę ich dzieciom i kobietom, a nawet i zemszczą się na samych Platejach. Czy tylko to? Tukidydes wspomina także o obawie, przed Tebańczykami i Ateńczykami, którzy mogą zająć miasto, powołując się na umowę , która miałaby zobowiązywać Platejczyków do przyjmowania obu stron. Oczywiście w grę wchodzi też i możliwość przywiązania do Aten, jednak w świecie ogarniętym wojną, kiedy wróg stoi u bram, wydaje się to być zbyt mało rozsądnym powodem, dla powzięcia tak niebezpiecznej decyzji. Tymczasem popatrzmy na to, co mówią Platejczycy w mowie skierowanej do Archidamosa, jeszcze przed wysłaniem posłów do Aten: „(...) razem z naszymi najgorszymi wrogami, Tebańczykami, przychodzicie, żeby nas ujarzmić25. Razem z najgorszymi wrogami! Być może Tukidydes znał tę mowę, pytanie tylko, kto miał mu jej treść przekazać? Znacznie bardziej prawdopodobne jest to, iż ułożył ją zgodnie z tym, co uważał za słuszne. Na tej podstawie możemy sądzić, iż najważniejszą przyczyną, dla której Platejczycy postanowili nie zrywać sojuszu wbrew woli Aten, była obawa przed Tebańczykami, i obawa o swoich najbliższych w Atenach. A więc znowu strach w dużej części wpłynął na przestrzeganie traktatu.

Teraz zajmijmy się już przykładem znacznie bardziej rozbudowanym. W roku 428 od Aten oderwała się wyspa Lesbos. Główną rolę w przyszłych wydarzeniach, odegrać miała Mitylene. Przykład ten jest o tyle ciekawy, że dobrze pokazuje stosunek do traktatów dwóch stron. Z mów obu stron dowiadujemy się, jaki był stosunek Mityleńczyków i Ateńczyków do całej sprawy. Więc przypatrzmy się temu. Po rozpoczęciu przygotowań do oderwania się, Mityleńczycy wysyłają posłów zarówno do Aten, jak i do Lacedemonu. Pokazuje to, że spodziewali się niepomyślnego dla nich obrotu spraw. Ateny po początkowym niedowierzaniu wysłały swoje okręty w kierunku Lesbos26. W Atenach Mityleńczycy nie uzyskali niczego. Zupełnie inaczej sprawa wyglądała podczas spotkania z Peloponezyjczykami w Olimpii. Na co powoływali się Mityleńczycy wówczas? Popatrzmy:

„(...) Dopóki Ateńczycy traktowali nas jak równych sobie, chętnie szliśmy za nimi; kiedy jednak zobaczyliśmy, że zaniechali walki z Persami, a zaczynają ujarzmiać własnych sprzymierzeńców, wtedy już nie czuliśmy się bezpieczni. Prócz nas i Chiotów Ateńczycy ujarzmili wszystkich sprzymierzeńców, którzy nie potrafili porozumieć się celem wspólnej obrony, my zaś, zachowując wolność i niepodległość tylko z nazwy, braliśmy udział we wspólnych z Ateńczykami wyprawach. Ale nie mieliśmy już zaufania do wodzów ateńskich, patrząc na groźne przykłady: nie było bowiem rzeczą prawdopodobną, by i nas nie ujarzmiono, jeśliby się nadarzyła sposobność, tak samo jak tych sprzymierzeńców, z którymi wtedy jednocześnie układ zawarto. (...) Oni z obawy przed nami byli uprzejmi w czasie wojny, a my z obawy przed nimi w czasie pokoju”27.

Te kilka fragmentów pokazuje, iż Mityleńczycy oderwali się, kierowani strachem. Jednak ten sam strach, nie pozwalał im zrobić tego wcześniej. Pytanie tylko, czemu Ateńczycy pozostawili ich wolnych. Odpowiedź przynoszą nam kolejne fragmenty mowy Mityleńczyków: „Również flota nasza napawała ich pewną obawą, żeby połączywszy się z wami albo z kim innym nie stanowiła dla nich niebezpieczeństwa (...)28. Widać tutaj, że przyczyną dla której Mitylena nie została podporządkowana Atenom, był fakt iż posiadała wystarczająco silną flotę, aby mogła być traktowana z pewnym dystansem. Lesbos, Samos i Chios były w okresie rosnącej dominacji Aten „psami łańcuchowymi” Aten. Regularnie wystawiały okręty, gotowe na każde wezwanie. Ateńczykom absolutnie nie opłacało się ujarzmianie ich, skoro sami tak chętnie działali na korzyść Aten.Poleis które dostarczały jedynie pieniędzy na budowę okrętów, szybko dostawały się pod panowanie Aten. Wracając do buntu Mityleny. Potęga Aten i przykłady Tazos oraz Samos, nakazywały im czekać na lepszą okazję. Ta nadeszła wraz z wojną. Ten sam strach, z czasem nakazał im zrezygnować ze swoich zamiarów. Porównując to z kwestią Platejów, czy też wcześniejszym buntem Samos, można zauważyć, iż strach był niezwykle istotnym czynnikiem w kwestii podchodzenia do traktatów. Co ciekawe ten sam strach można zauważyć także w postępowaniu Aten. Po początkowym skazaniu Mityleńczyków na śmierć, już po tym jak ci poddali się, Kleon i Diodotos występowali z odmiennymi wnioskami. Jednak łączyło je jedno. Obawa przed kolejnymi tego typu wystąpieniami. Kleon chciał śmierci dla miasta, aby Mitylena stała się krwawym przykładem, na to, co spotyka nielojalnych „sojuszników”. Diodotos z kolei chciał pokazać, że Ateny nie są takie straszne, bojąc się, żeby surowy wyrok nie zraził ludności innych miast, która w przypadku buntów arystokracji, mając w pamięci Mitylenę, mogła rzucać wszystko na jedną szalę. Ateny dbały o swoje dobro, ale bały się. Jeszcze na moment wracając do przemówień Kleona i Diodotosa. Obaj mówią o odrywaniu się Mityleny, o zamachu, o błędach, jakie Mityleńczycy popełnili, o karze a nawet i wprost o państwach, które dostały się pod ich panowanie by po chwili dodać słów parę o karaniu wolnych ludzi. Pokazuje to, jak Ateńczycy traktowali traktaty z sojusznikami. Dopóki ci byli w miarę spokojni, jak Mityleńczycy29, nie było problemu, jednak wraz z próbą oswobodzenia się, kiedy Ateny mogły stracić zarówno możliwość ściągania „składki„ jak i wsparcie wojskowe, nagle przeobrażali się w hegemona, który chciał kontrolować każdy aspekt życia ”sojusznika”. A przecież początkowo wszyscy członkowie Związku Morskiego mieli być równi, decyzje podejmować razem, i co najważniejsze mieli być samodzielni. Jak widać własny interes był dla Aten znacznie ważniejszy. Jednak nie tylko dla nich.

Spartański wódz Brasidas był bez wątpienia jednym z najwybitniejszych wodzów w historii Lacedemonu i wojny peloponeskiej. Tym, co go wyróżniało spośród innych Spartan, było duże wyczucie polityczne oraz umiejętności oratorskie30. Jego działania na terenie Chalkidyki przysporzyły sporo problemów Ateńczykom. Zaczęło się od Akantos. Tukidydes jako powód zerwania traktatu pomiędzy Akantos a Atenami przez Akantyjczyków, podaje strach o: „(...) znajdujące się w polu zboże [chodzi tutaj nie o zboże, a o zbiory w winnicach, w polskim wydaniu Wojny peloponeskiej w tym miejscu pojawia się błąd - przyp. S.P.] (...)31. Jednak czy aby na pewno tylko o to chodziło? Czytając przemowę Brasidasa32, można dojść do zupełnie innego wniosku. Wódz spartański mówił o zdobyciu wiecznej sławy, przez Akantyjczyków, jako pierwszych, którzy mieliby rozpocząć proces oswobodzenia Hellady. Czy to nie mogłoby wpłynąć na mieszkańców miasto stymulująco? Czy wieści o wydarzeniach spod Nizaji, kiedy to silniejsi Ateńczycy nie podjęli walki z Brasidasem, nie mogły mieć wpływu na to? Zaryzykowałbym stwierdzenie, że mogły mieć spory wpływ. Akantyjczycy wyczuli okazję, do oderwania się spod panowania Aten. Oczywiście nie można całkowicie odrzucać wersji o zbiorach w winnicach. Na pewno miało to jakieś znaczenie dla Akantyjczyków. Niemniej trudno się spodziewać, aby to zaważyło na ostatecznej decyzji. Lakończyk nie próżnował. Kolejnym miastem, jakie udało mu się zająć, było Amfipolis. Łagodne warunki i brak nadziei na pomoc sprawiły, że miasto oddało się w ręce Lacedemończyków. Wydarzenie to mogło spowodować lawinę. Wiele miast podległych Atenom wysyłało posłów do Brasidasa. Szukały okazji do oderwania się. Wieści o sukcesie pod Nizają, o oderwaniu się Akantos i Amfipolis, o łagodności Brasidasa i nadzieja na wolność skłaniały je ku buntowi33. Jednak błyskawiczne działanie Aten ukróciło te plany. Udało się jednak oderwać od Aten Torone. Mieszkańcy miasta, skuszeni namowami Brasidasa przystali do jego propozycji, widząc że Ateńczycy są wyraźnie słabsi. Pokazuje to, jak wielkie znaczenie w przypadku słabszych państw, miała sytuacja głównych rozgrywających ówczesnej Grecji. Potwierdzają to także przykłady Skione i Mende, tym ciekawsze, że stanowią także element sporu Sparty z Atenami. W niedługim czasie po oderwaniu się Torone, Sparta i Ateny na rok zawarły między sobą zawieszenie broni. Z jednej strony Spartanie chcieli odzyskać w końcu jeńców ze Sfakterii, Ateny zaś miały na celu przerwanie pochodu Brasidasa, oraz w dalszych planach zawarcie pokoju na dłuższy czas. W tekście układu34 znalazł się zapis, że w razie sporów: „(...) odniesiemy się do sądów polubownych zgodnie ze zwyczajami ojców i spraw sporne załatwiać będziemy na drodze prawnej, nie uciekając się do wojny”. Jednak już w niedługi czas potem, doszło do złamania tego ustalenia. Skione i Mende nakłonione do oderwania się przez Brasidasa, widzące jak ów Spartanin triumfalnie kroczy od sukcesu do sukcesu, według tekstu traktatu powinny dalej znajdować się pod panowaniem Aten. Jednak Brasidas w przypadku Skione35 utrzymywał, że słuszność jest po jego stronie. Przekonywał że Skione i Mende, które oderwały się od Aten już po zatwierdzeniu traktatu przez Spartę i Ateny, oderwały się jeszcze zanim go zawarto. Lacedemończycy stanęli za nim murem, ostrzegając Ateny, że złamią rozejm, jeśli wyruszą przeciw Skione. Ateńczycy jednak byli nieubłagani. Wydali wyrok śmierci na miasto - podobnie wyglądała sprawa Mende. Brasidas nie miał zamiaru ustępować. Obie strony złamały w krótkim czasie dwa punkty traktatu. Spartanie nie uszanowali stanu posiadania Aten, te zaś z kolei spór chciały rozwiązać na drodze wojennej. Jednak tutaj słuszność przyznać należy Ateńczykom. Spartanie, w imię swoich interesów na północy i pozyskania nowych sprzymierzeńców, za nic mieli traktat. Po raz kolejny widać tutaj, że traktaty te były w dużej mierze fikcją.

Pokój Nikiasa, czyli zbrojny pokój

Śmierć Brasidasa i Kleona, oraz dojście do głosu pokojowo nastawionych Nikiasa i króla Sparty Plejstoanaksa, zaowocowało w końcu w 421 r. p.n.e. zawarciem pokoju, dzisiaj zwanego pokojem Nikiasa. Głównym elementem tej części pracy będzie stosunek do traktatów Aten i Sparty, jednak zanim przejdziemy do ich opisania musimy poznać szersze tło. Sparta podpisała pokój, aby w końcu odzyskać swoich żołnierzy wziętych do niewoli na Sfekterii, oraz aby uspokoić sytuację na Peloponezie. Musieli także brać pod uwagę fakt, iż kończył się ich 30-letni pokój z Argos. Ateny z kolei po porażkach, pod Delium i Amfipolis, potrzebowały odpoczynku, dla uporządkowania swoich spraw. Tekst traktatu był w miarę pomyślny dla Sparty i Aten, jednak absolutnie nie mogli z niego być zadowoleni sprzymierzeńcy Lacedemończyków. Dokumentu nie zatwierdziły Korynt, Megara, Elis a także Beoci. Wszyscy mieli swoje powody. Elijczycy nadal mieli w pamięci konflikt z Lepreatami, który Lacedemończycy rozstrzygnęli na ich niekorzyść36. Osobista antypatia zwyciężyła. Megara z kolei, nie mogła zgodzić się na utratę Nizaji, bowiem stanowiło to zagrożenie dla ich bezpieczeństwa i ekonomii. Ciekawie sprawa przedstawia się z Beotami. Tukidydes wspomina o niechęci wobec zwrotu Panakton i jeńców ateńskich. Jednak nie do końca tłumaczy to ich podejścia do sprawy. Teby nie chciały zgodzić się na rozejm, gdyż było to nie po ich myśli. Pokój dawał Sparcie szansę na odzyskanie sił, a to mogło przeszkodzić Beotom w umocnieniu ich pozycji37. Z kolei Korynt, który w trakcie wojny więcej stracił niż zyskał, mógł to nadrobić jedynie na drodze wojennej.

Jak już wspominałem, Korynt był swoistym spiritus movens działań Sparty, więc jego rola jest tutaj warta podkreślenia. Chcąc zyskać coś na tej wojnie, musiał rozbić sojusz spartańsko-ateński. I jego działania były temu podporządkowane. Jak się okaże, Lacedemończycy z czasem zaczną przychylać się ku Koryntyjczykom. Sparta obawiająca się kłopotów na Peloponezie, niejako została tymczasem zmuszona, do zawarcia przymierza z Atenami. Jak słusznie zauważa Donald Kagan, sojusz ten w dużej mierze „rozmontował” pokój między obiema stronami. Przypatrzmy się bowiem postanowieniom pokoju Nikiasa, i jaki wpływ na nie, miało zawarcie tego przymierza. Sparta była zobowiązana zwrócić Amfipolis i Panakton, oraz oddać jeńców ateńskich, z kolei Ateny miały zwrócić Argilos, Stagiros, Akantos, Skolos, Olint i Spartolos, zwrócić jeńców (chodziło głównie o załogę Sfakterii), oraz zobowiązały się nie ingerować w sprawy swoich sojuszników38, pod warunkiem, że ci będą płacić daninę. Losowanie sprawiło, że to Spartanie jako pierwsi mieli wypełnić swoje zobowiązania. Jeńców oddali od razu. Gorzej sprawa miała się z Amfipolis. Klearydas nie chciał wykonywać polecenia. Widać tutaj, że miał swoje własne plany39. Być może chciał być jak Brasidas, bohaterem dla Chalkidyjczyków. Jednak rozkaz był jasny. Oddać albo chociaż wycofać Peloponezyjczyków z miasta. Widać że Spartanie mieli zamiar, w miarę możliwości, trzymać się postanowień układu. Zawarcie przymierza40, jeszcze bardziej zmniejszyło szanse, na zrealizowanie przez Spartan punktów traktatu. Po odzyskaniu jeńców, Ateny nie miały już praktycznie żadnej możliwości nacisku na nich. Jednak układ ze Spartą był, mimo wszystko, Atenom na rękę. Teoretycznie nie musiały już obawiać się ataku ze strony Beotów, Koryntu i Megary41. Z drugiej strony oddanie jeńców ze Sfakterii spowodowało, iż Sparta w sytuacji zagrożenia przez Argos, nie miała już żadnej motywacji do udzielenia Atenom pomocy. Dlatego też Ateny postanowiły zawrzeć pokój 10-dniowy z Beotami.

Dalsze posunięcia Aten, Sparty i reszty zainteresowanych stron, określić można krótko: Komedia polityczna w najczystszej postaci. Takiego przykładu lawirowania, wśród wrogów i sprzymierzeńców, świat nie oglądał zbyt często. Korynt chciał rozmontować sojusz spartańsko-ateński, podobnie jak Beoci. Argos szukało lepszego sprzymierzeńca. Ateńczycy z kolei, podobnie jak Spartanie, mieli w swoich szeregach ludzi, którzy z największą ochotą powitaliby na nowo wojnę. I tak w Sparcie byli to eforowie Kleobulos i Ksenares, z kolei w Atenach Alkibiades. Lacedemończycy podjęli rozmowy z Beotami i Koryntyjczykami, mając jednocześnie nadzieję na porozumienie z Argos. Taki bowiem układ, dałby im pewność sytuacji na Peloponezie, i w przyszłości mógł ułatwić prowadzenie wojny. Ateny z kolei, a raczej Alkibiades, szukały porozumienia z Argos w podobnym celu. Państwo tak silne jak Argos na Peloponezie, mogło znacznie utrudnić Sparcie podejmowanie wypraw, przeciwko Atenom. Jak widać obie strony czas pokoju starały się wykorzystać dla siebie jak najlepiej. Utrzymanie pokoju pomiędzy tymi dwoma hegemonami, było praktycznie niemożliwe, i ci co bardziej domyślni widzieli to. Przecież także Nikias42, w swoich przemówieniach po skompromitowaniu posłów lecedemońskich przez Alkibiadesa, wspominał o wojnie. Sparta po zawarciu przymierza z Beotami, chciała otrzymać od nich Panakton, aby wymienić je na Pilos (co było dla nich szalenie ważne, ze względu na położenie tegoż). Natychmiast zareagowało Argos, chcąc zawrzeć przymierze ze Spartą. Wydawać by się mogło, że wszystko idzie po myśli Sparty. Jednak Ateny nie chciały pogodzić się z przymierzem, jakie Spartanie zawarli z Beotami43, oraz że Panakton zwracają im zburzone. Spartanie i Nikias chcący jeszcze ratować dobre stosunki między Spartą a Atenami, zostali skutecznie oszukani przez Alkibiadesa. Ateny zażądały zerwania sojuszu z Beotami, grożąc sojuszem z Argos. Spartanie jednak nie ugięli się, mimo iż było to dla nich poważne zagrożenie. To niebezpieczeństwo wiązało się z tym, iż Spartanie byliby zagrożeni w tym momencie także na Peloponezie. Sojusz Aten z Argos, stał się faktem. Jednak co ciekawe, pokój nadal obowiązywał. Nie zerwano go także po zwycięskiej dla Sparty bitwie pod Mantyneją. A przecież doszło wtedy do starcia, między Lecedemończykami i Ateńczykami. Bitwa ta miała ogromne znaczenie, dla układu sił. W niedługim czasie po niej, Argos odstąpiło od Aten. Interesowność oraz chęć trzymania się silniejszego, okazały się być tutaj sprawą decydującą. Jednak czy tylko to? Warto zwrócić uwagę także na fakt, iż w Argos doszło do zmiany grupy rządzącej. Miejsce demokratów, zajęli zwolennicy sojuszu ze Spartą. Jednak już po niedługim czasie doszło do ponownego zawarcia pokoju Argos z Atenami. Tym razem lud argiwski, który był za rządami demokratycznymi, i znacznie bardziej dla nich korzystnym pokojem z Ateńczykami, przeszedł na stronę Aten. Przykład Argos pokazuje, jak duże znaczenie dla podchodzenia do traktatów miała władza w danym polis.

Cała ta historia pokazuje, jak wielkie znaczenie dla tych traktatów miały jednostki. Pokój Nikiasa był dziełem dwóch ludzi (Nikiasa i Plejstoanaksa). Przymierze spartańsko-beockie było w dużej mierze dziełem zwolenników wojny z Atenami. Sojusz Aten z Argos Alkibiadesa, który skutecznie wykorzystał problemy Sparty z pełnym wypełnieniem zobowiązań zawartych w traktacie. Czy miało to związek z konfliktami stronnictw w Sparcie i Atenach? Całkiem możliwe. Jednak faktem jest, że Alkibiades najzwyczajniej w świecie, chciał zemścić się za swoje wcześniejsze upokorzenia44. Z kolei traktat między Spartą a Argos, był dziełem zwolenników pokoju ze Spartą.

Wyprawa sycylijska

Jeszcze w trakcie trwania pokoju, Ateńczycy postanowili wyruszyć na Sycylię. Trudno mieć dzisiaj wątpliwości, jaki był prawdziwy cel wyprawy. Ateny po porażce pod Mantyneją, i niepowodzeniach na arenie politycznej, potrzebowały sukcesu. Pokonanie Melos45 okazało się być zbyt małym sukcesem. Przybycie posłów z Segesty było wymarzonym wręcz zrządzeniem losu. Mimo usilnych starań Nikiasa, do odwiedzenia rodaków od błędu46, wyprawa stała się faktem.

Początkowo wszystko układało się po myśli Ateńczyków, z czasem jednak Syrakuzańczycy, główny rywal Aten na Sycylii, zaczęli radzić sobie coraz lepiej. Jednym z ciekawszych epizodów walk na Sycylii, tych politycznych, była sprawa Kamaryny. Co prawda w pierwszej bitwie jeźdźcy z Kamaryny wsparli Syrakuzy, to jednak mieszkańcy tego najpotężniejszego polis sycylijskiego nie byli pewni co do wierności Kamaryny. Sprawa jest tutaj o tyle ciekawa, że Kamaryna była związana zarówno z Atenami47, jak i z Syrakuzami. Więc po której stronie by nie stanęła, złamała by sojusz.

Ostateczna decyzja mieszkańców Kamaryny jest przykładem najbardziej zdroworozsądkowej i zachowawczej postawy względem zawartych traktatów, jakie tylko można sobie wyobrazić. Z jednej strony obawiali się Ateńczyków48, których dokonania doskonale znali. Sami Ateńczycy w swojej przemowie, nie kryli się ze swoją postawą49. Kamaryńczycy zdawali sobie sprawę z tego, iż Ateńczycy mogą z czasem zacząć dążyć do podporządkowania sobie całej Sycylii. Z drugiej strony Syrakuzy, ich sąsiad, z którym prowadzili stałe spory graniczne. Zasłaniając się przyjaźnią z obiema stronami, nie chcieli wyraźnie odmawiać nikomu50. Niemniej suma sumarum udzielili wsparcia Syrakuzom. Wytłumaczenie takiej decyzji może być dwojakie. Mogli w myśl zasady „lepszy wróg znany, niż wróg nieznany”, postanowić wspomóc ostatecznie Syrakuzy. Albo też mogli to uczynić, przekonani pomocą Peloponezyjczyków, o której wspominał Hermokrates51.

Konsekwencje wyprawy sycylijskiej

Wyprawa sycylijska, zakończyła się całkowitą klęską Aten. Stracili kwiat swego wojska, flotę, dwóch wspaniałych wodzów jakimi byli Nikias i Demostenes52. Dodatkowo jeszcze członkowie arche, zaczęli się buntować: „Najwcześniej jednak podnieśli bunt poddani ateńscy53. W momencie kiedy ich hegemon był bliski upadku, a umowy jakie zawierali, już od dawna nie obowiązywały w formie, w jakiej były zawierane, nie widzieli powodu, dla którego mieli czuć się nadal związani z Atenami. I chociaż nie byli pewni powodzenia swego oderwania się od Aten, podjęli ryzyko. Spośród tych „sojuszników”, najwięcej miejsca poświęca Tukidydes Eubejczykom, Lesbijczykom, a także Chiotom i Erytrejczykom. Jak widać, strach przed zerwaniem traktatu odgrywał ogromną rolę. Wystarczy wspomnieć o tym, że Chioci swoje rozmowy z Lacedemończykami prowadzili potajemnie, bojąc się reakcji Aten. Dopóki istniała groźba, że oderwanie się może spowodować zemstę, honorowali swój związek z Atenami, jednak wystarczyła im jakakolwiek zachęta, aby zmienić swoje stanowisko.

Umowy persko-spartańskie

Jako ostatni element pracy chciałbym poruszyć kwestię traktatów zawieranych między Lacedemończykami, a wysłannikami króla perskiego Dariusza II. U Tukidydesa pojawiają się teksty trzech traktatów o wzajemnej pomocy. Zacznijmy od pytania, co te traktaty dawały Spartanom i ich sprzymierzeńcom, bowiem tylko ich strona interesuje nas. Po klęsce sycylijskiej Ateny nie zamierzały poddawać się. Spartanie potrzebowali odpowiedniej pomocy, dla jak najszybszego zakończenia wojny. Przybycie Tyssafernesa, dało im szansę, na zrealizowanie tego planu. Lacedemończycy po zawarciu każdego z układów, byli jak najbardziej skłonni, do wypełniania postanowień. Tym bardziej, że tak na dobrą sprawę, traktaty nie nakładały na nich zobowiązań, które stanowiły by dla nich większy problem54:

„(...) wszystkie ziemie i wszystkie miasta, które król Persji posiada i które przedtem posiadali jego przodkowie, należeć mają do króla. Król i Lacedemończycy wspólnymi siłami przeszkodzą Ateńczykom w pobieraniu z tych miast pieniędzy czy też innych świadczeń (...)”55.

Dalsze elementy traktatu także były na rękę Lacedemończykom. W przypadku buntu przeciwko Lacedemończykom, Dariusz II miał uznawać buntownika za wroga. Drugi traktat był jeszcze bardziej korzystny dla Sparty. Dzięki niemu mogła w porozumieniu z królem, zażądać czego tylko chciała:

„Jeśliby Lacedemończycy lub ich sprzymierzeńcy potrzebowali czegoś od króla albo król od Lacedemończyków lub ich sprzymierzeńców, decyzję w tej sprawie powezmą po wspólnym przyjaznym porozumieniu”56.

Jeszcze bardziej korzystny był układ trzeci, który zapewniał Spartanom utrzymanie na koszt Tyssafernesa, aż do czasu przybycia floty królewskiej57. A więc tak na dobrą sprawę, cały ciężar ekonomiczny wojny ponosić mieli Persowie. Spartanie uzyskali to za cenę wolności miast jońskich, o których wolność chcieli wcześniej walczyć. Jak widać, dotrzymanie tak korzystnych układów, było dla nich sprawą dużej wagi. Persowie nie byli cały czas chętni do pełnego przestrzegania umów. Przecież Alkibiades nakłaniał Tyssafernesa do niepłacenia ustalonego żołdu Peloponezyjczykom58. Ci mimo wszystko nie zerwali ustalonych układów59, a nawet zawarli nowy60. Trudno się spodziewać, aby widząc działania Tyssafernesa bez powodu chcieli dalej kontynuować współpracę.

Podsumowanie przykładów

W niniejszej pracy starałem się uchwycić elementy wspólne dla wszystkich przykładów. Takim najbardziej ogólnym, i chyba najlepiej obrazującym stosunek Greków do traktatów międzypaństwowych, było dbanie o pomyślność swoich działań. Czyż Lecedemończycy nie tak podchodzili do układów z Persami, kiedy to mimo lawirowania Tyssafernesa kontynuowali współpracę? Czy Kamaryńczycy nie z tego powodu starali się uniknąć jednoznacznego wyboru pomiędzy Syrakuzami a Atenami? Czy nie to kierowało Spartanami przed wybuchem wojny, kiedy to stawali po stronie Koryntu? Czysto przedmiotowe traktowanie układów, jest aż nadto widoczne. Niewiele mniejszą rolę odegrał strach. Wszak to on, wstrzymywał członków arche ateńskiej, przed przedwczesnym oderwaniem się. Również w działaniach samych Aten, można odnaleźć elementy strachu. Widać to na przykładzie Samos oraz Mitylene. Ateny chciały pokazać, że nie będą tolerowały takiego zachowania. Rozumiały, iż pobłażliwość dla zbuntowanych może wywołać efekt domina, który zburzy potęgę Aten. Szalenie interesująca jest kwestia pokoju Nikiasa i wszelakich traktatów, zawieranych od jego podpisania, aż po jego formalny koniec. Mimo starcia pod Mantyneją, pokój nadal trwał. Argos w krótkim czasie zawarło porozumienie zarówno z Atenami, jak i ze Spartą. Tutaj odnajdujemy trzeci element wpływający na stosunek Greków do traktatów. Chodzi oczywiście o „upodobania” polityczne, które w sytuacji konfliktu wewnątrz samej polis, mogły mieć spore znaczenie dla zawierania i honorowania kolejnych traktatów. Fakt iż podobny element odnajdujemy w buncie Samos, możemy uznać za znaczący dla stosunku Greków do traktatów międzypaństwowych.

Końcowe przemyślenia

Ten rozdział miał być ostateczną polemiką z Tukidydesem. Jednak trafność przemyśleń autora Wojny peloponeskiej, oraz w gruncie rzeczy niewielka rozbieżność ich z przemyśleniami autora niniejszej pracy, skłaniają ku krótkiemu podsumowaniu. Tukidydes jako autor żyjący w okresie, który opisywał, będący świadkiem wielu omawianych przez siebie przypadków, podał nam w znakomitej większości wszystko to, co do tej pracy mogło się przydać. Niemniej autorowi niniejszej pracy wydaje się, iż wielki Ateńczyk nie zwrócił uwagi w odpowiednio dużym stopniu na problem strachu i efekty, jakie on wywoływał w relacjach między poleis. Co prawda wspomniał o strachu Platejczyków przed Tebańczykami, niemniej nacisk na tę kwestię jest chyba w Wojnie peloponeskiej niewystarczający. Z kolei kwestie strictepolityczne są u Tukidydesa omówione dokładnie. Widać przy tym, iż Tukidydes miał sporą styczność z polityką. Autor Wojny peloponeskiej uchwycił przyczyny podejścia Greków do traktatów w miarę dokładnie. Niemniej dokładniejsza analiza pokazuje, iż można znaleźć także bardziej ludzkie powody takich, a nie innych zachowań.

Bibliografia:

Źródła:

  1. Tukidydes, Wojna peloponeska, tłum. Kumaniecki K., Warszawa 1988.

Opracowania:

  1. Kagan D., The outbreak of the Peloponnesian War, London 1969.
  2. Kagan D., The Archidamian war, London 1974.
  3. Kagan D., The peace of Nicias and the Sicilian expedition, London 1981.
  4. Gomme A.W., A historical commentary on Thucydides. Vol. I-V, Oxford 1945-1981.
  5. Bravo B., Wipszycka E., Historia starożytnych Greków, t. I: do końca wojen perskich, Warszawa 1988.
  6. Kulesza R., Wojna peloponeska, Warszawa 2006.
  7. Historia Starożytna, red. Jaczynowska M., Warszawa 2008.
  8. Seager R., After the peace of Nicias. Diplomacy and policy, 421-416 B.C., CQ 26 (1976), s. 249-269.
  9. Sealey R., Thucydides, Herodotos, and the causes of war, CQ 51 (1957), s. 1-12.
  10. Sealey R., The Causes of the Peloponnesian War, CPh 70 (1975), s. 89-109.
  11. Herman G., Treaties and alliances in the world of Thucydides, PCPhS 36 (1990), s. 83-102.
  1. B. Bravo, E. Wipszycka, Historia starożytnych Greków, t. I: do końca wojen perskich, Warszawa 1988, s. 134. []
  2. Tukidydes, Wojna peloponeska, VII 77, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa 1988. []
  3. G. Herman, Treaties and alliances in the world of Thucydides, PCPhS 36 (1990), s. 85. []
  4. Tamże, s. 85. []
  5. K. Głombiowski, Thukidydes [w:] Słownik pisarzy antycznych, red. A. Świderkówna, Warszawa 2001, , s. 501-504. []
  6. Tukidydes, Wojna peloponeska, I 115, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa 1988. []
  7. Co ciekawe, kiedy Samos zbuntowało się, przed interwencją Spartan powstrzymali Koryntyjczycy. []
  8. Przeniesienie w 454 p.n.e. skarbca z Delos do Aten, wysoka składka, tłumienie buntów Naksos, Tazos, Miletu czy też Samos jak i „dekret monetarny” (Tutaj zastanawiające jest, czy można to traktować jako czynnik o znaczeniu politycznym. Teoretycznie ciężko mówić wówczas o ekonomicznym imperializmie, niemniej bicie monety stanowiło wówczas dla poleis zewnętrzny dowód na niezależność, i w ten sposób godziło w ich suwerenność.), pozwalają nam sądzić, że symmachia zamieniła się w arche, w której Ateny sprawowały niepodzielną władzę. []
  9. Chodzi tutaj oczywiście o wspomniany fragment, dotyczący wymigiwania się od wypraw wojennych. []
  10. Tukidydes, Wojna peloponeska, I 23, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa 1988. []
  11. Fakt iż Epidamnos była kolonią Koryntu i Korkiry był spowodowany tym, iż podczas zakładania miasta Korkirejczycy na ojkistesa wybrali Koryntyjczyka. Tak więc w procesie zakładania kolonii udział brali przedstawiciele obu poleis. []
  12. Tukidydes, Wojna peloponeska, I 33, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa 1988. []
  13. Tamże, I 45. []
  14. Kwestię Lakedajmoniosa porusza Ryszard Kulesza, tłumacząc to także ewentualną chęcią zaszkodzenia domowi Kimona, na wypadek niepowodzenia wyprawy Lakedajmoniosa. Jednak istnieje pytanie, czy to niepowodzenie miałoby dotyczyć wszczęcia otwartej wojny z Koryntem, czy też czegoś innego. []
  15. Tukidydes, Wojna peloponeska, I 50, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa 1988. []
  16. Wystarczającym dowodem na znaczenie Koryntu jest tutaj już zwołanie zebrania w Lacedemonie, właśnie przez Korynt, mimo iż spotkania członków symmachii zwoływał hegemon zwiazku, czyli tutaj Sparta. Nie wiadomo czy miało to istotnie miejsce, ale Tukidydes być może chciał przez to pokazać właśnie znaczenie Koryntu. []
  17. Chodzi tutaj głównie o zagrożenie oderwaniem członków arche. []
  18. Tukidydes, Wojna peloponeska, I 56, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa 1988. []
  19. Tamże, I 68-71. []
  20. Tamże, I 139. Interesujące jest tutaj to, czy dekret ten był wybiegiem Peryklesa, mającym przyspieszyć wojnę, czy naprawdę chodziło o zatargi na granicy. Inna sprawa, to czy dekret ten odnosi się do mieszkańców Megary, czy tylko do jej obywateli. I czym były porty i rynek? Czy chodzi o miejsca handlowe, czy może raczej publiczne? Tak czy inaczej, sprawa tego dekretu jest dla nas dzisiaj zagadkowa. []
  21. Tamże, I 67. []
  22. Tukidydes, Wojna peloponeska, II 66, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa 1988. []
  23. A.W. Gomme podaje w A historical commentary on Thucydides. Vol. 1, Introduction and commentary on book I, Oxford 1950, datę 6/7 lub 7/8 marca 431, z kolei H.G.L. Hammond, podaje koniec marca 431. []
  24. Tukidydes, Wojna peloponeska, II 73, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa 1988. []
  25. Tamże, II 71. []
  26. Tamże, III 3-4. []
  27. Tamże, III 10-12. []
  28. Tamże, III 10-12. []
  29. Mityleńczycy wyraźnie w przemowie w Olimpii wspominali, że do czasu brali udział z Ateńczykami w różnych wyprawach, stanowiąc siłę, która była im przydatna. []
  30. Sporo dobrego o Brasidasie pisał Donald Kagan w The Archidamian war, London 1996. []
  31. Tukidydes, Wojna peloponeska, IV 88, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa 1988. []
  32. Tamże, IV 85-87. []
  33. Tamże, IV 108. []
  34. Tamże, IV 118-119. []
  35. Skione odpadło zaledwie 2 dni po podpisaniu traktatu, Mende już wyraźnie w trakcie jego trwania. []
  36. Tukidydes, Wojna peloponeska, V 31, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa 1988. []
  37. Kagan w The Archidamian war, London 1974, pisze o tym, iż w 431 po migracjach z kilku mniejszych miast, Teby zwiększyły liczbę swoich obywateli. Po zniszczeniu Platejów liczba głosów Teb w Radzie Beockiej wzrasta z 2 do 4. Teby wyraźnie, jako beocka potęga, dążyły do dalszego wzmocnienia swojej pozycji, co musiało odbywać się kosztem Sparty i Aten. []
  38. Chodzi tylko o tych, którzy wcześniej oderwali się od Aten. Mieli płacić „(...) daninę ustanowioną za Arystydesa (...)” (Tukidydes, V 18) oraz rządzić się według swoich praw. []
  39. Jego próba zyskania czegoś w Lacedemonie idealnie to pokazuje, okazji szukał do samego końca. []
  40. Tukidydes, Wojna peloponeska, V 23-24, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa 1988. []
  41. Swoją drogą zastanawiające jest, iż mimo niepodpisania traktatu, Korynt miał faktyczny, choć nie zawarty pokój z Atenami (Tukidydes, V 32). Mimo faktu, iż Koryntyjczycy nie podpisali traktatu, Ateńczycy stwierdzili, że ponieważ Koryntyjczycy są sojusznikami Sparty, mają pokój z Ateńczykami. A przecież nie podpisali tego pokoju. []
  42. Tukidydes, Wojna peloponeska, V 46, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa 1988. []
  43. Chociaż w myśl traktatu przymierza nie wolno było im tego robić. Pokazuje to, jak bardzo zależało im na utrzymaniu w miarę dobrych układów z Atenami. Dla wypełnienia jednego punktu traktatu pokojowego, który uważali za ważniejszy, odważyli się złamać inny. []
  44. Tukidydes, Wojna peloponeska, V 43, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa 1988. []
  45. Tamże, V 116. []
  46. Tutaj od razu można przywołać ostrzeżenia Peryklesa, który był zdania, iż Ateny wygrają, jeśli nie będą w wojnie zbyt zachłanne. []
  47. Tukidydes, Wojna peloponeska, III 86-87, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa 1988. []
  48. Kagan w The peace of Nicias and the Sicilian expediotion, London 1981, s. 246, zastanawia się, czemu to właśnie Eufemos, a nie Nikias albo też Lamachos, został wysłany do Kamaryny. []
  49. Tukidydes, Wojna peloponeska, VI 82-83, tłum. Kumaniecki K., Warszawa 1988. []
  50. Tamże, VI 88. Tukidydes pisze w tym ustępie, iż Kamaryńczycy bojąc się jarzma ateńskiego, a także tego, aby Syrakuzańczycy nie odnieśli zwycięstwa bez nich, postanowili w umiarkowany sposób wspierać Syrakuzy. Może to wskazywać na to, że jednak obiecana przez Peloponezyjczyków pomoc, odegrała dużą rolę w podejmowaniu przez Kamaryńczyków ostatecznej decyzji. []
  51. Tamże, VI 80. []
  52. Tamże, VII 86. []
  53. Tamże, VIII 2. []
  54. Zastanawiać może tutaj jedna sprawa, czy Spartanie na pewno chcieli oddać królowi perskiemu miasta, do których rościł sobie prawo kontrolowania ich. Przed tym, iż Spartanie mogą chcieć z czasem oswobodzić spod panowania barbarzyńców Greków, tak jak teraz oswabadzają ich spod panowania innych Greków, ostrzegał Tyssafernesa Alkibiades (Tukidydes, VIII 46). []
  55. Tamże, VIII 18. []
  56. Tamże, VIII 37. []
  57. Tamże, VIII 58. []
  58. Tamże, VIII 45-46. []
  59. Tamże, VIII 46. []
  60. Tamże, VIII 58. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. Włodzimierz pisze:

    Odświeżam właśnie Wojnę peloponeską i jakoś tak aktualna się zrobiła ... . Tekst powyżej zasługuje na podpis autora, kto wyciął? Może przyszły mgr poległ przed ówczesnym profesorem.

Zostaw własny komentarz