„Z Sowietami nie walczyć” – żołnierze Wojska Polskiego wobec agresora sowieckiego |
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości 11 listopada 1918 r. i powrocie jej na mapę polityczną Europy zapoczątkowało zmianę biegu historii. Rzeczpospolita znalazła się jako bariera między dwoma potęgami, wówczas dość nadwerężonymi i borykającymi się z olbrzymimi problemami zarówno gospodarczymi, jak i społecznymi, czego doskonałym przykładem jest rewolucja w Niemczech i wojna domowa w Rosji.
Sytuacja polityczno-militarna w dwudziestoleciu międzywojennym
Już od pierwszych lat pokoju było zauważalne napięcie, gdyż oczywistym było iż zarówno Rosja Sowiecka, jak i Niemcy, będą dążyły do likwidacji państwa polskiego, które było przeszkodą na ich drodze do realizacji własnych celów. W przypadku Rosji Sowieckiej, było to skierowanie rewolucji proletariackiej na Europę, a następnie na cały świat, w przypadku Niemiec natomiast-chęć odwetu i odzyskania siłą utraconych terenów, jakimi były Pomorze Gdańskie (tzw. „Korytarz Pomorski”), Śląsk z Katowicami na czele, oraz Wielkopolska z Poznaniem. Taka sytuacja utrzymywała się przez niemal cały okres dwudziestolecia międzywojennego, nawet po zmianie rządów(a raczej dyktatorów) w obu krajach.
W tej sytuacji Rzeczpospolita nie miała zbyt wielkich szans obrony przed napaścią potężnych sąsiadów. Mimo wielkich wysiłków włożonych w odbudowę i unowocześnienie państwa polskiego, i dużych sukcesów odniesionych na tym polu, jak budowa portu w Gdyni, opracowanie szeregu nowych rodzajów broni ręcznej(wystarczy wspomnieć słynne karabiny przeciwpancerne wz. 35 „Ur„, pistolety maszynowe wz. 36 „Mors„ czy karabiny samopowtarzalne wz. 38M „Turniej„) czy sukcesywna rozbudowa gospodarki, nie nadążono odrobić wiekowych zapóźnień. Urzeczywistniły się i pozostały trwałe podziały na dwie Polski: Polskę „A” i Polskę ”B”, obejmujące Polskę zachodnią, spod zaboru pruskiego, nowoczesną i uprzemysłowioną, i Polskę ”B” spod zaboru rosyjskiego, zaniedbaną i zacofaną. Pogłębiło się to zwłaszcza podczas wojny polsko-bolszewickiej, gdy Armia Czerwona spustoszyła dużą część terenów wschodnich, a także podczas walk wyzwoleńczych, gdy wycofujący się Niemcy uszkadzali wszelkie urządzenia gospodarcze i przemysłowe, chcąc unieruchomić polski przemysł i gospodarkę. Na osłabienie możliwości obronnych niewątpliwie miały także wpływ podziały narodowościowe. Widoczne to było zwłaszcza w wysokim procencie mniejszości narodowych, który wynosił 31 %(w tym ok. 12 % Ukraińców, Żydów-ok. 8, 6 %, Niemców- ok. 2, 3 %-głównie na ziemiach zachodnich, Białorusinów- ok. 5 %). Innym czynnikiem było słabo rozwinięte szkolnictwo oraz związany z tym wysoki poziom analfabetyzmu(głównie na ziemiach wschodnich), czego efektem był niedobór kadr, zwłaszcza wykształconych inżynierów, techników i lekarzy.
Sztab Generalny dostrzegał i doceniał zagrożenie związane z tak niekorzystnym położeniem Polski na mapie politycznej Europy, gdzie Rzeczpospolita była buforem między dwoma potęgami, prowadzącymi dość agresywną politykę zagraniczną. Władze wojskowe zdawały sobie sprawę z nieuchronności konfliktu z przynajmniej jednym z mocarstw graniczących z Polską, a nawet brały pod uwagę możliwość toczenia wojny z obydwoma krajami. jednak w obydwu przypadkach, zarówno w wypadku wojny ze Związkiem Radzieckim, jak i Niemcami, wiedziano, że Polska nie ma szans na zwycięstwo lub na długotrwałą obronę. Przemawiały za tym kalkulacje idące zarówno w wypadku „N„(plan obrony w razie agresji Niemiec), jak i „R„(atak Rosji), a także plan biorący pod uwagę obydwie możliwości –”R + N”. Stąd też uznano, że jedynym wyjściem są sojusze z mocarstwami zachodnimi, jak Francja czy Wielka Brytania. Przez niemal cały okres trwania II RP dążono do nawiązania sojuszów wojskowych z wyżej wymienionymi potęgami, a także zacieśniania więzi z nimi.
Stosunki Polski ze Związkiem Radzieckim do 1939r.
Po przegranej wojnie z Polską w latach 1919-1921, Rosja Sowiecka zaprzestała prób rozprzestrzeniania się rewolucji proletariackiej i przeniesienia jej na zachód drogą zbrojną. Rosja Sowiecka, a następnie Związek Radziecki, zamiast uderzać militarnie, postawił na rozbudowę przemysłu i gospodarki oraz na wznowienie kontaktów dyplomatycznych.
Jednym z pierwszych efektów, a zarazem największych sukcesów dyplomatycznych Rosji Sowieckiej, było podpisanie układu w Rapallo 16 kwietnia 1922 roku.
Marszałek Józef Piłsudski ocenił porozumienie niemiecko-radzieckie jako klęskę Europy i Polski, jako wznowienie działań sąsiadów, mających na celu odebranie Rzeczpospolitej niepodległości.
Rząd polski zdawał sobie sprawę z rosnącego zagrożenia ze strony obydwu sąsiadów, w związku z tym poczynił pewne poczynania związane z bezpieczeństwem kraju(np. próba stworzenia „małej Ententy„- sojuszu z państwami bałtyckimi i Finlandią). Jednak w grudniu 1931r., Stalin w rozmowie z niemieckim pisarzem, Emilem Ludwigem, stwierdził, że gdyby doszło do zawarcia paktu o nieagresji, między Polską, a ZSRR, nie byłoby w nim żadnych gwarancji granic polskich. W 1929r. Polska zaakceptowała propozycję sowieckiego ministra SZ, Maksima Litwinowa o wyrzeczeniu się wojny pomiędzy Polską, a ZSRR(tzw. ”pakt Brianda-Kellogga”).
W związku ze zmieniającą się sytuacją w Niemczech, nastąpiła gwałtowna zmiana w polityce sowiecko-polskiej. 23 sierpnia 1931r. wznowiono rozmowy między ZSRR, a Rzeczpospolitą w sprawie zawarcia paktu o nieagresji.
W wyniku tych rozmów podpisano pakt ten 25 lipca 1932r. na okres pięciu lat, następnie przedłużony na mocy protokołu z dnia 5 maja 1934r., do 31 grudnia 1945r. Obydwie strony wyrzekły się prowadzenia działań wojennych przeciw sobie, wspierania napaści państwa trzeciego na państwo podpisujące pakt oraz wszelkiego rodzaju akcji bojowych. W związku z podpisaniem paktu, doszło do ocieplenia się stosunków polsko-radzieckich, co się przejawiało np. w poparciu polskiego stanowiska o tzw. „Korytarz Pomorski” przez Związek Radziecki, negatywnej reakcji na tzw. Pakt Czterech przez obydwa państwa(próba skłonienia Niemiec do współpracy z Zachodem w zamian za obietnicę rewizji postanowień Traktatu Wersalskiego) oraz zawarcie konwencji o określeniu napastnika w lipcu 1933r. w Londynie z inicjatywy ZSRR. Jak na ironię, jedna z konwencji określała, iż agresor nie będzie chroniony prawem międzynarodowym. Tym agresorem sześć lat później miał stać się ZSRR.
Natomiast lata kolejne, tj. 1936-1938, były latami ochłody w stosunkach sąsiadów. Pogłębiło się to zwłaszcza przy kryzysie polsko-litewskim i zajęciu przez Polskę rejonu Zaolzia, co wyraźnie potępił Związek Radziecki.
Faktem jest też, że od zajęcia przez Hitlera Nadrenii, Związek Sowiecki wyraźnie dążył do poprawy stosunków z III Rzeszą, widząc w niej swojego sojusznika(nie bez znaczenia była także polityka „appeasementu”, prowadzona przez Francję i Wielką Brytanię, co było widoczne zwłaszcza przy Układzie w Monachium, który ZSRR ostro potępił i wiedział, że Zachód nie ma zamiaru bronić interesów innych państw, ani sięgać po opinię Związku o sprawy tak ważne, jak zmiany terytorialne lub w ogóle niepodległości innych państw).
26 listopada 1938r. Polska i ZSRR potwierdziły pakt o nieagresji, rozszerzyły kontakty gospodarcze oraz postulowano rozluźnienie sytuacji na granicy.
Jednak miesiąc wcześniej, zastępca I Komisarza ZSRR Wiaczesława Mołotowa, Władimir Potiomkin w rozmowie z ambasadorem Francji, Robertem Coulondre’em, stwierdził: „Nie widzę dla nas innego wyjścia, aniżeli czwarty rozbiór Polski.”
Było to już przypieczętowanie losu Polski, choć w maju 1939r. Mołotow stwierdził, iż „zauważa ogólne polepszenie” w stosunkach polsko-radzieckich. Był to już tylko wybieg, a ostateczna decyzja zapadła w sierpniu 1939r., w Moskwie...
III. Podpisanie Paktu Ribbentrop-Mołotow
Jak już wyżej wspomniano, stosunki niemiecko-sowieckie uległy gwałtownemu pogorszeniu po dojściu Hitlera do władzy. Stosunki takie utrzymywały się przez kilka lat, a przez pewien czas oba państwa znajdowały się na wrogich pozycjach(np. podczas rozbioru Czechosłowacji). W związku z takimi wydarzeniami, ZSRR kilkukrotnie próbował nawiązać kontakty dyplomatyczne z Zachodem. Jednakże, próby te zostały zignorowane zarówno przez Francję, jak i Zjednoczone Królestwo, które kontynuowały politykę „appeasementu’’. Poważny policzek dyplomatyczny został wymierzony Sowietom, gdy Wehrmacht zajmował Sudetenland. Wówczas Stalin przekonał się, że mocarstwa zachodnie nie pytają i nie będą pytać ZSRR ani o zgodę ani o opinię w podejmowaniu decyzji dyplomatycznych.
Maksim Litwinow w rozmowie z brytyjskim ministrem SZ, lordem Halifaxem powiedział:
„Ustanowiwszy hegemonię w Europie i zneutralizowawszy Francję, Hitler będzie mógł zaatakować bądź Wielką Brytanię, bądź ZSRR. Wybierze on pierwsze rozwiązanie, ponieważ dawać mu ono będzie więcej, stwarzając możliwość, że imperium germańskie zajmie miejsce Imperium Brytyjskiego, a celem dokonania tego przedsięwzięcia będzie wolał porozumieć się z ZSRR.”
Jednak w marcu 1939r. Stalin dał do zrozumienia, że dąży do poprawy stosunków niemiecko-radzieckich, mówiąc, że nie pozwoli, by Związek Rad ”został wciągnięty do konfliktów przez podżegaczy wojennych, którzy przywykli do tego, by inni wyciągali za nich kasztany z ognia.” Stwierdził również, że Niemcy nie mają zamiaru opanowania Ukrainy(co twierdził Hitler w „Mein Kampf”)
Czekano jednak na efekty. Stalin i Mołotow patrzyli, która ze stron zaoferuje ZSRR więcej korzyści. Wszczęte w maju rozmowy trójstronne(ZSRR – Francja - Wielka Brytania) nie przynosiły żadnych efektów, nie bez znaczenia jest też tutaj rola prowadzona przez Mołotowa, który tak manipulował negocjacjami, że stawały się one trudne. Była to swoista karta przetargowa, którą trzymał w ręku Stalin.
Jednak brak efektów, przeciągające się negocjacje i brak zdecydowanej oferty ze strony Rzeszy, zniecierpliwiły dyktatora. W połowie lipca 1939r. negocjacje ruszyły i przybrały pomyślniejszy obrót, a nastawienie prasy stało się antyniemieckie. Jednak Hitler zareagował szybciej, niż spodziewał się Stalin. 26 lipca 1939r. oświadczył sowieckiemu przedstawicielowi w Berlinie, Astachowowi, że pomiędzy obydwoma krajami, nie ma spornych problemów, które uniemożliwiałyby zawarcie układu opartego na interesach obydwu krajów.
W końcu 11 sierpnia, Stalin podjął decyzję - wolał współpracować z Niemcami. Uwidoczniło się to w jego przemówieniu z dnia 19 sierpnia 1939r. podczas posiedzenia Politbiura KC WKP(b):
„Sprawa wojny czy pokoju weszła w stadium krytyczne. Jej rozwiązanie zależy wyłącznie od nas. Jeśli zawrzemy traktat z Anglią i Francją, Niemcy będą zmuszone odstąpić od planów agresji i ustąpić wobec stanowiska Polski. Będą też szukać ułożenia stosunków z mocarstwami zachodnimi. W ten sposób będziemy mogli uniknąć wybuchu wojny, lecz dalszy rozwój wydarzeń poszedłby wówczas w niewygodnym dla nas kierunku. Natomiast jeśli przyjmiemy niemiecką propozycję zawarcia z nimi paktu o nieagresji, to umożliwi Niemcom atak na Polskę i tym samym interwencja Anglii i Francji stanie się faktem dokonanym. Gdy to nastąpi, będziemy mieli szansę pozostania na uboczu wojny. Będziemy mogli z pożytkiem dla nas czekać na odpowiedni dla nas moment dołączenia do konfliktu lub osiągnięcia celu w inny sposób. Wybór jest więc dla nas jasny: powinniśmy przyjąć propozycję niemiecką, a misję wojskową francuską i angielską odesłać grzecznie do domu.”
Przemówienie mówi samo za siebie. Już 14 sierpnia 1939r. Ludowy Komisarz Obrony, marszałek Klimient Woroszyłow przedstawił na rozmowach trójstronnych żądanie wobec Polski i Rumunii w sprawie przemarszu wojsk sowieckich przez owe państwa. Dodał on przy tym, iż jeśli owe żądania nie zostaną spełnione, to rozmowy będą skazane na niepowodzenie. Polska jednak na przemarsz Armii Czerwonej nie wyraziła zgody. Warszawie chodziło głównie o dostawy broni, amunicji oraz materiałów potrzebnych do prowadzenia wojny, otrzymywane od ZSRR i państw zachodnich. Minister Beck 19 sierpnia wyraził zdziwienie, że ZSRR nie zwrócił się w tej sprawie do rządu RP. Ujął to w tych słowach:
„Toż to jest nowy rozbiór Polski, który my sami mamy na siebie podpisać, jeżeli mamy ulec rozbiorowi, to przynajmniej będziemy się bronić. Nie mamy żadnej gwarancji, że Rosjanie wszedłszy na nasze ziemie wschodnie, wezmą rzeczywiście udział w wojnie.”
Mimo to Beck rozważał możliwość wejścia Armii Czerwonej do Polski, jednak w końcu została ona zarzucona. Jednak taką decyzję podjął... premier Francji, Edouard Daladier. Woroszyłow natychmiast ją odrzucił, jako niepodjętą przez Polskę. Jednocześnie, Woroszyłow zażądał od rządów państw nadbałtyckich na czasową okupację ich wysp, z których miałaby korzystać tylko i wyłącznie flota sowiecka.
Tymczasem 16 sierpnia Ribbentrop przekazał do Moskwy zgodę na pakt o nieagresji, z kolei Mołotow wyraził życzenie zawarcia dodatkowego tajnego paktu, który miałby regulować kwestie międzymocarstwowe. Zapowiedzi paktu ukazane 21 i 22 sierpnia skłoniły Europę do uznania sojuszu mocarstw wymierzonego przeciw Polsce.
Jan Szembek, wiceminister SZ stwierdził:
„(...) dla nas od początku było rzeczą jasną, że Sowiety nie zamierzają angażować się po stronie Anglii i Francji, natomiast ich celem jest doprowadzenie do wojny, w której one same nie brałyby udziału.”
23 sierpnia 1939r. w Moskwie wylądował von Ribbentrop, z wszelkimi możliwymi pełnomocnictwami od Hitlera. Około godz. 17. rozpoczęły się rozmowy. W ich trakcie podpisano pakt o nieagresji na 10 lat i tajny protokół o rozgraniczeniu stref. W protokole zawarto podział, gdzie na linii Narwii – Wisły - Sanu miała przebiegać niemiecko-radziecka linii demarkacyjna, a Warszawa miała być strefą podzieloną. Z krajów nadbałtyckich, pod kuratelę ZSRR oddano Łotwę i Estonię, natomiast Litwa miała znajdować się w strefie wpływów niemieckich. Rząd Rzeszy odstąpił również od żądań w kwestii Finlandii oraz Besarabii i Bukowiny w Rumunii, a także zrzekł się wszelkich roszczeń do tych terytoriów. Niemcy, zamieszkujący te tereny, mieliby zostać przesiedleni do Rzeszy.
Po kilkunastu godzinach, treść tajnego protokołu była już znana rządom Wielkiej Brytanii, Francji oraz Stanów Zjednoczonych, które nie poinformowały jednak o niej rządu Rzeczpospolitej.
Agresja sowiecka na Polskę
a.) sytuacja polityczna przed uderzeniem
W ciągu trwania kampanii wrześniowej, mimo zaciekłego oporu wojsk polskich, Wehrmacht posuwał się ciągle naprzód. W czasie tym trwały negocjacje między dyplomatami Rzeszy, a ZSRR, dotyczące daty uderzenia Armii Czerwonej na Polskę. Począwszy od podpisania paktu R-M, zarówno von Ribbentrop, jak i niemiecki ambasador w Moskwie, Friedrich-Werner von der Schulenburg, ponawiali prośby do rządu ZSRR o uderzenie na Polskę. Znaczącą odpowiedź otrzymali dopiero 9 września, gdy Mołotow oświadczył Schulenburgowi, że „sowieckie działania rozpoczną się jeszcze w tych dniach.” Najprawdopodobniej przyspieszenie decyzji o rozpoczęciu działań wojennych, spowodowały następujące czynniki:
-postępy niemieckiej ofensywy(znacznie większe, niż zakładała STAWKA-naczelne dowództwo Armii Czerwonej),
-wiadomość z 8 września podana przez Niemców o zajęciu przez nich Warszawy,
-brak znaczącej reakcji Aliantów na niemiecką agresję.
W związku z odwołaniem w Abbeville planowanej ofensywy Aliantów 12 września, stało się pewne, że Armia Czerwona uderzy w ciągu kilku najbliższych dni. 14 września, Mołotow oświadczył Schulenburgowi, że Armia Czerwona osiągnęła gotowość bojową wcześniej niż zakładano. Dwa dni później, 16 września, Schulenburg otrzymał oświadczenie od niemieckiego MSZ, w którym wyjaśniano podstawowe warunki współdziałania bojowego obydwu krajów oraz potwierdzano warunki zawarte w pakcie z 23. sierpnia. Tego samego dnia, Mołotow poinformował Schulenburga, że „wojskowa interwencja Związku Sowieckiego nastąpi lada dzień, może nawet jutro lub pojutrze(...)”. Około godziny 2 w nocy 17 września Schulenburgowi przekazano, że Armia Czerwona za cztery godziny przekroczy granice Polski. Mniej więcej w podobnym czasie, około godziny 3 lub 4 nad ranem tego samego dnia, zastępca Mołotowa, Władimir Potiomkin przekazał notę, informującą o dokonaniu agresji na Polskę, polskiemu ambasadorowi w Moskwie, Wacławowi Grzybowskiemu. Treść noty brzmiała następująco:
„Wojna polsko-niemiecka ujawniła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu dziesięciu dni operacji wojennych Polska utraciła wszystkie swoje regiony przemysłowe i ośrodki kulturalne. Warszawa przestała istnieć jako stolica Polski. Rząd polski rozpadł się i nie przejawia żadnych oznak życia. Oznacza to, iż państwo polskie i jego rząd faktycznie przestały istnieć. Wskutek tego traktaty zawarte między ZSRR a Polską utraciły swą moc. Pozostawiona sobie samej i pozbawiona kierownictwa, Polska stała się wygodnym polem działania dla wszelkich poczynań i prób zaskoczenia, mogących zagrozić ZSRR. Dlatego też rząd sowiecki, który zachowywał dotąd neutralność, nie może pozostać dłużej neutralnym w obliczu tych faktów.
Rząd sowiecki nie może również pozostać obojętnym w chwili, gdy bracia tej samej krwi, Ukraińcy i Białorusini, zamieszkujący na terytorium Polski i pozostawieni swemu losowi, znajdują się bez żadnej obrony.
Biorąc pod uwagę tę sytuację, rząd sowiecki wydał rozkazy naczelnemu dowództwu Armii Czerwonej, aby jej oddziały przekroczyły granicę i wzięły pod obronę życie i mienie ludności zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi.
Rząd sowiecki zamierza jednocześnie podjąć wszelkie wysiłki, aby uwolnić lud polski od nieszczęsnej wojny, w którą wpędzili go nierozsądni przywódcy, i dać mu możliwość egzystencji w warunkach pokojowych.
Podpisano: komisarz ludowy spraw zagranicznych
WIACZESŁAW MOŁOTOW”
Na ten dokument, ambasador Grzybowski odpowiedział:
„Żaden z argumentów użytych dla usprawiedliwienia uczynienia z układów polsko-sowieckich świstków papieru nie wytrzymuje krytyki. Według moich wiadomości głowa państwa i rząd przebywają na terytorium polskim(...). Suwerenność państwa istnieje, dopóki żołnierze armii regularnej biją się(...). To, co nota mówi o sytuacji mniejszości, jest nonsensem. Wszystkie mniejszości(...) dowodzą czynami swej całkowitej solidarności z Polską w walce z germanizmem... W czasie pierwszej wojny światowej terytoria Serbii i Belgii były okupowane, ale nikomu nie przyszło na myśl, uważać z tego powodu zobowiązań wobec nich za nieważne. Napoleon wszedł do Moskwy, ale dopóki istniały armie Kutuzowa, uważano, że Rosja również istnieje(...).”
Pomimo tego godnego podziwu protestu, treść noty została upubliczniona na świecie.
b.)stan obrony Kresów Wschodnich w przededniu agresji
Formacją, której jako pierwszej przyszło stawić czoła sowieckiej napaści, był Korpus Ochrony Pogranicza.
Powołany on został w 1924 roku w celu zabezpieczenia i ochrony wschodniej granicy. Związane to było z narastającym zagrożeniem ze strony zarówno zwyczajnych band rabunkowych, jak i regularnych oddziałów Armii Czerwonej i agentów sowieckich, którzy nielegalnie przekraczali granice i dopuszczali się przestępstw po stronie polskiej. Wielokrotnie dochodziło do rabunków, niejednokrotnie towarzyszyły tym wypadkom zabójstwa. Oddziały polskie, odpowiedzialne za ochronę granicy, były często zbyt słabe by zapobiec aktom terroru. Dopiero po powołaniu do życia Korpusu, aktywność band znacznie spadła, a po podpisaniu traktatu o nieagresji z 1932 roku-niemal znikła, ograniczając się do sporadycznych tylko napaści. Przed wojną zamierzano na bazie żołnierzy KOP-u utworzyć trzy dywizje piechoty, jedną brygadę górską oraz pułk kawalerii. Spowodowało to znaczne uszczuplenie sił Korpusu.
Na dzień 1 września 1939 roku, Korpus składał się z 7 pułków(w tym jeden pułk kawalerii), jednej brygady oraz dowództwa-łącznie około 12 tys. żołnierzy. Pułki zorganizowane były w 20 batalionów, w tym 18 granicznych i dwa forteczne(„Sarny„ i ”Małyńsk”), stacjonujących w 190 strażnicach. Jednostki Korpusu były pozbawione lotnictwa, artylerii i broni pancernej. Na każdy batalion przypadało około 80 km granicy, co przy 650 żołnierzach dawało po około ośmiu żołnierzy na 1 km granicy. Podstawowym uzbrojeniem były głównie karabiny powtarzalne typu Mauser wz. 1898a, a także zdobyczne w 1920 roku Mosiny, z przerobionym kalibrem na 7,92 Mauser.
Poza Korpusem na Kresach znajdowały się znaczne oddziały. Na przykład, na północy stacjonowało około 45 tys. żołnierzy, z czego uzbrojonych było ok. 28 tys. oraz około 1 tys. z półbrygady Obrony Narodowej „Dzisna”. Łącznie przeciwko sowieckiemu atakowi mogło w tym rejonie przeciwstawić się około 36 tys. żołnierzy, w znacznej mierze rezerwistów, często bez żadnego przeszkolenia bojowego, rozrzuconych na dużym obszarze. W wielu miejscach stacjonowały tysiące nieumundurowanych i nieuzbrojonych rezerwistów. Jedynie w rejonie Wołkowyska kończyło swoją organizację Zgrupowanie Kawalerii gen. W. Przeździeckiego, liczące około 2 tys. żołnierzy. Między Brześciem, a Pińskiem rozciągnęła się GO ”Polesie” gen. Franciszka Kleeberga, licząca około 17 tys. żołnierzy. Dodatkowym wsparciem było ok. 2 tys. marynarzy z Flotylli Pińskiej. Natomiast na południu, znajdowały się znacznie silniejsze siły polskie. Ściągnęły tu ośrodki zapasowe z zachodniej i centralnej Polski oraz wojska, które wycofały się z rejonu działań wojennych. Liczebność wojsk w tym obszarze wynosiła około 350-380 tys. żołnierzy, z czego ponad połowa nie posiadała uzbrojenia, wielu z nich na granicy wytrzymałości psychicznej i fizycznej, rannych, często o bardzo niskim morale, spowodowanym dotychczasowymi klęskami.
Żołnierzom brakowało szczególnie ciężkiej broni maszynowej, artylerii i moździerzy, odczuwalne w niektórych rejonach(np. w Grodnie) bardzo dotkliwie były braki w broni strzeleckiej i amunicji do niej. W miastach, jak Grodno czy Wilno, często jedynym uzbrojeniem były butelki z benzyną. Jak wspomina Jan Soliński, obrońca Grodna, często broń pochodziła z rekwizycji, często używano też przestarzałej broni, jak francuskie Lebelle kal. 8 mm z 1886 roku(!). Po wybuchu wojny, wielu żołnierzy zasiliło szeregi wojska walczącego z Niemcami, co spowodowało znaczne nadwątlenie i tak szczupłych sił polskich.
c.) siły Armii Czerwonej
Siły Armii zostały zorganizowane w dwa fronty: Front Białoruski pod dowództwem komandarma(generał armii) II rangi, Michaiła Kowaliowa i Front Ukraiński, pod dowództwem komadarma I rangi, Siemiona Timoszenki(późniejszy marszałek ZSRR).
Front Białoruski został zorganizowany w cztery armie: 3., 10. , 4. i 11. Armia.
11. Armia pod dowództwem komdiwa(gen. dywizji) Nikifora Wasiliewicza Miedwiediewa w składzie: 16. Korpusu Strzeleckiego, 24. KS, 3. Korpusu Kawalerii, 6. Brygady Pancernej, 124., 360., 376. i 402. pułków artylerii lekkiej, 328 i 331 dywizjonów artylerii ciężkiej, 3 dywizjonu pociągów pancernych oraz Grupy Lotniczej, złożonej z 21. pułku myśliwców, 31. pułku średnich bombowców i 5. pułku lotnictwa szturmowego.
Armię podzielono: 16. KS, 3. KKaw i 6. BPanc. miały uderzyć w kierunku na Lidę, a potem nacierać na Wilno wspomagając Grupę Połocką pod nazwą „Grupy Mińskiej”, pod dowództwem komdiwa(dowódcy dywizji) Jakowa Czerewiczenki. Reszta jednostek armijnych miała nacierać w pasie granicy państwowej.
Na Nowogródek i Wołkowysk miała wyruszyć Dzierżyńska Grupa Konno-Zmechanizowana pod dowództwem komkora Iwana Wasiliewicza Bołdina(późniejszy słynny generał partyzancki), w składzie: 5. KS. 6. KKaw., 15. KPanc., 21. BPanc, 33. i 41. plm, 39. pśb, 14. plsz. Jej zadaniem było wyjść nad rzekę Mołczadź.
3. Armia pod dowództwem komkora(dowódca korpusu-generał broni) Wasilija Iwanowiczowa Kuzniecowowa, w składzie: 4. KS, 10. KS(126. i 115. DS), 5. DS, 10. DS, 24. DKaw., 22. i 25. BPanc., 108 pułk artylerii haubicznej, 8. dywizjon pociągów panc. oraz Grupa Lotnicza(15. plm, 5. i 6. plb, 4. eskadra dalekiego rozpoznania, 4. i 10. eskadry lm). Wobec jej nieskoncentrowania na granicy z Polską, miała uderzyć „Grupą Połocką”, w składzie: 4. KS, 5. DS, 24. DKaw. oraz siłami obydwu brygad panc., na Wilno. Grupą miał dowodzić dowódca 3. Armii, Kuzniecow. Inne jednostki miały w dalszym ciągu koncentrować się na granicy.
10. Armia pod dowództwem komkora Iwana Grigoriewicza Zacharkina w składzie: 11. KS, 3. KS, 116., 136., 318., 375. i 303 pal, 322., 329 i 330. dywizjony art. najcięższej, 4. dywizjon pociągów pancernych i 10. plm. Jej zadaniem było kontunuować koncentrację w pobliżu granicy państwowej.
4. Armia pod dowództwem komdiwa Wasilija Iwanowicza Czujkowa(późniejszy zwycięzca spod Stalingradu) w składzie: 8., 55., 122., 143. DS. 29. i 32. Br. Panc., 120. i 350. pal, 5. dywizjon pociągów pancernych oraz 4. plm. Jej zadaniem było uderzyć siłami 8. DS i 29. BPanc. na Baranowicze.
W sumie, siły Frontu Białoruskiego liczyły 200 802 żołnierzy, skupionych w dziewięciu DS, sześciu DKaw., siedmiu BPanc. i innych oddziałach. Miał on do dyspozycji 1862 czołgi i 243 samochody pancerne, skupionych tylko w brygadach pancernych oraz około 600 dalszych czołgów i 150 samochodów pancernych z dywizji strzeleckich, należy sądzić, że w agresji na Polskę wzięło udział w tym pasie działań około 2 800 pojazdów pancernych.
Front Ukraiński również został zorganizowany w trzy armie: 12., 5. i 6.
12. Armia, zwana „Grupą Kamieniecko-Podolską”, pod dowództwem komandarma II rangi Iwana Władmirowicza Tiuleniewa w składzie: 4. KKaw. i 5. KKaw., 25. KPanc., 13. KS, 23. i 26. BPanc., 17. zmotoryzowany baon inżynieryjny, 2. baon pontonowy oraz 25. i 28. plm. Jej zadaniem były Czortków i Stanisławów. Do wieczora 17. września miała zająć Kołomyję, a do końca dnia następnego-Halicz i Stanisławów.
6. Armia zwana „Wołoczyską Grupą Armijną”, dowodzona przez komkora Filipa Iwanowicza Golikowa(późniejszego marszałka ZSRR i dowódcę GRU-wywiadu wojskowego) w składzie: 2. KKaw. 17. KS, 24., 28. i 10. Br.Panc., jeden plm i dwa pułki lekkich bombowców. Jej zadaniem był Tarnopol.
5. Armia, zwana „Szepietowską Grupą Wojsk” pod dowództwem komdiwa Iwana Gierasimowicza Sowietnikowa w składzie: 8. KS, 15. KS oraz 36. BPanc. Jej zadaniem były: Równe, Dubno i Łuck.
Ponadto na tyłach Frontu, koncentrowała się 13. Armia, która miała stanowić odwód Frontu i jednocześnie osłaniać granicę z Rumunią.
W sumie, wojska Frontu Ukraińskiego liczyły 265 714 żołnierzy, skupionych w dziewięciu dywizjach strzeleckich. siedmiu dywizjach kawalerii, ośmiu brygadach pancernych i innych oddziałach. Front miał do dyspozycji łącznie 1926 pojazdów pancernych, w tym 1748 czołgów w brygadach pancernych oraz dodatkowo około 640 czołgów i 160 samochodów pancernych, zgromadzonych w dywizjach strzeleckich. Liczba ta sumuje się imponująco-ponad 2 700 pojazdów pancernych.
Wojska obydwu Frontów liczyły w sumie 466 516 żołnierzy i około 5 500 pojazdów pancernych, w tym ok. 4 850 czołgów oraz około 3 300 samolotów bojowych.
Należy podkreślić, że podana liczba wojsk, zarówno Frontu Ukraińskiego, jak i Frontu Białoruskiego, jest liczbą w fazie początkowej. W trakcie trwania ofensywy, liczba ta stopniowo się zwiększała.
Atak Armii Czerwonej miał zostać poprzedzony licznymi aktami dywersyjno-sabotażowymi ze strony Wojsk Ochrony Pogranicza NKWD, które-zorganizowane w grupy złożone z dwóch lub trzech plutonów, wyposażone po dwa lub trzy ciężkie karabiny maszynowe każdy-miały atakować wybraną strażnicę z kilku stron naraz. Jeśli grupy nie mogły wykonać zadania, mogły być wsparte przez regularne jednostki Armii Czerwonej. Ponadto, tworzono grupy dywersyjne, złożone z mniejszości narodowych(głównie Żydów, Ukraińców bądź Białorusinów) i członków partii komunistycznej. Grupy szkolone były przez radzieckie dywizje powietrzno-desantowe i wojska NKWD. Brak jednak jest źródeł z archiwów rosyjskich na ten temat, choć istnieją niezbite dowody(jak wypadki w Grodnie), że grupy takie istniały.
Gdy rankiem 17 września płonęły polskie strażnice, a Kresy po dwudziestu latach znów spłynęły krwią, w Moskwie Władimir Potiomkin oświadczył Grzybowskiemu, że jeśli nie istnieje rząd polski, nie istnieją także polscy dyplomaci, więc nie przysługuje im tytuł dyplomatów, a majątek ambasad i konsulatów staje się własnością państwa sowieckiego. Dzięki staraniom dziekana korpusu dyplomatycznego którym był ambasador III Rzeszy- hrabia von der Schulenburg - udało się polskim dyplomatom opuścić terytorium ZSRR i przedostać do Finlandii. Jednak nie wszystkim. Konsul polski w Kijowie, Jerzy Matusiński został wezwany do placówki sowieckiego MSZ w nocy z 29 na 30 września i nigdy stamtąd nie powrócił. Stało się to dosłownie tuż przed jego planowanym wyjazdem do Moskwy. Wraz z nim aresztowano jego dwóch szoferów: A. Orszyńskiego i J. Łyczka, z których tylko Orszyński przeżył do porozumienia Sikorski - Majski.
d.) reakcje polskie na agresję sowiecką
Przed napaścią wielokrotnie obserwowano niepokojące ruchy po stronie sowieckiej. Takie sytuacje zauważył por. Nowosad z baonu KOP „Borszczów”:
„W ciągu doby poprzedzającej ten napad obserwowaliśmy wzmożony ruch jednostek zmotoryzowanych i pancernych armii rosyjskiej w pobliżu granicy. Bolszewicy mierzyli głębokość Zbrucza na licznych brodach rzeki.(...)”
Podobnie opisuje takie zdarzenia kpt. Szumliński, dowódca baonu KOP „Ludwikowo”:
„Na kilka dni przed wkroczeniem wojsk radzieckich na tereny Polski zauważono wzdłuż granicy zwiększony ruch samochodowy. Nocą cały odcinek graniczny był oświetlany różnokolorowymi rakietami.(...).”
Jak widać, Rosjanie w żadnym stopniu nie kryli się ze swoimi zamiarami. Po stronie polskiej bagatelizowano te doniesienia, ponieważ dochodziło do takich wydarzeń już w ciągu lat wcześniejszych.
Rankiem 17. września, między godziną 4, a 5 rano, rozdzwoniły się telefony na całym pograniczu polsko-sowieckim. Każda placówka, której nie przerwano jeszcze łączności, meldowała o agresji sowieckiej.
Jednak meldunki pochodzące z działań Frontu Białoruskiego, są skrajnie różne od tych z pasu działania Frontu Ukraińskiego. Na północy wojska sowieckie nie kryły swych zamiarów i gdy tylko napotkały na polską placówkę, błyskawicznie ją rozbrajali, lub w razie oporu z jej strony-rozbijali ją. Natomiast na południu Sowieci unikali walki, chcąc wedrzeć się jak najdalej w jak najkrótszym czasie. Czołgi jechały często z otwartymi włazami, żołnierze machali białymi flagami, uśmiechali się, częstowali papierosami i wołali, że „idjem na Giermańca!”, Dochodziło często do przemieszania się kolumn polskich i sowieckich.
Reakcje ludności na Kresach były najróżniejsze. Ludność polska przyjęła fakt dokonania agresji z zaskoczeniem i strachem. Wiele rodzin, zwłaszcza tych pamiętających rok 1920, postanowiło wyjechać na zachód, za Bug, woląc mieszkać pod okupacją niemiecką.
Mniejszości ukraińska i białoruska fakt wkroczenia wojsk sowieckich przyjęły w różnym stopniu. Ukraińcy zaczęli tworzyć komitety komunistyczne po wsiach zwane „sielsowietami” oraz uzbrojone bojówki, które same zaczęły ustanawiać ”władzę” na Kresach. Bandy te wielokrotnie dopuszczały się napadów na magazyny wojskowe, uzbrajały się w porzuconą przez Wojsko Polskie broń, dokonywały licznych przestępstw i zbrodni na ludności polskiej. Nie omijały one nikogo: mordowano zarówno właścicieli majątków ziemskich, urzędników państwowych, policjantów, pograniczników, żandarmów, a także napadano na pojedynczych żołnierzy, a nawet na małe oddziały Wojska Polskiego. Wielu żołnierzy pochodzenia ukraińskiego po 17 września zdezerterowało z bronią w ręku.
Mniejszość białoruska była nastawiona mniej agresywnie: żołnierze pochodzenia białoruskiego nie dezerterowali w większym stopniu; jeśli chcieli, byli zwalniani do domów przez swoich dowódców, jednak wielu z nich zostało z Wojskiem Polskim do końca. Ludność białoruska nie była nastawiona wrogo wobec Polski, nie tworzono bojówek i komitetów. Nieliczne grupy dywersyjne składały się głównie z komunistów białoruskich oraz Białorusinów pochodzenia żydowskiego. Ogółem, ludność białoruska zachowała się obojętnie wobec agresji, w niektórych wypadkach opowiedziała się nawet przeciw niej, walcząc przeciwko oddziałom sowieckim.
Postawa ludności żydowskiej była najdziwniejsza: większość Żydów z Kresów opowiedziało się po stronie władzy sowieckiej, będąc jej zwolennikami bądź sympatykami. Wielu z nich należało do grup terrorystyczno-dywersyjnych, niektórzy należeli do wspomnianych uprzednio grup dywersyjnych przerzucanych z ZSRR do Polski(będąc jej wcześniejszymi obywatelami), często do rodzimych miast w celu wskazywania drogi oddziałom radzieckim i szerzenia działalności terrorystycznej na większą skalę-zaobserwowano to zwłaszcza w Grodnie. Wielokrotnie dokonywali napadów na magazyny wojskowe, rabując z nich broń i innego rodzaju sprzęt wojskowy oraz dopuszczali się zabójstw polskich przedstawicieli państwowych. Nie można natomiast stwierdzić, że żołnierze WP pochodzenia żydowskiego zdradzili swoją ojczyznę w takim stopniu, jak Ukraińcy. Podobnie jak Białorusini, wielu z nich zachowało wierność krajowi, któremu składali przysięgę, często ginąc w walce z sowieckim najeźdźcą.
Cechą wspólną dla wszystkich trzech nacji była akcja propagandowa: kolportowano ulotki, gazetki, rozlepiano afisze i obwieszczenia, często tworzono bramy powitalne na cześć radzieckich „wyzwolicieli„ spod ”polskiego jarzma”. Sytuacje takie zdarzały się głównie na terenie wiejskim, gdzie administracja polska albo już nie istniała, albo była zbyt słaba, by się przeciwstawić. Radzieckie samoloty zrzucały ulotki (napisane zresztą w słabej polszczyźnie), nawołujące do dezercji i buntu.
Najważniejszą decyzją, podjętą po agresji sowieckiej, była dyrektywa Naczelnego Wodza, marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego. Marszałek gdy dowiedział się o agresji sowieckiej, stwierdził, że przeciwko agresorowi sowieckiemu należy prowadzić walkę. Jednak w miarę upływu czasu i dochodzenia meldunków, Wódz wydał 17 września około godz. 22 dyrektywę. Brzmiała ona następująco:
„Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony lub próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami – bez zmian. Miasta do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii.”
Ponoć na stwierdzenie jednego z oficerów, które brzmiało: „Musimy tutaj zginąć”, Rydz-Śmigły odpowiedział: „Ale co Polsce z tego przyjdzie? Będziemy formować wojsko we Francji. Trzeba bić się dalej. Ci, oficerowie, co tu są - to cenna kadra, niezbędna dla tych celów.” Dyrektywa przekreślała wszelkie plany obronne. Do dziś trwają spory, czy była ona słuszną decyzją, czy też nie. Na korzyść Marszałka przemawiają niemal wszystkie fakty: brak interwencji sojuszników, agresja drugiego państwa, wobec któremu nie można było się nijak przeciwstawić oraz praktyczne rozbicie jednostek WP, które przestały istnieć jako zorganizowane armie.
Jednak do wielu dowódców, gdzie łączność była już odcięta, dyrektywa nie dotarła. Wielu dowódców strażnic i tak musiało walczyć z oddziałami sowieckimi, ponieważ zostali oni przez nich zaatakowani.
Naczelny Wódz przekroczył granicę najprawdopodobniej 17 września około godziny 23 w Kutach, ciągle wahając się, czy zostać i walczyć razem ze swoimi oddziałami, czy przekroczyć granicę. Jednak rozprzężenie wojsk polskich było już tak wielkie, że nie wiadomo było, czy w okolicy w ogóle znajdują się jakieś polskie oddziały. Rząd polski zwolnił Rumunię z postanowień sojuszniczych, zawartych w 1921r., co spowodowało poważne utrudnienia w napływie wojsk polskich do Francji. Stało się tak bowiem Rumunia przestała być sojusznikiem, a stała się państwem neutralnym, przez co na mocy postanowień Konwencji Haskiej z 1907r. miała obowiązek internowania rządu polskiego i prezydenta, o wojsku i Naczelnym Wodzu nie wspominając.
e.) reakcje sojuszników i sąsiadów polskich na agresję radziecką
Agresja radziecka został już na samym jej początku zlekceważona przez dyplomatów alianckich. Ambasador francuski w Londynie stwierdził w depeszy do premiera Daladiera: „Podobnie jak Pan sądzę, że ograniczona akcja, do której ZSRR może się posunąć wobec części obszarów Polski(...), nie powinna koniecznie pociągać za sobą natychmiastowej reakcji dyplomatycznej z naszej strony(...).” Sojusznicy przesądzili los połowy ziem polskich. Braku jakiejkolwiek reakcji ze strony Francji i Wielkiej Brytanii spodziewano się zarówno ze strony sowieckich ambasadorów w Paryżu i Londynie, jak i w Moskwie.
Prezydent nieistniejącej Czechosłowacji, Edward Benesz, stwierdził, że „(...)ZSRR nie mógł inaczej postąpić.”
Rząd rumuński wykazywał duże zaniepokojenie rozwojem wypadków w Polsce, z jednego powodu: obawiano się tam, że ZSRR może skierować swoje ostrze na Rumunię.
Rumunię wiązał z Polską sojusz z 1921r., którego Rumunia, ze względu na szczupłość sił swej armii, nie mogła wypełnić. Jednak zezwalano na wjazd do kraju polskich uchodźców, żołnierzy oraz urzędników państwowych, wzmocniono także ochronę na granicy z ZSRR. Duża część polskich żołnierzy, którzy dostali się od Rumunii, zdołała przedostać się do Francji bądź kolonii Aliantów.
Węgry wypełniały całkowicie politykę tzw. „życzliwej neutralności”, jednak sądząc z biegu wypadków, była ona bardziej życzliwa wobec Polaków niż Niemców. Świadczyć o tym może, że większość polskich żołnierzy, którzy się przedostali na Węgry, dość szybko i bez przeszkód dotarło do Francji.
Litwa proklamowała tuż przed wojną całkowitą neutralność. Polski ambasador w Kownie otrzymał zapewnienie, że Litwini nie mają zamiaru wkraczać do Polski w celu uregulowanie kwestii Wileńszczyzny. Kraj ten udostępnił swoje granice dla polskich uchodźców. W sumie, na ten teren przedostało się około 14 tys. polskich żołnierzy, głównie po 17 września.
Łotwa z każdym dniem wojny coraz bardziej ograniczała stosunki z Polską, a relacje były dość chłodne. Agresja sowiecka wywołała na tym terenie ogromne zdenerwowanie. Niemniej, na teren Łotwy przedostało się około 1600 polskich żołnierzy. Jednak po wyjeździe polskiego rządu do Rumunii, rząd łotewski zerwał stosunki z Polską, uważając, że państwo polskie przestało istnieć.
Walki w początkowej fazie uderzenia(17-19 września)
Jednostki KOP-u podlegały bezpośrednio Dowództwu KOP, przeniesionemu na początku września z Warszawy na Polesie. Dowódcą KOP 17 września był generał Wilhelm Orlik-Ruckemann. Na alarmowe wezwanie zgłosiły się kolejno: pułk ”Sarny”, brygada ”Polesie” i baon „Kleck„ z pułku „Baranowicze„. Z innymi jednostkami łączność była już przerwana. Baon „Kleck„ został podporządkowany dowódcy brygady ”Polesie”, batalion „Dawidgródek” miał podlegać bezpośrednio Ruckemannowi. Do pułku ”Sarny” zostały włączone bataliony forteczne ”Sarny” i ”Małyńsk”, co zwiększyło liczebność pułku do czterech batalionów i jednego szwadronu kawalerii. Dodatkowym wsparciem był pociąg nr 51, uzbrojony w 4 działa i 22 karabiny maszynowe.
a.) w pasie działań Frontu Białoruskiego
Front Białoruski przeszedł do natarcia około godziny 3. 00 czasu polskiego.
Na jego prawym skrzydle, od granicy łotewskiej do Białegostoku, została rozwinięta 3. Armia. Główne uderzenie miały przeprowadzić: 4. KS oraz specjalna grupa szybka, złożona z 24. DKaw. i 22. BPanc., kierowana przez kombriga Achlustina. Celem było Wilno.
Przeciw tym jednostkom stanęły po stronie polskiej: dwubatalionowy pułk KOP „Głębokie” i dwubatalionowa Dziśnieńska Półbrygada ON. Dowódcą tych sił był ppłk Świątkowski. Siły pułku były rozciągnięte na obszarze ponad 160 km, przez co siły polskie zostały szybko pokonane. Wobec silnego nacisku nieprzyjaciela, dowódca pułku nakazał ogólne wycofanie w dniu 20 września.
Bardziej na południe, pułk KOP „Wilejka” ppłk Kramerczyńskiego, strzegący odcinka granicy o długości ok. 228 km, złożony z 3 baonów granicznych i dwóch szwadronów kawalerii, został zaatakowany przez oddziały Grupy Mińskiej oraz oddziały WOP NKWD.
I na południe: pułk KOP „Baranowicze” ppłk Jury, leżący w pasie działań 4. Armii oraz brygada KOP ”Polesie” płk dypl. Różyckiego-Kołodziejczyka została zaatakowana przez lewe skrzydło 4. Armii.
Po dość krótkiej obronie, już 18 września wojskom radzieckim udało się przełamać całkowicie obronę w tym rejonie. Do niewoli wzięto około 460 żołnierzy, poległo po stronie polskiej od 100 do 160 ludzi(wg strony radzieckiej). Starty radzieckie wyniosły 29 poległych oraz 111 rannych.
b.) w pasie działań Frontu Ukraińskiego
Front Ukraiński uderzył silnymi siłami. Nieliczne jednostki polskie w pasie przygranicznym zdołały stawić opór, jednak błyskawicznie zostały rozbite. Sowieci zajęli 18 września Dubno, gdzie pojmali sporą ilość polskich żołnierzy, w tym ponad 500 oficerów. Tego samego dnia zajęto Rogacz, a następnie Łuck, gdzie Sowieci wzięli do niewoli dalszych 9 tys. polskich żołnierzy. Wśród jeńców znalazł się również generał Piotr Skuratowicz. 19 września rankiem po krótkiej walce Sowieci zajęli Torczyn, gdzie do niewoli dostał się kolejny generał - Mieczysław Smorawiński. Obrona w pasie przygranicznym została ostatecznie przełamana już wieczorem 17 września. Następnie doszło do wielu walk z wycofującymi się wojskami polskimi.
VI. Walki od 18 września do końca kampanii
a.) bitwa o Wilno (18-19 IX)
Siły polskie liczyły około 7 tys. żołnierzy i 14 tys. ochotników, z czego uzbrojona była niespełna połowa. Dodatkowo, na stanie znajdowało się 14 lekkich dział, z czego 8 ppanc, z zapasem średnio po 20 pocisków na działo. Ponadto, garnizon miała wzmocnić GO ”Wołkowysk” gen. Przeździeckiego, złożona z 4 pułków kawalerii nowo sformowana, kilku jednostek przeciwlotniczych oraz resztek dywizjonu pancernego Podlaskiej BK.
Jednak pomysł obrony miasta nie utrzymał się długo. Faktyczny komendant miasta, płk Jarosław Okulicz-Kozaryn wydał rozkaz, w którym stwierdził, że Polska i ZSRR nie są w stanie wojny oraz nakazał wycofanie na Litwę. Natychmiast rozkaz spotkał się ze sprzeciwem mieszkańców i większości żołnierzy, wielu oficerów określiło go mianem zdrady, zdarzały się przypadki samobójstw. Wieczorem 18 września otrzymano pierwsze doniesienia o pojawieniu się sowieckich czołgów na przedpolach miasta. Zanim Okulicz-Kozaryn wydał rozkaz o obronie, radziecki pułk pancerny wdarł się do miasta. Rozpoczęły się walki z ochotnikami, do atakowania czołgów użyto butelek z benzyną. Późnym wieczorem ppłk Podwysocki podjął decyzję o opuszczeniu Wilna. W nocy większość polskich wojsk rozpoczęła odwrót za Wilię. Rano 19 IX doszło do ciężkich walk między radzieckimi oddziałami pancernymi, a obrońcami polskimi. Do walk włączyły się dwa pułki kawalerii, do godziny 18 zdobyto praktycznie całe miasto, choć wystrzały rozlegały się w całym mieście przez noc z 19 na 20 IX.
Straty polskie w bitwie o Wilno wyniosły 10 tys. wziętych do niewoli(należy zaznaczyć tutaj, iż nie wszyscy wzięci w niewolę, byli faktycznymi obrońcami miasta).
b.) bitwa o Grodno (20-22 IX)
Siły polskie w Grodnie liczyły łącznie dwa bataliony mieszane, stworzone na podstawie 31. batalionu wartowniczego, jednostek zapasowych 29. DP oraz harcerzy. Uzbrojenie stanowiło łącznie: dwa działka przeciwlotnicze kal. 40 mm, 27 karabinów maszynowych, oraz broń powtarzalna, po części pochodząca z rekwizycji i magazynów, a także najróżniejsze rodzaje broni krótkiej i butelki z benzyną. Komendantem garnizonu był płk Bronisław Adamowicz.
Tuż przed walką, doszło kilkukrotnie do ostrzelania Polaków przez dywersantów radzieckich, ludności pochodzenia żydowskiego oraz komunistów białoruskich. Jak wspomniano wyżej, były to grupy o charakterze terrorystycznym które miały wszelkim sposobem ułatwić szturm i zdobycia miasta.
20 września doszło do walk. Do ataku ruszyła radziecka brygada pancerna, której kilkanaście pojazdów przedarło się przez most i wjechało do miasta, rozdzielając się. Jednak wszędzie czekali polscy żołnierze z butelkami z benzyną. Do końca dnia zniszczono około 10-12 radzieckich czołgów. W nocy do miasta przybyły znaczne posiłki: 101. i 102. Pułki Ułanów generała Przeździeckiego. Jednak już rankiem 21 września duża grupa wojskowych, wraz z komendantem miasta, opuściła je, udając się w kierunku granicy z Litwą. W końcu, w nocy z 21 na 22 IX większość obrońców opuściła miasto. Do Grodna wkroczyły jednostki Armii Czerwonej. Straty polskie wyniosły 644 poległych, wzięto do niewoli 1543, zdobyto 514 karabinów oraz jedno działo plot. Starty radzieckie nie są znane, prawdopodobnie wyniosły około 800 poległych i zmarłych od ran.
c.) bitwa pod Kodziowcami (21-22 IX)
Wraz ze słabnącą obroną Grodna, jak już wyżej wspomniano, gen. Przeździecki nakazał wycofać swoim oddziałom i udać im się w kierunku granicy polsko-litewskiej. Część jednostek zatrzymało się w rejonie wsi Kodziowce i Sopoćkinie. Znajdowały się w tych rejonach m. in. trzy pułki kawalerii z GO „Wołkowysk„ gen. Przeździeckiego, po wycofaniu się z Wilna, batalion KOP ”Sejny”, batalion ochotników z Grodna, około pięciu szwadronów kawalerii, a także sztab Dowództwa Obrony Korpusu (DOKIII), wraz z szefem sztabu, płk dypl. Chłusewiczem i samym dowódcą, generałem Józefem Olszyną-Wilczyńskim. Podczas patroli w rejonie Kodziowców, zwiadowcy meldowali o radzieckich oddziałach pancernych, jednak meldunki te nie wywołały zaniepokojenia u dowódcy 101 pułku ułanów, który tam stacjonował, majora Żukowskiego.
W nocy z 21 na 22 września, uderzyły oddziały sowieckie, które przejechały przez wieś i nie podjęły próby zdobycia jej.
W następstwie tego, major Żukowski zalecił obronę okrężną. Sowieci zostali zaskoczeni polskim kontratakiem. Mimo posiadania przez nich broni pancernej, zostali szybko rozbici, a czołgi polscy ułani niszczyli czym tylko się dało: najpierw butelkami i karafkami z benzyną, minami talerzowymi, potem lampami naftowymi, a gdy i to się skończyło-przeszli do uszkadzania czołgów za pomocą granatów ręcznych. Były przypadki zginania luf cekaemów za pomocą kolb karabinowych. Po ciężkich walkach, rankiem 22 września, oddziały polskie przeszły do wycofywania się, bądź przebijania się przez linie nieprzyjaciela. Straty polskie były poważne, poległ m. in. dowódca 101 pu, mjr Żukowski(zmarł już po przekroczeniu granicy litewskiej) oraz wielu oficerów.
Straty radzieckie również nie były małe: zniszczonych lub poważnie uszkodzonych zostało 22 wozy bojowe.
d.) bitwa o Lwów (12-22 IX)
Lwów bronił się od 12 września przed Niemcami. 17 września jednak, dowódca obrony miasta, generał Władysław Langner otrzymał od Naczelnego Wodza rozkaz, by kontynuować obronę miasta przeciw Niemcom, a walczyć z Sowietami tylko w przypadkach koniecznej samoobrony. 19 września rano do miasta przybyli pierwsi oficerowie sowieccy, którzy proponowali przepuszczenie ich oddziałów, gdyż, jak twierdzili, przybyli walczyć z Niemcami. Jednak polscy oficerowie, którzy z nimi się spotkali, nie mieli odpowiednich pełnomocnictw, rozmowy te miały być kontynuowane. W związku z podejściem oddziałów sowieckich pod miasto, niemieckie jednostki zaczęły się wycofywać za San. 21 września doszło do spotkania gen. Langnera z dowódcą sowieckim. Uzgodniono, że polscy wojskowi, zarówno oficerowie, jak i szeregowcy i podoficerowie, zachowają swobodę osobistą, i jeśli będą chcieli, mogą opuścić miasto oraz udać się do krajów neutralnych. Wszystkim przebywającym we Lwowie gwarantowano też nienaruszalność majątku a także bezpieczeństwo życia na terenie miasta. Podczas podpisywania porozumienia, gen. Langner powiedział:
„Z Niemcami prowadzimy wojnę. Miasto biło się z nimi przez dziesięć dni. Oni, Germanie, wrogowie całej Słowiańszczyzny. Wy jesteście Słowianie...”
22 września do miasta wkroczyli Sowieci, którzy natychmiast złamali warunki umowy między stronami. Większość oficerów, policjantów i żandarmów została od razu aresztowana, niektórych rozstrzelano. Doszło do lokalnych starć z radzieckimi oddziałami. Aresztowano wszystkich polskich generałów, za wyjątkiem samego dowódcy, gen. Langnera, który opuścił miasto i odleciał do Moskwy 26 września, po czym wrócił do Lwowa, przedostając się do Rumunii 18 listopada.
e.) bitwy pod Szackiem i Wytycznem (28-29 IX, 1 X)
Walki o miejscowość Szack rozpoczęli Sowieci 28 września siłami 52. DS. Szacka broniło ok. 4 tys. żołnierzy KOP generała Orlika-Ruckemanna, dowódcy KOP. Oddziały polskie, były w skrajnym wyczerpaniu, miały za sobą długie marsze, a żołnierze byli przemęczeni. Siły polskie to Brygada KOP „Polesie„ płk dypl. Różyckiego-Kołodziejczyka i pułk KOP ”Sarny” ppłk Sulika.
Gdy oddziały sowieckie, w składzie batalionu pancernego, podeszły bliżej, zostały przywitane ogniem, zniszczono kilka czołgów.
Oddajmy głos samemu uczestnikowi wydarzeń, majorowi Żurowskiemu:
„(...) Sowieci, ci jeszcze żywi, wyskakują z czołgów, rozbiegają się po łące i tylko kilku z nich – oficerowie - stoją posłusznie w pobliżu wraków, położyli pistolety z pasami na ziemi i ręce trzymają w górze. Poddają się. Nieprzyjaciel poniósł duże straty, wszystkie czołgi zostały zniszczone, we wszystkich czołgach są zabici i ranni Sowieci. Dochodzą jęki rannych.”
Następnie, doszło do polskiego kontrataku, czego efektem był szturm i krwawa walka na bagnety. Po krótkich, gwałtownych starciach, Szack został zdobyty.
Do niewoli wzięto ponad 300 jeńców. Oddziały sowieckie, pozbawione łączności i jednolitego dowództwa, wpadły w panikę i nie próbowały się nawet bronić, dochodziło do masowych ucieczek z pola walki.
Sowieci kilkukrotnie próbowali kontratakować, wspierani przez lotnictwo i artylerię. Zostawali jednak szybko odparci, a w efekcie doszło do polskiego kontrataku, w wyniku którego nastąpiła panika w szeregach sowieckich.
Po ciężkich walkach, jednostki polskie w nocy z 28 na 29 września wycofały się z rejonu Szacka. Ostatnie oddziały opuściły miasto rano 29 września.
Straty polskie wyniosły około 500 żołnierzy. Straty radzieckie wyniosły ponad 600 żołnierzy.
Po opuszczeniu Szacka, Grupa KOP udała się w kierunku Lubelszczyzny, gdzie zamierzano się połączyć z SGO „Polesie” generała Franciszka Kleeberga. 30 września Grupa dotarła do miejscowości Wytyczne 1 października. Tego samego dnia nad ranem uderzyły radzieckie oddziały, które rankiem opanowały Wytyczne. Akcję radziecką wspierały samoloty oraz silny ostrzał artyleryjski. Gen. Orlik-Ruckemann podjął decyzję o wycofaniu się z tego rejonu. Straty radzieckie wyniosły około 120 ludzi oraz 3 czołgi. Polskie straty wyniosły 93 ludzi.
Po wycofaniu się z Wytyczna, gen. Orlik-Ruckemann podjął decyzję o rozwiązaniu Grupy ze względu na niemożność dostania się do SGO „Polesie”, brak amunicji i zaopatrzenia oraz przemęczenie żołnierzy.
Żołnierze zgrupowania bili się dzielnie przez dwa tygodnie, a i tak nie zostali rozbici przez siły nieprzyjaciela, za co przyszła Ojczyzna odwdzięczyła im się szykanami i krzywdą.
Sam generał Orlik-Ruckemann przedrze się do Szwecji, a następnie do Wielkiej Brytanii, jednak nie otrzyma już przydziału bojowego. Umrze w Kanadzie w 1986r.
f.) walki Grupy Kawalerii gen. Andersa (26-27 IX)
17 września GO Kawalerii gen. Andersa znajdowała się między Lublinem, a Chełmem, złożona była z Nowogródzkiej BK i resztek następujących oddziałów: Wołyńskiej BK, Wileńskiej BK, Kresowej BK i 1. pułku szwoleżerów z Mazowieckiej BK. Cel gen. Andersa był prosty: przebić się na Węgry. Udało się mu wyrwać z okrążenia, a następnie GO posuwała się luką między wojskami obydwu agresorów. Jednak 26 września, GO natknęła się na oddziały sowieckie, do niewoli dostał się dowódca Wileńskiej BK, płk Grobicki. 27 września w rejonie wsi Wola Sudkowska, Polacy dostrzegli silne siły nieprzyjaciela w sile około 4 pułków kawalerii i 40 czołgów. Gen. Anders zdecydował się wysłać parlamentariusza, który został aresztowany. Sowiecie przeszli do okrążania jednostek polskich, wspierani ogniem artylerii. Wobec takiej sytuacji, gen. Anders wydał rozkaz, by oderwać się od nieprzyjaciela i wycofać się. Doszło do ciężkich walk, jednostki polskie rozproszyły się Gen. Anders wydał rozkaz o rozwiązaniu GO. Sam generał Anders został ciężko ranny. 29 września został wzięty do niewoli, dzień wcześniej pojmano gen. Plisowskiego.
Zakończenie agresji sowieckiej
Właściwie na tym fakcie można byłoby zakończyć temat agresji sowieckiej na Polskę. 22 września w Brześciu nad Bugiem pojawił się radziecki generał Siemion Kriwoszein z zadaniem przejęcia od Niemców miasta. Nastąpiło tam spotkanie przedstawicieli sojuszniczych armii: wspomnianego Kriwoszeina i generała Heinza Guderiana. Obydwaj oficerowie, wraz ze swoimi sztabami, odebrali defiladę oddziałów niemieckich oraz sowieckich.
Następnie Sowieci przejęli miasto, a wraz z nim duże ilości mienia wojskowego oraz jeńców polskich, których nie zdążyli wyewakuować Niemcy. jeszcze trzy dni po zajęciu miasta, na stacji zatrzymywały się polskie transporty wojskowe wraz ze sprzętem i bronią oraz żołnierzami.
28 września w Moskwie podpisano Niemiecko-Radziecki Traktat o Granicach i Przyjaźni”, zwany też ”II Paktem Ribbentrop-Mołotow.Osobami, podpisującymi byli znów ministrowie SZ ZSRR i III Rzeszy. Traktat ten regulował strefy rozgraniczenia wpływów obydwu państw, które zmieniły się po miesiącu. Zmiany dotyczyły m. in. podziału Polski. W wyniku podpisania traktatu, część województwa warszawskiego i województwo lubelskie przechodziło w ręce niemieckie, a linia demarkacyjna była oparta o linie rzek: Narew – Bug - San. W zamian za to ustępstwo, Związek Radziecki miał otrzymać Litwę, znajdującą się uprzednio w sferze wpływów Niemiec. Kolejnym dodatkiem był protokół, stwierdzający iż:
„Obie strony nie będą tolerować na swych terytoriach jakiejkolwiek polskiej propagandy, która dotyczy terytoriów drugiej strony. Będą one tłumić na swych terytoriach wszelkie zaczątki takiej propagandy i informować się wzajemnie w odniesieniu do odpowiednich środków w tym celu.”
Stało się to podstawą do zwoływania wspólnych konferencji Gestapo i NKWD.
Bilans walk przedstawiał się następująco:
W toku walk poległo lub zmarło, bądź zostało zamordowanych około 3-3,5 tys. żołnierzy polskich. Do niewoli wzięto około 220-250 tys. polskich żołnierzy, w tym ok. 18 tys. oficerów. W ciągu 10-dniowej operacji, Armia Czerwona zajęła obszar o powierzchni ok. 200 tys. km kw., co stanowiło około 51 % przedwojennej powierzchni Polski, zamieszkiwany przez około 12 mln ludzi, w tym 5, 5 mln narodowości polskiej. Sowieci zdobyli:
- ponad 280 tys. karabinów i karabinków,
- ponad 28 tys. pistoletów i rewolwerów,
- około 250 samolotów
- ponad 60 czołgów i tankietek
- ponad 8,5 tys. karabinów maszynowych...
I można by wymieniać bardzo długo listę zdobyczy radzieckich. Starczy wspomnieć, że samej amunicji karabinowej przejęto 135 mln sztuk, różnych kalibrów.
Należy nadmienić, iż mienie to zostawało w trybie natychmiastowym przejmowane przez Armię Czerwoną i wysyłane do Związku Radzieckiego(polska broń i mundury służyły radzieckim żołnierzom jeszcze podczas walk o Moskwę).
Wielokrotnie oddziały sowieckie dopuszczały się mordów i rabunków na ludności polskiej oraz na polskich jeńcach wojennych(o czym niżej). Cywilna ludność polska poniosła niewyobrażalne straty materialne. Wystarczy wspomnieć, że sowieccy żołnierze nie cofali się przed gwałtami oraz kradzieżą nawet obrączek ślubnych z rąk cywili. Wielokrotnie dochodziło do zachowania nie licującego z godnością oficera czy żołnierza Armii Czerwonej, w takim stopniu, że musiały interweniować radzieckie sądy wojskowe. Przypadków odnotowanych przez sądy było ponad 130.
Zbrodnie sowieckie w toku kampanii
Nie ulega wątpliwości, że ZSRR wielokrotnie łamał wszelkie postanowienie dotyczące jeńców wojennych od pierwszego dnia agresji. Wielokrotnie dochodziło do bezprawnych mordów na jeńcach polskich. Ofiarami byli głównie oficerowie, żołnierze KOP i policjanci, a także żołnierze, którzy walczyli z żołnierzami Armii Czerwonej. Często ginęli też urzędnicy państwowi, nauczyciele, posiadacze ziemscy oraz przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości. Spowodowane było to często indoktrynacją społeczeństwa radzieckiego, wychowywanego w duchu nienawiści do Polski i klas.
Pierwsze przypadki bezprawnych mordów w wykonaniu żołnierzy i oficerów NKWD oraz Armii Czerwonej, miały miejsce już po zajęciu pierwszych strażnic polskich, zwłaszcza tych, które stawiały zacięty opór, doprowadzając do strat w jednostkach sowieckich.
Akty zbrodni następowały niemal wszędzie i w każdej chwili. Oto naoczne relacje świadków tych wydarzeń:
a.) relacja anonimowego oficera o zbrodni wojennej pod Szackiem:
„(...)Potem podzielono nas na grupy: oficerów, podoficerów i szeregowych. W grupie oficerskiej byłem ja, kpt. (....) Kazimierz Mikuliński z baonu KOP „Dawidgródek” oraz kmdr ppor. w st. spocz. Brodowski. Kazano nam oddać broń boczną, pieniądze, lornetki, mapniki, pasy; kiedyśmy to uczynili, sowiecki oficer zwrócił się do kpt. Mikulińskiego z pytaniem: 1) czy jest oficerem zawodowym? 2) jakim oddziałem dowodził? 3) gdzie się urodził i skąd pochodzi? Gdy otrzymał na każde pytanie odpowiedź zgodną z prawdą, (...) powiedział: To wy priszli bit’ naszych krasnych bojcow? Wot tiepier’ budiet wam zawodowyj. Po tych słowach przyłożył do czoła kapitana Mikulińskiego Nagant i wystrzelił. (...) Potem tenże oficer bolszewicki zwrócił się z pytaniami do kmdr. ppor. Brodowskiego: 1) jakim oddziałem dowodził? 2) czy jest zawodowym? 3) gdzie służył? 4) skąd ma taki ładny rewolwer? (...) Brodowski dawał wyjaśnienia zgodne z prawdą, a mianowicie(...) że rewolwer ten, pamiątkę, otrzymał w prezencie, ubrał się w mundur wojskowy, aby łatwiej (...) się dostać do Gdyni, gdzie obecnie przebywa jego żona. Na to oficer bolszewicki powiedział: Ot pojmali charoszego gołubczika, s kakim to riewolwierom priszoł bit’ naszych krasnych bojcow, wot tiepier’ wam budiet pamiatka. Po tych słowach przyłożył (...) Nagant do czoła komandora Brodowskiego i zastrzelił go.(...) Po załatwieniu się z komandorem, (...) skierował Nagant w mojej głowy, lecz w tym momencie stojący obok dowódca chwycił go za rękę i przeszkodził w wykonaniu tej czynności.”
b.) relacja Józefa Klaudy, wójta gminy Urszulin:
„Już po zakończeniu walk [pod Wytycznem], w rowie przydrożnym, biegnącym obok moich zabudowań, czerwonoarmista zastrzelił bezbronnego szeregowca. Przed zgonem żołnierz ten zdążył mi jeszcze powiedzieć, że nazywa się Kazimierz Sykut. Na drodze w pobliżu mego domu leżał żołnierz polski ranny w brzuch-miejscowi Ukraińcy bili go i kopali. Przed śmiercią powiedział mojej sąsiadce Polce, że nazywa się Władysław Matusik i pochodzi z Pruszkowa(...). W pobliżu zabudowań dworskich bolszewicy rozstrzelali trzech bezbronnych, wziętych do niewoli żołnierzy polskich. Ciała ich polecili zakopać w przydrożnym rowie.”
Wypadków takich było więcej, zdarzało się, jak to było w wypadku wzięcia 15 polskich jeńców przez 146 pułk strzelecki 27 września, że rozstrzeliwano ich z dział. Inny wypadek zdarzył się pod Wytycznem, gdzie większość z 93 poległych polskich żołnierzy zmarła z ran i upływu krwi po wcześniejszym ich zamknięciu w jednym z budynków i nieudzielenia im pomocy przez Armię Czerwoną. Innych 10 oficerów zostało zamordowanych przez dwóch politruków 22 września. Do mordów dochodziło na najwyższych stopniach wojskowych - zginął zamordowany 22 września generał Józef Olszyna-Wilczyński, wraz z adiutantem pod Sopoćkiniami w pobliżu Grodna. Generał został zatrzymany podczas podróży wraz z żoną i adiutantem w kierunku granicy litewskiej przez sowieckie czołgi, następnie wszyscy zostali ograbieni, a generała i adiutanta rozstrzelano, a ciała zmasakrowano w brutalny sposób.
. Sytuacja i status prawny jeńców w niewoli sowieckiej
Status jeńca wojennego określała Konwencja Haska z 1907 r., Rozdz. II, Art. 4-20:
„O jeńcach wojennych
Artykuł 4
Jeńcy wojenni zostają pod władzą Rządu nieprzyjacielskiego, lecz nie pod władzą osób lub oddziałów, które ich wzięły do niewoli. Powinni być traktowani w sposób humanitarny. Wszystko, co stanowi ich własność osobistą, z wyjątkiem broni, koni i papierów wojskowych, pozostaje ich własnością.
Artykuł 5
Jeńcy wojenni mogą być poddani internowaniu w mieście, fortecy, obozie lub jakimkolwiek innemu miejscu, pod warunkiem nie wydalania się poza pewne oznaczone granice; lecz zamknięcie ich może być zarządzone tylko jako niezbędny środek bezpieczeństwa i wyłącznie na czas trwania okoliczności, powodujących taki środek.
Artykuł 6
Państwo może używać jako pracowników jeńców wojennych, za wyjątkiem oficerów, odpowiednio do ich rangi i zdolności. Prace te nie powinny być nadmierne i nie będą w żadnym związku z działaniami wojennymi.
Jeńcom może być dozwolona praca na rachunek publicznych urzędów administracyjnych lub osób prywatnych, lub na rachunek własny.
Prace, wykonywane dla Państwa, opłacane są według taryf obowiązujących dla wojskowych armii narodowej, wykonujących te same prace, lub jeżeli tych taryf niema, to zgodnie z cenami, odpowiadającymi wykonywanej pracy.
O ile prace są wykonane dla innych urzędów lub dla osób prywatnych, warunki pracy winny być określone w porozumieniu z władzami wojskowymi.
Zapłata otrzymana przez jeńców, będzie służyła do ulżenia ich doli, a nadwyżka zostanie im doręczoną w chwili zwolnienia, za potrąceniem kosztów utrzymania.
Artykuł 7
Utrzymanie jeńców wojennych obciąża Rząd, w którego mocy się znajdują. W braku specjalnego porozumienia między stronami wojującymi jeńcy wojenni otrzymują pożywienie, pomieszczenie i ubranie w równej mierze jak wojska rządu, który wziął ich do niewoli.
Artykuł 8
Jeńcy wojenni podlegają ustawom, przepisom i rozkazom, obowiązującym w armii państwa, w którego mocy pozostają. Wszelkie nieposłuszeństwo upoważnia do stosowania względem ich niezbędnych zarządzeń przymusowych. Jeńcy zbiegli, którzy byliby ujęci, zanim zdołali połączyć się ze swą armią, albo zanim zdołali opuścić terytorium, zajęte przez armię, która ich wzięła do niewoli, podlegają karom dyscyplinarnym.
Jeńcy wojenni, którzy po udanej ucieczce znowu dostaną się do niewoli, nie podlegają żadnej karze za poprzednią ucieczkę.
Artykuł 9
Każdy jeniec wojenny winien, jeśli będzie pytany w tym przedmiocie, wyjawić swe prawdziwe nazwisko i stopień, a w razie gdyby przekroczył ten przepis, narazi się na ograniczenie praw, które przyznane są jeńcom wojennym jego kategorii.
Artykuł 10
Jeńcy mogą być zwolnieni na słowo honoru, jeśli to dozwolone jest przez prawa ich kraju i w takim razie powinni, ręcząc za to swoim honorem osobistym, skrupulatnie wypełnić powzięte zobowiązania, zarówno w stosunku do własnego rządu, jak tego rządu, który ich wziął do niewoli. W tymże wypadku ich własny rząd obowiązany jest nie żądać i nie przyjmować od nich żadnych usług, sprzeciwiających się danemu słowu.
Artykuł 11
Jeniec wojenny nie może być zmuszony do zwolnienia się na słowo honoru, również rząd nieprzyjacielski nie jest zmuszony przychylić się do prośby jeńca o zwolnienie go na słowo honoru.
Artykuł 12
Każdy jeniec wojenny zwolniony na słowo honoru i znowu wzięty do niewoli z bronią w ręku, zwróconą przeciwko rządowi, względem którego zobowiązał się słowem honoru, lub przeciwko sprzymierzeńcom tegoż rządu, traci prawa, przysługujące jeńcom wojennym i może być stawiony przed sąd.
Artykuł 13
Osoby towarzyszące armii, lecz nie należące do jej właściwego składu: jako to: korespondenci i reporterzy gazet, markieranci i dostawcy, w razie jeżeli będą pochwyceni przez nieprzyjaciela i jeżeli ten ostatni uważa za wskazane zatrzymać ich, mają prawo do traktowania ich jak jeńców wojennych pod warunkiem, że będą zaopatrzeni w legitymację od władzy wojskowej tej armii, której towarzyszyły.
Artykuł 14
Z chwilą rozpoczęcia działań wojennych w każdym z państw wojujących, jak również w państwach neutralnych, o ile przyjęły one na swe terytorium, utworzone jest biuro informacyjne o jeńcach wojennych. Biuro to, mają na celu udzielanie odpowiedzi na wszystkie zapytania, dotyczące jeńców, otrzymuje od rozmaitych kompetentnych urzędów wszystkie wskazówki, dotyczące internowania i translokowania, zwalnia na słowo honoru, wymiany, ucieczki, wstąpienia do szpitala i zgonu, tudzież wszelkie inne informacje, niezbędne do ułożenia i trzymania dla ewidencji kartki imiennej dla każdego jeńca. Biuro winno wpisywać do tej karki numer, imię i nazwisko, wiek, miejsce pochodzenia, rangę, oddział wojskowy, rany, dzień i miejsce wzięcia do niewoli, internowania, otrzymania ran oraz śmierci, jako też wszelkie uwagi szczególne. Kartka imienna przekazuje się po zawarciu pokoju rządowi przeciwnej strony wojującej. Biuro informacyjne obowiązane jest również zbierać i gromadzić w jedno miejsce wszystkie przedmioty, służące do osobistego użytku, walory, listy i. t. p., które będą znalezione na polu bitwy, lub pozostaną po jeńcach, zwolnionych na słowo honoru, wymienionych, albo zmarłych w szpitalach i lazaretach polowych, i przesyłać je zainteresowanym.
Artykuł 15
Towarzystwa niesienia pomocy jeńcom, należycie związane zgodnie z prawami ich kraju i mające za zadanie pośrednictwo w sprawach dobroczynności, otrzymują od stron wojujących dla siebie oraz dla swych ajentów, należycie akredytowanych, wszelkie ułatwienia dla spełnienia swoich czynności filantropijnych w granicach, wskazanych przez konieczności wojenne i regulamin administracyjny. Delegaci tych towarzystw dopuszczeni będą do rozdawania zapomóg w punktach internowania jeńców, jak również na etapach, gdzie przebywają jeńcy, wracający do ojczyzny, za okazaniem zezwolenia imiennego, wydanego przez władzę wojenną oraz zobowiązania na piśmie, że poddadzą się wszelkim zarządzeniom policyjnym co do zachowania porządku i bezpieczeństwa, przepisanym przez tę władzę.
Artykuł 16
Biura informacyjne zwolnione są od opłaty transportowej. Listy, przekazy, sumy pieniężne, jak również przesyłki pocztowe, przeznaczone dla jeńców lub przez nich wysyłane, są zwolnione od wszelkich opłat pocztowych, zarówno w krajach wysyłania i przeznaczenia, jak w krajach tranzytowych.
Ofiary i zapomogi w naturze, przesyłane dla jeńców wojennych, są zwolnione od wszelkich opłat wejściowych i innych, jak również od opłat przewozowych na kolejach, zarządzanych przez państwo.
Artykuł 17
Oficerowie jeńcy wojenni otrzymują pobory, do których mają prawo oficerowie tejże rangi w państwie, w którym są zatrzymani, pod warunkiem spłaty przez ich rząd.
Artykuł 18
Jeńcom zapewnia się zupełną wolność wykonywania praktyk ich religii oraz uczęszczania na nabożeństwa swego wyznania jedynie pod warunkiem zachowania przepisów porządkowych i policyjnych, ustanowionych przez władze wojenne.
Artykuł 19
Testamenty jeńców przyjmuje się do przechowania i sporządzają się na tychże zasadach, co i testamenty wojskowych armii krajowej.
Te same przepisy obowiązują co do poświadczeń zgonu, jak również co do grzebania jeńców, z uwzględnieniem ich rangi i tytułu.
Artykuł 20
Po zawarciu pokoju, odesłanie jeńców do ojczyzny dokonanie być winno w możliwie krótkim czasie.”
Jednak Związek Radziecki nie podpisał Konwencji Genewskiej(również regulującej status jeńca wojennego z dnia 27 lipca 1929r.), mimo iż kilkukrotnie zapowiadał, że takowych konwencji będzie przestrzegać. Formalnie ani Polska, ani ZSRR nie były ze sobą w stanie wojny, ponieważ żadne z tych państw nie wystosowało oficjalnego pisma, co dodatkowo Jeńcy wojenni stawali się w tym przypadku więźniami, zamkniętymi bez najmniejszych podstaw prawnych. W historiografii polskiej, po 1945r. często pada określenie „internowani„, co częściowo może usprawiedliwiać ten fakt, z powodów wymienionych powyżej. Jednak określenie ”internowani” sugeruje dodatkowo, że ZSRR nie walczył z wojskami polskimi, ani vice versa.
Mimo zapewnień rządu radzieckiego dotyczących dobrego traktowania jeńców, zgodnie z umowami międzynarodowymi, wielokrotnie dochodziło do ich oczywistego łamania. Gdy zaczęto brać coraz więcej jeńców(a także pracowników cywilnych, jak kolejarze, urzędnicy państwowi, harcerze, lekarze i policjanci), nie było wystarczającej liczby strażników do ich konwojowania, nie określono nawet tras przemarszów jeńców ani punktów zbornych. Nie zapewniono żadnego żywienia jeńców. Dopiero 20 września uregulowano trasy przemarszów, organizację punktów zbornych oraz żywnościowych i utworzenie specjalnych oddziałów do konwojowania jeńców. Zgodnie z tym rozkazem, jeńców miano kierować ku granicy polsko-sowieckiej i tam w określonych punktach przekazywać organom NKWD, co było kolejnym przykładem łamania ustaw międzynarodowych, ponieważ organ polityczny nie może sprawować nadzoru nad jeńcami wojennymi.
Należy tu podkreślić, kto według prawa sowieckiego był jeńcem wojennym. Otóż jeńcami byli, nie szeregowi i podoficerowie, tylko oficerowie, żandarmi, policjanci. Jeńcy, w stopniach szeregowców, bądź podoficerskich, byli zwalniani do domów. Przyczyną takiego postępowania było przekonanie, że oficerami są Polacy(„uciskający ludy białoruskie i ukraińskie„), a podoficerami i szeregowcami są przedstawiciele „uciskanych„ mniejszości narodowych: Białorusini i Ukraińcy. Jak wynika z powyższego ”czarno-białego” toku rozumowania radzieckiego, szeregowcy i podoficerowie zajmowali uprzywilejowaną pozycję i nie było podstaw do ich represjonowania(chyba, że należeli do KOP, bądź żandarmerii). Zwalnianie do domów jeńców szeregowców po ich uprzednim rozbrojeniu było praktyką bardzo częstą zwłaszcza w pierwszych dniach agresji. Po początkowym okresie zwalniania powrócono do zatrzymywania szeregowców jako jeńców wojennych. Nakazano zatrzymywać także tych nieuzbrojonych. Jedynymi, którzy nie mieli być zatrzymywani, byli chłopi z Zachodniej Ukrainy i Białorusi, po okazaniu zaświadczenia, że zostali oni zmobilizowani przez Polskę. Jednakże, często zdarzało się, że jeńców zatrzymywano i wypuszczano kilkukrotnie.
Kolejnym wypadkiem było branie do niewoli żołnierzy i oficerów już po zakończeniu kampanii obronnej. Żołnierze zgłaszali się często do urzędów sowieckich, które pod pozorem ewidencjonowania i rejestrowania gromadziły dane personalne obywateli RP. Służyło to wyłapywaniu wojskowych i innych „elementów reakcyjnych”, co było równoznaczne z aresztowaniem i wywiezieniem do obozu jenieckiego. Taki los spotykał nie tylko oficerów i żołnierzy zawodowych, lecz często i wręcz przede wszystkim-wojskowych rezerwy, a także wojskowych w stanie spoczynku oraz lekarzy i sanitariuszy wojskowych, co było kolejnym pogwałceniem praw międzynarodowych, ponieważ osób tych nie można było brać do niewoli.
Ilość jeńców, wziętych przez Rosjan, jest kwestią sporną. Wg źródeł rosyjskich, wzięto do niewoli w okresie 17-30 września łącznie przez wojska obydwu Frontów około 450 tys. żołnierzy, podoficerów i oficerów. Jednak dane pochodzące z dziennika działań bojowych Frontu Ukraińskiego zaprzeczają temu, podając liczbę o ponad 50 tys. niższą(340 tys. wobec 390 tys.). Natomiast dziennik „Krasnaja Zwiezda”, oficjalny organ prasowy Armii Czerwonej, z dnia 17 września 1940 r. podaje liczę 181 tys., w tym 12 generałów i około 8000 oficerów. Ogółem liczbę jeńców przyjmuje się na 230-250 tys., z czego większość z nich zwolniono, a pozostałych w liczbie ok. 110 tys. skierowano razem z oficerami, żołnierzami KOP i żandarmerii, do obozów kierowanych przez NKWD. Dalszy los jeńców został określony przez decyzję Politbiura KC WKP(b) z dnia 3. 11. 1939r. Przewidywano w niej zwolnienie do domów jeńców, zamieszkujących tereny byłych Kresów Wschodnich; przekazanie Niemcom tych jeńców, którzy zamieszkiwali tereny będące pod okupacją niemiecką, oraz wykorzystanie na przełomie listopada i grudnia 25 tys. żołnierzy do budowy drogi na odcinku Nowogród Wołyński-Lwów. Zgodnie z tą decyzją, zwolniono do domów około 42 400 tys. jeńców, przekazano Niemcom pomiędzy 24 października, a 23 listopada 42 492 jeńców, zamieszkujących tereny II RP, które były okupowane przez hitlerowców. Z podobnego samego powodu, Rzesza przekazała ZSRR 13 757 jeńców. Blisko 24 tys. skierowano do budowy ww drogi, która otrzymała nazwę „Budowa Nr 1”.
Najbardziej znanymi obozami jenieckiej pracy przymusowej były:
-obóz rówieński, który liczył 14 211 jeńców, w tym 1364 podoficerów. Miał on budować ww drogę. Warunki w obozie przekraczały wszelkie pojęcie(mówi sama za siebie liczba 1,5 tys. uciekinierów), brakowało żywności, ubrań, środków medycznych oraz zakwaterowania.
Po ukończeniu drogi, zostali skierowani w listopadzie 1940r. do budowy następnej, od Lwowa aż po samą granicę radziecko-niemiecką. Budowa ta została nazwana Lwowskim obozem NKWD. Część z nich przeniesiono do budowy lotnisk wojskowych na byłych Kresach. Reszta zaś, pracowała aż do wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej. Z chwilą ataku, obóz ewakuowano. W skutek niemieckich bombardowań, głodu, chorób, wyczerpania i kul strażników, zginęło ponad 1 700 jeńców. Udało się jednak uratować 12 tys. jeńców, których przewieziono do obozu starobielskiego, gdzie dotrwali podpisania układu Sikorski - Majski.
-obozy jenieckie, na potrzeby kopalń żelaza i wapienia na Ukrainie, podległe Ludowemu Komisariatowi Metalurgii Żelaza, osadzono tam około 10 300 osób. Warunki i tutaj były bardzo złe, brakowało również podstawowego sprzętu, ubrań, żywności, medykamentów i pomocy lekarskiej oraz odpowiedniego zakwaterowania. W grudniu 1939r. wybuchł bunt, w wyniku którego przeniesiono 250 jeńców do Ostaszkowa, a następne 8 tys.-na północ, do łagrów. Resztę odesłano na budowę nr 1. Na północy pracowali przy budowie Północno-Peczorskiej Magistrali Kolejowej. Mimo iż formalnie znajdowali się pod nadzorem Zarządu ds. Jeńców Wojennych NKWD, ich sytuacja nie różniła się od egzystencji zwykłych więźniów GUŁ-agu. Pracowali przy kilkudziesięciostopniowych mrozach, mieszkali w cieknących ziemiankach oraz głodowali.
Wyróżniamy trzy główne obozy:
a.) krzyworoski-6 800 jeńców
b.) jelno-karakubski, ok. 1 900 jeńców
c.) zaporoski, ok. 1 600 jeńców.
Oficerowie zostali rozmieszczeni w kilku różnych obozach:
a.) Kozielsku, gdzie przebywało łącznie 4594 osoby, w tym czterej generałowie: Bronisław Bohatyrewicz, Henryk Minkiewicz, Mieczysław Smorawiński oraz Jerzy Wołkowicki, kontradmirał w st. spoczynku-Xawery Czernicki, oraz ok. 100 pułkowników i podpułkowników, ok. 300 majorów i ok. 1000 kapitanów i rotmistrzów. Mniej więcej połowę jeńców stanowili oficerowie rezerwy, wśród których było m.in. 21 profesorów, docentów i wykładowców szkół wyższych, ponad 300 lekarzy, kilkuset prawników, kilkuset inżynierów, kilkuset nauczycieli i wielu literatów i publicystów. Była tu też przetrzymywana jedyna w WP kobieta ppor. pilot Janina Lewandowska, córka gen. Dowbór-Muśnickiego, jak też prof. Stanisław Swianiewicz
b.) Starobielsku nad rzeką Ajdar gdzie przebywały 3894 osoby, w tym ośmiu generałów: Leon Billewicz, Stanisław Haller, Czesław Jarnuszkiewicz, Aleksander Kowalewski, Kazimierz Orlik-Łukoski, Konstanty Plisowski, Leonard Skierski i Franciszek Sikorski oraz 55 pułkowników, 127 podpułkowników, 230 majorów, ok. 1000 kapitanów i rotmistrzów, ok. 2450 poruczników i podporuczników, a ponadto ok. 50 cywilów. Prawie połowę wiezionych stanowili oficerowie rezerwy: ponad 20 profesorów wyższych uczelni, cały bez wyjątku personel naukowy Instytutu Przeciwgazowego WP i prawie cały personel Instytutu Uzbrojenia WP, ok. 400 lekarzy, kilkuset prawników, kilkuset inżynierów, ok. 100 nauczycieli, ok. 600 lotników, wielu działaczy społecznych, kilkudziesięciu literatów i dziennikarzy.
c.) Ostaszkowie nad jeziorem Seliger, około 300 km na północny zachód od Moskwy gdzie przebywały 6364 osoby, głównie przedstawiciele policji(240 oficerów, 775 podoficerów i 4924 szeregowych PP), żołnierze KOP(48 oficerów i 72 podoficerów i szeregowców), straży więziennej(189 członków), oraz 9 członków wywiadu (Wydział II WP) a także 107 innych osób.
Obozy te mieściły się w byłych klasztorach prawosławnych. Traktowanie jeńców było poprawne, zgodne z postanowieniami Konwencji Genewskiej(mimo iż ZSRR jej nie podpisał). Jeńcy nie byli zmuszani do pracy niewolniczej, choć sami do niej często przystępowali z własnej woli(wykorzystywania oficerów w jakiejkolwiek pracy w niewoli zakazywała Konwencja Haska z 1907r.), dozwolona była korespondencja z rodzinami(pozwalano wysłać jeden list na miesiąc), pozwalano na posiadanie przedmiotów osobistych, oficerowie stopni wyższych byli umieszczani w warunkach stosunkowo lepszych-w odniesieniu do innych, wyżywienie było zadowalające, strażnicy zachowywali się poprawnie, niekiedy nawet przyjacielsko do jeńców. Jednocześnie, prowadzona była stała akcja propagandowa, polegająca na organizacji pogadanek, spotkań z radzieckimi oficerami, wyświetlaniu radzieckich filmów propagandowych oraz rozmowach z oficerami politycznymi i NKWD. Równocześnie prowadzono działalność werbunkową i śledczą przez V Wydział NKWD-wywiadu. Każdemu z jeńców zakładano teczkę osobową, w której mieściły się często najdrobniejsze szczegóły z jego życia. Każdy jeniec był poddawany wielokrotnym przesłuchaniom(choć nie były to brutalne metody śledztwa zapamiętane z lat późniejszych. Oficerowie wspominają je jako spotkania przy kawie lub herbacie i dobrych papierosach). Przeprowadzano przy tym swoiste, cyniczne rozpoznanie przydatności jeńców-który z nich mógłby być pomocny w razie napaści Niemiec na ZSRR bądź służyłby jako źródło informacji. Większość z nich określono jako „element wrogi” ze względu na ich wykształcenie i ukształtowanie polityczne. Praktycznie każdy z nich był wierny krajowi, któremu złożył przysięgę-Polsce Pod koniec marca ów wydział przedstawił gotową listę jeńców, których nie należy likwidować. Ostatecznie przetrwało 395 osób z czego:
-47 osób ze wskazania NKWD
-47 osób ze wskazania ambasady niemieckiej
-19 osób ze wskazania ambasady litewskiej
-24 osoby jako Niemców
-91 osób ze wskazania przez Mierkułowa
-167 osób pozostałych, w tym współpracowników obozowych
Resztę zaś, jako wspomniany element niebezpieczny, nakazano zlikwidować.
Atmosfera, choć początkowo napięta i pełna rozgoryczenia z powodu przegranej kampanii, zwłaszcza ze względu na bierność sojuszników i wbity przysłowiowy „nóż w plecy”, ulegała stopniowo rozluźnieniu, a nawet stawała się optymistyczna. Poprawiało ją zwłaszcza otrzymywanie listów i paczek z domu, a także przekonanie, iż władze radzieckie odstawią ich do krajów neutralnych(m.in. służyło temu pytanie sowieckich oficerów, ilu jeńców zna języki: rumuński oraz węgierski). Na wiosnę zezwolono również na obchody świąt Wielkanocnych.
Jednak bardzo cyniczną akcją radziecką było wywiezienie 200 kapelanów w Wigilię Bożego Narodzenia. Większości z nich nikt już nigdy nie widział. Zostali najprawdopodobniej zamordowani. W obozach obowiązywał zakaz odprawiania nabożeństw, spowiedzi oraz modlitw zbiorowych. Każdy przyłapany był karany karcerem.
Dnia 5 marca 1940r. Stalin podpisał dokument, w którym zlecono NKWD rozstrzelanie 26 tys. polskich obywateli zgromadzonych w trzech ww obozach.
Egzekucje rozpoczęły się już na przełomie marca i kwietnia 1940r. Oficerów wywożono z obozu pociągami, a następnie do lasów za pomocą samochodów. Metoda mordu była wszędzie identyczna: strzelano w potylicę z pistoletów niemieckich Walther PP kal. 7,65 mm, przy czym otwór wylotowy znajdował się na czole bądź na twarzy ofiary. Ręce jeńców krępowano z tyłu, przy czym zmuszano ją do klękania. Dwóch żołnierzy NKWD trzymało jeńca, jeden zaś strzelał mu w głowę. Po zastrzeleniu, jeńców spychano do masowego grobu, twarzą do dołu, w kilku warstwach. Ofiary dające jeszcze oznaki życia, przebijano bagnetami. Następnie groby zostawały zalewane wapnem i zasypywane, a na nich sadzono drzewa i siano trawę. Tak wyglądały egzekucje w Katyniu.
Egzekucje w Kalininie i Charkowie przeprowadzano w pomieszczeniach zamkniętych. Sposób egzekucji nie był odmienny od wyżej wymienionego. Jeńca wprowadzano do celi, która była wyłożona wojłokami, tłumiącymi odgłosy strzałów, a na ziemi rozsypywano trociny, by pochłaniały krew. Następnie po egzekucji ciała wywożono, w przypadku Kalinina-wywożono je do odległej o 32 km miejscowości Miednoje. Groby były tam stworzone bezładnie, po zapełnieniu grobu, mieszczącego 250 zwłok zasypywano je.
Po zbrodni ocalało zaledwie 394 oficerów - wg stanu z 23 lipca 1940r. przeżyli:
-1 generał (Wołkowicki)
-8 pułkowników
-16 podpułkowników
-9 majorów
-18 kapitanów
-342 młodszych oficerów
Po aneksji krajów nadbałtyckich przez ZSRR, rozkazami Berii z lipca i sierpnia tego roku przeniesiono internowanych polskich wojskowych i policjantów do już istniejących i pustych po dokonaniu zbrodni katyńskiej obozów NKWD. Orientacyjnie szacowano, że z Litwy będzie wywiezionych 4767 osób, w tym 859 oficerów, zaś z Łotwy – 913 osób. Dla internowanych przeznaczono będące w rezerwie Zarządu ds. Jeńców Wojennych NKWD ZSRR obóz kozielski (tzw. Kozielsk II) dla oficerów, policjantów, lekarzy, duchownych i urzędników, i juchnowski dla podoficerów i szeregowców WP.
Osadzonych w obozach litewskich przewożono od 11 do 14 lipca przez punkt przeładunkowy w Mołodecznie i ostatecznie do ww. obozów trafiło 4380 osób. Sprawa wywozu internowanych z Łotwy była utrudniona ze względu na wspomniane już faktycznie formalne internowanie. Definitywnie do obozu kozielskiego i juchnowskiego przewieziono 811 osób – było to niewiele ponad 50 procent ogólnej liczby internowanych na Łotwie we wrześniu i październiku 1939 r. Do obozów jenieckich i więzień w ZSRR trafiła również niewielka liczba obywateli polskich (głównie wojskowych), przebywających na terenie Estonii. W obozach, w których skupiono jeńców drugiej grupy, prowadzono rozpracowania jak poprzednio w grupie pierwszej. Wykonywano selekcję oficerów rokujących nadzieję na podjęcie współpracy i przemieszczano ich do obozu griazowieckiego, jak też dokonywano aresztowań – i tak w październiku 1940 r. w obozie kozielskim aresztowano gen. Przeździeckiego i osadzono go w więzieniu na Łubiance w Moskwie. Prowadzono z nim rozmowy w kwestii identycznej jak w tym samym czasie omawianej z grupą ppłk Berlinga. Otrzymał propozycję podjęcia się utworzenia polskiej armii u boku Armii Czerwonej. Po uwarunkowaniu przyjęcia propozycji od uzyskania zgody rządu polskiego na emigracji rozmowy przerwano, a generała przewieziono do Griazowca.
Na jesieni 1940 r. oficerów więzionych w obozie griazowieckim i skłonnych do współpracy, m. in. ppłk Berlinga, przewieziono 9 października wagonem pasażerskim do Moskwy na Łubiankę. Było to związane z powstałym wtedy planem Berii utworzenia polskiej dywizji pod dowództwem Berlinga. Ostatecznie rozmowy nie były kontynuowane ze względu na sprzeciw Stalina obawiającego się sprowokowania Niemców.
W styczniu 1941 r., zgodnie z meldunkiem szefa Zarządu ds. Jeńców Wojennych i Internowanych Piotra Soprunienki, obóz kozielski mieścił 2448, a obóz juchnowski – 2752 internowanych. Wkrótce, na podstawie rozkazu Berii z 8 kwietnia 1941 r., ok. 4000 uwięzionych w tych obozach wywieziono za krąg polarny – do obozu pracy przymusowej Ponoj w obwodzie murmańskim. Podobnie w maju tego roku jeńców z Donbasu wywieziono do zespołu Północnego Obozu Kolejowego .
X. „Amnestia” z dnia 30 lipca 1941r. oraz wydarzenia następne
Wybuch wojny ZSRR z III Rzeszą spowodował zwrot w stosunkach polsko-radzieckich, co doprowadziło do zawarcia układu Sikorski - Majski i w konsekwencji do wydania 12 sierpnia 1941 przez Prezydium Rady Najwyższej ZSRR dekretu o amnestii dla obywateli polskich. Przewidywał on zwolnienie jeńców wojennych i internowanych oraz innych kategorii represjonowanych etnicznych Polaków. Zgodnie z informacjami NKWD dotyczyło to 26 160 (byłych) jeńców, a w sumie 381 220 (byłych) obywateli polskich.
Wykonywanie dekretu spowodowało sukcesywnie przemieszczanie amnestionowanych do wyznaczonych na zbiorcze obozów „poamnestyjnych” – griazowieckiego, jużskiego i suzdalskiego, natomiast część z takich osób już się znajdowała w obozie starobielskim. Jednocześnie władze radzieckie zwolniły z więzień przetrzymywanych w nich wyższych dowódców i umożliwiły rozpoczęcie formowania Armii Andersa. Praktycznie natychmiast zetknięto się z niezrozumiałą wówczas nieobecnością wśród zgłaszających się jeńców więzionych wiosną 1940 roku w trzech obozach specjalnych: kozielskim, ostaszkowskim i starobielskim.
Ostatecznie, w sierpniu 1942r. wyprowadzono z ZSRR 42 700 jeńców oraz 71 tys. osób cywilnych z inicjatywy generała Władysława Andersa.
Doprowadziło to do znacznego ochłodzenia się stosunków polsko-radzieckich. W obozach radzieckich znajdowało się jeszcze kilka-kilkanaście tysięcy jeńców polskich, którzy nie zdążyli dotrzeć do rejonów formowania, bądź było im to uniemożliwione.
Nadzieja dla tych jeńców pojawiła się dopiero rok później
13 kwietnia 1943r. niemieckie media ogłosiły odnalezienie grobów ponad 10 tys. oficerów polskich w Katyniu i oskarżyli o dokonanie tej zbrodni rząd radziecki. Prace ekshumacyjne były prowadzone tam już od 18 lutego. Na miejsce zbrodni przywożone były liczne grupy, w tym lekarzy i specjalistów a także jeńcy alianccy, których obecność w charakterze świadków miała uwiarygodnić niemieckie odkrycie. Do Katynia przyjeżdżali także przedstawiciele polscy z Generalnego Gubernatorstwa. 16 kwietnia do Katynia zaproszono Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Dnia następnego rząd polski zwrócił się z prośbą do MCK, by zbadał sprawę katyńską, co dało pretekst Stalinowi do zerwania stosunków polsko-radzieckich. W nocy z 25 na 26 kwietnia 1943r. polski ambasador w Moskwie, Tadeusz Romer, został wezwany, podobnie jak jego poprzednik Wacław Grzybowski cztery lata wcześniej, do Ministerstwa SZ ZSRR, gdzie wręczono mu notę oświadczającą zerwanie stosunków polsko-radzieckich.
W związku z tym, pod koniec kwietnia złożony z komunistów Związek Patriotów Polskich, którego członkami m. in. byli wspomniany już wcześniej ppłk Berling i Wanda Wasilewska, otrzymał zgodę na formowanie polskiej dywizji na terenie ZSRR. To była nadzieja dla pozostałych w ZSRR żołnierzy polskich, których było już stosunkowo bardzo niewielu. Do formowania dywizji przybyło także wielu ludzi nigdy nie będących w wojsku, Rosjan polskiego pochodzenia, Polaków zamieszkałych w ZSRR czy nawet rodowitych Rosjan w stopniach oficerskich(polska dywizja cierpiała skutkiem Katynia wielki niedostatek kadry oficerskiej).
Stosunkowo, po 1943r. niewielu żołnierzy polskich zostało na terenie ZSRR. Prędzej czy później trafili oni do formującego się I Korpusu Polskiego, a następnie do I Armii Wojska Polskiego. Zastąpili ich przybywający masowo w latach 1944-45 więźniowie polityczni, członkowie organizacji podziemnych podległych Rządowi Londyńskiemu oraz przedwojenne elity.
XI. Jeńcy czy internowani?
W nomenklaturze PRL zwykło się stosować w odniesieniu żołnierzy polskich wziętych do niewoli przez Armię Czerwoną po 17 września 1939r. określenie „internowani„, co miało uświadamiać społeczeństwu polskiemu, iż ZSRR nie był agresorem, a Polska nie walczyła z żołnierzami Armii Czerwonej. Faktem jest, iż formalnie obydwa kraje nie były ze sobą w stanie wojny, co potwierdza również dyrektywa generalna Naczelnego Wodza, a rząd polski nie określił stanu, jaki zaistniał między obydwoma krajami. Równie formalnie można przyjąć w stopniu ograniczonym, iż pojęcie ”internowani” jest w jakimś stopniu prawidłowe.
Jednak wkroczenie jednostek sowieckich na tereny suwerennego państwa polskiego, na którego terenie znajduje się jego rząd i Naczelny Wódz, a armia walczy przeciw agresorowi, jest według wszelkich przyjętych zasad i reguł wojennych nazywane mianem „agresji”, całkowicie trafnym zresztą. Rozkazy i dyrektywy, wydawane dowódcom sowieckim, mówiły o uderzeniu i rozbiciu sił nieprzyjaciela-czyli polskich. I w tym kontekście należy rozpatrywać fakt traktowania polskich żołnierzy po poddaniu się-traktowania ich jako jeńców.
Żołnierze polscy, pojmani przez jednostki sowieckie, nie byli jednak traktowani jak jeńcy, ale raczej jak więźniowie, którym nie przysługują żadne prawa. Ograbiano ich ze wszystkiego, od zegarków i obrączek począwszy, a skończywszy na butach czy płaszczach. Nie dbano o wyżywienie jeńców, traktowano ich brutalnie i z pogardą. Jak już wspomniano, wielu jeńców zostało skierowanych do niewolniczych prac na terenie ZSRR, które były jawnym łamaniem Konwencji Haskiej.
Podsumowując-określenie „jeńcy-więźniowie”, jest określeniem jak najbardziej trafnym. Określa to zarówno sytuację jeńców, jak i ich traktowanie. Jeńcy ci nie zostali zwolnieni nawet po zawarciu układu Sikorski - Majski, część nich było więzionych aż do roku 1945, niektórym udało się powrócić dopiero w latach powojennych. Ci, którzy wrócili, byli przez lata szykanowani przez władze komunistyczne, odmawiano im renty wojskowej oraz odznaczeń, wielu z nich zdecydowało się wyjechać na Zachód. Większość z nich zmarła w zapomnieniu.
Bohaterski dowódca KOP generał Wilhelm Orlik-Ruckemann zmarł w Kanadzie w roku 1986.
Generał Władysław Anders po opuszczeniu ZSRR został dowódcą II Korpusu Polskiego, a po wojnie był jednym z czołowych polityków emigracyjnych. Umarł w 1970 roku w Anglii, dokładnie 26 lat po bitwie o klasztor na górze Monte Cassino.
Generał Władysław Langner zmarł w 1972 roku na emigracji w Wielkiej Brytanii.
W 1964r. umarł generał Wacław Przeździecki, również na emigracji.
Piętnaście lat później umiera Zygmunt Berling, już w stopniu generała broni. Rok po sformowaniu 1. Dywizji Piechoty, we wrześniu 1944r. został zdymisjonowany za próbę pomocy udzielenia powstańcom warszawskim. Po wojnie jego postać została zmarginalizowana, a on sam został usunięty w cień.
Naczelny Wódz, marszałek Śmigły-Rydz zmarł po ciężkiej chorobie, w zapomnieniu w 1941r. w Warszawie. Do dziś jego obarcza się winą za klęskę w kampanii wrześniowej.
Czy tak było rzeczywiście?
Należy sądzić, że nie. Marszałek nie mógł powstrzymać agresji sowieckiej, do wielu wojsk jego dyrektywa ze względu na przerwaną łączność w ogóle nie dotarła. Należy wspomnieć w tym miejscu, iż nawet gdyby Wódz wydał dyrektywę o natychmiastowym otwarciu ognia do oddziałów sowieckich, w niczym nie poprawiłby sytuacji polskich żołnierzy, a być może zwiększyłoby to tylko liczbę poległych i rozstrzelanych. Zrobił to, co było według niego w danym momencie najlepsze - nakazał cofać się do Rumunii.
Dzisiaj mało kto pamięta o trzeźwym myśleniu Naczelnego Wodza, który wiedział, że w wypadku wojny z Niemcami nie podoła obronie.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Ciekawy artykul obfitujacy w wiele malo znanych szczegolow. Denerwuje jednak uzywanie w powaznym wykladzie historycznym zwrotu „sowiecki”, ktory w dzisiejszej polszczyznie ma wyrazne zabarwienie degradujace i obrazliwe. Nigdy sie nie spotkalem w jakimkolwiek opracowaniu o charakterze naukowym aby ktos uzywal wyrazu „szwabski”.