Więzienia w Warszawie epoki stanisławowskiej |
We współczesnej Polsce niedawno rozgorzała debata na temat nowelizacji kodeksu karnego, wedle którego koszty utrzymania więźniów mieliby ponosić sami skazani. Warto jednak wiedzieć, że rozwiązanie to nie jest wcale pomysłem współczesnym i z różnym powodzeniem próbowano je wprowadzić w życie właśnie w dobie oświeceniowej…
Wynalazek kary więzienia w praktyce
Tendencje humanitarne okresu Oświecenia zaznaczyły się wyraźnie w znacznie ograniczonym w stosunku do okresu wcześniejszego szafowaniu karą śmierci. Coraz częstsza była natomiast kara pozbawienia wolności, obca systemowi polskiego prawa ziemskiego1. I choć oznaczało to dla miasta znaczne wydatki i z ekonomicznego punktu widzenia było mniej opłacalne2, bo wymagało choćby zatrudnienia odpowiedniej liczby funkcjonariuszywięziennych, względy moralne przeważyły. Kara pozbawienia wolności w osiemnastowiecznej Warszawie mogła zostać odbyta w co najmniej czterech miejscach, tj. w wieży, kordegardzie, na ratuszu i pod jurysdykcją marszałkowską w więzieniu marszałkowskim. Kara wieży, która nie powodowała ujmy na honorze i nie oznaczała przymusu pracy3 była przeznaczona dla więźniów majętniejszych, o wyższym statusie społecznym4. Z racji tego, że badania moje skupiają się raczej na marginesie społecznym, w przerobionych przeze mnie źródłach nie znalazłam ani jednego przykładu jej zastosowania.
Kordegarda, czyli nie ma to jak więzienie śledcze
Kordegarda, znajdująca się przy ulicy Mostowej, tuż przy Bramie Nowomiejskiej była więzieniem śledczym, w którym umieszczano osadzonych do czasu wydania wyroku lub wyjaśnienia się sprawy5. To ostatnie potwierdza zeznanie Lewka Majorowicza z 1789 r., w którym tłumaczył on, że:
„Drugi raz zostawałem w tymże areszcie przez Borucha, syndyka przeszłego, oddany, tygodni 4 w kurdygardzie, lecz do tego czasu nie wiem za co, ponieważ się na mnie nic złego nie pokazało.”6
Pobyt w kordegardzie nie zawsze jednak bywał aż tak krótki. W swojej relacji William Coxe - historyk brytyjski, który w 1778 r. zgodnie z modną wówczas praktyką zwiedzania więzień i domów poprawy w celach umoralniająco-refleksyjnych, opisał na przykład przypadek niesprawiedliwości, który dotknął:
„Dwie osoby obwinione o zamordowanie Żyda przetrzymano w więzieniu przeszło dwanaście miesięcy bez pociągania ich przed sąd. Uwięziono ich na oskarżenie żony zamordowanego, która zgodziła się na umorzenie procesu i wypuszczenie ich na wolność po zapłaceniu pewnej umówionej sumy pieniężnej. Jedynym powodem tak długiego trzymania ich w więzieniu był fakt, że nie mieli dość pieniędzy, aby spełnić jej żądanie.”7
Brak wzmianek o torturach, jako metodach śledczych, to oczywiście efekt ich zniesienia mocą konstytucji z 1776 r.8
Więzienie marszałkowskie, czyli płatne wczasy
Jeżeli zapadł wyrok skazujący, więźnia przenoszono z kordegardy do wieży marszałkowskiej lub do więzienia marszałkowskiego na ulicy Mostowej9. To ostatnie powstało z inicjatywy i najprawdopodobniej na koszt marszałka wielkiego koronnego Stanisława Lubomirskiego w 1767 r., w przystosowanym do tego typu celów budynku starej prochowni10. Było ono przeznaczone dla drobnych złodziei i dłużników z wyrokami krótkoterminowymi. Na takie właśnie wyroki dwukrotnie skazano Pawła Zawarskiego, który w 1791 r. zeznawał, że za pierwszym razem w więzieniu przesiedział cztery miesiące, a za drugim:
„(…) w pomówieniu jakobym temu tabacznikowi miał do stancyi zakraść się, do tegoż aresztu dostałem się i w tymże lat 4 cięgiem do robót używany i co miesiąc rózgami po plag 30 karany.”11
Skazanych na wyroki długoterminowe i dożywotnie odsyłano do Kamieńca Podolskiego12. Idealną sytuacją było, jeśli podsądny sam opłacał swój pobyt w więzieniu13, stąd np. w pochodzącym z 1789 r. zeznaniu Jana Kureczki wzmianka o tym, że w areszcie:
„Przesiedziawszy noc zostałem uwolniony za zapłaceniem zwykłego komornego.”14
Jeżeli osadzonego nie było stać na opłacenie pobytu w więzieniu, mogła to zrobić strona powodowa15. Jeśli natomiast i ta nie była w stanie tego dokonać, wtedy obowiązek spadał na urząd marszałkowski16. O tym, co działo się w przypadku, gdy nie zapłacono tzn. strawnego (funduszu na żywienie skazanego) informują nas m.in. zeznania Jana Szumkowskiego z 1788 r., w których opisywał on, iż w areszcie:
„(…) po raz pierwszy zostaję i dzień piąty bez strawnego głód cierpię.”17
Strawne mógł też z góry opłacić swoim kosztem powód, czego ślad znajdujemy w pochodzących z 1787 r. zeznaniach Jana Sosińskiego, w których ten tłumaczy, iż okradziony przez niego człowiek poznawszy swoje rzeczy:
„(…) oraz swoją własność odebrawszy, mnie do aresztu oddał i strawnym tylko na dni 4 opatrzył.”18
W takich przypadkach władze więzienia miały nawet prawo do wypuszczenia więźnia19. Próbą produktywizacji ekonomicznej więźniów i ich reedukacji poprzez pracę, tak by nie stanowili oni obciążenia dla budżetu miejskiego było zatrudnianie przy robotach publicznych np. przy oczyszczaniu miasta lub najmowanie ich osobom prywatnym20. Stawki dzienne takich przymusowych pracowników były nawet o połowę niższe niż stawki wolnych robotników21. Na tym właśnie polegała opłacalność tej praktyki tym bardziej, że nadzorem więźniów zajmowali się opłaceni na koszt miasta funkcjonariusze22. Typowy pobyt w więzieniu epoki stanisławowskiej można przedstawić naprzykładzie przesłuchiwanego w 1787 r. Kazimierza Agudowicza:
„Po trzecie, znajdowałem się w tymże areszcie za kupowanie chustki i innych rzeczy od złodzieja przed Świętym Krzyżem, o co byłem egzaminowany, w kajdany okuty i do więzienia na miesięcy 3 odesłany i tamże do robót publicznych byłem używany i przy wniściu i wyniściu rózgami po plag 50 karany, po tym na okopy wyprowadzony z upomnieniem, iżbym się pod surowszymi karami w Warszawie i okolicy nie znajdował.”23
Praktyka relegacji była na dłuższą metę nieskuteczna, skoro świeżo wypuszczony jeszcze tego samego dnia mógł spokojnie wrócić do miasta inną bramą24, a wielki ośrodek zapewniał mu anonimowość.
Prison Break
W więzieniu i poza nim więźniowie poruszali się w kajdanach, które były pieczołowicie sprawdzane dwa razy dziennie, tj. przed wyjściem do pracy i po powrocie z niej25. W celu zapobieżenia ucieczkom przeszukiwano też cele. Ucieczki się jednak zdarzały, co nie było niczym zdumiewającym, jeśli wziąć po uwagę dosyć szczupłą liczbę strażników i przypadkowość ich doboru26. Na ślad dwóch z nich natrafiamy w zeznaniach służącego Wojciecha Płońskiego z 1790 r., w których mówił on, że:
„Pierwszy raz dostałem się do aresztu (…) w pomówieniu, jakobym miał wypuścić z aresztu, w trakcie znajdowania się mego przy JP. Poruczniku, niejakiego Woronicza, rzeźnika, w tymże więzieniu zostającego, ale się to na mnie nie pokazało, jednak tego razu zostawałem w areszcie miesięcy trzy, skąd potym, z kajdanami uciekłem. I udałem się do Litwy, skąd znowu do Warszawy powróciwszy zostałem przez żołnierzy poznany i przez niego raz drugi do aresztu sprowadzony.”27
Opieka medyczna
Podróżujący po Polsce w 1778 r. William Coxe zwraca uwagę, iż:
„(…) w więzieniach polskich nie było osobnego pomieszczenia dla chorych więźniów.”28
Stąd wniosek, że lazaret więzienny jest rozwiązaniem późniejszym. Tymczasem jeszcze w zeznaniach Jana Łosia z 1790 r. czytamy, iż będąc w więzieniu:
„(…) dla pomieszania zmysłów oddany byłem do oo. Bonifratrów, skąd po wyzdrowieniu uwolniony zostałem.”29
Można więc sądzić, że nawet gdy lazaret powstał, chorych cierpiących na poważniejsze dolegliwości wysyłano do innych szpitali. Koszt leczenia oczywiście opłacało miasto30.
No dobra, a co z kobietami?
Kobiet w więzieniu marszałkowskim nie było. Karę pozbawienia wolności odbywały one w ratuszach Starej i Nowej Warszawy31. W ratuszu w r. 1788 siedziała np. służąca Marianna Wróblewska, która zeznała, że:
„Pierwszy raz w ratuszu Miasta Nowej Warszawy za kradzież wyżej wyrażonej salopy przez miesiąc jeden, gdzie byłam karana plag, nie pamiętam wiele, ponieważ naówczas zemglałam.”32.
Plagi były zwyczajowym środkiem penitencjarnym. Osadzonym wyznaczano je zazwyczaj na początku, w trakcie i po zakończeniu kary. To ostatnie było świadectwem przekonania, iż wypuszczenie na wolność z zachowaniem całego ceremoniału, powinno pełnić także rolę środka wychowawczego33. Inną alternatywą dla kobiet był cuchthaus, czyli dom poprawy.
Zakończenie
W drugiej połowie XVIII w. władze miejskie odeszły od praktyki, wedle której prawie każde przestępstwo musiało kończyć się śmiercią. Kara więzienia była wyrazem wiary w umoralniające właściwości odosobnienia dla tych, którzy naruszyli prawa rządzące dobrem społeczności ludzkiej. Nie wyobrażano sobie by człowiek mógł wyrzec się społeczeństwa, wobec czego odizolowanie go od społeczeństwa było uważane za dotkliwą karę. I choć warunki owej izolacji często zapewniały ledwie minimum ludzkiej egzystencji, to kara pozbawienia wolności była istotnym krokiem w ewolucji systemu karnego.
Bibliografia:
Źródła drukowane:
- Z rontem marszałkowskim przez Warszawę (Zeznania oskarżonych z lat 1787-1794), opracowała i wstępem poprzedziła Z. Turska, Warszawa 1961
- Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców, t. I – II, oprac. W. Zawadzki, Warszawa 1963
Opracowania:
- Berdecka A., Turnau I., Życie codzienne w Warszawie okresu Oświecenia, Warszawa 1969
- Bogucka M., Cud w domu poprawczym w Amsterdamie. Przyczynek do dziejów dyscyplinowaniaspołeczeństwa u progu ery nowożytnej, w: Trudne stulecia: studia z dziejów XVII i XVIII wieku ofiarowane Profesorowi Jerzemu Michalskiemu w siedemdziesiątą rocznicę urodzin, red. Ł. Kądziela, W. Kriegseisen, Z. Zielińska, Warszawa 1994, str. 125-131
- Karpiński A., Pauperes. O mieszkańcach Warszawy XVI i XVII wieku, Warszawa 1983
- Kracik J., Rożek M., Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie. O marginesie społecznym XVI-XVIII w., Kraków 1986
- Rafacz J., Więzienie marszałkowskie w latach 1768-1795, Lwów 1932
- M. Bogucka, „Cud” w domu poprawczym w Amsterdamie. Przyczynek do dziejów dyscyplinowania społeczeństwa u progu ery nowożytnej, w: Ł. Kądziela,W. Kriegseisen, Z. Zielińska (red.), Trudne stulecia: studia z dziejów XVII i XVIII wieku ofiarowane Profesorowi Jerzemu Michalskiemu w siedemdziesiątą rocznicę urodzin, Warszawa 1994, s. 161. [↩]
- J. Rafacz, Więzienie marszałkowskie w latach 1768 — 1795, Lwów 1932, s. 4. [↩]
- Tamże, s. 7. [↩]
- Tamże, s. 13. [↩]
- A. Berdecka, I. Turnau, Życie codzienne w Warszawie okresu Oświecenia, Warszawa 1969, s. 79. [↩]
- Z rontem marszałkowskim przez Warszawę (Zeznania oskarżonych z lat 1787-1794), Opracowała i wstępem poprzedziła Zofia Turska, Warszawa 1961, s. 181. [↩]
- Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców, oprac. W. Zawadzki, t. I, Warszawa 1963, s. 675-676. [↩]
- J. Kracik, M. Rożek, Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie. O marginesie społecznym XVI-XVIII w., Kraków 1986, s. 86. [↩]
- A. Berdecka, I. Turnau, op. cit., s. 79. [↩]
- J. Rafacz, Więzienie…, s. 4. [↩]
- Z rontem marszałkowskim…, s. 263. [↩]
- A. Berdecka, I. Turnau, op. cit., s. 79. [↩]
- Tamże, s. 80. [↩]
- Z rontem marszałkowskim…, s. 166. [↩]
- J. Rafacz, Więzienie…, s. 4. [↩]
- Tamże, s. 34. [↩]
- Z rontem marszałkowskim…, s. 247. [↩]
- Tamże, s. 233. [↩]
- J. Rafacz, Więzienie…, s. 4. [↩]
- Tamże, s. 45. [↩]
- A. Karpiński, Pauperes. O mieszkańcach Warszawy XVI i XVII wieku, Warszawa 1983, s. 236. [↩]
- J. Rafacz, Więzienie…, s. 46. [↩]
- Z rontem marszałkowskim…, s. 46. [↩]
- A. Berdecka, I. Turnau, op. cit., s. 80. [↩]
- J. Rafacz, Więzienie…, s. 22. [↩]
- A. Karpiński, op. cit., s. 232. [↩]
- Z rontem marszałkowskim…, s. 218. [↩]
- Polska stanisławowska…, t. I, s. 665. [↩]
- Z rontem marszałkowskim…, s. 178. [↩]
- J. Rafacz, Więzienie…, s. 51. [↩]
- A. Berdecka, I. Turnau, op.cit., s. 80. [↩]
- Z rontem marszałkowskim…, s. 257. [↩]
- J. Kracik, M. Rożek, op. cit., s. 64. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.