„Czerwoni dowódcy. Korpus Oficerski Armii Czerwonej” - R.R. Reese - recenzja


Książka Reese’a dotyczy oficerów sowieckich w latach 1918-1991, czyli w okresie istnienia Związku Sowieckiego jest ich obrazem społeczno-socjologicznym. Sam autor jest historykiem zajmującym się społeczną historią Rosji Sowieckiej, a w szczególności jej aspektami militarnymi. Reese jest autorem czterech książek i kilkunastu artykułów – wykłada w Texas A&M University1.

Czerwoni dowódcy składają się z szczęściu części, chronologicznie opowiadających o korpusie oficerskim Armii Czerwonej (Sowieckiej):

1.     Tworzenie korpusu oficerskiego Armii Czerwonej, 1918-22
2.     Lata kształtowania, 1921-28
3.     Rozbudowa i czystki, 1928-39
4.     Korpus oficerski w czasie wojny, 1939-45
5.     Od zakończenia wojny do epoki Breżniewa, 1946-1979
6.     Korpus oficerski i upadek sowieckich Sił Zbrojnych, 1979-91

Rozdziały mają podobną do siebie budowę – rozpoczynają się omówieniem danego okresu, a następnie analizowane są szczególne problemy pojawiające się przed armią sowiecką i jej korpusem oficerskim, takie jak jej tożsamość, autonomia, rola partii, profesjonalizm, wyszkolenie, dowodzenie, nieprofesjonalne zastosowanie wojska.

Bardzo spodobała mi się jedna z metod badawczych, którą stosuje w swojej książce Reese. Chodzi mi o „portrety zbiorowe„ oficerów, dzięki którym ma nadzieję osiągnąć odpowiednią wiedzę o ”przeciętnym” (w sensie socjologicznym) oficerze sowieckim, np. w okresie poprzedzającym II wojnę światową są to Bohaterowie Związku Sowieckiego odznaczeni po bitwie nad Chałchyn-Goł, a w przypadku wojny w Afganistanie lista poległych z okręgu uljanowskiego.

Po książce W. Bieszanowa Kadry decydują o wszystkim2 fakty przytoczone w Czerwonych dowódcach już tak nie szokują. Szczerze mówiąc myślałem, że Bieszanow w swojej książce pisze trochę pod tezę i odpowiednio dobiera zdarzenia dotyczące sowieckich oficerów, że aż tak źle z nimi być nie mogło – w sumie to pisarz-publicysta. Mimo to byłem zdumiony niektórymi zdarzeniami przytoczonymi przez Reese’a jak np. o przerwaniu wykładu przez Trockiego dla kursantów elitarnej akademii wojskowej po pięciu minutach, ponieważ cały czas pluli oni na podłogę!

Jednym z najciekawszych aspektów omówionych w książce jest zadziwiająca kontynuacja zwyczajów armii carskiej – mimo że Związek Sowiecki miał być antytezą wcześniejszych rządów, społeczeństwo ukształtowane tak jak rosyjskie, przenosiło je w „nowe, lepsze” czasy. Jednym z przykładów było wykorzystywanie jednostek wojskowych w charakterze darmowej siły roboczej. Nawet elitarne dywizje takie jak Tamańska wysyłały całkiem spore kontyngenty żołnierzy np. do pomocy przy zbiorach. W późniejszych czasach rodziło to oczywiście wielką korupcję.

Mnie najbardziej zainteresował okres poprzedzający II wojnę światową i przyczyny załamania Armii Czerwonej w 1941 r. oraz wpływ czystek na jej efektywność bojową. Wnioski Reese’a są niezwykle ciekawe i warte szerszego upowszechnienia. Uważa on, że Armia Czerwona nie była instytucjonalnie zdolna wytworzyć profesjonalnego korpusu oficerskiego. Przyczyn tego stanu rzeczy było wiele.

Po pierwsze, olbrzymi wpływ partii – gdyż chciała ona kontrolować w pełni „swoje” siły zbrojne, stąd na przykład instytucja komisarzy i nieochotniczy napływ cywilnych członków partii do armii na stanowiska oficerskie. Szczególnie ten ostatni fakt powodował nikłą spoistość korpusu oficerskiego, a jego część w ogóle niezainteresowana była podnoszeniem swoich kwalifikacji, bo z niewolnika przecież nie ma robotnika.

Po drugie, bardzo niski poziom kultury oraz edukacji i nie chodzi tu o wiedzę techniczną (choć ta też nie stała na średnim nawet poziomie), w 1934r., zwrócono uwagę, że absolwenci uczelni wojskowych są często półanalfabetami i bardzo słabo znają matematykę! Niska kultura osobista oraz wykształcenie skutkowało niezwykłym chamstwem, „laniem po mordach” podwładnych i traktowaniem ich jak bydło, brakiem szacunku dla człowieka w ogóle – a dla jego życia w szczególności, co zresztą widać wyraźnie w czasie II wojny światowej.

Po trzecie, kompletna nieumiejętność szkolenia podwładnych oficerów przez wyższe rangi (zupełnie nie zaprzątano sobie tym głowy) oraz całkowite zaniedbywanie szkolenia żołnierzy. Główną przyczyną tego stanu rzeczy był wg Reese’a fakt, że czerwoni dowódcy „przeskoczyli” pokojowy okres pracy oficera w pułku trwający 10-15 lat, gdzie kształtował się on profesjonalnie, ucząc się podstaw swego fachu.

Po czwarte, brak instytucjonalnych umiejętności wdrażania programów naprawczych czy restrukturyzacyjnych w siłach zbrojnych. Tu pojawia się zabawna historia związana z gen. Własowem, zaproszonym na grudniową naradę sztabową w 1940 r., jako dowódcą dywizji osiągającym najlepsze wyniki w całej Armii Czerwonej. Na pytanie jak to osiągnął, padła odpowiedź, że po prostu realizuje instrukcje i zadania wyznaczone przez Sztab Generalny. Wydaje się, że nie było to lizusostwo tylko stwierdzenie faktu. Po wojnie zimowej z Finlandią najwyższe dowództwo wysyłało do jednostek wiele instrukcji, które nie były realizowane właśnie z powodu nieumiejętności ich wdrażania przez kadrę oficerską. Czego mamy zresztą potwierdzenie w słowach Timoszenki3. Po piąte, gwałtowny rozrost armii i częste przenoszenie dowódców między jednostkami, czy stanowiskami – np. w 1937r. ponad połowa oficerów zmieniła swe przydziały, a w poprzednich latach nie było lepiej. Skutek jest łatwy do przewidzenia – brak zżycia i zgrania oficerów w jednostkach, gdzie często służyli nieznajomi sobie ludzie.

A czystka w latach 1937-38? Wg Reese’a nie miała ona przypisywanego jej mitycznego wpływu na jakość sowieckiego korpusu oficerskiego. A to dlatego, że Armia Czerwona „czyszczona„ była od 1921r. w sposób regularny – najpierw z byłych oficerów carskich, potem trockistów, obcych agentów, potem zinowiewowco-kamieniewców, bucharinowców, pijaków, itp. Ponadto w Wielkiej Czystce wcale nie zginęli najlepsi i najbłyskotliwsi dowódcy – byli oni tak samo źle wykształceni i nieprofesjonalni jak ci, którzy przeżyli. Autor udowadnia to na podstawie informacji o zgładzonych dowódcach korpusów – i tu znowu mamy do czynienia z ”portretem zbiorowym”. Dość różne to ujęcie od np. książki W.J. Spahra4.

W sumie książka Reese’go to fascynujący kawałek historii wojskowości podanej w sposób dość nietypowy, gdyż z perspektywy instytucjonalno-socjologicznej. A w dodatku Czerwonych dowódców dobrze się czyta. Tłumacz nie zawiódł i trzeba przyznać, że zrobił dobrą robotę – do paru rzeczy oczywiście można się przyczepić, np. „terrorystycznych czystek„ – chyba lepiej było po prostu użyć terminu „czystka„. Generalnie rzecz biorąc nie ma się do czego przyczepić – co na tle innych tłumaczeń Belonny wydaje się ewenementem. Problemem wydaje się jednak korekta – szczególnie w najważniejszym miejscu, czyli wtedy kiedy chodzi o liczby (np. s. 213, 234 – jeden czy jedenaście milionów, co za różnica?). Brakowało mi też ikonografii – przydałyby się zdjęcia sowieckich „marszałów” i ”gienierałów” – zawsze lubiłem te szczere robotniczo-chłopskie twarze.

Plus minus:
Na plus:
+ nietypowe i ciekawe ujęcie tematu
+ ciekawa metoda badawcza
+ bardzo interesujące wnioski
+ dobre tłumaczenie
Na minus:
- korekta
- słabe załączniki
- brak ikonografii

Tytuł: Czerwoni dowódcy. Korpus Oficerski Armii Czerwonej
Autor: Roger R. Reese
Wydawca: Bellona
Data wydania: 2010
EAN: 9788311118461
Liczba stron: 344
Oprawa: miękka
Cena: ok. 35 zł.
Ocena recenzenta: 8/10

  1. http://www.tamu.edu/history/faculty/reese.html []
  2. W. Bieszanow Kadry decydują o wszystkim, Warszawa 2009. []
  3. Armia Czerwona w latach 1940-41, Warszawa 2007,  s. 223-224. []
  4. W.J. Spahr „Dowódcy Stalina”, Warszawa 2001. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz