Rozmowa z Romanem Postkiem Dyrektorem Muzeum Zbrojownia na Zamku w Liwie


Jadąc drogą nr 637 na wschód od Warszawy w kierunku Węgrowa i Drohiczyna napotkamy na wiele pospolitych polskich wsi, nie przywiązując do tego faktu większej wagi. Jednak jedna z wiosek wyraźnie odróżnia się na tle innych tym, że stoi w niej... gotycki zamek.

Zamek w Liwie

Gotycki zamek i barokowy dworek w Liwie / fot. Michał Gochna

Skąd zamek w takim miejscu? I dlaczego dobudowano do niego barokowy dwór?! O tym z pewnością długo mógłby mówić Roman Postek, dyrektor Muzeum Zbrojowni na Zamku w Liwie, który historię obiektu zna jak nikt inny. Dzisiaj porozmawiamy jednak nie o historii zamku, a o ostatnich dziesięciu latach działalności Muzeum m.in. o tym, jaki ma ono wpływ na lokalne życie kulturalne oraz na nauczanie (i badanie) historii lokalnej.

Michał Gochna: Panie Dyrektorze, niniejsza rozmowa ma na celu podsumowanie ostatnich dziesięciu lat działalności Muzeum. Zacznijmy od początku – jaka była sytuacja Muzeum w roku 2000, na progu nowego tysiąclecia? Z jakimi problemami musiało się Muzeum zmierzyć?

Roman Postek: W 2000 r. muzeum, mówiąc krótko i obrazowo - biedowało i żyło z dnia na dzień, bez większych wzlotów. Odwiedzało je rocznie ok. 15 000 zwiedzających, co było wartością stałą. Pogłębiała się destrukcja obiektu spowodowana wadliwą „gomułkowską „ rekonstrukcją, co gorsza nie określono metody ratowania zamku. Coś wreszcie drgnęło, gdy w 2000 r. przy zamku powstało Bractwo Rycerskie Ziemi Mazowieckiej i Podlaskiej. Andrzej Pietrych - pierwszy wielki mistrz, miał szerokie plany włączając w nie opiekę nad zamkiem w Liwie. Dzięki niemu muzeum uzyskało środki na zakup cegły i dachówki do pokrycia wieży i dworku. Również organizowany wspólnie z bractwem Ogólnopolski Turniej Rycerski ”O Pierścień Księżnej Anny” w 2001 r. stanowił rewolucyjne novum, jako pierwsza impreza zamkowa o zasięgu ponadlokalnym. Można więc bez przesady stwierdzić, że jubileuszowy rok 2000 był dla Liwa początkiem zmian na lepsze.

Które problemy udało się rozwiązać, a które nie? Jakie są perspektywy na ich rozwiązanie?

- Najważniejsza bez wątpienia była akcja ratowania dworu barokowego, któremu groziło zawalenie. Dworek, odbudowany w znacznym stopniu w latach 60. XX w. w XXI w. stanął na krawędzi katastrofy budowlanej. W ścianach całej budowli widać było głębokie przerażające spękania, różnica w poziomach podłóg sięgała nawet 20 cm! Udało nam się zaangażować w tę sprawę wiele osób, warto wymienić ś. p. Zbigniewa Mertę, wiceministra kultury, posła Bogusława Kowalskiego, samorządy lokalne powiatu węgrowskiego; wszyscy okazali nam wiele życzliwości.

Problemem w dalszym ciągu jest restauracja zabytku, który przez dziesięciolecia niszczał pozbawiony właściwej opieki. Przed nami wymiana instalacji elektrycznej, remont łazienek, wymiana okien, zmiana pokrycia dachowego dworku, reperacja murów obronnych i wieży bramnej, remont piwnic gotyckich i może na razie wystarczy tej litanii, bo do końca daleko. Udało się jak dotąd wzmocnić fundamenty, pokryć dachówką wieżę, wymienić instalacje co. i część podłóg, odremontować Salę Rycerską, założyć systemy alarmowe i monitoring. Stan obecny to połowa drogi.

Jakie były największe sukcesy ubiegłego dziesięciolecia?

- Gdyby tak wyliczać „w słupku” było by to:
1.  Powstrzymanie destrukcji zespołu zamkowego i rozpoczęcie jego renowacji
2.  Zaistnienie zamku w świadomości odbiorców i twórców kultury przez imprezy, programy radiowe i telewizyjne, prasę
3.  Powstanie Stowarzyszenia Kulturalnego Ziemi Liwskiej.
4. Rozpoczęcie współpracy z podmiotami spoza muzeum co dało wyniki w postaci organizacji spektakularnych imprez: Ogólnopolskiego Turnieju Rycerskiego„O Pierścień Księżnej Anny„, Festynu Archeologicznego, Międzynarodowego Zlotu Motocyklowego „Gryf Party„, Europejskich Dni Dziedzictwa, Warsztatów Artystycznych ”Liwencje”.
5.  Dużą nadzieją na przyszłość stała się zmiana właściciela obiektu – w 2009 r. zamek przejął samorząd województwa mazowieckiego, co przekłada się na większe możliwości, także finansowe dla muzeum.

Panie Dyrektorze, w przeciągu ostatnich dziesięciu lat Muzeum podjęło się organizacji imprez cyklicznych takich jak m.in. festyn archeologiczny czy, wespół z bractwami rycerskimi, turnieje rycerskie. Jaką funkcję pełnią one w działalności Muzeum?

Bez imprez - kto w Polsce słyszałby w ogóle o zamku w Liwie? Garstka miłośników militariów i turystów. Turniej, festyn i pozostałe imprezy to duża promocja dla muzeum w Polsce i na świecie (przez programy emitowane w TV Polonia). Zamek obecnie jest bardziej znany niż Węgrów czy inne, często bardzo znaczące i cenne dla kultury polskiej zabytki w okolicy. Wykorzystujemy to dla promocji pogranicza mazowiecko-podlaskiego, ponieważ od zamku najczęściej rozpoczyna się zwiedzanie obiektów na Szlaku Doliny Liwca, który został zrealizowany również z inicjatywy Muzeum. Staramy się, aby imprezy nie były czysta rozrywką, ale miały także swój wymiar edukacyjny i patriotyczny. Niech młodzież uczy się odczuwania dumy z powodu bycia częścią narodu o bogatej kulturze i historii. Oprócz tego to przecież nasi przyszli klienci, których pozyskujemy nietypową ofertą prezentacji historii, daleką od podręcznikowej sztampy. Kontakt z rekonstruktorami historii jest też dla mnie ubarwieniem życia, możliwością poznania niepospolitych ludzi o głębokiej wiedzy, szczerze przeżywających misję odtwarzania i uczestniczenia w przeszłości; takie spotkania bardzo wzbogacają wewnętrznie.

Jak zmieniał się przez ostatnie dziesięciolecie wpływ Muzeum na życie kulturalne w regionie? Jak oceniłby Pan współpracę Muzeum z innymi tego typu placówkami w regionie? Jak układała się współpraca z samorządem terytorialnym?

- Muzeum „od zawsze” było lokalnym centrum kultury. Gościli tu luminarze kultury i sztuki, wybitni muzycy, naukowcy, pisarze, aktorzy. Dla wielu mieszkańców Liwa i okolic była to jedna z nielicznych możliwości kontaktu z kultura wysoką. Jeżeli mówić o zachodzących ostatnio zmianach to były nimi na pewno imprezy masowe, które posiadają rozbudowany program kulturalny (koncerty, wystawy, prelekcje). Nowością stały się międzynarodowe plenery malarskie, które także promują piękno obszaru Doliny Liwca.

Samorządy lokalne (Powiat Węgrów, Miasto Węgrów, Gmina Liw) pomagają nam w ramach swoich możliwości. Wspaniale zachowały się w 2007 r., kiedy sfinansowały VAT do kwoty potrzebnej do wzmocnienia piwnic.

Muzeum jest współwydawcą czasopisma naukowego „Rocznik Liwski”, odbywają się tu również konferencje naukowe. Jak wyglądała w ostatnich dziesięciu latach działalność naukowa Muzeum?

- Skupiliśmy się na badaniu historii lokalnej, a zwłaszcza dziejów ziemi liwskiej, Na zamku organizowane są konferencje naukowe, wystawy historyczne, wydawany jest „Rocznik Liwski”, mamy na swoim koncie odkrycia nieznanych dotąd dokumentów z interesującego nas zakresu. Z nielicznych zachowanych fragmentów mozaiki historii ziemi liwskiej chcemy zrekonstruować część dziejów Mazowsza i Polski spaloną przez Niemców w Warszawie po Powstaniu wraz ze zbiorami archiwów warszawskich.

Kilka lat temu pożegnaliśmy Mariana Jakubika, jednego z „ojców założycieli” Muzeum. Czy mógłby Pan przybliżyć jego postać oraz jego wpływ na powstanie i rozwój Muzeum?

Marian Jakubik urodził się w Pińsku na Polesiu. W czasie II wojny światowej należał do AK. Po wojnie był milicjantem, a następnie pracował w administracji w Węgrowie. Zafascynowany historią zamku w Liwie wspierał jego odbudowę, a potem, przez ponad 20 lat pracował w muzeum jako przewodnik i konserwator. Wiele publikował na temat historii Liwa i okolic. Z jego osobą związana jest sensacyjna historia odnalezienia zaginionej po wojnie, unikalnej kolekcji portretu sarmackiego z pałacu w Sterdyni, która od 1966 do 2008 r. zdobiła wnętrza zamku w Liwie (obecnie w Zamku Królewskim w Warszawie). Oprócz tego człowiek wielu zainteresowań: malarz, modelarz, działacz turystyczny. Ciekawa, niejednoznaczna postać.

I na koniec, jakie są plany na przyszłość?

- Rzeczy mało porywające, ale konieczne - długi ciąg remontów i innych przyziemnych spraw. Czasami jednak człowiek chciałby sobie polatać, choćby duchem. Marzy mi się odtworzenie mostu zwodzonego i zespołu zabytków nawiązującego do dawnego przygródka. A już kompletny odlot to byłaby eksploracja armat szwedzkich z wojny północnej zatopionych w 1703 r. na Liwskich Mostach. Mamy ich dokładne namiary, ale spoczywają na głębokości 6 m. Jest o czym myśleć i marzyć „kiedy w ciemnej sieni zamku siedzę”( jak śpiewają Strachy na Lachy). Bo taki jest zamek w Liwie - enklawa innego świata, miejsce jak z bajki.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz