Historia „Bombowca”, czyli przyczynek do historii warszawskiej konspiracji


Kiedy na początku przyglądałem się dokumentom, które są publikowane w tym tekście, stwierdziłem, że w tej sprawie nie ma nic co pozwoliłoby na napisanie jakiegokolwiek tekstu. Ot jakieś nieporozumienie między szefem warszawskiego Kedywu, a dowódcą jednego z oddziałów. Nie ma w zasadzie o czym pisać. Ale czy na pewno? A może potraktować to jako przyczynek do wskazania kilku ciekawych wątków z historii Kedywu OW AK? Tutaj już potencjał jest.

Wprowadzenie i słów parę o uzbrojeniu

Oddział Dywersji Bojowej „16”1, czyli oddział z Woli. Najprawdopodobniej już od stycznia 1943 r. jego dowódcą był ppor. Juliusz Sieradzki „Bombowiec”2. W zasadzie aż do początku roku następnego nie ma o czym pisać. W dniu 5 stycznia ’44 „Bombowiec” wykonał wyrok na agencie gestapo – Józefie Osipiaku3. Później - aż do drugiej połowy lutego - znowu cisza. Jednak w końcu do dra Józefa Romana Rybickiego „Andrzeja”4 - szefa warszawskiego Kedywu – trafiło takie oto pismo:

„Meldunek

Dnia 19 II 44 r. Komendant Obwodu udzielił mi miesięcznego urlopu z tym, że zaraz mam wyjechać, gdyż wciąż jestem tropiony. Obowiązki moje w czasie urlopu będzie wykonywać mój zastępca, z którym Pan nawiąże kontakt przez Obwód. Numeracja: Efenka 37 842
Vis 10 776

20 II 44 Bombowiec”5.

Wydaje się, że wszystko jest w porządku. Zagrożony przez Niemców – w końcu kto inny mógłby go tropić - „Bombowiec” chciał wyjechać za Warszawę, żeby zgubić przeciwnika. Jednak sprawa może mieć też drugie dno. Tutaj warto byłoby wyjaśnić, o co chodzi z tymi dwoma pistoletami, których numerację ppor. Sieradzki podał w swoim meldunku:

„Meldunek

Dn. 17 II 44 nabyłem okazyjnie 3 maszyny nowe kaliber dziewięć i 100 sztuk amunicji a 15 000 zł: 1) Efenka 15-strzałowa, jeden magaz 45000 5000 [zł]; 2) Parabellum, dwa magaz. 4500 [zł]; 3) Vis, dwa magaz. [7000 ?]. Wyżej wymienione sztuki mam już w magazynie. Ponieważ nie miałem gotówki, a gość nieznajomy, wobec tego poręczył za mną jeden z panów ogrodników. Proszę Pana An[drzeja] o umożliwienie zakupu, gdyż termin upływa w piątek 18 [o] godz.. 17.

17 II 44 r. Bombowiec

Do Pana Andrzeja”6.

Tak więc widać, że udało się zakupić broń (o Parabellum będzie mowa dalej). Sytuacja dalej nie powinna być w jakimkolwiek stopniu zastanawiająca. Żeby w końcu wyjaśnić, w czym rzecz, zajrzyjmy do trzeciego już dokumentu, tym razem napisanego przez samego „Andrzeja”:

„KeDyw Kolegium

dn. 22 II 44

Dziś dostałem od Bombowca następujący meldunek: ‚Dn. 19 II Komendant Obwodu udzielił mi miesięcznego urlopu, z tym, że zaraz mam wyjechać, gdyż wciąż jestem tropiony. Obowiązki moje w czasie urlopu będzie wykonywać mój zastępca, z którym Pan nawiąże kontakt przez Obwód’. 20 II 44 /-/ Bombowiec
Nie mogę więc przesłać Panu wyjaśnień w sprawie zarzutów skierowanych przez Pana przeciwko mnie. Ponieważ sprawa jest dla mnie ważka, sądzę, że będzie istniało w intencji i możności Pana natychmiastowe odwołanie z urlopu Bombowca, by ostatecznie wyjaśnić całą sprawę. Ponieważ nie rozumiem tak nagłej decyzji [wzięcia] urlopu i w całej tej sprawie istnieje cały szereg najdziwniejszych podejrzeń, chciałbym by sprawa została jak najszybciej załatwiona, bo długi czas zawieszenia tej sprawy – obawiam się o to – może być później motywem do tłumaczenia jednej ze stron, że pewne szczegóły mogły ulec zapomnieniu.
Równocześnie poruszam tutaj następującą sprawę. W piątek dn. 18 II b.r. w godz. południowych wezwałem do siebie p. Bombowca, by omówić z nim sprawę przekazania nam 60 granatów /oraz proponowanego przezeń zakupu 3 sztuk krótkiej broni/. Na umówiony bowiem z nim pierwszy termin przekazania granatów nie stawił się on i grupa odbiorców daremnie nań czekała. Obecni byli przy tej rozmowie pp. Kosa7 i Olszyna8, którzy mieli odbierać granaty. Przy nich p. Bombowiec oświadczył, że nie mógł przekazać granatów, bo magazyn z nimi był pod obserwacją, ale teraz jest już odbiór możliwy. Umówił się przy mnie z pp. K. i O. po odbiór granatów na sobotę dn. 19 II b.r. po południu. Kiedy zjawili się oni w tym terminie po odbiór, oświadczył, że nie może wydobyć granatów, bo ziemia zamarznięta, jakkolwiek poprzedniego dnia mówił, że granaty przygotowane są do odebrania. /Przekazał tylko panu O. zakupioną jedną piękną sztukę parabellum/. O jakimkolwiek urlopie nie wspominał. Umówił się natomiast z p. O. po odbiór granatów na poniedziałek 21 II b.r. po południu, z p. K. na wtorek 22 II b.r. po południu. Nie zjawił się ani na jedno, ani na drugie spotkanie, o czym mi pp. K. i O. zameldowali. Granatów więc nie otrzymałem.

Andrzej9.

Wyraźnie widać teraz, że „Bombowiec” mógł mieć także inny powód do tego, aby wyjechać z Warszawy. Mimo paru obietnic co do przekazania broni i granatów, nie wywiązał się z nich w sposób odpowiedni.

Tutaj na chwilę warto zatrzymać się i delikatnie odejść od historii z „Bombowcem”. Zaprezentowane wyżej meldunki poruszają bowiem niezwykle interesującą kwestię uzbrojenia. Dla prowadzenia dywersji bojowej rzecz absolutnie niezbędna. Sprawa oczywista. Jednak należy zadać sobie kilka pytań. Jakie dokładnie były źródła – cały czas mowa o samym Kedywie OW AK - pozyskiwania broni. Zakup od wroga? Zdobycie jej na nim? Zrzuty prowadzone przez Aliantów? Wszystkie te sposoby są znane. Wzmianki znajdujemy w dokumentach, we wspomnieniach. Ale to wszystko są przypadki jednostkowe. Nie udało mi się dotąd spotkać z zestawieniem, które prezentowałoby dokładnie ten problem. Ile, co, skąd. Choć trzeba też przyznać, że jest to zdecydowanie kwestia drugorzędna jeśli chodzi o badania nad dziejami warszawskiego KeDywu.

Dokumenty i moralność

Wróćmy do tematu przewodniego. W całą sprawę został zaangażowany również zastępca dra Rybickiego, por. Ludwik Witkowski „Kosa”:

„Oświadczenie

Jako zastępca p. Andrzeja jestem obecny na odprawach, na których są d-cy oddz. D.B. Z poszczególnych dzielnic. Na jedną z odpraw Bombowiec przyniósł 200.000 zł. Oraz rachunek rozchodowy na 100.000 zł., którą to sumę miał ze zdobycia towarów tekstylnych. Już wówczas p. Andrzej powiedział Bombowcowi, że tego rodzaju robót wykonywać nie wolno. W następstwie tej roboty wynikła między Bombowcem a jego przełożonymi kwestja sporna co do odpowiedzialności za tę akcję. Wobec tego p. Andrzej zażądał od Bombowca pisemnego oświadczenia stwierdzającego, kto wydał rozkaz. Bombowiec złożył oświadczenie, że otrzymał rozkaz od Tambora. Sprawa na tym jednak nie skończyła się, gdyż jak to wiem ze słów Bombowca, miał on w dalszym ciągu kłopoty ze swoimi przełożonymi, którzy wymagali od niego oświadczenia, kto wydał rozkaz na tę robotę. Pamiętam, jak na jedną z odpraw Bombowiec przyszedł całkiem zrezygnowany i oświadczył, że gotów już wziąć na siebie całą odpowiedzialność wraz z jej następstwami. Wówczas p. Andrzej wytłumaczył mu, że nie wolno mu postępować nierozważnie i lekkomyślnie, natomiast powinien przedstawić całą sprawę zgodnie z prawdą, gdyż on jako wykonawca nie może ponosić odpowiedzialności za to, na co rozkaz wykonawczy otrzymał. Po tej odprawie dłuższy czas Bombowca nie widziałem. Stwierdzam dalej stanowczo, że p. Andrzej nigdy i w żadnych słowach nie wyrażał Bombowcowi uznania czy podziękowania za tę robotę, przeciwnie cały czas mówił, że nie wolno takich robót wykonywać, ponieważ jest zakaz D-cy Okręgu. Stwierdzam natomiast, że p. Andrzej wyraził Bombowcowi uznanie za wykonanie wyroku na agencie G-o – Osipiaku-.

26.II.44 /-/ Kosa”10.

Ten meldunek przynosi nam kolejne ciekawe informacje. Oprócz zagadkowej kwestii broni dochodzi jeszcze sprawa pozyskania funduszy drogami, których ówczesny szef KeDywu OW AK nie akceptował – o czym za chwilę. Nie wiadomo niestety, kim są ci szefowie, o których pisał „Kosa„. Wspomniane przez niego odprawy niemal na pewno miały miejsce przed wyjazdem ppor. Sieradzkiego. Nawarstwiające się kłopoty w relacjach z „Andrzejem„, do tego zagrożenie ze strony Niemców. Nie trudno się dziwić, że w takiej sytuacji „Bombowiec„ postanowił wyjechać. Czy wrócił? Z jednoznacznym potwierdzeniem tego faktu nie spotkałem się. Wiadomo natomiast, że najpóźniej w dniu 7 mają dowódcą ODB ”16” był por. Stefan Janusz Mrozowski ”Pik”11. Zakładając, że do podróży „służbowej„, w którą tamtego dnia się udał, musiał się przygotować, to początek mają jako okres kiedy zaczął dowodzić oddziałem wydaje się być jak najbardziej możliwy. Jednak od okresu, kiedy mamy ostatnią wzmiankę nt. „Bombowca„, aż do pojawienia się „Pika„, mijają dwa miesiące! Czy przez ten czas oddział pozostawał bez dowódcy? Istnieje też możliwość, że albo ”Bombowiec” wrócił, albo ”Pik” pojawił się wcześniej. Jednak przyjęcie jednej z tych dwóch wersji rodzi kolejne pytania. Jeśli ppor. Sieradzki ponownie objął swoje stanowisko, to czy i jak sprawa została wyjaśniona12, a jeśli jednak wcześniej zastąpiono go „Pikiem„, to co było powodem takiej decyzji? I co ostatecznie stało się z byłym d-cą ODB „16„? Jak widać pytań trochę jest, odpowiedzi niestety nie widać. I to jest jeden z tych problemów, które powyższy tekst miał zasygnalizować. Wybrakowane archiwa, niepełne relacje. W ciągu ostatnich kilku lat zajmowania się historią warszawskiego KeDywu nie raz musiałem zawiedziony odkładać na bok jakiś wątek, gdyż zwyczajnie brakowało źródeł do niego. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Przede wszystkim zniszczenia, jakie przyniosło Powstanie Warszawskie. To właśnie wówczas spłonął chociażby rękopis historii warszawskiego TOW, z którego wywodziła się Grupa „Andrzeja„/Oddział Dyspozycyjny ”A” Kedywu OW AK. Autorem miał być sam por. Tadeusz Wiwatowski ”Olszyna”. Niestety także realia konspiracji sprawiły, że niektóre sprawy nie miały prawa przetrwać do naszych czasów:

„Pocztę w ogóle starano się niszczyć, nie przechowywać. ‚Monter’ uważał, że ponieważ wszystkie pisma i tak są do niego (a więc raporty i sprawozdania) – to wszelka inna archiwizacja dokumentów jest zbędna. Pozwalał tylko wyjątkowo na zatrzymywanie odpisów sprawozdań miesięcznych, by ułatwić nam odpowiedzi przy ewentualnych zapytaniach, by były one pod ręką, jeśli zajdzie potrzeba robienia jakichś sprawozdań z ‚całości pewnych działów’ – wyjętych z miesięcznych raportów, a ujętych w ramy czasowe dłuższe (½ roku – [uszkodzone] lokomotywy) lub wyciągi, omawiające całokształt danego fragmentu (np. akcje paleniowe były fragmentem jednym w sprawozdaniu, ale trzeba je było czasami przedstawić jako wyłączną całość pod tytułem zagadnienia: palenie samochodów etc.)”13.

Do tego dochodzi kwestia zachowania bezpieczeństwa. Przechowywanie zbyt dużej ilości dokumentów mogło w razie wpadki spowodować masę nieszczęść. I w końcu trzecia sprawa, to niszczenie dokumentów w naszych czasach. Przypadki pozbywania się przez ludzi/instytucje takich zbiorów nie są niestety czymś, co nie ma miejsca. Tak zdarzyło się chociażby z archiwum batalionu AK „Dzik”14. O tym konkretnym przypadku dowiedzieliśmy się. Ale ile jest takich, o których nie mamy najmniejszego pojęcia?

W cytowanym tekście meldunku „Kosy„ pojawił się wątek zdobycia materiałów tekstylnych i zakazu pewnych ”robót”. Na ten temat we wspomnieniach i dokumentach można znaleźć kilka ciekawych fragmentów. Chociażby we wspomnieniach braci Witkowskich:

„Mimo tych nastrojów coraz dotkliwiej dawały o sobie znać warunki codziennego życia, a była to już przecież piąta ciężka zima okupacyjna. Z troską i niepokojem patrzyliśmy na pogarszanie się warunków materialnego bytowania wśród dużej części naszych podwładnych. Wielu z nich nie pracowało, ale nawet dla tych, którzy trudnili się jakąś pracą, sprawa wyżywienia ograniczała się do głodowych przydziałów kartkowych, a konieczność reparacji obuwia- nie mówiąc już o kupnie odzieży - urastała do rangi problemu. Wysyłaliśmy alarmujące meldunki do dowództwa, prosiliśmy o pomoc w czasie osobistych spotkań z kpt. ‚Andrzejem’, a nawet prosiliśmy go o ciche błogosławieństwo na przeprowadzenie rekwizycji dóbr doczesnych w jakiejś fabryczce produkującej obuwie, odzież i bieliznę dla Niemców. Naturalnie zezwolenia na tego rodzaju ‚skok’ nie otrzymaliśmy, ale wkrótce po Nowym Roku ‚Honorata’ zaczęła znosić ba wyznaczone punkty odbioru paczki z prawdziwymi, jak na ówczesne warunki, skarbami. Otrzymaliśmy do podziału miedzy najbardziej potrzebujących kilka par butów i spodni, kilka marynarek, kurtek tramwajarskich oraz trochę ciepłej bielizny, szalików i rękawiczek. Nie było tego tak dużo, by zaspokoić wszystkie potrzeby, ale wystarczało na choć częściowe załatanie największych dziur w wyekwipowaniu naszego oddziału, a tym samym na zmniejszenie strachu przed paraliżującym ręce i nogi mrozem, śniegiem czy błotem. Tego rodzaju sytuacja nie była bolączką wyłącznie naszego ‚Kolegium B’. Oddziały biorące udział w grudniowych akcjach na ‚Urlaubzugi’ z całą jaskrawością wyciągnęły na światło dzienne fakt, że poza uzbrojeniem nie mniej ważnym elementem walki są dobre nieprzemakalne buty i chroniąca przed zimnem odzież. Pod tym względem sytuacja w tych oddziałach była wręcz rozpaczliwa. Prawie połowa ludzie nie miała zimowych palt czy ciepłych jesionek, a większość wychodziła na akcje w podartych i zniszczonych półbucikach, które po jednym marszu rozpadały się w kawałki. Poza tym brak odpowiedniego odżywiania sprawił, że część ludzi kondycyjnie nie wytrzymała trudów nawet niezbyt forsownego kilkugodzinnego marszu w ciężkich zimowych warunkach”15.

Zacytowany fragment pokazuje dobitnie, jakim problemem był brak odpowiednich środków do życia dla żołnierzy konspiracji. Pokusa zorganizowania nawet i ubrań na własną rękę musiała być duża. Jednak polecenia dra Rybickiego były wyraźne. I trudno się dziwić. Zachowanie odpowiedniej kondycji moralnej miało ogromne znaczenie. O tym jednak innym razem.

I koniec...

Jaki był finał historii z „Bombowcem„ trudno powiedzieć. Już same dokumenty dotyczące tej sprawy przynoszą nam więcej pytań niż odpowiedzi, a przecież mamy jeszcze dwumiesięczną ”dziurę”, która jest jednym wielkim znakiem zapytania. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że gdzieś czeka rozwiązanie. Tak samo wierzę, iż kiedyś zasygnalizowane w tekście kwestie również zostaną rozwiązane w sposób, który będzie satysfakcjonował tak historyków, jak i miłośników tematu.


Bibliografia:

1. Kedyw Okręgu Warszawa Armii Krajowej. Dokumenty – rok 1944, oprac. Rybicka H., Warszawa 2009;
2. Obwodowe oddziały dywersji bojowej Okręgu AK Warszawa. Dokumenty warszawskiego Kedywu z lat 1943-1945, oprac. Rybicka H., Warszawa 2010;
3. Oddział Dyspozycyjny „B” Warszawskiego Kedywu. Dokumenty z lat 1942-1944, oprac. Rybicka H., Warszawa 2005;
4. Rybicki J. R., Notatki szefa warszawskiego Kedywu, Warszawa 2003;
5. Strzembosz T., Oddziały szturmowe konspiracyjnej Warszawy 1939-1944, Warszawa 1983;
6. Witkowski H., Witkowski L., Kedywiacy, Warszawa 1973;
7. warszawa.gazeta.pl.

  1. Numery dzielnicowych Oddziałów Dywersji Bojowej były związane z numerami tramwajów (sic!), które przejeżdżały przez daną dzielnicę. []
  2. T. Strzembosz, Oddziały szturmowe konspiracyjnej Warszawy 1939-1944, Warszawa 1983, s. 256. []
  3. KeDyw Okręgu Warszawa Armii Krajowej. Dokumenty – rok 1944, oprac. H. Rybicka, Warszawa 2009, s. 38. []
  4. Józef Roman Rybicki „Andrzej„, urodzony 18 grudnia 1901 roku w Kołomyi. Brał udział w walkach 1920 roku, ranny podczas szarży kozackiej pod Rakobutami. W jej wyniku staje się niezdolny do służby wojskowej. Nie brał udziału w walkach Września 1939 r. Niedługo po wybuchu II WŚ nawiązał kontakt z SZP. Został komendantem Obwodu Tomaszów Lubelski. Na początku 1940 roku związał się z Tajną Organizacją Wojskową. Tworzył zespoły dywersyjne w Częstochowie i na Podlasiu. W lutym ’41 zaczął działać w Okręgu Radomsko-Kieleckim, a w czerwcu tego samego roku przeniósł się do Okręgu Warszawa-Miasto. Najpierw został dowódcą oddziału dyspozycyjnego, znanego później jako grupa „Andrzeja„/Oddział Dyspozycyjny „A„, a z czasem zastępcą szefa Kedywu OW AK, mjr. Jerzego Lewińskiego „Chuchro”. Po aresztowaniu ”Chuchry” w listopadzie ’43 objął stanowisko d-cy Kedywu OW AK. Był jedynym cywilem, który w pionie bojowym zajmował tak wysokie stanowisko. Z wykształcenia ”Andrzej” był filologiem klasycznym. Po zakończeniu Powstania Warszawskiego wrócił do konspiracji, działając m.in. w strukturach WiN-u. W okresie PRL-u związany m.in. z KOR-em. Zmarł 9 mają 1986 roku w Warszawie. Pochowany został na cmentarzu parafialnym w Milanówku. Patrz: temat na forum. []
  5. Obwodowe oddziały dywersji bojowej Okręgu AK Warszawa. Dokumenty warszawskiego Kedywu z lat 1943-1945, oprac. H. Rybicka, Warszawa 2010, s. 103. Wszystkie dokumenty zostały zaprezentowane zgodnie z ich układem. []
  6. Tamże, s. 102-103. []
  7. Ludwik Witkowski „Kosa„, „Chciwiec„, „U2„, syn Ludwika, ur. 5 czerwca 1914 r. w Niwce (ob. dzielnica Sosnowca), młodszy brat Henryka Witkowskiego „Boruty”. Absolwent Szkoły Podchorążych Artylerii w Toruniu. Po wrześniu ’39 przedostał się na zachód, a później do Wielkiej Brytanii. Po odbytym przeszkoleniu na cichociemnego, w nocy z 20/21 lutego ’43 wrócił do Polski w ramach operacji lotniczej „File”, d-ca por. naw. Karol Gębik. Razem z nim skakali por. Walery Krokay „Siwy”, por. Ryszard Nuszkiewicz „Powolny” i ppor. Witold Pic „Cholewa” (był to zespół drugi ekipy XXIII). Po przybyciu do Warszawy początkowo znajdował się pod opieką Michaliny Wieszeniewskiej, „cioci Antosi”. Zameldowany jako Jan Konstanty Kobudziński u państwa Hanny i Mieczysława Siewierskich. oficjalnie był korepetytorem ich dzieci, syna Andrzeja i córki Magdaleny. Wstępnie L. Witkowski został przydzielony na Śląsk. Jednak po krótkim czasie został odwołany do Warszawy. Przydzielono go do Batalionu Saperów na Pradze. Jednocześnie miał jednak pozostawać do dyspozycji d-dztwa Kedywu OW AK. Od listopada ’43 oddział nie był już powiązany z saperami. Sam „Kosa” został zastępcą „Andrzeja” (nastąpiło to w październiku albo grudniu) na stanowisku szefa Kedywu OW AK, a także oficerem broni. To do niego należało przygotowywaniu sprawozdań miesięcznych dotyczących stanu uzbrojenia oddziałów, to on musiał dbać o stan amunicji. W czasie Powstania Warszawskiego dowodził Oddziałem Osłony Kwatery Głównej ”Montera”. Brał udział w walkach o hotel ”Victoria” w dniu 1 sierpnia, dzień później bronił placu Dąbrowskiego. Na swoim koncie miał również walki o Komendę Policji i kościół św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu oraz szturm na Hale Mirowskie. Awansowany do stopnia kapitana, odznaczony KW. Po zakończeniu walk trafił do niewoli niemieckiej (Oflag VII-A Murnau, nr jeniecki 102403). Zmarł 24 lutego 2004 r. w Warszawie. Razem z bratem napisał wspomnienia z okresu wojny [Kedywiacy, Warszawa 1973]. Patrz: temat na forum. []
  8. Patrz: biogram na portalu i temat na forum. []
  9. Kedyw Okręgu Warszawa..., oprac. H. Rybicka, s. 140-141. []
  10. Oddział Dyspozycyjny „B” warszawskiego Kedywu. Dokumenty z lat 1942-1944, oprac. H. Rybicka, Warszawa 2005, s. 64. []
  11. Obwodowe oddziały dywersji bojowej..., oprac. H. Rybicka, s. 104. Stefan Janusz Mrozowski „Pik„, „165K„, „Tyrański„, „Tyran”, urodzony 17 lutego 1914 r. Z wykształcenia technik-mechanik, porucznik rezerwy piechoty. Udziału w walkach września ’39 nie brał, był reklamowany. W podziemiu od września 1940 r., od lipca ’41 oficer informacyjny rejonu w TOW. Był również Delegatem Komendy Okręgu do Podokręgu Wola. Przez spory okres czasu dowódca oddziału wolskiego Grupy „Andrzeja”, oraz dowódca oddziału kolejowego (od września ’43). Od maja 1944 roku pełnił funkcję dowódcy Oddziału Dywersji Bojowej „16”. W lutym 1943 był zameldowany na Grzybowskiej 31 (na podstawie kennkarty nr 205543, Warschau 18 August 1942). Do stopnia porucznika z dn. 3 maja ’44 awansowany przez „Bora” rozkazem nr 400/BP z dn. 25 lipca ’44 (informacja przekazana w dniu 1 sierpnia). W Powstaniu Warszawskim dowodził plutonem osłonowym ”300” dowództwa obwodu III AK Wola (później wchodzącego w skład Zgrupowania ”Leśnik”). Ranny w pierwszych dniach walk, trafił do szpitala Karola i Marii, gdzie został najprawdopodobniej 6 sierpnia zamordowany przez Niemców. Miał zostać odznaczony VM V kl. oraz Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami. []
  12. Wątpliwe wydaje się, aby przez blisko dwa miesiące wyjaśniano tę sprawę. []
  13. J. R. Rybicki, Notatki szefa warszawskiego Kedywu, Warszawa 2003, s. 175. []
  14. Patrz: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34880,6565545,Nie_wyrzucajcie_historycznych_dokumentow.html[dostęp na 30.01.2011 r.] []
  15. H. Witkowski, L. Witkowski, Kedywiacy, Warszawa 1973, s. 266-267. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz