„Zatajony Katyń” - T.A. Kisielewski - recenzja |
Tadeusz Kisielewski wydał trzecią już książkę omawiającą los blisko 22 tys. oficerów WP – jeńców wojennych zamordowanych przez NKWD w Katyniu, Smoleńsku, Charkowie, Kalininie (obecnie Twer), Mińsku, Kijowie, Chersoniu i innych nieznanych miejscach, na mocy decyzji Biura Politycznego KC WKP (b) z 5 III 1940 roku. W najnowszej książce Autor próbuje udowodnić, że zbrodnia katyńska miała swoją kontynuację w 1941 roku.
Do napisania niniejszej recenzji skłoniła mnie ekspozycja jednej z księgarni, na której wystawione zostały wszystkie książki Tadeusza Kisielewskiego traktujące o zbrodni katyńskiej. W takim zestawieniu od razu rzucał się w oczy tytuł najnowszej pozycji autora. W tym tytule obok słowa „Katyń„ pojawia się rok, ”1941” co uważam za bardzo nieszczęśliwe rozwiązane zwłaszcza, że w jednej z poprzednich książek autor podał wyniki sondażu przeprowadzonego w 2007 obrazującego wiedzę społeczeństwa o tej zbrodni, wiedzę, która nie jest nawet zadowalająca1. Sytuację nie uratował podtytuł brzmiący: nieznana tragedia polskich wojskowych, ponieważ, jak się przekonałam czytając tę książkę, autorowi nie udało się udowodnić swoich twierdzeń i domysłów.
Książka Zatajony Katyń 1941. Nieznana tragedia polskich wojskowychskłada się ze wstępu, 10 rozdziałów, 2 aneksów i indeksu nazwisk. Jest to pozycja popularno-naukowa, która dodatkowo została napisana interesującym wręcz wciągającym językiem, co sprawia, że czyta się ją bardzo przyjemnie. Przyjęcie takiej konwencji przez autora zdecydowanie nie służyło „dochodzeniu do prawdy„ czy ”przedstawieniu nowych ustaleń dotyczących zbrodni katyńskiej”, pomimo że we wstępie autor zdeklarował się, że właśnie tego na kartach swojej książki dokona. Wykład, jaki przedstawił T. Kisielewski w swojej najnowszej książce, pomimo, że jest zwięzły i przejrzysty, nie został podparty żadnymi dowodami w postaci dokumentów. Przypuszczenie, że w lasku katyńskim znajdował się obóz, w którym przetrzymywano szeregowych i być może jakąś liczbę podoficerów WP nie ma potwierdzenia w żadnych znanym źródle, tym bardziej fakt, że rzekomo mieli zostać zamordowani w taki sam sposób jak miało to miejsce w czasie rozładowywania Kozielska I.
Autor swoją tezę opiera na relacji pułkownika Kriwoja Iwanowicza, którego zeznania nie były krytycznie oceniane przez innych badaczy zbrodni katyńskiej. W związku z tym można by przypuszczać, że owa relacja wnosi wiele nowego do poznania prawdy o losie polskich oficerów – jeńców wojennych, jednak tak nie jest. Słowa płk. Kriwoja, pomimo, że przez autora zostały uznane za prawdziwe, nie posiadają żadnych znamion autentyczności, ponieważ nie można ich potwierdzić bezpośrednio lub pośrednio ze znanymi dokumentami zarówno przechowywanymi w rosyjskich archiwach jak i polskimi, relacjami, sprawozdaniami czy wspomnieniami pochodzącymi z tego okresu. Zamordowanie kolejnych 15 100 – 17 500 osób nie mogłoby odbyć się bez jakiejkolwiek wzmianki o tym zdarzeniu w źródłach. To jest wręcz nieprawdopodobne! Oficjalne dokumenty, tzw. Pakiet nr 1, dotyczące zbrodni katyńskiej wprawdzie były przez grubo ponad 50 lat utajnione, jednak Polacy o mordzie polskich oficerów wiedzieli, co najwcześniej ( według autora wiedzieli o tym jeszcze wcześniej) od 1943 roku. Dlatego forsowanie tezy, na podstawie dwóch relacji i analogii odnoszącej się do postępowania NKWD z więźniami po agresji III Rzeszy na ZSRR, tezy mówiącej, że kolejne prawie 18 tys. polskich obywateli zostało zamordowanych strzałem w tył głowy jest dla mnie zdecydowanie za mało wiarygodne.
Drugim równie poważnym zarzutem jest fakt, że T. Kisielewski odwołuje się do książek Józefa Mackiewicza, które obecnie są praktycznie nieaktualne. Powoływanie się na zdezaktualizowane informacje jest cechą charakterystyczną książek T. Kisielewskiego, gdyż w jednej z poprzednich publikacji autor nieustannie odnosił się do słów Janusza Zawodnego2. W przypadku badania okoliczności zbrodni katyńskiej cezurą jest 1989/1990 rok, kiedy to w końcu zostały przekazane stronie polskiej odpowiednie dokumenty. Książki napisane przed tą przełomową datą obecnie posiadają charakter sentymentalny. Tamte publikacje podtrzymywały pamięć o zamordowanych.
Dopatrzyłam się także kilku powtórzeń fragmentów napisanych przez autorach w jego wcześniejszych książkach ( np. na stronach: 71, 72, 82-83, 158). Następną negatywną kwestią jest brak konsekwencji autora. Jeden z rozdziałów poświęcił T. Kisielewski na zaprzeczenie informacji podawanych przez „negacjonistów” publikujących apele kwestionujące winę Sowietów na jednej ze stron internetowych. Po to, aby pod koniec książki powoływać się na wcześniej skrytykowanego apelu.
Autor wymienił także z imienia i nazwiska „czołowych negacjonistów” ale zapomniał o najsłynniejszym Juriju Muchinie. Ostatnimi drobnymi nieścisłościami są: podanie, że Józef Mackiewicz był autorem Białej Księgi (str. 152), gdy do dnia dzisiejszego nie wiadomo, kto zebrał i opracował zbiór pierwszych dokumentów związanych z przebiegiem zbrodni katyńskiej i poszukiwaniami prowadzonymi przez Józefa Czapskiego i gen. Władysława Andersa. Druga nieścisłość to stwierdzenie, że obóz policyjny został rozładowany w Miednoje (str. 136) Żołnierze KOPu, policjanci i funkcjonariusze służb specjalnych zostali zamordowani w piwnicy więzienia NKWD mieszczącego się wówczas w Kalininie przy ul. Sowieckiej 5. Ich zwłoki ciężarówkami były wywożone do oddalonej o ok. 30 km miejscowości Miednoje, gdzie spoczęły w masowych grobach.
Jednak najnowsza książka T. Kisielewskiego nie posiada samych negatywów. Autor pokazał, że doskonale orientuje się w politycznym aspekcie postrzegania zbrodni katyńskiej i na bieżąco śledzi poczynania strony rosyjskiej. Skomentował opublikowanie apelu Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej wystosowanego do prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, w którym partia domaga się zmiany winnego zbrodni katyńskiej poprzez wszczęcie oczyszczającego śledztwa a także uchwałę Dumy „O tragedii katyńskiej i jej ofiarach” z 26 listopada 2010 roku oraz wyemitowanie na jednym z rosyjskich kanałów filmu w reżyserii A. Wajdy pt. Katyń.
Omawiana publikacja wyszła nakładem wydawnictwa Rebis. Została ona bardzo estetycznie wydana. Wprawdzie książka jest klejona, ale nie przełamała się w trakcie czytania. Posiada twardą oprawę z obwolutą. Zawiera kilka szkiców i czarno-białych zdjęć oraz 5 map.
Podsumowując książkę T. Kisielewskiego bardzo przyjemnie się czyta, pomimo, że nie dotyczy prostego zagadnienia. Jednak autorowi nie udało się zrealizować postanowienia podanego we wstępie. Wywód logiczno-myślowy, który miał doprowadzić do stwierdzenia, że kolejni żołnierze WP zostali zamordowani bardzo blisko mogił katyńskich, ze względu na brak dokumentów, nie przekonał mnie do uznawania się, za trzecią osobę wiedzącą o tej, rzekomej zbrodni, zaraz po autorze i Rosji.
Plus minus:
Na plus:
+ prosty, przystępny język
+ komentarze nt. aktualnych wydarzeń zachodzących w Rosji odnoszących się do zbrodni katyńskiej
+ podanie wcześniej nie znanych relacji (ale bez ich interpretacji)
Na minus:
- brak potwierdzenia wysuwanych tez w źródłach
- zbyt liczne odwoływania do nieaktualnego stanu badań
- liczne powtórzenia fragmentów z innych książek autora
Tytuł: Zatajony Katyń 1941. Nieznana tragedia polskich wojskowych.
Autor: Tadeusz A. Kisielewski
Wydanie: 2011
Wydawca: Rebis
ISBN/EAN: 978-83-7510-699-2
Stron: 203
Oprawa: twarda, z obwolutą
Cena: ok. 35 zł
Ocena recenzentki: 4/10
- Sondaż TNS OBOP z 18-19 IV 2007 r., zob., „Rzeczpospolita” z 23 kwietnia 2007. [↩]
- T. Kisielewski, Katyń. Zbrodnia i kłamstwo, Poznań 2008. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.
„- brak potwierdzenia wysuwanych tez w źródłach”
Powyższa cecha (określona przez recenzenta słusznie jako negatywna) w całości dyskwalifikuje tą książkę jako „literaturę faktu”, a czyni z niej raczej pogadankę, że mogło być tak, jak życzy sobie tego jej autor – p. Kisielewski. Przedstawione tezy nie muszą być prawdziwe, tylko sugerują odbiorcy idee fixe narzucone przez autora.
Pan Kisielewski, Pan Wołoszański, Pan Zychowicz czy Pan Baliszewski - „historycy” skupieni na szukaniu sensacji, a nie rzetelnym odkrywaniu faktów historycznych.