Zagadnienia demokracji pluralistycznej. Pojęcie wolności w świecie antycznym i w Europie nowożytnej


Wolność nie zawsze oznaczała to samo. Pojęcie te inaczej rozumiane było przez starożytnych, inaczej przez ludzi średniowiecza, a jeszcze inaczej przez świat nowożytnej Europy. Jak pojęcie to ewoluowało? Jak zmieniała się koncepcja wolności i demokracji na przestrzeni wieków? Jak widzieli ją wybitni myśliciele? Na te i wiele innych pytań odpowiada w poniższym artykule wybitny historyk prof. dr hab. Władysław Zajewski.

Beniamin Constant de Rebeque

Beniamin Constant de Rebeque

Równo 190 lat temu [tekst powstał w roku 2009 – przyp. red.] wysoki, przystojny, lekko sepleniący, znany już w Paryżu i całej Francji, Beniamin Constant de Rebeque wygłosił w paryskim Ateneum Królewskim wykład na temat „De la liberte des anciens compare a celle des moderne” („Porównanie wolności starożytnych z wolnością współczesnych”; choć według Słownika Larousse’a „Historie moderne” – to okres od 1453 do 1789); ten wykład nie tylko zbulwersował zebranych studentów oraz profesorów, ale wszedł na trwałe do historii europejskiej myśli intelektualnej.

Kim był Beniamin Constant? Rene Chateaubriand określił go jako „człowieka najinteligentniejszego po Wolterze”. To także najinteligentniejszy liberalny przeciwnik jakobinów oraz jakobińskiego epizodu rewolucji francuskiej. Dał temu wyraz w broszurce z 29 mają 1797 roku pt. „Des effets de la terreur”; dowodził w polemice z artykułem A. de Lezaya, że Republika Francuska mogła być ocalona bez zbrodni jakobińskiego terroru. Terror jakobiński oznaczał nie tylko pogwałcenie francuskiej „Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela” z 26 sierpnia 1789, ale podważył zasady liberalnej rewolucji francuskiej w fazie początkowej, której ton nadawał hrabia Honoré Mirabeau (1749-1791).

B. Constant znany był nie tylko we Francji z głośnego romansu z Germaine de Stael-Holstein, słynną pisarką, córką bankiera genewskiego Jacquesa Neckera. Ten absolwent uczelni Paryża, Oxfordu i Edynburga  miał ambicję objęcia urzędu drugiego konsula po zamachu Bonapartego w 1799 roku. Bowiem obalenie Dyrektoriatu dokonało się nie tylko przy pomocy bagnetów, lecz także przy pomocy pieniędzy bankiera Neckera.

Ale generał Bonaparte mianował Bieniamina Constanta, i to z dużym ociąganiem się, tylko członkiem Trybunatu, z pensją 15 tys. liwrów, skąd niestety Constant za uprawianie krytyki polityki Pierwszego Konsula został w 1802 roku wyrzucony i następnie wraz z panią Stael-Holstein zmuszony do opuszczenia Paryża. Wędruje po Europie, zaostrza krytykę cesarze Napoleona. Zbliża się politycznie do przyszłego Ludwika XVIII, popiera Restaurację Burbonów i na łamach paryskiego „Journal des Debats” oskarża cesarza Francuzów, że jest dla Europy nowym Attylą (19 marca 1815), lecz skoro tylko do Paryża wkroczył zwycięski Napoleon, Beniamin Constant natychmiast zmienił front i stał się sympatykiem i współpracownikiem cesarza, przygotował nowy Akt Dodatkowy do Konstytucji, który miał nadać Francji oblicze liberalne i stał się podwaliną legendy Napoleona liberała. To Beniamin Constant nałożył maskę liberała na profil Cezara. Zarówno Rene Chateaubriand, jak Beniamin Constant, byli przeciwnikami jakobińskiego terroru, przeciwnikami dyktatury Robespierre’a, tyle że Chateaubriand był zdecydowanym zwolennikiem Restauracji, konserwatywnym monarchistą i boskiego rodowodu władzy monarszej, natomiast Beniamin Constant stał się zwolennikiem konstytucyjnej, liberalnej monarchii reprezentacyjnej, z odpowiedzialnym przed izbą deputowanych rządem; nie był entuzjastą Burbonów. Był w znacznie większym stopniu wyrazicielem opinii stanu trzeciego, czyli zamożnego mieszczaństwa, które do głosu dojdzie dopiero w wyniku rewolucji lipcowej 1830 roku (premierzy Jacques Laffitte oraz Casimir Perier są bankierami).

Jakie treści zaprezentował Beniamin Constant tłumowi słuchaczy w Ateneum Królewskim Paryża w 1819 roku? Co pragnął wyrazić?

Przede wszystkim swoją niezgodę z poglądami dwóch filozofów Oświecenia: z Jean’em Jacques’em Rousseau oraz księdzem Gabrielem Bonnet de Mably’m.

Darzył on wielkim respektem osiągnięcia pisarskie Rousseau i jego europejską sławę, ale podważał stanowczo sens jego Contrat social (Umowy społecznej, 1762). Zdecydowanie odrzucił jego apoteozę republiki antycznej z bezpośrednimi rządami ludu, bo zgromadzenia ludowe na ateńskiej Agorze czy na Forum Romanum stawały się tak samo despotyczne, jak rządy władcy absolutnego, zaś jego rozprawa „Umowa społeczna” stała się najstraszliwszą pomocą despotyzmu wszelakiego rodzaju, bowiem „lud wszechmocny jest równie niebezpieczny, jak tyran!” Rousseau utracił indywidualny wymiar wolności człowieka. Ten oto pogląd wyraził Constant w Ateneum Paryskim w 1819 roku.

Co znaczyła wolność i demokracja w republice ateńskiej lub Republice Rzymskiej? Zgromadzeni na Agorze Ateńczycy mogli li tylko uczestniczyć w cząstkowym sprawowaniu władzy publicznej i państwowej, decydowali o sprawach wojny lub pokoju, o przymierzach lub ich zerwaniu, oceniali strategów, wydawali werdykty na urzędników, decydowali o ich losie, to była demokracja kolektywna, bowiem jednostka w świecie starożytnym była całkowicie podporządkowana władzy ogółu. Państwa antycznej Grecji, czyli owe słynne polis, były małe, skrępowane, ciągle odczuwały i żyły w stanie zagrożenia przez sąsiadów. Tak więc, jak w życiu publicznym Ateńczyk był decydentem czy raczej współdecydentem losów swojej republiki, tak w życiu prywatnym był człowiekiem zniewolonym. Nie posiadał żadnej zagwarantowanej prawnie indywidualności, nie miał bowiem możliwości wyboru religii, ani tych wolności, jakimi się cieszy każdy Europejczyk w czasach nowożytnych. Uczestniczył bezpośrednio w sprawowaniu władzy publicznej, ale nie miał gwarancji sądowych swej nietykalności cielesnej, ani prawa wyrażania sprzeciwu wobec pewnych form obyczajowych, nie mógł kwestionować zasady czy wiarygodności obowiązujących wierzeń, musiał uczestniczyć we wszystkich publicznych ceremoniach religijnych, czyli nawet wilny obywatel Aten w życiu prywatnym był faktycznie niewolnikiem obowiązujących norm religijnych, obyczajowych, prawnych. Pozbawiony został możliwości sprzeciwu, swobody całkowicie nieskrępowanego, indywidualnego podróżowania i prowadzenia prywatnych interesów handlowych bez nadzoru państwa.

Owszem, pojawiali się tacy odważni filozofowie, jak Sokrates (470-399 p.n.e.), którzy wyrażali wątpliwości, podważali rygoryzm i zasady tego porządku religijnego i moralnego, pozbawiającego prawa jednostki do wyrażania swego sprzeciwu oraz indywidualnej opinii, sprzecznej z opinią ogółu społeczności, ale skończyło to się dla Sokratesa wyrokiem śmierci.

Chyba to najlepiej widzimy na doskonałym płótnie Louisa Davida „Śmierć Sokratesa” (1787). System antyczny zapewniał beztroskie życie licznej grupie wolnych obywateli tylko dzięki temu, że te antyczne państwa-miasta opierały się na systemie przymusowego niewolnictwa. Wolni obywatele uprawiali swoje pasje intelektualne bądź artystyczne, natomiast prace fizyczne, wytwórcze bądź rolne, służące utrzymaniu wolnych panów, wykonywali zakuci w kajdany niewolnicy, wyzuci z wszelkich praw ludzkich.

W Sparcie prawa jednostki wolnego obywatela były jeszcze bardziej ograniczone, nie mówiąc już o zniewolonych helotach czy periojkach, którzy mogli się nieco zajmować handlem lub uprawiać ziemię dla Spartan. Ci ostatni, nawet wolni, mieli reglamentowane życie rodzinne, a ich państwo to niemal zmilitaryzowany, bitny klasztor. Prawo własności w republikach antycznych było ograniczone.

Nie lepiej było w Republice Rzymskiej. Lud stanowił prawo na Forum Romanum, ale całe życie rodzinne i społeczne reglamentowane było przez cenzorów. To oni dokonywali podziału na grupy obywateli i ustalali przydziały do centurii, oni ustalali listy senatorów i ekwitów, ściśle według kryteriów majątkowych (jeden milion lub czterysta tys. sestercji), oni także kontrolowali przestrzeganie norm obyczajowych i religijnych w Rzymie i rozstrzygali spory między jednostką a państwem – i z reguły jednostka, nawet obywatel Rzymu, był na przegranej pozycji. Prawo dziedziczenia własności było ograniczone, a córki z reguły nie mogły korzystać z tego prawa. Ojciec rodziny („pater familias”) stawał się panem życia i śmierci każdego jej członka.

Kwestionowanie zasad, norm i obyczajów religijnych, próby ich łamania kończyły się fatalnie dla takich jednostek. Cesarz rzymski formalnie był tylko primus inter pares pośród senatorów. Faktycznie jego władza była nieograniczona, a skoro uzyskiwał i to bardzo często także przywilej boskości, to sprawował rządy absolutne i decydował de facto o życiu każdego mieszkańca imperium. Doświadczenie historii uczy nas, że każdy człowiek, który posiada władzę, skłonny jest do jej nadużycia i posunie się tak daleko, aż napotka granice oporu.

Ksiądz Mably – zdaniem Beniamina Constanta, posunął się znacznie dalej niż J. J. Rousseau. Ten ideolog Oświecenia uwielbiał „starożytną maksymę wolności, obywatele powinni być całkowicie zniewoleni, aby naród mógł być suwerenny, jednostka powinna być niewolnikiem, aby lud był wolny”. Mably po prostu „nienawidził indywidualnej wolności tak, jak się nienawidzi osobistego wroga”. Pogardą przeto darzył starożytne Ateny, bo lud za dużo miał tam jednak wolności, podziw w nim budziły tylko starożytny Egipt oraz Sparta, bo „ten wielki klasztor wydawał mu się ideałem republiki doskonałej!”

Europa nowożytna – mówił zgromadzonym Beniamin Constant – jest zupełnie innym organizmem, państwa nowożytne są wielkie, rozległe i trwałe. Te zorganizowane, nowożytne państwa, mają życie polityczne i społeczne oparte na zupełni innych, nieznanych Grekom i Rzymianom zasadach.

„Panowie, wy nie jesteście ani Persami, podległymi despocie, ani Egipcjanami, rządzonymi przez kapłanów, ani Galami, których druidzi mogą złożyć w ofierze, ani też Grekami czy Rzymianami.”

Przez minionych czterdzieści wieków Europa wypracowała nowożytny system reprezentacyjny, zaś „niezależność jednostki jest najważniejszą współczesną potrzebą. Nie należy nigdy żądać jej poświęcenia dla wolności politycznej zbiorowości”. System reprezentacyjny wybierania władzy jest owocem rozwoju intelektu człowieka. „Prawda jest taka – pisze współczesny mu Alexis de Tocqueville – że jeśli ludzkość jest ciągle ta sama, to nastroje i obyczaje narodów oraz dziejowe wypadki się odmieniają.”

Narody nowożytne nie znają niewolnictwa, to dzięki postępowi intelektualnemu i moralnemu, rozwinięciu się chrześcijaństwa, swobodzie handlu i wyznania, Europejczyk współczesny jest człowiekiem wolnym i posiada prawo nie bezpośredniego uczestniczenia w sprawowaniu władzy, bo to jest nierealne, lecz za pośrednictwem swoich wybranych przedstawicieli, posiadających legalny mandat do wyrażania opinii wyborców.

Współczesny Europejczyk cieszy się prawami, jakich nie posiadał żaden Grek ani Rzymianin, nikt nie może być zatrzymany, uwięziony czy skazany lub maltretowany na podstawie arbitralnej woli sprawującego władzę monarchy. Te sprawy są reglamentowane przez najwyższe prawo, przez konstytucję. Każdy obywatel ma prawo wyrażać swoją opinię, swoje poglądy, wybrać odpowiadającą mu religię i zajęcia i ma możność swobodnego poruszania się i podróżowania, posiada prawo nieskrępowanego, wolnego handlu z całym światem. Posiada ograniczony wpływ na władzę to fakt, ale ta władza jest kontrolowana i odpowiedzialna. Dał nieco później temu wyraz w znakomitym i głośnym w Europie dziele pt. „O Monarchii konstytucyjnej i rękojmiach publicznych”, które zostało przełożone i opublikowane w Warszawie w 1831, ale w Rosji – dopiero w 1905 roku!

To oczywiste, że wykład Beniamina Constanta wywołał kontrowersje, protesty, czy nawet oburzenie – albo miłośników antycznej Grecji, albo epigonów rewolucji francuskiej. Dodam w tym miejscu, że tylko bardzo nieliczna grupa państw cieszyła się tymi prawami nowożytnego Europejczyka, o których tak pięknie mówił w 1819 roku. To była liberalna wizja przyszłej Europy1.

Dużo później, bo na przełomie XIX i XX wieków, prof.. Georg Jedlinek (1851-1911) z Heidelbergu dowodził, że Beniamin Constant pomylił się, bo w starożytności wolność osobista obywatela Aten była tak oczywista, że nie potrzebowała ustawowego sformułowania w akcie prawnym. Jednakże w całości rozumowanie Beniamina Constanta poparł i uzasadniał historyk wielkiego pokroju i autorytetu, dziś już zapomniany niemal Numa Denis Fustel de Coulange (1830-1889), ten profesor Atheneum w Paryżu, a następnie w Strasburgu i Sorbonie, opublikował w 1864 książkę pt. La Cite antique. Znający wybornie źródła Fustel do Coulange, w życiu prywatnym liberalny katolik, nie miał żadnych wątpliwości, że ślepe naśladownictwo ustroju miast antycznych otwiera drogę tylko despotyzmowi. Jego zdaniem, ani starożytni Grecy, ani Rzymianie nie cieszyli się wolnością, ani w wyborze religii, ani w życiu prywatnym, ani nie posiadali także pełnego prawa własności. Osoba człowieka wolnego w świecie antycznym znaczyła niewiele„ niewolnik nic nie znaczył. Ślepe nawiązywanie do wzorów antycznych jest tylko hamulcem rozwoju społeczeństwa nowożytnego.

Ten krytyczny punkt widzenia podziela dziś już spory odłam historiografii europejskiej. Prof. Robert Flaceliére pisze, że od Renesansu do Oświecenia prezentowani nam antyczną Grecję jako krainę idealnej łagodności, opromienioną poezją Pindara, filozofią Platona i dramatami Sofoklesa. Nawet wysoce krytyczny Hippolit Taine (1828-1893), francuski filozof i historyk, wyobrażał sobie Grecję jako kraj boskich i wiejskich zabaw oraz konkursów piękności. Ale taka Grecja nigdy nie istniała. Owszem, Grecy przekazali nam za pośrednictwem Rzymian idealną wizję wolności oraz pewną wizję demokracji, a więc wartości, które stały się fundamentem cywilizacji europejskiej, lecz nawet najbardziej demokratyczne miasto w Grecji, czyli Ateny, w istocie były „miastem egoistycznym, okrutnym oraz prawdziwie totalitarnym”.

Do tych słów dodałbym uwagę, zanotowaną przez Chateaubrianda w jego pamiętnikach:

„My podziwiamy ciągle Greków i Rzymian, ale nasz podziw płynie z tradycji, bo nie ma już Greków i Rzymian...”

Możliwe, że oni korygowaliby pewne nasze barbarzyńskie, ich zdaniem działania, ale i nasz podziw dla ich instytucji i form życia publicznego musi być korygowany przez nasz intelekt, bo dostrzec ścisłą reglamentację wolności jednostki w antyku.


Wykład wygłoszony w „ATENEUM- SZKOŁA WYŻSZA” (Gdańsk) na inauguracji roku akademickiego 2009/2010. Przedruk za zgodą autora z kwartalnika „Znad Wilii” Nr 4/2010, s. 107-112.

  1. Benjamin Constant de Rebecque (1767-1830), teoretyk doktryny konstytucyjno-liberalnej, wywarł ogromny wpływ na poglądy posłów Królestwa Polskiego w latach 1815-1830, tłumaczony i często cytowany w sejmie przez Wincentego oraz Bonawenturę Niemojewskich (to im oddał hołd Juliusz Słowacki w Anhellim w 1837 roku). Doktryna liberalna fascynowała także młodych rosyjskich liberałów, przyszłych dekabrystów i początkowo sprzyjał jej cesarz Aleksander I. Zob. Bestrie W. J. Jasiński, L’engagement de Beniamin Constant, Minard 1971; Henri Guillemin, Madame Stael et Napoleon, Bienne (Suisse) 1966; Georg Poulet, Beniamin Constant par lui-, meme, Editioons du Seuil, 1968; Bibliografia w rzeczowej książce Wacława Szyszkowskiego, Beniamin Constant. Doktryna polityczno-prawna na tle epoki. Toruń 1984, PWN. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz